Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bogdan Rymanowski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bogdan Rymanowski. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 20 września 2021

19 września 2021


1. Do śniadania oglądaliśmy programy Rymanowskiego i Piaseckiego. Strata czasu. 
Gdybym miał piętnaście lat, to bym pewnie po takim poranku mówił, że będę głosował na Bosaka. Nie mam piętnastu. Mam pięćdziesiąt. Prawie. Jeżeli bym miał na kogoś, zdzisiejszego zestawu gości głosować, byliby to Rymanowski z Piaseckim. I to jest zła informacja. 

2. Dawno, dawno temu pisywałem na Salonie24. Chodzi mi czas, zanim zacząłem pisywać tam pod nazwiskiem. 19 grudnia 2009 roku napisałem notkę pod tytułem „Kiedy u Tusków są Święta?

Zeszłotygodniowy numer tygodnika „Gala” („Gala – sztuka sięgania do gwiazd”) publikuje wywiad z premierem rządu RP, panem Donaldem Tuskiem.

Na zdjęciach rodzina Tusków łamiąca się opłatkiem, premier z wazą barszczu, groch z kapustą, kompot z suszu, choinka, świeczki, prezenty (wnuk dostał piłkę i coś firmy Fisher Price). 

Na okładce: Specjalnie dla nas! Donald Tusk z wnukiem Mikołajem. Tylko „Galę” rodzina premiera zaprosiła na święta do sopockiego mieszkania.

Prawosławni świętują 13 dni po katolikach. Tuskowie dwa tygodnie wcześniej?

Może ktoś powinien poprosić Gowina, żeby ten zadzwonił do Tuska i powiedział mu, że katolicy w Polsce siadają do wigilijnego stołu 24 grudnia?

A poważnie: „Gali” udał się numer, którego Sacha Baron Cohen (ten od „Borata” i „Brüna”) by się nie powstydził. Namówić premiera dość sporego państwa do tego, by wraz z rodziną imitował świętowanie dość ważnej dla współobywateli uroczystości rodzinno–religijnej. I to jeszcze dla pisma, w którym kilka stron dalej Misiek Koterski tłumaczy, że szołbiznes zniszczył mu życie, zaś Maleńczuk opowiada, jak swoje córki nauczył kłamać jak z nut. Czy Mikołaj (wnuk premiera) tę samą piłkę dostanie drugi raz w wigilię?

Na koniec cytat: „Sopockie mieszkanie premiera ma niecałe 70 metrów. Kiedy rozstawi się w salonie świąteczny stół, nie ma już miejsca na nic innego. Jest za to tak przytulnie, że gospodarze swojego lokum nie zamieniliby na żaden pałac.”
„Gali” już nie ma. Burda zamknęła ją miesiąc temu. Metody – jak mogliśmy zauważyć w Płońsku – zostały.  
Złą informacją jest, że „Gali” już nie ma. Choć pewnie wciąż jest parę tytułów, które by z radością wzięły udział w takich przedsięwzięciach. 

3. Trzecia seria „Sex education”. Złą informacją jest, że chyba nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jaki poziom osiągną w serii piątej. 


 

poniedziałek, 24 maja 2021

23 maja 2021


1. Kocio nocuje poza domem. Choć – raczej noce spędza niż nocuje. Bo jak wraca rano, to je i idzie spać. 


U Stankiewicza nudy. W Polsat News – Rymanowski. Zebrał niezły skład. U Piaseckiego dyskusja na temat definicji polityki. Zabawne. Politycy twierdzący, że określenie „polityczny” jest pejoratywne. 

2. Korzystając z nieokreślonej pogody – i lało, i świeciło słońce, i wiatr wiał (czasem wszystko naraz) – postanowiłem się zająć awanturującym audi. Awanturującym się w kwestii czujnika klocków i tylnego światła. 
Okazało się, że moje lutowanie jednak dało radę. Urwał się przewód przy drugim kole.
Zlutowałem, wsadziłem w termokurczliwą rurkę i owinąłem samowulkanizującą taśmą. Zobaczymy czy wystarczy. 
Drugim powodem awanturowania okazała się przepalona żarówka. Brak innej nie robił autu problemu. 
Generalnie – udało mi się osiągnąć sukces. Podbudowany tym postanowiłem wleźć pod Lawinę i odkręcić moduł ABS. Przywiozłem w tym celu z Warszawy torx 20, który, z wiejskiego zestawu zgubili panowie, którzy rżnąc akację musieli rozkręcać pilarkę. Wlazłem pod auto odkręciłem dwie z czterech śrub. Dwie pozostałem odmówiły współpracy. Do tego przypomniało mi się, że mnie wszystko boli. Trzymanie pod dziwnym kątem grzechotki okazało się zbyt trudne. Będę sobie teraz wizualizował kanał. Albo podnośnik. Choć nie sądzę, żeby to pomogło. 

