Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Grodzki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Grodzki. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 17 czerwca 2021

16 czerwca 2021


1. Co RMF ma z tą Szwajcarią. Rano w serwisie reporter stwierdził, że to poza sezonem narciarskim senne miasto. Mazurek w przerwie w spijaniu z dziubka Libickiego przeprosił nas, w znaczeniu: słuchaczy, za wczorajszy błąd w szwajcarskich językach. Ciekawe, czy przeprosił biednego Sachajkę. Libicki powiedział, że gdyby Grodzkim, to by się zrzekł immunitetu. Choć raczej chodziło o to, że gdyby Grodzki był nim, to by się tego immunitetu zrzekł. Nie jest. Jest Grodzkim. Jak mawia pani dr Fedyszak-Radziejowska: nie ma nic gorszego niż mężczyzna–profesor. Pani Doktor nie ma racji. Istnieje przecież mężczyzna-profesor-chirurg-operator-polityk (w jednej osobie). 

W „Super Expressie” fotoreportaż z wizyty Pawła Kowala z małżonką w krzakach. Paweł Kowal kupił wino za 50 złotych i plastikowe kieliszki. Miał też ze sobą egzemplarz „Super Expressu”. Co ciekawe, „Super Express” Paweł Kowal przeglądał w bluzie, która na pozostałych zdjęciach miał zarzuconą na plecy. Kieliszki rozmiaru były wódczanego. Polityk KO pił więc robiąc charakterystyczny dzióbek. Na jednym ze zdjęć pojawił się czarny kot. W tekście o kocie nie ma ni słowa, więc nie wiadomo, czy w krzakach pojawił się przypadkiem, czy był kolejnym rekwizytem – obok wina, kieliszków i „Super Expressu” przywiezionym do tej sesji. 

2. Nad Rokitnicą rozpuścili chemitrailsy. Pojechałem więc do Zielonej. Tym razem audi. Wahacz przestał ukrywać, że nadaje się do wymiany. Trafiłem na godziny szczytu. Ulice, które wczoraj były puste, dziś pustymi by nazwać nie można. Tym razem zaopatrzyłem się w krocie monet do parkomatu. Niestety, gdy zaparkowałem, żadnego nie było w zasięgu wzroku. Pojeżdżę jeszcze kilka razy i w końcu ogarnę na czym ten system polega. 
Wracałem S3 przez Świebodzin. Truskawki pod Tesco po 8,50. W Warszawie ponoć taniej. Po osiem złotych. 
Na budynku Amazonu napisali już „Amazon”. Nie wygląda za to, na to, żeby rychło skończyli remont drogi i – co za tym idzie – skończył się czas ruchu wahadłowego. Trzeba chwilę postać i popodziwiać budynek Amazonu z napisem „Amazon”.
Z drogi do Skąpego widać budowę kolejnej wiertni. Wiem, że wieża wiertnicza, to wiertnia, bo kiedyś, jako żurnalista prasy regionalnej byłem na jakiejś imprezie PGNiG. I mi to panowie górnicy naftowi i gazowi wyjaśnili. Opowiadali też, że mieli zawsze dobrze płatną pracę, ale im nie starczało, bo wszystko zżerały alimenty. Bo przyjeżdżali gdzieś. Drążyli. Wyjeżdżali, a w najbliższej drążeniu miejscowości zostawiali powody alimentów. Przyjeżdżali gdzie indziej. Drążyli. Wyjeżdżali, a w najbliższej drążeniu miejscowości zostawiali powody alimentów. Ale mowa o latach siedemdziesiątych. Dziś to już chyba tak nie działa. 
W każdym razie, siedzimy tu na gazie. Co nie znaczy, że jesteśmy zgazyfikowani. 

3. Na TVN24BiS obejrzeliśmy powtórkę „Tak jest”. Kostrzewa-Zorbas i jakaś dziwna pani komentowali spotkanie Biden–Putin. Dziwna pani wstawiała w swe dziwne wypowiedzi angielskie słowa. Kostrzewa-Zorbas co jakiś czas łypał na nią, jakby nie wierząc uszom własnym. 
Później oglądaliśmy film. Sensacyjny. Z tym panem, co to grał w Netfliksowym filmie o zombie, tego reżysera, co to jest taki modny. Grał też Pierce Brosnan. Film był tak zły, jakby grał w nim Steven Seagal. A nie grał. Czyli da się zrobić tak zły film bez Stevena Seagala. 





