Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Antoni Pawlak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Antoni Pawlak. Pokaż wszystkie posty

sobota, 10 stycznia 2015

10 stycznia 2015



1. Po tym, kiedy Policja zadołkowała Gzela i Pawlickiego słyszałem strasznie dużo głosów, że dobrze im tak, że dziennikarze nie są ponad prawem, że trzeba w końcu zrobić porządek, że zarzut zbyt słaby.

Pawlicki na zatrzymanie poskarżył się był Sądowi. Sąd się wypowiedział.
Stwierdził, że było ono bezzasadne i nielegalne „Procesy intelektualne osób podejmujących decyzję o zatrzymaniu dziennikarzy nie nadążały za sytuacją, choć ta do szczególnie dynamicznych nie należała” i skierował sprawę do prokuratury.

Nie dowiemy się jak Sąd skomentowałby procesy intelektualne redaktora Stasińskiego, który trzy dni po fakcie trzymał stronę Policji. I to jest zła informacja.

2. Jacek Rakowiecki robił świetną „Vivę”. Strasznie to było dawno, ale kultywuję w sobie przekonanie, że żadnemu polskiemu magazynowi nie było bliżej do „Vanity Fair”. Później Jacek (piszę o nim Jacek, choć rozmawialiśmy chyba dwa razy w życiu, ale nasłuchałem się o nim tyle, jakbym znał go od lat dwudziestu) poległ na „Przekroju”. Poległ, bo zabiły go ambicje.
W połowie lat 90. razem z Antkiem Pawlakiem (dziś rzecznikiem prezydenta Gdańska) na zlecenie mniejszościowego właściciela krakowskiego tygodnika mieli przygotować projekt przerobienia go („Przekroju”) na nowoczesny tygodnik. Zrobili to naprawdę nieźle.
Niestety udziałowiec większościowy – spółdzielnia dziennikarska – nie chciał słyszeć o zmianach. Skończyło się na tym, że po paru latach magazyn przejął Sołowow, później ze sporym zyskiem sprzedał Edipresse, w którym świetną „Vivę” robił Rakowiecki. Przez tych kilka lat projekt Jacka się zestarzał. Jednocześnie Jacek poznał wielu nowych ludzi, których telefony zapisał w kajeciku.

Jacek, jako najlepszy w w kraju specjalista od „Przekroju” został jego naczelnym. Zatrudnił wszystkie gwiazdy, których numery miał w kajeciku, niestety gwiazd było tyle, że nie było komu pracować.
Wieść gminna niesie, że przez ten czas, kiedy Jacek „Przekrojem” zarządzał Edipresse straciło więcej kasy, niż za ten tygodnik zapłaciło. Wydawnictwo straciło tę kasę i najlepszego naczelnego „Vivy”, bo się Jacka musiało pozbyć.

Minęło z czternaście lat. Dziś Jacek Rakowiecki jest rzecznikiem TVP. Ciśnie go ta funkcja jak – co poniektórych – ślubna marynarka, więc stara się rozwijać publicystycznie.
Zawodowo jest rzecznikiem, publicystykę teoretycznie uprawia amatorsko. Jako publicysta – amator, po konferencji prasowej Jerzego Owsiaka, z której wyrzucono redaktora Rachonia, postanowił się z rzeczonym Rachoniem rozprawić. Obraził się później na gazeta.pl, która go zacytowała, że podpisała go zgodnie z opisem fejsbukowego konta – Jacek Rakowiecki Rzecznik Prasowy Telewizja Polska. Ale to nie ważne.
Rachoń zadał niewygodne pytanie Owsiakowi. Owsiak nie chciał odpowiedzieć. Rachoń naciskał. Poszczuto na niego ochronę. Ochrona Rachonia wyrzuciła, żeby Owsiak na pytanie nie musiał odpowiadać.

Owsiak jest santo bardziej niż subito, więc sporo ludzi powtarza tezy Rakowickiego.
To, co zrobiła ochrona Owsiaka ma wiele wspólnego z tym, co wobec Pawlickiego (i Gzela) zrobiła Policja. Różnica jest tylko taka, że ochrona Owsiaka Policją nie jest. Sprawa skończy się pewnie na tym, że prokuratura będzie ścigać biednych mięśniaków, a nie tych, którzy ich wysłali. I to jest zła informacja.

To wszystko jest właściwie fascynujące. Miliony ludzi dają Orkiestrze kasę. Kiedy ktoś próbuje zapytać, co się z tą kasą dokładnie dzieje. Nawet nie tyle z kasą, co jej promilem słyszy, że pytając obraża miliony ludzi od których ta kasa pochodzi. Słyszy to od rzecznika TVP firmy, która wydaje jeszcze większe publiczne pieniądze.