3. Przy pracy słuchałem Radia357. Audycja o zagranicznej polityce. Ekspertem był kolega Kuba, który, gdy tylko przestał dzielić się w radio swoją wiedzą, zadzwonił do mnie, by się podzielić niepokojem związanym z temperaturą pracy silnika w jego S8. W większości samochodów wskazówka temperatury osiąga wartość, która zwykle jest w połowie skali i się nie rusza. A jeżeli się rusza, to źle. W A8 (czy S8) jest inaczej. Wskazówka się rusza, co – u ludzi, którym się kiedyś auto zagotowało – budzi niepokój. Pewnie dlatego wyboldowano w instrukcji że „nie ma to znaczenia, dopóki nie miga lampka ostrzegawcza temperatury płynu chłodzącego”.

Słucham Radia357, bo po pierwsze – jest, po drugie – Polskie Radio wciąż nie potrafi uaktualnić swojej aplikacji na iOS. Czyli słucham Radia357 dzięki działaniom i zaniechaniom pani Prezes Polskiego Radia. 
(Jest jeszcze trzeci powód – nie mam siły na ideologiczne wzmożenie TokFM. Kiedyś mnie bawiło, dziś męczy).
Jeżeli do ramówki trafi jakaś wersja „Powtórki z rozrywki” chyba nawet wesprę ich finansowo. 

Rację miał jakiś czas temu w „Drugim śniadaniu mistrzów” Rosiak. Mamy wolność mediów. Każdy dziś może założyć radio, jeżeli zainteresuje odbiorców – będzie miał finansowanie. 


 

czwartek, 30 lipca 2015

28 lipca 2015




1. Poniedziałek. Wstałem, poszedłem na pocztę, bo przyszły w końcu strasznie dawno kupione na Allegro raybany. Wyglądały na prawdziwe. I to jest dobra informacja. Choć nie w tym, co chciałem kolorze. I to jest zła informacja.

2. Zjadłem precle, wypiłem sok, pojechałem do pracy. I właściwie tyle pamiętam. Migawki jakieś mam. To, że piszę z aż takim opóźnieniem to duży błąd. I zła informacja.

3. W Komorze kończyłem „Ubeka”. Zasadniczo bez wielkiej satysfakcji. Muszę, oj muszę z red. Rymanowskim o o Molkem porozmawiać, bo mam kilka ciekawych informacji. Na przykład o fałszowaniu podpisu pod decyzją o wykasowaniu kopii „Człowieka służby” z telewizyjnego archiwum. Albo tym jak Molke latał po lesie z bronią krótką pijany – excusez le mot – jak świnia. I inne takie.
Z Komory pojechałem do Sejmu, ale było już zbyt późno. Z sejmu na spotkanie, o którym pisać nie mogę. I to jest zła informacja.
Znowu zaistniałem w rubryce red. Mazurka. Tym razem jako krasnal–pijak. Trudno. Co obić.  

środa, 29 lipca 2015

27 lipca 2015


1. Do Komory wziąłem „Ubeka” Rymanowskiego. Znam obu. I Ubeka i Rymanowskiego, choć ten drugi raczej mnie nie pamięta. Wystąpiłem w jego audycji w RMF-ie dwadzieścia parę lat temu.
„Ubek” ma duże literki, więc się go łatwo czyta.
Wróciłem na to coś, co w TVN24 jest , kiedy nie ma Rymanowskiego, w miejscu „Kawy na ławę”.
Prof. Nałęcz dawał czadu. Ale nie będzie mi go brakować. Red. Werner lepiej sobie radzi w programach z mniejszą liczbą gości. Do „Loży prasowej” nie dotrwałem, więc nie wiem czy dalej jest. I to zła informacja.

2. Pojechaliśmy na Koło, na którym kupiliśmy dwa słonie. Przy bankomacie (musiałem na słonie wypłacić pieniądze) spotkałem Jana Lityńskiego. Patrzył na mnie podejrzliwie, więc go nie zaczepiłem. A czytałem o nim w „Ubeku” w Komorze. Ciągle ostatnio wpadam na pracowników prezydenta Komorowskiego.
Ze słońmi na rękach wróciliśmy do domu. Gdzie się okazało, że jednak nie ma z czego zrobić obiadu, więc pojechałem po krewetki do Makro. Kupiłem złe. I to jest zła informacja. Bo ze złych krewetek robi się złe jedzenie.

