1. Jak się wybiję z pisania, ciężko mi zacząć. I to jest zła informacja. Nie napiszę więc zgryźliwości o reakcjach na wizytę Nawrockiego w Białym Domu. Skoncentrowałbym się pewnie na Bosackim, któremu nie mogę wciąż zapomnieć, jak w 2016, w przerwach w piastowaniu obowiązków ambasadora w Kanadzie, nadawał do kolegów z „Wyborczej” o tym, że wizyta PAD jest czymś niepoważnym i pozbawionym znaczenia. Reagowałem wtedy na Twitterze, podsyłając dowody na to, że jest zupełnie odwrotnie. Gdyby w Polskiej polityce występowało coś takiego jak honor, tacy ambasadorowie, po tym jak zmienia się władza, na taką, która im nie pasuje, zamiast robić bydło, podawaliby się do dymisji.
Nie chodzi, żeby robili to en masse, jak w Stanach. Wystarczy, żeby robili to ci, którym nie nowa władza nie pasuje. I nie robili bydła.
Nie opiszę też obrazków z 3 maja. Z ostatniej takiej imprezy w ogrodach Pałacu Prezydenckiego.
Więc nie będzie o tym, że pałacowy demiurg imprezę spędził na dole przy grillach, by zaznaczyć pewnie obecność, ale się jednak za bardzo przed oczy nie pchać.
Nie będę ukrywał, że go nie lubię, więc – jako że jestem małym człowiekiem – wielką radość sprawia mi, że demiurgowe wielkie, globalne wręcz plany trafia szlag. Najpierw obecność PAD w Łodzi, później Nawrocki w Białym Domu. Nie tak miało być. Zresztą spore środki zaangażowane były w to, by tak nie było.
2. Nie napiszę też o aferze mieszkaniowej. Przypomniała mi aferę z ułaskawieniem pedofila, która pięć lat temu miała zatopić kandydata Dudę. Nie zatopiła, mimo iż wtedy też, sztab nie był do końca ogarnięty.
Czy będzie to miało wpływ na wynik wyborów? Zobaczymy. Warto jednak pamiętać, że ludzie mają ograniczoną pojemność. Bandyta, dziwkarz, sutener, złodziej oczywiście. Wszystko było. A tu się okazuje, że staruszka jednak nie zabił.
A poważniej, to excusez le mot wkurwia mnie jedna rzecz. Opowiadanie o tym, że za aferą stoją służby, że stoi ABW. To, że jakiś funkcjonariusz łamie prawo i dostarcza oklauzulowane materiały politykom Platformy, którzy z kolei dostarczają je pracownikom mediów nie znaczy, że za aferą stoi ABW. Znakomita większość pracujących tam ludzi to porządni patrioci, którzy chronią nas przed bardzo poważnymi zagrożeniami. I robią to często wręcz wbrew nadzorującym ich politykom.
Byłem we wtorek na premierze książki kolegów Gajcego i Muchy o krakowskiej kampanii prezydenckiej w 2024 roku („Kampania, jak wygrać wybory i nie dać się złapać”). To jest naprawdę poważna rzecz, bo wygląda na to, że tamte wybory były poligonem dla kampanii, którą właśnie obserwujemy. Nie będę się rozpisywał, bo obiecałem większą recenzję. Wystarczy posłuchać, co mówią autorzy.
3. Trzy rozmowy w Kanale Zero. Marii Stepan z Hofmanem, Lodowskim i Protasiewiczem; Mazurka z Rokitą; Stanowskiego z Hołownią.
W pierwszej bardzo ciekawe rzeczy mówił Lodowski. Takie rzeczy, których nie usłyszycie gdzie indziej.
Drugą warto, choćby dlatego, by zobaczyć jak wygląda Mazurek, kiedy robi się malutki.
Trzecia to najbardziej zmarnowane przeze mnie trzy godziny w tym roku. A w związku z tym, że marnuję większość życia, konkurencja była spora.
Swoją drogą przypomniało mi się, że byłem parę lat temu na spotkaniu z Hołownią w Gorzowie. Wszystkie właściwie jego wypowiedzi składały się ze sprzecznych komunikatów, tyle że podanych w telewizyjnym stylu, więc większość publiki tego nie zauważała – każdy słyszy, co chce.
Wczoraj się okazało, że był w tym głębszy sens. Hołownia o wszystkim może mówić, że już to powiedział. Co prawda, jednocześnie mówił coś innego, ale jako to ma znaczenie, ważne że mówił to pierwsze. Ale to drugie też. Ale to pierwsze też.
W tych milionach słów nikt pewnie nie zauważył, że powiedział, iż jego żona lata MiG-ami 29. Nie lata. Nie mamy już takich samolotów.
***
Napisałem na Twitterze o smętnym dowodzie na istnienie czegoś takiego jak polska prezydencja UE. Czyli słupku z informacją, że trwa, a punkt kontaktowy jest na Okęciu, przy taśmie nr 1A.
Smutna to jest historia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz