niedziela, 29 maja 2022

27–29 maja 2022




1. Piątek. Z redaktorem Olszańskim udaliśmy się do Gorzowa, gdzie redaktor Olszański rozpoczął prace nad artykułem. Ja zaś – na przykład – poznałem profesora, który w Polsce pierwszy przeprowadził przeszczep szpiku. Ciekawa postać. Nauczką dla mnie powinna być obserwacja, że gdy ktoś w życiu ma poważne osiągnięcia, to na starość może opowiadać suchary i tak wszyscy się z nich śmieją. Innymi słowy: jeżeli chcę móc opowiadać na starość suchary, powinienem coś w życiu osiągnąć. I to jest zła informacja. 

Zrobiliśmy sobie z redaktorem Olszańskim krótki spacer śladami publikacji w naszej gazecie. Okazało się, że większość opisywanych tematów wciąż gorzowskich dzieje się rzut beretem od naszej gorzowskiej redakcji. Jest w tym jakaś logika. 

We środę, mój nowy szef, sfotografował mnie w koszulce, którą dostałem w poniedziałek od Julii. Wysłałem jej to zdjęcie, żeby nie było, że nie noszę. A noszę. Julia zdjęcie wrzuciła na Twitter z cytatem z naszej w Krakenie rozmowy. 

Przeczytałem kuriozalny tekst Dominiki Wielowiejskiej o PAD. Informatorzy jak u redaktor Miziołek, wnioski w stylu pisarza Piątka. 

2. Sobota. Byliśmy w gościach w Wielkopolsce. A konkretnie: w Kopanicy. Myślałem, że mi się COVID już pozacierał. Jednak niekoniecznie. I to jest zła informacja. Gospodarz też ciężko przechodził. Zaczęliśmy się wymieniać doświadczeniami. 

Wieczorem „Stranger Things 4”. Pierwsze trzy odcinki chyba nudne. Piszę „chyba”, bo większość przespałem. 

3. Niedziela. Wróciłem do zeszłorocznego projektu skręcania regałów w stołówce. Skręciłem jeden. Zajęło mi to godzinę. Zostały jeszcze dwa. Powinienem zdążyć je skręcić przed końcem dekady. 
Wyprowadziłem Suburbana. Zrobiłem nim kółko: przez Skąpe, Łąkie i Ołobok. Skrzynia się sama z siebie nie naprawiła. I to jest zła informacja, bo trochę liczę na cud.

Wieczorem przyszli sąsiedzi Tomek i Gienek z sołtysem. Sołtys chce kontynuować prace przy stawkach. Tomek chce je zarybić. Ja będę płukał studnię dolewając do nich wody. 

Czwarty odcinek „Stranger Things 4” jakby lepszy. Ale może chodziło o to, że go nie przespałem. 







 

piątek, 27 maja 2022

26 maja 2022


1. U Mazurka szołmen z Niebezpiecznika. Słuchałem tylko końcówkę, ale i tak wygląda na to, że była to najbardziej dla słuchaczy przydatna rozmowa w tym roku. 
Jechałem szybko do Zielonej. Szybko, gdyż wyjechałem zbyt późno. Dawno temu założyłem do Suburbana B6 Bilsteina. Jeżeli mam chcę prowadzić Lawinę jedną ręką – powinienem zrobić z nią to samo. I to jest zła informacja, gdyż to nie są tanie rzeczy. 

2. Przyjechałem. W telewizorze zjazd Solidarności. Na zjazd, poza TVP Info nie wpuszczono żadnych mediów. Ani jednych, ani drugich. Ciekawe, czy gdyby w którejś z redakcji działała Solidarność i dziennikarze byli związku członkami, to też by ich nie wpuszczono. 
Był kiedyś plan, żeby zrobić – jak w Stanach – akredytacje prezydenckie, które umożliwiałyby wchodzenie wszędzie tam, gdzie jest Prezydent. Wszędzie, znaczy: na każdą imprezę w jakiej bierze udział. Plan był. Wyszło jak zwykle. I to jest zła informacja. 

