środa, 22 kwietnia 2020

21 kwietnia 2020


1. InPost. I to jest zła informacja. Źli ludzie mówili, że InPost to firma, która miała przejąć Pocztę Polską. Przez jakiś czas dostarczała już nawet przesyłki sądowe. Później mówiło się, że właściciel firmy wspiera Ryszarda Petru. Nie wiem, czy również .Nowoczesną. Później przesyłki sądowe wróciły do Poczty Polskiej i jakoś źli ludzie przestali mówić, o tym, że InPost ma ją przejąć. W każdym razie, czas jakiś temu Allegro uszczęśliwiło mnie i miliony mnie podobnych swych klientów umową z InPostem. Na pierwszy rzut oka wszystko pięknie. Płaci się zryczałtowaną kwotę, później przesyłki są za darmo, lub prawie za darmo. Nic tylko kupować. Paczkomaty – super pomysł, nie trzeba czekać na kuriera, bądź korzystać z uprzejmości golibrody da dole. Kurierzy – ogarnięci Ukraińcy wszystko jakoś działało. Ale to w Warszawie.

Jakiś czas temu zamówiłem „Żabę warsztatową lewarek warsztatowy 2T”. Chciałem zmienić koła na letnie nie bawiąc się podnośnikiem z wyposażenia samochodu. Zamówiłem na wieś. Zadzwonił kurier spod Gdańska. Że błąd w adresie. Pytam o kod pocztowy. Odpowiada, że nie stąd. Kod mój. Lubuski. Przesyłka znika. Po prawie dwóch tygodniach dodzwaniam się na infolinię. Przesyłka ostatnio widziana była w Rzeszowie, tydzień temu. Okazuje się, że w systemie ma inny kod (zły) niż na naklejce adresowej (dobry). Pani z infolinii próbuje problem załatwić. Poprzednim razem (bliżej nowego roku) każda rozmowa z infolinią prowadziła do nikąd. Problem udało się dopiero rozwiązać po przediwnej znajomości na zadziwiająco wysokim szczeblu.
No więc nie mam mojej „Żaby warsztatowej lewarka warsztatowego 2t” i nie wymieniam kół. Po Polsce krąży również 50 metrów węża ogrodowego o średnicy 1 cala. Gdyby ktoś spotkał – proszę przakazać, że tęsknię.

2. Na zimowych kołach pojechałem do Świebodzina na zakupy. Przy paczkomacie koło Lidla dwie panie komentowały rzeczywistość. Jedna siedziała w samochodzie, druga w odległości metrów kilku stała oparta o swoje BMW. Nie miały maseczek (dzięki samochodom). Przez odległość musiały rozmawiać na tyle, głośno, że bardzo było je słychać. Generalnie rzeczywistość im się nie podobała.
W Lidlu nie było kolejki. Nie było też mrożonego szpinaku. I to jest zła informacja. Nie było też oleju z pestek winogron. Za to było dużo elektronarzędzi. Kupiłem strug. Elektryczny. Po angielsku – planer. Człowiek uczy się całe życie.
Marcin Meller w ostatnim felietonie napisał: „W sklepie próbuję w plastikowych rękawiczkach otworzyć plastikową jednorazówkę, szybciej bym chyba skrzesał ogień dwiema cegłami.” Z gumowymi rękawiczkami jest podobnie.
Jakoś bawi mnie to, że jeżeli z mellerowego felietonu wyrzucić oceny polityczne, to zadziwiająco bliski mi jest rysowany przez niego obraz świata. „Raz, dwa razy dziennie widzimy przelatujący wysoko samolot i cieszymy się jak bohaterowie »Seksmisji« na widok bociana”. Mam tak samo.

Kolega Kapla pisze czwartą część swojej serii kryminałów. Dziać się ma w czasie pandemii. Podrzuciłem mu, że dla erotomana gawędziarza (dla takich zawsze w kryminale miejsce jest) sytuacja, w której kobietom widać znad maseczek tylko oczy jest świetnym tematem do monologów.

