czwartek, 22 lutego 2024

21 lutego 2024


1. Panowie, którzy od dwóch dni hałasowali rano, tym razem się nie pojawili. Nic więc nie przybyło. Zauważyłem tylko, że poza koparką, koparko-ładowarką, ciężarówką,toi toi-em, kontenerem z drzwiami, jest jeszcze wibracyjna ubijaczka.

Tymczasem w Krakowie, kandydujący na stanowisko prezydenta miasta, wiceprezydent Kulig ogłosił, że trzeba wyburzyć most Grunwaldzki, bo się do niczego już nie nadaje. I to jest zła informacja, bo most jest moim rówieśnikiem. Do tego jest ze zbrojonego betonu, więc materiału twardszego, niż ten, z którego zrobiono mnie. 

2. U Mazurka wystąpił minister Gramatyka. Znowu nie śpiewał szant. Ale to jest właściwie bez znaczenia. Zdecydowanie ciekawsza jest konstatacja, która moją osobę naszła. Mazurek atakował, Gramatyka się zgadzał. Nie kluczył, nie protestował, nie próbował bronić. Nowe czasy. 
I to nie tylko Gramatyka.
Pablo Morales. Platforma płaciła (publiczne pieniądze) za hejt. Mało płaciła. Poza tym w dobrej sprawie (to akurat argument Tomasza Lisa).
Wiadomo, że nie ma co żałować róż, gdy płonie las. Ale przecież 15 października pożar lasu zgaszono. Konstatacja, która moją osobę naszła – nowe przyszły czasy. Donald Tusk w dwa miesiące zrobił coś, przed czym przez osiem lat ostrzegał, że zrobi to kiedyś Jarosław Kaczynski. Nie ja to zdanie wymyśliłem. Nie pamiętam kto. I to jest zła informacja. 

3. Całą właściwie drogę do Warszawy słuchałem debaty o rolnictwie na Kanale Sportowym. Złą informacją jest, że gdybym nie miał wcześniej doświadczeń z Michałem Kołodziejczakiem, to bym o nim wyrobił sobie całkiem dobra zdanie.

Znowu wracam do publikowania Negatywów koło trzeciej. Tym razem winny jest Spotify. Otóż przypadkiem się okazało, że jest tam płyta Marvina Pontiaca, o której istnieniu nie wiedziałem.
Wiedza o istnieniu tego zjawiska nie jest zbyt popularna. 

Polecam: https://open.spotify.com/album/2FUj9AoKjQFPefeCyehD1h?si=nfMC9TS1TwyArslZZsYv8Q


wtorek, 20 lutego 2024

20 lutego 2024


 1. Od świtu hałasowano za okniem. Panowie ustawili kontener. Taki z drzwiami. I toi toi'a. Po 10:00 pozamykali się w szoferkach i zaczęli jeść. Koło 12:00 pojechali. Tym razem zostawili jeszcze koparko-ładowarkę. Zobaczymy co zostawią jutro. 

U Mazurka, Wipler powiedział, że Putin ma milionową armię na terenie Ukrainy. Chyba jednak nie ma. Swoją drogą, w radio, Wipler brzmi bardzo podobnie do Mastalerka. Ciekawe, czy nauki pobierali u tego samego mistrza, czy to jest pokoleniowe. 

Próbowałem posłuchać wczorajszych obrad Pegasusowej komisji. Jakoś nie dałem rady. Było zbyt nudno. I to jest zła informacja, bo może później było coś sensacyjnego. 

Na i.pl trafiła rozmowa z generałem Kraszewskim. Jeżeli ktoś nerwowo potrzebuje przeczytać, że wojny nie będzie, polecam. Tu link.


2. Próbowałem uruchomić kosiarkę. Najpierw spuściłem paliwo z gaźnika, później zalałem zbiornik dziewięćdziesiątką ósemką. Później naładowałem akumulator. Później podpiąłem kablami do akumulatora odpalonej Lawiny. Wszystko na nic. Rozrusznik nie chce nawet ruszyć. 
Kosiarka jest już z nami prawie siedemnaście lat. Wydawało mi się, że jest wieczna. Znaczy wiecznie nie do końca sprawna, ale użyteczna. Przyjdzie władować ją na przyczepkę i zawieźć do fachowca. I to jest zła informacja, bo wyraźnie skracają się interwały pomiędzy kolejnymi jej u fachowca wizytami. 

3. Obejrzeliśmy dwa filmy. Pierwszy właściwie wyparłem. Szwedzki na Netfliksie. O tym, że się przez szkody górnicze zapada Kiruna. Amerykanie by tego tak nie spierdolili. W każdym razie, jeżeli w Szwecji jest jak na filmie, znaczy, że nie opanowali tam sztuki zbrojenia betonu.
Później był drugi. Z tym amerykańskim aktorem, który ma siostrę, która grała w filmie o początku branży porno w Nowym Jorku i się jakoś tak dziwnie nazywa. Film pod tytułem „Demolition”, o panu, któremu żona ginie w wypadku samochodowym, na chwilę przed śmiercią czepiając się w kwestii lodówki, w której cieknie woda. Swoją drogą, ta woda, bo później ją widzimy, kapie w dziwnym jak na lodówkę miejscu. Woda w lodówce pojawia się, kiedy grzałka zaczyna odszraniać parownik. Parownik zwykle jest z tyłu, a tam ciekło z góry. Niby zamrażalnik był u góry, czyli musiał mieś swoją grzałkę. Czyli się musiał zapchać odpływ. Bohater nie znał się na lodówkach. Swoją rozwalił na kawałki, jak i różne inne rzeczy. Łącznie z domem. Jedna rzecz nie trzymała się kupy – nie rozwalił porsche, którym jeździł. 
Złą informacją jest, że – wstyd się przyznać – lubię takie amerykańskie filmy. 

