czwartek, 15 kwietnia 2021

15 kwietnia 2021


1. No i w końcu naprawdę zaspałem. Z całej porannej publicystyki ostał się Mazurek z posłem Dziamborem. Jak zauważyła Bożena – całkowita strata czasu. Mazurek nawet nie udawał, że interesuje go, co poseł Dziambor ma do powiedzenia. A to, co mówił poseł Dziambor nie było ni trochę interesujące. 

2. Udało się ubezpieczyć Lawinę. Za worek pieniędzy. Postanowiłem zrobić porządek w papierach. Redaktor Pertyński poradził, by skorzystać z usług rzeczoznawcy PZMot. Zadzwoniłem. Oddzwonili. Rzeczoznawca za stwierdzenie, że silnik nie był modyfikowany i odczytanie silnika parametrów z tabeli producenta chciał coś koło 400 zł. 
Opowiedziałem to Kamilowi, który zajmuje się teraz audi. Zdziwił się, bo mu się wydawało, że może to zrobić stacja kontroli pojazdów. Sprawdził. Może. Za 60 zł. 

3. Pojechaliśmy po farbę do Mrówki. Przy okazji kupiliśmy impregnat do drewna. Sadolin. W pięciolitrowym wiaderku. Wrzuciłem na pakę. Pojechaliśmy do sklepu z meblowymi akcesoriami, żeby kupić listwy maskujące. Listwy w trzymetrowych kawałkach. Skrzynia ma metr dwadzieścia. W kabinie, na skos dwa metry z kawałkiem się zmieszczą. Najpierw chciałem przymocować do relingów na dachu, ale sobie przypomniałem, że inżynierowie General Motors musieli się zainspirować Tarpanem i zaprojektowali otwierany tył kabiny. Kładzie się tylne siedzenia i na nie kładzie dolną część tylnej ściany. 
Kiedy otworzyłem pakę, by zapakować listwy – zobaczyłem, że się wiaderko z impregnatem wywróciło. A wywracając – otworzyło. No i pięć litrów impregnatu się wylało. Człowiek w naiwności wierzy, że jak wiaderko z czymś płynnym wyjeżdża z fabryki – jest zdecydowanie zamknięte. Cóż, poznałem kolejną wyższość pick-upa nad kombi. Jak się coś wyleje można zmyć szlauchem. Gdybym włożył do kabiny – byłoby słabo. 
Lawina na dnie skrzyni ma gumowy dywan. Udało się zlać z niego impregnat z powrotem do wiaderka. Więc straty wyłącznie moralne. Ale padał śnieg z deszczem – łatwo nie było. 
Trochę to w stylu Kierownika Jeziora. Jeżeli będę dalej szedł tą drogą – proszę mnie zastrzelić. 


 

14 kwietnia 2021


1. Po raz pierwszy od bardzo dawna Kocio się rano nie awanturował, więc ledwo wstałem na Piaseckiego. Ważne, że wstałem bo było warto. Przy pewnym typie rozmówców Konrad Piasecki jest niezstąpiony. 
U Mazurka ambasador Deszczyca. Finałowe – pan Ambasador mówi lepiej po polsku niż niejeden polski polityk – Mazurka, było wbrew pozorom równie zabawne, co prawdziwe.

Trafiłem na końcówkę konferencji ministra Niedzielskiego. Na pytanie o Amantadynę. I odpowiedź o trafiających do szpitali przypadkach chorych, którzy brali Amantadynę. Ciężkich przypadkach. Również śmiertelnych. 
Z pięć osób mnie chyba pytało, czy byłem leczony Amantadyną. Dziwili się, gdy zaprzeczałem. 
Przypomniało mi to „Epidemię Strachu” Soderbergha i cudowny, homeopatyczny lek na którym zarabiał Jude Law. 
Gdy się wpisze „Amantadyna” w googla – wyskakują reklamy sprzedających na nią E-recepty „Nawet 4 opakowania leku. Kod E-recepty SMS 5 min. 40 000 zadowolonych osób”, „Wykup E-Receptę na Amantadynę – 48 PLN Realizacja 5 Min”. Dwa ekrany reklam. Mam nadzieję, że kiedy sytuacja pandemiczna się uspokoi służby się odpowiednie za to zabiorą. Skuteczniej niż prokuratura w kwestii pisania aktu oskarżenia Sławka Nowaka. 


2. Cały dzień poświęciłem budowie mebla kuchennego, który pomieścić ma zmywarkę i piekarnik. Mejlem zamówiłem w Castoramie docięcie płyt MDF. Płyty odebrałem we czwartek nie przyglądając się im specjalnie. Dziś się okazało, że nie wszystkie przycięte były jak chciałem. Bogu dzięki pomyliłem się w jednym wymiarze. Miast 60 cm zamówiłem metr. Dzięki temu była przestrzeń by pokombinować. Płyty docinałem lidlowską piłką na baterie. Jakoś dawała radę, z tym że po każdym prawię cięciu trzeba było ją ładować. Teraz będziemy płyty malować. Najpierw muszę kupić lakier. Będę musiał też zmodyfikować hydraulikę, bo węże zmywarki inaczej nie sięgną. 

3. Obejrzeliśmy trzeci odcinek „Small Axe”. Był ok. I czwarty. Też był w porządku. Został chyba tylko jeden. 

Kocio cały dzień spędził na kanapie. Niechętnie wychodził na taras. Od razu wracał. Na dobre wyszedł dopiero wieczorem. Może woli, by nikt nie widział, że jest częściowo zielony. 




 

środa, 14 kwietnia 2021

13 kwietnia 2021

`

1. Pinkas u Piaseckiego. Przypomniało mi się słówko: prezentyzm. Wg słownika PWN: „sposób interpretacji historii polegający na przenoszeniu problemów i zjawisk właściwych współczesności na przeszłość”. Jeżeli z dzisiejszej perspektywy jakaś wcześniejsza decyzja wydaje się błędna, nie znaczy, że w momencie podejmowania nie była najlepsza z możliwych w oparciu o ówczesne dane. Choć oczywiście fajnie by było, gdyby rządzili nami prorocy. Ale skąd wziąć proroka z gwarantowaną skutecznością. 
Szymański w Graffiti. Powiązanie praworządności z pieniędzmi ma dotyczyć tylko sytuacji, w których łamanie praworządności negatywnie wpłynie na budżet Unii. Konia z rzędem temu, kto wykaże negatywny wpływ na budżet wynikający z na ten przykład prawa rodzinnego.
W Info red. Klarenbach narzekał, że mu słabo w tym roku działają panele fotowoltaiczne. Nam działają. W tym roku lepiej niż przez ostanie cztery miesiące roku ubiegłego. 
Rozmowa Mazurka bardziej z tezą niż z Czarnkiem. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Bożena skomentowała, że nawet nie lubiąc Czarnka trudno się w tej rozmowie opowiedzieć po stronie Mazurka.