3. Po tym jak pan naprawiacz uzdrowił kosę, pali ona od pierwszego razu. Wszystko super, tylko dość szybko skończyła się żyłka. Znalazłem jakąś mniejszej średnicy. Niby działała, ale krótko. I to jest zła informacja, bo nim chabazie wykoszę, to wyrosną tak wielkie, że trzeba je będzie usuwać spychaczem, a takiego na stanie jeszcze nie mam. 

Polecam mój felieton do Pulsu: https://gazetalubuska.pl/neofita-lubuski-poprawiny-felieton-marcina-kedryny/ar/c1-16375613


 

czwartek, 26 maja 2022

16–25 maja 2022


Kochany pamiętniku, dawno mnie tu nie było. A trochę się wydarzyło. 


16 maja. 
Pojechaliśmy do Świebodzina. Wszystko przez to, że po zimie nie udało mi się odpalić kosy spalinowej. Koło elewatora był wypadek. Garbus (nowy) z Krosna spotkał się z oplem. Opel na drzewie, garbus (nowy) na środku drogi, straż, policja, karetka. Jechać się nie da. Powstał więc samozwańczy objazd. Przez niezbyt dokładnie wyznaczone ulice, kawałek pola, i czyjś podjazd. Właściciel podjazdu nienawistnie polewał rzeczony podjazd wodą, gdyż każdy przejeżdżający przez podjazd samochód wznosił chmurę pyłu. 
Nic z kosą nie załatwiłem, gdyż pana naprawiacza nie było widać. I to jest zła informacja. Zrobiliśmy zakupy. Różne, więc zeszło nam z półtorej godziny. Wracamy. Droga dalej zablokowana. Przed blokadą stoi ten sam autobus, co wcześniej. Objazd. Podjazd podlewa zraszacz. Pan od podjazdu stoi i patrzy nienawistnie. 
Droga zablokowana była przez jakieś trzy godziny. Przekonany byłem, że co najmniej ktoś zginął. A tu nie. Po prostu była zablokowana. 

17 maja. 
Oglądaliśmy „Anatomię skandalu” na Netfliksie. Nie jest to arcydzieło, ale parę wątków zostało poprowadzonych naprawdę nieźle. No i bohater. Chwilę mi zeszło, nim rozpoznałem w nim Quinna z „Homeland”. Netflix robi coraz gorsze seriale. I to jest zła informacja. 

18 maja. 
Podróż do Warszawy z kotami. Trzema kotami, gdyż Kocio został na posterunku. Najbardziej zdenerwowana była Rudzia. Było o wiele mniej dotkliwie, niż się spodziewałem.
Droga w ciągu dnia zawsze trwa dłużej, więc ledwo zdążyłem do Pałacu. Złą informacją jest, że nie zadałem żadnego z dwóch pytań, na które miałem pomysł. 
Wieczorem byliśmy w Bibendzie. Z trzech razy było najsłabiej. 

19 maja.
https://gazetalubuska.pl/neofita-lubuski-problemy-bylego-urzednika-felieton-marcina-kedryny/ar/c1-16353683

20 maja.
Byłem w Mordorze. Później byłem w jednym z siłowych resortów. 

21 maja. Przegląd audi. Coś cieknie zza skrzyni. I to jest zła informacja. 
Później był ślub. Pierwszy raz byłem na przedsoborowej mszy. Nie mogę się oprzeć myśli, że gdyby nie zmiana liturgii mógłbym dłużej chodzić na msze. Dobrze, że teksty o podporządkowaniu żony mężowi były w niezbyt dziś popularnej łacinie, gdyż obecne feministki mogły by się zacząć awanturować. 
Wesele. Bawiłem się tak dobrze, że trudno mi coś o tym napisać. 
Złą informacją jest, że dwóch ludzi, z którymi chciałem dłużej porozmawiać, po zupie wyszło i pojechało do Kijowa. 

22 maja.
Niedziela. Całą właściwie przespałem. Wieczorem zaczęliśmy oglądać „Prawnika z Lincolna”. Netflix robi coraz gorsze seriale. I to jest zła informacja. 

23 maja.
Rano byłem u doktora. Właściwie: profesora doktora habilitowanego nauk medycznych. Było – jak zwykle – interesująco. Później się spotkałem z Julią, która ze Lwowa, przez Warszawę, leciała do Davos. Davos w lecie? Bez sensu. 
Później pojechałem na wieś. Z kotami. Trzema. Dojechałem przed zmrokiem. Złą informacją jest, że nie zauważyłem, że powinienem wystawić kubeł z szkłem. Następna okazja będzie w lipcu.

24 maja.
Okazało się, że akumulator w Lawinie rozładował się do imentu. Znaczy tak bardzo, że ładowarka postanowiła, że jest sześciowoltowy. Użyłem sposobu, jaki podejrzałem u Jacka z JSS. Czyli podpiąłem równolegle drugi akumulator. Ładowarka ruszyła. Po paru godzinach mogłem pojechać do Świebodzina. Do naprawiacza. Z kosą. Był. Mówię, że nie mogę odpalić. Pyta, czy pompowałem. Potwierdzam. Przynoszę kosę. Pompuje. Odpala od pierwszego razu. Nie wierzę. On też. Mówi, że po prostu chciałem się przejechać. Wróciłem. Odpaliłem. Kosiłem. Złą informacją jest, że mogłem zacząć kosić miesiąc temu. 

25 maja. 
Najpierw Zielona, później Gorzów. Później Świebodzin. Bożena przyjechała bardzo długim pociągiem. Same chyba niemieckie wagony. 




niedziela, 15 maja 2022

13–15 maja 2022


1. Piątek. Trzynastego. Podróż do Warszawy. W związku z tym, że po dwóch latach udało się znaleźć dokument z decyzją dopuszczającą do użytkowania zbiornik gazu w audi, okazało się, że się nie muszę spieszyć, gdyż przegląd rejestracyjny mogę zrobić w dowolnej stacji, nie tylko tej, która dokument ten widziała dwa lata temu. Jechałem więc spacerowo minimalizując związki z Autostradą Wielkopolską. 
Przed Koninem zacząłem jechać w tęczę. Tęcza pewnie zniwelowała wpływ piątku trzynastego, udało mi się więc bezpiecznie dojechać. 
Później żegnałem Jamesa. Impreza zakończyła się w Dziku. Nie jestem pewien, czy byłem tam drugi, czy trzeci raz w życiu. Dzik wymaga gotówką opłaty za wstęp. James nie miał złotówek, więc zamiast 30 zł zapłacił 20 euro. –Polityka monetarna prezesa Glapińskiego nie jest chyba taka zła – skomentował. 
Sala taneczna Dzika pełna ludzi. Muzyka – jak zawsze w takich miejscach – mieszanka lat 80. i 90. Zadziwiająco dużo siwych facetów.  
Złą informacją jest, że do domu wróciłem o czwartej. 

2. Sobota. I'm too old for this shit. I to jest zła informacja. Pół dnia chodziłem nieprzytomny, gdyż położywszy się o czwartej, wstałem o ósmej. Byłem na poczcie, kupiłem pieczywo, zapakowałem auto. No i poszliśmy z Tośką do Bibendy. Trafiliśmy tam w przerwie. Już przestali serwować śniadania, a jeszcze nie zaczęli normalnego menu. Czekaliśmy więc na jedzenie godzinę, ale było warto, bo to ten tym jedzenia, na jaki warto czekać. Usłyszałem skąd popularność Jägermeistera wśród młodzieży. Kiedyś pili to tylko powracający z Niemiec. Otóż na Open'erze jest strefa Jägermeistera, gdzie nie sprawdzają dowodów. Raz w życiu się nawaliłem Jägermeisterem. W Melku (tym z którego był Adso). Wolę chyba pić tego lecznicze ilości. 
Przy niedalekim stoliku siedziała pani z synem. Nie znam się na dzieciach. Strzelam, że miał 4–5 lat. Zdarzało mu się rozwrzeszczeć, wtedy pani zatykała mu usta ręką i wyprowadzała go na zewnątrz. Później pojawił się pies. Kiedy zaczynał szczekać – nikt mu mordy nie zatykał. Nikt go też nie wyprowadzał. W progresywnym świecie pies miewa łatwiej. 
Po czternastej ruszyłem do domu. Żółwim tempem. Słuchając „Bastionu” Kinga. Bramki za 50 złotych objeżdża się zjeżdżając na Ciążeń i Golinę. Jak już zjechałem, nie wracałem na A2. W Mrówce, we Wrześni kupiłem kolejne elementy systemu nawadniania. Bardzo porządną mają we Wrześni Mrówkę. Ze dwa razy większą, niż ta w Świebodzinie. Przejechałem przez Poznań. Postałem chwilę na przejeździe kolejowym, na którym pan dróżnik własnoręcznie zamykał szlabany. Zatankowałem w Trzcielu. Gdyby ktoś potrzebował – mają tam przejściówki do LPG.  

3. Niedziela. Nie udało mi się spędzić jej na kanapie. I to jest zła informacja. Podpiąłem węże. Połamałem jedną ze świeżokupionych podlewaczek. Wyprowadziłem na spacer Suburbana. Od stania się skrzynia biegów nie naprawiła.  

Siedzę sobie spokojnie przy stole i piszę. Spod stołu dziwne odgłosy. Rudzia je mysz. Poszła. Została chyba nerka i nos z wąsami. Rasowe koty, takie z hodowli, nie robią takich rzeczy. 


 

czwartek, 12 maja 2022

12 maja 2022


 

1. Śnił mi się długo niewidziany Joachim Brudziński. W otoczeniu akolitów. Akolici ci nie chcieli się do mnie przyznawać, gdyż przebywałem w otoczeniu ludzi, na których Joachim krzywo patrzył. Złą informacją jest, że zapomniałem napisu z koszulek, w jakie wszyscy byli ubrani. Choć gorszą, że nie ma raczej możliwości, bym spisywał te sny rzez sen. A dzieje się tam naprawdę wiele interesujących rzeczy.  

2. Bardzo ciekawa rozmowa z samorządowcem. O tym, że trwa najciekawsza kadencja od lat. Że pieniędzy na inwestycje jest tyle, że aż strach. Bo jak się coś posypie, to efekty mogą być dotkliwe. 
Coś o czym mówił Aleksander Kwaśniewski w kontekście Putina – że od zbyt dużej liczby kadencji coś się może porobić w głowie, dotyczy również wójtów i burmistrzów. Że starosta ma mniejsze szanse na zerwanie kontaktu z bazą, bo przez cały czas może być przez radę odwołany, a taki burmistrz, z grupą fejsbukowych wielbicieli łatwo może odlecieć. 
No i mnóstwo dykteryjek, których człowiekowi w moim wieku nie wypada powtarzać. I wniosek, że Polsce należy się poważna zmiana systemowa. Zmiana konstytucji, reforma samorządowa. Złą informacją jest, że mało jest prawdopodobne, by przyszedł na to czas. 

3. Po Lawinę do Zielonej. Promem. Gdyby przeprawa trwała ze dwa razy dłużej, to bym mógł na takim promie pracować. Choć właściwie nie wiem, czy by mi się chciało kręcić korbą. |
Lawina zaolejowana. Wracałem też promem. I skrótem z Brodów do Przetocznicy. Mam wrażenie, że jadąc w tę stronę dziury są gorsze. 
W międzyczasie prezes Glapiński został prezesem na czas następny. Opowieści o końcu PiS-u sprawdziły się jak zwykle. 

Wieczorem, przed północą, zawyła strażacka syrena. Długo jeszcze po tym, gdy skończyła wyły we wsi psy. 

środa, 11 maja 2022

11 maja 2022


1. Polsat będzie robił polską wersję „Sługi Narodu”. Ciekaw jestem w ilu głowach naszych polityków błyśnie idea, by stanąć do kastingu. Złą informacją jest, że będzie się im wydawać, że prezydenta Ukrainy określa to, że grał serialu, a nie to kim jest.

