sobota, 8 stycznia 2022

7 stycznia 2022




1. Dziś krótko, bo goście ze Stolicy przyjechali. I to jest zła informacja.

2. Walczyłem od rana z Creative Cloud Adoby'ego. Okazało się, że – by odpalić – potrzeba Cataliny, która na Pro 2.1 nie chodzi. Będę musiał wielką rewolucję komputerową zrobić. Albo kupić Pro 3.1, Albo wsadzić SSD do iMaca i wymienić go z Pro. Złą informacją jest, że mi się nie chce. 

3. Pojechałem do Świebodzina z nadzieją kupienia akumulatora. Niestety lewy plus nie jest specjalnie popularny. Nikt też nie chciał uwierzyć, że pięciolitrowy z hakiem silnik odpala 500 amperami, 60 Ah akumulator. Złą informacją jest, że trudno mi będzie znaleźć akumulator, który się będzie nadawał. 

piątek, 7 stycznia 2022

6 stycznia 2022


1. Pierwszy słoneczny dzień w tym roku. I pierwszy z mrozem. Koty spały w domu. Kiedy wstały, zażądały jedzenia. Po kolei wstawały. Po kolei żądały. Koty zaczęły ostatnio bardzo dużo jeść. I to jest zła informacja, bo może to znaczyć, że szykują się na atak zimy. 

2. Naprawiłem spłuczkę. Taką w ścianie. Znaczy, nie do końca naprawiłem. Raczej uruchomiłem. Trzeba nie mieć mózgu, żeby w łazience, która ma więcej niż metr kwadratowy montować wiszący na ścianie kibel, zamiast kompaktu. Poważna naprawa wymaga rozbijania ściany. A w kompakcie wszystko jest na wierzchu. Teoretycznie wszystko powinno się dać przez otwór inspekcyjny wymienić. Niestety nasza spłuczka jest produktem jakiejś firmy krzak i nie mogę znaleźć części zamiennych. I to jest zła informacja. 

3. Słucham w Audiotece „www.1939.com.pl” Marcina Ciszewskiego. Wzięło mnie po „Invictusie”, który był naprawdę niezły. Niestety autorowi w pewny momencie przestało się chcieć pisać. I skończył właściwie w pół zdania. A historia miała potencjał, by ją jeszcze pociągnąć. Ciszewski to taki trochę Clancy. Pamiętam, jak parze urzędników Departamentu Stanu się przyznałem, że lubię Clancy'ego. Postanowili po tym ochłodzić stosunki. Cóż, głosowali na Hillary.  
„www.1939.com.pl” jest gorsza niż „Invictus”. Ale też wciąga. Jak się porówna sprzęt Wojska Polskiego z 2007 roku z dzisiejszym, widać że nie lata nic lepszego niż Mi-24 wciąż nie ma, inne rzeczy się jednak pozmieniały. Jedna rzecz się nie zmieniła. Od wejścia do NATO nieprzyjaciela na mapach oznacza się na czerwono. W książce jest odwrotnie. I to jest zła informacja. 

Obejrzeliśmy na TVN Fabuła „Sicario 2”. Jest taki kanał. Jakże ja lubię takie filmy. 


 

czwartek, 6 stycznia 2022

5 stycznia 2022


1. Kocio noc spędził w terenie. Rano czekał, zmokły jak kura, pod drzwiami. Wszedł, coś zjadł i wbił się do łóżka. Jak się wbijał, obudził małego kota, który – obudzony – postanowił nie dać już nikomu spać. I to jest zła informacja. Bo, o ile on mógł zacząć spać w dowolnej chwili, to my już nie. 

2. Znów był klęknął akumulator. A stał wszakże niezbyt długo. Udało mi się Lawinę odpalić, za pomocą drugiego akumulatora i prostownika z Lidla. Pojechaliśmy do Szumiącej kupić znaleziony na OLX rozkładany fotel. Sprzedawali bardzo mili ludzie. Fotel potrzebny był, by położyć na nim Stasia, który ma przyjechać z rodzicami w piątek. Piszę: ma przyjechać, bo w związku z najazdem Omikrona na Warszawę niczego nie można być pewnym. I to jest zła informacja. 