2. Zadzwonił Kamil, który zajmuje się audi. Z wyrzutem, że dwa lata temu, kiedy kupiliśmy audi – było w świetnym stanie. Teraz jest zapuszczone. Poobcierane. I w ogóle. Nierówna praca silnika wynika raczej ze złych świec i połamanych wtyczek. Jak zrobią z tym porządek będą dalej diagnozować. No i trzeba naprawić przewód ciśnieniowy wspomagania. 
Tak w ogóle, to przez pół dnia rozmawiałem przez telefon. Są takie dni, że dla koleżeństwa z byłej pracy robię za telefon zaufania. A to mój młodszy brat na starość postanowił zostać psychoterapeutą. Może i ja się kiedyś dowiem, kim chcę zostać jak dorosnę. Zadzwoniła też pani agent. Ubezpieczeniowy, żeby mi powiedzieć, że jednak nie może mi ubezpieczyć samochodu. Bo jest ciężarowy i ma nie taką moc i pojemność jak u nich w tabelce. Inna pani agent ubezpieczeniowy nie zadzwoniła. Choć miała. Problem jakoś się rozwiąże. Ale tanie nie będzie. 

3. Świebodzin. Poczta. Lidl. Tesco. W Lidlu pustki. Znaczy: ludzi dziwnie mało. Wzięliśmy dwa ostatnie czekoladowe pomidory. W promocji. Wydawało mi się, że jestem jedynym człowiekiem w okolicy, który je kupuje. Ale to najwyraźniej nieprawda. W Tesco przede wszystkim kupujemy chleb. Wiejski. Bo się dobrze mrozi, a po rozmrożeniu jest jak nowy. Najpierw był jeden bochenek. Ale po tym, jak Bożena wybrała kilka doniczek – pojawiły się jeszcze dwa. 

Magazyn Amazonu jest coraz bardziej gotowy. Szukają pracowników w całej okolicy. Może bym się nadał. Może nie tyle do pracy, co do prowadzenia kont w społecznościówkach. Tych, gdzie pracownicy piszą, jak im się świetnie w Amazonie pracuje. 

Kocia twarz niby się goi, ale nie za bardzo kupiliśmy opatrunek w spreju. I potraktowaliśmy nim Kocia. Okazało się, że jest zielony. Znaczy obaj są zieleni. I sprej, i teraz Kocio. 

Zasiałem kupioną w Tesco trawę. Chciałem puścić ją na żywioł – rozsypać i zobaczyć co wyrośnie. Bożena wywarła na mnie presję i nasiona zagrabiłem (czy jak to się tam nazywa). Wyglądają lepiej. Potem posadziliśmy trzy borówki amerykańskie. Ponoć mogą dorosnąć do 2,5 metra. Wolałbym nie. Zbieranie borówek z drabiny to jakaś aberracja.

Sąsiad Tomek wertykulował swój perfekcyjny trawnik. Tak perfekcyjny, że często nasi goście nie wierzą, że nie jest z rolki. Nie jest. Na jesieni coś tam modyfikował i dał nam parę metrów zdjętej darni. Rozłożyliśmy ją w parku. Przyjęła się i teraz zawstydza naszą trawę, której na pewno nikt nie posądzi, że jest z rolki.



 

wtorek, 13 kwietnia 2021

12 kwietnia 2021


1. Cymański, Mucha, Kukiz, Hermaszewski, chyba nic z porannych rozmów nie utkwiło mi w pamięci. Poza tym, że przez chwilę uważałem, że słucham Hermaszewskiego z okazji sześćdziesiątej rocznicy jego lotu w kosmos. Potem dotarło do mnie, że chodzi o Gagarina. Lot Hermaszewskiego pamiętam tak dobrze, że raczej nie mógłby być sześćdziesiąt lat temu. Byliśmy wtedy u ciotki na Podwawelskim (Osiedlu. W Krakowie). Ciotka miała fototapetę z drzewami. I mieszkanie o takim samym rozkładzie jak to, rodziców Gośki Szumowskiej. Z tym, że u Gośki nie było fototapety. 
Zrobiło się zimno. Zaczął padać deszcz. A miałem takie ambitne plany związane z pierwszym w tym roku odpaleniem kosiarki. 

2. Drugi odcinek „Small Axe” – dłuży się niemiłosiernie, choć krótszy. Ale na pewno znajdzie amatorów. 
Kończy się kupione z Lawiną ubezpieczenie. No i zaczęły się schody. Po pierwsze – że ciężarowy, po drugie pojemność i moc w dowodzie rejestracyjnym wzięte są z sufitu. Rozpiętość cen ubezpieczenia (OC mniej-więcej tego modelu) – od 900 do 7000 złotych. Co znajduję dobrą ofertę, to się okazuje, że się nie da, bo ciężarowy, albo że się nie da, bo u nich w systemie jest tylko wersja sześcioosobowa. Albo że się nie da, bo u nich w systemie auto ma o 10 kilowatów więcej, albo że data pierwszej rejestracji dziwna. Trudno się nie zgodzić, skoro auto jest z 2004, a w dowodzie datą pierwszej rejestracji jest 1 stycznia 2004. 

3. Zawsze sobie obiecuję, że nie będę komentował spraw smoleńskich. I zawsze tę obietnicę łamię. 

W nocy dyskutowałem na Twitterze z Konradem Piaseckim, który poczuł się dotknięty zdaniem, że „zatrzymał się na etapie, w którym generał Błasik wydawał polecenia w kokpicie”. 
Konrad uważa, że nie wykluczono obecności Błasika w kokpicie. Ja uważam, że jej nie potwierdzono. 
Pamiętam, jak przez miesiące, po upublicznieniu raportów MAK i Millera słuchałem, że Błasik albo naciskał werbalnie na pilotów, albo, że sama jego obecność wpływała na ich decyzje, co czyniło go jednym z odpowiedzialnych za katastrofę. Wnioski te wyciągano z analizy nagrań z kokpitu oraz z miejsca znalezienia ciała. Później, w 2012 roku, pojawiła się analiza fonoskopijna krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych stwierdzająca, że na nagraniu nie ma głosu Generała. Pojawiła się też opinia rzeczoznawców Prokuratury Wojskowej, że z położenia ciała nie można wyciągnąć wniosku o tym, że Generał był w momencie katastrofy w kokpicie. Jeszcze później, w 2015 roku, pojawiła się kolejna ekspertyza fonoskopijna, która „nie mogła wykluczyć obecności”. 
Konrad Piasecki nie mówił o naciskach na pilotów. Powiedział tylko, że „nie można wykluczyć obecności”.  
W sytuacji, w której tyle razy – w związku z hipotetyczną obecnością w kokpicie – obarczano generała Błasika współodpowiedzialnością – uważam, że póki się tej obecności nie udowodni – nie powinno się o niej mówić nawet w trybie przypuszczającym. 

