środa, 10 marca 2021

10 marca 2021


1. Miałem rano jakieś kosmiczne badanie. Wsadzono mnie do tuby, która coś tam wykrywała. Trwało to ze czterdzieści minut. Musiałem leżeć bez ruchu. No i leżałem. Drzemiąc. No i w tym półśnie przypomniało mi się ni stąd, ni zowąd przemówienie Bundespräsidenta Gaucka wygłoszone przed Bundestagiem w związku z siedemdziesiątą rocznicą wyzwolenia Auschwitz. Bardzo dobre przemówienie. Chyba jedno z lepszych, jakie w życiu słyszałem. Choć w tym przypadku bardziej precyzyjnie by było stwierdzić – czytałem. Polscy politycy tak nie przemawiają. U nas przeważa wiecowość. 
Bundespräsident powiedział, że każdy Niemiec musi pamiętać, że Auschwitz to Niemcy. To część historii Niemiec. Mówił to do Niemców, który dziadkowie nie byli w Wehrmachcie. Mówił to do Niemców, których dziadkowie byli rolnikami w Turcji, pasterzami w północnej Afryce, Bóg wie kim na dalekim wschodzie. Powiedział im, że skoro są Niemcami, to razem z plusami bycia obywatelem bogatego europejskiego państwa muszą też dźwigać odpowiedzialność za Holocaust, resztę wojennych okropieństw. Muszą i już. Bo Auschwitz to Niemcy i nic tego nie zmieni.
Maszyna szumiała. Nie do końca wiem, czy to ja się przesuwałem, czy przesuwało się coś wokół mnie. Naszła mnie konstatacja, że podobnie jest z nami. Znaczy, że kiedy postanowiliśmy, że jesteśmy częścią wielkiej europejskiej rodziny wzięliśmy na siebie wszystkie tej rodziny grzechy. Mimo iż nic z nimi nie mamy wspólnego. Kolonie? To wspólne europejskie doświadczenie. Prawa kobiet? Szanowaliśmy je pół wieku wcześniej niż niektóre dziś tak progresywne państwa. Nie wsadzaliśmy do więzień gejów? Europa wsadzała. Musimy się więc wstydzić jej wstydem. Jesteśmy wszakże europejczykami. Chcemy być jak reszta? Musimy oddać naszego niewinnego murzynka. Antysemityzm? Europa zawsze była antysemicka. Więc my też. Mimo iż Żydzi Polskę nazywali Polin. I tu przetrwali przez tysiąc lat i tu przetrwała ich kultura.
Wybraliśmy. I płacimy rachunek. Cudzy. Ale inaczej się raczej nie uda. 

2. Wózek, którym drobne pielęgniarka wiozła mnie na badanie nie miał powietrza w prawym kole. Ciężko było jej mnie pchać. Zbuntowałem się i wróciłem na oddział na własnych nogach. Protestowała. Trochę. Drugi raz dziś bym takiej trasy nie zrobił. Ale – w tym tempie – za tydzień nie powinno być problemu. 

3. Po wenflonie przyszła pora na elektrody monitora (czy jak się tam to pikające urządzenie nazywa). Został tylko czujnik pulsoksymetru. 

Ratownik 24 latał chyba tylko dwa razy. Może to dobry znak. W przeciwieństwie do liczby nowych przypadków. 





 

wtorek, 9 marca 2021

9 marca 2021



1. „Ballada o Busterze Scruggsie” Cohenów. Perełka. Przez ostatnie dni oglądanie Netfliksa, Prime czy HBO jednak mnie męczyło. Nic nie mogłem znaleźć, więc się umartwiałem oglądając pierwsze seria „Archiwum X”, które niestety nie dało rady. Choć pomysły bywały niezłe. Aktorstwo jak w polskim filmie. Telewizyjnym. Nie najświeższym.

No i nagle, wieczorem wyskoczyli mi ci Cohenowie, których jakoś wcześniej nie zauważyłem. Ileż tam smaczków.


2. Tym razem nie zasnąłem po porannym toczeniu krwi. Obejrzałem Jakiego u Piaseckiego. Żart „Pewnie jak Platforma dojdzie do władzy będę siedział.” był słaby. Zresztą cała rozmowa była słaba. Przewidywalna. Wiadomo było, że Piasecki będzie parł do upadku Zjednoczonej Prawicy a Jaki opowiadał, że głosowanie przeciw rządowi nie znaczy chęci wyjścia z koalicji.

Później Izabela Leszczyna u Mazurka. Bożena dawno temu nazwała ją Renatą Beger obecnego Sejmu. Renata Beger miała jednak trochę więcej stylu. 
Przerażająca jest choroba opozycyjności posłów. Polega ona na tym, że poseł opozycji zasadniczo za nic nie odpowiada. Więc mówi. Co chce. Jedyna przyszłość, jaką ma przed oczami, to następne wybory, w których nie tyle zależy mu na zwycięstwie jego formacji, co pilnowaniu, by jakiś konkurent z listy go nie przeskoczył. Chodzi więc do tej telewizji czy radia, tłucze w społecznościówkach – wszystko by mieć te parę tysięcy głosów. Kilka więcej niż konkurent. Żadnych większych planów, żadnych poważnych strategii na czas po przejęciu władzy. Walka o lajki i recenzje: ale go zaorała…
Nic dziwnego, że ludzie tacy jak Mazurek nie wytrzymują. No bo jak wytrzymać w sytuacji, w której rozmówca twierdzi, że aborcja na życzenie to nie aborcja na życzenie. 

3. Zaczęły się ruchy związane z moim wypisem, choć niekoniecznie powinienem się przyzwyczajać do czwartku. Chodziłem dziś ponad dwie godziny. Powoli. 
Wieczorem pielęgniarka wyjęła mi wenflon. Najlepszy z serii. Najdłużej wytrzymał. Koniec lekami z dożylnymi. Czyli wychodzę.

poniedziałek, 8 marca 2021

8 marca 2021


1. 8 marca. Dzień, w którym mężczyźni wrzucają na media społecznościowe swoje zdjęcia z bukietami kwiatów. 
Zaspałem. Znaczy przed szóstą przyszły panie pielęgniarki wytoczyć ze mnie codzienną porcję krwi. Później zasnąłem i obudziłem się w połowie Mazurka. Nieprzytomny. Akurat w momencie dyskusji na temat imienia pani minister Maląg. Jakoś lubię posła Cymańskiego. On przynajmniej próbuje jakoś tłumaczyć wszystkie nielogiczności na jakich jest łapany. Na pewno na niego nie zagłosowałbym w żadnych wyborach. Mimo, iż wolę go od następnego pokolenia posłów. O, od takiego Marcina Kierwińskiego, który złapany za rękę krzyczy, że to nie jest jego ręka. Głośno krzyczy. 

2. Zebrało się nade mną dostojne konsylium lekarskie. Usłyszałem, że jestem wzorowym pacjentem. Że słucham poleceń. Nie bardzo sobie wyobrażałem, jak w takiej sytuacji można nie nie słuchać. Najwyraźniej można. 
Jednak nie wyjdę w środę. Coś mi tam będą robić dzień później. Spacerowałem przez dwie godziny. Jednak chyba zbyt wolno, by dojść na Zamek. 
Bożena wysłała zdjęcie – w Rokitnicy wystawiły łby przebiśniegi. Ratownik 24 leciał dziś ze trzy razy. 

3. Rafał Jemielita przysłał mi PDF swojej książki. Na pewno ją kupię – od pewnego czasu staram się kupować książki znajomych, niezależnie od prób pozyskiwania dedykowanych egzemplarzy autorskich. „Crash Historie czyli jak wypadki zmieniają świat”. Prawie czterysta stron zajęło mi niecałe pięć godzin. Świetnie się czytało. 
Nie byłem wielbicielem Rafała w poprzednim wcieleniu Automaniaka. Teraz widać, jak się tam marnował. 


 

niedziela, 7 marca 2021

7 marca 2021


 1. Godzinę chodziłem w kółko po pokoju słuchając „Śniadania w Polsat News”. Zasmucająca strata czasu. Choć z drugiej strony Piotrek Witwicki tłumaczący Czarzastemu czym powinny się zajmować elity polityczne – jakoś było budujące. 

Chyba się nauczyłem kleić elektrody tak, żeby monitorowi się nie wydawało, że stanęło mi serce. Widza przydatna, która z drugiej strony lepiej by nie była do niczego potrzebna. Podobnie jak z obsługą MP-5. 

2. Raczej wyjdę we środę. Czyli zaraz. Resztę terapii mogę przejść w domu, a tu potrzeba miejsc. Helikopter znów lata. Ratownik 24.

