Pokazywanie postów oznaczonych etykietą „Kmioty Polskie”. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą „Kmioty Polskie”. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 19 grudnia 2021

18 grudnia 2021


1. Pierwsza wizyta w Świebodzinie. Miejsce, gdzie szczepią było oznaczone w tak nieoczywisty sposób, że musiałem sprawdzić, czy termin był na pewno dzisiaj. 
Porzuciłem Bożenę z ankietą dla dorosłych druga i trzecia dawka i udałem się do Netto, gdzie kupiłem seler, kilka bułek, śmietanę i butelkę Jamesona. Agencja obsługująca Jamesona opowiadała, że to najczęściej pojawiająca się w amerykańskich filmach whisky. Jest to prawdopodobne. Kiedyś pan z Zippo opowiadał, że nie było oskarowego filmu, w którym by Zippo się nie pojawiło. 
Nie był do końca pewien, czy nie chodziło mu o filmy amerykańskie. 

Wracając wpadliśmy do Lidla. Wciąż się w nim trudno jest odnaleźć. Złą informacją jest, że nie kupiłem sobie czerwonego żeliwnego garnka, który – mniejszy niż kupiona w nieodżałowanym Tesco brytfanna – lepiej by się nadawał do majstrowania sosów. 

2. W paczkomacie czekały na mnie „Kmioty polskie” – najlepiej się ponoć sprzedający tomik poezji roku. A może i dekady. Bożena uważa, że to zło. Mnie się wydaję, że to naturalna reakcja na drukowanie wierszy Jasia Kapeli. Zresztą ze dwa utwory się mojej osobie spodobały. 

Misiek przywiózł Lawinę. Stary pasek na nowej pompie, z nową rolką napinacza, piszczy niemożebnie. I to jest zła informacja.
Pojechaliśmy do Zawisza (bądź Zawiszy – w redakcji leży słownik nazw geograficznych, będę musiał sprawdzić) obstalować choinki. Postanowiłem w zeszłym roku, że w tym się będę Rejtanem rzucał, gdy się pojawi pomysł ścinania jakiejś jodły. Weźmiemy wykopane. W zawiskiej choinkowni był szef z jednym pracownikiem. I klienci. Pracownik pilnował traktor, który napędzał maszynę do pakowania choinek w siatkowe rękawy. Szef miotał się trochę przypominając właściciela cypryjskiego burdelu z dowcipu z czasów poprzedniego kryzysu. Wykopie nam choinki w poniedziałek. Lub wtorek. Ale nie za duże. Bo się zbyt dużych nie da wykopać. 

3. Druga wizyta w Świebodzinie. W Mrówce nie było już doniczkowych choinek. Za to była kolejka na pół sklepu. Pilnowani przez Miśka – wykazaliśmy się dużą dozą zdrowego rozsądku i – nic nie kupując – wróciliśmy do domu.
Zamówiłem pasek do Lawiny. Może tym razem przyjdzie. Poprzednio zamówiony nie przyszedł, gdyż się okazało, że nie istnieje. 

Właśnie odkryłem, że Spotify znów ma funkcję wyświetlania tekstu. Zamiast iść spać więc będę śpiewał. I to jest zła informacja. 

Children are innocent
And teenagers fucked up in the head
Adults are only more fucked up
And elderlies are like children

 

niedziela, 12 grudnia 2021

11 grudnia 2021


1. Rano wyszło słońce. Śnieg na gałęziach, delikatna mgiełka, żeby słońca było trochę więcej, to by było jak na zimowych zdjęciach, które między programami w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych wrzucało TVP. Profesor Żerko na pewno pamięta. 
Pożyczyłem volvo i pojechałem do Zielonej Góry. Tenis jednak potrafi być interesujący. Złą informacją jest, że Polska przegrała z Czechami, choć Janowicz wygrał z Czechem. 

2. Wracając wpadłem do Lidla. Po remoncie przestał to być nasz Lidl. Trwa oswajanie automatycznych kas. Coś jest z nimi nie tak. Zbyt blisko są ustawione. Albo chodzi o coś innego. Zasadniczo miałem kupić buraki, by je przedwigilijnie kisić. Było buraków mało. Wziąłem więc wino. Nie po to, by je kisić. Wino węgierskie. Balatoni Kekfrankos. Bardzo dobry stosunek jakości do ceny. W międzyczasie się zrobiło się ciemno. Wcześniej, między Sulechowem a Świebodzinem na polach kładł się tuman. Trudno było właściwie poznać, czy to mgła, czy to podniesiony wiatrem śnieżny pył. 

3. Mazurek ze Stanowskim. Jakże przyjemna dawka dziaderskiego zdrowego rozsądku. Robertowi się wymsknęło, że się rozpoczęła wysyła „Kmiotów Polskich”. A już postawiłem na nich krzyżyk. 

Jutro ma pojechać pierwszy po dwunastu latach, osobowy pociąg z Końskich. Te Końskie, to była ostatnia podróż E32. Nowy właściciel dzwonił jakiś czas temu, że zrobił silnik – wymienił pękniętą głowicę. Beemka znowu zaczęła świetnie ponoć jeździć. Właściwie nie ma się czemu dziwić. To porządny samochód. Teraz już takich nie robią. I to jest zła informacja. 






 

czwartek, 11 listopada 2021

10 listopada 2021


1. Plan był taki, że wcześnie wyjadę do Warszawy. Plan spalił na panewce. I to jest zła informacja. Jestem posiadaczem broni czarnoprochowej, więc wiem, co to za panewka. Z literatury, gdyż w moich czarnoprochowych broniach takiej nie ma. 

2. Najpierw seria zebrań. Z przerwą na Żukowską u Mazurka. Nie pamiętam co było. Pamiętam, że było jak zwykle. Po serii zebrań udałem się do stołówki, żeby dokonać wymiany gum stabilizatora i łączników stabilizatora. Proste. Z tego wszystkiego zrobił się wieczór. Ruszyłem do Warszawy. No i chwilę po tym, jak ruszyłem, zawieszenie zaczęło się tłuc. Miałem zestaw kluczy i żabkę. Stanąłem, dokręciłem. Tłukło się mniej. Stanąłem, dokręciłem. Tłukło się mniej. Na BP, za Wrześnią, kupiłem komplet płasko-oczkowych. Udało się skręcić bardziej. Ale przez cały czas się dalej się coś tłukło. Muszę więc podjechać na stację jakąś diagnostyczną, żeby mi sprawdzili, co się tłucze. I to jest zła informacja, bo zrobię to dopiero w piątek. Czyli po powrocie.

3. Kolejną złą wiadomością jest, że jeżeli chcę dalej udawać mechanika – muszę sobie kupić narzędzie. A to nie są tanie rzeczy. 
Po drodze słuchałem Stanowskiego, Mazurka i Mazurka ze Stanowskim. Jechałem powoli, więc miałem czas nadrobić zaległości. Mazurek ma respekt do profesora Krasnodębskiego. Profesor Krasnodębski ma tego świadomość i to wykorzystuje. Mazurek też ma tego świadomość, więc po Krasnodębskim zaprasza kogoś, z kim nie ma takiego problemu. W tym przypadku panią Kidawę-Błońską. 
Ani Stanowski sam, ani z Mazurkiem nic nie powiedział o tym, kiedy wyślą mi „Kmioty Polskie”. Ileż można czekać?