Póki żywi nie porozumieją się co do faktów, zostawmy w spokoju zmarłych.




 

niedziela, 11 kwietnia 2021

11 kwietnia 2021


1. Niedziela. Ciepło. 
Poranna publicystyka pod znakiem wczorajszej rocznicy. Spin Platformy: przecież już wszystko wyjaśniono a Donald Tusk nie oddawał żadnego śledztwa. Właściwie to nie chce mi się o tym pisać. O filmie Podkomisji, którego nie oglądałem – też mi się nie chce. No i też mi się nie chce pisać o tym, że Piasecki zatrzymał się na etapie, w którym generał Błasik wywierał presję w kokpicie. 
Prezydent powiedział, że jest dobrze, a przecież ludzie umierają. Jak mógł! Powiedział, że jest lepiej niż zakładały najczarniejsze scenariusze. Ale o tym też mi się nie chce pisać. W ogóle im dłużej myślę o dzisiejszej porannej publicystyce, tym bardziej mi się nie chce o niej pisać. 

2. Za to na Domo+, co niedzielę idzie norweski program o remontowaniu norweskich domów. Rodzina nie wie, jak poprawić swój dom. Przyjeżdża ekipa, bierze od rodziny klucze. Rodzina się na tydzień wyprowadza. Ekipa remontuje. Rodzina wraca i płacze ze wzruszenia. Dzisiaj była wielopokoleniowa rodzina norweskich Hindusów. Ale dla mnie bardziej interesujący był norweski Polak, który położył ponad tysiąc podłogowych płytek. Wszyscy przeżywali wielopokoleniowość rodziny norweskich Hindusów. Przeżywali, bo wielopokoleniowość nie jest w Norwegii zbyt popularna. 
Posadziliśmy trzy morele. Na – w zeszłym roku odzyskanym – trawniku bliżej stołówki. Dziś się dowiedziałem, że sadząc szczepione sadzonki drzew owocowych trzeba pilnować, by miejsce szczepienia nie było przysypane ziemią.
Wykopałem raptem trzy dziury, a wszystko mnie boli. 

3. Obejrzeliśmy pierwszy odcinek „Small Axe” McQueena. Serial z dwugodzinnymi odcinkami. Ale to tak właściwie zupełnie nie przeszkadza. 
Kocio dzień spędził na kanapie. Wyszedł chwilę przed zmrokiem. No i go nie ma. Wczoraj wrócił po drugiej. Wpuszczałem go przez sen. Uczę się od niego spać z otwartymi oczami. Śpię i sprawdzam, czy go nie widać na monitoringu. Dziś pewnie będzie tak samo. 



 

10 kwietnia 2021


1. Miała słonecznie przyjść wiosna. Zamiast tego spadł deszcz i jest zimno. Dzień przed telewizorem. 

Skończyliśmy pierwszą serię „City on a Hill” no i mamy spór. Bożena uważa, że to zły film, ja – że niezbyt dobry. Ktoś chciał zrobić nowe „The Wire”. Wyszło tak sobie. Zobaczymy, czy zobaczymy drugą serię. 

2. W szpitalu odkryłem kanał KinoPolska. Dziś udało mi się tam trafić na „Klątwę doliny węży”. Dzięki temu wiem, co zainspirowało twórców ostatniego „Indiany Jonesa”. 
Klątwa” jest ekranizacją opowiadania Wiesława Górnickiego – dziennikarza, korespondenta PAP przy ONZ, później współpracownika generała Jaruzelskiego i prezydenta Jaruzelskiego. Kolega Pertyński w lipcu 2015 roku pożyczył mi „Teraz już można” [od sierpnia 2015 roku książkę przetrzymuje Druh Sekretarz] – wspomnienia Górnickiego. Jakoś było zabawne, że trzydzieści lat po nim widywałem bardzo podobne do opisywanych przez niego sytuacje. 

Po „Klątwie” był „Orzeł i reszka” Ryszarda Filipskiego z Ryszardem Filipskim w roli głównej. Ryszard Filipski gra żołnierza wyklętego, który po przejściach w Polsce ucieka na Zachód. I – zmuszony szantażem – najpierw współpracuje z CIA, a później z WSW. Filipski przystojny. Świetnie się bije. Zdjęcia w Berlinie, nawet i Zachodnim. Za berlińską siedzibę CIA robi zamek w Przegorzałach – i całkiem nieźle sobie radzi. Nie rozumiem tylko dlaczego porucznik amerykańskiej armii chodzi z dystynkcjami sierżanta, zaś pułkownik tejże armii ma na pagonach cztery gwiazdki. Może dla niepoznaki. W końcu to byli szpiedzy. 
Ciekawostka. W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych, w PRL zrobiono film, którego pozytywnym bohaterem był Powstaniec Warszawski, po wojnie żołnierz zbrojnego podziemia, szczery antykomunista, który decyduje się na współpracę z wojskówką tylko dlatego, że CIA jest bardzo złe.  

Na koniec dnia najnowszy odcinek „For All Mankind”. Tyle się tam na koniec złego stało, że przestało się nam chcieć oglądać telewizor. 

3. Kocia romans to coś poważniejszego. Wczoraj było tak. Zażądał wypuszczenia. Otworzyłem drzwi na taras. Stanął w progu. Zaczął się rozglądać. Przeszedł kawałek dalej. Dalej się rozglądał. Coś zauważył. Zbiegł z tarasu, przeleciał przez trawnik koło połamanej lipy. Dobiegł do krzaków. Stanął. Z krzaków wyszła mu na spotkanie koleżanka. Ta sama, co ostatnio. Wróciłem do swoich zadań – niech mają trochę prywatności. Coś czuję, że kiedy się zrobi cieplej i drzwi na taras będą ciągle otwarte, to ją przyprowadzi. 



 

piątek, 9 kwietnia 2021

9 kwietnia 2021


 

1. Kocio rano, korzystając z okazji czmychnął. I tyle by było z jego szlabanu. 

2. Jacek Karnowski w TVN24. Nie jestem fanem. Choć muszę przyznać – jest bardzo jest sprawny. 
Gminy nadmorskie nie dostały żadnej pomocy, gminy górskie dostały. To polityka, zemsta za to, jak ludzie głosowali. To musi być prawda, jak powszechnie wiadomo, Sopot bije się z Zakopanym o tytuł zimowej stolicy Polski. 
Mamy teraz wojnę, a PiS chce centralizować. W czasie wojny nie można centralizować! Ma to jakiś sens. Większość krajów, które przegrały wojny miało wodza naczelnego, sztab generalny. To dowód na to, że centralizacja w czasie wojny się nie sprawdza. 
Mam wrażenie, że Agata Adamek zadawała wyłącznie pytania z tezą. Ale może to tylko by ułatwić życie osobie wywiadowanej. 

Ziobro w Graffiti. Słyszałem sam koniec. Będziemy głosować przeciwko rządowi. Nie wyjdziemy z rządu, bo ta koalicja robi dobrze dla Polski. Za opóźnienia reformy sądownictwa odpowiada Mateusz Morawiecki. No i Andrzej Duda, ale tylko trochę, bo jego ustawy sądowe opierały się jednak na projektach Ministerstwa Sprawiedliwości. 

W TVN24 występował później dyrektor jakiegoś dużego szpitala na Dolnym Śląsku. Usłyszałem, że respirator bez obsługi gorzej działa niż ten z obsługą. I że lepiej leżeć na intensywnej terapii niż tymczasowym oddziale covidowym. No i powiedział, że od szpitali powiatowych lepsze są te w dużych ośrodkach. Mimo wielkiego poświęcenia i zaangażowania ekip tych pierwszych – brak im doświadczenia, sprzętu i procedur. 
Wczoraj w szpitalu usłyszałem wiele mówiącą historię: w środku nocy dzwonią do nich z jednego z okolicznych powiatowych szpitali. Mają pacjenta z ostrym zapaleniem wyrostka. Kwalifikuje się do natychmiastowej operacji. Nie mogą jej przeprowadzić, bo jedynym lekarzem na dyżurze jest radiolog. Pytają, czy mogą pacjenta wysłać. 
Szpital powiatowy oczywiście ma umowę z NFZ-em, w której zobowiązał się do przeprowadzania takich operacji. 

Minister Niedzielski tłumaczył Mazurkowi, że do końca czerwca będzie dwadzieścia milionów wykonanych szczepień, a nie dwadzieścia milionów zaszczepionych ludzi. Co jednak robi różnicę. 

3. Pojechałem do Wilkowa, do mechanika, by wymienić piastę w Lawinie. Tę, której nie udało mi się odkręcić. Samochodem zajęło się dwóch panów. Śruby odkręcili w pięć minut. Później przez prawie godzinę młotkami i majzlami walczyli ze starą piastą, która wrdzewiała w zwrotnicę. Z sukcesem. Walczyli z sukcesem. Mam teraz nową piastę. I pewność, że ci wszyscy amerykańscy panowie, którzy na Youtube pokazywali, że wymiana zajmuje w porywach kwadrans, filmowali piastę chwilę wcześniej wymienioną. 


Wracając wpadłem do weterynarza w Świebodzinie, żeby kupić coś na kocią twarz. Do innego niż zwykle weterynarza. Inny niż zwykle weterynarz okazał się panią – bądźmy postępowi – weterynarką (słownikowi też się to słowo nie podoba). Dała jakiś syropek, jakąś maść i poradziła, by Kocia wykastrować. Świat ma najwyraźniej jakąś związaną z tym obsesję. Wszyscy chcą Kocia kastrować. Raz do roku widuję się z kolegą z harcerstwa – psychiatrą. Muszę go przy najbliższej okazji zapytać o co chodzi. 






8 kwietnia 2021

 


1. Żech się nie wyspał. A było tak. Kocio wyszedł. Ostatnio wracał koło północy. Tym razem nie. Doczekałem do pierwszej. Ustawiłem sobie koło łóżka telefon z podglądem tarasu. No i poszedłem spać. Spałem łypiąc co jakiś czas na telefon, czy się aby książę nie pojawił. No i do rana się nie pojawił. Wstałem. Sprawdziłem, czy nie ma go na tarasie, poza zasięgiem kamery. Nie było. Otworzyłem drzwi wejściowe, żeby wziąć wiadro na popiół. Siedzi. Widać, że długo. A umawialiśmy się, że będzie wchodził przez taras. Wszedł obrażony. Potem się okazało, że z raną poważną policzka. Znowu się tłukł. 

2. Doktora ze Stadionu u Piaseckiego nie słuchałem – założyłem, że nic nowego nie powie. Wybrałem Graffiti. Pierwsze pytanie do Mariana Banasia: Czy ma pan czas, by ćwiczyć karate? Po świątecznym oglądaniu czwartej serii „Fargo”, wszędzie widzę historie jak z „Fargo”. Chętnie bym wyjaśnił o co mi chodzi, ale czuję, że mgła covidowa mi to utrudnia. „Fargo” jest o skutkach i przyczynach. Afera prezesa Banasia jest dla mnie jak z „Fargo”. Uciekając od tych serialowych porównań – uważam, że Maran Banaś jest z gruntu uczciwym człowiekiem. Uczciwym, jak tylko może być legalista z Najwyższej Izby Kontroli. 
U Mazurka Suski. Większość rozmowy o porażce komisji Macierewicza. Za rok, przed 10 kwietnia, Mazurek będzie mógł przeprowadzić identyczną rozmowę. 

3. Do Ołoboku przyleciały bociany. Pogoda taka, że muszą sobie pluć w brodę. A, że bród nie mają – czują się jeszcze gorzej. 

Mazurka słuchałem w samochodzie – jadąc do Gorzowa do szpitala na kontrolę. Zawsze jak jadę do Gorzowa do szpitala na kontrolę – pada. Zawsze, czyli drugi raz. Pani doktor Fedyszak-Radziejowska uważa, że nie można traktować poważnie ludzi, którzy używają w rozmowie kwantyfikatorów: zawsze, każdy, nigdy. Coś w tym jest. 

