Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ThinkTank. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ThinkTank. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 marca 2015

25 marca 2015


1. Co za tydzień. Tym razem o ósmej rano obudził mnie kurier, który przyniósł żwirek. Dwa razy, gdyż były dwa worki. Każdy po 40 litrów. Nawet nie mogłem mieć do niego za porę pretensji.
Dwie godziny później przyszedł SMS od firmy kurierskiej informujący o tym, że przesyłka została właśnie kurierowi wydana. Znaczy miałem do czynienia z najszybszym kurierem świata. Nie zapamiętałem jak się nazywa. I to jest zła informacja.

2. Idąc spokojnie ulicą Wilczą ledwo usłyszałem (miałem na łbie słuchawki), że woła mnie red. Jemielita. Ledwo, ale usłyszałem. Redaktor Jamielita opowiedział historię o opadniętych drzwiach przeciwwłamaniowych. Zawsze mi się wydawało, że ciężkie drzwi opadają na skutek działania grawitacji. Okazało się, że sama grawitacja nie wystarczy. Potrzebne są też skoki temperatury.
Redaktor Jemielita przez chwilę się zastanawiał nad startem w wyborach prezydenckich. W tych już nie zdąży. Może za pięć lat.

Koło południa spotkałem się w Krakenie z moim ulubionym Wydawcą i kolegą Grzegorzem. Pozowaliśmy do zdjęcia. Nie chciano nam sprzedać piwa, gdyż było jeszcze przed otwarciem, ale przyszedł kolega Krzysztof i rozwiązał problem. Pogoda taka, że właściwie można by było pić cały dzień. Niestety. Mieliśmy inne obowiązki.
Kolega Grzegorz pojechał robić jakieś dwa wywiady. Ja z kolegą Olszańskim (który się w międzyczasie objawił) udaliśmy się do domu. Kolega Olszański miał średni dzień, bo z jednej strony – udało mu się bezboleśnie autoryzować dwie rozmowy, z drugiej – najpierw Policja zabrała mu dowód rejestracyjny (okazało się, że jeździ bez przeglądu), później parkometr zjadł mu 2,50.
Kolega Olszański wypił kawę i pojechał autoryzować (bezboleśnie) drugą z rozmów, ja udałem się na galę „Internetowy Samochód Roku OtoMoto.pl – Volkswagen Golf”.
Gala odbywała się na dachu garażu przy Parkingowej. Ciekawe miejsce. Ciekawy pomysł. Fascynująca była pani (chyba) Ola, która prowadziła imprezę. Pochodziła ponoć z TVN Turbo i nie potrafiła zapamiętać nazwisk ludzi odbierających nagrody. Za to zupa była bardzo dobra. No i do tego pierwszy raz w życiu widziałem na własne oczy deloreana.
Internetowym Samochodem Roku staje się ten, który najczęściej wyszukują użytkownicy OtoMoto.pl – czyli Volkswagen Golf. Chyba od zawsze.
To właściwie strasznie miło, że OtoMoto.pl robi tę imprezę, bo właściwie nie musi. I tak jest największym portalem motoryzacyjnym w kraju.
Kawałek podwiózł mnie Tuaregiem pan z Volkswagena. Tuareg miał ogrzewaną elektrycznie przednią szybę. Tylko nie za pomocą zatopionych cieniutkich drucików. Zamiast tego jest specjalna folia, która grzeje, a do tego nie przepuszcza promieniowania UV. Człowiek przestaje jeździć na prezentacje motoryzacyjne i od razu nie ogarnia nowinek. I to jest zła informacja.

3. Wracając do domu wpadłem do Krakena. Siedziała tam Ula z ThinkTanka z jakimś dość sympatycznym kolegą. Rozmawialiśmy oczywiście o polityce.
ThinkTank znowu robi jakąś imprezę w Bukovinie z dość interesującym acz nieco może jednorodnym składem gości.
Przez te rozmowy o polityce zacząłem się zastanawiać nad kampanią wyborczą i problemem euro podnoszonym przez sztab kandydata Dudy. Zrozumiałem o co chyba chodzi dopiero następnego dnia (czyli chwilę parę godzin temu) nie bez udziału red. Hytrek-Prosieckiej.

