Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eurolot. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eurolot. Pokaż wszystkie posty

piątek, 26 września 2014

25 września 2014


1. Picie powoduje pragnienie. Tak napisał na swym rysunku Mistrz. W moim przypadku wczorajsze picie spowodowało dzisiejsze pragnienie niepicia.

Zasnąłem przy telewizorze. Przyśniły mi się telezakupy, więc się obudziłem i wyłączyłem telewizor. Łóżka w Sheratonie – tradycyjnie świetne. Kładłem się z bólem pleców, obudziłem – bez. Istnieje oczywiście szansa, że prawdą jest, że boleć może tylko jedna rzecz, ale wolę wierzyć, że ból z pleców wygnał materac, nie – kac. Nawet gdyby to kac był – jak to potrafią dziś napisać w „Gazecie Wyborczej” – panaceum na moją dolegliwość, to mimo wszystko samo jego istnienie było złą informacją.

2. Zszedłem na śniadania. Dosiadłem się do redaktor Anny dwojga nazwisk Lubertowicz-Sztorc. Siedziała przy stole z krajanem kolegi Podłogi i sączyła szampana. Drugą butelkę.
Rozmowa zeszła na temat homoseksualizmu, gdyż redaktor Anna dwojga nazwisk stwierdziła, że zawsze pociągały ją kobiety, ale w czasach jej młodości nie istniało coś takiego jak lesbijki. Oczywiście przesadzała. Mimo iż lubi podkreślać, że jest starsza niż wszyscy, aż tak stara na pewno nie jest. Nikt nie jest.

Po nas – w szerokim tego słowa znaczeniu – dziennikarzach, nowe nissany prezentowano – cokolwiek by to słowo miało znaczyć – flotowcom. Flotowcy charakteryzowali się tym, że było ich dużo i wyglądali jak przedstawiciele handlowi na wyjazdowej konferencji. Na zewnątrz, od strony mola zrobiono dla nich wystawę wszystkich chyba modeli nissanów. Były wśród nich elektryczne ciężarówki, które bardzo chciałbym bliżej poznać. Niestety nie dało się tego zrobić, bo dziennikarzom mają być zaprezentowane później. I to jest zła informacja.

Przespacerowałem się po plaży. Jest nieco przereklamowana. Otuchą napawał mnie fakt, iż byłem w zasięgu baterii artylerii nadbrzeżnej z Helu. Niegdysiejszym zasięgu. Szedłem kawałek. Na wysokość Grand Hotelu, który niestety po wybudowaniu Sheratona trochę zniknął.
We wrześniu 1939 roku zameldowany był Hitler. Adolf syn Aloisa. Hotel był w zasięgu helskich armat. Dowodzący obroną Wybrzeża admirał Unrug stwierdził, że nie można hotelu ostrzelać, bo by to było niehonorowe. Trudno mu nie przyznać racji.
Admirał Unrug urodził się w Brandenburgu jako Joseph von Unruh. Był oficerem niemieckiej marynarki. W 1919 r. postanowił, że będzie polskim obywatelem. I był z zaangażowaniem rzadko dziś spotykanym.
W obozie jenieckim z niemieckim komendantem rozmawiał przez tłumacza. Kiedy ten zdziwiony zapytał: Nie zna pan admirał niemieckiego? Odpowiedział: Nicht immer. Niesamowita z dzisiejszego punktu widzenia postać.

Nissan coś tam robi z Ligą Mistrzów, więc obdarował nas piłkami. To jeden z tych ulubionych prezentów co nie wchodzą do walizki. Narzekałem, więc redaktor Pawlak zaproponowała, że przywiezie mi piłkę do Warszawy samochodem. Później zapytała, czy nie może się piłką bardziej zaopiekować, bo ma na razie jedną piłkę dla dwóch chłopaków, a gdybym dał jej drugą, to by się lepiej dzieliło. Zapytałem, skąd wzięła dwóch chłopaków. Odpowiedziała, ale to tajemnica, więc nie będę o tym pisał.

Obejrzałem jeszcze raz Pulsara i myślę, że to będzie wielki sukces. Wielbicielom nissanów będzie się podobał. A nowe kolory Juke doprowadzą ich do ekstazy. Zwłaszcza żółty.

3. Pojechaliśmy na lotnisko imienia Lecha Wałęsy. Nie jest to ten rodzaj portu lotniczego, na którym chciałbym spędzić więcej niż godzinę. Samolot z Warszawy się spóźnił, więc później wylecieliśmy z powrotem. W związku z tym kapitan leciał krócej niż zwykle, a przynajmniej tak obiecywał.
Zauważyłem, że na papierowych torebkach do rzygania napisane jest „Welcome on board”. To właściwie śmieszne.
W magazynie pokładowym przeczytałem, że prędkość maksymalna bombardiera – samolotu Eurolotu to 666 km/godz. Nic dziwnego, że się tak często psują.
Redaktor Anna dwojga nazwisk narzekała, że LOT, na krajowych połączeniach nie podaje alkoholu. Że nawet się nie da kupić. I to jest zła informacja. Tak, ludzie by kupowali. Wynik finansowy był jeszcze lepszy. A LOT to państwowa firma, więc im lepszy jest wynik, tym lepiej jest nam wszystkim. Polakom.    

niedziela, 31 sierpnia 2014

31 sierpnia 2014



1. Najpierw mi się śniły problemy z dostarczeniem chevroleta Suburbana na wieś. Koleją. Później się przyśnił Eryk Mistewicz, który zamawiał u mnie tekst do wszystkoconajwazniejsze.pl o kondycji polskiego motoryzacyjnego dziennikarstwa. Zacząłem ten tekst wymyślać, ale się mi znudziło i się obudziłem.

Pojechaliśmy na Koło. Dawno nas tam nie było.
No i się okazało, że Koło zamieniło się w targ śmieci.
I to nie jest dobra informacja. Choć może wrażenie wzięło się stąd, że jestem już za stary. Że rzeczy, które dla mnie są śmieciami – poźnopeerelowskim syfem, dla dzisiejszych 30-latków są interesującymi klasykami.

Właściwie nic ciekawego nie było, może poza „Płomyczkami” z początku lat sześćdziesiątych. Na jednego okładce byli bracia Kaczyńscy.

Przejechała stara skoda, sprzedawca płomyczków – znawca staroci – zaczął dyskutować z przechodzącą parą. –Nie, to nie jest moskwicz, to zaporożec! Po chwili zmienił zdanie: –To zastava.
Wrócił jego kolega: –Skoda 1000MB.
Wniosek z tego, że do słów sprzedawców na Kole trzeba podchodzić z odpowiednią rezerwą.

2. Z Koła pojechaliśmy do Castoramy kupić podpórkę. Muszę przerobić szafę tak, by mieścił się w niej stojący odkurzacz. Kupiliśmy jeszcze baterię do kuchni, bo poprzedniej skorodowała wylewka. I to jest zła informacja. Kto widział, żeby robić korodujące krany? Ludzie w tych Chinach wstydu nie mają. Znaczy im to chyba wszystko jedno. Wstydu nie mają ci, którzy takie krany sprzedają.

W Castoramie wyprzedaż. Więc tłumy. Ostatnio na wyprzedaży Castoramowej kupujemy (za grosze) końcówki płytek. Tym razem się okazało, że indyjski łupek staniał do 10 zł za (płytką tego nie nazwę) kawałek 40x80x2. Chcieliśmy 50 sztuk. Próbowaliśmy negocjować, żeby było jeszcze taniej. Ale się okazało, że w systemie jest drożej, tylko ktoś źle wypisał cenę. O połowę drożej.
Pani zerwała cenę i znikła. Wróciła z poprawioną ceną, ale nam sprzedała 50 po tej niższej – pomylonej. Cóż, pacta sunt servanda. Czekaliśmy na paletę, której szukali na zapleczu. Znaleźli, pani przywiozła. Okazało się, że jest o osiem za dużo. Zapytała, czy ich nie chcemy. Odmówiłem, bo te osiem musiałoby być droższe. Cóż, pacta sunt servanda.

Czekaliśmy na śtaplarkę, (jak niektórzy nazywają wózek widłowy), żeby wrzucić paletę na Suburbana. Czekaliśmy i czekaliśmy. Zasady w Castoramie są takie, że wózki przywiązane są do działów, czyli wózek z budowlanego nie może wrzucić czegoś z sanitarnego. W końcu, po 40 minutach oczekiwania nawiązałem kontakt wzrokowy z kierownikiem wózka z jakiegoś innego działu. Pokazałem, że chodzi o 20 metrów odległości i metr wysokości. Wewnętrzna przyzwoitość nie pozwoliła mu odmówić. Załadowany Suburban nieco przysiadł na tylnej osi. Właściwie nic dziwnego, bo paleta ważyła prawię tonę. Resory w każdym razie dały radę – zostało nawet ze cztery centymetry między osią a odbojnikiem.
Najgorsze jest to, że kiedy kierownik wózka przesuwał w środku auta paletę musiałem zaciągnąć ręczny (w tym przypadku nożny) no i w końcu coś się stało ze sprężyną, która trzyma pedał w górze. No i teraz, jeżeli pedału nie jakoś nie podwiążę będzie mi się świecić czerwona kontrolka, która sygnalizuje problem z hamulcami. A ja nie lubię, kiedy mi się świeci czerwona kontrolka.

Pewnie będę musiał wymienić jakąś sprężynkę wartości 45 centów. Niedostępną w Polsce.
No i właściwie w związku z tym powinienem być zainteresowany dużą bazą amerykańskich wojsk w Polsce. Amerykańscy wojskowi przywożą ze sobą amerykańskie samochody. A co za tym idzie – części do nich i serwis. Ale jakoś bez tej bazy przeżyję.

Śmieszą mnie ludzie obrażający się na USA o to, że administracja oświadcza, iż nie będzie budować baz natowskich w Polsce.
Ja tam z obrażaniem zaczekam. Póki co mamy natowskich żołnierzy w Polsce. Mamy natowskie samoloty, śmigłowce szturmowe. Bez baz – jednak są.
Może się okazać, że baz nie będzie, ale na jakimś parkingu będzie stać np. 300 czołgów, 400 transporterów opancerzonych. Żeby nikt nie porysował lakieru będzie do tego paru żołnierzy. Przypadkiem z ciężkim sprzętem. Ale żadnych baz nie będzie.

Ludzie i tak się będą obrażać. Mam wrażenie, że gdyby zniesiono wizy byliby źli, że USA nie dopłacają do biletów, bo przecież Kościuszko i Pułaski. I nasi chłopcy w Afganistanie.

3. Donald Tusk został jednak – chyba najczęściej nazywa się tę funkcję – Prezydentem Unii Europejskiej. Szczerze się ucieszyłem. Kolegom malkontentom tłumaczę, że przecież nic na tym nie tracimy. Kto byłby lepszy na tym stanowisku? Ktoś z Republik Bałtyckich?
Z drugiej strony cieszmy się, ale bez przesady. O realnej ważności tej funkcji niech świadczą horyzonty pani z Włoch, z którą Tusk ma współpracować. Gdyby chodziło o realną politykę raczej nikt by jej nie wybrał. Ale co tam. Jest super. Ciekawe tylko czym Tusk będzie latał do Gdańska. Unia ma własne samoloty? Będzie latał Eurolotem? Zobaczymy.

Na Twitterze zachwyceni sukcesem obywatele licytowali się w porównaniach. A to do Chrobrego, a to Wojtyły, był też król Sobieski i Jagiellonowie. Mnie się przypomnieli Potocki i Badeni – premierzy rządu cesarstwa Austro-Węgierskiego. Wiedeń wtedy to było coś. Później dotarło do mnie, że Polakiem o największej władzy w historii był chyba jednak Dzierżyński – ten to dał Ruskim popalić.
Możemy być dumni z naszej historii.

Smutny jest niestety poziom naszych (polskich) dziennikarzy. Pytanie człowieka z TVN – „jak się pan czuje” świadczy o tym, że poważną stacją TVN nie jest. Druga pani, chyba z PAP-u pytająca PDT o to, kto go zastąpi na fotelu premiera, też słabo.

Pan premier powiedział, że „narodowy punkt widzenia już go nie będzie obowiązywał”. Cieszę się jego szczęściem – osiągnął coś, o czym marzył już tyle lat.

Źli ludzie porównują pana premiera z posłem Nowakiem. Że obiecywał, że nie pojedzie do Brukseli podobnie, jak Nowak obiecywał, że złoży mandat. Jednak obie sprawy nie mają porównania.

Swoją drogą nie rozumiem dlaczego Nowak nie zorganizował sobie manifestacji poparcia ze strony kierowców szczęśliwych z możliwości jazdy pięknymi autostradami wśród dźwiękochłonnych ekranów, czy zadowolonych z polityki bezpieczeństwa – nowych fotoradarów. Że nie ma takich kierowców? Ojtam, przecież Nowak to król Trójmiasta, powinien zebrać swoją młodzieżówkę razem ze znajomymi. Ludzi Platformy korzystających z tego, że są z Platformy w Trójmieście jest tylu, że demonstracja byłaby spora.

Przypomniała mi się historia, jaką opowiadał mi znajomy biznesmen z branży poligraficznej. Przyszło do niego przedstawiciele PO z pytaniem ile by wziął za wydrukowanie gazety przedwyborczej. Policzył, przedstawił ofertę. Cisza. Cisza. W końcu młodzieniec z PO, ponoć zaprzyjaźniony z Nowakiem zapytał: No dobra, a co ja z tego będę miał…

A, znalazłem maserati z uszkodzoną ramką. Właściciel nie dość, że inwalida, to jeszcze zapomina wystawiać kartę, która upoważnia go do parkowania na kopertach. Jak napisałem – ma już wystarczająco dużo kłopotów.