3. Przeżyłem wielogodzinną konferencję na teamsach. Jest to pewien sukces. Złą informacją jest ile mnie kosztowało zdrowia w niej uczestnictwo. 


 

środa, 5 stycznia 2022

4 stycznia 2022

 


1. Mały kot pozbawił mnie literki „g” na macbooku. W perfidny sposób. Wyrwany klawisz łatwo się zakłada na nowo. Kot drapnął ten sylikonowy dzyndzel, więc klawisz nie ma na co naciskać.
Klawiaturę zamówiłem. Nie kosztuje. Ale jak już będę rozkręcał, to może bym tak wymienił baterię? Niby jest ok. Ale zaliczyła już 944 cykle. Do tego zrobiło mi się przebarwienie na ekranie. Nie przeszkadza mi w pracy.
Bateria 160 złotych. Matryca droższa. Zła informacją jest, że do wymiany klawiatury trzeba wyjąc wszystkie bebechy. I odkręcić zylion śrubek.

2. Wtorek, dzień zebrań. W sumie siedmiu. Ech, gdybym miał taką podzielność uwagi, jak kiedyś, to bym może mógł coś konkretnego zrobić. Nie mam. I to jest zła informacja.

3. Zreformowałem piecyk, którym ogrzewam mój gabinet. Zmniejszyłem palenisko poprzez nawpychanie szamotowych płytek. Namówił mnie na youtubie jakiś amerykański pan. Tłumaczył, że mniejsze palenisko łatwiej rozgrzać, a im cieplejsze, tym sprawniej się pali. Pan ten zbudował też specjalną instalację do odzysku ciepła z komina. Ale to, na razie, przekracza moje możliwości. 
Na razie piecyk działa wyraźnie lepiej. Dłużej się zdecydowanie pali. Muszę przetestować jeszcze jeden wynalazek. Stojący na piecu garnek z woskiem. Ponoć lepiej magazynuje ciepło niż woda. Garnek mam. Nie wiem tylko skąd wziąć parę kilo wosku. I to jest zła informacja. 

Obejrzeliśmy na Netfliksie odcinek „Stay close”. Nie polecam. Netflix kupił chyba hurtem całą twórczość Harlama Cobena. I ekranizuje. A, że wszystkie są na jedno kopyto, to i ekranizacje nie są za bardzo. 
Choć jeden żart był niezły. Kamera monitoringu łapie zaginionego młodzieńca w Imprezie. Policjant się zastanawia skąd u dwudziestolatka takie auto. –Przedwczesny kryzys wieku średniego – odpowiada detektyw. 

Obejrzeliśmy potem „Death to 2021”. Lepsze chyba niż „Death to 2020”. Chyba, bo poprzedniego, chyba nie pamiętam.


wtorek, 4 stycznia 2022

3 stycznia 2022


1. I po Świętach. Choć ponoć trwają do Trzech Króli. Nowy taryfikator mandatów zwiększył czas podróży w Polsce o około 30%. I jest to zła informacja, bo – statystycznie – im się dłużej jedzie, tym większe jest prawdopodobieństwo, że się stanie uczestnikiem wypadku. 

2. Do Zielonej dojechałem w zwykłym czasie. Masa i konstrukcja Lawiny statystycznie zmniejsza szanse na to, bym w wypadku ucierpiał, więc nie muszę minimalizować prawdopodobieństwa przez minimalizowanie czasu podróży. 
W Ratuszu prezydent Zielonej Góry z burmistrzem Sulechowa i parlamentarzystami PiS-u (dwoma) ogłaszali budowę zachodniej obwodnicy, która na mapie, jest właściwie północną. Jestem osobiście zainteresowany powstaniem tej drogi, gdyż będę miał bliżej. Wychodząc z Ratusza wpadliśmy na pikietę w sprawie jakiejś reformy profesora Czarnka. Pikietę zorganizował senator (niezależny) Tyszkiewicz (Wadim). Gdy tylko senator (niezależny) Tyszkiewicz (Wadim) zobaczył Mojego Nowego Szefa, zaczął się na niego wydzierać w sposób, który przed sądem trudno nazwać dopuszczalną społecznie krytyką. 
Dawno, dawno temu, tzw. Muzealnicy, czyli dyrektor Ołdakowski, ze swoim habilitowanym zastępcą, wyjaśnili mi, że mało jest tak władnych funkcji, jak prezydent miasta. Opowiadali to na przykładzie prezydenta Warszawy. Z jednej strony wielki budżet, z drugiej realna możliwość zarządzania konkretnymi działaniami. Prezydent Polski, czy Premier, nie są w stanie łatwo doprowadzić do tego, żeby ktoś dziurę w drodze załatał. Drzewo posadził. Albo ściął. Prezydent miasta, człowieka z piłą ma w zasięgu ręki. 
Senator (niezależny) Tyszkiewicz (Wadim) przez lata był prezydentem Nowej Soli. Dość niezależnym. Przyzwyczaił się do tego, że: po pierwsze – ma realną władzę, po drugie – wszyscy są zainteresowani tym, co ma do powiedzenia. Został senatorem. Spędziłem w Senacie, w sumie, z siedem godzin. Gdybym miał tam siedzieć dłużej, chyba bym się zabił własną pięścią. Strasznie dużo pada tam słów. Całkowicie pozbawionych znaczenia, gdyż – z jednej strony – od razu wiadomo, jaki będzie wynik głosowania, z drugiej – nikt tego nie ogląda. Sejm zwykle ogląda mało kto, Senatu – nikt. A na pewno nikt normalny. Senatorowie różnie sobie radzą. Muszę kiedyś zapytać Adama Bielana, w co grał na telefonie, kiedy prowadził obrady. Że grał – łatwo było poznać po kciukach. 
Senator (niezależny) Tyszkiewicz (Wadim), po latach wypełnionych realnym zarządzaniem, trafił do tego strasznego miejsca. I odleciał. Co widać, po jego mediach społecznościowych. I to jest zła informacja, bo niezależnie od tego, czy się z nim człowiek politycznie zgadzał, czy nie – jakimś prezydentem miasta był. A teraz jest żadnym senatorem. I spełnia się hejtując w Internecie. Znaczy chyba się nie spełnia, skoro musi to też robić wydzierając się na ulicy. 

3. Poszedłem znowu do TK Maxx. Zgodnie z sugestią posła Sonika, kupiłem mydło. Francuskie. Bardzo ładne. I nietanie. Byłem też w Bagietce. Gdzie nie było sernika. I to jest zła informacja. Ponoć założono, że zbyt mało czasu od świąt upłynęło, żeby ktoś chciał kupić ciasto. Wracając minąłem na deptaku Najsłynniejszego Lubuszanina. Który jest na dobrej drodze, by stracić ten tytuł. Pojawiają się kolejne nazwiska ludzi, którzy pełniąc funkcje w wojewódzkim samorządzie, przyjmowali rozdawane przez ten samorząd środki. 



 

poniedziałek, 3 stycznia 2022

2 stycznia 2022


1. W 2021 roku, panele narobiły 9,072 MWh energii elektrycznej. Przydałoby się dołożyć trochę paneli. Złą informacją jest, że trudno zrozumieć czy w związku z nowymi przepisami da się to zrobić tak, by nie stracić obecnego sposobu rozliczania. 

2. Kocio – nie dość, że spędził noc w domu – spędził w domu cały dzień. I – jak na razie – nie widać, żeby się gdzieś wybierał. Śpi. Ja mam podobnie. Z różnicą taką, że sobie nie mogłem pozwolić na to, by przespać cały dzień. Generalnie jednak nic specjalnego się nie wydarzyło, więc nie mam o czym pisać. I to jednak jest zła informacja. 

3. Chciałem przestawić Lawinę. Okazało się, że akumulator nie stanął na wysokości zadania i się rozładował. Postał chwilę, wcześniej się ślizgał pasek. Zimno było. 
Od lat zwalczam wdrukowany mi za komuny, opór wobec kupowania akumulatorów. Złą informacją jest, że zwalczam niezbyt skutecznie. Doświadczenie z Garbusem, którego rodzie stawiali tak, żeby łatwo było pchać z górki, a przy większych mrozach akumulator był wynoszony na ósme piętro i przez noc ładowany. Tyle, że w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych nie dało się iść do sklepu, by kupić akumulator. Teraz można. Co prawda, Lawina powinna mieć akumulator w amerykańskim rozmiarze, którego w byle sklepie się nie dostanie. Ale zawsze można kupić taki, jak jest teraz. Mniejszy. Co pewnie kiedyś zrobię. 


Il buono, il brutto, il cattivo”. Ciekawe, czy Morricone widział „Prawo i pięść”. A bardziej nawet: czy słyszał muzykę. 

 

niedziela, 2 stycznia 2022

1 stycznia 2022


1. Rok rozpoczęliśmy od wspólnego z sąsiadami oglądania palby. Mam wrażenie, że z roku, na rok, jest coraz skromniej. Przewiduję, że w całkiem realnym czasie ognie sztuczne znikną. Będzie się dzieciom pokazywać w telefonach, jak kiedyś wyglądały.
Posiedzieliśmy z sąsiadami do jakiejś trzeciej, wróciliśmy do domu, zaczęliśmy oglądać jakiś film o dinozaurach, ale nie był jakoś interesujący. W międzyczasie wrócił Kocio. Zła informacją jest, że muszę przyznać, iż nie pamiętam procesu spać pójścia. 

2. Obudziło mnie o ósmej. Ale udał mi się przekonać do tego, by spać do południa. Jestem chyba stworzony do tego, by spać do południa. Złą informacją jest, że tak sobie poukładałem życie, że jakoś mi to ostatnio nie wychodzi. 

3. Popołudnie przed telewizorem. Najpierw na Prime film o żołnierzu piechoty morskiej, który zwariował. „Encounter”. Można obejrzeć. Później „Tides”. Ten przespałem. Jakieś popłuczyny po „Waterworld” i „Mad Max”. Potem dwa odcinki, na Netfliksie, koreańskiego serialu o stacji księżycowej. Śmiesznie udają chodzenie przy księżycowym przyciąganiu. 
No i na koniec „Dune”. Nie zdążyliśmy niestety do kina. I to jest zła informacja, bo na dużym ekranie jeszcze bardziej by było widowiskowo. 

Koty zrzuciły butelkę z ajerkoniakiem. Rozbiła się. Może nie w drobny mak, ale się rozlało. Zacząłem sprzątać, a Rudzia z Dr zaczęły zlizywać. Pijaczki. 



 

piątek, 31 grudnia 2021

31 grudnia 2021


1. Spałem do południa. Czyli dwie codzienne ostatnio dawki snu. Nic dziwnego, że się obudziłem nieco skołowany. O świcie próbował mnie obudzić kotek. Postanowił zapolować na prawy paluch. Znudził się jednak na tyle szybko, że budził mnie nieskutecznie. 

Pełen werwy zabrałem się za wymianę paska. Wielorowkowego. Niby proste, a bez youtubowej instrukcji bym sobie nie dał rady. Znaczy, pewnie bym sobie w końcu radę dał, ale to w końcu trwało by zdecydowanie zbyt długo. Przy okazji dowiedziałem się, o co chodzi z tym krótszym paskiem. Dwa już mam takie. Otóż kompresor klimatyzacji napędzany jest osobno. Było to oczywiście w opisie, ale jakś nie zwracałem na to uwagi. I to jest zła informacja, gdyż bycie uważnym przy kupowaniu części samochodowych jest wskazana. 

2. W paczkomacie czekały gumy stabilizatora. W Lidlu do czterech piw dodawali kolejne cztery. Zalałem Lawinę po korek. W Nowy Rok lepiej wjeżdżać z pełnym bakiem. Przed zmrokiem naprawiłem kabel łączący dekoder z anteną. Inaczej nieoglądanie Sylwestra Marzeń by się nie liczyło. 
Szybę w piecyku, którym ogrzewam mój gabinet pokrył rysunek sadzą przypominający roentgen płuc. 
Zaczęło lać. Kocio długo się nie mógł zdecydować, w końcu poszedł. I to jest zła informacja, bo nie wiadomo jak zniesie noworoczną palbę. 