3. Wieczorem chyba oglądaliśmy jakiś film. A potem poszliśmy spać. Ale nic z tego nie pamiętam. I to jest zła informacja.  

czwartek, 23 kwietnia 2015

22 kwietnia 2015


1. Mam dwie historyjki na później. Jedną strasznie śmieszną, drugą trochę straszną. Ani jednej, ani drugiej teraz nie opiszę. Ale postaram się to zrobić za jakiś czas. Gdybym zapomniał – w tym miejscu zostawię sobie podpowiedź. „Problem wykrywaczy metali”

Zacząłem czytać „Ubeka” red. Rymanowskiego. Mam poważne obawy, że Molke (pod takim poznałem go nazwiskiem) zrobił w konia autora. I to jest zła informacja. Chyba, że później coś się zmieni. Nie mam za bardzo czasu na czytanie, więc dokończenie chwilę mi zajmie. I to jest jeszcze gorsza informacja.

2. Naszła mnie dziwna konstatacja. W Nowej Soli stoi największy na świecie krasnal. Ma nawet certyfikat Guinnessa. Jest – nie bójmy się tego słowa – brzydki. Jak krasnal. Tylko bardziej. Bo jest wielki.
Wpadłem kiedyś na pomysł, żeby zrobić sobie krasnala większego o pięć centymetrów. Postawić w parku i złośliwie chichotać na myśl o prezydencie Nowej Soli, który w okolice swojego krasnala zainwestował jakieś worki pieniędzy.

Z sześćdziesiąt kilometrów na północ, w Świebodzinie stoi inna, przez jakiś czas największa na świecie figura. Też estetycznie dyskusyjna. Choć nie aż tak jak krasnal.
Obie figury generują ruch turystyczny. Z tym, że ta druga bardziej. O wiele bardziej W powstanie tej drugiej nie zaangażowano publicznych pieniędzy. I teraz zgadnijcie, która powoduje większy hejt. Której sensowność powstania jest bardziej podważana?
Krasnal vs Chrystus? Problem jak z pilotowego odcinka „South Parku”. Tylko pozbawiony właściwej serialowi głębi.

O świebodzińskim Chrystusie wszyscy opowiadają ten sam dowcip. Z tym, że nikomu się nie chce sprawdzić kiedy zbudowano „Tesco”. I to jest zła informacja.


3. Od rana było wiadomo, że MON podjął decyzję o zakupie Patriotów i francuskich helikopterów. Przy takich przetargach strasznie trudno jest cokolwiek ogarnąć, bo dziewięćdziesiąt procent dostępnych informacji generowane jest przed lobbystów. Nauczyłem się nie zastanawiać nad tym, co jest technologicznie lepsze, co gorsze, bo często się okazuje, że na dłuższą metę nie ma to znaczenia.
Dziesięć lat temu byłem redaktorem naczelnym serii „II wojna światowa [coś tam dalej w tytule było, ale nie pamiętam]”. Do książek dodawane były filmy produkcji Discovery. Jeden był o PzKpfw VI i M4. Znaczy o tym jak wyglądały pojedynki Tygrysa z Shermanem. Znaczy trudno to nazwać pojedynkami, bo na jednego Tygrysa potrzeba było trzech Shermanów. A może nawet czterech. Nie pamiętam. Wydawać by się więc mogło, że Tygrys był lepszym czołgiem. Ale z filmu wynikało, że niekoniecznie. Bo czasem najlepsza broń wcale nie jest najlepsza.

Kiedyś, po informacjach że będziemy się starać o Tomahawki. Mój wewnętrzny trol kazał mi się wdać w dyskusję z jednym z twitterowych specjalistów od bezpieczeństwa, kiedy ten załamał ręce nad decyzją i zaczął wychwalać jakieś francuskie odpowiedniki. Wieloletnie doświadczenie odebrało mi wiarę we francuską myśl techniczną. Francuscy inżynierowie potrafią zrobić ładne i ciekawe rzeczy. Ale jakoś zawsze się później okazuje, że jest z nimi coś nie tak.
Mój oponent wychwalał francuskie rakiety pisząc o ich bojowych zastosowaniach. Ja poddawałem je pod wątpliwość na podstawie przeczuć związanych z francuską elektroniką użytkową. W końcu doszło do wojny o Falklandy, kiedy Argentyńczycy z starszych francuskich rakiet zatopili jakieś brytyjskie okręty. Wypadało już sięgnąć do źródeł. No i przeczytałem, że obie rakiety okazały się być niewybuchami. Znaczy walnęły w okręty. Nie wybuchły. Tylko wylało się z nich paliwo i wybuchły pożary, który okręty zatopił.

No i właściwie tyle chciałem napisać o pomyśle kupowania francuskich śmigłowców. Które – jakby nie były świetne, są francuskie. I to jest zła informacja.
Gdyby były francusko-polskie to bym się pewnie nie czepiał.


