Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przemysław Wipler. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przemysław Wipler. Pokaż wszystkie posty

piątek, 5 stycznia 2024

4 stycznia 2024



1. Wipler. Nie przepadam. Odniosłem wrażenie, że przyszedł do Mazurka, by powiedzieć, iż Tomasz Karolak nie oddał mu trzydziestu tysięcy złotych. W pewnym momencie powiedział coś, co brzmiało, jakby uważał, że nie należy pozbawiać immunitetu profesora Grodzkiego. Bo wszyscy wiedzieli, o co jest oskarżany, a i tak na niego zagłosowali. Złą informacją jest, że Robert nie zapytał w takim razie czy Wipler, jak koledzy z Konfederacji, uważa, że należy szybko pozbawić mandatów Kamińskiego i Wąsika. Wszyscy wiedzieli o co z nimi chodzi. Kamiński dostał trzy razy a Wąsik dwa razy więcej głosów niż Wipler.


2. Musiałem podjechać do miasta. Do weterynarza i po ziemniaki. Psa coś ugryzło w plecy. Rozdrapał to. Zaczęło się jadzić. Smarowaliśmy maścią do krowich wymion. Bardzo jest skuteczna, ale się skończyła. Stąd weterynarz. Ziemniaki zaś potrzebne były na kolację. Drugi raz w życiu zapomniałem wziąć kwitek na lidlowym parkingu. I to jest zła informacja, mimo iż drugi raz uszło mi to płazem. Kiedyś może nie ujść. A zapłacenie opłaty podwyższonej jest jeszcze głupsze niż wędrówka do niezbyt działającego parkomatu, by wziąć darmowy parkingowy bilet. Zanieść go do samochodu, umieścić w widocznym miejscu i pójść do sklepu, zrobić zakupy. I po pewnym czasie wydłubywać dziesiątki tych biletów, które utknęły w niezbyt dostępnych miejscach. 

Zrobiło się zimno. Padało i wiało. Pogoda taka, że psa nie wygonisz. Ale co zrobisz, gdy pies nie zna tego powiedzenia i żąda wygonienia? Nic nie zrobisz. 


3. Szydzą z Pawła Wrońskiego, nowego rzecznika MSZ. Ja nie szydzę. Praca w rządowej komunikacji nie jest łatwa. Zwłaszcza dla kogoś, kto przychodzi z mediów. Najpierw człowiekowi się wydaję, że przecież jest mądrzejszy niż wszyscy wkoło, więc będzie świetnie. Po chwili się okazuje, że nawet jeżeli jest mądrzejszy, to i tak niewiele to może pomóc. No i się okazuję, że rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana. No i co chwilę wybucha jakiś pożar. Spokój osiąga się wtedy, gdy do człowieka dotrze, że ma tak mały wpływ na rzeczywistość, iż właściwie nie ma się czym przejmować.

Oglądałem jednym okiem awanturę, którą sprokurował Hołownia. Naszła mnie myśl, że gdyby ktoś kiedyś zaproponował mi stanowisko marszałka sejmu, to bym odmówił. Do pełnienia takiej funkcji potrzebne jest choć minimalne przygotowanie. I trochę pokory. 

Słyszałem kiedyś ogólnowojskowy dowcip. Dokładnie (a właściwie prawie wcale) go nie pamiętam. Było tam coś o punktowaniu za donosy. Najwięcej punktów było za doniesienie na samego siebie. Coś takiego zrobił dziś marszałek Hołownia, tłumacząc przed kamerami, że próbował wywrzeć wpływ na dobór składu orzekającego w Sądzie Najwyższym.

Szymon Hołownia marszałkiem niecałe dwa miesiące, więc dopiero się rozkręca. I to jest zła informacja. 




piątek, 8 maja 2015

7 maja 2015


1. Brat (pan Bóg u to w dzieciach wynagrodził) podstawił swojego SVX-a. Odwiozłem więc Bożenę do pracy. Rondo Wiatraczna jest tak po rosyjsku brzydkie, że za każdym razem kiedy przez nie przejeżdżam to się dziwię.
Wracałem przez most Świętokrzyski. Przejechałem Wybrzeżem Kościuszkowskim pod Stoenem. Samochody blokowały dostęp do stacji ładowania. Ciekawe, jak by się zachowała Straż Miejska, gdyby zadzwonić i zażądać tego, żeby blokujące samochody usunięto. Stoją bądź co bądź na kopertach. Druga sprawa – skoro miejsce jest przeznaczone dla samochodu elektrycznego podczas ładowania – czy ładując auto można dostać mandat za nieopłacone parkowanie? Będę się zastanawiał, kiedy będę miał elektryczne auto. Czyli raczej nie szybko. I to jest zła informacja.

2. Policja złapała siedemnastoletniego mordercę piętnastolatki. I znowu dwóch policjantów prowadziła go przed kamerami do radiowozu wyłamując ręce. Jeżeli Policja nie ma problemu z nadużywaniem środków przymusu bezpośredniego przed kamerami, to co musi się dziać, kiedy kamer nie ma.

Drugim tematem telewizji informacyjnych był konflikt Kukiz-Korwin. Transmitowano we wszystkich stacjach konferencję tego drugiego. Jedna scena była nawet zabawna. Korwin coś mówił o tym, że w Sejmie siedzą sami idioci, a stojący za nim poseł Wipler się uśmiechał. Naprawdę pomyliłem się co do posła Wiplera. I to jest zła informacja.

3. Portal fashionpost.pl zamieścił właściwie zabawny tekst, którego fragment zacytuję: „Mistrzem pierwszego wrażenia jest kandydat z ramienia PO i nasz obecny prezydent, Bronisław Komorowski, prezentujący się nienagannie w każdej sytuacji. Konserwatywny, elegancki strój buduje zaufanie do człowieka piastującego urząd prezydenta.
»Bronisław Komorowski potrafi skupić moją uwagę. Doceniam to. Z kolei żona prezydenta jest jedną z lepiej ubranych pierwszych dam. Razem prezentują dress code na poziomie międzynarodowym« – komentuje Agnieszka Martyna.
Rozumiem, że można z takich, czy innych powodów czuć sympatię do pana Komorowskiego. (znaczy: nie rozumiem, ale przyjmuję z pokorą). Ale do tego, żeby pisać na fashionowym portalu, że pan Prezydent prezentuje się nienagannie w każdej sytuacji – naprawdę trzeba mieć – excusez le mot – jaja.

W „Faktach” usłyszałem od koleżanki Kolendy, że Bronisław Komorowski był w KOR-ze. Taka deklaracja także wymaga odwagi. Przez lata koleżanka Kolenda wypracowała sobie pewną pozycję [tak, wiem, nie u wszystkich], a tu mówi coś, co średnio inteligentny gimnazjalista może sobie sprawdzić. Sprawdzi i będzie miał pewien dysonans. Bo lista członków KOR jest zamknięta. Pan Prezydent mógłby się spróbować dopisać do niej dekretem. Na razie tego nie zrobił.

Straszną nerwowość u – wydawać by się mogło – spokojnych ludzi powoduje ta kampania. I to jest zła informacja.



  

wtorek, 28 kwietnia 2015

27 kwietnia 2015


1. Z całym szacunkiem dla pana Joachima – kiedy nie ma w Kawie na ławę posła Mastalerka czuję się nieusatysfakcjonowany. Jednak potyczki Mastalerek vs Nałęcz są dla mnie ciekawsze niż te Brudziński vs Wipler.
Nie dooglądałem programu do końca, bo musiałem wyjść do sklepu, żeby kupić coś na śniadanie. Kiedy wróciłem była już Loża prasowa. Redaktor Czarnecki wykazał się dużym zrozumieniem do ministra Grabarczyka. Ale właściwie skąd minister miał wiedzieć, że uzyskuje pozwolenie na broń nielegalnie? Jest co prawda prawnikiem, ale czy to znaczy, że przeczytał wszystkie przepisy świata?
Publicystę Wołka hejtują już chyba wszyscy. Kopanie leżących to sport podobnie popularny jak bieganie. Publicysta Wołek w pewnym momencie rozpoczął tyradę: Ale ja mam szerzej patrząc takie wrażenie, że to jest rzeczywiście pierwsza kampania, w której, tak naprawdę występuje jeden kandydat z prawdziwego zdarzenia, który mówi jakieś rzeczy, które mają głębszy sens… Wtedy wcięła mu się prowadząca red. Łaszcz: Mówi pan o Andrzeju Dudzie?
Publicysta zaczął na to protestować, ale i tak wszyscy wiedzą swoje.
Cóż, ja redaktora Wołka hejtowałem, kiedy jeszcze był prawicowcem. Pewne cechy nie zależą od poglądów politycznych. I to jest zła informacja.


2. Rozwalił mnie tweet radia RMF: „Straż graniczna i policja obserwują 2 rosyjskich motocyklistów, którzy zgłosili się do odprawy w Sławatyczach.” Pozostaje mieć nadzieje, że problemem 2 rosyjskich motocyklistów zajęła się nie cała polska Straż Graniczna. Że pozostawiono jakieś rezerwy na wypadek pojawienie się trzeciego.
Dalibóg, w dziwnym kraju żyjemy. I to jest zła informacja.

3. Udaliśmy się na samochodową wycieczkę po Warszawie i bliższych okolicach. Zwiedziliśmy Ursus, po którym parę dni wcześniej oprowadzał mnie bloger Rybitzky. Daleko nie jest – warto się wybrać. Miasteczko, któremu sens nadawała fabryka. Fabryki nie ma, domy stoją.
Byliśmy w Raszynie, Rybiu, Jaworowej, Dawidach i Pyrach. Z tego jeżdżenia nie zdążyliśmy do Lidla. Wylądowaliśmy więc w Centrum Handlowym Reduta. Z dziesięć lat temu bywałem tam raz w tygodniu. Teraz jakoś nie jest mi po drodze. Nie ma już sklepu z balonami. I to jest zła informacja. Bo gdybym chciał kupić balon dziwnego kształtu, to bym nie wiedział, gdzie takiego balonu szukać.

W Empiku zauważyłem, że magazyn „Champion” zrezygnował z idiotycznego pionowego logo. Cóż, ta – skądinąd rozsądna – decyzja nie wpłynie na moją decyzję zakupową.



poniedziałek, 27 kwietnia 2015

26 kwietnia 2015


1. Muszę sprostować kilka myśli z poprzedniego wpisu. Znaczy nie tyle sprostować, co objaśnić. Niestety, kiedy piszę o świcie to, co piszę nie jest tak jasne jakbym chciał, żeby było. I to jest zła informacja.
Po pierwsze: moja sympatia do posła Wiplera nie jest równoznaczna z akceptowaniem jego zachowań czy poglądów.
Po drugie: nie uważam, że działania rządu pani Kopacz w kwestii Nocnych Wilków są w stylu, co dyplomacji rządu PiS.
Uważam, że dyplomacja rządu PiS była opisywana przez media dużo gorzej, niż jej się należało. Jednocześnie – wydaje mi się, że ten opis idealnie pasuje do działań ministra Schetyny w sprawie Nocnych Wilków. Działań głośnych i nieskutecznych.

2. Pojechaliśmy do Łodzi na wernisaż wystawy zdjęć Roberta Laski. S80 na zimowych oponach jest zbyt głośne. Poza tym nie ma się czego czepiać. Łódź rozkopana bardziej niż Warszawa podczas budowy metra. Nawigacja niby widziała zamknięte ulice, ale jakoś się przy wyznaczaniu trasy specjalnie tym nie przejmowała. Błądziliśmy dość długo, spóźniliśmy się więc niemożebnie. Za to obejrzałem sobie miasto, które mimo krótkiej historii o wiele bardziej przypomina miasto niż Warszawa.
Kolega Laska prezentował zdjęcia, które zrobił swoim kolegom łódzkim pankowcom trzydzieści lat temu. Nie dość, że zrobił, to jeszcze wywołał i odbił. Znaczy – odbitki historyczne. Jak zauważyła Bożena – materiał na album.
Obejrzeliśmy i wróciliśmy do Warszawy. Na stacji benzynowej zaczepił mnie pan z pełnego trzynastolatek busa z Tomaszowa Lubelskiego, który od dwóch godzin jeździł po Łodzi nie mogąc trafić do hotelu przy Mickiewicza.
To bardzo interesujące, ale miasta rządzone przez polityków PO charakteryzują się rozkopaniem. Ciekawe z czego to wynika.
Przejeżdżając widzieliśmy coś, co łodzianie nazywają „Małpim Gajem”. Przypominającą stalowy las instalację, która chyba ma być przystankiem tramwajowym. Jak zauważył kolega Laska – przynajmniej złomiarze będą mieli pożytek.
Jeżeli kiedyś uda się te remonty zakończyć i równocześnie uruchomić szybki pociąg – Łódź będzie świetnym miejscem do mieszkania dla ludzi, którzy cierpią w Warszawie brak normalnej tkanki miejskiej. Na razie nie wygląda na to, żeby to kiedyś w realnym czasie mogło się wydarzyć. I to jest zła informacja.

3. W Beirucie wpadliśmy na dyrektora Zydla, który imprezował z rozkosznie pijanym znajomym prawnikiem. Znajomy prawnik z tych niepijących. Dlatego pijany był rozkosznie. Pijany prawnik miał znajomego chyba też prawnika, który w pewnym momencie zaordynował wódkę, którą zaczęli pić. Kiedy zaordynował, objawił się prezydent obywatel Jóźwiak. Zaczął pić domówił dla siebie. Od razu dostał w większej szklance. Nie wiem, czy kiedyś Warszawa pozbędzie się przyzwyczajeń rosyjskiego zaboru. Wypili. Prezydent obywatel Jóźwiak zamówił następną kolejkę. Przyniósł zdziwiony, że w obecnej sytuacji geopolitycznej piją Ruskij Standart.
Zasadniczo, to właściwie przyjemnie obserwować kampanię wyborczą prezydenta obywatela Jóźwiaka. Jak z pomocą swojego wiernego dyrektora Zydla poszerza potencjalny elektorat.
Na razie – o ile dobrze zrozumiałem, bo hałas był – podpisał zarządzenie przesuwające ciszę nocną o godzinę. Więc ogródki będą mogły dłużej działać.

Próbowałem wypić żytnie piwo z Konstancina (browar Konstancin z siedzibą w Kamionce). Nie było dobre. I to jest zła informacja.  

niedziela, 26 kwietnia 2015

25 kwietnia 2015


1. Red. Piasecki wymógł na ministrze Rybickim oświadczenie. Ustne. Że budowa obwodnicy Inowrocławia trwa. Mieszkańcy okolicy twierdzą, że niekoniecznie. Na stronie internetowej wykonawcy można przeczytać, że trwają prace projektowe. A na miejscu – przygotowania do budowy.
Ktoś za bardzo chciał pomoc panu Prezydentowi. Cóż, nadgorliwość – mówią – gorsza jest od faszyzmu. Inna sprawa, że pan Prezydent świetnie pasuje do takich klimatów z lat siedemdziesiątych.
Przy okazji się dowiedziałem, że Rada Języka Polskiego dopuściła nową wersję odmiany słów zakończonych na „x”. Znaczy , że nie trzeba zamieniać „x” na „ks”. I to jest zła informacja.
Prezydent Inowrocławia napisał w oświadczeniu „za to należy się Jemu podziękowanie, a nie ośmieszanie w oparciu o fakty rodem z Matrixa.” [O prezydencie Komorowskim]
Nie jestem absolwentem wydziału humanistycznego toruńskiego uniwersytetu, ani nauczycielem z wieloletnim stażem, ani – tym bardziej – popieranym przez PO prezydentem miasta, więc pewnie się mylę widząc w tym zdaniu dwa błędy.

2. Wylądowałem na placu Zamkowym chwilę przed rozpoczęciem wiecu Korwina. Wcześniej, na Krakowskim Przedmieściu atakowali mnie młodzieńcy w zbyt dużych marynarkach. Zapraszali na wiec.
Ludzi nie było zbyt wiele. Przez chwilę wydawało mi się, że jednak są tłumy. Przez chwilę, nim nie zauważyłem, że większość ma rowery. I ci na rowerach to nie zwolennicy Korwina, tylko uczestnicy Masy Krytycznej.
Korwin spóźnił się ze dwadzieścia minut. Szedł z dwoma pieszymi husarzami i ochroniarzem z Krakena-Beirutu. Nie słuchałem, co ma do powiedzenia. Parę lat temu przegadałem z nim ze cztery godziny i nie sądzę, żebym się dowiedział czegoś nowego.
Mignął mi poseł Wipler. Czuję do niego jakąś sympatię. Wciąż jestem pod wrażeniem, że człowiek o twarzy bezrolnego chłopa z guberni Tobolskiej może tyle osiągnąć.

[Napisałem wcześniej, że Wipler jest inteligentny, ale szybko to skasowałem, bo bym musiał ze dwie strony napisać o tym, co przez to chciałem powiedzieć.]

Plotka głosi, że przed jesiennymi wyborami powstanie nowe ugrupowanie łączące korwinowców (pewnie bez Korwina), Kukiza, Hofmana z kolegami i pieniądze senatora Biereckiego. Może dlatego Wipler ponoć chodzi po mieście i zapowiada, że będzie po wyborach wicepremierem.

W domu usłyszałem, że Nocne Wilki nie przejadą przez Polskę. Wypowiadał się na ten temat sam minister Schetyna. Mam wrażenie, że polska polityka zagraniczna wygląda dziś tak, jak opisywano tę z czasów PiS-u. I to jest zła informacja.

3. Spotkaliśmy się wieczorem ze znajomymi w Beirucie. Kolega Bartek (z małżonką) opowiadali, tak trudną do uwierzenia, że bardzo prawdopodobną historię o tym, że stryja małżonki zamordowano jakiś czas temu w słupskim szpitalu. Stryj kaszlał. Przeszkadzało to pacjentowi z sąsiedniego łóżka. Na tyle przeszkadzało, że stryja udusił. Szpital nie chciał sobie robić kłopotów, więc sprawę ukrył. Stryj po osiemdziesiątce, chorowity, więc pewnie i tak by umarł. Więc nie ma sensu robić afery.
Następnym razem, kiedy się spotkamy muszę ich wypytać jak to się stało, że się dowiedzieli i co dalej ze sprawą się dzieje.
Później przyszedł kolega Kuba (z małżonką). Kolega Kuba napisał właśnie do „Wprost” tekst „Król jest nagi” o tym, jak Donald Tusk radzi sobie w nowym miejscu pracy. I opowiadał mi czego się przy okazji dowiedział i od kogo. Nie wiem tylko, czy mogę o tym pisać. I to jest zła informacja.
Choć z drugiej strony po co robić ludziom z PO dodatkowe kłopoty.  

sobota, 8 listopada 2014

7 listopada 2014


1. Obudziłem się i od razu włączyłem telewizor. Z informacyjnych kanałów było tylko TVP Info. Trafiłem na filmy z monitoringu z Wiplerem.
TVP Info, które wcześniej brało udział w nagonce na Wiplera, skoncentrowało się na tym, że nie wiadomo, czy materiał wideo nie jest aby zmanipulowany.

Późniejsze komentarze koncentrowały się na tym, że poseł jednak był pijany. 
Dziwnym krajem jest jednak Polska. I to jest zła informacja.
Bycie pod wpływem alkoholu nie jest zabronione. Jest praktykowane przez sporą część obywateli. 
Z kolei przekraczanie uprawnień przez publicznych funkcjonariuszy zabronione jest. 
Jeszcze bardziej zabronione jest tłuczenie parlamentarzystów. Tak pięścią, jak pałką.
Gdyby Wipler nie był posłem – zachowanie policjantów byłoby przegięciem. Jest posłem. Więc przegięciem jest jeszcze większym.
A ja słyszę w telewizorze – był pijany, więc mu się należało.
Niech się cieszy, że go nie zastrzelili.

2. Po śniadaniu wsiedliśmy do A8 i ruszyliśmy do Warszawy.
Choć nie.
Niech teraz opowieść przeniesie się do Niemiec. Konkretnie do miejscowości Lohme.

No więc po śniadaniu wsiedliśmy do A8 i ruszyliśmy do Lipska. Około 500 kilometrów. 
Dojazd do autostrady zajął nam z godzinę. W tym przerwa na tankowanie.
Redaktor Bołtryk przez system audio puszczał ze swojego iPhone dr. Huckenbusha. Ze szczególnym naciskiem na cover utworu „Mull Of Kintyre”.
Niestety w miarę zwiększania prędkości pogarszała się jakość transmisji, więc pozostało nam słuchanie szumu powietrza. Powyżej prędkości 240 km/godz. ten szum zaczyna być uciążliwy. Ale można to A8 wybaczyć, gdy się widzi ile ten samochód przy takiej prędkości spala.
Redaktor Bołtryk, jako użytkownik subaru, rzadko przekracza prędkość 100 km/godz. Podobnie red. Wieruszewski. MX-5 jeździ niby szybciej, ale wymaga to zamknięcia dachu. A MX-5 z dachem może być nieco klaustrofobiczna. 
Jazda z prędkościami powyżej 180 km/godz. nie była dla nich więc czymś zwyczajnym. Mimo to styl jazdy zupełnie im nie przeszkadzał. Poza może jednym hamowaniem, po którym red. Wieruszewski ostrzegł, że jeżeli takie będą się częściej powtarzać – może obrzygać mi fez. 
Nie powtarzały się.
Po drodze, mimo protestów red. Wieruszewskiego zatrzymaliśmy się w McDonaldzie. 
Gdzie spędziliśmy z pół godziny. Slow food, to inaczej: źle zarządzany McDonald's.
Ruszyliśmy, po chwili wyprzedziła nas A8. Wersja wcześniejsza, niż ta, którą jechaliśmy. 
Kierowca jechał bardzo agresywny sposób. Miało to pewien plus – oczyszczał nam drogę. Przejechaliśmy za nim prawie dwieście kilometrów. Zajęło nam to mniej niż godzinę. Później skręcił w prawo, my w lewo. Do końca jechaliśmy więc nieco spokojniej. W każdym razie w Lipsku byliśmy w cztery godziny bez kilku minut od startu. Średnie spalanie wyszło ciut poniżej 12 litrów na sto kilometrów.
Jak zauważyli panowie redaktorzy – gdyby wszyscy mogli jeździć A8, Intercity nie miałoby sensu. Niesamowite auto. A to nie była najwyższa wersja wyposażenia.
Złą informacją jest, że w Polsce nie wolno jeździć z takimi prędkościami.
Na nasze warunki powinna wystarczyć A8 w wersji trzylitrowej. 
Choć jednak nie. 
Zawsze można skoczyć do Niemiec.

3. Wróćmy do Polski. A dokładniej do Warszawy. 
Wziąłem udział w spotkaniu dyrektora Ołdakowskiego z prezesem Bauerem. Bardzo to było interesujące. Lubię słuchać o stosunkach polsko-niemieckich. Zwłaszcza w ujęciu historycznym.
Nie opiszę dokładniej tej rozmowy, bo powinienem przytoczyć ją całą. A to przekracza moje możliwości. I to jest zła informacja.
Choć gorszą jest coś innego. Ja się generalnie mam za realistę. Ale kiedy słyszę, co prezes Bauer mówi, wychodzi na to, że jestem niepoprawnym optymistą.
Wieczorem przyszedł mój brat pożyczyć coś do ubrania na wieczorną imprezę jego magazynu. Chciałem go namówić na fez, ale się – przy poparciu Bożeny – nie zdecydował. Szkoda.

Na tę imprezę trafił kolega Zbroja. Zatweetował, że naczelna w przemowie miała problem, czy się mówi „pozwoliłam se” czy „pozwoliłam sobie”. To źle kiedy ludzie nie wiedzą kim som.