środa, 5 stycznia 2022

4 stycznia 2022

 


1. Mały kot pozbawił mnie literki „g” na macbooku. W perfidny sposób. Wyrwany klawisz łatwo się zakłada na nowo. Kot drapnął ten sylikonowy dzyndzel, więc klawisz nie ma na co naciskać.
Klawiaturę zamówiłem. Nie kosztuje. Ale jak już będę rozkręcał, to może bym tak wymienił baterię? Niby jest ok. Ale zaliczyła już 944 cykle. Do tego zrobiło mi się przebarwienie na ekranie. Nie przeszkadza mi w pracy.
Bateria 160 złotych. Matryca droższa. Zła informacją jest, że do wymiany klawiatury trzeba wyjąc wszystkie bebechy. I odkręcić zylion śrubek.

2. Wtorek, dzień zebrań. W sumie siedmiu. Ech, gdybym miał taką podzielność uwagi, jak kiedyś, to bym może mógł coś konkretnego zrobić. Nie mam. I to jest zła informacja.

3. Zreformowałem piecyk, którym ogrzewam mój gabinet. Zmniejszyłem palenisko poprzez nawpychanie szamotowych płytek. Namówił mnie na youtubie jakiś amerykański pan. Tłumaczył, że mniejsze palenisko łatwiej rozgrzać, a im cieplejsze, tym sprawniej się pali. Pan ten zbudował też specjalną instalację do odzysku ciepła z komina. Ale to, na razie, przekracza moje możliwości. 
Na razie piecyk działa wyraźnie lepiej. Dłużej się zdecydowanie pali. Muszę przetestować jeszcze jeden wynalazek. Stojący na piecu garnek z woskiem. Ponoć lepiej magazynuje ciepło niż woda. Garnek mam. Nie wiem tylko skąd wziąć parę kilo wosku. I to jest zła informacja. 

Obejrzeliśmy na Netfliksie odcinek „Stay close”. Nie polecam. Netflix kupił chyba hurtem całą twórczość Harlama Cobena. I ekranizuje. A, że wszystkie są na jedno kopyto, to i ekranizacje nie są za bardzo. 
Choć jeden żart był niezły. Kamera monitoringu łapie zaginionego młodzieńca w Imprezie. Policjant się zastanawia skąd u dwudziestolatka takie auto. –Przedwczesny kryzys wieku średniego – odpowiada detektyw. 

Obejrzeliśmy potem „Death to 2021”. Lepsze chyba niż „Death to 2020”. Chyba, bo poprzedniego, chyba nie pamiętam.


wtorek, 4 stycznia 2022

3 stycznia 2022


1. I po Świętach. Choć ponoć trwają do Trzech Króli. Nowy taryfikator mandatów zwiększył czas podróży w Polsce o około 30%. I jest to zła informacja, bo – statystycznie – im się dłużej jedzie, tym większe jest prawdopodobieństwo, że się stanie uczestnikiem wypadku. 

2. Do Zielonej dojechałem w zwykłym czasie. Masa i konstrukcja Lawiny statystycznie zmniejsza szanse na to, bym w wypadku ucierpiał, więc nie muszę minimalizować prawdopodobieństwa przez minimalizowanie czasu podróży. 
W Ratuszu prezydent Zielonej Góry z burmistrzem Sulechowa i parlamentarzystami PiS-u (dwoma) ogłaszali budowę zachodniej obwodnicy, która na mapie, jest właściwie północną. Jestem osobiście zainteresowany powstaniem tej drogi, gdyż będę miał bliżej. Wychodząc z Ratusza wpadliśmy na pikietę w sprawie jakiejś reformy profesora Czarnka. Pikietę zorganizował senator (niezależny) Tyszkiewicz (Wadim). Gdy tylko senator (niezależny) Tyszkiewicz (Wadim) zobaczył Mojego Nowego Szefa, zaczął się na niego wydzierać w sposób, który przed sądem trudno nazwać dopuszczalną społecznie krytyką. 
Dawno, dawno temu, tzw. Muzealnicy, czyli dyrektor Ołdakowski, ze swoim habilitowanym zastępcą, wyjaśnili mi, że mało jest tak władnych funkcji, jak prezydent miasta. Opowiadali to na przykładzie prezydenta Warszawy. Z jednej strony wielki budżet, z drugiej realna możliwość zarządzania konkretnymi działaniami. Prezydent Polski, czy Premier, nie są w stanie łatwo doprowadzić do tego, żeby ktoś dziurę w drodze załatał. Drzewo posadził. Albo ściął. Prezydent miasta, człowieka z piłą ma w zasięgu ręki. 
Senator (niezależny) Tyszkiewicz (Wadim) przez lata był prezydentem Nowej Soli. Dość niezależnym. Przyzwyczaił się do tego, że: po pierwsze – ma realną władzę, po drugie – wszyscy są zainteresowani tym, co ma do powiedzenia. Został senatorem. Spędziłem w Senacie, w sumie, z siedem godzin. Gdybym miał tam siedzieć dłużej, chyba bym się zabił własną pięścią. Strasznie dużo pada tam słów. Całkowicie pozbawionych znaczenia, gdyż – z jednej strony – od razu wiadomo, jaki będzie wynik głosowania, z drugiej – nikt tego nie ogląda. Sejm zwykle ogląda mało kto, Senatu – nikt. A na pewno nikt normalny. Senatorowie różnie sobie radzą. Muszę kiedyś zapytać Adama Bielana, w co grał na telefonie, kiedy prowadził obrady. Że grał – łatwo było poznać po kciukach. 
Senator (niezależny) Tyszkiewicz (Wadim), po latach wypełnionych realnym zarządzaniem, trafił do tego strasznego miejsca. I odleciał. Co widać, po jego mediach społecznościowych. I to jest zła informacja, bo niezależnie od tego, czy się z nim człowiek politycznie zgadzał, czy nie – jakimś prezydentem miasta był. A teraz jest żadnym senatorem. I spełnia się hejtując w Internecie. Znaczy chyba się nie spełnia, skoro musi to też robić wydzierając się na ulicy. 

3. Poszedłem znowu do TK Maxx. Zgodnie z sugestią posła Sonika, kupiłem mydło. Francuskie. Bardzo ładne. I nietanie. Byłem też w Bagietce. Gdzie nie było sernika. I to jest zła informacja. Ponoć założono, że zbyt mało czasu od świąt upłynęło, żeby ktoś chciał kupić ciasto. Wracając minąłem na deptaku Najsłynniejszego Lubuszanina. Który jest na dobrej drodze, by stracić ten tytuł. Pojawiają się kolejne nazwiska ludzi, którzy pełniąc funkcje w wojewódzkim samorządzie, przyjmowali rozdawane przez ten samorząd środki. 



 

poniedziałek, 3 stycznia 2022

2 stycznia 2022


1. W 2021 roku, panele narobiły 9,072 MWh energii elektrycznej. Przydałoby się dołożyć trochę paneli. Złą informacją jest, że trudno zrozumieć czy w związku z nowymi przepisami da się to zrobić tak, by nie stracić obecnego sposobu rozliczania. 

2. Kocio – nie dość, że spędził noc w domu – spędził w domu cały dzień. I – jak na razie – nie widać, żeby się gdzieś wybierał. Śpi. Ja mam podobnie. Z różnicą taką, że sobie nie mogłem pozwolić na to, by przespać cały dzień. Generalnie jednak nic specjalnego się nie wydarzyło, więc nie mam o czym pisać. I to jednak jest zła informacja. 

3. Chciałem przestawić Lawinę. Okazało się, że akumulator nie stanął na wysokości zadania i się rozładował. Postał chwilę, wcześniej się ślizgał pasek. Zimno było. 
Od lat zwalczam wdrukowany mi za komuny, opór wobec kupowania akumulatorów. Złą informacją jest, że zwalczam niezbyt skutecznie. Doświadczenie z Garbusem, którego rodzie stawiali tak, żeby łatwo było pchać z górki, a przy większych mrozach akumulator był wynoszony na ósme piętro i przez noc ładowany. Tyle, że w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych nie dało się iść do sklepu, by kupić akumulator. Teraz można. Co prawda, Lawina powinna mieć akumulator w amerykańskim rozmiarze, którego w byle sklepie się nie dostanie. Ale zawsze można kupić taki, jak jest teraz. Mniejszy. Co pewnie kiedyś zrobię. 


Il buono, il brutto, il cattivo”. Ciekawe, czy Morricone widział „Prawo i pięść”. A bardziej nawet: czy słyszał muzykę. 

 

niedziela, 2 stycznia 2022

1 stycznia 2022


1. Rok rozpoczęliśmy od wspólnego z sąsiadami oglądania palby. Mam wrażenie, że z roku, na rok, jest coraz skromniej. Przewiduję, że w całkiem realnym czasie ognie sztuczne znikną. Będzie się dzieciom pokazywać w telefonach, jak kiedyś wyglądały.
Posiedzieliśmy z sąsiadami do jakiejś trzeciej, wróciliśmy do domu, zaczęliśmy oglądać jakiś film o dinozaurach, ale nie był jakoś interesujący. W międzyczasie wrócił Kocio. Zła informacją jest, że muszę przyznać, iż nie pamiętam procesu spać pójścia. 

2. Obudziło mnie o ósmej. Ale udał mi się przekonać do tego, by spać do południa. Jestem chyba stworzony do tego, by spać do południa. Złą informacją jest, że tak sobie poukładałem życie, że jakoś mi to ostatnio nie wychodzi. 

3. Popołudnie przed telewizorem. Najpierw na Prime film o żołnierzu piechoty morskiej, który zwariował. „Encounter”. Można obejrzeć. Później „Tides”. Ten przespałem. Jakieś popłuczyny po „Waterworld” i „Mad Max”. Potem dwa odcinki, na Netfliksie, koreańskiego serialu o stacji księżycowej. Śmiesznie udają chodzenie przy księżycowym przyciąganiu. 
No i na koniec „Dune”. Nie zdążyliśmy niestety do kina. I to jest zła informacja, bo na dużym ekranie jeszcze bardziej by było widowiskowo. 

Koty zrzuciły butelkę z ajerkoniakiem. Rozbiła się. Może nie w drobny mak, ale się rozlało. Zacząłem sprzątać, a Rudzia z Dr zaczęły zlizywać. Pijaczki. 



 

piątek, 31 grudnia 2021

31 grudnia 2021


1. Spałem do południa. Czyli dwie codzienne ostatnio dawki snu. Nic dziwnego, że się obudziłem nieco skołowany. O świcie próbował mnie obudzić kotek. Postanowił zapolować na prawy paluch. Znudził się jednak na tyle szybko, że budził mnie nieskutecznie. 

Pełen werwy zabrałem się za wymianę paska. Wielorowkowego. Niby proste, a bez youtubowej instrukcji bym sobie nie dał rady. Znaczy, pewnie bym sobie w końcu radę dał, ale to w końcu trwało by zdecydowanie zbyt długo. Przy okazji dowiedziałem się, o co chodzi z tym krótszym paskiem. Dwa już mam takie. Otóż kompresor klimatyzacji napędzany jest osobno. Było to oczywiście w opisie, ale jakś nie zwracałem na to uwagi. I to jest zła informacja, gdyż bycie uważnym przy kupowaniu części samochodowych jest wskazana. 

2. W paczkomacie czekały gumy stabilizatora. W Lidlu do czterech piw dodawali kolejne cztery. Zalałem Lawinę po korek. W Nowy Rok lepiej wjeżdżać z pełnym bakiem. Przed zmrokiem naprawiłem kabel łączący dekoder z anteną. Inaczej nieoglądanie Sylwestra Marzeń by się nie liczyło. 
Szybę w piecyku, którym ogrzewam mój gabinet pokrył rysunek sadzą przypominający roentgen płuc. 
Zaczęło lać. Kocio długo się nie mógł zdecydować, w końcu poszedł. I to jest zła informacja, bo nie wiadomo jak zniesie noworoczną palbę. 

3. Rok od reaktywacji Negatywów. Można by coś podsumować. 
Po pierwsze liczyłem na to, że się rozpiszę, w końcu wrócę do sprawności z 2015 roku. Nie wyszło. I to jest zła informacja.
Po drugie, zanim dotarło do mnie, że już nie pracuję w centralnej administracji, zachorowałem. Więc niezbyt dotkliwie przeszedłem spadek adrenaliny.

Po trzecie, jak bym ciężko nie chorował – przeżyłem. 
Po czwarte, dość szybko się po chorobie zebrałem. Nie jak przed chorobą, ale chyba się trzeba z tym pogodzić.
Po piąte, znalazła mnie praca. Gdyby mi ktoś wcześniej powiedział, że będę pracował w dzienniku, to bym nie uwierzył. 
Po szóste, nie pamiętam kiedy tak pracowałem. Ale to jest dłuższa historia.
A, no i jeszcze zostałem felietonistą. W szacownym krakowskim tytule. Największym sukcesem w tej działalności jest przemycenie na łamy słowa pierdoli. Nie jestem pewien, czy byłem pierwszy. Ale na razie się tym szczycę. 
Takich również przyjemności w 2022 roku Państwu życzę.  



 

30 grudnia 2021


1. Tydzień pod hasłem: jakże się cieszę, że już tam nie pracuję. W poniedziałek – poznańskie rocznicowe zimno. Dziś wpadł mi do ręki tekst „Polityki”. O moim poprzednim miejscu pracy. Gdybym pracował, to bym się natychmiast stał obiektem podejrzeń. Że na pewno maczałem w tym palce. Mnie od roku tam nie ma, a jak ciekło, tak cieknie. Moje poprzednie miejsce pracy. Jak durszlak cieknie. I ciec będzie. 
Kiedyś to bym miał poranną palpitację serca. A teraz mam zabawę, zgadując kto, co mógł puścić. 
Swoją drogą powinienem zacząć pisać sequel „Teraz już można”. Nie zacząłem, coraz mniej pamiętam. I to jest zła informacja. 

2. Koty bawią się w tłuczenie bombek. Zabawa dobra, jak każda inna. Bawią się kotki i małe. Kocio, z emigracji wewnętrznej, udał się na emigrację zewnętrzną. Zrobiło się cieplej, więc znika. Wraca zjeść i się zdrzemnąć. 
Ja tam cały boży dzień przy robocie. Zmarzłem, bo nie było kiedy do piecyka brykietów dokładać. Złą informacją jest, że nie było też kiedy nawiedzić sąsiada Gienka. Imieninowo nawiedzić. Wychodzi na to, że zanim się tu przeprowadziłem, miałem częstsze z sąsiadami kontakty. 

3. Zmarł – świeć Panie nad jego duszą – Dziadek, funkcjonariusz SOP-u z tzw. czasówek. Stary fachowiec. I to jest zła informacja. 


 

czwartek, 30 grudnia 2021

29 grudnia 2021


1. Redaktor Szułdrzyński napisał: Mało kto traktuje nasz kraj serio. Białorusini uznali za swego głównego partnera Litwę, Ukraińcy już dawno grają na Niemcy, wiedząc, że nie ma szans na to, by Polska wróciła do głównego stołu rozmów.
Zestawiłem to z fragmentem felietonu Jana Rokity z poprzedniego Magazynu „Dziennika Polskiego”: Ale to co mnie zdumiało, to skala mentalnego zwrotu Ukraińców, gdy idzie o Polskę. Pytani o to, z którymi krajami na świecie Ukraina winna przede wszystkim budować „głęboką więź i współpracę”, na pierwszym miejscu wskazują Polskę (aż 92%), przed Niemcami i Kanadą. Od XIX wieku patronem wszystkich niepodległościowych aspiracji Ukrainy były Niemcy, czy to wilhelmińskie, czy habsburskie (nazywające się Austrią), czy w końcu hitlerowskie. Z kolei Kanada - to wielki sentyment Ukraińców, jako kraj-opiekun ukraińskiej diaspory. A Polska? To Orlęta Lwowskie, kara śmierci dla Bandery, rzeź wołyńska i Akcja „Wisła”. Oto mamy więc całkiem nową postać ukraińskiej samoświadomości! Może się więc Czytelniku już domyślasz, jaki polityk zagraniczny jest dziś godzien najwyższego zaufania ludu ukraińskiego? Tak, tak… to Andrzej Duda, który w tej hierarchii wyprzedza Angelę Merkel i Joe Bidena. Zaś najbardziej niegodni zaufania są Putin, Łukaszenka i… (trzeba przyznać, że Ukraińcy mają niezłą intuicję) – Macron.

Od razu się pojawiły głosy, że to, co mówią Ukraińcy nie ma znaczenia, bo przecież wiadomo, że z Ukrainą mamy złe stosunki. Skąd wiadomo? No… wiadomo. Bo przecież nie możemy mieć dobrych. Dlaczego Ukraińcy większym zaufanem niż Markel darzą Dudę? Bo się nie znają. Bo co oni tam mogą wiedzieć.  
Nie to, co nasi celebryci publicystyki. Oni lepiej od Ukraińców wiedzą, jakie i z kim stosunki ma ukraiński Prezydent.

Ech, gdybym miał taką łatwość pisania głupot, to bym się wysypiał. Nie mam – więc się nie wysypiam. I to jest zła informacja. 

2. Przed domem lodowisko. Ziemia nie zdążyła odtajeć, a tu spadł deszcz. Ledwo udało mi się parę razy nie wywinąć orła. Odwieźliśmy dziewczyny na pociąg. Tym razem Szczecin–Rzeszów. Długi pociąg. Dłuższy wręcz niż peron. Kierownik pociągu się denerwował, że proces wsiadania trwał zbyt długo. Wszytko wyjaśnił mu odprowadzający kogoś człowiek, o wyglądzie burmistrza Świebodzina: ludzie stoją pod zadaszeniem. A zadaszenie jest w miejscu, gdzie staje ostatni wagon. Zanim dolecą do wagonu właściwego, chwilę zejdzie. Trudno się nie zgodzić. Najwyraźniej za Niemca, kiedy dworzec budowano, pociągi były krótsze. 
Nie chciało nam się wchodzić do żadnego sklepu, więc wróciliśmy prosto do domu.

Sprawdziłem. Kupiony w Świebodzinie pasek jest taki, jak trzeba. Proces zmiany też jest prosty. I krótkotrwały. W związku z tym, ze ślizgającym się będę jeździł do wiosny, bo nie będzie okazji na to, żeby go wymienić. I to jest raczej zła informacja. 

3. Obejrzeliśmy „1917”. Bardzo ładny film. U nas takich nie robią. I to jest zła informacja. 


 

środa, 29 grudnia 2021

28 grudnia 2021


1. Cały dzień jestem wściekły. Zupełnie, jakby był poniedziałek. I to jest zła informacja. 

2. Donald Tusk nabijał się z portugalskości Pereiry. Z pół roku temu, w nieopublikowanym felietonie, do nie napiszę jakiego medium, napisałem że Tusk kończy jako troll. Przestałem Tuska słuchać po tamtej konferencji prasowej. Tamtej po jego powrocie. Czasem zobaczę jakiegoś tweeta, ale zwykle docierają do mnie echa jego wypowiedzi. Z tego, co słychać, można wyciągnąć wniosek, że Tusk jest aktualnie na etapie z jednej strony ekscytacji aplauzem, z drugiej fascynacji przekraczaniem granic – tym, że czego by nie powiedział, zawsze się znajdzie jakiś Kolanko, który stwierdzi, że mu się żart udał. No i jakaś grupka KOD-owskich emerytek, które zapiszczą w ekstazie. 
Pamiętam, jak w ósmej klasie podstawówki, kolega nasz Grzela chciał, żeby na lekcję wychowawczą, na której miało być o wybieraniu zawodowej przyszłości, przyszedł leśniczy. Pani wychowawczyni, niesłusznie przekonana, że Grzela jaja sobie robi, opieprzyła go i leśniczy nie przyszedł. I to jest zła informacja, bo gdyby przyszedł, to może bym doznał objawienia i dzisiaj był leśniczym.  

3. Redaktor Wrona jedzie z dziećmi na Florydę. Szybkie rozwiązanie sprawy Lex TVN oddało mu resztkę urlopu. Wśród dziesiątek kretyńskich teorii, taka się nie pojawiła. Prezydent zawetował, żeby Wrona mógł pojechać na urlop. Są przecież z jednego liceum. Przypadek?
Obejrzałem dwa odcinki „The North Water”. „Taboo” to to nie jest. I to jest zła informacja.

 

wtorek, 28 grudnia 2021

27 grudnia 2021


1. Mróz. Listonosz przyniósł „Wszystko co Najważniejsze”. Grube. Idąc do furtki, ze trzy razy, o mały włos nie wywinąłem orła. Gdyż nikt nie posypał lodowiska, w które zmienił się wigilijny deszcz. 
Goście pojechali. Wcześniej – jako element historii o przerwanych łańcuchach dostaw – usłyszałem o nowa sprawa – diler proponuje dziesięć procent ceny za rezygnację z odbioru zamówionego samochodu. 
W międzyczasie Prezydent zawetował „Lex TVN”. 
Czyli zrobił coś, co zapowiedział 15 sierpnia. Otwartym tekstem zapowiedział. 
Co część ludzi zapomniała, część nie zauważyła, a część udała, że lepiej jej będzie nie zauważyć. Ci ostatni ogłosili swój sukces. Ci drudzy zajęli się tworzeniem – w sumie zazwyczaj nudnych – teorii spiskowych. A ci się ucieszyli. Przynajmniej niektórzy. Powinienem teraz wrzucać co lepsze tweety pewnych siebie pewnych publicystów. Ale nie ma to specjalnego sensu, bo i tak będą udawać, że to nie oni. Strasznie to wszystko jest głupie. I to jest zła informacja. 

2. Przyjechał Mój Nowy Szef, z którym pojechaliśmy reprezentować mieszkańców Lubuskiego na obchodach rocznicy wybuchu Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego. Znaczy, najpierw podjechałem na targ zwany rynkiem w Świebodzinie, by odebrać pasek klinowy. W końcu wygląda na ten, o który chodzi. 
Przy A2, bliżej Poznania, na pustym polu stały dwie ładowarki. I pan. Jedna coś podnosiła. Nie zauważyłem co. I to jest zła informacja. 

3. Wielkopolska to specyficzne miejsce. Podczas uroczystości, ze strony, w której stała grupa tzw. KOD-ziarzy, dochodziły okrzyki: „prezydent Polin”. 

Zmarzłem. I to jest zła informacja. Jak zacząłem marznąć, to mi się przypomniało, że zmarzłem trzy lata temu, na obchodach setnej rocznicy. Rzuciłem, że nic by się nie stało, gdyby powstanie zrobili wiosną. Moje westchnienie usłyszał stojący obok dyrektor Muzeum tego Powstania i zaczął mi tłumaczyć, że nie mogli, że to był optymalny termin, że gdyby zrobili później, to by się Niemcy zdążyli przygotować i nic by z tego nie wyszło. 

Przemawiał Marszałek Województwa. Marszałkowie województw to bardzo specyficzny typ. Niezależnie od przynależności partyjnej. Co jeden, to lepszy. Ten nie zauważył, że Prezydent zawetował, więc na koniec przydługiego przemówienia wezwał do zawetowania. W zawoalowany – co prawda – sposób. 
Później przemawiał Prezydent. Później stwierdziłem, że tak już zmarzłem, że nie dam rady oglądać składania wieńców. I pojechaliśmy do Urzędu Wojewódzkiego. 
Tam Mój Nowy Szef przeprowadził bardzo szybki wywiad z Prezydentem. O święcie. Nie zapytał o Mejzę, co na pewno jutro wytknie nam na Twitterze red. Jadczak. 
Dziś rano się red. Jadczak oburzał, że w tekście o dymisji najsłynniejszego Lubuszanina, jest dużo bardzo o marszałku Grodzkim. Problem polega na tym, że w oświadczeniu o dymisji, najsłynniejszy Lubuszanin pisze bardzo dużo o marszałku Grodzkim.
W każdym razie udało nam się wrócić do domu. I nie wybić zębów na lodzie. 







 

niedziela, 26 grudnia 2021

26 grudnia 2021


1. Kolejny słoneczny, mroźny dzień. Złą informacją jest, że nie mogę zobaczyć ile to słońce robi prądu, gdyż Chińczycy postanowili unowocześnić system. I unowocześniają. Zaczęli w Wigilię, skończyć mają we czwartek. I nie wiem, czy falownik zapamięta ile prądu zrobił. Bo jak nie zapamięta – grudzień będzie bardzo złym – jeśli chodzi o produkcję prądu – miesiącem. 

2. Obejrzałem film. I to jest zła informacja, bo filmem tym był „Pasażer nr 4”. Miałem przez chwilę ambicje, żeby napisać coś na temat tego filmu więcej. Jednak mi się nie chce. Mam tylko nadzieję, że ktoś mi wytłumaczy fizykę wspinania się po linie w kosmosie. 
Przypomniał mi się „Roger Odrzutowiec”. Nie mogąc dolecieć do statku kosmicznego strasznych obcych, którzy wielką soczewką podgrzewali ziemię – zapakował się do paczki i tam wysłał, bo amerykańska poczta zawsze dostarczy przesyłkę. Tam – w znaczeniu – na statek strasznych obcych. 

3. Przyjechali goście. Wśród nich Antoni. Antonii kończy prawo. A jak go poznawałem, to chyba jeszcze nie za bardzo mówił. I interesował się samochodami. Dzieci dorastają i to jest zła informacja, bo kiedyś szły spać, a teraz siedzą i trzeba o nich pamiętać kompletując zapasy alkoholu. A dalej chcą, żeby z nimi grać w „Ryzyko”.



 

25 grudnia 2021


1. Przyszedł mróz. Teraz jest minus dziesięć. Wbrew sugestiom niedowiarków, pompa ciepła działa. Mimo iż jest powietrzna, a nie gruntowa. Nie działa za to telewizja. Znaczy: dekoder stracił połączenie z anteną. I to jest zła informacja, bo będę musiał wymienić przewód. A przy mrozie słabo się to będzie robić. 

2. Pojechałem na wycieczkę. Za tamą w Ołoboku skręciłem na drogę do Mostek. Trafiłem na resztki zachodzącego nad Niesłyszem słońca. Do największego na świecie BP nie dotarły jeszcze informacje o obniżce akcyzy na paliwo. Kupiłem więc tylko butelkę Dictatora w promocji. Czerwonego.
Zatankowałem na Orlenie przy skrzyżowaniu starej Dwójki ze starą Trójką. Na stacji dwoje policjantów kupowało kawę. Byłem w Lubrzy, byłem na cmentarzu w Boryszynie. Do Lubrzy jechałem drogą z Rusinowa. Pierwszy raz w życiu. Całkiem porządna droga. Wracałem przez Wilkowo i Borów. 
Wentylator nawiewu znowu zaczął popiskiwać. I jest to zła informacja, bo – z niewiadomych przyczyn – zrobiony został tak, że wymienić go trzeba w całości. 

3. Jak chyba wszyscy w Polsce obejrzeliśmy „Don't look up” na Netfliksie. Nie zgadzam się z powszechną chyba opinią, że Kate Dibiasky to na być Greta. Greta jest celebrytką, Dibiasky jednak naukowcem. 
Inna rzecz mnie uderzyła. Niespełna rok prezydentury Bidena wystarczył, by skorumpowana–idiotka–prezydent, w filmie pochodziła z Partii Demokratycznej.
Syn – Chief of Staff – to bardziej było w stylu Trumpa, więc ciekawe, czy twórcy zmienili koncepcję w czasie produkcji. 
Wcześniej oglądaliśmy „Misia”. Ja chyba dwudziesty któryś raz. Złą informacją jest, że „Miś” nie wytrzymał próby czasu. Dla urodzonych w XXI wieku, powinna być wersja z komentarzem po każdej scenie. 


Koty siedzą w domu. Wychodzą tylko na chwilę. Zima. 




 

piątek, 24 grudnia 2021

24 grudnia 2021


1. Obudziło mnie wycie UPS-ów. Zacząłem się mentalnie przygotowywać do Wigilii bez prądu, ale zobaczyłem, że od strony zewnętrznej pompy ciepła zawiewa mgiełkę. Więc skoro pompa działa – prąd jest. A skoro wyją UPS-y musiało wywalić bezpiecznik. No i wywaliło. Trudno powiedzieć co, bo jak załączyłem, to nie wywaliło znowu. I to jest zła informacja, bo gdyby wywalało – łatwiej by było co coś, co wywala znaleźć. A tak nie wiadomo, że nie wywali kiedyś znowu.

Od rana lał deszcz. Lejąc zmywał śnieg. A że śniegu było sporo – chwilę to zmywanie zajęło. Ale i tak zamiast white Christmas mamy gray Christmas. 

2. Wyjeżdżając wczoraj wieczorem, wygniotłem w śniegu niezłą koronę. 
Pojechałem na dworzec po Milenę. Tym razem pociąg do Gdyni przyjechał o czasie. Koparka nie pracowała. Dziurę zasypała wczoraj. Pierwsza od niepamiętnych czasów Wigilia, w którą nie musiałem jechać do sklepu. Profesjonalizujemy się najwyraźniej. 
Jak co roku robiłem barszcz. Wywar z buraków + wywar z warzyw z suszonymi grybami+ kwas buraczany + czosnek + pieprz + sól + cukier. Mieszanie i szukanie smaku. Mieszałem, dolewałem, dosypywałem – i nie mogłem smaku znaleźć. I to jest zła informacja. Chyba mi się coś popsuło. Przez COVID pewnie. 

3. Święta – świętami, ale usłyszałem ciekawą historyjkę z Ameryki. Otóż ponoć istnieje plan, żeby Trump wystartował w wyborach do Kongresu. Kiedy do Kongresu trafi, a to akurat ma jak w banku, zostałby Speakerem. A jako Speaker od razu by uruchomił procedurę impeachmentu. Do codziennych problemów Bidena doszłaby konieczność tłumaczenia się. Na przykład z Afganistanu. Mój ulubiony specjalista od Ameryki powiedział, że do odwołania Bidena głosów by pewnie brakło, ale utoczone niego krew mogłaby jeszcze utrudnić i tak nie tak wcale pewną reelekcję. 

Złą informacją jest, że amerykańska polityka dużo mnie bardziej fascynuje niż polska. A pewnie, gdybym o amerykańskiej wiedział tyle, co wiem o polskiej, też by mnie przestała fascynować. A może jednak chodzi o konstytucję. A konkretnie o beznadziejność polskiej? 

Nie wiem, a chciałbym wiedzieć
W informacji też nie wiedzą
Dokąd zmierza świat

Nie wiem, a chciałbym wiedzieć

Wesołych Świąt!


 

23 grudnia 2021


1. Przyszedł pasek klinowy. Znowu nie taki. Poddałem się i pojechałem do sklepu motoryzacyjnego, na placu targowym, nazywanym Rynkiem. Pan sprawdził. I się okazało, że z niewiadomych przyczyn, pod jednym numerem są dwa rodzaje paska. Jeden taki, jakich mam już dwa. I drugi. Taki, jaki mi piszczy. No i taki drugi, jest jeden. W Bydgoszczu. I na jutro dojedzie na dziewiątą. I odebrać będzie można do pierwszej, bo Wigilia. 
W Atelier u Iwonki dostałem w świątecznym prezencie samolocik. Znaczy dostałem czekoladki i – że używaję tej godnej potępienia, archaicznej formy – wycyganiłem samolocik. Chciałem wejść do pań weterynarek, żeby wziąć coś kotom na odrobaczanie. Nie wszedłem, gdyż było zamknięte. I to jest zła informacja. 

2. Pojechałem na dworzec kolejowy w remoncie. Ustawiłem się na rampie i czekałem na pociąg do Gdyni. Bynajmniej nie w celu odbycia podróży do Gdyni. Bynajmniej. W okolicy bardzo popularne jest używanie słowa bynajmniej w znaczeniu słowa przynajmniej. W redakcji zaś wszyscy prawie nadużywają „tobie”. W znaczeniu: „mówią tobie”, zamiast „mówić ci”. To ponoć wielkopolskie. Ze dwie osoby wrzucają też po poznańsku „nie?” w dziwnych miejscach. Że to poznańskie, pamiętam z „Następnego do raju”. Była tam mowa o poznaniaku, który nawet Modlitwę Pańską zmawiał: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie, nie?”
Bynajmniej nie chciałem jechać do Gdyni. Pociągiem tym z Berlina jechała Tośka. Pociąg miał być o 14:31. Wg infopasażera jechał jak trzeba. Na minutę przed planowym przyjazdem usłyszałem, że jest opóźniony o 20 minut. Pojechałem więc na pocztę. Na poczcie tłum. Wróciłem więc na dworzec. Na dworcu mini koparka nazywająca się jak klapki zasypywała jakąś dziurę. Pociąg przyjechał opóźniony o dobre pół godziny. Złą informacją jest, że tracę zaufanie do infopasażera. 

3. No i najsłynniejszy Lubuszanin podał się do dymisji. Zrobił to tak sprytnie, że nie zdążyliśmy wsadzić tej informacji do jutrzejszej gazety. 
Usłyszałem smutną historię: sprawa by była dużo wcześniej rozwiązana, niestety decydenci nie mieli przekonania co do wiarygodności autora tekstów. Ludzie lubią sobie ułatwiać życie. I to jest zła informacja, bo często to ułatwianie bokiem im wychodzi. 

Spadł śnieg. Dużo śniegu. Na tyle dużo, że aż pojechaliśmy na wycieczkę do Ołoboku. 
W takie wieczory chciałbym sobie kupić biegówki. Rano przychodzi otrzeźwienie – kupił bym je sobie i może raz spróbował. No i by wylądowały w stołówce. Przez pięćdziesiąt lat człowiek zdążył się na sobie poznać. 

 

czwartek, 23 grudnia 2021

22 grudnia 2021


1. Śniegu nie przybyło. Został ten z wczoraj. Złą informacją jest, że zapomniałem wystawić biodegradowalne. Następny raz przyjadą po nie dwudziestego stycznia. Zawartość kosza wylądowała więc na kompoście. Co nie było proste, gdyż do wytrząsania kubła zrobiono śmieciarkę. 

2. Świąteczne zakupy w Świebodzie. Targ zwany Rynkiem. Drogo. Przyjdzie bywać raz w tygodniu w Makro. Później Україночка. Później Mrówka i walka z bezcennymi doniczkami. Na koniec Lidl, w którym wciąż nic nie można znaleźć. Złą informacją jest, ze najprawdopodobniej trzeba będzie jeszcze raz na zakupy pojechać. 

3. Kocia kamera. Nie udało mi się znaleźć odgryzionego kawałka kabla. Nie jest powiedziane, że nawet gdybym ten znalazł, to by się udało na nowo zespolić go z resztą. Musiałem więc na zaśnieżony balkon wynieść drabinę i zdemontować z narażeniem życia powieszoną tam dwa lata temu kamerę. Z narażeniem powieszoną i z narażeniem zdemontować. Później zamontować nad tarasem. Złą informacją jest, że wyszło tak sobie, bo kabel przykrótki. Kąt też nie taki, jak wcześniej. Za to kamerą można zdalnie ruszać. I działa w niej mikrofon. Zanim dotarło do mnie, o co chodzi prześladowało mnie szczekanie wiejskich psów. Najpierw Rudzia, później Kocio zostali przez kamerę dostrzeżeni. Pojawiła się notyfikacja o wykryciu ruchu. Czyli działa. 

Zaczęliśmy oglądać nowego MacGyvera. Zanim zasnąłem, zdążyłem zauważyć, że autorzy bardzo starali się kultywować przaśność oryginału.