Pokazywanie postów oznaczonych etykietą i3 REX. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą i3 REX. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 7 maja 2015

6 maja 2015


1. Zerwało mnie o świcie. Obejrzałem spot sztabu pana Prezydenta. Szeroko rozumiana Platforma uczepiła się in vitro jak rzep psiego ogona. Strzelam, że jakiś specjalista od marketingu politycznego wmówił im parę lat temu, że to coś, wokół czego będą mogli budować przekaz. Uwierzyli w to niespecjalnie badając ile osób to realnie dotyczy. Liczby, które padają z telewizora bywają bardzo różne i bardzo dziwne. Najpierw rząd wydał grubo ponad milion złotych na kampanię telewizyjną promującą problem. Później wprowadził tymczasowe rozwiązanie, które potrafiło owocować sytuacjami takimi, jak tamta szczecińska. Ale skoro już postanowili, że się będą tematu in vitro trzymać – wciąż to robią.
Ja, na podstawie podobnych danych, jak te, których użył wzmiankowany specjalista od marketingu politycznego uważam, że większość społeczeństwa problemem in vitro przejmuje się podobnie, jak religią w szkołach, parytetami na listach wyborczych czy legalizacją marihuany. (Choć to ostatnie, to akurat zły przykład)
Kolega mój, którego nazwiska nie wymienię, zaangażowany przed laty w przygotowanie kampanii promocyjnej in vitro tłumaczył mi – pełen wiary – że in vitro rozwiąże problem polskiej demografii. I, że bez in vitro nie będzie pieniędzy na emerytury. Kiedy zapytałem ile musi się urodzić dzieci i przez ile lat pracować, żeby ich składki wyrównały inwestycję w kampanię promocyjną – nie był w stanie odpowiedzieć.
Mam nieprzeparte wrażenie, że nawet ci, który z programu in vitro skorzystają, zapomną o wdzięczności wobec Platformy, kiedy ich dziecko zachoruje i się nagle okaże, że NFZ nie finansuje terapii, albo po prostu, kiedy się okaże, że nie są w stanie znaleźć miejsca w żłobku, przedszkolu czy szkole. Jak to ma miejsce w Warszawie.
Miejsce w przedszkolu występującym w spocie kosztuje 700 zł miesięcznie.
Jestem gotów się założyć, że in vitro będzie też tematem jesiennej kampanii parlamentarnej. I to jest zła informacja. Bo – z całym szacunkiem dla cierpienia par, które mają problem – z punktu widzenia całego społeczeństwa to problem wydumany przy czym kosztowny.
Pan Prezydent (o ile dobrze usłyszałem, a jeżeli dobrze, to miejmy nadzieje, że się nie pomylił) mówił, że dzięki rządowemu programowi urodziło się 2000 dzieci. Piękna liczba.
Jeżeli porównamy to z liczbą urodzonych w zeszłym roku dzieci 370 tys. nie robi aż takiego wrażenia. Ale jeżeli na te 2000 popatrzymy przez pryzmat 86 milionów złotych, jakie kosztuje rocznie rządowy program – wrażenie jednak jest duże. I to jest zła informacja.

2. Z żalem odwiozłem i3 na Wołoską. Oj, jakbym chciał, żeby nasz kraj wyszedł z pułapki średniego dochodu.
Wracałem metrem. Na rondo Daszyńskiego. Połączenie starej z nową linią sprawia wrażenie tymczasowego. Ciasno i mało logicznie. Nowe stacje ładne. Do tego działa internet w komórce między stacjami. Nic nie słyszę o tym, że trwają pracą nad budową następnych stacji. Strzelam, że będzie to miał w swoim programie prezydent obywatel Jóźwiak. W 2018. Obok rozbudowy ścieżek rowerowych i tego szpitala, co, co cztery lata wymieniana jest jego nazwa.

Wciąż trwają przepychanki z Hestią, która rękami bardzo miłego likwidatora chce nas najwyraźniej pozbawić samochodu, do którego jesteśmy co najmniej przywiązani. I to jest zła informacja.

3. W łaskawości swojej pan Prezydent wystąpił w telewizji Polsat. Budujący jest szacunek przedstawicieli mediów do instytucji Prezydenta w Polsce. Pan Prezydent nie odpowiadał na pytania trzech dziennikarzy. Najbardziej waleczny był redaktor Piasecki, który ze trzy razy próbował panu Prezydentowi przerwać, mówiąc: ale, panie Prezydencie…
Transmisja przez chwilę była w Polsacie, później wyłącznie w Polsat News – kanale już nie tak popularnym. A szkoda, bo może więcej obywateli usłyszało, co pan Prezydent ma do powiedzenia na temat bezpieczeństwa. Najlepsze było chyba, że bazy NATO w Polsce już są, bo Polska jest w NATO, więc polskie bazy to bazy NATO.
Pan Prezydent powiedział też, że Konstytucję chcą zmieniać ci, którzy są frustratami politycznymi. Po chwili dodał, że widzi cały szereg spraw, które w Konstytucji trzeba zmienić. Mówił, na przykład, że by się przyjrzał idei okręgów jednomandatowych.
Ale to wszystko bez znaczenia. Bo nieważne, co pan Prezydent opowiada i tak: „niechby i w drugiej turze, ale wobec niepokojów i rozedrgania dzisiejszego świata lepiej by było dla Polski, gdyby Bronisław Komorowski pozostał prezydentem Rzeczpospolitej
[To redaktor Baczyński]

Później była #debata w TVP1. Dziękuję panu prezesowi Braunowi, że mogłem w końcu się dowiedzieć jak wygląda kandydat Wilk. I kandydat Tanajno.
Swoją drogą ciekawe, czy reżyser Braun to jakaś rodzina prezesa Brauna. Widzę jakieś podobieństwo, kórego nie potrafię zdefiniować. I to jest zła informacja.  

środa, 6 maja 2015

5 maja 2015


1. No więc budzik zadzwonił o szóstej rano. I to jest zła informacja. Później o szóstej piętnaście, trzydzieści i czterdzieści. Wstałem, choć miałem wrażenie, że się właściwie nie kładłem, bo się chyba położyłem o trzeciej.
W zupełnie niejasny sposób zrobiła się ósma. A zanim ruszyliśmy – po ósmej. Do Warszawy dojechaliśmy koło pierwszej. I to jest zła informacja, bo zasadniczo można było się wyspać.

2. Każdy powrót do Warszawy jest dotkliwy. Taki w środku dnia chyba bardziej. Nie ma czasu na aklimatyzację.
Jednym okiem oglądałem pogrzeb Władysława Bartoszewskiego. Wydaje mi się, że składanie flagi to nowy przeszczep. Amerykanie robią to jakoś lepiej. No i chyba pan Prezydent nie do końca wręczył ją tej osobie, której powinien. Ale pewnie się czepiam.
Wszystko przeszło spokojnie. Najbardziej niesmaczne chyba było wyciąganie przez platformerskiego trolla starych tweetów na temat zmarłego.

Wieczorem kandydat Duda był u red. Tadli w TVP Info.
Chyba naprzeciwko Krakena mieszka red. Gembarowski, więc często go widuję.
Od dłuższego już czasu hejtuję tu panią Olejnik. Trochę wynika to z żalu, że nie jest już taka jak kiedyś. Mam wrażenie, że jej młodsze koleżanki starają siębrać z niej przykład. Z tym, że nie pamiętają jej najlepszych czasów [albo są za młode, albo zapomniały]. Więc wydaje im się, że wystarczy jak będą się wydzierać. I to jest zła informacja.
[dotyczy to również dziennikarek niepokornych]
Można oczywiście próbować usprawiedliwić red. Tadlę zachowaniem posła Mastalerka. Można. Ale się raczej nie uda. Niezależnie od rozmiarów niechęci do rozmówcy na pewne rzeczy nie można sobie pozwalać.

