1. Środa. Zaspałem. Naimskiego odsłuchiwałem później w przerwie między zebraniami. Naimski, zasadniczo jeden z mądrzejszych ludzi, z jakimi miałem do czynienia, ma na Mazurka sposób. Po prostu się nim nie przejmuje.
Udało mi się ustawić wkład kominkowy. I podłączyć go do komina. Wymagało to przycięcia rury. Ledwo się udało, gdyż tnąca tarcza znikała w oczach. No i oczywiście nie udało mi się ciąć równo. W każdym razie wkład działa. Skutecznie.
Na koniec dnia zasnąłem przed telewizorem. W ten znany sposób, gdy oglądasz jakiś film, zasypiasz, budzisz się, idzie film inny, a ty próbujesz połączyć oba w jakiś logiczny sposób.
I to jest zła informacja, bo nie dość, że śpiąc się nie wyspałem, to jeszcze później długo mnie męczyła niemożność połączenia dwóch filmów.
2. Czwartek. Czarzasty ma hotel, ale się nie chce do tego przyznać. Przynajmniej na to wygląda. Słuchając, miałem ambicje obśmiać koncepcję europejskiego państwa. Już mi się odechciało. I to jest zła informacja. Bo argumenty aż się obśmiewania prosiły.
3. „Game changer” Kolanki. Muszę przyznać, że jeżeli się weźmie poprawkę na poglądy jego rozmówców, no i ich chęć autopromowania, można coś ciekawego wyczytać.
W mediach społecznościowych trwa dyskusja o tym, kto (i gdzie) zbudował gazoport.
Przypomniała mi się historia opisana 10 października 2014 r.
„Pan Janek, wirtuoz koparki odłączył koguta, w którym się spalił silnik.
W Świnoujściu, bez koguta bym nie mógł zacząć roboty – powiedział.
Okazało się, że pracowali tam przy budowie Gazoportu. Rano musieli z checklistą sprawdzać, czy wszystko spełnia warunki. Zajmowało to sporo czasu. Koparka bez koguta nie mogła rozpocząć pracy. I to jest zła informacja.”
To prawda, że gazoport budowany był za czasów Platformy. Był bardzo dokładnie budowany. A dokładność wymaga czasu i cierpliwości.