Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lamus. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lamus. Pokaż wszystkie posty

sobota, 28 sierpnia 2021

27 sierpnia 2021


 

1. Nie spałem zbyt długo i to jest zła informacja. Nie spałem zbyt długo, gdyż obudziła mnie miaucząca w niebogłosy Rudzia. Otóż się okazało, że wieczorem musiała nie wiadomo kiedy wyjść. Kocię zostało. Stała więc przed drzwiami tarasu i się darła. Kocię siedziało w środku. Kiedy ją wpuściłem od razu podbiegła sprawdzać, czy wszystko z Kocięciem w porządku. Przyszedł z góry Kocio. Rudzia chciała się przywitać. Kocio udawał niezainteresowanego. 
Później złapałem ich jak razem leżą wszyscy na łóżku na piętrze. 

2. Pojechaliśmy do Frankfurtu odwieźć na pociąg Tośkę z koleżanką. Ceterum censeo droga z Węgrzynic do Toporowa powinna zostać wyremontowana. Parkowanie przy dworcu we Frankfurcie kosztuje 25 centów za godzinę. Pół euro za dwie. Frankfurt nad Odrą ma jednak jakieś plusy. Na latarni za mostem wisi plakat AFD. Napisano na nim, że zamknięte granice to coś normalnego. Ustaliliśmy, że te plakaty nie mogą dotyczyć Bundesratu, bo do Bundesratu nie ma bezpośrednich wyborów.  
Po słubickiej stronie wzmacniane są wały. Te przeciwpowodziowe. Ważne byśmy ich za bardzo nie wzmocnili, bo wielka woda wtedy by mogła lunąć na naszych niemieckich przyjaciół.
Przejazd kolejowy na Transportowej w połączeniu z wyjazdami z parkingów dla TIR-ów może zabrać człowiekowi dobre pół godziny. I to jest zła informacja.

3. Dojechaliśmy do Boczowa na pół godziny przed zamknięciem. Nie było zbyt wiele czasu na zwiedzanie. Ja tam znalazłem odkurzacz Miele. Z elektroszczotką. Za całe 80 złotych. Wygląda na to, że nie działa regulacja mocy silnika. Ale co to dla mnie. Ważne, że działa elektroszczotka. Złą informacją jest, że nie zdążyłem zapytać o cenę granicznego słupa z tablicą Freistaat Bayern. 
Od przyjazdu do Boczowa nieskutecznie próbuję sobie przypomnieć piosenki, jaką „Lamus” reklamował się w lokalnej telewizji. Jeśli chcesz się coś tam i się wyposażyć, to coś tam, coś tam, coś tam u Zbyszka w Boczowie
Wracaliśmy naokoło. Przez Świebodzin. W Wilkowie złapał nas korek. Czy korek nieruchomy ma jakąś specjalną nazwę? Wyrwaliśmy się z niego i przez Borów i jakieś nowe osiedla w Rozłogach dojechaliśmy po wąskim bruku do miasta. 

Wieczorem z przerwami oglądaliśmy „Biga Lebowskiego”. Dziś takich filmów nie robią. 

Jutro w Gazecie: o Falubazie, o niewybuchach. Więcej nie pamiętam. Traumatyczne przeżycia mogą powodować wypieranie wspomnień. 

wtorek, 16 lutego 2021

15 lutego 2021


 1. W końcu wyszło słońce. Według fotowoltaiki to był najbardziej słoneczny dzień w 2021 roku. Dotychczas. Złą informacją jest, że jak na tak słoneczny dzień było zadziwiająco zimno. 


2. Pojechaliśmy na wycieczkę. Mieliśmy jechać do tego drugiego Gronowa, do sklepu, który był wyjątkowo zamknięty, kiedy tam pojechaliśmy ostatnim razem. Okazało się, ze tym razem też jest zamknięty. Pojechaliśmy więc do „Lamusa” w Boczowie. Dość przerażającego miejsca, o którym już kiedyś pisałem. Swoją drogą ciągle się boję, że zacznę się powtarzać. Na razie – jak w tym przypadku – ratuje mnie wyszukiwarka. 
W Boczowie było zimno i drogo. I to jest zła informacja. Kupiliśmy etażerkę, kosz wiklinowy, betonową tralkę i futro. Na etażerce, nim ją kupiliśmy leżała książka, którą w styczniu 1940 roku w Szczecinie ktoś dostał na urodziny od wuja. Książka była wspomnieniami pancerniaka z wojny we Francji i Belgii. Raczej Wielkiej Wojny, bo trudno, żeby ktoś w styczniu dostał książkę opisującą sytuację z maja. 
Z kolei na ścianie wisiała ramka, w którą oprawiono dziewięć zdjęć kota Petera 1. z Charlottenburga. Kot na świat przyszedł w kwietniu 1979, z zszedł był w kwietniu 1998 roku. 19 lat, piękny wiek dla kota. 
Gdyby ktoś potrzebował – można w Boczowie kupić skórę z niedźwiedzia. Znaczy nie tyle prawdziwą skórę z niedźwiedzia, co z jakiegoś futra uszyte przebranie. Niestety bez głowy, więc raczej się na Krupówkach nie przyda. Zresztą ostatnio Krupówki to nie jest jakieś specjalnie dobrze kojarzące się miejsce. 
Bożenie bardzo się nie podobał Torzym. Wracając ominęliśmy go więc przez Bielice i Bobrówko. Ostatnio coraz częściej zauważam, że Rokitnica jest w centrum cywilizacji. 

3. No i zaczęliśmy oglądać „Dolinę łez”. No i nas wciągnęła. Na razie siedem odcinków. Jeszcze chwila i nasi Żydzi zaczną łomotać ich Arabów. Choć właściwie większość bohaterów to akurat nie są nasi Żydzi.

Złą informacją jest, że się z tego wszystkiego zrobiła druga w nocy i pewnie znów się nie wyśpię. 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

17 sierpnia 2014

1. Obudziłem się w przekonaniu, że jest niedziela. Włączyłem TVN24, by obejrzeć „Lożę polityków” (czy jak tam się nazywa to, co idzie kiedy Rymanowski jest na urlopie). Przez godzinę obcowałem z Kuźniarem. I nie jest to dobra wiadomość, bo uważam, że telewizje śniadaniowe wpływają destrukcyjnie na inteligencję. I jeżeli tak, jak „Wstajesz i wiesz” mają – jak niektórzy twierdzą – wyglądać media przyszłości, to ja się udaję na wewnętrną emigrację.
„Wstajesz i wiesz” jest o tyle gorsze od „Dzień dobry TVN”, że udaje telewizję informacyjną. I to jest perfidne.

2. No więc się okazało, że jest sobota, więc dostałem dzień w prezencie. Zapomniałem napisać, że przyjechało do mnie BMW 530d kombi. Znaczy nie tyle 'kombi' tylko 'touring'. Przyjechało we czwartek wieczorem. Nie pisałem o tym, bo kiedy następnego dnia rano zobaczyłem je przed domem, było tak oczywiste, jakby stało tam zwykle.

No i tym BMW pojechaliśmy do Boczowa.
Boczów to ostatnia miejscowość przed Świeckiem przy starej dwójce. Jeżdżę tam od dobrych dwudziestu lat. Człowiek o pięknie brzmiącym imieniu Zbigniew stworzył biznes polegający na opróżnianiu berlińskich mieszkań, których lokatorzy zmarli. I sprzedaży ich zawartości. W ciągu dwudziestu lat wiele się zmieniło. Teraz umierają inni Niemcy, zresztą Zbigniew odkrył, że więcej może zarobić na sprzedaży, więc wszystko podrożało. Meble już nie takie jak kiedyś. Jest jeszcze parę tysięcy winyli. A wśród nich perełki, jak kupiona przeze mnie parę lat temu składanka „Yes sir, I can boogie”.

Spędziliśmy tam ze dwie godziny. Nie mogłem się opędzić od skojarzenia z – toutes proportions gardées – muzeum w Auschwitz. To ciekawe, ale wcześniej w ten sposób nie myślałem. Pewnie kryzys wieku średniego. Zbiera człowiek całe życie różne przedmioty, a potem, jeżeli nie zrealizuje jakiegoś planu – lądują one w kontenerze, albo Boczowie (jeżeli jest berlińczykiem)

Chcieliśmy poznać cenę pewnej witryny, więc przyszedł do nas plenipotent pana Ryszarda. A jak zobaczył samochód, to nas zaprosił do zamykanego (podkreślono) miejsca, gdzie są lepsze meble. Specjalnie nie było tam nic ciekawego, ale rzeczony plenipotent zaczął się z Bożeną dzielić swoimi życiowymi doświadczeniami. Powiedział, że kobiety go unieszczęśliwiają, bo jest romantykiem, więc ich nie bije. A tylko bicie daje szanse na szczęśliwy związek. Bożena zapytała skąd to wie, skoro nie bije. Odpowiedział, że z obserwacji.
Kiedy powiedział, że jest z Przemyśla, to mi się przypomniało, że z pięć lat temu go poznałem. Wtedy nie był plenipotentem, tylko szeregowym pracownikiem. Wtedy narzekał na szefa a nie na kobiety, które go tak źle traktowały, bo jest romantykiem i ich nie bije.

Witryny nie kupiliśmy, choć w pewniej chwili plenipotent zaczął się targować sam ze sobą.
Lamus, bo tak się nazywa boczowski interes pana Ryszarda miał reklamę w lokalnej telewizji. Mogła się przyśnić. Śpiewał ją jakiś lokalny zespół disco polo. Przypomniała mi się. I to nie jest dobra informacja.
Wracając wpadliśmy do Lidla. Szpinak jednak jest.


3. Bożena kontynuowała przeglądanie starych die Dzienników. Rzucił mi się w oczy tytuł „Nieudana misja Sikorskiego” (w Kijowie).
Pan Radek jest mistrzem. Chyba jedyna rzecz, jaka mu się w życiu udała to żona. A wciąż świetnie funkcjonuje. I to nie jest dobra informacja.