Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Joachim Brudziński. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Joachim Brudziński. Pokaż wszystkie posty

sobota, 8 maja 2021

8 maja 2021


 

1. W nocy były jakieś trzy stopnie. Rano się okazało, że pompa nagrzała dom. Równomiernie. Przy grzaniu kominkami ciepło było miejscami, więc trzeba się będzie przyzwyczaić. 
W RMF, u Ziemca Joachim Brudziński. Rzadki ostatnio gość. Szkoda, bo lubię go słuchać. Mam wrażenie, że prawie tak, jak on siebie. 

Zabrałem się za koszenie parku. Odzyskana w zeszłym roku część pełna jest niestety gruzu. I sterczących na jakieś dziesięć centymetrów obrzynków dzikiego bzu. Przyjdzie wrócić tam z kosą. Spalinową. Klasyczną nie potrafię. 
Poźniej zabrałem się za montowanie anteny w audi. Oryginalna się nie dawała odkręcić, co robiło w myjni pewien problem. Chwilę mi zajęło, nim dotarło do mnie, że ktoś, kto auto projektował musiał zostawić jakieś dojście. No i zostawił. W zupełnie innym miejscu, niż szukałem. 

2. Bożena chce utwardzić drogę przez park. Przyjechał pan drogowiec, żeby się sprawie przyjrzeć. Przyjechał A8. Nowszą niż nasza. Utwardzenie drogi będzie kosztowne. Pojechaliśmy kawałek za wieś, żeby zobaczyć dwa rodzaje tłucznia, jakim utwardzał drogę do farmy fotowoltaicznej. 
Kiedy wyjeżdżaliśmy przez otwartą bramę wparowały dwie panie i zaczęły robić zdjęcia domu. Zwiedzały okolicę. Sprawiały wrażenie zdziwionych, gdy je wyprosiliśmy. 

Później pojechaliśmy do paczkomatu. Ech, chciałbym, żeby paczkomat był koło sklepu w Ołoboku. Tylko nie koło Dino. Koło sklepu przy kanale. Opowieść, że korzystanie z paczkomatu jest bardziej ekologiczne niż z kuriera, w sytuacji, kiedy do paczkomatu jest 15 kilometrów, a kurier i tak w okolicy bywa – jak mawia Zbigniew Ziobro – nie polega na prawdzie. 

Dostałem wczoraj prezent na jutrzejsze urodziny. Lusterko wsteczne do Lawiny. W oryginalne przestało wyświetlać temperaturę i kierunek jazdy. Wymieniłem. Teraz wiem, gdzie jest zachód, co – jak uczy historia – może być wiedzą przydatną. 

3. Siadłem na chwilę przed telewizorem. Mignął mi „Robin Hood” z Gladiatorem. Desant francuskiego wojska. Wcześniej nie zwróciłem chyba uwago na to, że francuscy rycerze desantowali się z łodzi Higginsa. Łódź dobija, opada rampa, po rampie schodzi koń. Śmieszne. 
Później zobaczyłem Nowacką u Witwickiego. Nowacka w oczach ma to samo, co Arłukowicz. Mówiła i mówiła. Odniosłem wrażenie, że Witwickiemu od pewnego momentu odechciało się rozmawiać. 
Komu by się chciało.








wtorek, 28 kwietnia 2015

27 kwietnia 2015


1. Z całym szacunkiem dla pana Joachima – kiedy nie ma w Kawie na ławę posła Mastalerka czuję się nieusatysfakcjonowany. Jednak potyczki Mastalerek vs Nałęcz są dla mnie ciekawsze niż te Brudziński vs Wipler.
Nie dooglądałem programu do końca, bo musiałem wyjść do sklepu, żeby kupić coś na śniadanie. Kiedy wróciłem była już Loża prasowa. Redaktor Czarnecki wykazał się dużym zrozumieniem do ministra Grabarczyka. Ale właściwie skąd minister miał wiedzieć, że uzyskuje pozwolenie na broń nielegalnie? Jest co prawda prawnikiem, ale czy to znaczy, że przeczytał wszystkie przepisy świata?
Publicystę Wołka hejtują już chyba wszyscy. Kopanie leżących to sport podobnie popularny jak bieganie. Publicysta Wołek w pewnym momencie rozpoczął tyradę: Ale ja mam szerzej patrząc takie wrażenie, że to jest rzeczywiście pierwsza kampania, w której, tak naprawdę występuje jeden kandydat z prawdziwego zdarzenia, który mówi jakieś rzeczy, które mają głębszy sens… Wtedy wcięła mu się prowadząca red. Łaszcz: Mówi pan o Andrzeju Dudzie?
Publicysta zaczął na to protestować, ale i tak wszyscy wiedzą swoje.
Cóż, ja redaktora Wołka hejtowałem, kiedy jeszcze był prawicowcem. Pewne cechy nie zależą od poglądów politycznych. I to jest zła informacja.