Zapytałem pielęgniarkę, o co chodzi z przeciąganiem jakąś metaliczną grudką po kapilarze z krwią do gazometrii. Odpowiedziała, że nie wie, ale że tak trzeba. Zapytałem, czy nie dopuszcza możliwości, że ktoś kiedyś dla jaj to zrobił, a że był przekonujący – od tego czasu wszyscy przeciągają metaliczną grudką po kapilarze z krwią do gazometrii? Zrewanżowała się dowcipem o mnichach przepisujących książki. Skracając – koniec był taki, że przeor płakał, bo zobaczył, że zdanie „będziesz żył w celibacie” w oryginale brzmiało „będziesz żył w celi bracie”. Coś mi ten dowcip trąci „Kołem fortuny”.
Wyniki dobre. Tomografia płuc – zadziwiająco dobrze. Niestety wciąż powinienem unikać alkoholu. Niepokojące jest to, że się do abstynencji zaczynam przyzwyczajać.

Ominęła mnie ogólnonarodowa dyskusja o sposobie podłączania telefonu marki Panasonic do sieci. Jako były wybitny specjalista od mediów społecznościowych podzielę się doświadczeniem. Otóż to, że na szkoleniu pan powiedział, że tweety ze zdjęciem są lepsze niż bez – nie należy stosować bezkrytycznie. Są tweety, których treść nie wymaga uzupełnienia zdjęciem i są zdjęcia, które dla tweeta nie stanowią wartości dodanej. 

Kocio dostał szlaban. Póki mu się twarz nie wygoi. 











środa, 7 kwietnia 2021

7 kwietnia 2021


1. U Piaseckiego Müller. Piasecki zastanawiał się dlaczego POZ nie dostają więcej szczepionek. Müller tłumaczył, że dostają tyle ile chcą. Lekarz POZ poza szczepieniami ma jeszcze swoich pacjentów, którymi się musi czasem zająć. Więc nie może szczepić na okrągło. 

Mazurek rozmawiał z panią Doktor z Wołoskiej/Stadionu Narodowego. Bardzo przeżywał informację, że lekarze pracują po kilka dyżurów z rzędu. W znaczeniu, że z jednego idą na drugi, z drugiego na trzeci. Pani Doktor powiedziała, że tak było jeszcze przed pandemią. Nie mieściło mu się to w głowie. Co chyba jest dziwne, bo lekarze tak pracują od wielu lat.

Wczoraj pod punktem szczepień na Narodowym, był jakiś armagedon. Tak przynajmniej można było przeczytać na społecznościówkach posłów opozycji ich grupies. 
Mój ulubiony reporter TVN24 poszedł rano pod Stadion i porozmawiał z jednym z doktorów. No i doktor ten mu wyjaśnił, że problem wziął się z tego, że ludzie zamiast przyjść na umówioną godzinę – przychodzili wcześniej. Na przykład o godzin pięć. W związku z tym, że nie mogli wejść wcześniej – zrobiło się zamieszanie. A z zamieszania – awantura na ogólnopolską skalę. 
Dziś też ktoś przyszedł parę godzin za wcześnie. Reporter dopytywał, co z takim kimś będzie. Doktor odpowiadał, że zaczeka. Przyjście pięć godzin przed terminem jest osobistą decyzją obywatela, na którą punkt szczepień nie ma wpływu. Mam wrażenie, że mówił to z pewnym rozbawieniem. Ale mogę się mylić, bo oglądałem to jednym okiem w małym oknie na jedenastocalowym komputerze. 

Rząd – jak wiadomo – odpowiada za wszystko, co się w Polsce dzieje, więc też za niezbyt rozsądne decyzje obywateli. Ergo – Dworczyk do dymisji. Na wszelki wypadek napiszę, że to sarkazm.

2. Przejrzałem tygodniki. W „Od Rzeczy” prof. Szeremietiew najpierw nie chciał potwierdzić, że „Zima” pokazała, że Rosja rozwala nas w trzy dni. Później pozwolił sobie na – jak to określił – ponury żart oddający nasze położenie militarne „W 1939 r. mieliśmy 30 dywizji, broniliśmy się przez 30 dni, obecnie mamy trzy dywizje (czwartą odtwarzamy), więc wytrzymamy trzy–cztery dni…” 
Jest to ponure, ale gdzie tu żart?
Dość defetyzmu. Ważniejsze zdanie padło później: „Na Kremlu nie tylko doceniają Polskę, lecz także się jej boją.” 
Kurcze, tak właściwie to trudno powiedzieć, czy to że się boją to dobrze czy źle. 

Na okładce „Sieci” informacja, że włoskie laboratorium znalazło trotyl na próbkach z tupolewa. 
Chyba w grudniu 2015 lecieliśmy do Kijowa. Późno wpadłem na Wojskowe Okęcie. Kontrola. Bramka mnie wylosowała do pobrania śladów. Pobrano ślady. Pobrano drugi raz. Pobrano trzeci raz. Kazano przejść na bok. Szeptano między sobą. Trwało to. Zacząłem się niepokoić – gdyż samolot miał zaraz odlecieć. Gdy wywarłem presję – powiedziano mi o co chodzi: ma pan na sobie tyle śladów trotylu, ile nawet na ćwiczeniach nie widzieliśmy. 
Długo nie mogłem zrozumieć o co chodzi, w końcu po konsultacjach z zaprzyjaźnionymi pirotechnikami – dotarło do mnie, że godzinę czy dwie wcześniej  
przyjechałem z opłatka w JW 2305. No ściskałem wiele rąk. Płaszcz wisiał na jednym wieszaku z wojskowymi kurtkami. No i stąd ślady trotylu. 
Więc informacja o tym, że na wraku tupolewa znaleziono trotyl nie musi znaczyć nic sensacyjnego. Dużo więcej mówiąca jest reakcja na tę informację. 
Mam gdzieś schowaną tę Rzepę z artykułem Gmyza „Trotyl na wraku tupolewa”. Artykułem, po którym odbyła się słynna rozmowa przy śmietniku. Artykułem, po którym Wróblewski przestał być naczelnym, wylecieli Staniszewski, Marczuk i oczywiście Gmyz. Nawet byłem pod Rzepą na protestacyjnym wiecu.
Chwilę później Hajdarowicz naczelnym mianował Chrabotę, który redakcją kieruje do dziś. 

3. Listonosz przyniósł pismo, które wysłał do mnie pan Marcin Newidek, Członek Zarządu AXA Ubezpieczenia. Pismo, datowane 1 kwietnia 2021, nadane 2 kwietnia 2021, informuje mnie, że moja polisa OC traci ważność 30 marca 2021 roku i że nową muszę opłacić przed końcem 27 marca 2021. Strasznie bym się przejął. Jednak potrafię skorzystać z CEPiK-u, więc wiem, że moja polisa traci ważność 20 kwietnia 2021. W lewym, górnym rogu pisma napisano: AXA więcej niż standard.  


