Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Toledo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Toledo. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 4 czerwca 2015

4 czerwca 2015


1. Rano przyszedł kurier i przyniósł maszt. I flagę. O dokładniej: Aluminium Fahnemast (Inklusive Deutschefahne). Ich muß sprawdzić, czy poza Polnische Fahne jest auch Deutschefahne.
Później przyszedł listonosz i przyniósł ruter, który kupowałem od zeszłego sierpnia.
Odwiozłem Bożenę seatem do pracy. Prawie 200 kilometrów i wskazówka, która spadła o 1/8 baku. Wskazówka oczywiście nie jest specjalnie miarodajna, ale już widać, że auto po mieście na zbiorniku zrobi ponad 1000 km. To i wielkość bagażnika robi z Toledo wymarzony samochód taksówkarza. Znaczy, wymarzonym raczej będzie skoda Rapid, ale jakiś ekscentryczny taksówkarz może się marzyć o Toledo. Hiszpańska precyzja, niemiecki temperament.

Odwiozłem seata do Seata. Przejąłem od redaktora Pertyńskiego BMW 640d i pojechaliśmy do Volvo. W Volvo zamieniłem parę słów ze Stanisławem, ale był za bardzo zakręcony na to, żeby prowadzić z nim rozmowy na temat inny niż impreza, którą organizował. I to jest zła informacja. Przejąłem od redaktora Pertyńskiego V40 D2 i się rozjechaliśmy.

2. „Gazeta Wyborcza” piórami dwóch krakowskich asów zajęła się Wojtkiem Kolarskim. Powstał demaskatorski tekst o tym, że Wojtek jest niedorajdą/szarą eminencją. Niepotrzebne skreślić.
Wojtek jest tak podejrzaną postacią, że aż Jan Rokita odmówił na jego temat komentarza. Czekam na to, aż jakiś dziennikarski mistrz zajmie się mną. Jest o tyle łatwiej, że nie mam trzech córek, więc powinno się udać nie pomylić ich imion.

Wpadłem na blogera Rybitzky'ego. Towarzyszył mi w spacerze do szewca. Szewc wziął ode mnie siedem dych. Jak żyć panie premierze. Poszliśmy do Beirutu narzekając, że nie ma słabych piw. W Beirucie kolega Krzysztof postanowił ewangelizować blogera Rybiyzky'ego i zaserwował mu Księżniczkę. Księżniczka, za którą osobiście nie przepadam to ponoć arcydzieło sztuki piwowarskiej. W każdym razie ma wielbicieli na całym świecie, którzy wpadając do Beirutu dziwią się, że można ją tu dostać. Do tego z beczki.

Wróciłem do domu i zacząłem obserwować efekty wtorkowej „Kropki nad I”. Redaktor Olejnik zmanipulowała wypowiedź Prezydenta Elekta, podrzuciła taką prezydentowi Biedroniowi, który złapał haczyk i poleciał. Najlepsze, że redaktor Olejnik prawdopodobnie nie zauważyła, że wypowiedź manipuluje. Za to, poprawiła sobie coś z ustami.
Trzymam kciuki za prezydenta Biedronia. I sugeruję, żeby dla własnego dobra omijał Warszawę i tutejsze telewizje. Czasem jednym niezbyt przemyślanym zdaniem zdaniem może zmarnować miesiące dobrej w Słupsku roboty. I to jest zła informacja.

3. Pakowanie auta zajęło mi dziwnie dużo czasu. Na koniec wstawiliśmy słoneczniki do wanny, żeby nie zeszły na balkonie. Ruszyliśmy przed jedenastą. Nie pamiętam, czy już to pisałem, ale Volvo swoimi samochodami wyleczyło mnie z hejtu na nie. Auta Volvo są w porządku. D2, czyli silnik, który teoretycznie nie powinien jechać potrafi rozpędzić V40 do prawie dwóch paczek. (To z wiatrem). Normalne autostradowe 140 osiąga może w niezbyt oszałamiającym tempie, ale da się wytrzymać.
Dojechaliśmy bezboleśnie przed drugą. Przez miesiąc, kiedy nas nie było wszystko zarosło. I to jest zła informacja.  

wtorek, 2 czerwca 2015

1 czerwca 2015


1. Niepotrzebnie wszedłem na Twitterze w dyskusję o zachowaniach przewodniczącego Czarneckiego. [o tym, w jaki sposób postanowił uczestniczyć w wilanowskiej imprezie]
Po głębokich przemyśleniach doszedłem do wniosku, że pan Przewodniczący wyraża swój szacunek do wyborców w taki sposób, że zawsze chce zaistnieć w mediach. Żeby ci wyborcy widząc go ciągle w telewizji pomyśleli – tak, to nasz człowiek. Wciąż na pierwszej linii. Nie tak, jak niektórzy, co stają w cieniu. Nasz poseł Przewodniczący ciągle pokazuje, że się nie oszczędza. Że jest. Aktywny. Reprezentuje nas w telewizorze. To trochę tak, jakbyśmy obok niego tam stali. W ważnym miejscu.
Wieś gminna niesie, że pan Przewodniczący, żeby zdążyć na niedzielny program redaktor Olejnik wcześnie zrezygnował z uczestnictwa w weselu syna. To się nazywa poświęcenie. [Jeżeli to oczywiście prawda].
No więc włączyłem się w dyskusję, bo nie jeszcze nie rozumiałem tej postawy. I to jest zła informacja, bo po doświadczeniu rozmowy z Januszem Korwin-Mikkem powinienem wiedzieć, że przynosi ta postawa efekty.

Obejrzałem „Kawę na ławę”. Nie było prof. Nałęcza, nie było posła Szejnfelda. Była za to jakaś pani minister z PSL w słabych butach i pan Czarzasty w miodowym swetrze.
„Loży prasowej” już nie zdzierżyłem, normalnie nie reaguję aż tak alergicznie na redaktora Passenta. Coś musi być w powietrzu, bo leje mi się z nosa mimo używania sterydu.

2. Na Torwarze odbyło się spotkanie z panem Petru. Gdybym nie był tal wycieńczony, to bym się na nie wybrał. Wydaje mi się, że poprzednio na Torwarze byłem na koncercie Iggy'ego Popa. Dawno temu. Tak dawno, że po Krakowskim Przedmieściu mogły jeszcze jeździć cywilne samochody.
Pan Petru zakłada partię. Przynajmniej tak mówi, bo mam dziwne wrażenie, że chodzi o coś zupełnie innego. Bo gdyby miał zamiar założyć partię, to by chyba sprawdził, czy nazwa nie jest zajęta.

Pojechałem na takie osiedle, które zawsze omijam dużym łukiem. Jadąc od Piaseczna po prawej stronie od Puławskiej za Ursynowem. Ulice idą tam w sposób, który mógłby sugerować, że dwuletni syn urbanisty dorwał się z kredką do projektu i tak zostało. Jest tam lokalny ośrodek kultury. Bardzo zagranicznie wyglądający. Do tego z wiatrakiem. Umówiony tam byłem z dyrektorem Zydlem. Tym razem obok niego nie było Prezydenta Obywatela Jóźwiaka. Był za to dyrektor Ołdakowski z 2/5 [jak rozumiem] rodziny. Prezentowana była książka wydana przez Muzeum Powstania. O architekturze. Bardzo ładna książka.

Postaliśmy chwilę, przywitaliśmy się z Maciem Morettim, i się rozeszliśmy na parking. Golf ojca dyrektora Zydla – bardzo porządny Golf – ma żółtą nalepkę. Znaczy, że jeśli PO wprowadzi prawo antysamochodowe, nie będzie się nim dało wjeżdżać do miasta. I to jest zła informacja.

Spotkaliśmy się z dyrektorem Zydlem w Krakenie. Myślałem, że coś poknujemy, ale wyszło na to, że dyrektor Zydel nie chce się za mną dzielić wiedzą, bo nie może.

3. Miałem jechać na zakupy do Lidla, ale był już zamknięty. I to jest zła informacja. Trafiłem do Tesco. Sprzedają tanią lawendę. W doniczkach.


Rację miał redaktor Pertyński mówiąc, że silnik 1,6 TDI założony do seata produkuje paliwo.

poniedziałek, 1 czerwca 2015

31 maja 2015


1. Wstałem i pojechałem oddać BMW. Robiłem to z taką niechęcią, że aż pomyliłem Płowiecką z Połczyńską. Jedyne co jakoś osłodziło mi gorycz rozstania – to możliwość spotkania z redaktorem Pertyńskim. Oddałem 640d, odebrałem seata Toledo 1,6 TDI. Redaktor Pertyński ostrzegał, że będę się czuł jakby ktoś ukradł mi z samochodu silnik. Przesadzał. Trochę. Samochód jedzie jak BMW w trybie ECO PRO. Czyli wciskasz gaz, samochód daje ci szanse na zmianę decyzji. Jeżeli nie rezygnujesz – powoli zaczyna się rozpędzać. Z naciskiem na powoli. Można się przyzwyczaić. Silnik za to – jak zauważył redaktor Pertyński – produkuje paliwo. Czyli potrafi w mieście spalić mniej niż pięć litrów.
Wróciłem do miasta, poszedłem po bułki i precle. Precle w stylu bawarskim. Krakowskie w Warszawie zwykle są gumowe.
Po śniadaniu udałem się do Faster Doga, by nie mieć już nigdy stresu wynikającego z braku odpowiedniej marynarki. Najpierw wysłuchałem historii o gównie. Otóż cała kamienica jest pusta. Cała, poza frontem, który jest uwłaszczony. Więc dwie oficyny stoją puste, a że świat nie znosi próżni – puste mieszkania zaczęły być wypełniane przez tzw. bezdomnych, którzy zaczęli sukcesywnie puste mieszkania dezintegrować. A w przerwach chodzić do śmietnika – przepraszam za wyrażenie – srać. Srali na tyle długo, że (nie bez udziału pani cieć) gówna wypłynęły. Zalały podwórko, śmierdząc niemożebnie. Co zdecydowanie utrudniło życie Patrycji i Pawełkowi. Słabo się przecież sprzedaje ubrania w zapachu ekskrementów.
Pawełek się awanturował. Chwilę zajęło aż wyawanturował umycie podwórka. No i wciąż nie ma dobrze. Powinni się gdzieś przenieść, bo pusty budynek pachnie sprzedażą deweloperowi i remontem. Więc pewnie i tak zostaną wyrzuceni. I to będzie zła informacja.

Miasto mogłoby coś zrobić, żeby znaleźli w okolicy jakieś miejsce, bo są bardziej zasłużeni dla polskiej kultury niż niejedna galeria. Tyle gwiazd estrady ubrali. I kina. I telewizji.

2. Wystąpiłem z nazwiska w „Financial Times”. Niestety nie jako wpływowy polski bloger. I to jest zła informacja. Bo wpływowym polskim blogerem światowej sławy już raczej nie zostanę.

3. Zawieźliśmy SVX-a mojemu bratu do domu. Później nawiedziliśmy dyrektora Ołdakowskiego, który na naszą cześć zrobił (z pomocą uroczej córki) potrawę. Potrawy nie mogliśmy zjeść, bo musieliśmy wracać do Warszawy. I to jest zła informacja, bo potrawa zapowiadała się dobrze.

Wieczorem w Krakenie spotkaliśmy się z redaktorem Pereirą i intelektualistą Wildsteinem. Dowiedzieliśmy się, że po ukraińsku żółwik to черепашка. Logicznie.
Później przyszli kolega Grzegorz z Magdą. Znaczy Magda z kolegą Grzegorzem. Przez ostatnie zajęcia bardzo się dawno z kolegą Grzegorzem nie widziałem. I to jest zła informacja.
Bo z kolegą Grzegorzem dobrze się czasem spotkać.