Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Adam Szejnfeld. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Adam Szejnfeld. Pokaż wszystkie posty

środa, 16 lutego 2022

16 lutego 2022


1. Nasz kochany kotek, koło szóstej, postanowił, że już nie będziemy spać. Ani ja, ani on. Miałem w tej sprawie zdanie odrębne. Znaczy – nie przyjmowałem jego decyzji do wiadomości. Byłem twardy. On też. Kiedy skakanie po mojej głowie nie przyniosło efektu, wpadł na nowy pomysł – zrzucił z nachtkastlika telefon. I wygrał. Wstałem. Telefon wytrzymał. Wystarczyła chwila, a kotek położył się i zasnął. Ślicznie, jak to tylko kocięta potrafią. Jak tak dalej pójdzie, to kotek z Putinem mnie wykończą. I to jest zła informacja. 

2. U Mazurka sąsiad jego Siemoniak. Mazurek jechał go w kwestii senackiej Florydy. I w kwestii idiotów–nie–patriotów Tuska. Mazurek to jednak straszny dziaders. Wymaganie od polityków, by robili, co mówią, czy przykładali jedną miarę do siebie i do swoich przeciwników jest dziaderskie.
Siemoniak od senackiej Florydy się dystansował. Różnił się tym od senatora Szejnfelda. Tym też się różnił, bo w innych ligach panowie grają. Otóż senator Szejnfeld napisał na Twitterze: Delegację Senatu PiS atakuje za wizytę u naszego najważniejszego i najsilniejszego sojusznika, a zarazem spotkanie z przedstawicielami największej Polonii na świecie – w USA. Ciekawe zatem, jak zostaną przez PiS podsumowane planowane wizyty prezydenta Dudy w Senegalu i Nigerii. Patrząc na listę spotkań senackiej delegacji, najważniejszym i najsilniejszym naszym sojusznikiem jest hrabstwo Miami Dade. 
A co Prezydent przywiezie z Afryki? Zobaczymy. Poprzednim razem przywiózł poparcie dla polskiego niestałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa. 
Złą informacją jest, że mało prawdopodobna jest likwidacja Senatu. 

3. Zaliczyłem dziś porażkę motoryzacyjną. I to jest zła informacja. Coś przestało działać. Nie wiem dlaczego, bo raczej działać powinno. 
Cały dzień zapowiadał nocną wichurę. Na jej konto zdemontowałem maszt. Poprzednie wichury nieco go skrzywiły. 

Równo rok temu wyszedł mi pozytywny test na COVID. Dziś wyszedł negatywny. I tak, jak wtedy pozytyw był negatywem, dziś pozytywem jest negatyw. 




 

poniedziałek, 11 stycznia 2016

9 stycznia 2016


1. Drugie Śniadanie Mistrzów. Zdecydowanie polecam. Jeżeli ktoś się boi, że zrobi TVN24 'oglądalność', nie powinien się martwić, bo wbrew pozorom normalny telewizor nie informuje nadawcy, że jego program jest na nim oglądany.

„Śniadanie” było naprawdę ciekawe. Przeważały rozsądne wypowiedzi. Do czasu, kiedy mistrz Pszoniak powiedział, że to, co się stało w Kolonii to była antyimigrancka prowokacja. Zasugerował, że zrobiona przez prawicę.

Od lat fascynuje mnie społeczne przekonanie o wybitnych walorach intelektualnych aktorów. W poprzedniej pracy miewałem gwiazdami ekranów (i scen) dość często do czynienia. I muszę przyznać – nadreprezentacji intelektualistów nie było. Było normalnie. Raz lepiej, raz gorzej na ogół normalnie. Jak gorzej – to wtedy się pojawiał kolega Kapla. On to jest w stanie w każdym odkryć coś pięknego.

Kolega Kapla jest teraz na Dakarze. Dakar zasadniczo jest w Afryce. Ale nie ten.
Dawno się z kolegą Kaplą nie widziałem. I to jest zła informacja.