3. Pojechałem podładować i3 pod Pałac Kultury. Poprzednim razem kiedy tam byłem wyszedł do mnie taksówkarz i powiedział, że to pierwsze auto, które się tu ładuje i że był przekonany, że to taki normalny przewał za unijne pieniądze. Ustawili takie pudła, ale puste w środku. Napisali na nich, że to stacja ładowania i wzięli dotację.
Tym razem to nie oszustwo. Stacja ładuje, z tym, że coś jakby nie stykało. Może coś zaśniedziało z nieużywania.
Naładowałem 30% i ledwo zdążyłem na „Grę o tron”. Jakoś się ta seria nie może rozkręcić. I to jest zła informacja.  

poniedziałek, 4 maja 2015

3 maja 2015




1. Zasadniczo powinno być sześć negatywów. Zobaczymy, czy się uda. 
No więc piątek był pod znakiem podróży życia. Dawno, dawno temu, kiedy z wyglądało na to, że z kolegą Grzegorzem będziemy realizować pewien projekt medialny, zacząłem namawiać BMW, żeby pozwolili mi zrobić reportaż z produkcji i3 REX i później tym samochodem przyjechać do Polski. Z projektu medialnego nic nie wyszło. I to jest zła wiadomość. Choć może nie taka zła, bo jakoś powoli przestaję wierzyć, że byłbym w stanie robić dobry magazyn. Skoro się projekt nie chciał wyjaić, mnie też zaczęło nie stawać energii, by BMW namawiać.



Więc i3 zmontowano, przyjechała do Polski pewnie na lawecie. No i w końcu ją dostałem, co opisałem przedwczoraj.
Ale przez cały czas w mojej głowie urzędował pomysł przejechania elektrycznym samochodem 1000 km. No więc zacząłem go realizować.
Samochody BMW mają książeczki, do których wpisuje się kierowców, daty i przebiegi (prawdopodobnie chodzi o fotoradary). Z tej książeczki wynikało, że podczas dwóch poprzednich testów przejechano i3 po 20 km. Czyli nawet nie rozładował się akumulator.
BMW i3 REX nazywa się REX nie dlatego, żeby wzbudzić ciepłe uczucia wśród wielbicieli psów. REX pochodzi od nazwy Range Extender, czyli silnika chyba od jakiegoś skutera (jakiegoś skutera BMW), który napędza prądnicę zasilającą napęd auta.
To, co jest najbardziej przerażające w elektrycznych samochodach, to wizja rozładowania akumulatorów gdzieś w lesie, polu, czy gdziekolwiek, gdzie nie ma gniazdka. Bo prądu w wiaderku nie da się przynieść. Zanim człowiek się nauczy jak jeździć (bo jednak robi się to trochę inaczej niż normalnym autem), strach ten zdecydowanie zmniejsza radość, jaką daje elektryczny napęd.
No więc z i3 REX tego problemu nie ma. Znaczy jest o tyle, że zbiornik paliwa ma z dziesięć litrów. Więc, jeżeli się ktoś uprze, może to paliwo też dość szybko wypalić. Ale zawsze można wziąć do auta kanister. Na przykład 20 litrowy.

2. i3 to auto miejskie. Mimo położenia tylnych siedzeń nie udało się zmieścić półki łazienkowej. Znaczy wejść, to by weszła. Ale nie zmieściłby się wtedy iMac. Półka wróciła więc do domu. I to jest zła informacja, bo nie wiem, kiedy ją przywiozę.
Jakoś zapakowaliśmy auto. Trzy osoby z bagażami mogą się jakoś pomieścić. Ruszyliśmy na zachód.
Zaraz za Warszawą przyssałem się do Polskiego Busa. Kuźniaryzm level hard. Nie dość, że jazda w robionym przez autobus powietrznym tunelu powoduje mniejsze zużycie energii, to jeszcze się można do darmowego internetu podłączyć.
Polski Bus zjechał w Strykowie do Łodzi. Na drodze było pusto. Naród świętował Święto Pracy. BMW i3 mimo swojego dziwnego kształtu i jeszcze dziwniejszych kółek radziło sobie na autostradzie świetnie. Żadnych problemów z bocznym wiatrem. Silnika skuterowego prawie nie słychać, zwłaszcza, że niezależnie od prędkości pracuje chyba na stałych obrotach. Po 150 km zjechaliśmy na stację. Trochę wstyd było tankować pięć litrów. Metodą wracającego z Białorusi kierowcy zmieściłem jeszcze dwa litry. Wyjeżdżając ze stacji przykleiłem się do łotewskiego autobusu, za którym z prędkością 105 km/godz. dojechałem za Konin, gdzie opisywaną już dwukrotnie metodą zjechałem, żeby ominąć dwie bramki dr. Kulczyka. Za Wrześnią dolałem kolejne sześć litrów.
Słuchaliśmy na Spotify „Róże Cmentarne” Krajewskiego i Czubaja. Strasznie nudna książka.
W końcu dojechaliśmy na wieś. Spalanie wyszło poniżej pięciu litrów benzyny na 100 km. Przy średniej prędkości 97 km/godz.

3. Producent nie zaleca stosowania przedłużaczy. Ale co on tam wie. Użyłem 30-metrowego. Samochód naładował się w sześć godzin. A przynajmniej tyle miał się ładować, kiedy go podłączyłem. W domu zimno. Myszy dorwały się do torebki z kaszą. I to jest zła informacja. Bo strasznie przy tym naświniły.


4. Z okazji Święta Flagi pojechaliśmy do Świebodzina na zakupy. Najpierw do Lidla. Wśród pozostałości po tygodniu hiszpańskim udało się trafić białego tuńczyka w oliwie. Wybitna rzecz. 
Châteauneuf-du-Pape niestety już nie jest w promocji. I to jest zła informacja. No i jeszcze strzelił worek z kiszonymi ogórkami. Dobrze, że zauważył to kasjer. Ponoć najgorszą rzeczą jaką się kiedyś stała z samochodem testowym BMW, to było rozbicie w bagażniku słoika z ogórkami. Rozbity samochód można naprawić. Smród usunąć ciężko.
Z Lidla pojechaliśmy do Mrówki. Z Mrówki do Tesco. W Tesco – jak to w Tesco. Ciągle łypał na nas Bobek Makłowicz. Prawie kupiłem Esquire. Łamałem się. Bożena powiedziała, żebym przeczytał losowo wybrane zdanie z edytorialu. I jeżeli mnie zniesmaczy, to nie kupimy. Przeczytałem. Nie kupiliśmy.


5. Wróciliśmy do domu. Po drodze, w Ołoboku wpadając do sąsiada Tomka, żeby mu wręczyć dwa katalogi Muratora – taka aluzja, żeby się zaczął budować.
Korzystając z tego, że zielsko nie wyrosło jeszcze za bardzo dokończyliśmy porządki w sadzie. Znaczy usunęliśmy pościnane wcześniej gałęzie. A że były to gałęzie dzikiej róży, pokaleczyłem się niemiłosiernie. I to jest zła informacja.
Starszy Analityk Szacki zapytał mnie na Twitterze, czy będę kandydował do Sejmu. Nic mi o tym nie wiadomo, więc na wszelki wypadek zacząłem się googlować. Nie znalazłem żadnej informacji na ten temat, ale za to się dowiedziałem, że mój na portalu „Polityki” jakiś czas temu pojawił się mój tekst o elektronicznie-motoryzacyjny. Tekst napisałem do zupełnie innego medium. Nie mam pojęcia skąd się w „Polityce” wziął. Ale dzięki temu będę mógł mówić do Starszego Analityka Szackiego – mój kolego z łamów.

6. Obejrzeliśmy dość idiotyczny film polski „Yuma”. Wypadało go obejrzeć, bo akcja się dzieje w Lubuskiem. No i poszliśmy do sąsiadów świętować dziesięciolecie naszej obecności na wsi. Było bardzo miło. Tak miło, że nie pamiętam momentu, kiedy napisałem, że nie napiszę negatywów, bo nie jestem w stanie.
Pamiętam wrażenie, że Finlandia 0,7 smakuje inaczej niż ta z półlitrówki. I to jest zła informacja. Bo nie mam zamiaru więcej pić alkoholu. Nie sprawdzę więc, czy to prawda, czy mi się tylko wydawało.