Pokazywanie postów oznaczonych etykietą A6. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą A6. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 listopada 2014

6 listopada 2014


1. Piąta rano. Musiałem tak wstać, żeby chwilę po szóstej być na Bemowie, po drodze tankując. 
Piąta rano. Jeżeli udało mi się przespać dwie godziny, to i tak był sukces.

Warszawa o świcie wygląda interesująco.

Ruszyliśmy po szóstej. Towarzystwo redaktorów Bołtryka i Wieruszewskiego (tego, który nie jest gejem, mimo iż jeździ MX-5) i samochód – audi A8 – bardzo przyjemna podróż.
Dojechaliśmy koło jedenastej. Hotel ze stadniną. Ładny niemiecki pałac, w dobrze utrzymanym parku. Po drogim remoncie. Naprawdę drogim.

Przyjechaliśmy o jedenastej, bo byliśmy przekonani że mamy być o jedenastej.
Okazało się na miejscu, że właściwie nie wiadomo co nas do tej jedenastej przekonało.
Bo tak właściwie mielimy być o pierwszej.
Dwie godziny później.
Czyli zamiast po szóstej mogliśmy wyjechać po ósmej.
A ja wstać o siódmej.
Czyli spać dłużej.
Coś, nie wiem co, jest złą informacją.

Na miejscu witał nas duży napis treści „Audi A6”. Rok temu na prezentacji Audi A3 Limousine, z niewiadomych przyczyn pojawiła się wprowadzona w czyn koncepcja poprzestawiania kolejności liter w witającym napisie „Audi A3 Limousine”. Pal sześć, jaki napis został z liter ułożony i jakie wrażenie zrobił na organizatorach. Ważne, że pamiętają o tym do dziś.

Chwilę po naszym przybyciu, w bliżej nie znany sposób napis „Audi A6” zamienił się w „Andi A6”. Długo w tym kształcie nie wytrzymał. Przywrócono mu oryginalny układ. Później znowu został zmieniony. I przywrócony. Zabawa była przednia, gdyby nie spojrzenia panów, którzy ten układ oryginalny musieli przywracać. W każdym razie najlepszy układ to było „6 dni AA”.
W tajemnicy mogę powiedzieć, że w związku z tym, że „6” była w poważny sposób przymocowana do ziemi ułożenie go wymagało pewnego triku.

2. Koło pierwszej zjechali się koledzy dziennikarze. Różnymi samochodami. Redaktor Perczak przyjechał mitsubishi Space Starem. To bardzo ciekawy pojazd. Generalnie większość kolegów redaktorów uważa Space Stary za niemożebne gówno. Ale jeżdżą nimi, bo Mitsubishi dodaje do nich karty paliwowe. Skoro już jeżdżą i to darmowe paliwo wypalają, to na spotkaniach temat rozmów zawsze schodzi na poszukiwanie plusów w Space Starze. Wtedy można usłyszeć, że dobrze wyposażony, że stosunkowo tani (to bywa dyskusyjne), że ze sporym wnętrzem, że na dziurach się dobre prowadzi. Ale generalnie nikt nie wierzy w sukces tego modelu.
No i trochę wygląda na to, że gdyby nie te karty paliwowe, Space Stary byłyby omijane naprawdę dużym łukiem. A tak, ciągle ktoś w nich jeździ.
Wymyśliłem więc, że skoro sukces wśród dziennikarzy bierze się z kart paliwowych, Mitsubishi powinno dodawać je klientom do sprzedawanych aut. Sukces byłby murowany.

Po krótkim briefingu wsiedliśmy do A6. Moim towarzyszem był sympatyczny młody człowiek z magazynu kulinarno-lajfstajlowego. Dość szybko stwierdził, że on używa samochodu wyłącznie do się przemieszczania. I nie bardzo rozumie po co samochody są tak komplikowane i wyposażone w tyle różnych systemów, co A6. Trochę upraszczam, ale taki był sens tego, co powiedział. Powiedziałem mu, że z samochodami jest trochę jak z jedzeniem. Można jeść byle co, można bardziej wyrafinowane rzeczy. No i chyba zrozumiał. Podobnego argumentu użyłem, kiedy zastanawiał się nad sensem płacenia za samochód 500 tysięcy.

