sobota, 7 sierpnia 2021

7 sierpnia 2021



1. Śniło mi się, że byłem w odwiedziny w jakimś wojsku. W jakimś nie byle jakim. Przyjmował mnie niechętnie jakiś pułkownik. Atmosfera była ciężka. Podano posiłek. Jemy. Atmosfera ciężka. Nagle się łapię, że bezwiednie zacząłem podbierać jedzenie – konkretnie: halloumi – z talerza rzeczonego pułkownika. Perorowałem i podbierałem, nie widząc, że się wszyscy na mnie gapią. W końcu do mnie dotarło. Zapytałem wtedy: panie pułkowniku, czyżbym jadł z pańskiego talerza? Pułkownik potwierdził. Dotarło do mnie, że raczej lepiej się zbierać. I się wtedy okazało, że mam jakiś problem ze środkami na taksówkę. Nie chcąc prosić pułkownika o pożyczkę się obudziłem. Ale żebym się jakoś specjalnie wyspał, to nie powiem. 

2. Do śniadania obejrzeliśmy dwa zaległe odcinki „Home before dark”. Coraz jest nudniej. 
Później zacząłem oglądać na Netfliksie czeski serial dokumentalny o UFO. Zacząłem i zasnąłem. Przespałem ze cztery odcinki, no i nie wiem, czy UFO jest, czy nie. 
Obudził mnie mój brat. Pojechaliśmy do Świebodzina. No ssmanna po kocie jedzenie. Puszki nie zdają egzaminu. Wróciliśmy do saszetek. Do Tesco po chleb – był. Do Mrówki, po kwiatki i tygodnik lokalny. Do Lidla po dużo różnych rzeczy. I wino. Bo w winie veritas. A tylko veritas jest curiosus. 
Po powrocie obejrzałem na TVN24GO wywiad kolegi Wrony z Pompeo. Ciekawe w sumie, czy Korwin nazywa Pompeo Pompejuszem. Choć może wcale nie ciekawe. 
Niegdysiejszy Sekretarz Stanu mówił, że odblokowanie NS2 przez ekipę Bidena jest złe. Użył świetnego kontrargumentu na ten kretyński, że skoro gazociąg gotów jest w 99%, to już nie ma sensu blokować. Powiedział otóż, że gazociągiem gotowym w 99% popłynąć może 0% gazu. Mówił też, że jest za wolnymi mediami. I, że liczy na to, że polski rząd zachowa się dobrze w sprawie Lex TVN. Mam wrażenie, że nie sprecyzował, o które dobrze mu chodzi. 
Później, do kolacji obejrzeliśmy dwa pierwsze odcinki czegoś, co się nazywa „Mr Corman”. I chyba nie będziemy tego oglądać więcej. 
Paweł Wroński napisał w „Gazecie”, że polska dyplomacja stanęła na wysokości zadania. To interesujące, bo mam wrażenie, że ostatnio czytałem, że polska dyplomacja nie istnieje. 

Kocio pojawiał się z Rudzią. Ale jest na nią raczej obrażony. Ten układ nie wygląda dobrze. 

3. No i tyle by było z tego dnia. 

piątek, 6 sierpnia 2021

6 sierpnia 2021


1. Gdzieś pod Nową Solą urosła metrowej ponad średnicy włoska kapusta. Praca w redakcji regionalnej gazety ma swoje plusy. Inaczej bym się pewnie o tym nie dowiedział. Kiedyś oglądałem Teleexpress, tam się takie informacje pojawiały. Już nie oglądam. Koło Konotopu wyrosła w ogródku pani Krystyny. Kapusta wyrosła. Pani Krystyna od dawna lubi działkę. Ale takiej wielkiej włoskiej kapusty się nie spodziewała. My tam z kapust hodujemy brukselkę. Człowiek, który w życiu nie widział, jak brukselka w naturalnym środowisku wygląda – raczej nie uwierzy oczom własnym. Choć właściwie, dla większości znanych mi ludzi naturalnym środowiskiem brukselki jest sklepowa półka. 

2. Mój brat przez pół dnia gładziował obudowę kominka. A konkretnie płyty gipsowo-kartonowe, któreśmy mocowali z pół roku temu. W gładziowaniu w przerwie zauważył, że tematy budowlane to jedyne, w których jego zdanie przyjmujemy na wiarę. Bez dyskusji. 

Kocio był parę razy, no i się przespał w swoim fotelu. Bywała też Rudzia. Razem z Kociem. Nie wiem, czy można wyciągać z ich wspólnej obecności jakieś wnioski. 

