środa, 4 maja 2022

3 maj 2022

 


1. Dzień zacząłem od wyprasowania koszuli. Zwykle tego nie robię. W czasach, nim wyjechał do Ameryki, mój ojciec codziennie chyba prasował sobie koszule. Mówił, że przyzwyczajenie zostało mu po liceum, bo kiedy chodził do liceum, wszyscy musieli nosić wyprasowane koszule. Ćwierć wieku później, gdy ja do liceum chodziłem, nie było takiego obowiązku, więc przyzwyczajenia prasowanie koszul nie nabyłem. I to jest, w sumie, zła informacja. 

2. W wyprasowanej koszuli i dawno nie używanym garniturze, tak dawno, że pięć dych, które znalazłem w spodniach warte pewnie było z dzisiejszych siedem, wsiadłem na hulajnogę. Wsiadłem i pojechałem na plac Zamkowy. Hulajnogę chciałem zostawić przy dzwonnicy kościoła świętej Anny, obok dwóch niedomytych pawi, okazało się jednak, że plac cały prawie jest terenem zastrzeżonym i muszę hulajnogę porzucić gdzieś indziej. Na przykład na Miodowej. Udałem się więc na Miodową. Złą informacją jest, że cały czas, w związku z zastrzeżeniem strefy, awanturowała się aplikacja, a ja na to nie zwracałem uwagi.

3. Obchody. Naprawdę niezłe przemówienie. Mogłoby być bardziej skondensowane. Znaczy, nie mogło, bo wtedy by było zupełnie inne. Dobry też był toast w ogrodach Pałacu. 
3 maja to nie tylko polskie święto. Niby oczywistość, a tak mało ludzi sobie z tego zdaje sprawę. I to jest zła informacja. 




wtorek, 3 maja 2022

2 maja 2022


1. Śniło mi się, że mam wystąpić w RMF-ie. Wystąpić, komentując jakieś edukacyjne kwestie. Tłumaczyłem komuś, kto raz był Berendą, raz kimś innym, że się na edukacji nie znam. W odpowiedzi słyszałem, że sobie jakoś poradzę. Później się okazało, że mam mówić o służbie zdrowia. I to było łatwiejsze. Niestety po chwili się okazało, że mam jednak mówić o edukacji. Niestety, gdyż przez tę chwilę, w której myślałem, że będę mówił o służbie zdrowia, zdążyłem zapomnieć, co sobie przygotowałem do mówienia o edukacji. Wiec przez tę pustkę w głowie, naprzeciw mikrofonu się obudziłem. I było to zdecydowanie za wcześnie. I to jest zła informacja. 

2. Właściwie to nie byłem pewny, czy dziś ktokolwiek w mojej redakcji pracuje. Więc jednak z pewnym zdziwieniem po podłączeniu do telekonferencji skonstatowałem, że jednak pracuje większość. Postanowiłem więc, że popracuję i ja. Poszedłem więc do Beirutu, zająłem stolik z widokiem na ulicę i nieopodalnym gniazdkiem i zacząłem pracę przerywaną obserwacją ulicy, na której stała mazda MX-5. Biała. I chodzili ludzie. Różni. Przeważnie kobiety, Pracowałem tak do prawie siedemnastej. Zrobiłem zakupy u sympatycznego Turka przy wspólnej i wróciłem do domu, gdzie kontynuowałem pracę, łypiąc od czasu, do czasu na mecz, w którym Kolejorz przegrał z Rakowem (cokolwiek by to miało znaczyć). Mecz, po którym Poznaniacy raczej nie zagłosują na Rafała Trzaskowskiego. 
Później zaocznie brałem udział w „Jeden z dziesięciu”. Złą informacją jest, że w pytaniu, którego odpowiedź znałem – pomyliłem Indie z Pakistanem. A to, w pewnych kręgach może się bardzo źle skończyć. 

3. Później się spotkałem z człowiekiem, który w zadziwiający sposób wciąż wierzy w moją plenipotencję. Później wróciłem do domu, żeby jeszcze chwilę popracować. Później poszedłem do apteki na plac Zbawiciela. Później się spotkałem z moim byłym padawanem. Były padawan wyciągnął mnie do naprawdę niezłej knajpy przy Nowogrodzkiej. Muszę spróbować zrobić fasolę Jaś z sosem oglio-olio jakoś serowym. 
Później wróciłem do domu. I to później jest właśnie teraz. Złą informacją jest, że mimo iż na pracę przeznaczyłem dziś z dwanaście godzin, nie udało mi się napisać tego, co właściwie wymyśliłem wczoraj. I nie wiem, jak to będę pisał jutro, skoro tyle się ma jutro dziać. 





 

poniedziałek, 2 maja 2022

29 kwietnia – 1 maja 2022


1. Piątek. Zacząłem kosić. Bateryjną kosiarką. Systemowo ma to sens. Człowiek kosi. Bateria się wyczerpuje. Kiedy się wyczerpie – człowiek niesie ją do ładowarki. Bateria się ładuje. Człowiek zajmuje się czymś innym. Bateria się naładowuje. Człowiek niesie ją do kosiarki. Człowiek kosi. I tak dalej. Aż się zrobi ciemno. Wtedy można iść wypić piwo z sąsiadami. 
Wróciłem i zasnąłem na kanapie przed telewizorem. Złą informacją jest, że nie pamiętam co w tym telewizorze było. 

2. Sobota. Wstałem rano. Choć nie za bardzo rano. Miałem ambicje wyjechać przed południem. Wyszło jak zwykle. Najpierw pojechałem do Zielonej. Przez prom w Brodach. Z Zielonej, przez Zabór i prom w Milsku do Sławy. Na promie w Milsku inne zwyczaje, niż w Brodach. Trzeba wysiadać z auta. Ze Sławy przez różne Drzewce, gdyż był objazd, do Wschowy. Ze Wschowy, w stronę Leszna, do S5. S5 do Trzebnicy. W Trzebnicy się źle skręciłem. Dzięki temu zobaczyłem więcej klasztoru. A klasztor był przecież właścicielem Rokitnicy. Był, ale przyszedł Napoleon i zburzył porządek, więc później Prusak mógł zsekularyzować. Z Trzebnicy w stronę Oleśnicy. Tam na S8. Z S8 w Walichnowach zjechałem na Wieluń, który minąłem obwodnicą. Gdzieś udało mi się zatankować LPG za 3,25. Na BP. Ciekawe doświadczenie. Jechałem w stronę Bełchatowa. Zjechałem w Szczercowie. Przejechałem przez Trakt Puszczański. Miejscowość taką. Ani puszczy, ani traktu. W pewnej chwili dojechałem do szlabanu. Pomyślałem, że mnie Google wkręca i się zacząłem wycofywać. Ale zauważyłem, że co chwilę pod szlaban podjeżdża jakaś osobówka, szlaban się podnosi i osobówka jedzie dalej. Wróciłem pod szlaban. Wyszedł pan, zapytał dokąd jadę. Odpowiedziałem, że za Kielce. Brzmiało to dość abstrakcyjnie. Pan mnie przepuścił i powiedział, że nie można stawać ani fotografować. I że są kamery. I potem jeszcze jeden szlaban. Nie kłamał. Pan od drugiego szlabanu wypuścił mnie bez konwersacji. Później przekroczyłem Gierkówkę. No i się zaczęły miejscowości, które przestałem ogarniać. I to jest zła informacja. Odnalazłem się dopiero w Chęcinach. Zamek a wieże podświetlone na niebiesko, a mury na żółto. Przejechałem przez Morawicę (nie tę, pod Krakowem). W Chmielniku poszukiwałem bankomatu. Prosto nie było, gdyż ukrył się w spożywczym sklepie. No i w końcu, po ośmiu godzinach jazdy dojechałem do Celin, gdzie od piątku trwał wieczór kawalerski kolegi Mieszka. 
Nie pamiętam kiedy brałem udział udział w jakimś wieczorze kawalerskim. W każdym razie nie było, jak na amerykańskich filmach. Polskich też. 
Podróż ciekawa. Pięć województw. Polska się różni. Bardzo nawet.

3. Niedziela. Po śniadaniu i paru godzinach zbierania sił, pojechaliśmy do Bodzentyna. W Bodzentynie, na Rynku zjadłem chyba jedną z gorszych w życiu pizz. Nie dość, że niedobrą, to jeszcze nietanią. Bodzentyn ładny. W kościele św. Stanisława jest ołtarz z Wawelu. Z trzysta lat temu usunięty ponoć dlatego, że sporym elementem obrazu jest koński zad. I ktoś postanowił, że w katedrze nie wypada. Zad jest. To prawda. Ale obraz porządny. 
Pozostawiłem kolegów na mszy. Mnie – niestety – zniechęcił organista. Pojechałem do Warszawy. W Warszawie poszedłem na spacer. Na spacerze spotkałem kolegę Jerzego. Kolega Jerzy pracuje w ZAiKS-ie. Uzasadnia więc sensowność istnienia ZAiKS-u. Złą informacją jest, że odkrył dziś, iż ktoś mu ukradł rower. Kolega Jerzy jest rowerzystą. Bez roweru będzie mu więc ciężko. Rowerzysta bez roweru, to jak kapitalista bez kapitału. 


 

piątek, 29 kwietnia 2022

27–28 kwietnia 2022


1. Środa. Zaspałem. Naimskiego odsłuchiwałem później w przerwie między zebraniami. Naimski, zasadniczo jeden z mądrzejszych ludzi, z jakimi miałem do czynienia, ma na Mazurka sposób. Po prostu się nim nie przejmuje. 

Udało mi się ustawić wkład kominkowy. I podłączyć go do komina. Wymagało to przycięcia rury. Ledwo się udało, gdyż tnąca tarcza znikała w oczach. No i oczywiście nie udało mi się ciąć równo. W każdym razie wkład działa. Skutecznie. 

Na koniec dnia zasnąłem przed telewizorem. W ten znany sposób, gdy oglądasz jakiś film, zasypiasz, budzisz się, idzie film inny, a ty próbujesz połączyć oba w jakiś logiczny sposób. 
I to jest zła informacja, bo nie dość, że śpiąc się nie wyspałem, to jeszcze później długo mnie męczyła niemożność połączenia dwóch filmów. 

2. Czwartek. Czarzasty ma hotel, ale się nie chce do tego przyznać. Przynajmniej na to wygląda. Słuchając, miałem ambicje obśmiać koncepcję europejskiego państwa. Już mi się odechciało. I to jest zła informacja. Bo argumenty aż się obśmiewania prosiły. 

3. „Game changer” Kolanki. Muszę przyznać, że jeżeli się weźmie poprawkę na poglądy jego rozmówców, no i ich chęć autopromowania, można coś ciekawego wyczytać. 

W mediach społecznościowych trwa dyskusja o tym, kto (i gdzie) zbudował gazoport. 
Przypomniała mi się historia opisana 10 października 2014 r.

Pan Janek, wirtuoz koparki odłączył koguta, w którym się spalił silnik.

W Świnoujściu, bez koguta bym nie mógł zacząć roboty – powiedział.
Okazało się, że pracowali tam przy budowie Gazoportu. Rano musieli z checklistą sprawdzać, czy wszystko spełnia warunki. Zajmowało to sporo czasu. Koparka bez koguta nie mogła rozpocząć pracy. I to jest zła informacja.

To prawda, że gazoport budowany był za czasów Platformy. Był bardzo dokładnie budowany. A dokładność wymaga czasu i cierpliwości. 


 

środa, 27 kwietnia 2022

26 kwietnia 2022


1. Skwieciński u Mazurka. Kolejny raz słyszę, że sankcje nie zmienią Rosjan, że służą planom pozbawienia Rosji potencjału. Tak, żeby nie była w stanie rozpocząć już żadnej wojny. 

Zielona Góra. Z Zielonej, przez Kożuchów i Żagań do Konina. Żagańskiego. Kamień węgielny – nowa hala – 2500 miejsc pracy. Razem z aktem erekcyjnym zamurowano egzemplarz „Lubuskiej”. Gdybyśmy wcześniej wiedzieli, że taki jest plan – coś byśmy specjalnego zrobili. Nie wiedzieliśmy. I to jest zła informacja. 

Swoją drogą dość późno dotarło do mnie, że kamień węgielny jest od węgła, a nie od węgla. 

2. Wróciliśmy do Zielonej, z której pojechałem do Międzyrzecza. Drobna, wymagająca spawarki poprawka mocowania amortyzatora. Wózek widłowy to bardzo przydatne urządzenie. Można unieść auto, by zdjąć koło. Wszystko poszło bardzo sprawnie. Złą informacją jest, że to pewnie ostatnia naprawa i trzeba będzie kupić nowe amortyzatory. 

Wróciłem do domu. Chwilę później pan przywiózł tonę brykietów. Sto sześćdziesiąt sześć paczek, które musiałem wnieść do domu. Poszło szybko. Ale o mało nie umarłem. 

3. Wieczorem, pod kierownictwem sąsiada Tomka, udało się wciągnąć wkład kominkowy na piętro. Wyciągarka – taka z łańcuchem – to też bardzo przydatne urządzenie. 
Złą informacją jest, że teraz pojawiają się nowe wyzwania. Na przykład – w jaki sposób, bez pomocy trzech chłopa podrzucić wkład na podstawę. 