3. Prezydent u Rymanowskiego potwierdził, że 500+ będzie wypłacane. Posłowie opozycji wyciągnęli z tego wniosek, że nie będzie. Jeszcze nie tak dawno temu nawalaniem w Internecie zajmowali się asystenci posłów. Dziś robią to sami posłowie. Niektórzy traktują to jako główne ich zadanie jako parlamentarzystów.

Mamy nową kosiarkę. Ręczną. Na baterię. Bateria wystarcza na jakieś 40 minut koszenia. Później wymaga trzygodzninnego ładowania. Ma to ukryty sens, gdyż wymaga dokładniejszego planowania dnia. Albo zakupu drugiej baterii. A właściwie i trzeciej. I jeszcze jednej ładowarki. Z drugiej strony, przez te 40 minut można skosić spory kawałek gruntu. Oczywiście nie taki, jak traktorkiem. Ale, że traktorek nie dość, że nie kosi, to wciąż nie jeździ.

Wieczorem oglądaliśmy końcówkę filmu, w którym Sylvester Stallone ma tatuowaną córkę tatuażystkę. I razem z azjatyckim z rysów policjantem walczy z afrykańskim z rysów przestępcą i jego wynajętym zabijaką o rysach bohatera kina akcji klasy C. I to wszystko w Nowym Orlwanie. Na koniec afrykański przestępca ginie z rąk wynajętego zabijaki klasy C, który po odbyciu walki na strażackie toporki (ze Sylvestrem) ginie z rąk azjatyskiego policjanta, który wiąże się z tauowaną córką tatuażystką. Chwilę przed końcem afrykański z rysów przestępca dzieli się ze skorumpowanym afroamerykańskim z rysów policjantem konstatacją, że nie można ufać komuś, komu nie zależy na pieniądzach – mówi to proroczo o zabijace o rysach bohatera kina klasy C.
Nie widziałem początku tego filmu i to jest zła informacja, bo nie zapamiętałem jego tytułu.
Film był na TV Puls. Kanale na którym w większości flmów gra albo Jean-Claude Van Damme, albo Steven Seagal. Albo obaj. Tym razem szczęśliwie udało się baz nich.
Na filmie ze Stevenem Seagalem pierwszy raz byłem w Poznaniu. To chyba była pierwsza klasa liceum. Pojechaliśmy na wystawę grafik Picassa. Potem była chwila do pociągu. No i poszliśmy do kina. No i pierwszy raz w życiu przespałem dwie trzecie filmu. Budziłem się tylko na większe strzelaniny. A nie było ich chyba zbyt wiele, bo Seagal stosował aikido. Problem był taki, że zanim nie obejrzałem następnyc z nim filmów – miałem o nim dobre zdanie. Śpiąc nie zauważyłem jak drewniany to aktor. Nie to co Stallone. Zwłaszcza na starość.


wtorek, 21 kwietnia 2020

20 kwietnia 2020



1. Jestem urodzonym pracownikiem zdalnym. Zwykle wstaję rano, robię prasówkę, czytam społecznościówki, przy śniadaniu Mazurek, później telewizje. Najmniej efektywny jest czas podróźy do roboty. Zresztą na ogół trudno wyjść, bo a to ktoś dzwoni, a to coś się dzieje w telewizorze, a to komuś trzeba odpisać, ręki brakuje do zawiązania krawata, transmisja najważniejszej w historii nowożytnej Polski konferencji opóźnia się o kolejny kwadrans.
Pamiętam jak w śp. „Ozonie” Robert Tekieli miał pretensje, że przychodzę po 11 do redakcji, ja mu zaś odpowiadałem, że o 11, to ja już jestem po czterech godzinach analizowania bieżącej sytuacji politycznej w kraju i niekiedy również za granicą.
A na zdalnym wstaję, robię prasówkę, palę w piecu, czytam społecznościówki, wygrzebuję popiół z kominka, rabię kawę, kontynuję prasówkę, przy śniadaniu słucham Mazurka, uczestniczę we dwóch wideokonferencjach, biorę prysznic, podyskutuję telefonicznie ze współpracownikami, zrobię coś koło domu, porozdzielam zadania, przestawię podlewaczkę, napiszę błyskotliwy komentarz na Twitterze, który przed wysłaniem skasuję, bo jednak nie wypada mi grać w tej samej lidze, co posłowie, wezmę udział w telekonferencji, prześlę materiały do Pałacu, nie chce mi się dalej pisać, i to jest zła informacja, bo mogłaby to być interesująca formalnie litania.

Od początku roku analizuję liczbę pojawień się nazwisk Duda, Kaczyński, Kidawa-Błońska w artykułach wstępnych red. Tomasza Lisa w „Newsweeku”. Robiłem to też pięć lat temu. Od początku roku, nazwisko „Duda” pojawiło się największą liczbę razy. Można z tego wyciągnąć, że Andrzej Duda jest dla red. Lisa dużo ważniejszą postacią, niż sam red. Lis by się do tego gotów był przyznać. Z plotek, jakie z redakji „Newsweeka” wykapywały przez ostatnie lata można było odnieść wrażenie, że red. Lis nie dość, że był zdecydowany na start w prezydenckich wyborach, to jeszcze był przekonany o szansach na zwycięstwo, w czym zresztą sekundowali mu redakcyjni koledzy. A zwłaszcza koleżanki. To tylko plotki. Tomaszem Lisem tych wyborów jest Szymon Hołownia.

2. Borys Budka zaproponował, by tak zmienić ustawę epidemiczną, by po 30 dniach jej trwania Rząd by musiał wprowadzić stan klęski żywiołowej. A wszystko po to, by wybory przesunąć na maj przyszłego roku. Propozycja Borysa Budki to propozycja niemal identyczna jak propozycja Jarosława Gowina. Z tym, że nie daje ona gwarancji przeprowadzanie wyborów po 2 latach i nie ogranicza liczby kadencji Prezydenta.
Jeśli wprowadzimy stan klęski żywiołowej nie będzie możliwości przeprowadzenia wyborów do czasu zakończenia epidemii. A nikt w tej chwili nie wie ile to może potrwać. Może rok, może dwa, a może pięć. Na pięć lat mamy przerwany proces wyborczy. Po pięciu latach wracamy z tymi samymi kandydatami, bo nowych nie będzie – proces rejestracji jest zakoczony. Kim wtedy będą kandydaci? Cenzor wewnętrzny nie pozwala mi tego napisać. I to jest zła informacja.

3. Kupiłem zbieracz liści do traktorka. Przymierzałem się do tego od dobrych paru lat. Przyszedł, zmontowałem. Cierpiąc, bo instrukcja wydrukowana była w sposób taki, że poza okularami musiałem użyć lupy. Uruchomiłem traktorek (pierwszy raz po zimie). Wspierając się kupionym w Lildlu prostownikiem z funkją wspomagania startu. Podjechałem pod dom. Zgasiłem. Zdemontowałem kosisko – i tak nie działa, bo się urwał pasek napędowy. Odpalam. I nic. Znaczy rozrusznik się kręci, silnik nie. Gdyż zębatka przestała być zębatką – zgubiwszy zęby została pierścieniem. I to jest zła informacja. Bo teraz będę musiał kupić zestaw naprawczy rozrusznika, wyjąć rozrusznik, złożyć, zamontować. W ciągu ostatnich piętnastu lat robiłem to już ze dwa razy. I za każdym razem zajęło mi to prawie cały dzień. Oglądam na TVN Turbo jak panowie remontują pojazdy. Bożena jakoś w tych programach nie gustuje. Naoglądałem się już tyle, że powinienem traktorek rozebrać, wyczyścić, pomalować, złożyć, na koniec zamontować dodatkowy uchwyt na piwo i z dumą wyjechać z garażu. Niestety wciąż brakuje mi woli. Ciekawe, czy to się kiedyś zmieni. Może, gdy będę miał wolne dwadzieścia tysięcy, kupię sobie nowy i nie będę się nad tym zastanawiał. Na razie, mimo koronowirusa, używane traktorki nie tanieją.

niedziela, 5 stycznia 2020

4 stycznia 2020


1. Wieje i pada, zimno. Więc znowu dzień przed telewizorem. Najpierw Dwa razy „Harry Potter”, później „Wikingowie” z przerwą na „Debatę Tygodnia” Eryka Mistewicza. Debata trochę nudna. Ale może się – z odcinka na odcinek – jakoś rozkręci.

Znaczy, między „Wikingami” wykonaliśmy próbę docięcia listw do górnego salonu. Akumulatorową piłką tarczową z Lidla. Było nieźle, póki się nie okazało, że listwy są zbyt grube. Piłka się zaczęła grzać, by w końcu się wyłączyć. I na tyle by było prac wykończeniowych. I to jest zła informacja.
Piłkę kupiłem w zeszłym roku, by ciąć płyty na obudowę kominka. Okazało się, że lepiej się sprawdza normalna piła do drewna nazywana płatnicą.
2. Pani Kidawa wezwała do wypracowania jednolitego stanowiska w obronie dobrego imienia naszego kraju. Ciekawe czy się spotka z Patrykiem Jakim, by omówić ustawę IPN-owską.

Po południu przypomniałem sobie, że nie przykryłem drewna, które schło przez ostatnich parę dni. I to jest zła informacja, bo teraz, kiedy przykryję – nie wyschnie. Nie przykryję – też nie wyschnie. Chyba, że nie będzie padać. Co – mimo iż ciągle czytamy o zagrożeniu stepowieniem – jest mało prawdopodobne.

3. Kurier InPostu oczywiście nie dojechał. Złą informacją jest, że jednak przez chwilę miałem nadzieję, że przyjedzie. 

sobota, 4 stycznia 2020

3 stycznia 2020


1. Pierwsze odcinki „Mesjasza” przez noc zyskały trochę wyrazu, gdyż towarzysze amerykańscy za pomocą reapera zdestabilizowali sytuację na Bliskim Wschodzie. Obserwowałem ostatnio – z daleka – przygotowania reapera do startu. Trwało to na tyle długo, że właściwego startu nie doczekałem. I to jest zła informacja. Za to widziałem – z daleka – lądowanie. Nic, że tak powiem oszałamiającego.
Nie to, co osprey'e. Te to wyglądają obco, żeby nie powiedzieć: alienowato. W znaczeniu: nie z tej ziemi.
Śmierć generała Solejmaniego spowodowała mediospołecznościowe wzmożenie. Niewiele brakowało, żeby się pojawiły awatary „Je suis Soleimani”. Może się zresztą pojawiły, tylko ja ich nie zauważyłem.

W Święta obejrzeliśmy „Years by years”. Tam w ostanim tygodniu swojej drugiej kadencji prezydent Trump zrzuca na chińską sztuczną wyspę atomówkę. I nie kończy się to światową wojną. 

2. Krzysztof Szczerski wezwał Marszałka Senatu, by zaprzestał prób prowadzenia polityki zagranicznej. Marszałek Senatu się odwinął – Krzystof Szczerski nie będzie mówił trzeciej osobie w Państwie co ma robić.
Trzecia Osoba w Państwie nie doczytała w Konstytucji, że polityką zagraniczną będzie się mogła zajmować dopiero kiedy pierwsze dwie osoby nie będą w stanie pełnić urzędu. Znaczy: najpierw pierwsza nie będzie w stanie, później druga nie będzie w stanie jej zastąpić. Generalnie powinno się wrócić do akcji głośnego czytania Konstytucji w róźnych publicznych miejscach. Może by to poszerzyło znajomość tej materii wśród polityków opozycji.
Pani Kidawa wezwała do zwołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego, gdyż musi otrzymać informacje dyplomatyczne i wywiadowcze w sprawie wydarzeń na Bliskim Wschodzie. Pani Kidawa jest już w Sejmie tak długo, że mogła zapomnieć, że tego rodzaju informacje mogą pozyskiwać sejmowe komisje. RBN według Konstytucji to organ doradczy Prezydenta. 

Powinienem chyba zacząć chodzić do Sejmu w koszulce z napisem „Konstytucja”. Gdzieś taką mam. Złą informacją jest, że nie wiem gdzie.

3. Zaliczony kolejny dzień oczekiwania na kuriera inPost. I to jest zła informacja. 

W Wigilię kupiłem sobie pięć cewek NGK do audi A8. Kiedy ruszaliśmy z Warszawy silnik zaczął nierówno pracować. Kupiłem najpierw jedną cewkę w sklepie motoryzacyjnym na placu targowym nazywanym Rynkiem. Cewek jest osiem. Dwie były wymienione pół roku temu. Próbowałem znaleźć która z pozostałych źle działa. Jakoś sobie z tym nie mogłem dać rady. Zdenerwowałem się i zamówiłem. 

Miały przyjść w Sylwestra. Nie przyszły. Miały przyjść wczoraj. Nie przyszły. Miały przyjść dzisiaj. Nawet rozmawiałem z kurierem, który miał je przywieźć za dwadzieścia minut. Kiedy się przez godzinę nie pojawił – zadzwoniłem do niego znowu – przstał odbierać. Sympatyczny pan na infolinii jedyne, co mógł zrobić, to przyjąć zgłoszenie. Na koniec aplikacja InPost poinformowała, że przesyłka dostarczona będzie jutro. Jest to o tyle ciekawe, że jutro kurierzy nie jeżdżą. Zobaczymy. 

Coś mi po głowie chodzi, że twórca InPostu był jednym z ojców założycieli .Nowoczesnej. Więc chyba się nie ma czemu dziwić. 

Wieczorem pojechałem do Świebodzina po czosnek. Bo się skoczył. A tyle w telewizji ostanio o wampirach.

piątek, 3 stycznia 2020

2 stycznia 2020


1. Trzeba było wcześnie wstać, gdyż wcześnie wyjeżdżali goście. I to jest zła informacja, gdyż wolę wstawać później niż wcześniej.
Przyszedł mróz. Niezbyt wielki, ale jednak jakiś. Goście przed wyjazdem skrobali szyby.

2. Gdy tylko pojechali zrobiliśmy to, czego przez ostatnie dni nam nieco brakowało. Zasiedliśmy przed telewizorem. Na pierwszy ogień poszły „Narodziny gwiazdy”. Wstyd się przyznać – nie jestem w stanie połączyć Lady Gagi z żadnym z kojarzonych przeze mnie utworów muzycznych, od lat wpisywanych na plejlisty polskich rozgłośni radiowych. Najwyraźniej jestem już starym dziadem i to jest zła informacja. Zasadniczo mógłbym kolejny raz przypomnieć historię o tym, jak nie spotkałem Lady Gagi w Londynie na imprezie HTC, ale tego nie zrobię. Staram się sprawdzać, ile razy już jakąś historię opisałem, bo wolałbym się jednak nie powtarzać. Przynajmniej zanim nie będzie mi już wszystko jedno.
W każdym razie „Narodziny gwiazdy” to film żaden, choć miejscami wzruszający.

Goście meldowali, że dojechali jedni do Torunia, drudzy do Krakowa. Ci, jadący do Krakowa zafascynowali byli zmianami, jakie nastąpiły na S3 od ich poprzedniej jazdy.
2019 był drugim w historii, jeśli idzie o liczby oddanych kilometrów austostrad i ekspresówek. Puściłem dalej tweeta z tą informacją. Natychmiast się na mnie z zębami rzuciła grupa ludzi, którym nie pasowała ona do wizji rzeczywistości, w której funkcjonują.

Później był najnowszy odcinek zmierzającego do finału „Raya Donovana”.
I kilka odcinków „Wikingów”. Bez specjalnej satysfakcji.
Wieczorem, na Kulturze puścili Felliniego „Wałkoni”. I to było jakoś interesujące.

Od „Wałkoni” oderwał nas sąsiad Tomek. Wypiliśmy po dwa piwa, porozmawialiśmy, obejrzał album i poszedł.

3. Na koniec puściłem netkliksowego „Mesjasza”. Który mnie na tyle wciągnął, że nie wiem kiedy się położę spać. I to jest zła informacja.

środa, 1 stycznia 2020

1 stycznia 2020


1. Rok się zaczął słabo, gdyż zamroziłem dwie butelki szampana. Naszą, lidlowską i drugą, przywiezioną przez profesorstwo Z. (jakieś arcydzieło francuskich mistrzów szampanizmu). Północ wybiła, a my z profesorem Z. wytrząsaliśmy z butelek coś o konsystencji śniegu. No i niestety śniegu nieco żółtego. A przecież każdy wie, że nie można jeść żółtego śniegu.
Sąsiad Tomek (zięć sąsiada Gienka) po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nie zafundował naszej części wsi pokazu ogni sztucznych. I to nie jest zła informacja, w przeciwieństwie do tej o szampanach.
Do tego najmłodsza córka Druha (już od pewnego czasu) Sekretarza źle znosiła noworoczną kanonadę reszty wsi. Zaczęła ją dobrze znosić, kiedy wyposażyłem ją w słuchawki Bose (prezent od Bożeny), które wcześniej wielokrotnie ratowały mi życie. Na przykład podczas (słynnego w pewnych kręgach) lotu do Kuwejtu samolotem C-130 Hercules. Zintegrowaliśmy się z sąsiadami. Przyszli do nas, by zweryfikować, czy naprawdę Darek, szwagier sąsiada Gienka zostawił rok wcześniej butelkę Kłobuczanki. Zostawił. Stała za kredensem. Przed wyjściem dopełnił ją znowu i zostawił na rok przyszły. To pewnie będzie taka świecka tradycja.

Wcześniej, radująca się nadejściem Nowego Roku wioskowa młodzież zdemontowała nam bramkę. Zdemontowała i gdzieś wyniosła. Udaliśmy się z Druhem Sekretarzem na poszukiwania. Trwały krótko, gdyż ciężar bramki przeważył determinację wioskowej młodzieży. Z pomocą Dyrektora Mieszka udało nam się bramkę z powrotem zamontować. Na dwa razy, gdyż za razem pierwszym założyliśmy ją tak, że się jej nie dało zamknąć.
Wieczór zakończył się bez innych ekscesów.

2. Jasnowidz z Człuchowa, Krzysztof Jackowski przewiduje, że Andrzej Duda wygra wybory. W pierwszej turze. W marcu 2015 przewidywał bardzo dobry winik Korwina i zwycięstwo Bronisława Komorowskiego w drugiej turze. Prawie trafił. Złą informacją jest że mi się to w ogóle chciało czytać. Tekst pojawił się chyba we wszystkich gazetach Polska Presse. Przepraszam, teraz – Polska Press (ale się ci Niemcy maskują – jakby to kolega mój pewien skomentował).

3. Dałem się nabrać na promocję Lidl Plus i kupiłem w dużej ilości tygrysie krewetki. Zaślepiła mnie chęć oszczędzenia 40% i nie zauważyłem, że są nie wyczyszczone. I to jest zła informacja. Przez godzinę musiałem im wydłubywać bebechy. Że też nikt jeszcze nie wyhodował krewetek bez przewodów pokarmowych.

Postanowiłem w Nowy Rok zrobić coś dla Planety. Otóż zostałem na Twiterze 3800030. followersem Grety Thundberg. Dlaczego jest nas tak mało?