wtorek, 2 lutego 2021

2 lutego 2021


 1. Zrobiło się cieplej. I od razu zrobiło się brzydziej. Ciemniej, brudniej i w ogóle. I to jest zła informacja. Kukiz u Mazurka był tylko w części radiowej. Więc panowie nie zdążyli popłynąć. Więc było tak sobie. 


Rzuciłem okiem na wywiad Snydera w Newsweeku. Utkwiło mi w głowie zdanie. Właściwie dwa zdania: „Proces Trumpa jest niezbędny, nawet jeśli nie dojdzie do skazania. To, co zrobił, to jest zdrada narodowa na skalę ogłoszenia stanu wojennego przez Jaruzelskiego.” 

[Mam w rodzinie wielbicielki Tima i Marcy, gdy to napiszę pewnie mi się rzucą do gardła] 

Jest taki dowcip o naukowcu, który badał muchy. Zauważył, że kiedy klaszcze – mucha odlatuje. Urwał musze skrzydełka. Klasnął. Nie odleciała. Wyciągnął więc wniosek, że straciła słuch. Mam wrażenie, że podobnie działali amerykańscy sowietolodzy [nie wiem, czy byli inni niż amerykańscy], czy badacze PRL-u. Porównywanie Trumpa z Jaruzelskim? Cóż z Hitlerem za głośno nie wypada. To porównanie zostawię, ale nazywanie wprowadzenia stanu wojennego zdradą narodową? Mnie się jednak wydaje, że Jaruzelski – jeżeli będziemy się zajmować kategorią zdrady – to zdradził na początku swojej kariery. Później szedł prosto swoją drogą aż mu się asfalt skończył. 

2. Sąsiedzi [ci od agroturystyki] zza płotu wycinali topole. Znaczy – nie tyle sąsiedzi, co firma z Lubrzy, którą w tym celu wynajęli. Topole były chore, łamały się przy większym wietrze. Ma to więc jakiś logiczny sens. Były wielkie. Teraz bez nich jest jednak łyso. Firma z Lubrzy poprzycina w parku trochę drzew. Pielęgnacyjnie. W topoli, która próbowała w lecie zabić sąsiada Gienka szef firmy z Lubrzy odkrył ślady po wstrzykiwaniu kwasu. Ciekawe rzeczy się tu musiały kiedyś dziać. Drzewo przed [lub za – wszystko zależy od punktu widzenia] domem, które dostało w kość podczas lipcowej nawałnicy trzeba przyciąć, bo teraz konary ciągną je w jedną stronę. 

Przez parę dni nie przeprowadzałem konserwacji pieca na pellet. No i stanął. Zasypał go popiół zmieszany z pelletem. Grzałka nie była w stanie tej mieszanki rozpalić. Przy okazji wyczyściłem komin. Był pełen popiołu. Obawiam się, że cała opowieść o ekologiczności peleciaków to pic na wodę. Popiołu jest mało, bo sporą jego część wentylator wydmuchuje w komin. I to jest zła informacja. 

3. Zanonimizowałem beemkę. Znaczy wyzbierałem ze środka wszystkie – mam nadzieję – rzeczy, które przez te kilkanaście lat się w niej, w dziwnych miejscach zebrały. Został mi jeszcze bagażnik. I to jest zła informacja, bo jest w nim mokro i dużo rzeczy dziwnego przeznaczenia. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz