Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hans Helmut Kirst. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hans Helmut Kirst. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 26 lipca 2015

24 lipca 2015



1. Działo się. Najsamprzód pojszłem do Sejmu. Idąc będąc, zadzwoniłem do ojca, który kupił w końcu mieszkanie w Hiszpanii i emigruje. I to – wbrew pozorom – wcale nie z powodu strachu przed PiS, tylko dlatego, że lubi kiedy ma cieplej, a do tego jego amerykańska emerytura wypłacana w Hiszpanii będzie nienadgryziona przez podatki. Kwota wolna – te sprawy.
W Sejmie, z kolegą, który na imię ma tak samo jak rondo Babka, a na nazwisko, jak wynalazca barszczu, udaliśmy się do biura prasowego, by wyjaśnić sytuację z dnia poprzedniego.
Otóż jakiś pan, znany z nic mi nie mówiącego nazwiska (nie znam się na polityce), opowiadał państwu sejmowym dziennikarzom, że w związku z liczbą zaproszonych przez #PAD gości nie będzie miejsca dla dziennikarzy. Stąd był się wziął, dnia poprzedniego, telefon z natemat.pl.
Biuro Prasowe Sejmu stwierdziło, że to jakieś bzdury. Podobnie jak ta o usunięciu stolików prasowych. Udałem się więc do rzeczonych stolików i wygłosiłem kilkakrotnie oświadczenie, że to wszystko bzdury. Nie wiem tylko, czy byłem odpowiednio skuteczny. I to jest zła informacja.

2. Później objawił się Pan Kolega Wojtek, z którym wpadliśmy na chwilkę do Kancelarii, żeby wymienić uszanowania z pewnym archetypem urzędnika. Było miło. Ale przede wszystkim owocnie, bo kurtuazyjne spotkanie nie wiedzieć kiedy zmieniło się w robocze.

Przy Foksal spotkaliśmy się z pełnym pomysłów człowiekiem, niestety wany telefon przerwał spotkanie i się nie udało wszystkich pomysłów wysłuchać.

No dobra, ale najważniejsze, że się przejechałem beemką. Znaczy – zostałem przewieziony, bo do prowadzenia chyba trzeba C. A C nie mam i to jest zła informacja.

3. W komorze kontynuowałem Kirsta. Wróciłem na Foksal skąd po kilku owocnych spotkaniach pojechaliśmy z Panem Kolegą Wojtkiem najpierw do Beirutu, gdzie się miałem jeszcze jedno spotkanie, później na dolny Mokotów, gdzie wysłuchiwaliśmy rad wieku mądrych. Zostawiłem tam Pana Kolegę Wojtka i wróciłem do domu. Gdzie wypiłem butelkę przywiezionego przez Pana Kolegę Wojtka z Chorwacji wina. I to powinna być zła informacja. Ale nie była, bo dnia następnego wstałem jak skowronek.

No więc trzecia zła informacja? Nie mogę napisać, że jeździłem lepiej wyposażonymi beemkami, bo w tym przypadku najważniejszego nie widać.  

sobota, 25 lipca 2015

23 lipca 2015




1. Piechotą do pracy. Miał przyjść na Foksal pan kolega Wojciech. Nie przyszedł, gdyż go zassano jeszcze na dworcu, więc na Foksal nie doszedł. I to jest zła informacja, bo nam Wojtka brakowało.

2. Odbyłem kilka owocnych spotkań z przedstawicielami mediów. Po czym się udałem na lancz z dyrektorem Ołdakowskim i jego Wicedyrektorem Habilitowanym. Dyrektor Ołdakowski przegrał zakład, gdyż pierwsza rozmowa telefoniczna, jaką odbyłem w po zasięściu do stołu trwała krócej niż 10 minut. Niestety, chwilę po niej dotarło do mnie, że zapomniałem o komorze. I musiałem szybko zamówić taksówkę. I znikać. I to jest zła informacja, bo rozmowa sprowadziła się do wymiany złośliwych uprzejmości i nie doszło do knucia, na jakie tak bardzo ostrzyłem sobie zęby.

3. W komorze zrezygnowałem z pana Anatola i zabrałem się za „Ein manipulierter Mord” Kirsta. Zawsze mi się wydawało, że Kirst żył wcześniej. Ale chyba po prostu zlał mi się z Remarquem.
Po komorze taksówką nerwowo wracałem do Foksal, gdzie jeszcze trwały spotkania na najwyższym szczeblu.
Kiedy towarzystwo się rozjechało, przeprowadziłem kolejne spotkania z przedstawicielami mediów. Ostatnie odbyło się w Krakenie, gdzie się w końcu pojawił pan kolega Wojciech.
Na koniec dnia autoryzowałem wypowiedź do natemat.pl
Jak się to rozejdzie, to mnie do PiS-u nie przyjmą i nigdy nie zostanę lubuskim senatorem. I to jest zła informacja, bo jako mianowany przez redaktora Mazurka zawodowy krasnal ogrodowy byłbym świetnym reprezentantem regionu, gdzie ogrodowe figury mają taką popularność.