 

sobota, 29 maja 2021

29 maja 2021


1. Spałem do dziewiątej. Pierwszy raz od czasu, kiedy trafiłem do szpitala. Wcale mnie nie cieszy. Gdyż się i tak nie wyspałem. Śniło mi się, że moja koleżanka Gośką Szumowska bierze ślub z celebrytą, który nazywa się zupełnie jak kolega mój z byłej pracy. Napewno nie jest to ten kolega – sprawdziłem. No i ja się zajmuję organizacją imprezy. Co nie jest łatwe, gdyż o organizowaniu ślubów znam się o tyle, o ile widziałem to w amerykańskich komediach romantycznych. Zajmuję się bezskutecznie. Nim zorganizowałem, to się obudziłem. Mam nadzieję, że Gośka jakoś mi to wybaczy. 

2. Pogoda w tym maju została tak zaplanowana, żebym nic nie mógł zrobić. Nic z naciskiem na kosić. Kosiłem ekologiczną kosiarką. Trawa była wilgotna, więc się zapychało, opór większy, prąd potrzebny większy, akumulator się szybciej rozładował. Zacząłem go ładować. Gdy ładowanie zaczęło się zbliżać do końca – lunęło. 
W międzyczasie skleiłem moduł ABS-u. Udało mi się go zamontować. Zająłem się mocowaniami masy. Trzeba było śrubę oczyścić, wykręcić, wkrętarką ze szczotką oczyścić, piknąć sprajem, który niby ma poprawiać przewodność, skręcić i na koniec prysnąć sprajem, który ma to niby zabezpieczyć. Mocowań było trzy. Kiedy skończyłem z pierwszym – lunęło. Musiałem więc przerwać. Kiedy robiłem następne – wyglądało na to, że lunie. Jednak nie lunęło. Ale i tak byłem mokry, gdyż wiatr strącał wodę z lipy, pod którą pracowałem. 
W każdym razie, po wszystkim ABS przestał się awanturować. Zobaczymy na jak długo. Teraz czeka mnie rozebranie drzwi kierowcy. I odkrywanie dlaczego nie działa zamykanie lewej tylnej szyby, przesuwanie pedałów (tak, w Lawinie można sobie elektrycznie przesuwać pedały), sterowanie centralnym zamkiem i – przede wszystkim – czujnik zamknięcia drzwi. 
Bożena postawiła wywar, ja buraki na barszcz – zwany również zakwasem lub kwasem. 

3. Jednak to nie pani Lempart, ale profesor Grodzki został człowiekiem roku „Gazety Wyborczej”. 
Jednocześnie Tomasz Grodzki, i to go łączy ze Swiatłaną Cichanouską, stał się obiektem brutalnej nagonki organizowanej przez prorządowe media i aparat władzy” – napisał Adam Michnik. Nie napiszę z czym się trzeba na głowy wymienić, żeby sugerować, że profesor Grodzki ofiarą represji w białoruskim stylu. 

 

czwartek, 18 marca 2021

18 marca 2021


1. Zabiłem pierwszego w tym roku komara. Obudził się z niewiadomych przyczyn i zaczął robić to, co komary zwykle robią. Swoją drogą ciekawym, jakie zdanie ma młoda lewica na mówienie na samicę komara – komar. Przecież to nie może być w porządku. 

Nie wiem, czy wygrałem, czy przegrałem zakład, gdyż rozmowę Piaseckiego z marszałkiem Grodzkim oglądałem od połowy. W tym przypadku istnieje szansa zakładu wygranego w połowie: Piasecki zapytał o AstraZenekę, gość zaś nic mądrego nie odpowiedział. 
Cóż, zakład wygrany w połowie jest jednak przegrany. 

2. Posadziliśmy choinkę. Zostały nam do posadzenia jeszcze trzy. Sadzimy w części parku, w której jest dużo gruzu. Tak duża, że raczej mała jest szansa, by kiedykolwiek zrobić tam trawnik. Będzie więc zagajnik. Iglasty. 
Przez cały dzień właściwie było słonecznie. Trochę słonecznie. No i nagle zaczął padać śnieg. Najpierw było i słońce i śnieg, później się zrobiło ciemno i śnieżnie. Marzec. 
Kocio śpi cały dzień. Wieczorem wyszedł tylko na chwilę. Łomot musiał być dotkliwy.

