czwartek, 3 lutego 2022

2 lutego 2022


 

1. Zielona Góra. Przez chwilę chciałem pokonać Odrę promem, ale w Skąpem skręciłem wręcz przeciwnie. A jak sobie przypomniałem, że chciałem promem, wyszło mi, że nie chciałem na tyle, żeby się cofać. 
W Zielonej odwiedziłem salon optyczny. Rozwaliłem uniwersalne okulary i teraz używam dwóch par. Narasta we mnie potrzeba szkieł progresywnych, ale nie wiem czy progresywne szkła przystoją konserwatyście. Z drugiej strony: co to ze mnie za konserwatysta. Zastanawiałem się nad szkłami kontaktowymi. Panie z salonu mnie skutecznie zniechęciły jedna – tłumacząc, że nie rozwiążą moich problemów, druga – mówiąc, że będę wyglądał młodziej. Żadne to dla mnie mecyje. Młodziej już wyglądałem. 
Uwielbiam plotki. I to jest zła informacja, bo nie jestem na tyle tu ustosunkowany, żeby by przerwy dostawać porcje. Dziś usłyszałem, że pół Zielonej Góry i fragmenty Gorzowa zastanawiają się dlaczego jeden pan jechał tą, a nie inną drogą. I czy miał ze sobą rakietę tenisową, czy nie miał. Plotki nie muszą być prawdziwe. Ważne by historie były ciekawe. A nie takie, jak te warszawskie: kogo zdymisjonują, czy kto na jaką chce iść placówkę, czy kto konkursu na prezesa spółki nie wygrał. 

2. Poszedłem do mojego ulubionego ostatnio sklepu, żeby kupić młynek do soli marki Peugeot. Nie było. I to jest zła informacja. Kupiłem więc amerykański kosz na śmieci. I niemiecki rowerowy plecak. Trudno mi sobie wyobrazić, żebym z tym plecakiem wsiadł kiedyś na rower. Ale jest szpanerski i do samolotu się nada. 
Pojechałem później do Castoramy. Kupiłem trzy wtyczki, najdłuższy trzymilimetrowy imbus i plastikową rurkę. Rurka miała średnicy 32 milimetry i ze dwa i pół metra długości. Służyć będzie za pancerz dla przewodu łączącego antenę z dekoderem. Wtyczki posłużą po przerobienia poniemieckich przedłużaczy, a z imbusa nie będzie żadnego pożytku. 
W parkingu podziemnym Castoramy grupka młodzieży rapowała. Znaczy, słuchając utworów puszczanych z telefonu, podrapowywała. Scenka nie pasowała do parkingu podziemnego Castoramy. Zupełnie. Choć z drugiej strony pogoda była parszywa. 

3. W najmniej ku temu odpowiednim momencie postanowiłem wymienić procesor. Poszedłem wcześniej do sąsiada Tomka, by pożyczyć odpowiedniej długości imbus, gdyż Castorama nie najdłuższy trzymilimetrowy miał tylko 10 cm. Wyjąłem tackę, odkręciłem radiator, wyczyściłem ze starej pasty. Włożyłem nowy procesor. Nawaliłem pasty – jak się okazało – za dużo. Przykręciłem radiator. Wsadziłem tackę. Uruchomiłem. Nic. Znaczy: zapaliła się dioda, ruszyły dyski i wiatraki, ale komputer nie zrobił dzyń. Wyjąłem tackę, odkręciłem radiator, włożyłem stary procesor. Przykręciłem radiator. Wsadziłem tackę. Uruchomiłem. Nic. Znaczy: zapaliła się dioda, ruszyły dyski i wiatraki, ale komputer nie zrobił dzyń. Wyjąłem tackę, odkręciłem radiator, włożyłem nowy procesor. Przykręciłem radiator. Wsadziłem tackę. Uruchomiłem. Nic. Znaczy: zapaliła się dioda, ruszyły dyski i wiatraki, ale komputer nie zrobił dzyń. Wyjąłem RAM. Założyłem stary, z którym komputer przyszedł. Nie pomogło. Zaangażowałem brata mojego. Przysłał jakieś linki. Zaangażowałem kolegę Wojtka (który się zna). Przysłał instrukcję serwisową i zasugerował użycie powiększającego szkła. Zacząłem zgodnie z instrukcją serwisową wyciągać różne elementy i sprawdzać jaka będzie reakcja. Doszedłem do punktu, by wyjąć procesor i sprawdzić piny. Wyjąłem, sprawdziłem. Szkło się przydało. Jeden pin był wygięty. Bez specjalnej wiary, że mi się uda go wyprostować, pogmerałem przy nim śrubokrętem. Wsadziłem procesor, przykręciłem radiator, włożyłem tackę i się uruchomił. Złą informacją jest, że prawdopodobnie od tego wsadzania i wyciągania problem się zrobił z pastą termiczną. I się procesor będzie grzał. 

1 komentarz: