Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gra o tron. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gra o tron. Pokaż wszystkie posty

środa, 23 sierpnia 2017

22 sierpnia 2017


1. Wstałem, pognałem do komputera, by się dowiedzieć, że moje lampy do Suburbana są w Illinois. I to jest zła informacja, bo miałem nadzieje, że przesyłka trafi prosto do Tennessee, skąd wyleci do Europy.

2. Pojechaliśmy do Świebodzina, żeby odebrać nowy zestaw berlińskich koleżanek dziewczyn. Tym razem dwie. Typ nieco bardziej orientalny. Pojechaliśmy do Mrówki, gdzie kupiłem lokalny tygodnik. Później do Lidla, gdzie kupiłem elektryczną pilarkę.
Wróciliśmy. Wyjąłem pilarkę z opakowania. Obejrzałem, wyciągnąłem przedłużacz, podpiąłem. Zaczęło padać. Wróciłem do domu. Przestało padać. Podpiąłem przedłużacz. Zacząłem rżnąć. Zaczęło padać. Wróciłem do domu. Przestało padać. Zacząłem rżnąć. Zaczęło padać. Wróciłem do domu. Przestało padać. Zacząłem rżnąć. Zaczęło padać. Wróciłem do domu. Przestało padać. Zacząłem rżnąć. Zaczęło padać. Wróciłem do domu. Dotarło do mnie, że kupiłem urządzenie do wywoływania deszczu. I to jest zła informacja, bo chciałem kupić coś do rżnięcia gałęzi.

3. Wieczorem poszedłem do sąsiadów wypić piwo. Niby było – jak zwykle – fajnie. Ale jednak za zimno. I to jest zła informacja. Piwo, żeby smakować wymaga zmęczenia i zewnętrznej temperatury.
Obejrzeliśmy chyba najlepszy w tej serii odcinek „Gry o tron”. Później, z nudów, film z Clivem Owenem „The International”. Film ze strasznie głupią sceną strzelaniny w nowojorskim Guggenheimie. Można odnieść wrażenie, że nikt nie wie do czego służą pistolety maszynowe. I to jest zła informacja.


piątek, 18 sierpnia 2017

17 sierpnia 2017


1. Kacowa pogoda. Obudził mnie pan z Urzędu Dozoru Technicznego. Zadzwonił, że przyjedzie jutro. Wynegocjowałem dziesiątą. Przyjeżdżają co czas jakiś, żeby obejrzeć zbiornik na gaz. Czasem mówią, że brudny. Czasem, że drewno leży zbyt blisko. Ale zawsze dają kartkę, na której jest napisane, że wszystko jest ok.
Nudzi mnie robienie prasówki. Po tytule i nazwisku autora jestem w stanie przewidzieć dziewięćdziesiąt procent tekstu. I to jest zła informacja.

2. Pojechaliśmy z Bożeną do Świebodzina. Najpierw do hurtowni elektrycznej. Z dwóch panów rozmawiających o polityce został jeden. Wyjaśnił mi, że przy pięciobolcowej instalacji niebieski przewód przypina się do miejsca oznaczonego „N”. Jak niebieski. Logiczne.
Proces sprzedaży w tej hurtowni wygląda tak, że się najpierw rozmawia z tym panem, później mu płaci. Z kwitem, który wyskoczy z fiskalnej drukarki, wychodzi na zewnątrz i innymi drzwiami wchodzi do magazynu, gdzie pokazuje się kwit i dostaje towar. Wykazałem się czujnością – pan z magazynu wydał bezpiecznik jednofazowy, a ja zapłaciłem za trzy fazy.
Później byliśmy w Lidlu. Gdzie kupiliśmy drabinę. Drabiny z Lidla są w porządku. Mamy już jedną, ale bywa za duża.
Później była apteka w Tesco. I Tesco. Później postanowiłem dorobić kluczyk do stacyjki Suburbana. Pan dorabiacz dorobił, ale szybko zauważyłem, że kluczyk nie będzie pasował, bo uchwyt jest zbyt duży. Próbowałem namówić pana dorabiacza, żeby przyciął uchwyt. On nie chciał, bo mówił, że będzie brzydko wyglądać. Umówiłem się, że jeśli nie będzie pasował, to zamówi inną wersję. Kluczyk nie pasował. Wróciłem. Na drzwiach zastałem napis: „zaraz wracam”. Postałem z dziesięć minut. Nie wrócił. Zaraz to taka duża bakteria. Będę musiał wrócić raz jeszcze. I to jest zła informacja.
Wracaliśmy przez Radoszyn i Skąpe. Tzw. mocna beemka stała w miejscu, gdzie ją ostatnio widziałem. Bożena poszła negocjować. Wróciła bez sukcesu – szefa nie było. Pracownik nic nie wiedział. Wróciła z wizytówką. Zadzwoniła do szefa. Auto ma być na przyszły piątek. Zobaczymy.

3. Spadł deszcz. Bardzo. Zmajstrowane z sąsiada Gienka pomocą pokrycie dziury do wyciągania popiołu z kotłowni zadziałało. Ale nie do końca. I to jest zła informacja. Trzeba będzie coś z tym zorbić.

Najpierw założyłem nowy włącznik krajzedze. Później zamontowałem bezpiecznik w piwnicy, podłączyłem kabel. Wyprowadziłem przez dziurę pokryciu dziury do wyciągania popiołu z kotłowni, założyłem gniazdo. Podłączyłem krajzegę i się okazało, że fazy podpięte są w dobrej kolejności. Trzy fazy. Ile możliwości podłączenia? Trzy silnia? Nie pamiętam. 1.2.3, 1.3.2, 2.1.3, 2.3.1, 3.1.2, 3.2.1. Tak. 3!. Ciekawe przy ilu sposobach podłączenia silnik działa w dobrą stronę. W każdym razie mogę sobie przyszyć następną sprawność. Elektryk trójfazowy.

Wieczorem obejrzeliśmy „Wydział pościgowy”. Sequel „Ściganego”. Ty razem bez Harrisona Forda. Za to Wesleyem Snipesem grającym Denzela Washingtona.
Obejrzeliśmy też świeży odcinek „Gry o tron”. Jeszcze tydzień temu Dickon Tarly zapowiadał się na ważną postać. A tu taka sytuacja.





środa, 9 sierpnia 2017

8 sierpnia 2017




1. Przyśniło mi się, że Bóg mnie pokarze za to, że nie notuję tego, co się wokół mnie dzieje. Nie notuję i zapominam. Powie do mnie grubym głosem: nie po to zmajstrowano tyle zbiegów okoliczności, które doprowadziły cię, Marcinku tu, gdzie jesteś, żeby zostało po tym tak mało śladów. Stać nas, co prawda na marnowanie naszej nieskończonej energii, jesteśmy również miłosierni, ale żeby nie było, że jest nam wszystko jedno, co się dzieje z rozdawanymi przez nas talentami postanawiamy, że po wieczność (lub póki się nam nie odwidzi) będziesz redagował teksty praktykantów z natemat.pl i gazeta.pl. A żebyś Marcinku od czytania tych arcydzieł zbytnio nam się nie sprawicowił, na małym ekraniku będą ci puszczane wykwity intelektów pana Michalkiewicza, dr. Targalskiego i Witka Gadowskiego. Z youtuba, poprzedzane reklamami specyfików paramedycznych.

Że Bóg mnie pokarze. W wyżej wymienionym portalu napisano by „pokaże”. Autokorekta w Wordzie tego nie podkreśla. I to jest zła informacja.

2. Redaktor Mazurek wrócił z Afryki. Chyba. Ja tam, po śniadaniu postanowiłem się zabrać za koszenie. Nie chcąc przeszkadzać Bożenie, która zajęła naprawioną przez siebie z użyciem pozostałości po wiele lat temu zwianym przez wichurę ogrodowego namiotu huśtawkę – zacząłem kosić park Mam wrażenie, że w poprzednim zdaniu powinno być więcej przecinków. Ale nie będę się tym zajmował. Przecinków, bądź innych znaków przestankowych.
No więc jeździłem kosiarką po parku z narastającym przekonaniem, że bez kosy [spalinowej] się nie obejdzie. Udało mi się wykosić wkoło Miśki [pochowaliśmy ją sadząc nad nią sosenkę]. Nie znalazłem resztek po kaczych jajkach – w chyba kwietniu dziewczyny spłoszyły kaczkę, która jajka wysiadywała. Kolega Zegarek – rzeczoznawca od ptactwa, do którego zadzwoniłem powiedział, by się nie przejmować. Parę tygodni później zauważyłem kaczkę kosząc. Kątem oka zobaczyłem jak się skrada, by wystartować w bezpiecznej od gniazda odległości.
No więc kosiłem. Kosiłem, aż na jakimś kamieniu szlag trafił piastę środkowego noża. I tyle było z kosiarkowania. Wyciągnąłem kosę [spalinową]. Przez dobre pół godziny nie udało mi się jej odpalić.
Postanowiłem odwrócić karmę. Wsiadłem na rower by pojechać do Radoszyna, gdzie od pół roku stoi mocna beemka, której zła rdza zżarła przewody hamulcowe, paliwowe i ciśnieniowe od zawieszenia. Wsiadłem na rower, który w ramach przełamywania kryzysu wieku średniego kupiłem, gdy skończyłem lat czterdzieści. Kupiłem, przejechałem się nim ze trzy razy i wstawiłem do piwnicy. Był tam lat z pięć. Kiedy odzyskałem Suburbana, wyciągnąłem rower z piwnicy i zawiozłem na wieś. Wsiadłem i jadę. Po chyba kilometrze dotarło do mnie, że przerzutka przednia [ta przy pedałach] nie przerzuca na bieg najwyższy. Więc muszę kręcić bardziej niż gdyby rzeczonej przerzutki nie było. Do tego zainstalowałem sobie Endomondo. Zapomniałem, że w słuchawkach co kilometr będę słyszał ile czasu zajęło mi tego kilometra przejechanie. Wyniki były deprymujące. Przejechałem przez Skąpe, w którym otwarto market Dino. Przez moment chciałem się nawet zatrzymać, by się nawodnić jakimś napojem, którego nazwę zapomniałem. Hydro-coś tam. Zrezygnowałem. Rower nie wiózł żadnego zapięcia, a brat mój Michał powiedział, że ma bardzo porządną ramę. I koła. Choć osprzęt raczej słaby, skoro się zepsuł.
Dojechałem do Radoszyna. Mechanik emablował dziewczę w Transporterze. Czekałem w dyskretnej odległości. Czekałem. Endomondo zmniejszało średnią prędkość. W końcu się mną zainteresował i przerwał emablację. Wręczyłem mu zaliczkę w zamian otrzymując zapewnienie, że za dwa tygodnie auto będzie gotowe. Na pobliskiej stacji benzynowej wypiłem jabłkowo-miętowy Tymbark. Wciąż lubię, choć coraz mniej mi smakuje. Wsiadłem na rower i wróciłem do domu. Ledwo wróciłem. A to byłe raptem szesnaście kilometrów. I to jest zła informacja.

3. Brat mój Michał odpalił kosę [spalinową] od prawie pierwszego razu. Skosiłem nieco rosnącej w miejscu tarasu zieleni no i skończyła się żyłka. Nawinąłem nową. Kosy [spalinowej] nie udało się już odpalić.

Wieczorem oglądaliśmy „Grę o tron”. Odcinek ze smokami. Odcinek, który ponoć wcześniej wypłynął. Mała strata. I to jest zła informacja.  

wtorek, 9 czerwca 2015

9 czerwca 2015


1. Wstałem. Poszedłem do apteki, Połowa moich leków wyleciała listy refundowanych. I to jest zła informacja. Kupiłem bułki i sok pomidorowy. Nie bójmy się tego słowa – na kaca. Przyjechał redaktor Pertyński. Wymieniliśmy się samochodami. Za volvo dostałem BMW. To samo, co wcześniej. Czyli się opłacało.

2. Między dziesiątą a dwunastą miał przyjść pan od piecyka. Przyszedł kwadrans przed dwunastą. Znaczy przyszło dwóch panów. Przegląd pieca miał kosztować 250 złotych. Kosztował 650. Zdarza się. Do tego łazienka zrobiła się brudna. No i jeszcze panowie zapomnieli klucz płaski, wkrętak i imbusa.
Generalnie kolejna nauczka. Lepsze jest wrogiem dobrego. Przez 12 lat nie robiliśmy przeglądu pieca i nic się złego nie działo. Prawie, bo ostatnio się zaczął wyłączać. Ale dało się przeżyć. 
A tak, to i 650 zł w plecy i sprzątać trzeba. Bez sensu.
[jeżeli ktoś nie zauważył – to była zła informacja]

3. Byłem tu i tam. Na koniec wylądowałem w Krakenie w doborowym towarzystwie. Złą informacją jest, że poza mną i doborowym towarzystwem było też piwo. Za dużo piwa.
Obejrzeliśmy przedostatni odcinek „Gry o tron”. Jakoś nie mogę uwierzyć, że ta seria się kończy, bo wciąż mam wrażenie, że się jeszcze nie zaczęła.
Za to, za dwa tygodnie „True detective”.  

wtorek, 2 czerwca 2015

2 czerwca 2015


1. Wykazałem się wielką odpowiedzialnością i postanowiłem odnieść buty do szewca. Po pracach nad GQ została mi świadomość, że buty przynajmniej raz do roku powinny tam trafiać, bo inaczej człowiek może sobie zrobić krzywdę. No i nie wygląda najlepiej. Jak ten pan, co wpadł do Faster Doga parę miesięcy temu, w którym rozpoznaliśmy z Pawełkiem funkcjonariusza MSW.
Idąc do szewca na Hożą wpadłem do Beirutu, gdzie siedzieli kolega Krzysztof z kolegą Grzegorzem. Wpadłem, zacząłem pić kawę. Po chwili wpadł znajomy Krzysztofa, który sprowadza z Czech meble. Modernistyczne, secesyjne, czy jak je tam nazywać. Ważne, że ładne. Wynajął lokal na podwórku za Beiruto-Krakenem. I tam je chyba będzie prezentował.
Szewc podzeluje buty na środę. Może uda mi się nie zgubić kwitków, bo zawsze to robię i zawsze Szewc patrzy na mnie wilkiem. I to jest zła informacja.

2. Od szewca udałem się do Empiku, żeby kupić weekendowy Financial Times. Zrzutu ze strony nie oprawię sobie w ramki, papierową gazetę – owszem. Kupiłem też „W Sieci” redaktor Janecki nazwał mnie znanym dziennikarzem. A ja, jak ten krawiec z telawiwskiego pomnika nieznanego żołnierza nigdy nie byłem znany jako dziennikarz.
Wsiadłem w drugą linię metra i pojechałem na zachód. Mam wrażenie, że druga linia metra coraz mniej śmierdzi wilgocią. Ale może chodzić o to, że się przyzwyczaiłem.
Z metra poszedłem do Muzeum Powstania Warszawskiego, żeby odebrać laskę, którą Bożena zostawiła w sobotę u dyrektora Ołdakowskiego. Do laski dostałem bonus w postaci krawata. Z teflonu. Kusi mnie, żeby spróbować coś na tym krawacie usmażyć, ale to chyba głupi pomysł.
Wracając do domu nawiedziłem leżącego w szpitalu kolegę. Szpital przy Lindleya jest pełen śladów bywszej świetności. Mimo wszystko nie chciałbym w nim leżeć.
Poknuliśmy z kolegą chwilę i poszedłem do Krakena, gdzie umówiony byłem z moim ulubionym wydawcą i kolegą Grzegorzem.
Część bramy vis-à-vis blokowało MINI. Nie mógł z niej wyjechać chyba VW Transporter. Przyjechała straż miejska, ale nie w tej sprawie, tylko chyba w związku z dziwnym ogródkiem Tel Avivu. Namówiłem strażnika miejskiego, żeby na chwilę przyblokował ruch na Poznańskiej, żeby chyba VW Transporter mógł wyjechać pod prąd do Wilczej [metodą ministra Macierewicza].
Udało się. Strasznie byłem dumny z siebie. Zostawiłem kolegów i wróciłem do domu. Kiedy wróciłem, to się okazało, że zapomniałem o lasce Bożeny. I to była zła informacja, bo nie lubię zapominać i wracać.

3. Obejrzeliśmy odcinek „Gry o tron”. Są zombie. Karzeł zakolegował się z Deneris. Arya zaczęła robić coś konkretnego. Czyli dobrze. Złą informacją jest, że tyle trzeba było na to czekać.