19 lutego 2024

1. Czy się położę o czwartej, czy się położę chwilę po północy, tak samo jestem niewyspany. I to jest zła informacja. 

2. Jak już wstałem, okazało się, że na powiatowej drodze koło domu trwają przygotowania do rozpoczęcia jakiejś inwestycji. Siatką leśną wygrodzono trawnik przed pozbawioną dachu stodołą. Za pomocą spalinowych wiertnicy i piły spalinowej osadzano bramę. Panowie z użyciem koparki rozładowywali ciężarówkę, na której przyjechał do tej koparki osprzęt. Gdy rozładowana ciężarówka wyjeżdżała, stojący na jej pace pan gestykulował na modłę peerelowskiego dygnitarza. Dostarczając w ten sposób wiele radości oglądającym go kolegom. Po jakimś czasie panowie znikli. Pozostawiając po sobie koparkę i ciężarówkę. Wygląda na to, że po ośmiuset (co najmniej) latach istnienia wsi, powstaną u nas chodniki. 

Profesor Nowak w Arcanach  wezwał Jarosława Kaczyńskiego do oddania władzy. Punktując w bezlitosny sposób. Złą informacją jest, że jako potencjalnych następców wymienił Jakiego i Czarnka. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że wiedzione przez nich ugrupowanie zyska wystarczającą do przejęcia władzy liczbę głosów. 

3. Odwiozłem panu ze sklepu motoryzacyjnego na targu zwanym rynkiem stary akumulator. W zamian dostałem trzydzieści złotych. I obietnicę, że gdy będę potrzebował następny akumulator, będzie w ofercie ciut pojemniejszy.

W „Mrówce” kupiłem śruby, za których pomocą udało mi się odsunąć konieczność rozbijania ściany w łazience. Spłuczka działa. Choć zaraz się może okazać, że przez to, iż są sztywniejsze, niż oryginalne plastikowe, coś innego pęknie. Tzw. gerberity to zło. Zwłaszcza te w wersji budżetowej. 
Skończyliśmy „True Detective”. Szczerze mówiąc nie wiem, co sądzę o rozwiązaniu. Znaczy, coś tam wiem. Na przykład, że nie jestem tak zachwycony, jak byłem zachwycony pierwszą serią. 

Później za to oglądaliśmy Czarnka w Kanale Zero. Ma chłop gadane. Złą informacją jest, że im bardziej okazuje się elokwentny, tym bardziej jest – excusez le mot – wkurwiający. 
Być może, właśnie dlatego, trudno mi sobie wyobrazić wielką, centroprawicową partię pod jego przywództwem. 

poniedziałek, 19 lutego 2024

18 lutego 2024



1. Porzuciłem zajmującą się trójkątem w Białym Domu „Kawę na ławę” dla „Trzeciego śniadania” Mellera. Przez chwilę, w sumie, było śmiesznie. Kiedy goście się zaczęli kłócić, a Meller, przyzwyczajony do sytuacji, w której goście spijają sobie z dzióbków, a to on jest jedynym, który wrzuca jakieś kontrowersyjne teksty, nie wiedział za bardzo, co robić.
Później się uspokoiło, gdyż Jaruzelska odpuściła, Kierownik Jeziora zajął się sobą, niezbyt błyskotliwe dziewczę z Oko przestało się odzywać i tylko Czarek Łazarewicz błyszczał wewnętrznym światłem.

Ciekaw w sumie jestem, czy Meller zbierze kiedyś regularnie symetrystyczny skład, gdzie po jednej stronie będą symetryści platformerscy, a po drugiej pisowscy.
Mało to jest w sumie prawdopodobne. I to jest zła informacja. 


2. Próbowałem naprawić blokujące się okno pasażera w Lawinie. Poddałem się. I to jest zła informacja. Potrzeba do tego dwóch zaangażowanych osób.

Jednocześnie słuchałem, bo bardziej słuchałem niż oglądałem, Stanowskiego o Derpieńskiej. 
Stanowski jest dziesięć lat młodszy ode mnie. Okazuje się, że akurat ta dekada to strasznie dużo. Rzeczy dla mnie jakoś oczywiste, dla niego okazują się niezwykłe. 
Okna nie naprawiłem, ale założyłem włącznik grzania fotela pasażera. Ten za który Państwo policzyło mnie 8,50. 


3. Byliśmy z pieskiem. Bez specjalnych przygód. Później zaczęliśmy oglądać jakiś dziwny serial na Netfliksie. O Chińczykach sto lat temu w San Francisco. Ponad sto lat temu. Dwa odcinki za nami, a wciąż nie wiadomo, o co zasadniczo chodzi.

Muszę jutro pojechać do Mrówki i kupić jakąś śrubę, która zastąpi plastikową, która wyzwala spłuczkę. Plastikowa się złamała. Tzw. Gerberit to wynalazek diabła. Spłuczkę musi się dać serwisować. Pomysł, żeby ukrywać ją w ścianie to efekt spisku hydraulików i fliziarzy. 
W mieszkaniu przy Filareckiej, mieliśmy porządny górnopłuk firmy Niagara. Praktycznie niezniszczalny. Złą informacją jest, że dziś już takich nie robią. 

A tak w ogóle, to jest wiosna. Kwitną przebiśniegi. Wyszły z ziemi tulipany. Zapączyła magnolia. Trzeba będzie zaraz opony na letnie wymieniać.

niedziela, 18 lutego 2024

17 lutego 2024


 

1. Poczułem imperatyw wysłuchania „Śniadania w Trójce”. Że człowiek, który czasem komentuje politykę, powinien wiedzieć, co politycy mają do powiedzenia. Wytrzymałem do momentu, kiedy poseł Myrcha powiedział, że nie jest tajemnicą, że premier Tusk i prezydent Biden mają od lat bardzo dobre relacje. 
O słowach Myrchy nikt nie będzie pamiętał, gdy na jakichś Wikileaks wypłyną materiały, z których wynikać będzie, że pomysł zaproszenia w tej konfiguracji, wziął się z obawy amerykańskiej strony o amerykańskie interesy, z tego, że jak polski rząd ogłosi na przykład zerwanie umów na atomówki w szczycie amerykańskiej kampanii wyborczej, to go Republikanie zjedzą. Innymi słowy – nienormalne rozwiązania wynikają zwykle z nienormalnych sytuacji, a nie ze świetnych relacji. 
A tak w ogóle, to mnie boli noga. Kuśtykam. I to jest zła informacja. 