3. Mój brat powiedział, że w trzecim punkcie Negatywów napiszę, że jego subaru jest złe i że wolę audi. Prorok. 



 

5 sierpnia 2021



1. Rano pisałem tekst dla nadredaktora Muchy. Pisałem pod nadłamaną lipą. Jeżeli tekst będzie dobrze przyjęty, będę musiał jeszcze raz spróbować. Nie udał mi się nałożyć wytoczonego przez Józka (ojca sąsiada Tomka) koła pasowego na oś wirnika kosiarki. Albo trzeba użyć młotka, albo trzeba ciut więcej tokarką zebrać. 
Kocio przyszedł rano. Zjadł. Później zaległ na swoim fotelu, by spać w najdziwniejszych pozach. 

2. Pojechaliśmy z Miśkiem do Zielonej. Na skróty. Przez lad do Międzylesia. W Międzylesiu jest kościół. Bardzo podobny do naszego z Rokitnicy. Na szczycie wieży jest kula. Kula zasadniczo jest sferą, w której po kolejnych remontach pozostawiano listy do potomnych. Z jednego można się było dowiedzieć, że w drugiej połowie lat trzydziestych szefem lokalnego koła NSDAP był Berthold Kittel. Sołtys. O ile dobrze pamiętam, Harald (brat Bertolda) tłumaczył mi kiedyś, że oni pochodzą z Saksonii, więc to nie rodzina. Z Międzylesia jechaliśmy do Podłej Góry, Sycowic, Nietkowic, Brodek i Brodów. Kiedy dojechaliśmy, prom płynął na drugą stronę, więc przełamywanie Odry chwilę nam zajęło. W Zielonej lało, więc nici nam wyszły ze zwiedzania. 

3. Odwiozłem Miśka na pociąg. Z zielonogórskiej redakcji na dworzec w Świebodzinie jest bliżej niż się mi wydawało, gdyż na miejscu byliśmy dobry kwadrans niż zakładałem wcześniej. 
Zatankowałem przy Tesco. Z niewiadomych przyczyn wchodzi ostatnio dużo więcej gazu. We właściwym Tesco nie było interesującego mnie chleba. Kupiłem za to parę butelek Leffe, które kosztowało chyba drożej niż z beczki w Krakenie. 
Pod Lidlem nie działały oba parkomaty. Znaczy jeden odsyłał do drugiego. Można by się zapętlić. 

Józek wyciągnął swoją maszynę do wydłubywania z ziemi ziemniaków. Znaczy – idzie jesień. 


 

czwartek, 5 sierpnia 2021

4 sierpnia 2021


1. Nie zauważyłem kiedy 3neg.pl zaliczyło milionowe wyświetlenie.

2. Dziś był Gorzów. Wiem już gdzie jest żużlowy stadion. Gdzie ten w Zielonej wiem już od paru lat. Nie udało mi się go odwiedzić. Jedyny żużlowy stadion, na jakim byłem jest w Lesznie. 
W chyba siódmej klasie szkoły podstawowej byłem w Lesznie w sanatorium. Znaczy, pod Lesznem. W Górznie. Porządny pałac. Były piłkarzyki. 

W powrotnej drodze, Mój Nowy Szef zatrzymał samochód między Borowem a Ołobokiem i nakręcił dronem film o żurawiach wśród bel słomy. Latanie dronem wymaga dziś poszerzonej świadomości, bo nie wystarczy ogarniać sterowanie. Trzeba też się rozumieć na przepisach. Bo gdzieniegdzie latać nie wolno tak bardzo, że dron się sam wyłącza. Nie do końca rozumiem, jak ten system działa. Sterująca dronem aplikacja łączy się z jakimś systemem zarządzania ruchem? Nie wiem, ale wiem kogo zapytać.

Kurier przyniósł monitor. Kupiłem sobie do nowej pracy – taki długi. Samsunga. Uszkodzony. Za to tani. Na tyle długi, że uszkodzony kawałek można pominąć. Teraz muszę ogarnąć zewnętrzną kartę graficzną, bo do Aira nie mogę podłączyć, a z pecetem monitor się jakoś słabo odświeża. Tak czy inaczej jest to nowa jakość. 

