wtorek, 7 maja 2024

6 maja 2024


1. U Mazurka Zalewski. Miał problem z powiązaniem własnego zdania na temat CPK, ze zdaniem własnego rządu. Mazurek próbował go cisnąć w kwestii eksodusu do PE. Nieskutecznie, bo Zalewski nie widział problemu. Bożena stwierdziła wieczorem, że jest idealnie obły. 
Pojechałem na Narodowy, na Defence24 Days. Spotkałem kilku znajomych. Kilku czytelników Negatywów. Jednego dość nawet prominentnego. Jeszcze nie tak dawno nikt by go nie wiązał z kwestiami bezpieczeństwa, a tu taka niespodzianka. 
Później wróciłem do miasta. Odwiedziłem kadrę zarządzającą pewnej ważnej instytucji analitycznej Coraz więcej ludzi mówi o niesterowalności obecnej władzy. Mało się dzieje nie z powodu lenistwa, tylko dlatego, że zbyt wielu ludzi musi uzgadniać ze sobą decyzje. Zbyt wielu, by się móc dogadać. Zamiast więc się kłócić, nic się nie robi. I jest to jednak zła informacja. Gdyż daleko mi do ludzi, którzy tak nie lubią obecnej władzy by uważać, że im gorzej, tym lepiej.

2. Chciałem oddać angielskie buty do przedstawiciela ich producenta, by wysłał je do Anglii w celu remontu polegającego na wymianie podeszw. Złą informacją jest, że się na miejscu okazało, iż buty nie są tego producenta. Pojechałem do organu konstytucyjnego, gdzie wypiłem herbatę, sok pomidorowy, zjadłem paluszki i dopełniłem formalności. Stamtąd pojechałem do urzędu centralnego, gdzie brałem udział w wielowątkowym omawianiu rzeczywistości. Wnioski były interesujące, choć niezbyt optymistyczne.
Pod urzędem z użyciem młota (no właśnie, jak się nazywa młot pneumatyczny, który nie jest pneumatyczny, tylko na prąd?) zrywano granitową kostkę. Złą informacją jest, że spryzmowany obok polbruk mógł świadczyć o tym, że kostka zostanie nim zastąpiona. Czyżby kryzys finansowy tej instytucji doprowadził do tego, żeby musieć dorabiać na sprzedaży granitowej kostki i płyt chodnikowych? Nie, to raczej nie możliwe. 

3. Z tego wszystkiego, na lotnisko ruszyłem znów w brawurowy sposób. Czyli wysiadłem z ubera, który był Boltem dziesięć minut przed boardingiem. I znowu miałem zadziwiające szczęście. W kolejce do kontroli bezpieczeństwa nie było nikogo. Przez samym hajmanem rosyjskojęzyczna para, która miała kłopot ze zrozumieniem procedur. Ale i tak do bramki trafiłem trzy minuty przed czasem. Zresztą później jeszcze przesunięto boarding. Złą informacją jest, że te szczęśliwe zbiegi okoliczności prowadzą mnie jednak na manowce. 
Samolot w Babimoście pojeździł po lotnisku, by zaparkować w zupełnie abstrakcyjnym miejscu. Wszystko przez tłok na lotnisku. W znaczeniu: w normalnym miejscu stał jakiś boeing Enter Air. 






 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz