Pokazywanie postów oznaczonych etykietą BBN. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą BBN. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 17 października 2021

16 października 2021


1. Przyśniło mi się, że koledzy z Biura Bezpieczeństwa Narodowego dali mi w prezencie jakąś nową wersję Grota. Bardzo się interesująco składał. Problem polegał na tym, że właściwie nie powinienem mięć automatycznej broni, więc kiedy to do nich dotarło, postanowili, że amunicję pozbawią cech bojowy i wysypywali z niej proch. 
Złą informacją jest, że nie pamiętam jak rozwiązałem problem paradowania przez miasto z automatycznym karabinkiem. 

2. W nocy, koty w domu reprezentowało Kocię. Pozostałe wróciły rano. Zjadły i poszły spać. Spały, poszły. Kocię zostało. Kocio wrócił wieczorem. Rudzia – nie. I to jest zła informacja. 

3. Abp Jędraszewski powiedział, że homoseksualistach, że żyjąc właśnie tak, jak żyją zaprzeczają godności własnego człowieczeństwa. Prawdziwy wróg lawendowej mafii. A nie wygląda.
Zamontowaliśmy półkę w kuchni. Znaczy najpierw przerobiliśmy nadstawkę na półkę. Poprzez dołożenie deski. Teraz wisi nad zlewozmywakiem. 
Sąsiad Tomek kupił sobie kolejny samochód. Też volvo. Też S80. Tyle, że czarne. W bardzo ładnym stanie.
Złą informacją jest, że mam wrażenie iż przespałem cały dzień. 






 

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

20 sierpnia 2017



1. Burza raczej przeszła bokiem. Ponoć udała się na Pomorze. Mówią, że ciężki sprzęt przyciąga pioruny. Poranek był rześki. Mam wrażenie, że pogoda w te wakacje jest jak z lat osiemdziesiątych. Ale mogę się mylić.
Wydaje mi się, że w zeszłym roku o tej porze pod modrzewiem rosły już maślaki. Teraz ich nie ma. I to jest zła informacja. Zasadniczo to jest słabo z grzybami. Są tylko kurki. Gdzieniegdzie.

2. Przyjechał Stolarz. Wciąż żyje, choć wypadło mu parę zębów i tradycyjnie ma coś nie tak z ręką. Trzy lata temu pisałem, że Bóg nie da mu zginąć, nim w Świebodzinie nie pojawi się inny stolarz. No i jak na razie wygląda na to, że miałem rację.
Stolarz ma przyjechać za tydzień. Ciekawe, czy coś do tego czasu zrobi.

Strasznie mnie śmieszy opowieść o złych WSI, które opanowały gnuśny BBN. Za miesiąc z kawałkiem możemy [jeśli ktoś uważa] obchodzić jedenastą rocznicę likwidacji rzeczonych służb. Likwidacji, która jest bezapelacyjnie jednym z większych sukcesów tych służb Likwidatora.
Skoro zostały skutecznie zlikwidowane, to skąd by się wzięły jedenaście lat później w urzędzie, który od dwóch lat objęty jest kontrolą kontrwywiadowczą służb nadzorowanych przez Likwidatora? Do tego spora część w tym urzędzie urzędników przyjmowana była do pracy w czasach, gdy Likwidator kierował służbą, która tych urzędników certyfikowała.
Logicznie rzecz biorąc – ludzie sączący opowieść o złych WSI, które opanowały gnuśny BBN, sugerują tym samym, że Likwidator nie zlikwidował, a teraz pozwala, by niezlikwidowane WSI rosły w siłę. Więc ustawiają się w jednym szeregu z red. Piątkiem. 
Logicznie rzecz biorąc.
Ale co ja tam wiem o logice. 
Może tyle, że ktoś, kto nie ma akwarium jest homoseksualistą.


Przeczytałem, co napisałem przed chwilą i konstatuję, że coraz bardziej potrzebuję redaktora. I to jest zła informacja.

3. Krajzegowałem. I trochę kosiłem. Słuchając Sun Tzu. Choć ponoć raczej Sun Zi. Ale też Sun Wu i Chang Qing. Przeszło mi poprzednie wrażenie oczywistości, kiedy dotarło do mnie, że dzieło pochodzi z piątego wieku. Przed naszą erą piątego wieku.
Krajzega wymaga naciągnięcia klinowego paska. I to jest zła informacja, bo będę musiał wymyślić na to jakiś patent.
Wieczorem przespałem pozostałe odcinki „Defenders”. Usłyszałem, że nie straciłem zbyt wiele. Więc może i dobrze.  

piątek, 11 marca 2016

9 marca 2016


1. Z Pałacu do Biura Bezpieczeństwa Narodowego idzie się po schodach. W dół. Czyli szybciej niż w drugą stronę. By wyjść z Pałacu trzeba przejść przez piwnice, gdzie prezydent Wałęsa grał w ping-ponga. Swoją drogą hałas tam wtedy musiał być niezły.
Wychodzi się na fontannę. Jak zauważył jeden z oficerów BOR-u – nadejście wiosny najłatwiej można poznać po tym, że w fontannie pojawia się woda.

Rada Bezpieczeństwa Narodowego ma to do siebie, że obraduje ile chce, a w związku z tym, że obraduje w zamknięciu – nie wiadomo, kiedy obradować skończy. Wszyscy więc czekają bardziej lub mniej pod drzwiami, w większym, bądź mniejszym napięciu.
Ja mniej pod drzwiami i w mniejszym napięciu. Siedziałem u naszego nowego generała. Rozmawialiśmy na tematy ogólnowojskowe, z których powoli przeszliśmy na koszarowe. Z koszarowych na ekskrementalne. Defekacja w Iraku na przykład jest trudna, gdyż temperatura w toi toi-u w ciągu dnia może osiągać 70 stopni Celsjusza.
Generał opowiadał, jak kiedyś wiózł Gwiazdę Estrady wraz z zespołem. Z lotniska do bazy. Helikopterem. Wsiedli. Generał załadował taśmę do kaemu (zespół Gwiazdy był na tyle duży, że brakło miejsca dla strzelca). Gwiazda Estrady zbladła –Po co to – zapytała. –Szanowna Pani, znajdujemy się w strefie działań wojennych. Jeżeli zaczną do nas strzelać, odpowiem ogniem – odpowiedział Generał. Helikopter wystartował. Leciał bojowo, czyli nie prosto. Bardziej we wszystkie strony. Generał w pewnym momencie zauważył, że jeden z członków zespołu wygląda na dotkniętego dolegliwościami żołądkowymi, które potęgowane są ruchami śmigłowca. Członek zespołu wyglądał coraz gorzej. W związku z niemożliwością zatrzymania na poboczu – Generał zasugerował, że w takich sytuacjach można wziąć nylonowy worek i udać się na tył śmigłowca. –Przy damach? Nigdy! – członek zespołu odkrył w sobie siłę, która pomogła mu doczekać do końca podróży.
Złą informacją jest, że mimo mojego wieku wciąż się zdarza, że fascynują mnie opowieści o defekacji. Zupełnie, jakbym miał lat sześć i był właśnie uchroniony przed koniecznością pójścia do podstawówki.
Z drugiej strony jakże to cudowny obrazek. Black Hawk nad iracką pustynią. Generał [wtedy pewnie pułkownik] lustrujący znad kaemu perymetr, Gwiazda Estrady z zespołem.
Ten polski serial o Afganistanie był tak beznadziejny, bo zamiast prawdziwych historii opowiadał historie wydumane. A tylko prawda jest ciekawa. Również ta nieco podkręcona.

2. Rada Bezpieczeństwa Narodowego w końcu zakończyła obrady. Uczestnicy się rozeszli. My pojechaliśmy na lotnisko. W BBN-ie dostałem pendrive w kształcie pistoleciku. Nie pozwolono mi go wnieść do samolotu. I to jest zła informacja. Mógłbym wpaść na pomysł sterroryzowania nim BOR-owców i załogi i zażądania lotu na Tempelhof. Mógłbym się wmieszać w tłum mieszkających tam uchodźców i rozpocząć nowe życie jako ofiara niemieckiego przemysłu zbrojeniowego.
W Monachium widziałem demonstrację pięciu niemieckich komunistów, którzy z użyciem obrazków tłumaczyli, że niemiecki przemysł zbrojeniowy produkuje broń, broń używana jest w Syrii do burzenia domów, których mieszkańcy jadą do Niemiec. Złą informacją jest, że brakowało obrazka, na którym zaczynają pracę w przemyśle zbrojeniowym. Niemieckim, który ponoć potrzebuje rąk do pracy. 

3. Mój brat miał urodziny. Nie zadzwoniłem do niego. I to jest zła informacja.

czwartek, 3 marca 2016

1 marca 2016


1. W Druh Podsekretarz w łaskawości swojej podrzucił mnie do Pałacu. Na Druha Podsekretarza zawsze można liczyć.
W Pałacu odbywały się przygotowania do uroczystości. Pierwszy raz w życiu widziałem proces ustawiania do odznaczeń. Żeby właściwa uroczystość szła sprawnie, trzeba się wcześniej namęczyć. Dowiedziałem się też, że na po generalską nominację przychodzi się w generalskim mundurze. Pewnie jest tak, że generalem się nie jest od mianowania, tylko elektronicznego podpisu.
Złą informacją jest, że Sala Kolumnowa jest zbyt mała. Ale to nie jest nowa informacja.
W najważniejszym sekretariacie wziąłem udział w dyskusji o „Roju”. Ludzie, którzy nie byli mieli gorsze zdanie od tego, który był.
Swoją drogą podobnie jest z samochodami. Jeżeli ktoś kupi nowe auto, to zwykle przez jakiś czas ma o nim bardzo dobre zdanie.

2. Zszedłem na chwilę do BBN-u, by pogratulować dwóm z trzech nowo awansowanym generałom. Jeden jest saperem. Chwila rozmowy – i już dysponuję wiedzą, która mam nadzieję nigdy nie będzie mi potrzebna, ale jej brak mógłby być w pewnej sytuacji uciążliwy.

Pojechaliśmy na Łączkę. Po raz pierwszy zobaczyłem Panteon. Wygląda godnie. Dużo było wcześniej – mam wrażenie – niepotrzebnych dyskusji na jego temat. Dobrze, że jest. Znaczy – niedobrze, bo lepiej, gdyby nie był potrzebny. Na historię wpływu nie mamy. Mamy na pamięć.

Później była Rakowiecka. Wykonano ciężką pracę, by usunąć ślady po tym, co się tam działo po Wojnie. Wykonano cięższą, by ślady odkryć. Kiedy się zobaczy miejsce, gdzie zamordowano rtm. Pileckiego zupełnie inaczej się patrzy na Dzień Żołnierzy Wyklętych.
Złą informacją jest to, że raczej nigdy na ten temat nie będzie pełnej zgody. Zbyt wielu, zbyt ważnych ludzi musiałoby przyznać, że to, w czym ich rodziny brały udział było po bardzo złe.


3. Uroczystości pod GNŻ-em robiły wrażenie. Śnieg z deszczem wzmacniały to wrażenie, bo ludzie wytrzymali te godziny. Ja nie wytrzymałem – i to jest zła informacja. Nie byłem przez to na wieczornym koncercie. A ponoć był dobry. Zmarzłem na Rakowieckiej. Pod GNŻ-em tak się trząsłem, że jakiś harcerz-samarytanin wypatrzył mnie i przyniósł mi herbatę. Nie pomogła.
Dowlokłem się do domu i przez dobrą godzinę w wannie pełnej wrzątku wracałem do żywych.
To, że się znowu nie rozłożyłem, to jakiś cud.

Od paru tygodni nie mamy telewizora. Ten z domu, zaniosłem do Pałacu [budząc zdziwienie starszych kolegów – wcześniej sprzęt RTV raczej wynoszono niż wnoszono], telewizyjną publicystykę znam więc z Twittera.

W TVN-ie wystąpił ponoć katarski szejk, który powiedział, że zatrudni zwolnionych dyrektorów stadnin. Ciekawe, czy to ten sam, który miał inwestować w Polskie stocznie.

Później ktoś rozpętał burzę, że zły PAD nie zaprosił dobrego PBK na uroczystości związane z Dniem Żołnierzy Wyklętych. Podobny numer próbował zrobić PDT podczas inauguracji PAD-a – opowiadał brukselskim mediom, że PAD go na tę imprezę nie zaprosił. Bruksela to nie Polska. Media są nieco inne. Sprawdzono, że po pierwsze PDT miał zaproszenia, po drugie PAD nie był organizatorem, więc nie mógł zapraszać. No sytuacja wyszła nieco żenująco.
Bruksela to nie Polska. Polska to nie Bruksela. Tym razem nikt nie sprawdził, że i na Rakowieckiej i pod GNŻ-em PAD był tylko gościem. Obie imprezy organizowały społeczne komitety. Dlaczego nie zaprosiły PBK? Może lepiej się nad tym nie zastanawiać.