3. Rok od reaktywacji Negatywów. Można by coś podsumować. 
Po pierwsze liczyłem na to, że się rozpiszę, w końcu wrócę do sprawności z 2015 roku. Nie wyszło. I to jest zła informacja.
Po drugie, zanim dotarło do mnie, że już nie pracuję w centralnej administracji, zachorowałem. Więc niezbyt dotkliwie przeszedłem spadek adrenaliny.

Po trzecie, jak bym ciężko nie chorował – przeżyłem. 
Po czwarte, dość szybko się po chorobie zebrałem. Nie jak przed chorobą, ale chyba się trzeba z tym pogodzić.
Po piąte, znalazła mnie praca. Gdyby mi ktoś wcześniej powiedział, że będę pracował w dzienniku, to bym nie uwierzył. 
Po szóste, nie pamiętam kiedy tak pracowałem. Ale to jest dłuższa historia.
A, no i jeszcze zostałem felietonistą. W szacownym krakowskim tytule. Największym sukcesem w tej działalności jest przemycenie na łamy słowa pierdoli. Nie jestem pewien, czy byłem pierwszy. Ale na razie się tym szczycę. 
Takich również przyjemności w 2022 roku Państwu życzę.  



 

30 grudnia 2021


1. Tydzień pod hasłem: jakże się cieszę, że już tam nie pracuję. W poniedziałek – poznańskie rocznicowe zimno. Dziś wpadł mi do ręki tekst „Polityki”. O moim poprzednim miejscu pracy. Gdybym pracował, to bym się natychmiast stał obiektem podejrzeń. Że na pewno maczałem w tym palce. Mnie od roku tam nie ma, a jak ciekło, tak cieknie. Moje poprzednie miejsce pracy. Jak durszlak cieknie. I ciec będzie. 
Kiedyś to bym miał poranną palpitację serca. A teraz mam zabawę, zgadując kto, co mógł puścić. 
Swoją drogą powinienem zacząć pisać sequel „Teraz już można”. Nie zacząłem, coraz mniej pamiętam. I to jest zła informacja. 

2. Koty bawią się w tłuczenie bombek. Zabawa dobra, jak każda inna. Bawią się kotki i małe. Kocio, z emigracji wewnętrznej, udał się na emigrację zewnętrzną. Zrobiło się cieplej, więc znika. Wraca zjeść i się zdrzemnąć. 
Ja tam cały boży dzień przy robocie. Zmarzłem, bo nie było kiedy do piecyka brykietów dokładać. Złą informacją jest, że nie było też kiedy nawiedzić sąsiada Gienka. Imieninowo nawiedzić. Wychodzi na to, że zanim się tu przeprowadziłem, miałem częstsze z sąsiadami kontakty. 

3. Zmarł – świeć Panie nad jego duszą – Dziadek, funkcjonariusz SOP-u z tzw. czasówek. Stary fachowiec. I to jest zła informacja. 


 

czwartek, 30 grudnia 2021

29 grudnia 2021


1. Redaktor Szułdrzyński napisał: Mało kto traktuje nasz kraj serio. Białorusini uznali za swego głównego partnera Litwę, Ukraińcy już dawno grają na Niemcy, wiedząc, że nie ma szans na to, by Polska wróciła do głównego stołu rozmów.
Zestawiłem to z fragmentem felietonu Jana Rokity z poprzedniego Magazynu „Dziennika Polskiego”: Ale to co mnie zdumiało, to skala mentalnego zwrotu Ukraińców, gdy idzie o Polskę. Pytani o to, z którymi krajami na świecie Ukraina winna przede wszystkim budować „głęboką więź i współpracę”, na pierwszym miejscu wskazują Polskę (aż 92%), przed Niemcami i Kanadą. Od XIX wieku patronem wszystkich niepodległościowych aspiracji Ukrainy były Niemcy, czy to wilhelmińskie, czy habsburskie (nazywające się Austrią), czy w końcu hitlerowskie. Z kolei Kanada - to wielki sentyment Ukraińców, jako kraj-opiekun ukraińskiej diaspory. A Polska? To Orlęta Lwowskie, kara śmierci dla Bandery, rzeź wołyńska i Akcja „Wisła”. Oto mamy więc całkiem nową postać ukraińskiej samoświadomości! Może się więc Czytelniku już domyślasz, jaki polityk zagraniczny jest dziś godzien najwyższego zaufania ludu ukraińskiego? Tak, tak… to Andrzej Duda, który w tej hierarchii wyprzedza Angelę Merkel i Joe Bidena. Zaś najbardziej niegodni zaufania są Putin, Łukaszenka i… (trzeba przyznać, że Ukraińcy mają niezłą intuicję) – Macron.

Od razu się pojawiły głosy, że to, co mówią Ukraińcy nie ma znaczenia, bo przecież wiadomo, że z Ukrainą mamy złe stosunki. Skąd wiadomo? No… wiadomo. Bo przecież nie możemy mieć dobrych. Dlaczego Ukraińcy większym zaufanem niż Markel darzą Dudę? Bo się nie znają. Bo co oni tam mogą wiedzieć.  
Nie to, co nasi celebryci publicystyki. Oni lepiej od Ukraińców wiedzą, jakie i z kim stosunki ma ukraiński Prezydent.

Ech, gdybym miał taką łatwość pisania głupot, to bym się wysypiał. Nie mam – więc się nie wysypiam. I to jest zła informacja. 

2. Przed domem lodowisko. Ziemia nie zdążyła odtajeć, a tu spadł deszcz. Ledwo udało mi się parę razy nie wywinąć orła. Odwieźliśmy dziewczyny na pociąg. Tym razem Szczecin–Rzeszów. Długi pociąg. Dłuższy wręcz niż peron. Kierownik pociągu się denerwował, że proces wsiadania trwał zbyt długo. Wszytko wyjaśnił mu odprowadzający kogoś człowiek, o wyglądzie burmistrza Świebodzina: ludzie stoją pod zadaszeniem. A zadaszenie jest w miejscu, gdzie staje ostatni wagon. Zanim dolecą do wagonu właściwego, chwilę zejdzie. Trudno się nie zgodzić. Najwyraźniej za Niemca, kiedy dworzec budowano, pociągi były krótsze. 
Nie chciało nam się wchodzić do żadnego sklepu, więc wróciliśmy prosto do domu.

Sprawdziłem. Kupiony w Świebodzinie pasek jest taki, jak trzeba. Proces zmiany też jest prosty. I krótkotrwały. W związku z tym, ze ślizgającym się będę jeździł do wiosny, bo nie będzie okazji na to, żeby go wymienić. I to jest raczej zła informacja. 

3. Obejrzeliśmy „1917”. Bardzo ładny film. U nas takich nie robią. I to jest zła informacja. 


 

środa, 29 grudnia 2021

28 grudnia 2021


1. Cały dzień jestem wściekły. Zupełnie, jakby był poniedziałek. I to jest zła informacja. 

2. Donald Tusk nabijał się z portugalskości Pereiry. Z pół roku temu, w nieopublikowanym felietonie, do nie napiszę jakiego medium, napisałem że Tusk kończy jako troll. Przestałem Tuska słuchać po tamtej konferencji prasowej. Tamtej po jego powrocie. Czasem zobaczę jakiegoś tweeta, ale zwykle docierają do mnie echa jego wypowiedzi. Z tego, co słychać, można wyciągnąć wniosek, że Tusk jest aktualnie na etapie z jednej strony ekscytacji aplauzem, z drugiej fascynacji przekraczaniem granic – tym, że czego by nie powiedział, zawsze się znajdzie jakiś Kolanko, który stwierdzi, że mu się żart udał. No i jakaś grupka KOD-owskich emerytek, które zapiszczą w ekstazie. 
Pamiętam, jak w ósmej klasie podstawówki, kolega nasz Grzela chciał, żeby na lekcję wychowawczą, na której miało być o wybieraniu zawodowej przyszłości, przyszedł leśniczy. Pani wychowawczyni, niesłusznie przekonana, że Grzela jaja sobie robi, opieprzyła go i leśniczy nie przyszedł. I to jest zła informacja, bo gdyby przyszedł, to może bym doznał objawienia i dzisiaj był leśniczym.  

3. Redaktor Wrona jedzie z dziećmi na Florydę. Szybkie rozwiązanie sprawy Lex TVN oddało mu resztkę urlopu. Wśród dziesiątek kretyńskich teorii, taka się nie pojawiła. Prezydent zawetował, żeby Wrona mógł pojechać na urlop. Są przecież z jednego liceum. Przypadek?
Obejrzałem dwa odcinki „The North Water”. „Taboo” to to nie jest. I to jest zła informacja.

 

wtorek, 28 grudnia 2021

27 grudnia 2021


1. Mróz. Listonosz przyniósł „Wszystko co Najważniejsze”. Grube. Idąc do furtki, ze trzy razy, o mały włos nie wywinąłem orła. Gdyż nikt nie posypał lodowiska, w które zmienił się wigilijny deszcz. 
Goście pojechali. Wcześniej – jako element historii o przerwanych łańcuchach dostaw – usłyszałem o nowa sprawa – diler proponuje dziesięć procent ceny za rezygnację z odbioru zamówionego samochodu. 
W międzyczasie Prezydent zawetował „Lex TVN”. 
Czyli zrobił coś, co zapowiedział 15 sierpnia. Otwartym tekstem zapowiedział. 
Co część ludzi zapomniała, część nie zauważyła, a część udała, że lepiej jej będzie nie zauważyć. Ci ostatni ogłosili swój sukces. Ci drudzy zajęli się tworzeniem – w sumie zazwyczaj nudnych – teorii spiskowych. A ci się ucieszyli. Przynajmniej niektórzy. Powinienem teraz wrzucać co lepsze tweety pewnych siebie pewnych publicystów. Ale nie ma to specjalnego sensu, bo i tak będą udawać, że to nie oni. Strasznie to wszystko jest głupie. I to jest zła informacja. 

2. Przyjechał Mój Nowy Szef, z którym pojechaliśmy reprezentować mieszkańców Lubuskiego na obchodach rocznicy wybuchu Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego. Znaczy, najpierw podjechałem na targ zwany rynkiem w Świebodzinie, by odebrać pasek klinowy. W końcu wygląda na ten, o który chodzi. 
Przy A2, bliżej Poznania, na pustym polu stały dwie ładowarki. I pan. Jedna coś podnosiła. Nie zauważyłem co. I to jest zła informacja. 

3. Wielkopolska to specyficzne miejsce. Podczas uroczystości, ze strony, w której stała grupa tzw. KOD-ziarzy, dochodziły okrzyki: „prezydent Polin”. 

Zmarzłem. I to jest zła informacja. Jak zacząłem marznąć, to mi się przypomniało, że zmarzłem trzy lata temu, na obchodach setnej rocznicy. Rzuciłem, że nic by się nie stało, gdyby powstanie zrobili wiosną. Moje westchnienie usłyszał stojący obok dyrektor Muzeum tego Powstania i zaczął mi tłumaczyć, że nie mogli, że to był optymalny termin, że gdyby zrobili później, to by się Niemcy zdążyli przygotować i nic by z tego nie wyszło. 

Przemawiał Marszałek Województwa. Marszałkowie województw to bardzo specyficzny typ. Niezależnie od przynależności partyjnej. Co jeden, to lepszy. Ten nie zauważył, że Prezydent zawetował, więc na koniec przydługiego przemówienia wezwał do zawetowania. W zawoalowany – co prawda – sposób. 
Później przemawiał Prezydent. Później stwierdziłem, że tak już zmarzłem, że nie dam rady oglądać składania wieńców. I pojechaliśmy do Urzędu Wojewódzkiego. 
Tam Mój Nowy Szef przeprowadził bardzo szybki wywiad z Prezydentem. O święcie. Nie zapytał o Mejzę, co na pewno jutro wytknie nam na Twitterze red. Jadczak. 
Dziś rano się red. Jadczak oburzał, że w tekście o dymisji najsłynniejszego Lubuszanina, jest dużo bardzo o marszałku Grodzkim. Problem polega na tym, że w oświadczeniu o dymisji, najsłynniejszy Lubuszanin pisze bardzo dużo o marszałku Grodzkim.
W każdym razie udało nam się wrócić do domu. I nie wybić zębów na lodzie. 