Audi pojechało do Warszawy za sprawą żoliborskiego kolegi, który akurat wracał z Zielonej Góry. W poniedziałek pewnie będą jakieś pierwsze informacje o stanie silnika. Koledze tak się kulejąca A8 spodobała, że chce sobie taką kupić. Jutro chce. 


 

6 kwietnia 2021


1. Kocio jednak po 22 postanowił, że wyjść musi. No i wyszedł. Poszliśmy spać. Na nakastliku położyłem pokazujący obraz z kamery przed drwiami. Obudziła mnie przed drugą. Patrzę. Siedzi. No to wstałem i go wpuściłem. Strasznie narzekał, że długo musiał czekać. No i przez te nocne brewerie zaspałem na Bielana u Piaseckiego. Zdążyłem na sam koniec, by usłyszeć, jak – z niewiadomych powodów – nie chce odpowiedzieć na pytanie, czy Prezes zaprosił go do PiS-u.
Dziemianowicz-Bąk w „Graffiti”: Afera w Rzeszowie. Ja nie wierzę w teorie spiskowe. Afera w Rzeszowie. Ja nie mówię, że tam się stało coś złego, ale jest afera w Rzeszowie. Ponad połowa Polaków uważa, że Rząd sobie nie radzi ze szczepieniami. 
Kępka: Powołuje się pani na sondaż, ale tam pytanie było nie o szczepienia, tylko: jak rząd radzi sobie z pandemią. 
Dziemianowicz-Bąk – bez zmrużenia oka: ale teraz szczepienia to najważniejszy element walki z pandemią. 
Pani Poseł ma talent. Nadała by się do Platformy. 

Cymański u Mazurka – (życzymy mu zdrowia – jak to podkreślał Mazurek – szczerze) – zaprzeczał sobie w co drugim zdaniu. Znaczy mówił najpierw jedno, później drugie, znowu wracał do pierwszej wersji, by po chwili wrócić do drugiej. Nadał by się do Platformy

2. Jakże się cieszę, że nie zajmuję się czynnie polityką. Gdybym dziś był gościem jakiejś publicystyki, to najprawdopodobniej musiłbym odpowiedzieć na pytanie – Kim dla pana był Krzysztof Krawczyk? I bym się musiał wić jak piskorz. Gdyż należę do tej prawie pięćdziesięcioletniej młodzieży, która panem Krzysztofem się nigdy jakoś nie fascynowała. Wolałem Andrzeja Zauchę, być może dlatego, że z jego córką chodziłem na religię. Do św. Anny. Chodził tam też młody Grechuta, ten co później zaginął. Salka miała naprawdę niezły strop. Chyba renesansowy.  


Przypadkiem usłyszałem fragment prognozy pogody w „Trójce”: „w Wielkopolsce, konkretnie w okolicach Gorzowa, spodziewane są burze.”
Może zdziwi to niektórych, ale to, że Gorzów jest Wielkopolski wcale nie znaczy, że leży w Wielkopolsce. Szczecin też – wbrew pozorom – nie leży nad morzem. Z Warszawy tego nie widać. 
Gorzów Wielkopolski nim został Gorzowem Wielkopolskim był Gorzowem nad Wartą a wcześniej – Kobylą Górą. Z Kobylą Górą trudniej by było się pomylić. 

W „Trójce” usłyszałem, że Szymon Hołownia, w związku z tym, że mógł się zaszczepić wezwał do dymisji ministra Dworczyka. To jest akurat prawdopodobne. 

3. W parku narcyzy zajęły miejsce przebiśniegów. 

Pojechaliśmy do Zielonej Góry – gdyby w „Trójce” powiedzieli, że to śląskie miasto nie miałbym pretensji, gdyż przez większość historii to było śląskie miasto – żeby oddać książki do biblioteki. Bożena się zapisała, pożycza i się zaczytuje. Później trzeba jechać i oddać. To jest akurat proste i bezpieczne – przed budynkiem stoi skrzynka, do której się zwracane książki wrzuca.  
Wracaliśmy przez Krosno Odrzańskie. W miejscu, gdzie było kiedyś centrum miasta – jest skwer. Rynek jest teraz dziwnym wybrukowanym placem, w jaki zmienia się droga.

W Bytnicy jechałem kawałek za nauką jazdy. Powoli jechałem, gdyż była to raczej jedna z wcześniejszych lekcji. Gdybym był instruktorem – chyba bym żądał od kursantów okazania wyniku testu. Choć gdybym był – pewnie bym nie żądał. Zresztą co ja mogę wiedzieć o wyborach życiowych instruktora jazdy z okolic Krosna Odrzańskiego.  




 

poniedziałek, 5 kwietnia 2021

5 kwietnia 2021


1. Kocio znów zaczął przed szóstą. Tym razem, gdy wstałem czekał gotowy pod drzwiami na taras. Wrócił po jakichś dwóch godzinach bym mógł odkryć dodatkowy plus białego futra. Otóż świetnie widać na nim kleszcze. Znalazłem trzy. 
A straszą, że w tym roku w kleszcze obrodziło. 
Kocio właściwie cały dzień spędził na kanapie. Dopiero chwilę przed zmrokiem wyszedł na obchód. Zauważyłem na monitoringu jak pod bramką czmycha na wieś. Wrócił przed 22. Znaczy przed ciszą nocną. 

2. Cały dzień strawiony na niczym. Obejrzeliśmy do końca czwartą serię „Fargo”. Polecam tego allegrowicza. Nawet postanowiłem odświeżyć sobie poprzednie trzy, gdy będzie okazja. Jakiś pobyt w szpitalu, albo praca, w której człowiek spędza godziny w podróży. 
Potem wymierzyliśmy blachę, która ma przysłonić okolice drzwi wkładu kominkowego. Potem przez chwilę oglądałem TVN Turbo. Najpierw o tym, jak pan sprzedawał pani kabriolet Mercedesa, w którym się dach nie otwierał, inny pan kupował tureckiego VW Transportera z wnętrzem przerobionym tak, że aż oczy krwawiły. Niby luksusowo. Najbardziej luksusowy był stojący na podłodze elektryczny czajnik, gdyby sobie ktoś luksusowo chciał zrobić herbatę. Potem jeszcze jeden pan z drugim panem jeździli podkręconą M3 po Nürnburgringu. Potem był następny program. Jeden pan kupił od pani w czerwonym czerwonego mercedesa. Wymienił amortyzatory i jakieś włączniki i sprzedał z zyskiem innej pani. A drugi pan sprzedał swoje mitsubishi L200 (jeden z najbrzydszych pick-upów świata) ale nim je sprzedał, to wymienił trochę blach i dołożył radio. Wyspawał i pomalował skrzynię, nazywaną po angielsku łóżkiem. Nie wiem komu sprzedał, bo robiłem sobie herbatę. W każdym razie więcej zarobił niż tamten drugi pan na mercedesie. Zrobiłem obiad. Pstrąg łososiowy z sosem szpinakowym i kaszą gryczaną (białą). Obejrzeliśmy na HBO film „CBGB”. O właścicielu nowojorskiego klubu CBGB. Muzycznego klubu.  No i chyba tyle. Może jeszcze obejrzymy najnowszy odcinek „For All Mankind”, bo zapomniałem, że się w piątek pojawił. 