Gdyby były francusko-polskie to bym się pewnie nie czepiał.



wtorek, 10 marca 2015

9 marca 1975*





1. Wstałem na „Kawę na ławę”.
Muszę sobie przygotować apel, który w tym miejscu będę wklejał co tydzień: Drogi redaktorze Rymanowski przestańże zapraszać posła Szejnfelda, bo to, że jest idiotą zdążył już udowodnić, a żadnej nowej wiedzy nie wnosi. Niemożliwe jest, że w Platformie Obywatelskiej nie ma już nikogo, kto by potrafił wnieść coś w nasze niedzielne poranki!
Nie sądzę, żeby ten apel na coś się zdał. I to jest zła informacja.

2. Po „Loży Prasowej” (prowadząca miała na sobie czerwone z kołem sterowym) obejrzeliśmy do reszty „Banshee”. Znaczy został nam jeden odcinek. Ten ostatni, którego jeszcze nie wyemitowano.

Napisałbym teraz SPOJLER ALERT, ale po lekturze ostatniego wywiadu red. Mazurka napiszę: UWAGA! PONIŻEJ UMIESZCZONE BĘDĄ WIADOMOŚCI DOTYCZĄCE TREŚCI SERIALU „HOUSE OF CARDS”, JAKIE NIE KAŻDY CHCE PRZECZTAĆ.
Na wszelki wypadek bym napisał, bo jak wczoraj na Twitterze wspomniałem o czymś, co wiadomo po paru minutach oglądania pierwszego odcinka, szybko wyjaśniono mi mój błąd.

Obejrzeliśmy dwa odcinki. Uderzyły mnie dwie sprawy. Pierwsza, że Doug Stamper kupił już w połowie 2014 roku krzywy telewizor Samsunga. Krzywy znaczy Curved. Nie wyglądał na specjalnie fana nowinek technologicznych. Druga – że Frankowi jednak o coś – poza władzą jako-taką – chodzi. No i jeszcze jedno w pierwszym odcinku Prezydent Stanów Zjednoczonych udziela (na żywo) wywiadu w telewizji. Dziennikarz jedzie po nim jak po łysej kobyle. Miejscami szydząc.
Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w Polsce. I to jest zła informacja. Choć może kiedyś ktoś mnie zdziwi. Redaktor Piasecki?

3. Przez cały dzień prezydent Komorowski zwiedzał południe naszego pięknego kraju. Jako że przez cały dzień zajmowały nas seriale nie obserwowałem tej podróży. Docierały do mnie tylko odpryski dyskusji „powiedział o brudnych nogach!”, „kalosze!”, „ciupaga!”.
W końcu, wieczorem obejrzałem co się działo w Nowym Targu i Krakowie. No i jednej rzeczy nie da się panu Prezydentowi odebrać – samozadowolenia. Niestety to samozadowolenie z majestatem nie ma nic wspólnego.
Zauważyłem, że podczas przekrzykiwań wygwizdującym go tłumem panu Prezydentowi zmieniał się głos. Pan Prezydent zyskiwał dziwnej energii. Był w swoim żywiole.
Jakże on musi się nudzić w tym Belwederze.
Jakże smutno wyglądał krakowski obrazek, gdzie pan Prezydent otoczony przez miejscowych rektorów odpowiadał na zaczepki korwinowców.
Oczyma duszy widzę, jak pan Prezydent idąc do Jaszczurów trąca łokciem w bok któregoś z profesorów mówiąc: nieźle im nagadałem, nie?
Impreza w Krakowie była żenująca. I to jest bardzo zła informacja, bo dużo poważnych ludzi zaangażowało w nią autorytet swój i instytucji przez siebie reprezentowanych.

Wolałbym, żeby na Prezydenta Rzeczypospolitej nie porykiwać czy gwizdać. Jest tyle kulturalnych sposobów utrudniania przemówień. Można klaskać, śpiewać pieśni patriotyczne, grupowo recytować poezję romantyczną. „Pana Tadeusza” pan Prezydent zna świetnie. Już go kiedyś czytał.

To, że w gwizdanie w Nowym Targu zamieszana była posłanka PiS to bardzo ciekawa informacja. Gdybym był publicystą 300polityki, bym to skomentował jakoś tak: Skoro w tak – wydawać by się mogło – zwartej i twardą ręką rządzonej partii, w tak ważnym jak wybory prezydenckie momencie, posłanka rozpoczyna, w taki sposób osobistą kampanię wyborczą, to może świadczyć o kryzysie przywództwa w Prawie i Sprawiedliwości.
Ale skoro nie jestem, to skomentuję to cytatem z księgi Koheleta: Stultorum infinitus est numerus.


*Tytuł jest z okazji urodzin mojego brata.