3. U Józka, ojca sąsiada Tomka, w warsztacie, na lampie nad stołem zagnieździły się chyba jaskółki. Młode w gnieździe, rodzice w kółko latają przynosząc złowione robactwo. W kółko. Młode siedzą cicho, chyba że któryś z rodziców podlatuje. Wtedy się zaczynają wydzierać. Rodzić odlatuje – milkną. Rodzice nic sobie nie robią z obecności ludzi. Chyba, że człowiek stoi w drzwiach. Więc lepiej w drzwiach nie stać. 

Usłyszałem dziś o korozji międzykrystalicznej. Znaczy – najpierw zobaczyłem dotkniętą nią ościeżnicę, później usłyszałem jak się nazywa. Nie wygląda na to, żeby Hammerite mógł na nią pomóc.

Kocio i Rudzia przychodzą osobno. 

 

środa, 4 sierpnia 2021

3 sierpnia 2021


1. Z życia pracownika regionalnych mediów. Wstałem. I był to jednak sukces. Pojechaliśmy z Miśkiem do Rokitna. Do Sanktuarium przyjeżdżał Minister Kultury, z którym moja gazeta w osobie Naczelnego przeprowadzała wywiad. Z Rokitna pojechaliśmy za Panem Profesorem, Premierem, Ministrem do Paradyżu. 
O ile w Rokitnie byłem już parę razy, to w Paradyżu – nie. Kościół – barok, spod którego wystaje gotyk. Porządnie odrestaurowany. Z Paradyżu do Międzyrzecza. Do Muzeum. Portrety trumienne. Z okolicy. I jeden z Grodziska Mazowieckiego. W Muzeum wcześniej nie byłem. Byłem na zamku. I tym razem też. Z Międzyrzecza do Bledzewa. Na stare boisko, na którym jest ściernisko. Z Bledzewa popędziliśmy pod Trzciel, gdzie mieszkają rodzice zapaśnika z brązowym medalem. I zapaśniczki z brązowym medalem sprzed pięciu lat. Trudno było trafić. Ale przed nami była pani z PAP-u, która zdążyła przepytać miejscowego traktorzystę. 
Rodzice zapaśnika – dziewięcioro dzieci. Pięcioro w wojsku. Rodzice ojca zapaśnika po wojnie przyjechali do Trzciela. Ojciec ojca zapaśnika znalazł dom gdzieś w centrum. Żona mu wytłumaczyła bezsens pomysłu: młody jesteś, popijesz, będziesz się awanturował i będzie wstyd. Wynieśli się więc pod las. Tam można popić, się awanturować i wstydu nie ma. Premier przyjechał, wręczył kwiaty. Kwiaty wręczył też Wojewoda. Wypili kawę i pojechali. My też. Na starej dwójce za Lutolem jest wahadełko. 

2. Jak to mówią: presja ma sens. Samorząd wojewódzki wypłacił premie dla olimpijczyków. Po 10 tys. Wypłacił też dla paraolimpijczyków. Po 5 tys. Parapremie dla paraolimpijczyków. Tłumaczono, że zbyt wielu się zakwalifikowało. Szczerość przede wszystkim. Profesor Gliński, gdy się o sprawie dowiedział, powiedział, że Ministerstwo wyrówna, jeżeli się u pani wojewódzki samorząd nie ogarnie. Pani Marszałek obiecała, że się ogarną. Będziem pilnowali. 
Jeżeli mam być szczery (a ja od dzisiaj chcę być szczery) chciałbym poznać tytana intelektu obdarzonego tak wielką wrażliwością, który wymyślił, żeby niepełnosprawnym sportowcom wypłacił połowę kwoty i nie dostrzegł jak to jest słabe. 

3. Rudzia przyszła rano. Zjadła dwie saszetki z Rossmanna. Później przyszedł Kocio. Zjadł pół jednej i trochę suchego. Później mnie cały dzień nie było. Wieczorem Kocio przyszedł raz jeszcze. Tylko na chwilkę. Później przyszedł raz jeszcze. I jeszcze raz. 

Brat mój młodszy odgruzował do reszty boczne wejście do piwnicy. Czeka nas decyzja: wywalać przemurowanie, czy nie wywalać przemurowania. A jeśli tak, to jak zabezpieczyć dziurę, nim nie wstawimy porządnych drzwi. 
Upał zelżał. Ma to swoje plusy. Ma też minusy. Trudno mi zdecydować których jest więcej. 