 

niedziela, 26 grudnia 2021

26 grudnia 2021


1. Kolejny słoneczny, mroźny dzień. Złą informacją jest, że nie mogę zobaczyć ile to słońce robi prądu, gdyż Chińczycy postanowili unowocześnić system. I unowocześniają. Zaczęli w Wigilię, skończyć mają we czwartek. I nie wiem, czy falownik zapamięta ile prądu zrobił. Bo jak nie zapamięta – grudzień będzie bardzo złym – jeśli chodzi o produkcję prądu – miesiącem. 

2. Obejrzałem film. I to jest zła informacja, bo filmem tym był „Pasażer nr 4”. Miałem przez chwilę ambicje, żeby napisać coś na temat tego filmu więcej. Jednak mi się nie chce. Mam tylko nadzieję, że ktoś mi wytłumaczy fizykę wspinania się po linie w kosmosie. 
Przypomniał mi się „Roger Odrzutowiec”. Nie mogąc dolecieć do statku kosmicznego strasznych obcych, którzy wielką soczewką podgrzewali ziemię – zapakował się do paczki i tam wysłał, bo amerykańska poczta zawsze dostarczy przesyłkę. Tam – w znaczeniu – na statek strasznych obcych. 

3. Przyjechali goście. Wśród nich Antoni. Antonii kończy prawo. A jak go poznawałem, to chyba jeszcze nie za bardzo mówił. I interesował się samochodami. Dzieci dorastają i to jest zła informacja, bo kiedyś szły spać, a teraz siedzą i trzeba o nich pamiętać kompletując zapasy alkoholu. A dalej chcą, żeby z nimi grać w „Ryzyko”.



 

25 grudnia 2021


1. Przyszedł mróz. Teraz jest minus dziesięć. Wbrew sugestiom niedowiarków, pompa ciepła działa. Mimo iż jest powietrzna, a nie gruntowa. Nie działa za to telewizja. Znaczy: dekoder stracił połączenie z anteną. I to jest zła informacja, bo będę musiał wymienić przewód. A przy mrozie słabo się to będzie robić. 

2. Pojechałem na wycieczkę. Za tamą w Ołoboku skręciłem na drogę do Mostek. Trafiłem na resztki zachodzącego nad Niesłyszem słońca. Do największego na świecie BP nie dotarły jeszcze informacje o obniżce akcyzy na paliwo. Kupiłem więc tylko butelkę Dictatora w promocji. Czerwonego.
Zatankowałem na Orlenie przy skrzyżowaniu starej Dwójki ze starą Trójką. Na stacji dwoje policjantów kupowało kawę. Byłem w Lubrzy, byłem na cmentarzu w Boryszynie. Do Lubrzy jechałem drogą z Rusinowa. Pierwszy raz w życiu. Całkiem porządna droga. Wracałem przez Wilkowo i Borów. 
Wentylator nawiewu znowu zaczął popiskiwać. I jest to zła informacja, bo – z niewiadomych przyczyn – zrobiony został tak, że wymienić go trzeba w całości. 

3. Jak chyba wszyscy w Polsce obejrzeliśmy „Don't look up” na Netfliksie. Nie zgadzam się z powszechną chyba opinią, że Kate Dibiasky to na być Greta. Greta jest celebrytką, Dibiasky jednak naukowcem. 
Inna rzecz mnie uderzyła. Niespełna rok prezydentury Bidena wystarczył, by skorumpowana–idiotka–prezydent, w filmie pochodziła z Partii Demokratycznej.
Syn – Chief of Staff – to bardziej było w stylu Trumpa, więc ciekawe, czy twórcy zmienili koncepcję w czasie produkcji. 
Wcześniej oglądaliśmy „Misia”. Ja chyba dwudziesty któryś raz. Złą informacją jest, że „Miś” nie wytrzymał próby czasu. Dla urodzonych w XXI wieku, powinna być wersja z komentarzem po każdej scenie. 


Koty siedzą w domu. Wychodzą tylko na chwilę. Zima.