Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Joana Erbel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Joana Erbel. Pokaż wszystkie posty

środa, 11 marca 2015

10 marca 2015



1. Obudziłem się pełen dobrej woli. Cokolwiek by to miało znaczyć. Pojechałem oddać MINI. Nie pojeździłem nim jakoś specjalnie dużo, więc na Wołoską jechałem nieco okrężną drogą. I chciałem przeprosić wszystkich współuczestników ruchu za dziwne manewry, które wykonywałem. Cooper SD przestawiony na tryb sportowy robi z człowiekiem coś dziwnego.
W budynku, w którym się mieści BMW nie działały windy. Starałem więc się bawić Kamila rozmową jak najdłużej, żeby miał pretekst do jak najdłuższego odpoczynku, przed wychodzeniem na 7 piętro. Było to dla mnie łatwe, gdyż rozmowy z Kamilem są zawsze przyjemne, gdyż w geopolitykę zgrabnie wplata tematy motoryzacyjne. Dzięki temu mogę pisząc teksty o samochodach udawać, że mam większe o nich pojęcie. Udawać? Nie! Mam większe o nich pojęcie.

Wracałem do metra ulicą Woronicza. Po wysokim budynku Telewizji (nie pamiętam jaką miał literkę) została kupa gruzu. Swoją drogą to zabawne, że plan prezesa Wildsteina, żeby na Woronicza nie został kamień na kamieniu realizuje prezes Braun. Z tym, że o ile Wildstein chciał na tym gruzowisku coś zbudować, to Braun tylko rozwala. I to jest zła informacja.

2. Dwa razy sprawdziłem plan metra, żeby czegoś nie pomylić i bezpiecznie dojechałem na stację Politechnika. Swoją drogą, kiedy parę dni temu szukałem jarzębiaku ze sklepu przy Pięknej wysłano mnie do monopolowego „przy Politechnice”. Długo nie mogłem zrozumieć gdzie jest ten monopolowy, dopóki do mnie nie dotarło, że „Politechnika” to nie Politechnika, tylko stacja metra.
Na pl. Zbawiciela zobaczyłem redaktora Kurkiewicza z rowerem i exkandydatką Partii Zielonych [to chyba była ona, bo znam ją wyłącznie ze zdjęć] [podkreślam to, że znam ją wyłącznie ze zdjęć, żeby udowodnić, że należę do pewnego rodzaju elity, ale nie będę się nad tym specjalnie rozwodził].
Zastanawiałem się nawet przez chwilę, czy rower i red. Kurkiewicz to zestaw, który wystarczy do poliamorii, ale zobaczyłem kolegę Zbroję, który siedział w Szarlocie.
Ze Zbroją i jego rowerem poszliśmy do Beirutu, gdzie pijąc piwo Dawne patrzyliśmy jak wypiękniała nam Poznańska.
Żeby było idealnie brakuje liści na robiniach. I jeszcze chwilę potrwa zanim się pojawią. I to jest zła informacja.

3. W „Tak jest” oglądałem starcie profesorów. Zwyczajnego z nadzwyczajnym. Zwyczajny był nadzwyczajnie dobry. Nadzwyczajny – zwyczajnie słaby. Aż się zdziwiłem.
Nie posądzałem prof. Glińskiego o taką sprawność. Teraz wyobrażam sobie jak mógł rozjeżdżać niewystarczająco przygotowanych studentów.

Wieczorem u red. Olejnik wystąpili Adam Bielan i mecenas Giertych. Pan Bielan nie powinien grać w pokera. Kiedy mecenas Giertych zamiast jechać po kandydacie PiS zajął się profesorem (nadzwyczajnym) Nałęczem we oczach pana Bielana można było zobaczyć karetę asów.
Później, w „Czarno na białym” oglądałem materiał o sztabach wyborczych kandydatów. Trojga kandydatów. Pan Palikot się nie załapał. Istnieje obawa, że red. Olejnik będzie mu chciała to wynagrodzić w przyszłym tygodniu. I to jest zła informacja.

środa, 22 października 2014

21 października 2014



1. Dzień wyjazdu do Warszawy zawsze jest bez sensu. Niby wykonuje się dużo prac, ale robi się to pod presją a to nie jest fajne.
Pojechałem do Świebodzina, bo nie mogłem znaleźć śrubokręta do elektrycznych kostek.
Ale przede wszystkim pojechałem kupić korek do włóki. Do tego chleb. No i olej do łańcucha piły.
Najpierw trafiłem do Lidla, gdzie kupiłem pieczywo i – na wszelki wypadek – pstrąga, który udaje łososia. Później trafiłem do Mrówki. Gdzie był olej do łańcuchów i śrubokręt-próbnik.
Nie było normalnych zapałek. I to jest zła informacja.

2. Po drodze dotarło do mnie, że zapomniałem o korku do włóki. Dojeżdżając do domu wpadłem na Kierownika-brygadzistę, który szybko odpowiedni korek mi znalazł.
Jeden z panów kopaczy siedział przez kilka godzin w studni i wiercił w niej dziurę, żeby do środka wpuścić rurę od nieistniejącego jeszcze domu sąsiada Tomka. W końcu mu się udało. Panowie muszę jeszcze uszczelnić studnię zaprawą i będzie fertig.
My posadziliśmy bambus. Znaczy – taką bambusową trawę. I dwie róże. Zajęło nam to strasznie dużo czasu – i to jest zła informacja, bo zostało nam jeszcze kilka zadołowanych roślin.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że nic im się nie stanie zanim nie wrócimy.

3. Mieliśmy ruszyć koło siedemnastej, zakładaliśmy dwugodzinne opóźnienie. Nie wyszło – ruszyliśmy przed dwudziestą. Postanowiłem, że nie będę się więcej naśmiewał z posiadaczy XC60. To marzenie polskiej klasy średniej nie jest wcale tak złe, jak wcześniej uważałem. Po prostu nie każdy samochód jest stworzony do jazdy z prędkością 180 km/godz.
Obiecałem Staszkowi, że się nie będę pastwił nad spalaniem tego auta. Myślałem więc, że nie będę mógł słowa na ten temat napisać. A tu jednak wyszła niespodzianka. Samochód z tempomatem ustawionym na 145 km/godz pali około 12 litrów. Da się wytrzymać. Przy wyższych prędkościach pali ilości abstrakcyjne. Ale jeżeli ktoś chce jeździć szybciej, niech sobie kupi inne auto.
Z punktu widzenia warszawiaka ważne, że w korku na Puławskiej XC60 pali około ośmiu litrów.

Jechaliśmy więc na wschód i w którymś z kolei serwisie Trzeciego Programu Polskiego Radia usłyszeliśmy o wywiadzie marszałka Sikorskiego dla portalu „Politico”. Przypomniało mi się, jak ostatnio pewien dobrze poinformowany, jednocześnie – jak to się dziś mówi – mający wyjebane na bieżącą politykę człowiek opowiadał, jak kiedyś obserwował natenczas ministra Sikorskiego w Sejmie.
Otóż podeszła dziennikarka i zadała pytanie o Rosję. Minister odpowiedział, że trzeba współpracować, że konstruktywnie, że nowe perspektywy, że jest dobrze etc. Po czym wyrwał dziennikarce dyktafon. Wyłączył go. I dodał coś w stylu: Jebane kacapy, w życiu się z nimi nie da dogadać. [Nie pamiętam słów, jakie miał wtedy wypowiedzieć minister, więc konfabuluję zachowując sens].
No więc pan marszałek wykonał najwyraźniej podobny numer przy amerykańskim dziennikarzu. Ale tam (w USA) rzeczywistość wygląda inaczej niż u nas. Jeżeli ważny polityk coś mówi, to dziennikarz to drukuje. Nie ma tam czegoś takiego jak „autoryzacja”.
Autoryzacja zakłamuje przekaz. Jeżeli polityk coś palnie, obywatel powinien o tym wiedzieć. Bo polityk, któremu się palnąć zdarza politykiem jest złym.
Z dziennikarzami jest podobnie. Jeżeli dziennikarz przeinacza słowa osoby z którą rozmawia, jest złym dziennikarzem. Powinien zniknąć z zawodu, a sąd powinien doprowadzić jego pracodawcę na granicę bankructwa. Bo dziennikarz powinien być osobą publicznego zaufania.
Jak w Ameryce.