3. Oglądamy „For All Mankind”. Naprawdę niezły serial. Między pierwszą a drugą serią upływa kilka lat. Jako materiał dodatkowy Apple wrzucił kilka programów informacyjnych pokazujących co się w przerwie wydarzyło w tej alternatywnej historii. 
Rozbawił mnie błąd tłumacza: pani Thatcher powiedziała, że jeżeli Związek Radziecki dalej będzie coś tam robił, to rozmieścimy rakiety Cruise. Tłumacz z rozmieszczenia zrobił wystrzelenie. 

Codziennie się dowiaduję, że ktoś znajomy jest zarażony. Bogu dzięki, póki co wszyscy przechodzą lekko. Miejmy nadzieje, że tak zostanie. 



 

piątek, 12 lutego 2021

11 lutego 2021


 

1. Jestem niepocieszony – protest mediów się zakończył. A właśnie zaczął mi się podobać. W imię walki o prawo do informacji – informacji nie publikować. Milczeć w imię walki o wolność słowa. Logiczne. 

Mazurkowi udało się w końcu wyciągnąć od kogoś z Platformy jasne oświadczenie w kwestii aborcji. Mniej–więcej jasne, gdyż wyciągnął od pani Kidawy-Błońskiej. A gdy już wyciągnął, to – mam wrażenie – nikt tego nie zauważył. 
A może wszyscy zauważyli, tylko prawie nikt się już tym nie ekscytuje. Nie wiem. I to jest zła informacja. „Nie wiem, a chciałbym wiedzieć, w informacji też nie wiedzą dokąd zmierza świat. Nie wiem, a chciałbym wiedzieć.” Śpiewał na pierwszej płycie Klausa Mitffocha Lech Janerka. Wydaje mi się, że kupiłem tę płytę w Szczecinku. Druga połowa lat osiemdziesiątych. Chyba pamiętam jak dumnie niosłem ją ulicą chyba Żukowa. A koledzy moi pytali przechodniów, czy to prawda, że w okolicy jest dużo żuków gnojarzy i od nich ta nazwa pochodzi. Ale to już zupełnie inna historia. 


2. Po beemkach zieje pustka. 
Z Zielonej Góry przyjechał saabem 9–3 mój kolega z Warszawy ze swoim kolegą z Zielonej Góry. Architektem. Przywiózł pączki z Raculi. Całkiem niezłe. Przesiedliśmy się do Lawiny i pojechaliśmy oglądać leśniczówkę, która okazała się być wcześniej pensjonatem Edmunda Freyera. Z jednym Freyerem chodziłem przez chwilę do liceum. Ale miał na imię Artur. I raczej nie miał przed wojną pensjonatu w lesie we wschodniej Brandenburgii.
Kolega z Warszawy przywiózł również pączki dla pani leśniczej. Jednak nie była zainteresowana. Sama sobie pączki robi. [Smaży? Bo przecież nie piecze.] 
Budynek oglądany drugi raz wyglądał chyba jeszcze lepiej. Pani leśnicza opowiedziała koledze z Warszawy o okolicy. O tym, że w rzeczce tarły się kiedyś pstrągi. Ale wpuszczono bobry, które rzeczkę uczyniły dla pstrągów nieatrakcyjną. 
Bobrów narobiło się tyle, że zdecydowano o ich odstrzale. Udało się ustrzelić pięć, bo bóbr głupi nie jest i ustrzelić go trzeba umieć. Złą informacją jest, że przez te bobry drzewa przy rzeczce trzeba zabezpieczać metalową siatką. Gdyby nie to – bobrza armia zamieniła rozprawiła by się z nimi w bardzo krótkim czasie. 
Przez autostradę jelenie przestały przychodzić na rykowisko, a wypuszczone wilki wyżarły co się dało i przeniosły bliżej Odry. Więc zwierzyny w okolicy raczej nie ma. Został po niej znak drogowy. A-18b. Uwaga zwierzęta dzikie. Stojąc przy bitej drodze leśnej pokazuje, w przeciwieństwie do nawierzchni, że ktoś o bezpieczeństwie jeżdżących tą drogą myśli.