 

wtorek, 3 sierpnia 2021

2 sierpnia 2021


1. Położyłem się spać o piątej, wstałem po dziewiątej. Jak to ostatnio, 2 sierpnia bywa. Z Oleksandrem pojechałem do BBN-u. Oleksandr prowadził samochód francuski Scenic, który na dużym środkowym wyświetlaczu awanturował się po niemiecku. Nie widziałem, w jakiej sprawie się awanturował, gdyż okulary były nie takie. 
Później pojechałem się spotkać z pewnym – zdecydowanie nie byle jakim – żołnierzem. No i na tym spotkaniu zakończyłem oficjalne urzędowanie w Warszawie. 

2. Jeżeli na skrzyżowaniu Rakowieckiej z Puławską się nie przejdzie na wschodnią stronę, trzeba iść aż do Batorego. Takie to pedestrianfriendly miasto. 
W Krakenie, a właściwiej: w Beirucie siedział dawno niewidziany Krzysztof. Dwa stoliki dalej stała klatka z dwiema papugami. Klatka bardziej przypominała akwarium. Ale takie niezupełne. Z jednej strony były szczebelki. Przez te szczebelki, chyba właściciel poił papugi piwem. A przynajmniej jedną papugę. Kiedy miałem lat niewiele upiłem papugę spirytusem. Najpierw nie mogła trafić na patyczek, później dostała czkawki, na koniec miała kaca. Nie jestem z tego dumny.
Wróciłem do domu. Zacząłem się pakować. Przed kamienicę naprzeciwko przyjechała na sygnale policja. Później straż. W dwa auta. Zablokowali ruch. Na koniec przyjechało pogotowie. Nie wiem w jakim celu, gdyż kontynuowałem pakowanie.

3. Się spakowałem, zapakowałem, przyszedł Misiek, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy na zachód. Droga poszła żwawo, gdyż trafiliśmy na zająca w A6. Albo S6. Zając jechał w bardzo porządny sposób, trzymając się prawego pasa. Chyba, że się nie dało. 
Zaraz za Świebodzinem drogę przebiegł lis. Później, było jeszcze kilka. Ale nie czekały grzecznie aż przejedziemy w krzakach, na poboczu. 

No i właśnie przyszedł Kocio. Je. Wygląda zdrowo. 


 

poniedziałek, 2 sierpnia 2021

1 sierpnia 2021


1. Śniadanie z Ekscelencją Ministrem.
Ekscelencja Minister proponował w nocy, bym przyszedł, przyniósł kebab i oglądał olimpiadę. Wybrałem jednak śniadanie. Jajka po benedyktyńsku.
Jak rok temu, Miasto poskładało pod powstańczymi tablicami wieńce ze sztucznych kwiatów. Ciekawe, czy to te same.

2. Z Andrijem na Powązki. Nie pamiętam czego słuchaliśmy.
Kura spóźnił się z pięć minut. Wyjątkowo nie był jednak ostatni. Po nim przyszedł Czarzasty. Zresztą stali chwilę obok siebie. Padał deszcz i grzało słońce. Na raz. Powinna być tęcza.
Dyrektor Habilitowany Dariusz powiedział, że dyrektor Ołdakowski wylądował w szpitalu. A ja gotów się byłem założyć, że go przy Gloria Victis widziałem. Wychodziłem z cmentarza ze świeżo mianowanym prezesem IPN-u. Później wpadłem na niegdysiejszego Ministra Zdrowia. Powiedział, że dymisja oddała mu możliwość normalnego celebrowania 1. sierpnia.
Doszedłem pod kościół św. Karola Boromeusza. Tam znalazłem hulajnogę, na której dojechałem do domu. Gdzieś w okolicach Karcelaka zaczepił mnie człowiek twierdzący, że się urodził 1. sierpnia 1956 roku. 

3. Śpiewanki. Za rok może będą na placu Piłsudskiego. I dobrze, bo w Muzeum to jednak nie to. Kiedy wszyscy już pojechali, ze szpitala wrócił Janek. Jak na parę godzin wcześniej zabranego przez pogotowie wyglądał całkiem nieźle.
Dyrektor Habilitowany Dariusz poprosił mnie, bym nie pisał o tym jaką przygodę mieli z wieńcem na placu Krasińskich. Więc nie napiszę. Dyrektor zaś Zydel próbował wszystkich wkręcać mówiąc, że jest w stanie upojenia alkoholowego. Nie był. Chyba, że się na tyle sprofesjonalizował, iż nie widać wcale, że wypił. W instytucjach kultury to przydatna umiejętność. 

Później był teatr. Nie był o Powstaniu, ale było coś o złych Niemcach.