Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nasz nowy dom. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nasz nowy dom. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 czerwca 2021

12 czerwca 2021


 

1. Ledwo się człowiek położył, już musiał wstać. Kocio zalegał na tarasie, a wyglądało na to, że zaraz lunie. Wszedł cośtam zjadł, po czym władował się do łóżka i zaczął drzemać w typowej dla siebie przedziwnej pozie.
Długo nie podrzemał, gdyż wzywało nas śniadanie. Wyszedł na deszcz, szybko wrócił i zasnął na zaanektowanym przez siebie fotelu. 

Jedząc śniadanie oglądaliśmy przez chwilę „Nasz nowy dom”. Pani Dowbor podzieliła się z nami mądrością: „kwiaty cięte dobrze wyglądają w wazonach”. Później oglądaliśmy „Ucieczkę na wieś”. Tłumacząca serię postać próbuje do polszczyzny wprowadzić określenie „pokój zabaw”. Najwyraźniej nie słyszała – ta postać – słowa „bawialnia”. 
Nadzorowałem kiedyś tłumaczenie serii historycznych filmów „Discovery”. Ciężki kawałek chleba. W pewnym momencie chciałem się z rozpaczy nauczyć angielskiego. Kwiatek, który zapamiętałem, to o Rosenbergu, który służył Signal Corps. Przetłumaczono że pracował w rozgłośni radiowej. Kiedy zaprotestowałem – usłyszałem, że się mymandrzam. 

Później mignęło mi „Drugie śniadanie mistrzów”. Bez Stanowskiego, na którego się nie zgodziła stacja. Za to z Saramonowiczem i Pawłem Wrońskim. Była też pani o czerwonych włosach i mój kolega Michał Okoński. Coś mówili o piłce. Nie słuchałem. O Michale Okońskim kiedyś mówiono, że kiedyś się będzie o nim mówić, że się zapowiadał na niezłego brydżystę. 

2. Pojechaliśmy na poprawiny. Poprawiny są fajniejsze niż wesela. Ludzie są trochę jak towarzysze broni. Łączy ich dotkliwość rzeczywistości. Mniej-więcej pamiętają co razem przeszli we wcześniejszy wieczór. Impreza nad jeziorem, więc pływano. Ja nie. Za to zobaczyłem pływającego zaskrońca. Pierwszy raz w życiu. Jestem też mądrzejszy w kwestii gołębi hodowlanych. Trzysta kilometrów w dwie godziny czterdzieści. 

3. Wracaliśmy uciekając przed ulewą, którą zgubiliśmy za Ołobokiem. Dogoniła nas chwilę po tym, jak weszliśmy do domu. 
Chwilę później do drzwi zaczął dobijać się Kocio. Precyzyjniej – zaczął się wydzierać żądając wpuszczenia. W każdym razie inaczej się jego wrzasków nie dało się zinterpretować. Wszedł mokrzusieńki. Po chwili się okazało, że nie jest jedynym kotem w domu. Przez uchylone drzwi na taras musiała wejść wcześniej jego koleżanka. Zauważyliśmy ją, jak próbowała wyjść przez zamknięte drzwi. Można było odnieść wrażenie, że Kocio obserwuje te próby z pewnym rozbawieniem. Przestała. Wlazła pod stół. Kocio próbował jej coś wytłumaczyć. Nie wiadomo z jakim skutkiem. W każdym razie przeniosła się pod szezlong. Bożena wywabiła ją jedzeniem. Zjadła dwie saszetki tzw. mokrego z Rossmanna. Kocio jej w tym sekundował. Głaskać się nie pozwoliła. Póżniej przeniosła się pod kanapę. Spod kanapy do kuchni, gdzie zaczęła rozmawiać ze swoim w lustrze odbiciem. Wróciła pod kanapę. Kocio zaordynował otwarcie drzwi na taras i sobie poszli. 
Wiele wskazuje na to, że będziemy mieć nowego kota. 


poniedziałek, 22 marca 2021

22 marca 2021



1. Fogiel u Piaseckiego. Piasecki chciał, by Fogiel w imieniu Rządu wziął odpowiedzialność za efekty mutacji wirusa> Fogiel tej odpowiedzialności wziąć nie chciał. I mam wrażenie, że tak przez całą rozmowę. 
Czarzasty u Mazurka. Miała być Czarzastego kolej na podgryzanie Millera (po piątkowym podgryzaniu Czarzastego przez Millera). Coś nie wyszło. Może Czarzastemu się nie chciało. Można było usnąć. 


2. Nieopacznie zaczęliśmy oglądać „Ligę Sprawiedliwości Zacka Snydera”. Cztery godziny filmu. Zawsze opowiadałem, że lubię grube książki i długie filmy. Ale jednak aż takim wielbicielem komiksów nie jestem. No i mylą mi się ekosytemy. Nie wiem, czy jak występuje Batman, to może się pojawić Spiderman. Chyba nie. Spiderman jest od Ironmana. Powinny w szkole być lekcje historii popkultury. Bez tej wiedzy człowiek Amerykanina do końca nie zrozumie.


3. Z Warszawy przyszła wieść, że rabin Schudrich się dziś ożenił. 

Kocio właściwie wygojony. Zdjęliśmy mu kołnierz. Nawet tej łapy nie chciał specjalnie lizać. Za to strasznie się awanturował w kwestii wyjścia na zewnątrz. Nic właściwie dziwnego, bo dzień słoneczny. Panele zrobiły życiowy rekord. Złapały więcej słońca, niż w najlepszy dzień września. 
Wieczorem byliśmy w Sulechowie u weterynarza, który mówi z identycznym akcentem jak mój dziadek Machl. Kocio dostał ostatni zastrzyk. Teraz antybiotyk będzie przyjmował w tabletkach. Do soboty nie może wychodzić, więc będziemy mieć w domu brewerie. 

Co jakiś czas trafiam w Polsacie na „Nasz nowy dom”. Bardzo budujący format. Polsat wybiera jakąś ubogą, dotkniętą przez życie rodzinę i remontuje jej dom. Przed remontem jest strasznie. Po remoncie porządnie. Choć czasem od pomysłów pani architekt oczy krwawią. Ale nie o tym. W dwóch odcinkach, które widziałem piece centralnego ogrzewania wymieniane są na kominki z rozprowadzeniem ciepłego powietrza. Za każdym razem z komentarzem, że to wygodny i ekologiczny sposób ogrzewania. Mam pewne doświadczenie z ogrzewaniem domu kominkiem z rozprowadzeniem ciepłego powietrza. Mamy nowoczesne kominki, najwyższej klasy energetycznej. Spełniające zylion norm. Niestety ani to wygodne. Ani ekologiczne. 
W jednym z programów zburzyli piec kuchenny. Całkiem porządny. Od razu mi się przypomniało często słyszane na wsi zdanie: ech, mieliśmy świetny piec kuchenny, aleśmy zburzyli. Bośmy głupi byli. Ale to wszystko bez znaczenia przy skokowej zmianie poziomu życia, która dotyka bohaterów programu. 

A ja się czepiam, bo muszę ubrać kurteczkę i kaloszki (gumofilce) i przynieść drzewo. Albowiem przez cały dzień mi się nie chciało. Teraz też mi się nie chce, ale jeżeli nie przyniosę – to się zrobi zimno. Wtedy uruchomi się piec na LPG, który niestety tani w eksploatacji nie jest.