Cały dzień w oderwaniu od polityki, bo nawet mi się za bardzo nie chciało na Twitter zaglądać. Jutro się poprawię. Albo i nie. 

3. Rano nie było nawet aż tak zimno. Później był i deszcz, i grad, i śnieg, i wichura, by przed samym swoim zachodem wyszło słońce. W garncu – to marzec. Kwiecień przeplata. A i tak przez pięć dni kwietnia panele zrobiły więcej prądu niż przez cały styczeń. Gdyby dołożyć jeszcze parę paneli na domu kucharek – byłoby prądu więcej. Te które mamy ustawione są na południowy wschód. Dach domku kucharek – na południowy zachód, czyli prąd by się robił dłużej. Na razie piąty miesiąc czekamy na pięć tysięcy z „Mojego prądu”. Wniosek chyba zaniknął gdzieś w NFOŚ-u. Przepraszam, w NFOŚiGW. 




 

niedziela, 4 kwietnia 2021

4 kwietnia 2021


 

1. Kocio przed szóstą postanowił, że chce zobaczyć z bliska przymrozek. Zaczął się więc awanturować. Nie przyniosło to efektów. Kiedy godzinę później wstałem – łypnął na mnie, po czym odwrócił się obrażony. Otwartymi drzwiami nie był już w ogóle zainteresowany. Nic dziwnego. Szronu już prawie nie było. 

2. Święta, więc zmasowany atak SMS-ów z życzeniami. Mam kilku takich ludzi w książce telefonicznej, z którymi komunikacja sprowadza się wyłącznie do życzeń. Tej samej treści. Znaczy są dwie wersje treści – wielkanocna i bożonarodzeniowa. Rekordzista wysyła tak od dziesięciu lat. Ktoś powinien zrobić aplikację do personalizowania życzeń. By sama wpisywała imię – najlepiej jeszcze w wołaczu – na początek SMS-a. Odbiorcy czuli by się dużo bardziej wyróżnieni niż dostając w ramach: wyślij wszystkim. 

3. Redaktor Węglarczyk wrzucił tweeta treści „Kanadyjscy policjanci wyrzuceni z polskiego kościoła. »Gestapo nie jest tu mile widziane«” No i link do tekstu na onecie. 

Pod tweetem wybiło szambo z antykatolickim hejtem. W tekście, po informacjach o tym, że „Wielkanoc jest głęboko zakorzeniona w polskiej kulturze i wiążą się z nią liczne tradycje ludowe”, że to „najstarsze święto chrześcijańskie” i że „Niestety w związku z szalejącą pandemią koronawirusa nie wszyscy wierni mogą modlić się w kościele” może przeczytać że wyrzucającym nie był ksiądz, tylko pastor, Artur Pawłowski, który z polskim Episkopatem, czy ojcem Rydzykiem nie ma raczej nic wspólnego. 
Sam Pastor to ciekawa postać. Urodził się w Kożuchowie, czyli niedaleko stąd. Kanadyjczykiem został w 2004 roku. W 2005 zaczął ewangelizować na ulicach. Nagradzany wielokrotnie za działalność charytatywną. Zwalczający (słowem) homoseksualizm, aborcje, rozwody, organizujący konserwatywne parady. 
Czyli nie ksiądz, tylko pastor. Do tego akurat „polskość” nie jest tym, co go najbardziej określa, gdyż bardziej jest jednak kanadyjskim działaczem politycznym. Z polskimi korzeniami. I żoną Marzeną. Ale z dziećmi o zdecydowanie już niepolskich imionach. 

Gdyby nie to, że tekst pewnie napisał praktykant tłumacząc byle jak jakieś lokalne medium, można by pomyśleć, że to jakiś spisek. 


sobota, 3 kwietnia 2021

3 kwietnia 2021


    1.Kocio za dnia jest kotem domowym, noce woli jednak spędzać poza domem. Wrócił rano. Bliżej dziesiątej. 

    Prymas u Ziemca. Nie dał się sprowokować i nie zgodził się ze stwierdzeniem, że przychodzenie do kościoła z objawami to grzech. Powiedział, że to nieodpowiedzialność. 
    Jadąc do Świebodzina rozmawiałem z ojcem. Ojciec wierzy, że ludzie są mądrzy i będą przestrzegać ograniczeń, bo mają świadomość zagrożenia. Rozmawiając dojechałem do pod Lidla. Naliczyłem pięć osób bez maseczek. Nie pod nosem, czy brodą. Wcale. 
    Kolega mój był dziś w pewnym krakowskim kościele, poświęcić. Kolega lekarz. Zaszczepiony. Przyjechał za wcześnie. Usiadł z tyłu. Kościół zaczął się zapełniać. Powoli lecz skutecznie. Kolega liczył. Jest w tym dobry. Przy dwustu wiernych przestał. Według przepisu – więcej niż czterdzieści osób w środku być nie powinno. Kolega wrócił do domu. Znalazł numer do proboszcza, zadzwonił i spokojnie wyjaśnił mu, że gdyby w środku ktoś rozniósł wirusa – co jest bardzo prawdopodobne – to z dwustu zarażonych przynajmniej dwie by nie przeżyły. Te dwieście osób mogłoby zarazić kolejnych – ale w to już nie wchodził. Tłumaczył ponoć spokojnie. Proboszcz ponoć zrozumiał. Być może kolega zepsuł mu Święta. Być może nie. Bo skoro według księdza Prymasa narażanie bliźnich na zakażenie to nie grzech? Któż z nas nie pozwolił sobie kiedyś na jakąś nieodpowiedzialność.
    A, żeby nie było niedomówień – uważam, że kościoły powinny być otwarte.
    Wymieniałem się życzeniami z innym kolegą doktorem. Ten wziął pierwsze od niepamiętnych czasów trzy wolne dni. Uważa, że po Świętach dobijemy do 40 tys. zarażonych dziennie. I tysiąca zmarłych. Święta przekreślą sygnały o końcu trzeciej fali. Sami to sobie zrobimy. 