2. Poszliśmy z pieskiem inaczej niż zwykle. Złą informacją jest, że w pewnym momencie nie byłem pewny, gdzie jestem. I to jest zła informacja, bo zwykle się potrafiłem zorientować. Piesek nie pomagał, gdyż wywierał miejscami presję prowadzącą do kręcenia się w kółko. Generalnie był grzeczny. Nawet przez chwilę go puściłem, żeby sobie pobiegał. I dał się po tym złapać. Zrobiliśmy z osiem kilometrów. Swoją drogą ciekawe, że w trzewiku wojskowym noga mnie nie boli.

3. Wieczorem oglądaliśmy „Mission Impossible. Dead Reckoning Part One”. Dokładniej: film szedł, a moja osoba spała. Zauważyłem tylko, że w filmie zagrały Ospreye. I to pierwsza taka sytuacja, którą widziałem. 
Ospreye na żywo widziałem w Kuwejcie. I nie mogłem się napatrzeć, bo to jest do niczego nie podobne i na niebie zachowuje się w dziwaczny sposób. W pewnych sytuacjach mogłoby robić za UFO. Złą informacją jest, że przez to iż spałem nie wiem, czy w filmie była scena wysadzania mostu. 
A historia z tym mostem to też coś do opisania we wspomnieniach. Znaczy: nie z tym. I Bogu dzięki.


sobota, 17 lutego 2024

16 lutego 2024


 1. Jakże piękny jest świat o świcie. Ścielące się mgły, wznoszące się ponad nie słońce. Słońce świecące przez drzewa. Niestety, wrażenia te nie są w stanie przykryć zbrodni na psyche i somie, jaką jest wstawanie o tej niechrześcijańskiej porze. I to jest zła informacja. 

Lotnisko w Babimoście dorobiło się większej liczby stanowisk kontroli paszportowej. I, w miejsce obsługiwanego przez młodego człowieka dowolnej płci stoiska z alko-spożywką, pojawiło się porządniejsze, firmowane Baltoną.
Samolot na Okęciu zaparkował na parkingu dla autobusów. Było to tak niedorzeczne miejsce, że się nawet przez chwilę zastanawiałem, czy nie wpadnie zaraz jakieś AT, żeby zrobić z nami porządek.

2. Następny samolot pełen był francuskiej wycieczki. Pociąg na Główny kosztował ze cztery razy więcej, niż ten z Okęcia na Centralny. Przy wejściu do podziemnego przejścia na Planty nikt nie odświeżył funkcjonującego tam przez część lat dziewięćdziesiątych napisu: witajcie kmioty ze stolicy. I to jest zła informacja, bo w tym akurat mieście tradycja jest ważna. 
W mieście wpadłem na byłą żonę szwagra prawicowego magnata prasowego (choć w tym przypadku wpadłem jest pewną przesadą, gdyż minęliśmy się po dwóch stronach ulicy. Kolegę z harcerstwa i kolegę z podstawówki (z tym, że kolega z harcerstwa był też kolegą z podstawówki, który chodził do klasy z tym drugim kolegą z podstawówki, a żaden z nich nie chodził do klasy ze mną). Z wymienioną wyżej byłą żoną szwagra prawicowego magnata prasowego, jak i ze szwagrem prawicowego magnata prasowego chodziłem do liceum. Z prawicowym magnatem prasowym nie chodziłem nigdzie, gdyż jest on chyba z Warszawy. U prawicowego magnata prasowego byłem ze dwa razy na kolacji. Byłem też na kilku organizowanych przez niego galach. Od pewnego czasu na swoje gale mnie już nie zaprasza. Właściwie nie ma się czemu dziwić.

Załatwiłem, co miałem załatwić. Poszedłem na Główny, gdzie się trochę zgubiłem, bo zamiast na peron trzeci, trafiłem na peron z tramwajem. Ponoć szybkim. W każdym razie wsiadłem do pociągu. Pomogłem jakiemuś młodzieńcowi, który nie był pewien, w którą stronę pociąg jedzie. I dojechałem na lotnisko. 

3. Lotnisko strasznie w sumie klaustrofobiczne. Z przewalającym się tłumem ludzi. Może nie tyle przewalającym się tłumem, tłumem snujących się ludzi. Ze czterdzieści lat temu leciałem z tego lotniska do Gdańska antonowem 24. Cały prawie lot rzygałem. Lotnisko za to było bardziej przestronne. Udało mi się kupić lokalny dziennik z moim felietonem i wywiadem z prof. Lewickim, polecam oba. Choć nie rozumiem, dlaczego redakcja dodała znak zapytania do tytułu „Cieknący transatlantyk”.
Samolot dostarczył mnie do Warszawy. W Warszawie kupiłem dwie pary okularów, które na lotnisku nie dość, że są tańsze niż w mieście, to jeszcze miały obniżoną o 50% cenę. Przy odpowiednio kupionych biletach, opłaca się po nie przylecieć do Warszawy. 

W samolocie do Zielonej Góry zauważyłem miejscowego senatora. Gdybym był moim kolegą Życzkowskim, senator – jak to ma w zwyczaju – pewnie by podszedł i zwyzywał mnie od najgorszych. Nie jestem, więc mi to nie grozi. Choć jeszcze nie wiadomo, co będzie gdy wylądujemy.

Cały dzień słuchałem środowego Mazurka z Mentzenem z Kanału Zero. Słuchało się tego dobrze, choć Mentzen zupełnie mnie nie przekonywał. Im dłużej słychałem, tym zupełniej.