2. K.O.D. zorganizował wiece w obronie wolnych mediów, wolności słowa etc. Na warszawskim red. Żakowski tłumaczył, że media publiczne nie stanęły na wysokości zadania, bo gdyby stanęły – PiS by nie wygrał wyborów. Ciekawa teoria. Red. Wanat wzywała do tego, by „PiS-owskich” mediów nie oglądać, bo wolnośś słowa jest najważniejsza. Kolejny dowód na to, że „wolność słowa”, o którą się walczy na wiecach K.O.D.-u to jakaś inna wolność słowa niż ta, co zwykle.
Generalnie K.O.D. redefiniuje znaczenia słów. I to nie tylko tych wielkich. Załapał się też liczebnik porządkowy „pierwszy”. Sławomir Sierakowski tłumaczył, że red. Blumsztajn pierwszy raz bierze w manifestacji. Redaktor Kurski powiedział, że nie wszyscy Kurscy są źli. 
Na razie monopolizują media. A monopole są ponoć złe.

Co ciekawe – po tej akurat manifestacji paru demokracji zaprzysiężonych obrońców przyznało, że czują się w coś wmanewrowywani i że im to nie pasuje.
I to jest zła informacja, bo jak się K.O.D. posypie – poseł Szejnfeld nie będzie gdzie miał występować w czerwonym bezrękawniku.

3. Gaz tani, benzyna tania. Nic tylko jeździć. Pojechałem na zakupy. W Makro znowu są półtorametrowe misie. Do Castoramy dowieźli moje ulubione brykiety. W Lidlu były kiszone ogórki.
Wracając wpadłem do wulkanizatora na Skrze. Z prawego przedniego koła powoli schodziło powietrze. Pan męczyguma zdjął oponę, wyczyścił felgę, założył oponę za co właściciel zakładu skasował 50 zł. I to jest zła informacja. Poprzednim razem ze trzy lata temu płaciłem tam 25 zł. A ponoć nie ma inflacji.  

wtorek, 29 grudnia 2015

27 grudnia 2015



1. Święta, święta i po świętach. [ile czasu czekałem, żeby to móc napisać]. Wstaliśmy na „Kawę na ławę” w której występował dyr. Magierowski.
Dyrektora Magierowskiego jestem głośnym wielbicielem. Niestety mam wrażenie, że był zbyt – że tak powiem – wysofistykowany. I to jest zła informacja. W dyskusjach z pewnym eurodeputowanym z Wielkopolski lepiej by sobie poradził Paweł Sito, który nie pijąc zachował zdolność nazywania rzeczy radykalnie po imieniu – normalnie przynależną wypitym.

2. Obejrzałem ostatni odcinek 5. serii „Homeland”. Mógłbym wybaczyć rosyjski akcent polskich policjantów, ale tej dziwnej, składanej blokady drogi, jaką używają – już nie.
„Homeland” w nowym wydaniu jest świetny. W nowym, czyli od śmierci Brody'ego.
W zeszłym roku zapytany o realność sytuacji z 4. serii serialu, ambasador Mull odesłał mnie do recenzji (już nie pamiętam na którym portalu). Dwóch anonimowych emerytowanych pracowników CIA mówiło, że serial – poza jednym – świetnie opisuje pracę CIA. Poza jednym – mała szansa, by agencja zatrudniała kogoś chorego psychicznie.

[UWAGA – SPOJLER] Pomysł zamachu gazowego na berliński Hauptbahnhof zrealizowany przez muzułmanów syryjskiego pochodzenia z rosyjskim błogosławieństwem – wygląda bardzo realnie.


Ciekaw jestem, czy to neofickie zawodowe skrzywienie, czy zdrowy rozsądek, ale bliżej mi było do  BND i CIA niż ograniczonej intelektualnie dziennikarki broniącej praw człowieka. 
Do następnych odcinków trzeba będzie czekać prawie rok. I to jest zła informacja. 
Zobaczymy, czy następne odcinki też będą się działy gdzieś w naszej okolicy.

3. Wcześniej zobaczyłem kawałek „Taking Chance”. Tylko kawałek. I to jest zła informacja, bo lepiej oglądać w całości.
Z miesiąc temu wracałem do Warszawy z Bukowiny z Hirkiem Wroną. Od słowa, do słowa – zgadaliśmy się, że wrażenie ten film robi nie tylko na mnie.

Ktoś na Twitter wrzucił link do tekstu o admirale Unrugu. 
Tak się kończy:
Na koniec przypomnę, że 22 października 2012 r. w zamku Montresor w Francji w wieku 82 lat zmarł Horacy Unrug, jedyny syn wiceadmirała Józefa Unruga, współtwórcy Polskiej Marynarki Wojennej. Horacy Unrug, po upadku komunizmu, wielokrotnie odwiedzał Polskę, szczególnie bliskie były jego związki z Gdynią. Polska Marynarka Wojenna starała się o sprowadzenie prochów admirała do Gdyni. Jednak Horacy Unrug wielokrotnie przypominał –Ojciec zastrzegł sobie, żebym nie dopuścił do tego, żeby był przeniesiony do Polski, dopóki jego koledzy zamordowani w okresie stalinowskim nie dostaną przynajmniej takiego samego pogrzebu jak on. Nie wiadomo jednak, gdzie są potajemnie pochowane ciała pomordowanych oficerów Marynarki Wojennej II RP. Możliwe więc, że admirał Unrug pozostanie w Montresorze na wieki.

Niemieckie wpływy na naszą kulturę bywają nie do przecenienia.


poniedziałek, 29 czerwca 2015

29 czerwca 2015


1. Już miałem przestać oglądać „Kawę na ławę” – zobaczyłem posła Szejnfelda – ale zmieniłem zdanie. Skoro w taki czas ktoś podejmuje decyzję o wysłaniu tak ważnego programu akurat tego europosła, pewnie ma to jakiś głębszy sens. Sensu nie znalazłem, ale z pewnym rozbawieniem obserwowałem jak poseł Szejnfeld delikatnie mruga oczkiem do wyborców Kukiza. Za te parę lat, kiedy się kadencja skończy nie wiadomo jak będzie.

Poźniej próbowałem oglądać „Lożę prasową”. Mam wrażenie, że program wyczerpał już swoją formułę. I to jest zła informacja.

2. Przez zbieg okoliczności zauważyłem na fejsbuku fejkowy cytat z #PAD. Zobaczyłem na profilu człowieka o nazwisku Jeziorek. Pan Jeziorek ponoć był (a może nawet wciąż jest) jakimś stosunkowo ważnym człowiekiem w publicznej telewizji. Uwierzył w fejk i zaczął go propagować, zarzekając się, że widział te słowa na własne oczy. Robił to mimo iż kolejni ludzie sugerowali mu, by to przemyślał.

Napisane było, że Onet cytuje Rzepę drukującą wywiad. Wywiadu nie było. (ostatni był Mazurek). Zadzwoniłem do Onetu. Onet nie napisał.
Pan Jeziorek zaczął tłumaczyć, że brak słów na Onecie jest dowodem na to, że były i zostały usunięte przez naciski.
Z jednej strony trochę mnie to podbudowało, bo zasadniczo jeżeli ktoś miałby naciskać to ja. Ale tylko trochę.
Później się okazało, że fejka promował (za całkiem spore pieniądze) fejsbukowy Sokzburaka. Często udostępniany przez ludzi związanych z Platformą.
Zobaczymy, czy pan Jeziorek nie wystąpi aby u redaktora Lisa. Razem z panem Sikorskim, który będzie opowiadał o pełzającym zamachu stanu.

Złą informacją jest, że ten hejt jest na tak żenującym poziomie. Ciekawe, czy kiedyś zobaczymy faktury.

3. Pojechaliśmy na Koło. Kupiliśmy album o Powstaniu Warszawskim. Z 1989 roku. I numer Stolicy z 1957 roku. Cały o Powstaniu Warszawskim. Do tego jeszcze takie coś, żeby z kominka się popiół nie rozsypywał i reprodukcję zdjęcia Getta (gdzie stoi sam kościół) od syna autora. Potwornie gadatliwego pana, który od zawsze stoi w tym samym miejscu.
Nie kupiliśmy zegara bijącego kwadransy. I to jest zła informacja, bo chciałbym taki zegar mieć.
Bożena mówi, że Koło się znowu ucywilizowało. Ceny są rozsądniejsze niż na Allegro. A i ze sprzedawcami łatwiej się dogadać.

