1. Przez cały dzień ktoś do mnie dzwonił i pytał, czy wiedziałem wczorajszą komisję. Ja napisałem wczoraj – prawie nie widziałem, ale i tak mi wystarczyło. I to jest zła informacja.
Na koniec zadzwonił dawno nie słyszany Tęgi Łeb. Opowiedział o badaniach jakie robił. Wyszło mu, że wyborcy są zirytowani. Z tym, że wyborcy PiS-u bardziej. Są zirytowani na PiS, bo PiS wybory wygrał. Wyborcy Koalicji są zirytowani, że nie jest tak, ja miało być. Ale zirytowani są mniej niż wyborcy PiS. Tęgi Łeb czeka na wybory samorządowe. Z zainteresowaniem. Bo nie wie jaki będzie wynik. Zwykle, z grubsza, wiedział.
2. Dzień jakoś przeciekł mi przez palce. Obejrzałem Mazurka za Stanowskim. Gorsi niż zwykle. Poszydziłem na Twitterze z przywódców Trójkąta Weimarskiego – ich sposobu komunikacji niewerbalnej. Swoją drogą trudno mnie będzie przekonać do sensowności tego formatu. Robimy tam trochę za ubogiego krewnego, Macron się najpierw spotyka z Scholzem, a później dopiero dopraszają Tuska. Niemcy przestały być liderem Europy. Francja jeszcze nie zaczęła. To nie jest 2000 rok, żeby zdjęcie z przywódcami tych krajów coś specjalnego robiło.
Później wrzuciłem na Twitter mój felieton z piątkowego „Dziennika Polskiego”. Na podobny temat, wątek zrobił dziś redaktor Mucha. To jego było lepsze. On Krakowem żyje. Ja jednak wpadam tam z doskoku.
No i jeszcze załamywałem ręce w kwestii unijnych pieniędzy, których nie dostaliśmy na produkcję amunicji. Mam zaufanie do tego, co na ten temat napisał Jacek Siewiera. Różne rzeczy o nim można mówić, ale mimo pełnienia politycznej funkcji, jakoś specjalnie się chłop nie upolitycznił.
Byłem w mieście. W Lidlu i cukierni. W Lidlu dałem się nabrać na promocję – kup dwie butelki whisky i dostaniesz zniżkę 20%. Dali zniżkę. Ale barek już wcześniej był pełny.
Udało mi się w końcu domknąć okno pasażera w Lawinie. Siłowo. Powinienem rozebrać drzwi i spróbować zrobić to porządnie. Złą informacją jest, że już raz się do tego przymierzałem i okazało się, że nie jest to tak proste, jak myślałem.
3. Wczoraj skończyliśmy „Masters of the Air”. I to jest zła informacja, bo to jednak było lepsze, niż się na początku wydawało. W ostatnim odcinku zadziwiło mnie, jak to możliwe, że nowojorski żyd nie zna jidysz.
Dzisiaj zaczęliśmy oglądać „Manhunt”. Nie ma chyba dobrego słowa na to słowa w polskim i to musi coś mówić o naszej historii.
Jak na razie dobrze się ten serial zapowiada. Prowincjonalne było wtedy to mocarstwo. Złą informacją jest, że – z niewiadomych przyczyn – bohater, czyli sekretarz Stanton nie ma brody. A powinien chyba mieć. I to większą ode mnie.
niedziela, 17 marca 2024
16 marca 2024
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz