1. Pusty dom dawał szanse na to, żeby
się wyspać. Poczucie obowiązku – wręcz przeciwnie. 
Po śniadaniu
posadziliśmy choinki. Żyrafę – przy tarasie, Flipa i Flapa
(tymczasowo) w miejscu górki, Jeża (pewnie też tymczasowo) przy
ławce przed domem. 
Kiedy pożyczałem szpadel Jolka popatrzyła
krytycznie na naprawiony przeze mnie daszek. –Trzeba było zrzucić
dachówki, kupić w Sebanie blachę, przykręcić ją i byłby
spokój. 
Naprawy dachów blachą są we wsi modne. Zaczął pan
Zgirski (rolnik). Przykrył blachą krytą papą stodołę, którą
chce sprzedać za chyba 100 tysięcy. Stodoła ładna. W innej
rzeczywistości można by w niej zrobić restaurację niekoniecznie w
rustykalnym stylu. 
Teraz blachą swoją stodołę blachą kryje
Józek, ojciec Tomka. 
Zasadniczo moglibyśmy przykryć ganek
blachą, a gdyby się przyczepił konserwator – tłumaczyłoby się,
że tylko na chwilę. Ale na razie napawam się moim nowym wcieleniem
– dzielnego niedzielnego dekarza. 
Przy następnej lidlowskiej
okazji powinienem sobie kupić wkrętarkę. 
Z wkrętarką byłbym
lepszym dekarzem.
Trzeba było dolać wody do
ogrzewania podłogowego. Nie lubię tego robić, bo przez cały dom
trzeba ciągnąć szlauch. (Nie pamiętam, kiedy ostatnio słyszałem
słowo szlauch) No i zawsze się jakaś woda wyleje. No więc
najpierw strzelił wąż w przedsionku do łazienki. Zalał
przedsionek, korytarz i łazienkę. Później końcówka po drugiej
stronie węża okazała się nieszczelna. Na koniec przewracający
się mop tak jakoś dziwnie uderzył w przycisk od spłuczki, że ją
wyrwał ze ściany. 
Do tego przemoczyłem skarpetki. I to jest
zła informacja. 
 
 
 
2. Chciałem przed wyjazdem przez
chwilę poobcować z telewizyjną publicystyką. Niestety tuner NC+
nie chciał się włączyć. Czyli zostało TVP Info. Pani Lisowa
próbująca mówić głosem Moniki Olejnik – słabe to było
bardzo. 
Z tego wszystkiego zaczęliśmy oglądać Czterech
Pancernych forsujących Odrę. To interesujące doświadczenie.
Kilka godzin wcześniej rozmawialiśmy z dyrektorem Ołdakowskim
o serialach. 
Dyrektor Ołdakowski dzwoniąc do mnie robił coś,
czego się wstydzi. Ja wiem co robił, bo się do tego przyznał. I
teraz mam na dyrektora Ołdakowskiego haka. 
Którego będę mógł
użyć, kiedy dyrektor Ołdakowski zrobi to, o chęć zrobienia czego
podejrzewa go wręcz cała Warszawa – postanowi wrócić do
polityki.
O „Czterech Pancernych” nie rozmawialiśmy. I to
jest zła informacja, bo to jednak ciekawy materiał porównawczy.
3.
Ruszyliśmy koło 21. Jechaliśmy, jechaliśmy. Przed samą Warszawą
autostrada zrobiła się biała – lód przyprószony śniegiem.
Chwilę później stał nieco poobijany TiR. Obstawiony policją.
Stał – z punktu widzenia uczestników ruchu – tył do przodu.
Mamy trzy na krzyż autostrady, a nie potrafimy wysłać na nie
pługopiaskarek. TiR zdąży wykonać zwrot o 180 stopni, Policja
zdąży przyjechać w sile dwóch radiowozów. 
Koty, kiedy
dociera do nich, że wjeżdżamy do Warszawy wyrażają pretensje.
Bardzo wyrażają. I to jest zła informacja. 
Na Pięknej
było lodowisko. Na Poznańskiej też. I na Wilczej. Miałem przez
chwilę ochotę by zadzwonić do dyrektora Zydla. Ale szybko mi
przeszło, bo dotarło do mnie, że wiem, co by powiedział –
„Pracuję dopiero od sześciu miesięcy”. 
Ciekawe ile
ofiar przyniósł ten nagły, styczniowy atak zimy.