3. Pojechaliśmy najpierw do Castoramy po brykiety, później do Makro. Cactus z dieslem jest ok. Można się nauczyć posługiwać tą skrzynią biegów w sposób, który nie jest dla żołądka dotkliwy. Mało pali, może się podobać, nabywcy będą zachwyceni mimo iż jednak nie ma obrotomierza.
W Makro nie było pięciolitrowej Kingi Pienińskiej. I to jest zła informacja.

niedziela, 7 września 2014

6 września 2014





1. No dobrze, nazwę to po imieniu: obudziłem się na kacu. Za wcześnie. W wannie zrobiłem sobie prasówkę. Tak teraz nazywam przejrzenie 300polityki i tajmlajnów na Twitterze i fejsie. 
Trójmiejska Gazeta napisała żenujący tekst o panu, który wywiesił na drzwiach swojej knajpy kartkę, że nie obsługuje Ruskich. Nie było w tym nic dziwnego, bo trójmiejska Gazeta specjalizuje się ostatnio w żenujących tekstach.
Antek Pawlak wrzucił linka do tego materiału dopisując „Nur für Deutsche?”
To smutne co z ludźmi może robić praca na politycznym stanowisku. 


2. Człowiek Pająk wrzucił linka do swojego tekstu o w którym używając za przykład nowego samsungowego Geara rozprawił się ze smart zegarkami. Tekst niezły. Gdyby się człowiek bardzo nudził, albo gdyby przyszłość gadżetów była najważniejszym problemem w jego życiu – byłby bardzo ważny, człowiek mógłby o jego tezach długo dyskutować. Stwierdzenie, że dzisiejsze smart-zegarki to smartfony owinięte wokół nadgarstka – jest bardzo zgrabne. 
Później Człowiek Pająk wrzucił linka do tekstu z jego portalu o tym, że Note 4 będzie kosztował więcej niż średnia krajowa. Znam ten typ tekstów z blogów motoryzacyjnych. Kto to kupi za takie pieniądze! W normalnie funkcjonujących krajach ludzi, których ma być stać na porsche stać na porsche. Podobnie jak tych, dla których wymyślono BMW 535d. 
Z całego serca życzę autorom spidersweb.pl, żeby ich było stać na Note 4, zaś Człowiekowi Pająkowi, by sobie mógł kupić porządny samochód. A w przyszłości Carrerę.
Człowiek Pająk nad swoim sukcesem jakoś pracuje. Wrzucił jeszcze raport o przyroście wejść na jego stronę. O przyroście. Z zamazaną informacją o liczbie. Nasłuchał się rządowej propagandy, która tłumaczyła, że w Polsce jest super bo mamy przyrost PKB. 
Mieliśmy przyrost, a Note 4 jest zbyt drogi. Niemcy mieli spadek, a u nich jest ok. 

Człowieka Pająka poznałem dwa lata temu przy śniadaniu w hotelu w okolicach Kudammu. Hotel świetność przeżywał raczej nim zburzono Mur. Długo nie mogłem określić narodowości obsługi, bo mówili wieloma językami, a każdym z jakimś dziwnym akcentem.
W końcu drugiego wieczoru usłyszałem, jak rozmawiają bardzo ładnym rosyjskim. Zapytałem więc: 
–Вы русские?
–Нет, мы евреи
Rosyjscy żydzi, nieco podupadający hotel w zachodnim Berlinie, grupa dziennikarzy technologicznych zamawiających wymyślne drinki. Zadałem więc następne pytanie:
–Pусский стандарт y вас есть? 
–Зачем бы ему не быть?
Powoli namówiłem wszystkich, żeby przejść na czystą. No i wypiliśmy cały zapas Pусского стандартa. Barman próbował namówić nas na Grey Goose, ale kiedy zasugerowalem, żeby sam się jej napił – przyznał, że Pусский стандарт jest jednak trudny do zastąpienia.

A teraz przez to jakimi Rosjanie są zjebami nie piję tej wódki. I to nie jest dobra informacja, bo nie wygląda na to, żeby w realnym czasie się to zmieniło.

3. Mercedes się zachował. Zamiast rozwalonej Gelendy dostałem inne auto. Bożena zawiozła mnie na ulicę Daimlera. Mercedes jest przy Daimlera. Nie tylko w Warszawie.
Samochód nie był gotowy. Sympatyczny młody człowiek zaprosił więc mnie na kawę. Piłem tę kawę czując, jak mój organizm przegrywa walkę z kacem. Zażądałem wykładu na temat systematyki w nazewnictwie modeli. Niestety sympatyczny młody człowiek nie był aż takim pasjonatem, żeby się przebić przez mój stan. 
W końcu wsiadłem do auta. V-klasse. Wcześniej nazywało się to Viano. Podjechałem na parking Castoramy, żeby jakoś ten samochód ogarnąć. Okazało się, że nie do końca działa elektryczne zamykanie prawych drzwi. I to nie jest dobra informacja. Testówki powinny być sprawne.