3. Nie ma już żadnego z kotów, przy których porodzie asystowałem w styczniu 2010 roku. Ostatnia była Kaśka mojego ojca. Też nerki. Kociąt było pięć. Drugiego Miśka nie zdążyła wylizać, bo zaczęła rodzić trzecie. Próbowałem je resuscytować, ale było już za późno. 
Miśka i Stary były rodzeństwem. Z Bełchatowa. Z dziwnej hodowli na najwyższym piętrze bloku. Jechaliśmy po Miśkę. Stanęliśmy w Jankach, żeby kupić wyprawkę. Dwóch gejów w zoologicznym było tak zbulwersowanych pomysłem brania od matki tak małego kotka, że wzięliśmy również Starego. Żeby Miśka nie była sama. Chwilę później się okazało, że kocięta zarażone są katarem. Jakoś z tego wyszły. Potem się zagapiliśmy i Miśka zaszła w ciążę. Było zupełnie inaczej niż opowiadał słynny weterynarz z Książęcej. Stary włączył się w wychowywanie kociąt. Miśka najpierw trzymała je w szafie z bielizną, ale dość szybko przyniosła do łóżka. Życie z dużą kocią rodziną było – muszę przyznać – fascynujące. 
Pierwszy kot, duży, biały trafił do koleżanki Bożeny. Mój ojciec wziął Szymka (identycznego jak Pawełek) i Kasię. Pawełek został u nas. Koty podróżowały między Warszawą a Rokitnicą nic sobie z tego nie robiąc. Ciężko się więc nam przyzwyczaić do niezadowolenia z podróżowania Kocia. Koty potrafiły współpracować. Kiedyś do histerii doprowadziły Beagle'a znajomych. Zachodziły go z trzech stron, w końcu w piskiem zaczął się ładować na kolana właściciela. 
Najpierw się okazało, że Miśka ma jedną nerkę. I ta nerka przestała pracować. Później Staremu przerosło serce. Na koniec Pawełek miał problem i z nerkami i z sercem. Pierwszy – Aleksander – serce. Szymek i Kasia – nerki. Zła hodowla pomnożona przez chów wsobny. Genetyki się nie oszuka. Z jednej strony człowiek myśli, że już nigdy nie będzie mieć przerasowionych kotów, z drugiej – były to koty niesamowite. Miśka, zanim jej nie przeszło potrafiła rzucać mi się na szyję. Z podłogi wskakiwała na mnie jednym susem i obejmowała za szyję przednimi łapami. Stary za to sikał na stojąco. Opierając się o ścianę. A Pawełek… Ech. 

Teraz jest Kocio. Ktoś zupełnie inny. 

sobota, 6 marca 2021

6 marca 2021


 

1. Pierwsza noc bez tlenu. Postcovidowcy ponoć często czują dyskomfort nie mając koło siebie butli. Mnie to chyba ominęło. Saturacja trzyma się na bezpiecznym poziomie. Jakoś specjalnie się nie wyspałem, ale to przez monitor. Elektrody generowały jakiś błąd, który maszyna rozpoznawała jako coś na tyle złego, że świeciła na czerwono wyjąc bardziej niż zwykle. Chwilę mi zajęło, nim wpadłem, że wystarczy się po prostu odpiąć.

2. Po śniadaniu chwilę pospacerowałem. No i w końcu się zdecydowałem pójść pod prysznic. Niezbyt mądrze się spakowałem, kiedy pogotowie zabierało mnie do Torzymia. Bogu dzięki, na dnie walizki znalazłem mydło z rzymskiego hotelu Flora. Koło willi Borghese. Zabieranie resztek hotelowych mydeł ma jednak głęboki sens. 
Pięciominutowy prysznic wykończył mnie tak, że po powrocie do lóżka przespałem parę godzin.  

3. Pogrzeb Teresy ponoć był piękny. Z panem na trąbce i reanimacyjną karetką, która przyjechała pożegnać ją pod cmentarz. 
Dopiero na sam koniec koledzy doktorzy powiedzieli mi, że ten rodzaj choroby mógł ją zabrać w ciągu trzech miesięcy. Przeżyła dwa lata. 

Dziś nie latają śmigłowce. To chyba dobry znak.



piątek, 5 marca 2021

5 marca 2021


 

1. 
Can you hear them?
The helicopters?
I'm in New York
No need for words now

Z każdym przelotem airbusa H135 LPR-u przypomina mi się ta piosenka. Choć tam pewnie raczej nie latają europejskie śmigłowce. Zresztą na pewno inaczej brzmią. 

2. Wczoraj minęły trzy tygodnie od dnia, kiedy się zaraziłem. Plan jest taki, że ze szpitala wyjdę za tydzień.
Zacząłem spacery po pokoju. Na Wysoki Zamek we Lwowie. Dziś spacerowałem godzinę. Jakoś mi nawet szło. Ale w tym tempie, na Zamek bym raczej nie doszedł. Choć – szczerze mówiąc – nie mam pojęcia jak to daleko.
Moja lekarz prowadząca jest z Iwano-Frankiwska. Zdecydowanie za młoda na to, żeby być ze Stanisławowa. Mówi, że jak wyzdrowieję, to się muszę koniecznie wybrać do Lwowa. Jest to jakiś plan. Lwów przed pięćdziesiątką. 

3. Cały dzień zasadniczo świeciło słońce. Nagle przyszła chmura, która tak właściwie słońca wcale nie zasłoniła, ale zaczął z niej sypać śnieg. Tylko przez chwilę. Cóż. Mamy marzec.

czwartek, 4 marca 2021

4 marca 2021


 

1. Od rana latają śmigłowce. Ruch jak na Marszałkowskiej. Pod SOR-em kolejka karetek. Wygląda na to, że jednak wypiszą mnie jak tylko się będzie dało, żeby zrobić miejsce następnym. 

2. Jeszcze jedno badanie i przejdziemy z tomografem na ty. Miałem przez chwilę ambicje by dojść na a SOR o własnych siłach. Po dwudziestu metrach się poddałem. Przynajmniej tyle, że dałem radę bez tlenu. 

3. Z tego wszystkiego zacząłem oglądać „Kajka i Kokosza” na Netflksie. No i się zastanawiam, czy to było tak samo żadne, kiedy było jeszcze komiksem w „Świecie Młodych”. 

środa, 3 marca 2021

3 marca 2021


1. Przyszła pani Doktor i powiedziała, że problem koronawirusa mamy już zasadniczo rozwiązany. Teraz będziemy po nim sprzątać. I sprawdzać, czy coś jeszcze po nim zostało. Zaczęła mi tłumaczyć, że trzeba uważać, żeby się w płucach zwłóknienia nie porobiły. Więc oddycham pełną piersią, czyli robię coś, co tydzień temu było dla mnie niewyobrażalne. 

2. Zaczął się buntować „Patient Monitor” produkcji Shenzen Mindray Bio-Medical Electronics CO., LTD.
Bunt polega na tym, że zaczyna popiskiwać informując, że „Odprow EKG wył.” Po chwili wyświetla „Ponowna nauka EKG”. I albo zaczyna działać, albo nie. Nie jest to problem, bo ważniejsza jest informacja o natlenieniu krwi, ale pikanie bywa denerwujące. 

3. Marzę o wannie. Ale na razie nie pozwalają mi wziąć prysznica. Ponoć jest grupa ozdrowieńców, która zbyt szybko postanawia, że jest już zdrowa. I kończy się to nie najlepiej. A przykład zatorem płucnym. Na to niby dostaję dwa razy dziennie – przypominający użądlenie osy – zastrzyk w brzuch. Użądlenie małej osy. Bardzo małej.

Jeszcze z dzień–dwa i zacznę się znowu wgryzać w politykę. Na razie jeszcze nie mam siły. 

 

wtorek, 2 marca 2021

2 marca 2021


1. Bożena wróciła do Rokitnicy. W sam środek syfu, jaki zmajstrowałem tam, przez tydzień chorowania. Kocio czekał. Ponoć nie był specjalnie obrażony.

2. Zaczynam znowu mieć węch. Maska z tlenem okazuje się mieć zapach starego trampka. 

Znów byłem na tomografii. Tym razem z kontrastem. Po wszystkim coś mówili o masywnych zmianach w płucach. Ale też, że jest coraz lepiej.

Jest o tyle lepiej, że mają mi już mniej krwi pobierać. Jest więc szansa, że moje ręce wrócą z tej sinej zieleni do oryginalnego koloru.

3. Wszystko jest niby super, ale wygląda na to, że spędzę tu jeszcze parę tygodni. I to nie jest wcale zła perspektywa, bo dobrze mieć kogoś, kto przytoczy nową butlę z tlenem, kiedy ta, która stoi koło łóżka się opróżni. 



poniedziałek, 1 marca 2021

1 marca 2021


 

1. Dopiero jak poczułem się lepiej, dotarło do mnie jak się czuję źle. 

2. Zrobili mi testy na COVID. Dwa. No i pudełkowy wyszedł negatywny, a PCR – pozytywny. Czyli jeszcze ta cholera we mnie siedzi. Mimo iż systemowo – jako pacjent po izolacji – już nie jestem nosicielem.
Prawdziwe zwycięstwo nad wirusem nie tyle polega na tym, żeby się mu nie dać, co na tym, żeby nikogo nie zarazić. Żeby wirus nie poszedł dalej. Żeby z jego RNA nic już nie wynikło. 
Zrobili mi tomografię. Odkryłem, w jak dużym szpitalu leżę. Dużym. Z bazą LPR-u. Przez całe lata LPR kojarzył mi się z Romanem Giertychem. Teraz już nie. Tomograf dla zarażonych stoi w kontenerze przed wjazdem na SOR. 
W hali, do której wjeżdżały karetki leżą czekający na swoją kolejkę pacjenci. W bezpiecznej odległości. Podróż do tomografu zajęła z pół godziny. Samo badanie pięć minut. I tak nieźle. Normalnie na TC można czekać i parę parę miesięcy.

3. Zmarła Teresa, siostra Joli, żony sąsiada Gienka. Będzie nam jej brakowało. 

niedziela, 28 lutego 2021

28 lutego 2021


1. Z czystym sumieniem mogę napisać, że się wyraźnie lepiej czuję. Terapia działa. 
Ciekawe ile to jeszcze potrwa, bo jakbym się dobrze nie czuł, to 10 metrowa wycieczka do toalety wymaga ode mnie godzinnego zbierania sił. 

2. Bożena jest już po kwarantannie zakończonej negatywnym testem. Czyli uciekła w ostatniej chwili. Mamy wielkie szczęście, bo skoro mnie tak czołga, to co by zrobiło z jej płucami…

3. Dziękuję za wszystkie dobre słowa, modlitwy, życzenia. Najwyraźniej wspomagają działania nauki.

Mam telewizor. Działa 1/3 naziemnych kanałów. Wśród nich TVP Historia, na której – odkryłem – z gracją gotuje red. Modelski. Telewizja wyszczupla.


 

sobota, 27 lutego 2021

27 lutego 2021


1. Jednak wieczorem postanowiono, że muszę być leczony bardziej. Fotele w karetkach są na pewno bezpieczne i porządnie wykonane. No bo jakieś muszą być, a wygodne na pewno nie są. Najkrótsza trasa z Torzymia do Gorzowa do specjalnie równych nie należy. 

2. Przez całą noc wlewano we mnie różne płyny. Jedne grawitacyjnie, inne strzykawkami na prąd. Podłączono mnie do rożnych maszyn. No i pobrano więcej krwi, niż przez całą chorobę. Pani dr Fedyszak-Radziejowska stwierdziłaby z pewnością, że to, iż mnie ta sytuacja fascynuje pokazuje, że jestem po prostu mężczyzną. A dla pani Doktor niż mężczyzna, gorszy jest tylko mężczyzna – profesor.

3. Saturację mam dobą. Ale dopiero teraz, przy podpiętym na stałe monitorze widać, że nie zawsze. Ściągam na chwilę maskę z tlenem – no i zaraz mi ta saturacja leci. 

piątek, 26 lutego 2021

26 lutego 2021


1. Udało się pobrać krew. Poprzednim razem skończyło się to jakąś jatką. Nie dość, że ciężko było w żyły trafić, to jeszcze krew nie miała w sobie na tyle zaangażowania, żeby się ładować do probówek. Tym razem poszło prawie bezboleśnie. Ale po chwili się okazało, że trzeba jeszcze raz pobrać na gazometrię. Z opuszka do cieniutkiej rureczki. I tak, że trzy razy…

2. Przez okno widzę las. Czy raczej park w stylu angielskim. Dalej jest droga nr 92. Ale jej nie słychać. Słychać za to berlińskie pociągi. Autostrada jest po drugiej stronie budynku.

3. Przyszły wyniki tomografii. Mogła wyjść gorzej. I tego się będę trzymał. 


 

czwartek, 25 lutego 2021

25 lutego 2021

 1. Śpię praktycznie na okrągło. No i z tego spania wypadły mi wczorajsze negatywy. Będę się pilnował, żeby taka sytuacja się nie powtarzała. 

2. Chyba zaczął mi wracać smak. Choć w tym przypadku precyzyjniej by było napisać, że zaczął mi wracać niesmak. 
Dwa tygodnie temu się zaraziłem. Doktorzy mówią, że nie jest ze mną aż tak źle. I, że będzie lepiej. Ale to jeszcze potrwa.

3. Ledwo przeżyłem wycieczkę do tomografu. Zmarzłem, nie byłem w stanie normalnie oddychać, ani nie oddychać, kiedy powinienem był nie oddychać. Skończyło się na gorączce i potwornym bólu głowy. Nie miałem siły nawet by rzucić suchar – i co mam jakieś płuca?