2. Rozwalił mnie tweet radia RMF: „Straż graniczna i policja obserwują 2 rosyjskich motocyklistów, którzy zgłosili się do odprawy w Sławatyczach.” Pozostaje mieć nadzieje, że problemem 2 rosyjskich motocyklistów zajęła się nie cała polska Straż Graniczna. Że pozostawiono jakieś rezerwy na wypadek pojawienie się trzeciego.
Dalibóg, w dziwnym kraju żyjemy. I to jest zła informacja.

3. Udaliśmy się na samochodową wycieczkę po Warszawie i bliższych okolicach. Zwiedziliśmy Ursus, po którym parę dni wcześniej oprowadzał mnie bloger Rybitzky. Daleko nie jest – warto się wybrać. Miasteczko, któremu sens nadawała fabryka. Fabryki nie ma, domy stoją.
Byliśmy w Raszynie, Rybiu, Jaworowej, Dawidach i Pyrach. Z tego jeżdżenia nie zdążyliśmy do Lidla. Wylądowaliśmy więc w Centrum Handlowym Reduta. Z dziesięć lat temu bywałem tam raz w tygodniu. Teraz jakoś nie jest mi po drodze. Nie ma już sklepu z balonami. I to jest zła informacja. Bo gdybym chciał kupić balon dziwnego kształtu, to bym nie wiedział, gdzie takiego balonu szukać.

W Empiku zauważyłem, że magazyn „Champion” zrezygnował z idiotycznego pionowego logo. Cóż, ta – skądinąd rozsądna – decyzja nie wpłynie na moją decyzję zakupową.



niedziela, 5 kwietnia 2015

4 kwietnia 2015




1. Rano usłyszałem o co chodziło Monice Olejnik, kiedy coś sugerowała w związku z młodością pana Joachima. Otóż jakiś czas temu „Nie” coś tam o panu Joachimie napisało dość oszczędnie gospodarując prawdą. Redaktor Olejnik do tego nawiązała. Pan Joachim przypomniał źródło. Redaktor Olejnik zdążyła już zapomnieć o czym mówiła, więc się obraziła.
Chciałbym, żeby powstał dziennik, albo chociaż serwis, który by na bieżąco zajmował się takimi sprawami. Gwiazda mediów coś niejasnego rzuca. Następnego dnia pogłębiony materiał.
Szybko jednak raczej nie powstanie. I to jest zła informacja.

2. Po śniadaniu wsiedliśmy do jednego z ostatnich niefrancuskich nissanów i pojechaliśmy z Józką S3 do Międzyrzecza. Pogoda była w porządku, więc klasztor w Paradyżu wyglądał pięknie. Józka chciała, żeby sąsiad Tomek coś dla niej zrobił. No i trzeba było wymienić olej w nissanie. Sąsiad Tomek zaprowadził nas do mechanika, który był tak ujmująco uprzejmy, że mógłby być bohaterem filmu Barei. Ni chodzi o to, że był śmieszny. Raczej ta jego uprzejmość była zupełnie abstrakcyjna.
Sąsiad Tomek używając swoich pracowników i plazmę zrobił sobie łódkę z aluminium. Płaskodenną. Z elektrycznym silnikiem. Łódki się rejestruje. Kosztuje to kilkanaście złotych. Ważne, że nie trzeba na razie im robić corocznych przeglądów.
Mechanik oddając samochód opowiadał, że do samochodu ładuje rower, jedzie do Kostrzynia, pod Biedronką zostawia samochód i z rowerem wsiada do kolejki do Berlina. Bo w Berlinie z samochodem tylko kłopot. Pomysł jeżdżenia na kawę do Berlina z rowerem też jest dla mnie abstrakcyjny.
Waracając przejechaliśmy przez Boryczyn. Matka ma dwie kotki rasy Maine Coon. Taki kot to łapę ma jak mały Cygan nogę.
W Lidlu Châteauneuf-du-Pape w promocji po 19,90. Ale nie było kiszonych ogórków. I to jest zła informacja.

3. Wieczorem obserwowałem w którą stronę dryfuje dyskusja o polowaniach prezydenta Komorowskiego. Jak zauważył redaktor Gmyz – mamy powtórkę z dziadka z Wehrmachtu. Nie chodziło o to, że Donald Tusk miał dziadka w Wehrmachcie. Chodziło o to, że skłamał, mówiąc, że to nie miał. Podobnie jest z polowaniami pana Prezydenta. Nie chodzi o to, czy łowiectwo jest dobre czy złe. Chodzi o to, że kłamstwo jest złe.

No i w końcu obejrzałem „Służby Specjalne” nie jest to wybitne kino. Ale historie – przednie. Nie udało mi się powiązać z rzeczywistością tej jatki, która w filmie miała miejsce na chyba Łotwie. Pan Irakijczyk od handlu zbożem chyba ma się wciąż dobrze – w Świebodzinie działa jego elewator.
Muszę ten film zobaczyć jeszcze raz, bo jakość dźwięku jest tak zła, że prawdopodobnie nie złapałem 30% treści. I to jest zła informacja.