    2. Moja matka ma psa. Charta irlandzkiego. Wiozłem go w maju zeszłego roku do niej z Warszawy. Był wtedy niepodobną kuleczką, która ledwo sięgała z moich kolan do kierownicy. Kuleczką niepodobną do charta irlandzkiego. Dziś ta kuleczka waży 70 kg. Jest wielkości kucyka i jeszcze rośnie. No i mimo wielkości – wciąż zachowuje się trochę jak szczeniak. Chyba lubię duże psy. 

    W Lubrzy. Właściwie na końcu Lubrzy, kawałek za studiem nagrań, gdzie ponoć nagrywa Kazik, ktoś wybudował kilka domów wakacyjnych na wynajem. Domki dość spore. Tak blisko siebie, że mieszkańcy apartamentowców czuć się powinni bezpiecznie. Jakieś dwieście metrów od rzeczonych domków – co prawda, w wykopie ale jednak – biegnie autostrada. A2. Ta, którą rząd Platformy połączył Warszawę z Lizboną. Gdy połączył z Lizboną, nie połączył z Lubuskiem – właściwie nie było zjazdów. Najwyraźniej – excusez le mot – chuj był nie tylko z Polską wschodnią. Z zachodnią też. 
    Ale nie o tym. Zawsze gdy obok tych domków wakacyjnych przejeżdżam przypomina mi się kemping gdzieś przed Genuą. Byłem tam dwa razy. Raz na szkolnej wycieczce, drugi raz z pięć lat poźniej. No i tym drugim razem nie mogłem sobie przypomnieć, co z tym kempingiem było nie tak. Że brudne sanitariaty? Chyba nie to. Że robactwa mrowie? Raczej nie to. Że większość pryszniców nie działa? Też nie to. Zagadka wyjaśniła się w nocy. Chodziło o autostradę, której z niewiadomych przyczyn za dnia nie było za bardzo słychać. Za to w nocy – było słychać na tyle, że się spać nie za bardzo dało. 

    3. Pojawił się pierwszy tulipan. Chwilę po tym, gdy go zauważyłem zaczął padać deszcz ze śniegiem. Potem się pojawiła informacja, że może być w nocy minus pięć. Nie na taki kwiecień się umawiałem. 


 

piątek, 2 kwietnia 2021

2 kwietnia 2021


1. Agata Adamek z Piechą. W tej kolejności, bo mam wrażenie, że Agata mówiła więcej. Zażądała dymisji Dworczyka i jeszcze kogoś więcej. Może premiera? Zawsze, kiedy pada słowo „dymisja” przed oczami staje mi Bogdan Klich. 
Wciąż wybierany przez krakowian do Senatu. 
Agata najwyraźniej była rzecznikiem tej grupy widzów TVN24, która zapisawszy się na kwietniowy termin policzyła, kiedy może być druga dawka, po czym szybko zarezerwowała naprawdę fajną wycieczkę w naprawdę promocyjnej cenie. No i teraz nie wiadomo, co z wycieczką. A przecież tak dawno nie wyjeżdżaliśmy. 

2. W Graffiti człowiek o najdłuższej wizytówce w Polsce: prof. dr hab. gen. dyw. n. med. Grzegorz Gielerak. Przed awansem miał literkę więcej. Generał z rezerwą podszedł sygnałów końca trzeciej fali. Bardziej prawdopodobne wydało mu się 40 tys. nowych zakażonych dziennie. O ile dobrze liczę – ma pod sobą dwa szpitale tymczasowe, więc chyba wie, co mówi. 
Mazurek zwykle przed Świętami rozmawia z duchownym. Tym razem był psychiatra. Profesor. Powiedział, że liczba samobójstw spada. Że jeżeli młodzi ludzie się targają na swoje życie – wynika to raczej z choroby niż niezrozumienia przez świat. Trochę powyśmiewał rankingi na najszczęśliwszy kraj na świecie. No i wyjaśnił Mazurkowi, że wciąż się stosuje elektrowstrząsy. Leczy się nimi na przykład ciężką depresję. Być może Finlandia wygrywa ranking na najszczęśliwszy kraj, gdyż Finowie boją się elektrowstrząsów. 

3. Pojechaliśmy odebrać blat. Bożena postanowiła zapgrejdować ikeowski stolik sprzed telewizora – wymieniając nieco sfatygowany blat z płyty, na marmurowy. Wsparliśmy lokalnych przedsiębiorców. Lokalnych, choć nie okolicznych, bo spod Gorzowa. Z Łupowa, między Bogdańcem a Gorzowem. Żeby nie jechać znowu eską wybrałem drogę przez Torzym i Sulęcin. Później wzdłuż Warty do mostu w Świerkocinie. Kiedy tydzień temu sprawdzałem na googlowej mapie – most był zamknięty. Dziś – nie. Tyle, że za mostem droga świeciła się na czerwono. Znaczy – korek. Blat mieliśmy odebrać przed 16. Spacerowo dojechaliśmy do mostu, oglądając nadwarciańskie krajobrazy. Bardzo urokliwe. Dojechaliśmy o 15. No i się okazało, że most jest zamknięty. Można przejść pieszo, co nas nie za bardzo urządzało. Przed mostem stało mnóstwo samochodów. Najwyraźniej okoliczna ludność dojeżdżała do mostu, porzucała wozy, pieszo się udawała na prawy brzeg i stamtąd jakoś kontynuowała podróż. Dla sztucznej inteligencji Googla pieszy ruch właścicieli telefonów był kontynuacją jazdy. Tylko wolniej. Stąd korek. A skoro można jechać – to most nie jest zamknięty. Nam została godzina i sześćdziesiąt kilometrów, bo następny most był w Kostrzynie. Nad Odrą. Kostrzyn nad Odrą. Most nad Wartą. Spóźniliśmy się tylko pięć minut. Właścicielka – człowiek, u którego zamawialiśmy blat tytułował ją mamusią – odesłała pracowników do domów – nie dość, że piątek, to jeszcze Wielki. Musiałem więc blat władować sam do auta. Lekko nie było.
Za to blat na stoliku wygląda świetnie.  

Kocio wciąż jest domowym kotem. Zaczęliśmy oglądać czwartą serię „Fargo”. Jak na razie dobrze się zapowiada.