Pojechaliśmy nad morze. Na plaży grupa sympatycznych ludzi całkiem nieźle nas nakarmiła. Mnie się rozpoczynał kryzys. A tam było bardzo przyjemnie. Brakowało piwa i leżaków. I to była zła informacja.

Wróciliśmy do hotelu. Po jedzeniu byłem jeszcze mniej przytomny. Ubzdurałem sobie, że zostawiłem na plaży fez. Wzięliśmy A6 Allroad, i pognaliśmy z powrotem na plażę. Allroad był najmocniejszym z dostępnych samochodów. Nie bójmy się tego słowa – zapierdalałem nim z dużym samozaparciem. Młody człowiek z magazynu kulinarno-lajfstajlowego zaczął sobie przypominać dzieciństwo. Kiedy to ostatni raz w aucie rzygał.

Fezu na plaży nie było. Nie mogło, bo przywiozłem go chwilę wcześniej do hotelu. Ale korzystając z tego, że się zrobiło ciemno mogłem przetestować Night vision. Działa świetnie. Człowiek często nie wie ile interesujących rzeczy się dzieje wokół niego na drodze.

Młody człowiek z magazynu kulinarno-lajfstajlowego okazał się naprawdę niezłym kierowcą. Mimo iż chyba pierwszy raz w życiu prowadził automat przyjemnie było patrzeć jak odkrywa możliwości samochodu.

Kiedy ze trzy lata temu recenzowałem poprzednie A6 nabijałem się z jego sloganu:
„«Nowe Audi A6. Nowa definicja lekkości.» Definicja lekkości!? Niemieccy marketingowcy szczyt swoich możliwości mieli w czasach gdy wymyślali hasła typu Kraft durch Freude. Z drugiej strony, czy tak łatwo określić w kilku słowach nowe A6?
W sumie łatwo: pamiętacie jak dobre jest ostatnie A6? Nowe jest jeszcze lepsze.

Slogan nowego modelu brzmi: „Nowe Audi A6 – jeszcze lepsze i bardziej atrakcyjne”. Strasznie jestem mądry. Ale nic z tego nie wynika.

3. Wieczorem była konferencja. Największe wrażenie zrobiła na mnie informacja, że nowe RS6, 560 koni pali teoretycznie 9,6 litra.
Leszek Kempiński konferencję zakończył porównując nową A6, do hotelu, w którym byliśmy. Że w obu podobnie dopracowane są detale. I to jest zła informacja, bo strasznie się pomylił. I – o ile nowa A6 jest naprawdę świetnym autem, to Pałac Ciekocinko Hotel Resort & Wellness to jakaś porażka. Pięć gwiazdek przy nazwie, to raczej ozdobny ornament, niż coś, co określa tego hotelu klasę. Pokój hotelowy, w którym nie ma szafy – nie da się powiesić marynarki. Jedyne miejsce, gdzie można postawić komputer to chybotliwy kawowy stolik.
Sam pokój jeżeli chodzi o wielkość – to standard raczej pensjonatu w Zakopanem. Woda, która cyklicznie zmienia temperaturę. Wrzątek–chłodna–wrzątek–chłodna. Brak możliwości regulacji temperatury w pokojach. Ale to sprawa pomorskiego wojewody, który teoretycznie te gwiazdki daje.
Gorsze jest to, że inwestor właśnie na detale nie zwracał żadnej uwagi. Drogi remont. Porządne materiały, standard rosyjski. Niedomykające się drzwi. Niespasowane listwy, idiotyczne decyzje wykończeniowe. Szkoda gadać.
I te wszechobecne antyki. Dobrane chyba w sposób: „Panie Janku, proszę, tu gotóweczką jest dwa miliony złotych, pan kupi trochę takich przedwojennych rzeczy, i się je jakoś porozstawia”.

Choć, tak właściwie, to wieszczę wielki sukces. Gdyby było zbyt porządnie, nasza powstająca klasa średnia mogłaby się nie czuć dobrze.
Jaki kraj, taki terroryzm.





