Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krzysztof Gawkowski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krzysztof Gawkowski. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 4 stycznia 2024

3 stycznia 2024


1. U Mazurka Gawkowski. Lewicowiec w starym SLD-owskim stylu. Czyli taki, co to ma gadane i nic tego nie może zmienić. Najpierw bronił legalności przejmowania telewizji. W najprostszy sposób. Nie przyjmując argumentów. No i cisnąć Mazurka, by zająć się poważnymi sprawami, czyli cyfryzacją i bezpieczeństwem w Sieci. A kiedy już do tego doszło, przez spory czas opowiadał o nieistniejącej infolinii. Mazurek zadzwonił ze studia. Nie mógł się połączyć (gdyż infolinia nie istnieje), Gawkowski zarzekał się, że istnieje i że potwierdzi to dziesięć minut po zakończeniu audycji. Kiedy Mazurek powiedział, że infolinii nie ma, Gawkowski bez zmrużenia oka zaczął opowiadać, że i tak by nie mogła działać, bo jest zbyt wiele zgłoszeń. 
To fascynujące w sumie, że wicepremier zachowuje się, jakby był w opozycji, znaczy mógł gadać, co ślina mu na język przyniesie zakładając, że nikt go z tego nie będzie rozliczał. To fascynujące, choć to zła informacja, bo znaczy że tacy ludzie, jak Gawkowski mentalnie nie są przygotowani do sprawowani władzy w naszej umęczonej latami pisowskiego reżimu Ojczyźnie. 

2. Pojechałem do miasta spotkać się z fizjoterapeutą. Spotkanie było dotkliwe, choć nie tak, że wcześniejsze. Po którymś z wcześniejszych kupiłem sobie atlas. Kiedy to mówię, zwykle pada pytanie: grzybów? Nie – odpowiadam – Świata, bo zawsze chciałem zobaczyć jak wygląda Ameryka. I śmiechom nie ma końca. No więc atlas skupiłem po tym, jak pan fizjoterapeuta stwierdził, że mam tak coś nie tak w plecach, że nie jest pewien, czy mi będzie w stanie pomóc. Atlas kupiłem w Międzyrzeczu, od pana, który trzymał go na strychu. Zeszło chwilę nim się udało atlas zdemontować. I później zmontować. W każdym razie, od tego czasu ćwiczę dwa razy dziennie po dziesięć minut. I przynosi to pozytywne efekty. I w tym zgadzamy się z panem fizjoterapeutą. Złą informacją jest, że sobie takiego atlasu nie kupiłem dwa lata wcześniej. Mniej bym wtedy żarł środków przeciwbólowych więc wątrobę bym miał zdrowszą. A wątroba to przecież bardzo ważny w życiu Polaka organ.

3. Przez pół dnia pisałem felieton. O tym samym, co zwykle. Na koniec się okazało, że muszę chyba wyciąć ustęp o ostatnim, wciąż funkcjonującym w KRS prezesie Telewizji. Wyciąć muszę, bo tekst wyszedł zbyt długi, a do tego sam ustęp nie jest specjalnie do tekstu pasujący. Ale żeby się nie zmarnował, zamieszczę go poniżej:
Nie płakałem po ostatnim, wciąż widniejącym w KRS, prezesie TVP. Prawdopodobnie dlatego, że mam go za żenującą postać. Nie od początku znajomości, gdyż najprzód był dla mnie niegroźnym intelektualistą. Przynależny z automatu każdemu szacunek straciłem do niego w 2017 roku, konkretnie 31 lipca. Nie przyszedł wtedy do Muzeum Powstania Warszawskiego odebrać Krzyż Zasługi, który miał wtedy dostać razem z Dawidem Wildsteinem za organizację festiwalu „Warszawa, miasto dwóch powstań”. To, że nie przyszedł, to nie był aż taki problem. Różne sytuacje się zdarzają. Niestety dotarło do mnie, że tłumaczył się z nieprzyjścia strachem przed prezesem Kurskim. Tym, że jeżeli Kurski zobaczy, że medal od prezydenta odbiera, to może się to Kurskiemu nie spodobać, więc może mieć kłopoty, a przecież od paru miesięcy kieruje TVP1 (to był ten moment, kiedy po sądowych wetach, Andrzej Duda był wrogiem numer jeden Prawa i Sprawiedliwości). Nie płakałem po nim, bo chyba nie ma po kim płakać.”
Kurier przyniósł część do gienkowego volvo. Złą informacją jest, że przez publicystyczne obowiązki nie miałem kiedy jej Gienkowi zanieść, więc kolejny dzień nie będzie miał dostępu do swojego bagażnika.

Rudolf okiem noktowizyjnej kamery, ustawionej by informować o chcących wrócić do domu zwierzętach wygląda zupełnie jak swój ojciec, gdyż w podczerwieni znikają żółte plamy. 


 

czwartek, 24 czerwca 2021

23 czerwca 2021


1. Kocio spał w domu. Całą noc. Do rana. I to ja go obudziłem, a nie odwrotnie. Wcześnie, gdyż musiałem do szpitala do Gorzowa na kontrolę pojechać.

2. Zawsze, kiedy jadę do szpitala pada na S3. Prawie zawsze. Tym razem nie padało. Za Skwierzyną minęło mnie porsche 911 ze złożonym wózkiem inwalidzkim na tylnych siedzeniach. Da się? Da się.
U Piaseckiego Gawkowski Krzysztof objawił się jako kolejny specjalista od cyberbezpieczeństwa. Oburzony, że posłowie dostali dopuszczenia do niejawnych po piętnastominutowym szkoleniu. Mnie tam się wydaje, że posłowie dopuszczenie mają – jako posłowie – z automatu. Ale pewnie się nie znam. 
Kidawa nie przyznała się Mazurkowi ile wyłożyła na milionową kaucję Nowaka. 
Jak ktoś zauważył na Twitterze: dali milion na Nowaka, a mogli na onkologię.


3. W szpitalu zmiany. Oddano dzienną chemioterapię, OIOM i coś tam jeszcze. Podobną dzienną chemioterapię widziałem w MD Anderson. Czekając na tomograf obejrzałem wczorajszą „Kropkę nad I”. Coraz częściej goście Moniki Olejnik mają robić za tło do jej tyrad. Andrzej Zybertowicz niestety nie stanął na wysokości tego zadania. 
Tomograf wykazał, że mam wciąż mam mózg. Reszta wyników zadziwiająco dobra. 
Gdy wracałem, dwa razy skontrolowano moją prędkość. Raz w Gorzowie, raz w Lubogórze. Laserem. Mieściła się w normie. Lawiną jednak jeździ się dostojnie.

W międzyczasie panowie od rur znaleźli wyciek. Zatkali dziurę w rurze i zasypali dziury w ziemi. W stołówce jest więc woda. 



 

sobota, 22 maja 2021

22 maja 2021

 


1. Kocio rano drzemał na tarasie. Wczoraj nawet nie wpadł na kolację. Tyle czasu był w Warszawie, więc musi pewnie dokładnie sprawdzić, co go tu ominęło. Wyciągnąłem mu kleszcza. Najwyraźniej zajzajer za pięćdziesiąt złotych działa tak sobie. 

W śniadaniu w Trójce, Gawkowski powiedział, że Lewica zawsze broniła klasy średniej. Coś w tym może być. Wszakże PZPR była największą partią chadecką w Europie. 

2. Pojechaliśmy do Świebodzina na targ zwany rynkiem. Po sadzonki pomidorów. Dotychczas mi się wydawało, że pomidory to rośliny wieloletnie. 
Na targu zwanym rynkiem spotkaliśmy pana wójta, który tradycyjnie ponarzekał na PiS. Konkretnie na niejasne kryteria przyznawania pieniędzy. Dostał na przykład pieniądze na stację uzdatniania wody w Kalinowie i nie wie dlaczego.

W Tesco w końcu zauważyłem, że 2x20 to nie jest pięćdziesiąt. Czyli, że kupując dwa dwudziestolitrowe worki ziemi 4,99 za sztukę zamiast jednego pięćdziesięciolitrowego za 9,99 tracę. Dwudziestolitrowymi łatwiej się operuje. 
Magazyn Amazonu dominuje nad okolicą. Podobnie duży budynek powstaje przy S3 w Sulechowie. Przy Amazonie stanął przekreślony znak informujący o sygnalizacji świetlnej. Ciekawe, czy na chwilę, czy światła staną przy wjeździe do magazynu. 

3. Wszystko mnie boli. To dobry znak – szczepionka działa. Ale jutro mogłaby działać nieco bardziej dyskretnie. 

środa, 4 marca 2015

3 marca 2015


1. Zdarzało mi się tu pisać różne rzeczy. Niekiedy nawet sensacyjne. Ale nigdy nie było tak, żebym
już od piątej rano był dopytywany przez utytułowanych dziennikarzy różnych poważnych mediów.
Od 5:29. Dopytywanie często zmieniało się poszukiwanie potwierdzenia znanych wersji.
Ile się przez cały dzień nasłuchałem o koledze Mężyku, to moje. Teraz powinienem to wszystko spisać, wysłać prośbę o komentarz, odczekać z pięć minut i opublikować.
Ale tego na wszelki wypadek nie zrobię. Licho nie śpi.

Przy okazji usłyszałem (od trzech osób), że od pewnego czasu dzieje się u nas jakieś podsłuchowe wariactwo. I to jest generalnie zła informacja, bo jeżeli dotyczy to wszystkich ważnych ludzi w kraju, a okaże się, że mnie – nie. Będzie mi przykro.

2. Oddałem mercedesa. Muszę się spróbować umówić na test Sprintera. Takiego przedłużanego. Zawsze mnie fascynowali kierowcy, którzy autostradą zasuwają takimi autami z prędkością 180 km/godz.
Pojechałem na azjatycką stronę Wisły odebrać z naprawy amortyzatory do Suburbana. Pogawędziliśmy sobie przez chwilę z panem, który się uparł, żeby mi wystawić fakturę. Powiedział, że jak nie chcę podać swoich danych, to mogę kogoś innego. Na przykład sąsiada.
Udzielił mi rady, którą przekazuję dalej: jeżeli się ma amortyzatory Bilsteina i cokolwiek się z nimi niepokojącego zaczyna dziać – należy je jak najszybciej wyjąć i dać do serwisu. Bo naprawa będzie tańsza. W tym momencie dotarło do mnie, że większość czytelników nie doceni tej wiadomości. I to jest zła informacja.
Od pana od Bilsteinów pojechałem mechanika Jacka. Obwodnicą. Najpierw jednak zobaczyłem błyskawicę, która walnęła w tę dziwną elektrownię przy Modlińskiej. Skoro są burze, znaczy zaraz będzie wiosna.
Mechanik Jacek zajmował się zdejmowaniem głowic w jakimś amerykańskim vanie. Chyba amerykańskim, bo się nie przyjrzałem. Czterocylindrowy silnik. Cztery głowice. Jedna uszczelka. Bez sensu.
Pracownicy mechanika Jacka wyciągali na zewnątrz w deszczu skrzynię biegów z RAV4. Jak tylko wyciągnęli, to przestało padać i wyszło słońce. W warsztacie stała wybebeszona Supra MkIII. Na pierwszy rzut oka nie rozpoznałem modelu. Przyjechała z malowania. Mechanik Jacek się krzywił, że komora silnika – po japońsku – powinna być pomalowana matowo. Chciałbym, żeby mnie kiedyś było stać na tak dokładny remont jakiegoś samochodu. Zostawiłem części do Suburbana, które Józka przywiozła ze Stanów. Przyczepił się do niej niemiecki celnik, ale że nie miała faktury, ani właściwie nie wiedziała nawet ile były warte – udało się jej go przekonać, żeby ją puścił. Powiedziała mu, że nie znosi tego auta. Następnym razem poproszę ją, żeby przywiozła katalizator. Ciekawe, czy łykną argumenty ekologiczne.

Nim wróciłem do domu wpadłem na chwilę do Faster Doga. Wpadłem na chwilę, wyszedłem po chyba godzinie, po poważnej dyskusji o strategiach marketingowych. Gdyby polski Esquire nie był tak przeraźliwie przewidywalnym magazynem, to ktoś z redakcji powinien przyjść i porozmawiać z Pawełkiem o dżinsach. Albo o koszulach. Wełnianych. Albo o butach. W Polsce o ubraniach mówią tylko geje. W gejowski sposób. Pawełek mówi inaczej. W normalnym kraju już by go dorwały telewizje śniadaniowe. Kryptohomofob opowiadający o ciuchach – coś w sam raz dla TVN Turbo.

3. W TVN24 wystąpił sekretarz Gawkowski. Rozumiem ciepłe uczucia do Rosji u starych komuchów. Tyle wódki zdążyli wypić z radzieckimi towarzyszami, że poczyniło to trwałe szkody w ich układzie nerwowym. Ale skąd rusofilizm u lewicowego trzydziestoparolatka? Gdyby Rosja była wciąż Republiką Rad, to można by znaleźć jakieś ideologiczne uzasadnienie. Ale dziś?
Czasem mam wrażenie, że spora część polskich polityków zachowuje się tak, jakby walczyła o SMS-y w „Tańcu z gwiazdami”.

Poniedziałek, więc u red. Olejnik wystąpił poseł-kandydat Palikot. Tym razem dał się poznać jako zwolennik zaangażowania się Polski na Ukrainie. Red. Olejnik – wygląda na to – dopuszcza drugą turę. Chyba raczej posła-kandydtata w niej nie widzi.
Oglądałem przez chwilę galę „Polskie Orły”. I to jest zła informacja. To było chyba najbardziej żenujące doświadczenie w tym roku. Skoro polskie filmy zaczęły już dostawać normalne nagrody, to może by te Orły z szacunku dla dobrego smaku zlikwidować?

wtorek, 3 marca 2015

2 marca 2015


1. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w niedzielę wstałem tak wcześnie. Na wszelki wypadek poszedłem się zdrzemnąć do wanny. Ale jak już do wanny wszedłem, to mi się spać odechciało. Korzystając z okazji postanowiłem posłuchać programu red. Olejnik. Chwilę mi zajęło zainstalowanie aplikacji Radia Zet, bo przez przeglądarkę nie szło. Zainstalowałem. Ruszyło akurat kiedy sekretarz Gawkowski mówił red. Olejnik, że w 1989 roku miał 9 lat. Grubianin.

Wrzaski pani Moniki obudziły Bożenę, musiałem więc wyjść z wanny. Włączyłem TVP Info, ale jakoś mnie nie wciągnęło. Później, w „Kawie na ławę” poseł Kłopotek przyznał, że był jednym z tych pięćdziesięciu biznesmenów, których prezydent Komorowski zabrał ze sobą do Japonii.
Z panem Prezydentem w Japonii była też pani prezydent Łodzi. Ciekawe, czy też jako biznesmen.
Poseł Kłopotek później mówił coś o DNA gęsi, ale nie bardzo zrozumiałem o co mu chodziło.
Powiedział też, że pan Prezydent jest znany z „takiego chłopskiego zachowania”
Poseł Mastalerek przestał za to powtarzać swoje dowcipy. I to jest dobra informacja. Powtórzył za to dowcip pana Czarzastego i to jest zła informacja. Ale nie aż tak. To właściwie niesamowite jak szybko się zmienia. Jak tak dalej pójdzie, to PiS-owcy powinni postawić Hofmanowi pomnik. Za wyrzucenie Hofmana z partii. Gdyby nie Hofman nikt by Hofmana z PiS-u nie wyrzucił.

Sąsiedzi z naprzeciwka wywiesili flagę. Zawsze na nich można liczyć.

2. Po „Loży Prasowej” ruszyliśmy na zachód. Parę dni temu się zastanawiałem, czy to, że Vito nie chce ruszać z dwójki to efekt momentu silnika i skrzyni biegów, czy raczej mojego kaca. I wyszło, że jednak kaca, bo to nie z dwójki nie chce ruszać, tylko z czwórki.
Od kiedy pamiętam zawsze wśród znajomych miałem kogoś, kto miał busa. I to był albo ojciec dużej rodziny, albo właściciel psów, albo biznesmen. Albo ktoś, kto lubił wozić dużo rzeczy w samochodzie. Właściciel busa zawsze był w stanie wytłumaczyć sens posiadania busa. Na ogół logicznie. Dziś się trochę pozmieniało, bo firmy motoryzacyjne wprowadziły odmiany samochodów, które są zaprojektowane specjalnie dla ojców dużych rodzin, specjalnie dla posiadaczy psów. Oni raczej Vito nie kupią. Vito jest samochodem dla biznesu.
Porównując zasadniczo nieporównywalne (kto mi zabroni). Porównam Vito z XC70. Jest połowę tańsze. Mniej pali. Ma wygodniejsze fotele. Jest za to głośne. Ale da się wytrzymać. Nawet 14 godzin z przerwą. Niezbyt długą.

Omijaliśmy kulczykowe bramki. We Wrześni skręciłem bardziej w stronę Rynku, żeby pokazać Bożenie pomnik Wrzesińskich Dzieci, który oglądałem we czwartek podróżując Dudabusem. Przy okazji zauważyliśmy, że we Wrześni jest sporo naprawdę ładnych budynków.

Do Rokitnicy dojechaliśmy chwilę przed zmrokiem. Zdążyłem zauważyć, że Jeżyk – czwarta z choinek (po Żyrafie, Flipie i Flapie) ma się dobrze. Z pomocą sąsiada Gienka rozładowaliśmy samochód i ruszyliśmy dalej. Na drodze do Węgrzynic przed autem przeleciały dwie sarenki. W dość bezpieczny sposób. Ale i tak zacząłem się zastanawiać, co by było, gdybym tę drugą trafił.
W Nevadzie w Poźrzadle też nie było Jarzębiaku. Wcześniej nie było go w Makro. Wcześniej w pięciu sklepach monopolowych. Gdyby ktoś gdzieś zobaczył Jarzębiak – proszę o informację. Od Poźrzadła prowadziła Bożena. Ja się zabrałem za pisanie Negatywów. Nie szło mi najlepiej, bo jednak 10-calowy tablet z dziwnie działającą klawiaturą dawał ograniczony komfort pracy.
Kiedy dojechaliśmy do Berlina z nieba leciało coś, co było rzęsistym deszczem o temperaturze deszczu ze śniegiem. I to była zła informacja.
Odkryłem nowy sposób wjeżdżania do Berlina. Przed lotniskiem skręca się w prawo. I jedzie strasznie szeroką drogą, po której prawie nic nie jeździ, bo wszyscy wolą nową autostradę. Jedzie się i jedzie, aż się dojedzie do parku, który trzeba objechać wkoło. Platanową aleją. Później się jedzie wzdłuż rzeki, koło wielkiej O2 World, i jakoś się dojeżdża na Alexanderplatz. Muszę przyznać, że rzygałem wewnętrznym Ringiem. Choć z drugiej strony na Tempelhof zawsze przyjemnie jest popatrzeć. Paliwo w Berlinie wciąż jest tańsze niż na stacjach przy A2.

3. Bożena z wielkim poświęceniem bohatersko prowadziła (nie lubi jeździć w nocy). Ja pisałem Negatywy. Napisałem. Opublikowałem. Profesor Żerko i tak narzekał, że późno.

Profesor Żerko napisał parę dni temu, że właśnie się odbywa wygaszanie Instytutu Zachodniego. I to jest bardzo zła informacja. Póki nie podejmiemy decyzji o podzieleniu Polski na landy i włączeniu ich do Republiki Federalnej powinniśmy dbać o takie jak Instytut Zachodni instytucje, a raczej się nie zanosi, żebyśmy taką decyzję szybko mieli podejmować.
Gdyby osoba odpowiedzialna za sytuację Instytutu była Czechem – mógłbym jakoś zrozumieć jej do Instytutu stosunek.

Moja ciotka. Dokładniej córka siostry mojej babci jest numizmatykiem. Opowiadała kiedyś dykteryjkę, jak na jakimś sympozjum jakiś gość z Czech usłyszał nazwę Instytutu. Zdziwił się bardzo i powiedział, że u nich od takich spraw instytutu nie ma. Jeżeli nie wiecie o co chodzi sprawdźcie, co po czesku znaczy záchod. Mój Boże zacząłem powtarzać dowcipy.

Do Warszawy dojechaliśmy po czwartej. I to jest zła informacja.