3. Dzień był piękny. Fotowoltaika powiedziała, że najbardziej słoneczny w tym roku. 
Nie obejrzałem orędzia marszałka Grodzkiego. Zagapiłem się na nie pamiętam już który program w TVN Turbo. Albo o mechanikach, albo o handlarzach. Orędzia marszałka Grodzkiego dostarczają mi zawsze irracjonalnej radości. Więc to, że orędzia nie obejrzałem, to zła wiadomość. 

niedziela, 26 kwietnia 2020

24 kwietnia 2020


1. Wyjazd do Warszawy to zawsze zła informacja.
Koło Grodziska audi poinformowało mnie o tym, że pora zająć się układem hamulcowym. Musiałem się skonsultować z red. Pertyńskim, gdyż nie do końca byłem przekonany, że piktogram oznacza hamulce. Red. Pertyński rozwiał wątpliwości. Jednocześnie zabronił mi osobiście zajmować się układem hamulcowym (przy okazji kierowniczym również). To dziwne, gdyż w TVN Turbo, w programie, w którym dwóch antypatycznych (jeden bardziej, drugi mniej) handlarzy samochodami kupuje, cyzeluje i sprzedaje samochody – proces wymiany klocków hamulcowych jest bardzo prosty. Swoją drogą wyobrażam sobie sytuację, w której jeden z bohaterów tego programu trafia na klienta, który oświadcza, że jest widzem programu i jest gotów zapłacić za auto więcej, by nie wygrał ten drugi, bo go nie lubi.

2. Warszawa przywitała mnie korkiem. I zadziwiająco wielką liczbą ludzi na ulicach. Ludzi częściowo bez masek. I nie chodzi mi o to, że mieli maski na ustach i odsłonięte nosy. Chodzi o ludzi bez masek. Zupełnie. Na przykład dwóch rowerzystów, którzy przejechali przede mną na skrzyżowaniu Hożej z Marszałkowską.
Red. Pertyński doniósł z Trójmiasta, że parkingi przy plażach są pełne.
Najwyraźniej są ludzie, którzy uwierzyli, że mają wrodzoną odporność.
W Pałacu od paru tygodni, każdy wchodzący musi stanąć oczy w oczy z kamerą termowizyjną. Jeszcze mi się nie udało uzyskać temperatury wyższej niż 36°C. I to jest zła informacja, bo kiedy zacznie się akcja ścigania zombie mogę być omyłkowo uznany za martwego.
Palacze pałacowi z zaangażowaniem palą dwa razy więcej niż zwykle. Usłyszeli, że nikotyna zmniejsza szanse na zarażenie koronowirusem. Tylko czekać aż znowu ktoś odkurzy pomysł sprzed prawie 30 lat i reaktywuje firmę „Bioferm”. Dziś jeszcze łatwiej byłoby prowadzić ludzi na takie manowce. 

3. Zrobiłem, co miałem zrobić i ruszyłem z Warszawy. Na stacji Orlenu za Strykowem kupiłem płyn odkażający. Zanim kupiłem – zatweetowałem, że płyn na stacji jest. Muszę przyznać, że dawno nie udało mi się rozpętać takiej dyskusji na Twitterze. Dysonans poznawczy najwyraźniej powoduje u niektórych wściekłość. Wielu ludzi uwierzyło, że płyn odkażający „Orlenu” nie istnieje, bo pasuje im to do ich obrazu świata.

Profesor Grodzki wygłosił orędzie. Powiedział, że wybory korespondencyjne są niebezpieczne. Parę godzin wcześniej WHO ustami dr Catherine Smallwood stwierdziło coś zupełnie przeciwnego. Profesor Grodzki już parę razy wykazał swoje oderwanie od rzeczywistości (narty we Włoszech, testy na izbie przyjęć etc.). Ciekawe, czy kiedyś do niego dotrze, że nawet jego najwierniejsi wyborcy w końcu zauważą, że – cytując klasyka – mija się z prawdą nie bez udziału świadomości. Choć w tym przypadku udział świadomości nie musi być wcale pewny.

Czasy mamy dziwne. Można twierdzić, że palenie chroni przed wirusem, można twierdzić, że płyn Orlenu nie istnieje, można, że przychodząca pocztą karta do głosowania roznosi wirusy mimo iż inne przesyłki tego nie robią. Właściwie można wszystko. 

„Fakt” przez dwa dni twierdził, że Prezydent wziął milion złotych kredytu. Na trzeci dzień odkrył, że kredyt był jednak niższy. O ponad połowę. Redakcja największego dziennika w Polsce nie potrafiła dobrze odczytać księgi wieczystej. I co? I nic. Można wszystko.

Dojechałem na końcówkę „Ściganego”. Kiedyś to potrafili robić filmy. 
Kobieta, która w niezapomniany sposób grała rolę Polish Landlady nazywała się Monika Chabrowska. Nie ma nic o niej w Wikipedii. I to jest zła informacja. 

sobota, 4 stycznia 2020

3 stycznia 2020


1. Pierwsze odcinki „Mesjasza” przez noc zyskały trochę wyrazu, gdyż towarzysze amerykańscy za pomocą reapera zdestabilizowali sytuację na Bliskim Wschodzie. Obserwowałem ostatnio – z daleka – przygotowania reapera do startu. Trwało to na tyle długo, że właściwego startu nie doczekałem. I to jest zła informacja. Za to widziałem – z daleka – lądowanie. Nic, że tak powiem oszałamiającego.
Nie to, co osprey'e. Te to wyglądają obco, żeby nie powiedzieć: alienowato. W znaczeniu: nie z tej ziemi.
Śmierć generała Solejmaniego spowodowała mediospołecznościowe wzmożenie. Niewiele brakowało, żeby się pojawiły awatary „Je suis Soleimani”. Może się zresztą pojawiły, tylko ja ich nie zauważyłem.

W Święta obejrzeliśmy „Years by years”. Tam w ostanim tygodniu swojej drugiej kadencji prezydent Trump zrzuca na chińską sztuczną wyspę atomówkę. I nie kończy się to światową wojną. 

2. Krzysztof Szczerski wezwał Marszałka Senatu, by zaprzestał prób prowadzenia polityki zagranicznej. Marszałek Senatu się odwinął – Krzystof Szczerski nie będzie mówił trzeciej osobie w Państwie co ma robić.
Trzecia Osoba w Państwie nie doczytała w Konstytucji, że polityką zagraniczną będzie się mogła zajmować dopiero kiedy pierwsze dwie osoby nie będą w stanie pełnić urzędu. Znaczy: najpierw pierwsza nie będzie w stanie, później druga nie będzie w stanie jej zastąpić. Generalnie powinno się wrócić do akcji głośnego czytania Konstytucji w róźnych publicznych miejscach. Może by to poszerzyło znajomość tej materii wśród polityków opozycji.
Pani Kidawa wezwała do zwołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego, gdyż musi otrzymać informacje dyplomatyczne i wywiadowcze w sprawie wydarzeń na Bliskim Wschodzie. Pani Kidawa jest już w Sejmie tak długo, że mogła zapomnieć, że tego rodzaju informacje mogą pozyskiwać sejmowe komisje. RBN według Konstytucji to organ doradczy Prezydenta. 

Powinienem chyba zacząć chodzić do Sejmu w koszulce z napisem „Konstytucja”. Gdzieś taką mam. Złą informacją jest, że nie wiem gdzie.

3. Zaliczony kolejny dzień oczekiwania na kuriera inPost. I to jest zła informacja. 

W Wigilię kupiłem sobie pięć cewek NGK do audi A8. Kiedy ruszaliśmy z Warszawy silnik zaczął nierówno pracować. Kupiłem najpierw jedną cewkę w sklepie motoryzacyjnym na placu targowym nazywanym Rynkiem. Cewek jest osiem. Dwie były wymienione pół roku temu. Próbowałem znaleźć która z pozostałych źle działa. Jakoś sobie z tym nie mogłem dać rady. Zdenerwowałem się i zamówiłem. 

Miały przyjść w Sylwestra. Nie przyszły. Miały przyjść wczoraj. Nie przyszły. Miały przyjść dzisiaj. Nawet rozmawiałem z kurierem, który miał je przywieźć za dwadzieścia minut. Kiedy się przez godzinę nie pojawił – zadzwoniłem do niego znowu – przstał odbierać. Sympatyczny pan na infolinii jedyne, co mógł zrobić, to przyjąć zgłoszenie. Na koniec aplikacja InPost poinformowała, że przesyłka dostarczona będzie jutro. Jest to o tyle ciekawe, że jutro kurierzy nie jeżdżą. Zobaczymy. 

Coś mi po głowie chodzi, że twórca InPostu był jednym z ojców założycieli .Nowoczesnej. Więc chyba się nie ma czemu dziwić. 

Wieczorem pojechałem do Świebodzina po czosnek. Bo się skoczył. A tyle w telewizji ostanio o wampirach.