poniedziałek, 22 kwietnia 2024

21 kwietnia 2024


1. Przespałem pół dnia. Właściwie to przedrzemałem, oglądając jednym okiem czwartą serię „24 godzin”. I to jest zła informacja, bo miałem iść na mecz „Cracovii”. Trzydzieści lat temu zdarzało mi się chodzić na drugie połowy meczów, bo wpuszczali za darmo. Teraz się już tak nie da. 

2. Zjadłem późne śniadanie w „Żonglerce”. Bardzo porządną kanapkę z krewetkami. Pojeździłem tramwajem. Odkryłem przy okazji, że po niegdysiejszej drukarni, gdzie drukowano gazety, w których w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych pracowałem, została wyłącznie dziura w ziemi, którą za chwilę wypełnią fundamenty jakichś pewnie bloków. 
Widziałem też wieczorne, grupowe wyjście, by zagłosować w wyborach. No i zaprowadzono mnie do tajskiej restauracji przy Dolnych Młynów. Ponoć wybitnej, ale nic nie zjadłem bo nie miałem czasu. I to jest zła informacja. 

3. Obserwowałem wieczór wyborczy u kandydata Gibały. Exit polls, mimo iż przegrane, dostarczyły sali wiele radości. Później zaczęły spływać wyniki z komisji, które tę radość podtrzymywały. Aż przyszło w końcu 90% i się okazało, że nic z tego nie będzie.
Prawda jest taka, że kandydat Gibała osiągnął gigantyczny sukces. W pierwszej turze dostał prawie osiemdziesiąt tysięcy, w drugie o czterdzieści tysięcy więcej. Do zwycięstwa brakło mu z pięć tysięcy (istnieje szansa, że odebrała mu je pani Wassermann). Mało brakowało. Patrząc na siły i środki zaangażowane przez kontrkandydata, można mieć wątpliwości, czy wybory były równe. Ale taki mamy klimat. 
Cóż, w każdym razie, wygląda na to, że Kraków będzie dalej podążał ścieżką wytyczoną przez profesora Majchrowskiego. I to jest zła informacja.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz