niedziela, 26 października 2014

25 października 2014


1. Poszedłem się spotkać ze Zbroją, żeby dać mu zaproszenie na Festiwal Whisky. Imprezę, dla której warto by było wcześniej opanować umiejętność bilokacji. Ale się nie opanowało. Więc musiałem przekazać zaproszenia w odpowiednie ręce.
Spotkaliśmy się w Krakenie. Zbroja miał – nie bójmy się tego słowa – kaca. Zjadł zupę rybną, która postawiła go na nogi. Ja zjadłem 'świeżą rybę z grilla' – wcześniej nie zauważyłem tej pozycji w menu. Rybka w porządku, ale jednak wolę krewetki.
Zbroja opowiadał o imprezie z okazji 25 rocznicy otwarcia Marriotta. Poznał tam pana, który teraz jest dyrektorem operacyjnym, a wcześniej był kucharzem. 25 lat temu kierował kuchnią właśnie w warszawskim Marriotcie. Opowiadał Zbroi jakim problemem było pozyskiwanie podwarszawskiej marchewki. Początki kapitalizmu w Polsce. Z punktu widzenia kucharza-obcokrajowca. Zbroja żałował, że żaden z obecnych dziennikarzy się tym nie zainteresował, bo temat samograj.
Teraz będą dwa oczywiste w tym miejscu zdania:Takie mamy media. I to nie jest dobra informacja.
W Krakenie lanczył redaktor Świderek, który – jak podały rano Wirtualne Media, przejął po młodym Niedenthalu funkcję szefa mody w Harpersie.
Redaktora Świderka poznałem lata temu ze trzy. Pracował wtedy w „Fashion”. Pisał teksty naiwnie zaangażowane. Takie w blogowym stylu. Moje koleżanki trochę się krzywiły. Ja początkowo też. Ale w końcu do mnie dotarło, że jeżeli mamy stałą treść (bo co nowego można napisać o nieżywych kreatorach) to forma się musi zmieniać. Forma serwowana przez redaktora Świderka okazała się trafiać w zapotrzebowania. I redaktor Świderek został gwiazdą. Trafił do Glamoura. No o z Glamoura do Harpersa.
Teraz to chyba będzie czekał na Vogue. Tak jak czeka kilkanaście osób w Warszawie. Ciekawe czy doczeka.

2. Zbroja postanowił towarzyszyć mi w wycieczce po mercedesa klasy G. Ale najpierw poszliśmy do Emilii. Nie bardzo wiem po co, ale Zbroja chciał. Ja tam się staram MSN omijać dużym łukiem. Uważam, że to szkodliwa instytucja, której podstawowym działaniem jest marnowanie publicznych pieniędzy.
Wystawione były makiety architektury ze zbiorów Muratora. Wśród nich budynek Agory. Z drewna. Aż się prosi, żeby z pomocą zapalniczki zrobić performance. W ramach protestu przeciw potraktowaniu pracowników działu foto Gazety.

Pani Waltzowa obiecała, że w następnej kadencji wybuduje nową siedzibę MSN. I to jest dobra informacja, bo skoro obiecała, to ten budynek na pewno nie powstanie. Emilia jest ok. Większy budynek – większe koszty.

Przez okno zobaczyliśmy Marcela dwojga nazwisk, który w MSN jest jakimś dyrektorem. Marcel dwojga nazwisk publikował przed dekadą w Przekroju sylwetki wybitnych artystów. Bardzo ciekawe teksty. Poeta Baran zwrócił kiedyś uwagę na to, że w historii sztuki Marcela dwojga nazwisk występują wyłącznie homoseksualiści. Musi poeta Baran jest jakimś strasznym homofobem, skoro zauważał takie rzeczy.

Ze wszystkiego w MSN najbardziej ujęła mnie ekspozycja prac nieżyjącej już słowackiej artystki, o której w opisie napisano, że „to jak dotąd mało znana słowacka rzeźbiarka”. Szczerość przede wszystkim.

Z opublikowanego kiedyś na stronie MSN raportu można było wyliczyć, że jeden odwiedzający kosztował ponad 500 zł. I to nie byli 'unikalni' użytkownicy. Teraz takiego raportu na stronie MSN nie mogę znaleźć. I to jest zła informacja.

3. Do Mercedesa mieliśmy jechać pociągiem. Z Centralnego. Tym na Okęcie. Staliśmy na peronie. Z nami kilkoro obcokrajowców. Staliśmy. Pociąg nie przyjechał. Pojawił się napis, że jest opóźniony o 30 minut. Nikt tego przez megafon nie ogłosił. Co tam, że ludzie mogą się na samolot spóźnić. Ich sprawa.
Jednego Zbroja wsadził do autobusu. Bez biletu, bo maszyna do ich sprzedawania na przystanku była zepsuta. Miejmy nadzieje, że nie wysadzili go kontrolerzy biletów.

Wsiedliśmy do EKD. Trochę śmierdziało, ale się udało dojechać na czas.
Pan od wydawania mercedesów mógł rozpocząć swój weekend.


Obiecałem, że pokażę Gelendę Pawełkowi z Faster Doga. No więc podjechałem na Marszałkowską. Pawełek jest starym offroadowcem. Czuł się w środku jak w domu. Pokazywał mi rzeczy, na które nie zwróciłbym uwagi. Trzy przyciski od blokad dyfrów na środku konsoli. Pewnie w 90 procentach samochodów nigdy nie zostaną użyte, ale są. Stalowe zderzaki. Nikt już takich nie robi, bo są nieekologiczne.
Gelenda to prawdziwy samochód terenowy. W tym przypadku ma ucywilizowany środek i wsadzony duży benzynowy silnik, który wydaje z siebie nieco irracjonalny odgłos. Pawełek cieszył się jak dziecko, bo samochody terenowe, którymi jeździł wcześniej nie wydawały takich odgłosów i nie przyspieszały w takim tempie.

Gdybym był odpowiednio bogatym człowiekiem, kupił bym mu takie auto w prezencie.
Ale to się raczej nie wydarzy. I to jest zła informacja.

Wieczorem ruszyliśmy na wieś.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz