czwartek, 6 listopada 2025

5 listopada 2025


Próbuję znowu zacząć. Na razie w cyklu tygodniowym .



1. Byłem w Krynicy. Ciekawe doświadczenie. Nie, żebym był pierwszy raz, gdyż na przykład zdarzyło mi się być w Krynicy w sanatorium, trzydzieści pięć lat temu. Inaczej Krynica wtedy wyglądała. Ale może chodziło o to, że to była inna pora roku. 

Pamiętam, że pojechałem na przepustkę do Krakowa, bo zrobiłem duże zakupy. Cukier, jakieś mięso. W Krynicy było przez moment wielokrotnie taniej niż w Krakowie. Skutki uboczne reform Balcerowicza. 

Byłem też na Forum. Tym, które przeniosło się do Karpacza. Na tym Forum, kiedy poseł Szczerba wbijał się bez kolejki do toalety, machając poselską legitymacją. Nie jest to jedyna toaletowa historia posła Szczerby, o której słyszałem. Inną się nie podzielę, bo dzielenie się obyczajówkami nie jest w Polsce tak popularne, jak na przykład w Wielkiej Brytanii. 

Tamto Forum przeniosło się do Karpacza. Nadało w ten sposób sens istnieniu molocha znanego szerzej, jako hotel Gołębiewski. 

W rzeczonym Gołębiewskim spałem raz. To było wtedy, kiedy strzeliła opona w prezydenckim BMW. Znaczy, opona strzeliła na A4, kiedy z Karpacza jechaliśmy do Wisły, ale wcześniej spaliśmy w Gołębiewskim. Pusty gigantyczny hotel, w którym śpi kilkanaście osób. No, może trochę więcej, bo poza delegacją ktoś tam jeszcze mieszkał. Mieszkał, popił i się pobił, czego echa było słychać. Nieartykułowane ryki dochodzące z niekonkretnego kierunku. W Gołębiewskim można by nakręcić „Obcego”.

Ryki zmobilizowały do działań hotelowe służby porządkowe. Stałem pod apartamentem głowy państwa i rozmawiałem z szefem jego ochrony. Z korytarza wytoczyło się dwóch hotelowych ochroniarzy. Jest taki tym przerośniętych mięśniaków, którym ten przerost utrudnia wręcz oddychanie. Chodzą i sapią, jak nieprzymierzając tuwimowa lokomotywa. No więc zobaczyli nas i jeden z nich postanowił zagnać nas na do pokojów. Na razie słowem. Ówczesnemu szefowi ochrony, człowiekowi w sumie drobnemu (jak na swoją profesję), góralowi sądeckiemu, w oczach zapaliły się iskierki: – Chłopcze, zderzyłeś się kiedyś z pociągiem? – zapytał. Mięśniak zatrzymał się prawie w miejscu, co przy jego bezwładności zbyt łatwe nie było. I zaczął się całym sobą zastanawiać, co się właściwie dzieje. Zobaczył wystającą spod rozpiętej białej koszuli kamizelkę kuloodporną, zobaczył wiszącą na tzw. makaronie wyjętą z ucha słuchawkę, widać było jak z wysiłkiem łączy to z informacjami o pobycie w hotelu prezydenckiej delegacji. Połączył. Przeprosił. Ruszył dalej. 

Parę lat później, podczas Forum, hotel wyglądał zupełnie inaczej. Korytarza pełne były ludzi. Tak pełne, że można było odnieść częste na tego rodzaju imprezach wrażenie braku tlenu. 

Teraz, w Krynicy, takiego wrażenie nie miałem. Pijalnia, ta duża, kubaturę ma sporą. Do tego część imprez odbywała się w innych budynkach. 

Wiecznym młodzieńcom z Klubu Jagiellońskiego udało się zorganizować całkiem niezłą imprezę. Nie rozpisując się na ten temat, podzielę się kilkoma obserwacjami:
– Krynica jest nijaka, ale przez to, nie jest tak brzydka, jak Davos, które wygląda jakby miało wspólnego architekta miejskiego z Zakopanem;
– Skoro o architektach. Pamiętane jest, że Paweł Szefernaker to architekt zwycięstwa Karola Nawrockiego. Liczba klejących się do niego ludzi świadczyć może o tym, że wiązana z nim jest wiara w jakiś następny sukces;
– Wytrzymałem z kwadrans na poświęconej migracji debacie Kanału Zero. Brukselska gwiazda Konfederacji została już przemielona przez europarlamentarne młyny. Tłumaczenie, że francusko-niemiecki problem z migrantami wziął się z tego, że w odpowiednim czasie nie wdrożono odpowiednich programów integracyjnych mogłoby paść z ust dowolnego przedstawiciela europejskiej lewicy. Podobnie, lecz odwrotnie się stało z tatuowanym posłem Józefaciukiem, od z kolei mówił, że ważne, by trafiający do Polski migranci przede wszystkim budowali nasz PKB. Patryk Jaki jest wciąż tym samym Patrykiem jakim, który przegrał z Rafałem Trzaskowskim, mówi dobitnie, pewnym głosem, zawodowo gestykulując, niestety nie ma nic ciekawego do powiedzenia.
– Przysłuchiwałem się dyskusji młodych (w każdym razie młodszych ode mnie) posłów, o tym, ile wyciąga się pieniędzy z internetowych filmików. Otóż najlepsi potrafią miesięcznie pozyskać nawet 50 tys. zł. A 10 tys. nie wymaga jakiegoś wielkiego zaangażowania. Osiągnęliśmy sytuację, w której poselska pensja jest zasadniczo dodatkiem do właściwej zarobkowej działalności;
– Krzysztof Bosak. Zmieniam całkowicie zdanie na jego temat. To, sprzed zmiany, zbudowałem jakąś dekadę temu. No więc siedziałem obok niego podczas dyskusji o implementacji nieszczęsnego DSA. No więc pan wicemarszałek najpierw poprosił swojego asystenta o papier, później robił notatki z każdej właściwie wypowiedzi, zaznaczając najważniejsze punkty, a kiedy przychodziła jego kolej, komentował w sposób wyraźnie lepszy niż ktokolwiek przy stole. Mimo iż większość dyskutujących to byli eksperci, sprawiał wrażenie najlepiej przygotowanego. No i bardzo dobrze łączył kropki. Przyjemnie było tego słuchać. Mam wrażenie, że Krzysztof Bosak jest antytezą swojego kolegi Mentzena, który jednak jest populistycznym showmanem;
– Stawianie krzyżyka na Andrzeju Dudzie jest zdecydowanie przedwczesne. Zapełnił salę. Części publiczności nie udało się wejść do środka. Dzień przed wyjazdem do Krynicy pojechałem na Twitterze po PiS-owskim pośle, którego nazwisko jakoś mi nie zapadło w pamięci, który to poseł, w Katowicach, opowiadał, że dudowe weta w sprawie TVN i czarnkowych ustaw były efektem telefonów pani Mosbacher. Chłop się postanowił budować na atakach na byłego prezydenta. Wyszło tak sobie. Najśmieszniejsze, że co wpadałem w Krynicy na jakiegoś pisowca, ten komentował, żeby się tamtym nie przejmować, bo głupek;
– Kontynuowałem badanie samorządowców, pytając ile mieli inwestycyjnych pieniędzy od rządu w 2023 roku, a ile w 2024. No więc kolejni mówili, że wraz ze zmianą rządu, pieniądze właściwie znikły. Jak na razie pytam jedynie wójtów i starostów. Istnieje oczywiście szansa, że prezydenci miast mają na ten temat inne zdanie. Stugębna plotka głosi, że gdyby nie ekstra kasa, taki Kraków musiałby mieć za chwilę komisarza. Ale to przecież nie może być prawda. 
– Czekam, aż organizatorzy wrzucą zapis panelu o półmetku rządu. Panelu, w którym brałem udział zamiast Rafała Ziemkiewicza, co samo w sobie może uchodzić za sukces światowego żydostwa. Wciąż nie mogę uwierzyć, że powszechnie szanowana dziennikarka opowiadała, że Baltic Pipe powstał dzięki rządowi PO. Panel był zbyt rano i nie wpadła mi wtedy do głowy jedynie słuszna riposta: to prawda, to wielka zasługa Platformy, gdyby nie straciła władzy, gazociągu by nie było. Na tym samym panelu, ważny krakowski profesor mówił, że jego student napisał pracę o tym, że „Gazeta Wyborcza” i „Gazeta Polska” po wyborach zmieniły stosunek do CPK. Odkrycie, że istnieją media tożsamościowe powinno zaowocować Noblem. To nie jest kraj dla starych ludzi. 
– Mateusz Morawiecki jest cyborgiem. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz nie jest cyborgiem. Wystawianie obojga w jednej dyscyplinie nie jest w porządku;
– Usłyszałem od nie byle kogo, bo od samego Kacpra Kity, że lepiej tłumaczę politykę Andrzeja Dudy niż Andrzej Duda. Cóż, w tłumaczeniu polityki Andrzeja Dudy, mam od Andrzeja Dudy większą praktykę. 
– Kacper Kita. Zdarza mi się wymachiwać pięścią w stronę ekranu, kiedy w „Trzech Panach K.” mówi, że Niemcy byli, są i będą najważniejszym partnerem USA w Europie. Miałem szansę próbować przetłumaczyć mu, że nie jest tak wcale do końca. Nie wiem, czy przyjął argumenty, czy tylko – jako kulturalny młody człowiek – udawał, że słucha. 

Generalnie muszę przyznać, że Krynica zadziałała na mnie ożywczo. Jak Bóg da wybiorę się tam też w przyszłym roku. 

2. „A House of Dynamite” ależ to jest dobry film. Dla mnie o kryzysie demokracji. Dziś jedyną kompetencją, by wygrać wybory jest umiejętność wygrywania wyborów. Wyborcy się nie zastanawiają, czy wybierany ma jakiekolwiek inne kompetencje. Na przykład, czy potrafi rządzić. A tu nagle rzeczywistość stawia przed takim wybranym problemy, które wymagają kompetencji. I wtedy najważniejszym człowiekiem na ziemi przestaje być prezydent Stanów Zjednoczonych, a zaczyna być trzydziestoparoletni oficer marynarki, na którego przecież nikt nie głosował. 

3. Rymanowski. Już wszystko na ten temat powiedziano. Ci, którzy go atakują, sami dawali głos foliarzom, zaś jego obrońcom zdarzało się oburzać na tych, którzy podstawiali mikrofon ludziom, którzy tym obrońcom nie pasowali. 
Ja tam osobiście jestem za wolnością słowa. Również za prawem do krytykowania kogokolwiek za cokolwiek. Zwłaszcza, że ta krytyka nie ma zwykle specjalnego wpływu na rzeczywistość.


 

1 komentarz:

  1. Halo, halo?
    Miało być "Na razie w cyklu tygodniowym", czekamy na kolejny odcinek.

    Społeczeństwo ;)

    OdpowiedzUsuń