 

wtorek, 26 kwietnia 2022

25 kwietnia 2022


1. Śnił mi się dyrektor Ołdakowski. I kosmici. Obudziłem się z postanowieniem, że muszę sen zapamiętać, a później zapisać. Wyszło jak zwykle. Nie pamiętam i nie zapiszę. I to jest zła informacja. 

2. U Mazurka – Dworczyk. Wczoraj Dworczyka widziałem w „07 zgłoś się”. Ale innego. Tamten był z Wielkopolski. Urodzony w 1952. Służył w Czerwonych Beretach. Ukradł ze stacji benzynowej forda Capri na zagranicznych numerach. I nie on zabił Basię. Zabił Sulima. 
Ale też inny. 
Rozmowa ciekawa. Dworczyk niby nic nie powiedział, a jednak można było sporo usłyszeć. 

Pojechałem do Zielonej. Wziąłem udział w dwóch spotkaniach i wróciłem. Straszne w tej Zielonej korki. I to jest zła informacja. 

Wpadł sąsiad Tomek. Wyciągarkę zamocowałem w poprawny sposób. Jest szansa, że przed końcem tygodnia uda się wyciągnąć wkład kominkowy na górę. 

3. Obejrzałem „Karbalę”. Jaka szkoda, że to nie jest dobry film. 

 

poniedziałek, 25 kwietnia 2022

22–24 kwietnia 2022


1. W piątek byłem pod Kożuchowem. W Mirocinie. Górnym. Piszę, że Górnym, gdyż w sumie są trzy. Jeszcze Dolny i Średni. Rozdawane były promesy wozów strażackich dla OSP. 
Później pojechałem do Krągu. Przez Krąg zdarzało mi się przejeżdżać kilka razy. Ostatnio w 2003 r. Jakoś dróg się od tego czasu wyraźnie poprawiła. 

W sobotę wracałem z Krągu do domu. I o ile do Krągu jechałem eskami przez Koszalin, to do domu wracałem przez zachodniopomorskie pola i lasy. Na chwilę stanąłem przy Żydowie. Ciekawe, że wszystkie elektrownie szczytowo-pompowe, które widziałem są na Ż. 
Później jechałem przez Bobolice, Czaplinek, Wałcz, Dobiegniew, Drezdenko, Międzychód, Pszczew i Międzyrzecz. Bardzo ładna droga. Między Drezdenkiem a Międzychodem robią drogę. Jest ruch wahadłowy. Na kilku odcinkach. Ustawiony tak, że z pół godziny trzeba sobie postać. I to jest zła informacja. 

2. Zawsze, kiedy słyszę o kontrolerach ruchu lotniczego, przypomina mi się historia człowieka, z którym pracowałem w „Ozonie”. Pod koniec lat 80. trafił do wojska. Wybrzeże. Radiolokacja. Wykrywał samoloty NATO, które naruszały peerelowską przestrzeń. Bardzo był w tym skuteczny. Opowiadał, że najtrudniejszym doświadczeniem były ćwiczenia Układu Warszawskiego, przez osiem godzin przy radarze musiał ogarniać ponad setkę samolotów, śmigłowców i okrętów. Jak skończył i poszedł coś zjeść, w talerzu z zupą widział radarowe kropki. 
Kiedy odsłużył swoje i szedł do cywila, pod jednostką czekali ludzie z Okęcia, z propozycją pracy na wieży. Nawet mieszkanie dawali. Nie zdecydował się. Nie chciał umrzeć z nudów. Przez tę historię nie mogę jakoś trzymać strony kontrolerów. I to jest zła informacja, bo do nietrzymania strony kontrolerów powinny mi wystarczyć inne powody. 

3. Od dłuższego czasu trafiam wyniki wyborów. Trafiłem na przykład w 2016 roku Trumpa. Co wcale nie było proste. Polskie były proste. Węgry były proste. Francja też była prosta. Choć mam wrażenie, że w innym kraju (na przykład w Stanach) wygrałaby Le Pen. 

Wieczorem, w TVP2 oglądałem film o wojnie na Węgrzech i ratowaniu Żydów. Właściwie samoratowaniu ze szwajcarską pomocą. Film zły, ale historia ciekawa. Złą informacją jest, że
w pewnym momencie była pojawił się napis „Auschwitz, Polska”. Nie w jakimś złym Netfliksie, tylko w publicznej naszej telewizji.