Od godziny próbuję zapisać jak to widzę. Niestety nie jestem przez cały czas zadowolony – być może to kara boża za próbę złamania zasad – pisząc co się działo wczoraj chcę zapisać wnioski, do których doszedłem dzisiaj. Więc chyba muszę przerwać. I to jest zła informacja.

sobota, 20 grudnia 2014

19 grudnia 2014



1. Obudziłem się w stanie nie najlepszym. Zbyt wcześnie. Moment po tym, kiedy przestałem być pijany. Pierwsza myśl – co ja wczoraj robiłem? I przerażenie. Byłem u amerykańskiego ambasadora. Tak się spiłem? Co ja tam mogłem wyprawiać. Zawał serca. 
Bogu dzięki, że sobie szybko przypomniałem, że później byłem na Samsungu. Cudowne uczucie ulgi.

Więc dzień, mimo kaca (z tych ogłupiających) – rozpocząłem w dobrym humorze. Zawiozłem Bożenę do pracy. I wpadłem na chwilę do SOHO. W ThinkTanku ponabijałem się przez chwilę z nieobecnego ThinkTanku kierownika Rabieja. Który znowu w dalekiej Azji spędza grudzień. Ponabijałem się, że w przyszłym roku, po wyborach i po zmianach w radach nadzorczych publicznych spółek jego zwyczaj będzie musiał zostać zawieszony.

Strasznie dużo ludzi jest z powodów poza światopoglądowych zainteresowanych by obecny układ dalej funkcjonował. I to jest zła informacja.

2. Pojechałem do Opery. Człowiek, który zaprojektował dwa blokujące się ronda między Tamką a Świętokrzyską powinien tamtędy jeździć codziennie do pracy. Albo lepiej gdzieś tam mieszkać. Choć z drugiej strony te kamienice są naprawdę niezłe.
Więc może lepiej zostawmy pomstę sile wyższej.
W Operze podpisałem umowę. [To ja zrobiłem krzyżówkę w niby gazecie rozdawanej na Dygacie]
[Piszę to, bo nie zostałem pod nią podpisany][zresztą też miała nieco inaczej wyglądać]. I odebrałem autorskie egzemplarze albumu, który zaprojektowała Bożena.
W związku z tym, że w końcu został wydrukowany czuję pustkę. Powstawał chyba z pięć lat. I kolega Olszański (nie mylić z innym Olszańskim) już do mnie nie dzwoni, żeby zapytać, czy wiem przypadkiem, kiedy będzie wydrukowany. O dzwonił z różną częstotliwością przez jakieś trzy lata.

Dyrektor Opery Dąbrowski jeździ BMW 750, długą. A mówi się, że w kulturze ludzie mają się niedobrze. Swoją drogą przy kosztach Opery, mógłby kupować taką 750 co miesiąc – i nikt by nie zauważył. W końcu ktoś by zauważył, bo nie byłoby ich gdzie parkować. Bo generalnie w okolicach Teatru Wielkiego nie ma gdzie parkować i jest to zła informacja.


3. Z pomocą Pawełka z Faster Doga pojechałem odebrać audi TT. Jadąc do Audi na Połczyńską kontynuowaliśmy dyskusję o upadku znanego nam świata. Tym razem koncentrując się na motoryzacji. Nie mogłem się zgodzić z Pawełkiem, który twierdził, że dzisiejsze samochody muszą być gorsze niż kiedyś. I to uzasadniał. Że globalizacja i że liczenie kosztów.
Wracał TT. Kiedy wysiadł, to się zachwycał. Ale, żeby wyszło na jego – znalazł jakąś wajchę od fotela identyczną jak w Passacie jego Szanownej Małżonki.

TT jest w środku piękna. W znaczeniu bardziej koncepcyjnym niż estetycznym. Estetycznie też jest super, ale nie o to chodzi. Wirtualny kokpit, czyli, to że w miejscu zegarów jest ekran, który wyświetla to co trzeba i jak trzeba znaczy, że nie ma go na środku. Tam są nawiewy, w których zmieszczono sterowanie klimatyzacją.