Później pojechaliśmy do Ikei. Po ramki. Nienawidzę Ikei. I to jest silniejsze ode mnie.



wtorek, 9 czerwca 2015

8 czerwca 2015


1. Najpierw była burza. Przed piątą. Było już jasno. Piorun walnął w coś blisko ale nie było widać szkód. Wstaliśmy, pozamykaliśmy okna, bo mimo doświadczenia wciąż otwieramy dolne połówki, gdybyśmy robili to z górnymi – nie byłoby niebezpieczeństwa powodzi.
Wyszedłem na pole zobaczyć czy równo leje. Okazało się, że kot Pawełek siedzi pod Suburbanem. Znaczy siedział przez chwilę, później czmychnął. Na szlafrok naciągnąłem przeciwdeszczowe coś z Ikei (bardzo dobra rzecz, gdyż ma wszyte odblaski, czyli chroni przed deszczem i mandatem za nie manie odblasków) i udałem się w celu odnalezienia kota Pawełka.
Siedział pod bocznymi schodami i darł mordę. Wywlokłem go stamtąd i zaniosłem dodom. Koty nie psy, nie potrafią się z wody otrząsnąć. Bożena wytarła kota Pawełka w ręcznik i poszliśmy spać. Złą wiadomością jest, że takie spanie na dwa razy jest bez sensu.

2. Wstałem na „Kawę na ławę”. Występował poseł Szejnfeld, więc nie chciało mi się oglądać. Pan Czarzasty występował w koszuli z krótkim rękawem, co warte jest zaznaczenia.
Niedziela wyjazdowa jest bez sensu. Większości planów się nie realizuje. Najpierw próbowałem wyprostować akacje, które burza powykrzywiała. Z miernym efektem, dopiero obcięcie gałęzi nieco pomogło. Nieco.
Zauważyłem dziwnego ptaszka. Wielkości wróbelka, z w pewien sposób pomarańczowym ogonem. Posadziłem wierzbę. Przesadziłem jeżyka. I ruszyliśmy. Z takich, czy innych powodów spieszyło się nam do Warszawy. Nagle się okazało, że V40 z najsłabszym dieslem zadziwiająco dobrze daje sobie radę. O ile czas potrzebny do uzyskania prędkości przejazdowej jest dość spory, to kiedy już jedzie – to jedzie. Udałoby się nam dojechać w rekordowym czasie, żeby nie to, że z jednej strony ktoś, kto projektował odcinek między Łodzią a Warszawą nie wpadł na to, że Polacy mają samochody, z drugiej – że Polacy mający samochody nie nauczyli się nimi jeździć. Na przykład nie mają zwyczaju patrzeć we wsteczne lusterka.

3. Wieczorem wpadł kolega. Przyniósł flaszkę z orłem. Później przyszedł sąsiad. Gadali do pierwszej w nocy. Po angielsku. I to jest zła informacja, bo mój angielski jest zdecydowanie niewystarczający do tego, żebym brał aktywny udział w takich dyskusjach.
Pozytyw taki, że się dowiedziałem ilu mieszkańców ma wyspa Man.  

wtorek, 14 kwietnia 2015

13 kwietnia 2015


1. Zerwałem się na „Kawę na ławę”. Pan Czarzasty miał bardzo błękitny sweterek. Gościem niestety był poseł Szejnfeld. Sytuacja była o tyle interesująca, że walczył sam przeciw wszystkim. Była też pani Nowacka, która generalnie robi bardzo dobre wrażenie, do momentu, kiedy sobie człowiek przypomni, że wciąż jest związana z Palikotem. Co może świadczyć o jakimś pani Nowackiej upośledzeniu. I to jest zła informacja.
Najzabawniejszym momentem chyba było, kiedy poseł Mastalerek użył zwrotu „rządowe przecieki stenogramów”. Oburzył się wtedy poseł Sawicki – PSL proszę w to nie mieszać.
W brak związku PO z przeciekiem stenogramów wierzy już chyba tylko red. Piasecki. Albo przynajmniej tak mówi. Zresztą nie ma się czemu dziwić. Trudno, żeby dziennikarz zdradzał źródła własnej stacji. Nawet, gdyby to były źródła pełniące funkcje sekretarza stanu. Piszę – oczywiście – czysto teoretycznie.

2. Generalnie nie znoszę dnia wyjazdu. Muszę wtedy wykonać strasznie dużo czynności. A ja nienawidzę musieć. Zasiałem trawę w części odzyskanego parku. Ciekawe, czy coś z niej będzie, czy zjedzą ją ptaki. Złe informacje są dwie. Po pierwsze starczyło na 30% odzyskanego areału. [Areał – piękne słowo, pamiętam z Dziennika Telewizyjnego]. Po drugie – nie podlałem jej, bo nie mamy tak długiego węża, żeby tam dosięgnął. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

3. Mieliśmy ruszyć koło 17. Udało się ze dwie godziny później. Przyjechał po nas mój brat swoim SVX-em. Mam coraz lepsze zdanie o tym samochodzie, choć wolałbym, żeby miał zrobione tylne zawieszenie. Ale – żeby nie było – do marki Subaru raczej nic mnie nie przekona. Nawet to, że udało im się trzydzieści lat temu zrobić niezły samochód.
LPG kosztuje na autostradzie 50 groszy drożej, niż na mojej ostatnio ulubionej stacji (obok ronda Dudajewa). I to jest zła informacja, bo 50 groszy to ponad 20% ceny. Komuś zależy, żeby nikt autostradami nie jeździł, a autostrady to ponoć największy sukces dwudziestopięciolecia.  

wtorek, 24 marca 2015

23 marca 2015



1. Obudziłem się o świcie zlany potem, bo mi się przyśnił prezydent Komorowski, który obiecuje kandydatowi Kukizowi, że się przyjrzy pomysłowi Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. A usłyszałem o tym w „Domu whisky” przy Kruczej. Gdzie razem z moim kolegą Grzegorzem czekaliśmy na kogoś, z kim mieliśmy przeprowadzić wywiad. Nie pamięta z kim. Przy stoliku obok siedział minister Kamiński i red. Krzymowskiemu tłumaczył, że przejmują głosy Kukiza obiecując mu różne rzeczy, a jego wyborcy są zbyt młodzi, żeby pamiętać zmielone podpisy za JOW-ami.
Śnią mi się takie rzeczy. Powinienem chyba mniej pić. Albo więcej. I to jest zła informacja.

2. No i niestety wcale nie jestem tak wpływowy, jak myślałem. W „Kawie na ławę” wystąpił poseł Szejnfeld. Więc ponawiam apel sprzed dwóch tygodni:
Drogi redaktorze Rymanowski przestańże zapraszać posła Szejnfelda, bo to, że jest idiotą zdążył już udowodnić, a żadnej nowej wiedzy nie wnosi. Niemożliwe jest, że w Platformie Obywatelskiej nie ma już nikogo, kto by potrafił wnieść coś w nasze niedzielne poranki!
Tym razem poseł Szejnfeld na jednym wdechu składał kondolencje rodzinom ofiar zamachu w Tunezji i tym, którzy musieli przerwać tam urlopy. Właściwie co za różnica.

We wszystkich programach telewizyjnych i radiowych panowie z PiS wystąpili z wydrukowanym zdjęciem prezydenta Komorowskiego z panami ze SKOK-u Wołomin. Niestety coś, co miało udowodnić, że pani Trzaska-Wieczorek mijała się z prawdą, awansowało na słaby dowód związków Prezydenta z panami ze SKOK-u.

Pojechałem do Castoramy, Makro, Lidla i zatankować LPG. Niedziela znaczy. W związku z sytuacją geopolityczną postanowiłem mieć w miarę możliwości zatankowane samochody.