2. Kukiz u Mazurka. Mówił, że w polityce najważniejsza jest sprawczość. Że chodzi mu o dowiezienie jego projektów, i że nie ma specjalnego znaczenia z kim to zrobi. 
Podobnie mówił, tydzień temu w Gorzowie, Hołownia. Znaczy nie do końca podobnie. Mówił tylko o tym, że najważniejsza jest sprawczość. Kukiz w tym zestawie wypada dużo bardziej wiarygodnie.
Obsada stanowiska prezesa NBP przy zmianie ordynacji, czy sędziach pokoju to naprawdę pomijalna sprawa. Oczywistość tej prawdy jest dla większości ludzi tak nieoczywista, że brzmi jak herezja. I to jest zła informacja. 

3. Byłem z Zielonej. Na przyredakcyjnym parkingu urzędował koszowy podnośnik na rzeszowskich blachach. A mówią, że przez ceny paliw nie opłaca się jeździć. 
Wracałem przez Świebodzin. W Mrówce kolejne elementy systemu irygacji. Konkretnie podlewaczki. W Action zaś węże. 
Właściwie po nic wszedłem do galerii Hosso. –Kamila, rozmawiam do ciebie – mówił obok sklepu z biżuterią, nieco podniesionym głosem, do uciekającej przed nim dziewczy, człowiek w koszulce z napisem „no future”. 

Wróciłem do domu. Podłączyłem podlewaczki podlączyłem węże. Okazały się być służyć do podlewania całą swoją długością. I to jest zła informacja, gdyż plan był zupełnie inny. 



 

wtorek, 10 maja 2022

10 maja 2022


1. Urodziny profesora Żerki. Pamiętam, jak się pierwszy raz z panem Prfesorem spotkaliśmy na niezbyt mądrze wymyślonym iwencie wyborczym – oglądaniu meczu w piłkę kopaną z panią przyszłą premier Szydło. Niezbyt mądrze wymyślonym, gdyż mecz utrudniał rozmowy, a przecież porozmawiać się tam przyszło. W każdym razie profesor Żerko widząc mnie powiedział: więc jednak istnieje pan naprawdę. Trudno się z tym nie zgodzić. Choć w takich sytuacjach przypomina mi się cytat z wiersza kolegi mojej babci: umrę i nigdy się nie dowiem, czy świat będzie istniał beze mnie. 

2. U Mazurka pani z OSW. Warto słychać ludzi z OSW. Mazurek z ekspertami, to zupełnie inna bajka, niż Mazurek z politykami. Nawet, gdy ci politycy są ekspertami. 
W zeszłym roku, po wyjściu ze szpitala, zrywało mnie codziennie koło szóstej. Miałem wtedy bogaty przegląd porannej publicystyki. Ciekawe, czy tracę coś poza tematem do komentowania tutaj. 
Zatkana przeze mnie rura nie cieknie. Czyli sukces. Mogłbym teraz rozwinąć się hydraulicznie i uruchomić nieużywaną od lat osiemdziesiątych toaletę. Niebieskie rury powinny być bardziej odporne na mróz. Ciekawe, czy jest jakiś patent na to, żeby je prostować. 
Lawina będzie mieć jutro wymieniany olej. I w silniku, i w skrzyni. W silniku bym wymienił sam, ale w skrzyni mi się nie chce. Na sześćdziesiąte urodziny – o ile dożyję, rzecz jasna – sprawię sobie kolumnowy podnośnik. Postawię przed stołówką i będę oglądał samochody od spodu.

3. Oglądamy na Amazonie „The Lost Symbol”. Książka był opisywała bardzo dokładnie Waszyngton, serial zrobiony jest po taniości, kręcony pewnie gdzieś w Kanadzie. I to jest zła informacja, bo bym sobie chętnie Waszyngton pooglądał. Świetny, w sumie, serial do drzemania przed telewizorem, człowiek zasypia, budzi się, odkrywa, że zasadniczo nic nie stracił.