środa, 5 listopada 2014

5 listopada 2014


1. Śniło mi się, że z jakichś powodów łaziłem po lesie. No i w tym lesie znalazłem jakąś dziwną amunicję artyleryjską. Ni to granaty moździerzowe, ni to rakiety. W każdym razie sporego kalibru. Zardzewiałe to było.
Potem akcja się przeniosła do rezydencji amerykańskiego ambasadora.
Czyli znowu mi się śnił amerykański ambasador.
Czyli o coś musi chodzić.
Pewnie o wizę. Muszę się przebić przez ten cholerny kwestionariusz.

Mecenas Tomkiewicz obraził się na sugestie o pedofilskich skłonnościach Romana Polańskiego. I to jest zła informacja.
Przerażające jest, że obrońcy pana Romana zamiast koncentrować się na kwestiach prawnych – próbują tłumaczyć, że tak właściwie, to nie zrobił nic złego.

Relatywizm moralny może wynikać z tego, że dla naszych elit i ludzi do tych elit aspirujących oczywiste jest, że prawo traktuje ludzi zależnie od ich pozycji. Im wyższa – tym mniejsza odpowiedzialność. Ci aspirujący mają nadzieje, że im głośniej będą się z tą sytuacją zgadać, tym większa będzie szansa na to, że kiedy sami coś złego zrobią – nikt ich ścigać nie będzie.

Mecenas Pociej powiedział w programie u Lisa, że przedawnienie wynika z chrześcijańskich korzeni europejskiej filozofii prawa.
Chłop się zdziwi na sądzie ostatecznym.

Redaktor Pawlak miała urodziny. Życzyłem jej na fejsie stu lat. Odpisała, że to nudne życzenia. Wolała, żeby jej życzył śmierci w eksplozji bomby w warszawskim metrze? Nie rozumiem młodego pokolenia.

2. Straż Miejska Stołecznego Miasta Warszawy zholowała samochód Kaśki (mojej bratowej). I to jest zła informacja. Stała w miejscu, gdzie teoretycznie nie można stać, ale praktycznie wszyscy stoją. Straż Miejska powiedziała, że wezwano ich, bo blokowała dojazd do budowy. Poszła do pana z budowy. Pan powiedział, że to prawda, że wzywał straż, ale w sprawie innego pojazdu. I zdziwił się, że zholowali też jej samochód. Wróciła do Straży Miejskiej, ta powiedziała, że po sprawdzeniu zholowali ją nie dlatego, że blokowała, tylko dlatego, że nie wolno stać. Kiedy wyraziła wątpliwość, czy to wystarczający powód do zholowania, odpowiedzieli, że może złożyć odwołanie do Zarządu Dróg Miejskich. Ale, żeby mogła odebrać samochód, musi zapłacić 500 złotych.
Więc zapłaciła dokładniej 515 złotych i odebrała samochód z parkingu. Bogu dzięki, że to Praga, więc było blisko.
Odwołanie wygląda na zasadne. Nie utrudniała przejazdu, nie było tabliczki o możliwości zholowania. Pewnie odzyska pieniądze. Holownikowi nikt ich nie zabierze. Więc za holowanie zapłacą wszyscy. Za rękę strażników miejskich nie złapałem, ale coś czuję, że holownik podzielił się z nimi dolą. A to, że zrobili to nieprawnie? Co to przy analnym seksie z trzynastolatką.
Głosującym w Warszawie przypominamy, że za działania tutejszej Straży Miejskiej odpowiada Hanna Gronkiewicz-Waltz.

W Makro w alejach Jerozolimskich sprzedają bałwany. I olej napędowy po 4,88.

3. W „Faktach po faktach” u redaktora Kajdanowicza wystąpił marszałek Dorn. Czego by nie powiedzieć – słucha się go z przyjemnością. Zwłaszcza jak twierdzenie, że premier Ewa Kopacz jest idiotką, tak owija w słowa, że nikt w studio nie zdąża się oburzyć.
Redaktor Kajdanowicz takich talentów oratorskich nie ma. Ale próbuje. Na potrzeby programu stworzył na przykład zwrot „osobisty wróg publiczny”.

U Moniki Olejnik wystąpił mecenas Kalisz. I to jest zła informacja, bo o świcie miałem jechać na prezentację audi A6. Lubię A6, nie lubię pamiętać o tym, że taką jeździ właśnie mecenas Kalisz.