Marszałek Sikorski zarzucił dziennikarzowi „Politico” nadinterpretację. Czyli podważył do niego zaufanie. Dziennikarz odpowiedział, że zacytował dokładnie marszałka Sikorskiego.
Marszałek Sikorski uchodzi za najwybitniejszego polskiego specjalistę od polityki międzynarodowej. I nie wie o tym, że w polityce międzynarodowej słowa są ważne? To jest bardzo zła informacja.

Radosław Sikorski jest Joanną Erbel polskiej politykiem zagranicznej.

Ale najgorsze jest to, że cały dzień żyłem w przekonaniu, że jest niedziela, a nie poniedziałek. 
Choć może to nie jest takie złe, bo w ten sposób poniedziałek został właściwie ominięty.

poniedziałek, 20 października 2014

19 października 2014


1. Obudził mnie dźwięk koparki. Dokładniej: obudziła mnie Bożena, którą obudził dźwięk koparki. Zanim wstałem przejrzałem tajmlajny. Ruski szpieg miał w domu listę ważnych postaci, którymi się interesował.
Pomyślałem, że fajnie by było być na takiej liście. I od razu dotarło do mnie, że to samo myśli pół Warszawy. A już na pewno profesor Niesiołowski.
Ruski szpieg publikował w „Krytyce politycznej”. I to właściwie strasznie śmieszne.
Całą aferę nieco czuć. A przynajmniej tak mi się wydaje.
Mój brak zaufania do struktur Państwa to jednak zła informacja.

2. Panowie kopacze w mocno okrojonym składzie przekopali się z rurą do sąsiada Tomka. Ponarzekałem na błoto przed wjazdem – pan Kierownik-brygadzista poprosił pana Janka – wirtuoza koparki, by Catem (ładowarką) coś z tym błotem zrobił. Pan Janek chciał zrobić to dopiero przed fajrantem. Pan Kierownik-brygadzista powiedział, by zrobił to od razu. –Będzie chciał gdzieś pojechać, to se samochód osra – argumentował wskazując na XC60.
Pan Janek – wirtuoz koparki coś tam zrobił. Dwa przejazdy scanii i cała robota była na nic.
Naostrzyłem łańcuch i pociąłem akacje w klocki, które później porąbałem. Nie było łatwo.
Pan Janek – wirtuoz koparki przesadził koparką krzak. Rozsypał jeszcze trochę ziemi i się pożegnał. Usuwanie szkód będzie trwało jeszcze kilka tygodni. I to jest zła informacja.

3. Przeczytałem wywiad z panią Erbel. Wdałem się w dyskusję na temat etyki dziennikarzy „Wyborczej”.
Rozmawiałem kiedyś o pani Erbel z jednym kolegą, którego nazwiska nie wymienię, bo zaczął karierę w administracji samorządowej. Kolega zna się na ruchach miejskich, panią Erbel też zna. Powiedział, żeby się nią nie przejmować, bo to krańcowa idiotka.
Złą informacją jest, że wstawiają się za nią wartościowe, inteligentne osoby.

Ale najważniejszym wydarzeniem 18 października 2014 roku było to, że w tym dniu po raz pierwszy w życiu ubrałem gumofilce.
Mam ambicje rozpropagować ten rodzaj obuwia na warszawskich salonach. Nie będę pierwszym, który ma takie ambicje. Mój poprzednik najpierw zmienił je na garnitury Zegni. A teraz nie żyje. Ja od Zegni będę się trzymał z daleka.