W Castoramie wciąż wiosna. W Makro idą święta, zaś w Lidlu przygotowywano miejsce na jakiś nowy tydzień. O mały włos nie kupiłem sobie szlifierki stołowej. Bardzo przydatna rzecz do ostrzenia. Na przykład noży z kosiarki. Coś czuję, że pierwsze koszenie będę czynił w święta. Powinienem kupić wcześniej akumulator do kosiarki. Albo wyciągnąć stary z BMW. Bo ten z kosiarki włożyłem do BMW. W bagażniku jest tam miejsce na drugi, mały. Który chyba miał podtrzymywać telefon. Swoją drogą telefon w samochodzie w 1989 roku to musiało być coś.
Wyciąganie tego akumulatora wymaga rozebrania połowy bagażnika. I to jest zła informacja.

3. Nieco może protekcjonalnie zaatakował mnie na Twitterze red. Skórzyński. W związku z wpisem, w którym wielokrotnie padło słowo „Konstytucja”. Muszę sprostować jedną rzecz. Zupełnie nie czuję się dziennikarzem. Mniej więcej od czasu, kiedy zauważyłem, że TVN legitymacje prasowe wydaje współpracownikom swojego działu reklamy.
#3negatywy piszę bez zachowania jakichkolwiek standardów. To, że coraz bardziej przypominają normalne media – tym gorzej dla mediów.

A teraz do rzeczy: Podpisanie niekonstytucyjnej ustawy i odesłanie jej później do Trybunału to oportunizm konstytucyjny. Ja tam jestem prostą modową blogerką, więc można do tego, co piszę nie mieć za grosz zaufania, ale jakiś zainteresowany problemem dziennikarz mógłby sięgnąć do prac profesorów Sarneckiego czy Banaszaka.

Prezydent nie może podpisać niekonstytucyjnej ustawy i odesłać jej do Trybunału. Robi to tylko dlatego, że nikt mu nic za to nie zrobi. Poza Bogiem i historią, przed którymi w takim przypadku odpowiada. Przed obywatelami głosującymi w następnych wyborach zasadniczo też, choć dziś znakomita ich większość nie ma pojęcia o co z tą Konstytucją chodzi. I to jest zła informacja.



wtorek, 10 marca 2015

9 marca 1975*





1. Wstałem na „Kawę na ławę”.
Muszę sobie przygotować apel, który w tym miejscu będę wklejał co tydzień: Drogi redaktorze Rymanowski przestańże zapraszać posła Szejnfelda, bo to, że jest idiotą zdążył już udowodnić, a żadnej nowej wiedzy nie wnosi. Niemożliwe jest, że w Platformie Obywatelskiej nie ma już nikogo, kto by potrafił wnieść coś w nasze niedzielne poranki!
Nie sądzę, żeby ten apel na coś się zdał. I to jest zła informacja.

2. Po „Loży Prasowej” (prowadząca miała na sobie czerwone z kołem sterowym) obejrzeliśmy do reszty „Banshee”. Znaczy został nam jeden odcinek. Ten ostatni, którego jeszcze nie wyemitowano.

Napisałbym teraz SPOJLER ALERT, ale po lekturze ostatniego wywiadu red. Mazurka napiszę: UWAGA! PONIŻEJ UMIESZCZONE BĘDĄ WIADOMOŚCI DOTYCZĄCE TREŚCI SERIALU „HOUSE OF CARDS”, JAKIE NIE KAŻDY CHCE PRZECZTAĆ.
Na wszelki wypadek bym napisał, bo jak wczoraj na Twitterze wspomniałem o czymś, co wiadomo po paru minutach oglądania pierwszego odcinka, szybko wyjaśniono mi mój błąd.

Obejrzeliśmy dwa odcinki. Uderzyły mnie dwie sprawy. Pierwsza, że Doug Stamper kupił już w połowie 2014 roku krzywy telewizor Samsunga. Krzywy znaczy Curved. Nie wyglądał na specjalnie fana nowinek technologicznych. Druga – że Frankowi jednak o coś – poza władzą jako-taką – chodzi. No i jeszcze jedno w pierwszym odcinku Prezydent Stanów Zjednoczonych udziela (na żywo) wywiadu w telewizji. Dziennikarz jedzie po nim jak po łysej kobyle. Miejscami szydząc.
Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w Polsce. I to jest zła informacja. Choć może kiedyś ktoś mnie zdziwi. Redaktor Piasecki?

3. Przez cały dzień prezydent Komorowski zwiedzał południe naszego pięknego kraju. Jako że przez cały dzień zajmowały nas seriale nie obserwowałem tej podróży. Docierały do mnie tylko odpryski dyskusji „powiedział o brudnych nogach!”, „kalosze!”, „ciupaga!”.
W końcu, wieczorem obejrzałem co się działo w Nowym Targu i Krakowie. No i jednej rzeczy nie da się panu Prezydentowi odebrać – samozadowolenia. Niestety to samozadowolenie z majestatem nie ma nic wspólnego.
Zauważyłem, że podczas przekrzykiwań wygwizdującym go tłumem panu Prezydentowi zmieniał się głos. Pan Prezydent zyskiwał dziwnej energii. Był w swoim żywiole.
Jakże on musi się nudzić w tym Belwederze.
Jakże smutno wyglądał krakowski obrazek, gdzie pan Prezydent otoczony przez miejscowych rektorów odpowiadał na zaczepki korwinowców.
Oczyma duszy widzę, jak pan Prezydent idąc do Jaszczurów trąca łokciem w bok któregoś z profesorów mówiąc: nieźle im nagadałem, nie?
Impreza w Krakowie była żenująca. I to jest bardzo zła informacja, bo dużo poważnych ludzi zaangażowało w nią autorytet swój i instytucji przez siebie reprezentowanych.

Wolałbym, żeby na Prezydenta Rzeczypospolitej nie porykiwać czy gwizdać. Jest tyle kulturalnych sposobów utrudniania przemówień. Można klaskać, śpiewać pieśni patriotyczne, grupowo recytować poezję romantyczną. „Pana Tadeusza” pan Prezydent zna świetnie. Już go kiedyś czytał.

To, że w gwizdanie w Nowym Targu zamieszana była posłanka PiS to bardzo ciekawa informacja. Gdybym był publicystą 300polityki, bym to skomentował jakoś tak: Skoro w tak – wydawać by się mogło – zwartej i twardą ręką rządzonej partii, w tak ważnym jak wybory prezydenckie momencie, posłanka rozpoczyna, w taki sposób osobistą kampanię wyborczą, to może świadczyć o kryzysie przywództwa w Prawie i Sprawiedliwości.
Ale skoro nie jestem, to skomentuję to cytatem z księgi Koheleta: Stultorum infinitus est numerus.


*Tytuł jest z okazji urodzin mojego brata.

wtorek, 3 lutego 2015

3 lutego 2015


1. Stołeczna „Wyborcza” ogłosiła, że od dziś będzie zamazywać „treść reklamowych szmat”, czyli
wielkoformatowych reklam wiszących w mieście. Na zdjęciu zamazała wszystkie reklamy z wyjątkiem tej na tramwaju. Reklamy na warszawskich środkach komunikacji i przystankach sprzedaje firma AMS. AMS chwali się na plakatach, że już wkrótce postawi 1580 nowych wiat, na których będzie można umieszczać reklamy. Firma AMS należy do spółki Agora, właściciela „Wyborczej”.
Chłopcy ze Stołka zatracili resztki wstydu. I to jest zła informacja.

2. Od kilku dni nie używam smartfonu. I jest to ciekawe doświadczenie. Nie jest tak, że nie dzwonię. Po prostu używam do dzwonienia ośmiocalowego tabletu Samsunga. Od kiedy pojawił się na rynku duży iPhone nie wygląda to irracjonalnie tylko ekstrawagancko.
Żeby nie było niedomówień – nie mam zamiaru tu szydzić z dużych smartfonów. Są lepsze niż małe, bo są większe.
Tablet połączyłem ze smartwatchem. Więc albo mówię do ręki, albo do ośmiocalowego tabletu.
Na dłuższą metę przykładanie ośmiocalowego tabletu do ucha nie jest zbyt wygodne. Ale znalazłem coś, co ze dwa lata temu na konferencji rozdawało otomoto.pl – słuchawkę w kształcie słuchawki telefonicznej. Rozważałem rozmawianie za jej pomocą na ulicy. Ale chyba jeszcze nie czas. Jeszcze brak mi odwagi. I to jest zła informacja.

