Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bartek Żuk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bartek Żuk. Pokaż wszystkie posty

środa, 3 września 2014

3 września 2014



Właściwie wystarczyłoby, żebym napisał, że nie wyjechałem z Warszawy.
To powinno starczyć za trzy negatywy.

1. Siedzę więc i obserwuję sytuację polityczną. Przypomniała mi się historia, która się komuś znajomemu wydarzyła. Jechał sobie spokojnie samochodem. Dojeżdżał do skrzyżowania na którym paliło się czerwone światło. Stanął. Aż tu nagle w tył wjechał mu rozpędzony samochód. Jakoś się w sobie zebrał, wysiadł. Idzie. Widzi wbity w jego auto kabriolet. Za kierownicą młody człowiek, obok pasująca dziewczyna. Patrzy na rozwalony tył swojego auta. „Człowieku, coś ty zrobił?” – pyta kierowcę. „Zostaw go w spokoju, on przed chwilą miał wypadek!” – odpowiada dziewczyna.
Przypomniała mi się ta historia, kiedy na Twitterze rozpętała się dyskusja o pani marszałek Ewie „Metr Wgłąb” Kopacz. I o tym, co by było, gdyby została prezesem Rady Ministrów.
Przypomniały mi się tłumaczenia, że ona naprawdę chciała dobrze, i że wyrzucanie jej drobnych błędów jest nie w porządku, bo ona przecież też tam wiele przeszła.

Teraz powinienem napisać co sądzę o pani Kopacz i to uzasadnić. Ale mi się nie chce. I to nie jest dobra informacja. Powinno mi się chcieć. Spróbuję znaleźć jakiś w niej pozytyw.
Jest skuteczna jako Marszałek Sejmu Platformy Obywatelskiej.
W przekupowaty sposób pozbawiona jakichkolwiek oporów przed kaleczeniem ducha demokracji.
Chytra baba z Radomia.

2. Bartek Żuk powiedział, że „Malemen” musiał się wynieść ze swojego lokalu. To zła informacja, bo to był najfajniejszy lokal, ze wszystkich, w których kiedykolwiek pracowałem. Ale z drugiej strony: co mnie to teraz obchodzi.

3. Jacek Pałasiński puścił na fejsie dość dziwny tekst. Dziwny jak na dziennikarza z takim doświadczeniem. Jest zasada, która mówi, że jak pijemy, to nie piszemy.
Macierzysta stacja pana Jacka miewa problemy z używkami. Mój niegdysiejszy szef opowiadał kiedyś, że dział prawny stacji zrobił im szkolenie, co zrobić, jeżeli policja złapie ich z kokainą. I było to coś bardziej skomplikowanego niż „dzwoń pod ten numer, my już wszystko załatwimy”.

Monika Olejnik życzyła na koniec „Kropki nad i” mecenasowi Giertychowi, by [w domyśle – wygrał proces i] został naczelnym „Wprostu”.
Wiek emerytalny pani Monika osiągnie dopiero za trzy lata. I to nie jest dobra informacja.

Z maserati odpadła tablica. Dobrze, że właściciel jej nie zgubił.  

środa, 20 sierpnia 2014

20 sierpnia 2014


1. Kolega mój Wojtek poprosił, bym się spotkał z Bartkiem Żukiem.
Poszliśmy do CH Reduta na kawę, za którą Bartek zapłacił pieniędzmi popleczników Czang Kaj-szeka. (Nawet jeżeli były jego własne, to też dostał je z Tajwanu) Opowiedział, że do Polski będą wchodzić dwie duże firmy z Chin kontynentalnych z bardzo dobrymi smartfonami.
Kiedy zapytałem go, czy Chińczycy potrafią stworzyć coś poza śmieciami i podróbkami walnął mi przypowieść o kobiecie, która przyjechała do mistrza uczyć się kaligrafii. Wiele z tej przypowieści nie zrozumiałem, ale wniosek był taki, że kopiowanie mistrzów w Chinach jest ok.
Zaś śmieci się biorą z tego, że Europejczycy przyjeżdżają tam po tanie rzeczy. Albo jeszcze tańsze. Chińczycy robią im więc takie, jak ci chcą.

Bartek to superkoleś. Gdybym prowadził jakiś poważny biznes natychmiast bym go zatrudnił. On by sobie sam znalazł jakieś miejsce i byłby z niego pożytek. Mam parę takich osób, które bym chciał zatrudnić, bo by się na pewno przydały w hipotetycznej firmie.
Dobrze, że nigdy jej nie będzie, bo pewnie by przypominała „Przekrój” z czasów, kiedy naczelnym był Jacek „Pusty gest” Rakowiecki.
Redakcja składająca się z samych gwiazd. No, prawie samych. Byli też różni znajomi. I nic. Żaden efekt. Zmarnowane szwajcarskie miliony.

Ktoś powinien zrobić dużą analizę upadku „Przekroju” bo to niesamowita historia. Tylu – wydawać by się mogło – mądrych ludzi, tyle pieniędzy i co? I nic. Nie wiem, czy ktoś zauważył, że największym sukcesem Hajdarowicza było odebranie tytułu największego psuja polskiej prasy Lisieckiemu.

O, przypomniało mi się jak Hajdarowicz przyszedł do „Krakena”. Ale nie będę o tym pisał, bo w końcu wyszedł i więcej razy się chyba nie pojawił a to dobra informacja. A miały być złe.

No więc zła jest taka, że na zlecenie red. Barana zabrałem się za pisanie historii „Przekroju”, ale mi warsztatu nie starczyło. To musi zrobić prawdziwy dziennikarz.

2. Oddałem BMW. I to jest zła informacja. Pozałamywaliśmy z Kamilem ręce nad kondycją świata, ale też zaczęliśmy wyliczać elementy wyposażenia, które byśmy chcieli mieć w samochodach. Wbrew pozorom lista nie była zbyt długa.
Na ścianie w BMW wisi maska z trójki, na której jakiś artysta namalował silnik i w dość irracjonalny sposób powiązał jego części z danymi technicznymi. Nie wiem jak inżynierowie mogą spokojnie obok tego przechodzić.

3. Od Bartka dostałem nowe HTC One (dla kolegi Wojtka).
Nowe HTC, jak i iPhone 5 potrzebuje nanoSIM. Pomyślałem, że to dobry pretekst do wymiany karty. Wziąłem nanoSIM, wsadziłem w przejściówkę na microSIM. I zacząłem wpychać do używanego przeze mnie jednego z dwóch w Polsce dwukartowych One poprzedniej wersji. No i uszkodziłem gniazdo. I to nie jest dobra informacja, bo to był naprawdę dobry telefon, a drugie gniazdo nie ma 3G.
Drugi taki aparat jest w Bukowinie Tatrzańskiej. Mam nadzieję, że będzie żył dłużej.

Wieczorem odpaliłem Twittera, od którego zrobiłem sobie ostatnio wakacje. W sam raz, by trafić na niedysponowanego Protasiewicza hejtującego warszawiaków.
Coś się już chyba w PO popsuło – jak to mówią – na ament.