Senator siedział z przodu. Ja z tyłu. Więc się, przy wysiadaniu nie spotkaliśmy. Życie jednak pisze interesujące scenariusze. Samolotem, którym przylecieliśmy chwilę później, do Warszawy, wracał profesor Majchrowski (sędzia, nie mylić z profesorem Majchrowskim, prezydentem). Profesora na lotnisko odwoził kolega Życzkowski. Naprawdę niewiele brakowało, by na senatora wpadł. 
Senator był wcześniej bardzo dobrze ocenianym samorządowcem. Jak trafił do Senatu, zwariował. Ludzie w parlamencie często wariują. I to jest zła informacja.



czwartek, 15 lutego 2024

15 lutego 2024


 

1. Obudził mnie listonosz. Bardzo w sumie późno. Wyleciałem do niego w negliżu. Chciał ode mnie 8,50 opłat, jakie nałożyło na mnie Państwo Polskie w związku z importem włącznika ogrzewania fotela pasażera. W sumie drogo, za coś, co kosztowało 8 dolarów. 
Włącznika nie próbowałem zamontować. Zbieram energię, bo przy okazji będę próbował coś zrobić z blokującym się oknem. 
Później kurier przyniósł Idler Arm, który kupiłem po to, żeby się upewnić, że wymienić mam Pitman Arm. Mam wrażenie, że nie mają one nazwy w języku polskim. Występują jako wąsy, ramiona, wsporniki, do tego oba pod tą samą nazwą. I to jest zła informacja.
Pojechałem do mechanika do Wilkowa umówić się na wymianę. Mam dzwonić we środę, bo jedzie na krótkie ferie. 
Później pojechałem do Lidla, gdzie metodą docenta Gibona oszczędziłem ponad pięćdziesiąt złotych. Później na oddanej przez złego Obajtka jeszcze gorszym Węgrom stacji benzynowej oszczędziłem kolejne 12 złotych, bo źli Węgrzy z okazji Walentynek sprzedawali paliwo ze zniżką 15 groszy na litrze. 

2. wróciłem, poszedłem z pieskiem. Piesek był w sumie grzeczny, ale nie mógł się zdecydować dokąd chce iść. Pochodziliśmy więc w kółko po ciemnym lesie. Co mialo swoje plusy. Na przykład mogłem dosłuchać do końca Dębskiego z Andrzejczakiem. I bardzo to było dobre. A wcześniej panią sędzię Manowską u Mazurka. Rozmowę z panią sędzią każdy powinien posłuchać Złą informacją jest, że nie wszyscy zrozumieją. Ani co mówi, ani dlaczego powinni tego posłuchać. Uprawiałem kiedyś small talk z sędzią Gersdorf. Z sędzią Manowską nie miałem okazji. A szkoda, bo na pewno by to była ciekawsza rozmowa.
A co do dwóch łysych panów, generał trzema właściwie zdaniami rozbił argumentację mówiących o wojskowym aspekcie, wrogów CPK. Warto tego posłuchać. Jeżeli się komuś nie chce słuchać całości – to jest pod sam koniec. 

3. Wieczorem obejrzeliśmy dwa odcinki „The New Look”, jakież to jest niemożebne, ahistoryczne gówno. (Nie muszę chyba pisać, że to jest trzecia zła informacja)

14 lutego 2024

 


1. Jakoś ubawił mnie brak wiary Mazurka w to, że człowiek Masta nie rozmawiał z prezydentem Dudą o Pegasusie. Kiedyś, z kimś tam, rozmawiałem o niejawnych dokumentach. Akurat byłem świeżo po szkoleniu i mogłem cytować przepisy. Nie pasowało to, do jego wizji wszechświata, więc ciągle mnie pytał: no dobra, to przepisy, ale jak jest naprawdę. A kiedy mu powiedziałem, że nie widziałem tajnej notatki na oczy, się obraził, przekonany, że go okłamuję.
Ludzie sobie dali wmówić, że Pegasus to coś wyjątkowego i nic ich od tego nie odwiedzie, bo gdyby odwiodło, to by się okazało, że sobie dali wmówić. A nikt nie lubi wychodzić na naiwniaka. 
Mnie tam najbardziej by interesowało obejrzenie uzasadnień, które trafiały do sędziów wydających zgody na inwigilacje. Złą informacją jest, że ciekawość moja nie będzie zaspokojona. Z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że ujawnianie takich rzeczy osłabia państwo. Po drugie, bo politycznie raczej nie będzie to w interesie inwigilowanych. 

2. Zrobiłem 60% warszawskiego planu. I tak nieźle. Co się nasłuchałem, to moje. Na przykład, że jest przynajmniej jedna osoba, której szczerze się podobał występ Samuela u Stanowskiego. To Samuel. Że kwestia przejmowania mediów przejmującym będzie wychodzić bokiem. A dla niektórych może się naprawdę nieciekawie skończyć, gdyż sędziowie, tyle się przez lata nasłuchali o niezależności, że biorą tę niezależność do siebie. I stosują prawo. Zahartowanym w walce z pomysłami Zbigniewa Ziobry Adam Bodnar wcale nie musi być tak straszny. Przez ostrożność procesową nie napiszę, z czym mi się będzie kojarzył nowy przewodniczący delegacji PiS w Parlamencie Europejskim. I to jest zła informacja, bo kiedyś jednak bardziej tu kozaczyłem.

3. Wracaliśmy przez Łódź. Mam nadzieję, że pani Zdanowska będzie tam prezydentem po wsze czasy, bo ktoś inny mógłby naprawić drogi i skąd wtedy człowiek by wiedział, że jest w Łodzi. 
Za Łodzią zaczęliśmy słuchać wczorajszych Dębskiego i Andrzejczaka. Wyraźnie lepsze niż za pierwszym razem. Jeżeli progres (tak się nazywają – swoją drogą – postradzieckie statki kosmiczne) będzie w tym tempie, to jeszcze dwa tygodnie i będziemy mieć do czynienia z arcydziełem. Złą informacją jest, że kiedy Andrzejczak używa słowa atencja, umiera jakieś małe puchate puchate zwierzątko. Jeszcze gorszą, że po dwóch godzinach, kiedy się zrobiło naprawdę interesująco, dojechaliśmy do domu. Więc nie wiem, co było dalej.



Na zdjęciu: brak bezwonnego pisuaru w Beirucie. 

środa, 14 lutego 2024

13 lutego 2024



1. Nie udało się spać do południa. I to jest zła informacja. Miło było słuchać spełnionego Mazurka, który rozmawiał z jakimś doktorem z Defence24 o Afryce. Trochę to przypominało moje robienie wywiadów. W znaczeniu: rozmawiający ma więcej do powiedzenia niż rozmawiany.


2. Pojechałem za Konstancin. Źle skręciłem, w znaczeniu: nie skręciłem. Dojechałem aż do Baniochy. Czyli na miejsce dojechałem spóźniony, od nie tej co trzeba strony. 

Pojechałem tam rozmawiać z profesorem Lewickim. Byłem tak wygłodzony rozmowy z mądrzejszym ode mnie człowiekiem, że wywiad, którego redagowaniem się będę zajmował, jak skończę to pisać może być trudny do zredagowania. Dopiero, gdy wyjechałem dotarło do mnie, że Lewickiego dystans do polskiej rzeczywistości może się brać z tego, że całe zawodowe życie zajmuje się on badaniem najstarszej demokracji w nowożytnym świecie, więc z tym wszystkim miał już do czynienia. 


Wpadłem później do mojego brata. Młodszego. Raptem trzy lata, ale jednak młodszego. A skoro młodszego, to nie mogę się wyzbyć protekcjonalnego o nim myślenia. Niesłusznie. Brat mój od miesiąca bawi się Chatem GPT. Od niecałego miesiąca, bo zaczął po mnie. I bawiąc się wymyśla kolejne jego zastosowania. W kwadrans pokazał mi rzeczy, które nawet przez myśl mi nie przeszły. I to jest zła informacja, bo chyba powinny. 


3. Byłem u kamieniarza, gdzieś koło Wyszkowa. Konkretnie w Słopsku. Od tygodni w Lawinie jeździł kamień. Na tyle ciężki, że nieco oślepiałem nadjeżdżających z przeciwka. Kamieniarz ze Słopska ma ten kamień pociąć w plastry. W każdym razie kamieniarz, poza cięciem kamieni na projekty artystyczne, robi nagrobki. Również taki, jakie by sto pięćdziesiąt lat temu stanęły na niemieckim cmentarzu. Polskim, pod zaborami, też. 

Wracając spod Wyszkowa wylądowałem w centrum handlowym koło Marek, czyli chyba na Targówku. Najpierw w TK Max wpadałem na ludzi, którzy wyglądali na polskich ekranów. Najpierw wyglądali z daleka, a później z bliska okazywali się tymi gwiazdami. Tak było w pierwszym przypadku. Bo w drugim było odwrotnie. Na gwiazdę najpierw wpadłem, później, im dalej od niej byłem, tym mniej na tę gwiazdę wyglądała. 

Później w serwisowej sieciówce wymieniłem olej w Lawinie. Znaczy, oni wymienili. Bez mojego udziału. Jak wymienili, to zadzwonili żebym auto odebrał. Wystawili rachunek. Czytam: zdjęcie osłony silnika – 15 złotych. Mówię panu przy kasie, że auto nie ma osłony silnika. Pan się zrobił czerwony. – No bo auto duże – zaczął tłumaczyć. Małe nie jest. To prawda. Ciekawe w sumie jak się to ma do przepisów karno-skarbowych. Profesor Lewicki mówi, że nasze wnuki mają szansę żyć w normalnym kraju. Optymista. 

Wieczorem wyszliśmy coś zjeść. W Noli się nie dało, bo był koncert. Dęte blaszane i perkusja, bardzo pięknie grali. Zamieszczony wyżej filmik wrzuciłem na Twitter. Dyskusję wywołała występująca na nim tęczowa flaga. Ludzie są – excusez le mot – popierdoleni. I to jest popularna, ale wciąż zła informacja. Jedni uważali, że występowanie rzeczonej powinno działać odstręczająco, dla innych nie byłem godny wchodzić do miejsca, gdzie wisi. 

wtorek, 13 lutego 2024

12 lutego 2024


1. Tobiasz Bocheński u Mazurka. Nigdy nie głosowałem w warszawskich wyborach. Tym razem też nie będę głosował. Więc właściwie nie mam legitymacji, by się na ten temat wypowiadać. Może tyle, że jako okazjonalny użytkownik Stołecznego Miasta będę wynikiem wyborów dotknięty.
Widać ewolucję myślenia w Prawie i Sprawiedliwości. Poprzednim razem wystawiono człowieka charakterystycznego, który – delikatnie mówiąc – nie wstrzelił się w gusta Warszawiaków. Tym razem postanowiono więc wystawić człowieka bez właściwości. A, nie. Z jedną właściwością. Człowiek jest z Łodzi. Nie mówię, że to coś złego. Mówię, że to jedyna jego charakterystyczna cecha. 
Miałem nadzieję, że przynajmniej kandydat PiS-u zacznie się awanturować w sprawie idiotyczności strefy czystego transportu. A pan Tobiasz jest za. W dwóch/trzecich jest za. Ręce opadają i to jest zła informacja. 
Ech, gdyby w 2018 roku PiS poparł (nie wystawił przeciw niemu kandydata) takiego Janka Ołdakowskiego…

2. Pan na targu nazywanym rynkiem, z niewiadomych powodów, miał akumulator do Lawiny. Identyczny jak ten, który mi sprzedał półtora roku temu. Rozwiązany został więc problem odpalania. Wciąż pozostaje problem niskiej żywotności akumulatorów w Lawinie. I to jest zła informacja, bo nie wiem, jak się za to zabrać. 
Ożyło też audi. Zalane dziesięcioma litrami 98-oktanowej benzyny. I jakimś wiążącym wodę zajzajerem. Ciekawostka – na trzech stacjach nie sprzedawano 98.

3. Po 22:00 ruszyliśmy Lawiną do Warszawy. Przez pół drogi słuchaliśmy Pereirę ze Stanowskiego. Bożena dłużej nie zdzierżyła, więc nie wiem, do czego to miało prowadzić. W sumie nie wiem, co było gorsze. Pereira twierdzący, że nie było problemu, czy Stanowski powtarzający excusez le mot pierdoły o misji publicznych mediów. TVP Info, to zawsze był informacyjny kanał rządowy. Robiony lepiej lub gorzej. Zwykle gorzej. Misję publiczną wypełniały inne kanały. Mieszanie jednego z drugim nie ma specjalnego sensu. Dlatego ta rozmowa nie miała sensu. Samuel nie przyznał się do tego, że robił informacyjny kanał rządu, Stanowski nie widział tego, że znakomita większość budżetu TVP szła na misję, a nie na propagandę.
Drugą połowę drogi słuchaliśmy Mazurka z Żukowską. Nic właściwie ciekawego nie miała do powiedzenia, ale słuchało bardzo bezboleśnie. 
Z tego wszystkiego zrobiła się 3:00. I to jest zła informacja. 



 

poniedziałek, 12 lutego 2024

11 lutego 2024


1. Poranną publicystykę zdominował Trump. Wzburzenie, jakie spowodował, było zdecydowanie warte lepszej sprawy. Bo to przez cały czas jest rozmowa o tym samym. Nasi dziennikarze, a zwłaszcza politycy nie potrafią tego ogarnąć. A może potrafią, tylko nie widzą w tym interesu.

Co powiedział Trump? To samo, co mówi od ośmiu przynajmniej lat. Czyli, że uważa, iż wszyscy członkowie NATO muszą wypełniać zobowiązania. To powoduje histeryczną reakcję krajów, które zobowiązań nie wypełniają. Europejskie kraje, w tym do niedawna Polska, żyły w przekonaniu, że sama obecność w Pakcie rozwiązuje wszystkie problemy związane z bezpieczeństwem. A skoro problemy są rozwiązane, to po co w bezpieczeństwo inwestować. W pewnym momencie się okazało, że historia się wcale nie skończyła i Rosja jest realnym zagrożeniem. Europejskie kraje, zwłaszcza jeden na literkę N (nie Norwegia), postanowiła nie dopuszczać tego do siebie. I robić z Rosją interesy jak gdyby nigdy nic. No i wtedy objawił się Trump, który popatrzył na wszystko świeżym okiem i stwierdził, że coś jest nie tak. Że Unia Europejska z jednej strony konkuruje gospodarczo z USA, a z drugiej jej członkowskie kraje nie wydają na obronność pieniędzy do wydawania których się zobowiązały. Nie wydają, bo czują się bezpiecznie. A czują się bezpiecznie, bo na obronność pieniądze wydają Stany Zjednoczone. Kiedy Trump zaczął głośno mówić, że to nie jest w porządku, usłyszeliśmy, że niszczy NATO, jest nieodpowiedzialny etc. Trump z tych pokrzykiwań nie specjalnie sobie coś robił. Tylko zaczął punktować kraj na literkę N., że inwestując w rurociągi, będzie pompował pieniądze w Rosję, a Rosja te pieniądze wyda na zbrojenia, więc Stany będą musiały wydawać na zbrojenia więcej. Wtedy zaczęliśmy słyszeć, że jest prorosyjski. Kiedy Trump ogłosił, że zmniejszy liczbę amerykańskich żołnierzy stacjonujących w kraju na N., słyszeliśmy, że pozbawia Europę obrony. Kiedy zwiększał liczbę żołnierzy amerykańskich w Polsce, że prowokuje Rosję. 
Trudno pewnie będzie w to uwierzyć, ale dzięki tym nieodpowiedzialnym, prorosyjskim etc. działaniom Trumpa Europa jest bezpieczniejsza, gdyż jest więcej Amerykanów na wschodniej flance, a stara Europa powoli zwiększa wydatki na obronność. 

Nikt chyba głośno nie powiedział, że Trumpowi, gdy mówił, że Stany nie będą bronić państw, które nie płacą, nie chodzi o to, żeby te państwa płaciły Ameryce, jemu chodzi, żeby wydawały te pieniądze (zgodnie ze zobowiązaniami) na własną obronność. Śmiesznie brzmią komentarze polityków, na przykład takiej pani Biejat, która mówi, że w związku ze słowami Trumpa powinniśmy włączać się w budowę europejskiej armii. Jakiej armii? Przecież Trumpowi właśnie chodzi i to, że europejska obronność leży i kwiczy. A Komisja Europejska zajmuje się wpływem wojskowości na poziom CO2, projektem ekologicznej armii. 

Wrócił z urlopu pan premier i napisał na Twitterze, że słowa Trumpa powinny być tematem Rady Gabinetowej. Ładnie się ten jego tweet zestawia z poprzednim, tym w którym obrażał republikańskich senatorów.

Stultorum infinitus est numerus. I to jest zła informacja. 

2. Rozpoznałem listwę, znalazłem przewód ją zasilający. Dłużej zajęło mi poszukiwanie płaskiej siedemnastki. Odkręciłem, zakręciłem (rozrusznikiem) nie leciało. Odpiąłem komputer gazowy. Zakręciłem (rozrusznikiem) poleciało. Ale jakoś mało. Postanowiłem pojechać po paliwo. Ale się okazało, że akumulator w Lawinie ma 9 voltów. Więc go ładuję. Może do rana się uda. Pojadę do miasta, zamówię akumulator, kupię paliwo, naładuję akumulator w audi, może się coś pozytywnego wydarzy. Złą informacją jest, że jakoś w to nie wierzę. 

3. Bo jeszcze padał deszcz. Cały czas. Poszliśmy z pieskiem. Pieska wzięło na kopanie. On kopał, ja stałem, deszcz padał. Piesek miał to gdzieś, gdyż ma dobrze wymyślone futerko. Mnie przemokła czapeczka i spodnie, na odcinku między kurtą a butami. Z dwugodzinnego spaceru kopanie zajęło połowę czasu. 
Gryzelda” to nie „Narcos” i to jest zła informacja. 

niedziela, 11 lutego 2024

10 lutego 2024


 

1. Po tygodniach walki udało mi się uruchomić Pro. Mniej więcej wszystko działa. Co jest jakimś sukcesem, gdyż poruszałem się po omacku. Ostatni problem polegał na tym, że nie chciał startować z wrażego dysku NVMe. Musiałem więc wsadzić normalny dysk SSD i na nim zainstalować to coś OpenCore. W każdym razie piętnastoletni komputer całkiem sprawnie sobie radzi. 
Złą informacją jest, że walka z trzema właściwie komputerami zaowocowała strasznym syfem w pokoju, z którego – w moim tempie – wychodził będę pewnie z pół roku. 

2. Co wyszło w komputerach, nie idzie w motoryzacji. Akumulator Lawiny, po szesnastu godzinach ładowania, wciąż bierze 10 Amperów prądu. Co nie świadczy o nim najlepiej. Audi wciąż nie pali. Zauważyłem, że nie słychać pompy paliwa. Chciałem się do niej dobrać, ale się okazało, że na drodze stoi zbiornik LPG, którego wyciąganie, jak na razie, przekracza moje kompetencje. Z drugiej strony, Kamil poradził mi, żebym sprawdził, czy jest paliwo w listwie. Zajmę się tym jutro. Złą informacją jest, że nie wiem jak właściwie ta listwa wygląda i czy jest do niej jakiś dostęp.

3. „Oppenheimer”. Bardzo porządny film (Na pewno lepszy niż „Barbie”). Swoją drogą o amerykańskich komunistach wiedzę zwykle czerpiemy z hollywoodzkich wyciskaczy łez o powojennym polowaniu. Wyciskaczy łez, bo robionych z punktu widzenia polowania ofiar, które co prawda chodziły na spotkania partii komunistycznej, ale to było dawno. 
Ciekawe, czy jest jakiś film, który pokazuje realny rozmiar infiltracji Stanów przez sowiecką agenturę. Może Joseph McCarthy wcale nie był takim świrem. Albo był, tyle że jego wariactwo uratowało Stany przed upadkiem. Albo taką degrengoladą, jaką widzimy w naszych czasach.

Dwadzieścia lat temu, przy okazji robienia serii książeczek o II wojnie światowej, dowiedziałem się, że jeden z funkcjonariuszy, który przesłuchiwał polskich oficerów nim zginęli w Katyniu, prowadził później przez jakiś czas Rosenbergów. 

Bardzo porządny ten „Oppenheimer”, w przeciwieństwie do serialu „Halo”, który na moje nieszczęście zacząłem oglądać. I znowu jest trzecia w nocy. I to jest zła informacja, bo znowu przez pół dnia będę chodził nieprzytomny,

sobota, 10 lutego 2024

9 lutego 2024


1. Zawsze jak mam wstać wcześnie, nie śpię. Znaczy śpię, tylko się co chwilę budzę i sprawdzam która jest godzina. I potem nie mogę zasnąć. Aż budzę się na jakieś czterdzieści minut przed budzikiem i się poddaję. Ale zamiast wstawać, sprawdzam, co się ciekawego wydarzyło. No i wciągnął mnie wykład o historii, jaki Putin wygłosił do Carlsona i jego milionów widzów. Wiem, że to uchodzić może za przykład reductio ad Putinum, ale świetnie się zgrał z tym w czasie nasz kochany premier, atakując republikańskich senatorów. 
Stało się coś złego, bo Bóg wie ilu widzów, usłyszało o tym, że Polska współpracowała z Hitlerem i trudno od nich wymagać, żeby podeszli do tych słów krytycznie. A bardzo podobne jest, że im się to złożyło z tamtym dyplomatolskim tweetem. Nie ma co szydzić z Amerykanów, że nie znają historii naszej części Europy, kto z nas wie na przykład skąd się wzięło teksaskie hasło „come and take it”. Powinniśmy jakoś do tych ludzi dotrzeć, a w dyplomacji historycznej zbyt mocni nie jesteśmy. Najlepiej by było, gdyby ktoś sprawny wystąpił szybko u nieszczęsnego Carlsona. Kłopot polega na tym, że nie widać nikogo, kto by się starał, a i tak pewnie gdyby się udało, to głównym tematem rozmowy nie byłby pakt Ribbentrop-Mołotow, tylko nieszczęsny tweet. Ogólnie jest słabo. I to jest zła informacja.

2. No więc z tego wszystkiego wyszedłem z domu późno. No i się okazało, że audi rzuciło palenie. Mam podejrzenie, że to przez stare paliwo. Coś się z tą benzyną dzieje, że jak za długo postoi, to się robi problem. A to paliwo jeszcze z obajtkowej zniżki wakacyjnej. No więc audi nie chciało zapalić. Przeniosłem się do Lawiny. No i jeszcze cały cały czas padało coś zimnego i mokrego. Dojechałem za Kije i dogoniłem kolumnę oflagowanych traktorów. Przed Sulechowem kolumna połączyła się z inną i skręciła na starą drogę do Zielonej przez Cigacice. Udało mi się do sądu zdążyć na minutę przed terminem rozprawy. Po chwili się okazało, że rozprawy nie będzie. Z powodów proceduralnych. Wygrał współoskarżony kolega, któremu rolnicy zablokowali drogę koło domu. Następna rozprawa w kwietniu.
Tyle moje, że posłuchałem sobie rozmów karnistów, o tym, że reformy Ziobry (kodeksowe) wywróciły wszystko do góry nogami, nadając – z tego, co zrozumiałem, przedziwne uprawnienia prokuratorom. Przykład anegdotyczny: świadek oskarża kogoś, że kogoś innego porwał, zawiózł do lasu, zabił i zakopał, prowadzi do lasu i wskazuje miejsce, gdzie zwłoki leżą. Okazuję się, że nie leżą. A nawet nigdy nie było w tym miejscu kopane. Co robi prokurator? Oskarża o porwanie. Innych dowodów, niż słowa świadka nie ma. 
Nie wiem, jak się sprawa skończyła, ale mogę sobie łatwo wyobrazić, po uniewinnieniu oskarżonego, konferencję orłów z Ministerstwa Sprawiedliwości, podczas której opowiadają, że z sędziami trzeba w końcu zrobić porządek, bo wypuszczają bandytów. A, no i oczywiście, że porządku nie ma przez hamulcowego z pałacu przy Krakowskim. 

Prawie zablokowała mnie demonstracja rolników. Policjant w cywilu o dobrym sercu pozwolił mi w ostatniej chwili wyjechać zamkniętą już ulicą Bohaterów Westerplatte. 
Swoją drogą pomysł, że Westerplatte miałoby wrócić do miasta Gdańska to jednak jakieś przegięcie. Byłem tam na chwilę przed nacjonalizacją, było tam trochę jak na poniemieckim cmentarzu u nas na wsi. Z tą różnicą, że u nas nikt tam nie chodzi imprezować, więc nie było tyle pustych flaszek.

Byłem zobaczyć Suburbana. Pan znowu miał logiczne wytłumaczenie, dlaczego się za niego nie zabrał. Gość wygląda i mówi jak biały człowiek, więc mam do niego podobne zaufanie, jak niektórzy do potencjalnych pozapartyjnych kandydatów na stanowisko prezydenta. Mam dzwonić we środę. Może się coś wtedy zmieni. Złą informacją jest, że Lawina też ma jakiś problem z paleniem, tylko, że w jej przypadku albo coś jest nie tak z rozrusznikiem, albo akumulator się żegna. 

3. Piesek ma szelki. Takie z idiotycznym napisem, jak te psy służbowe. I smycz, co się zwija. Z dnia na dzień coraz bardziej zaczyna łapać o co chodzi z jej pięciometrowym zasięgiem. Złą informacją jest, że przejął decydowanie dokąd idziemy. Jak mu nie pasuje, to się kładzie. I leży. Na razie wytrzymałem dwadzieścia minut. 

Polski akcent w „Masters of the Air”, dobrze, że Apple TV nie jest popularne wśród – excusez le mot – psychoprawicy, bo by były już ogólnopolskie protesty.





 

piątek, 9 lutego 2024

8 lutego 2024


 1. Maciek Wąsik powiedział, że w więziennej bibliotece nie było Sienkiewicza. Był za to Wołoszański, i że może to jakoś wyjaśniać wyniki wyborów w więzieniach. 

Od paru dni zastanawia mnie dlaczego Wąsik z Kamińskim wciąż są nazywani przestępcami. Dla jednej połowy zainteresowanej tematem części bliźnich jako ułaskawieni w 2015 roku przestępcami nie są. Druga połowa uznaje ułaskawienie z 2024. Wyraźnie zapisano tam zatarcie wyroku. Czyli, z punktu widzenia prawa, wyroku nie ma, więc nie można ich nazywać przestępcami, a wciąż się nazywa. Robią to również państwowi funkcjonariusze. Wąsik z Kamińskim mogliby za to właściwie pozywać. Karnie. Z 212. Złą informacją jest, że większość pozwanych ma immunitet.


2. Premier Donald Tusk napisał tweet:

Dear Republican Senators of America. Ronald Reagan, who helped millions of us to win back our freedom and independence, must be turning in his grave today. Shame on you.

Odpisał mu Elbridge Colby:

As America faces deep strategic, economic, and immigration problems, many Americans are wondering whether staying engaged abroad is worth it. I argue it is, albeit more selectively and shifting to a partnership rather than dependency model. 
Here we have the leader of a country that values NATO more than any and is directly threatened by Russia. It proclaims the importance of America's commitment to NATO. Such moralistic haranguing seems almost designed to alienate Americans.
This is especially bizarre as Poland is a model in shifting to a more self-reliant approach to its security given its rising defense spending. But moralistic, lofty attacks on the representatives of a great fraction of Americans clouds that otherwise sterling message. 

Honestly, this kind of rhetoric is almost perfectly pitched to undercut NATO rather than put it on a sustainable footing in a new and changed world. 

"Shame on you! You're terrible people!" Also: "Could you please risk nuclear war to help defend us?" Does that work?


Elbridge Colby jest typowany na doradcę ds. obrony następnego prezydenta USA. 
Później w tej sprawie zaczęli się odzywać amerykańscy senatorowie. I komentatorzy. Nie tylko amerykańscy.


Przedziwną zaiste politykę transatlantycką prowadzi nasz rząd. Amerykańska Polonia nie jest wcale tak zwarta i gotowa, by głosować, jak jej polski premier każe. Nie mamy więc żadnego wpływu na wynik amerykańskich wyborów. Pozostaje nam na ten wynik czekać i utrzymywać dobre stosunki niezależnie od ich wyniku. 
A u nas ministrowie przyjmują inspekcje ambasadora Brzezińskiego, Departament Stanu z dnia na dzień odwołuje spotkanie ministra Sikorskiego z sekretarzem Blinkenem, a jednocześnie premier pozwala sobie na obsztorcowywanie amerykańskich senatorów. Nie dość, że w mało dyplomatyczny, to jeszcze niezbyt mądry sposób. Bo w stosunkach transatlantyckich, rolą polskiego rządu nie jest reprezentowanie interesów Niemiec, tylko interesów Polski, a one jednak nie są tożsame. Wbrew temu, co się większości ludzi wydaje, Trump, swoimi zapowiedziami wycofania się z Europy, wcale NATO nie osłabia. On mówi po prostu, że bezpieczeństwo jednej z największych światowych gospodarek nie może być zapewniane wyłącznie na koszt amerykańskiego podatnika. Co Trump chce osiągnąć? Żeby Niemcy (i reszta krajów NATO) zaczęła się wywiązywać ze swoich zobowiązań. Czyli wzmacniać własną obronę. Czy w polskim interesie jest, żeby Niemcy wydawali więcej na obronność? No jest. Czy Niemcy chcą wydawać więcej na obronność? Nie chcą. Wolą, żeby wydawali Amerykanie. Zła informacją jest, że mało kto to rozumie. 

Swoją drogą chciałbym, żeby Meller poprosił pisarza Żulczyka o skomentowanie tuskowego tweeta. 


3. Rano jadę na rozprawę do Zielonej Góry. 212 K.K. Za felieton, co jest w sumie zabawne. 
Złą informacją jest, że rozprawa jest o 9:00, muszę więc wyjechać o 8:00, wstać odpowiednio wcześniej. A jest już po drugiej.