3. Zadzwonił do mnie kolega Olszański i powiedział, że nie rozumie moich zachwytów nad panem Czarzastym. Że nie można zapominać o udziale pana Czarzastego w sprawie Rywina i tak dalej. Próbowałem się tłumaczyć, że lubię sprawność pana Czarzastego w telewizyjnych przegadywankach. Kolega Olszański argumentu nie przyjął. I to jest zła informacja. Bo może to prawda, że chodzi jedynie o to, że lubię słuchać, jak pan Czarzasty przysrywa deputowanemu Szejnfeldowi. Swoją drogą – mój wczorajszy tweet o tym, że chciałbym poznać jego wyborcę wciąż żyje.



poniedziałek, 2 lutego 2015

2 lutego 2015



1. Bożena mnie obudziła mówiąc, że zaraz „Kawa na ławę”. Udałem, że tego nie usłyszałem. Niestety powtórzyła to jeszcze kilka razy. Wstałem i zobaczyłem, że pan Czarzasty kupił sobie różowy sweterek. Pan Siwiec za to wystąpił w złowróżbnej czerni. Jak rozumiem kolory wybrali w związku z kandydatami swoich ugrupowań.
Chciałbym poznać kogoś, kto głosował na posła Szejnfelda. Był on kandydował w Wielkopolsce. Ja tam Wielkopolan mam za rozsądnych ludzi. Jeżeli w eurowyborach głosowali na niego, by się go pozbyć z Polski – popełnili błąd. Europoseł w Brukseli (czy Strasburgu) spędza tylko trzy dni w tygodniu.
Muszę przyznać, że punktów nabił sobie u mnie rzecznik Mastalerek, który w pewny momencie westchnął, że chyba nie może już przychodzić do tego programu, bo coraz częściej może się podpisać pod słowami pana Czarzastego.
Cóż, gdyby rzecznik Mastalerek nie próbował ciągle stać się lepszym Hofmanem – byłby naprawdę niezły. Niestety od Hofmana nie może się uwolnić. I to jest zła informacja. Może potrzeba egzorcysty?

W „Loży prasowej” wystąpił redaktor Majewski w nowej stylizacji. Czyżby inwestował w karierę telewizyjnego komentatora?

2. W BMW Bożeny przestały działać spryskiwacze. Znaczy płyn jest, pompa się kręci, ale nic na szybę nie leci. I to jest zła informacja. Powinienem przejrzeć przewody. Niestety częściowo są schowane pod wygłuszeniem klapy silnika.
Pojechaliśmy najpierw do Castoramy, gdzie można kupić różne sprzęty ogrodnicze z 30% rabatem. Później do Makro, gdzie – jeżeli zbierze się jakieś punkty, można kupić z rabatem kieliszki. A na koniec do Lidla, gdzie w promocji był wędzony łosoś. Po drodze do domu zatankowaliśmy LPG. Gaz po 1,95 bardzo dobrze wygląda.

Musiałem pójść do apteki, żeby kupić termometr. Było już późno, więc trafiłem do całodobowej na Placyk. Od kiedy Unia Europejska zakazała termometrów rtęciowych można kupić średnio działające alkoholowe, bądź elektroniczne każdy za wielokrotność ceny rtęciowych.
Powinienem zabezpieczyć odpowiedni zapas zawczasu, a teraz, kiedy bym próbował przemycić zza granicy, to mnie może Straż Graniczna złapać, jak jakąś panią w Medyce, której teraz grozi parę lat więzienia.


3. „В шаббат ничего делать нельзя, но воевать можно”. To cytat z jednego z obrońców , który zrobił mi wieczór. Jak parę miesięcy powiedział mój kolega Oleg – Ukraina to taki kraj, gdzie faszyści chronią synagogi. Żydzi zaś, w szabat strzelają z karabinów maszynowych do rosyjskich antyfaszystów.
Złą informacją jest, że tak wielu ludzi w Polsce nawet nie stara się zrozumieć, że to, co się tam dzieje jest dla nas, tu w Polsce bardzo, bardzo ważne.