Wieczorem wziąłem się za odsłuchiwanie nielegalnie poczynionych przez redaktora Rachonia nagrań z przesłuchania prezydenta Komorowskiego w procesie redaktora Sumlińskiego.
To było bardzo nieprzyjemne doświadczenie.
Po namyśle postanowiłem nie pisać dlaczego. I może to jest zła informacja.  

czwartek, 28 sierpnia 2014

28 sierpnia 2014


1. Wstałem rano i poszedłem do apteki. Przypomniało mi się jak z pół roku temu byliśmy z kolegą Zydlem na panelu w ThinkTanku. Wśród gości był minister Boni.
Nie pamiętam co było tematem spotkania. Pamiętam, że Boni opowiadał, że zauważyli problem – przewlekle chorzy muszą ciągle chodzić do specjalistów, żeby Ci pisali im recepty. I to zwiększa kolejki i utrudnia życie.
Więc w łaskawości swojej postanowili problem rozwiązać wdrażając specjalny system komputerowy. Będzie gotowy już za jakieś dwa lata.

Chciałem się włączyć w dyskusję i opowiedzieć, że udało mi się ten problem rozwiązać bez kosztującego miliony i dziś nie działającego systemu komputerowego. Załatwiłem to analogowo. Czyli idę do apteki. Proszę panią, żeby mi sprzedała bez recepty. Pani – jest bądź co bądź – farmaceutą, wie, że lek mi jest potrzebny i jak działa, więc może mi go sprzedać bez recepty (zwłaszcza, że nie jest refundowany). Ja oszczędzam czas i pieniądze, bo wizyta u specjalisty mnie, nie ubezpieczonego – kosztuje dobre 200 zł.

No więc kupiłem co miałem kupić. I to jest dobra informacja.

Zła, że ludzie kogoś tak nieefektywnego i niejednoznacznego etycznie, jak Michał Boni wysłali do Europejskiego Parlamentu by nas wszystkich reprezentował.
Z drugiej strony ci sami ludzie wysłali tam Julię Piterę. Znaczy – są dziwni.

2. Zbyt późno włączyłem telewizor, więc nie wysłuchałem przemówienia pana premiera. Słuchałem ministrów.
Aż zasnąłem.
Więc przespałem ministra Sienkiewicza, który nie wie ile długości ma granica z Ukrainą.
I jakiegoś wiceministra od infrastruktury, który twierdził, że S3 łączy Zieloną Górę z Wrocławiem.
Sikorskiego, który twierdził, że jego ministerstwo nie realizuje planów. I Arłukowicza, który jest żenującą postacią.
Parę tygodni temu wdałem się z nim w dyskusję na Twitterze. Nie była zbyt długa, bo kiedy zapytałem czy to prawda, że lekarze rodzinni dostają niewydane na swoich pacjentów pieniądze – szybko zniknął.

W każdym razie wygląda na to, że władzę w Polsce przejęła lewica. I nie jest to dobra informacja, bo od lewicowej PO chyba bym już wolał u władzy SLD. Leszek Miller przy Donaldzie Tusku zaczyna powoli wyglądać na człowieka o nieposzlakowanej politycznej uczciwości.

Cóż, jak dzień wcześniej był łaskaw stwierdzić amerykański ambasador – żyjemy w nawet zbyt ciekawych czasach.

3. Wieczorem kolega Krzysztof żegnał się w Beirucie ze znajomymi. Rano przez Paryż wylatywał do Kalifornii.
Leciał AirFrance, więc opowiedziałem serię przypowieści o transatlantyckich lotach tymi liniami. A to o tym, jak drutem zawiązywano otwierającą się półkę. A to o tym, że komuś się pas nie zapinał, więc go przywiązano do fotela, a po lądowaniu odcięto pas. O tradycyjnym gubieniu bagaży.
Po Krzysztofie wszystko spływało jak po kaczce. I to jest dobra informacja, bo jeszcze by nie poleciał, a wcześniej mówił, że jeżeli raz w roku nie wpadnie do Kalifornii to jest chory. Czego mu oczywiście nie życzymy.
Wieczór przyjemny, niestety mogłoby być cieplej.
O jakieś 10 stopni.
I nie padać.
Bo mi przemakają trampki.
A z butami na jesień muszę iść do szewca.
I nie jest to dobra informacja, bo mi się do szewca iść nie chce.