środa, 7 kwietnia 2021

7 kwietnia 2021


1. U Piaseckiego Müller. Piasecki zastanawiał się dlaczego POZ nie dostają więcej szczepionek. Müller tłumaczył, że dostają tyle ile chcą. Lekarz POZ poza szczepieniami ma jeszcze swoich pacjentów, którymi się musi czasem zająć. Więc nie może szczepić na okrągło. 

Mazurek rozmawiał z panią Doktor z Wołoskiej/Stadionu Narodowego. Bardzo przeżywał informację, że lekarze pracują po kilka dyżurów z rzędu. W znaczeniu, że z jednego idą na drugi, z drugiego na trzeci. Pani Doktor powiedziała, że tak było jeszcze przed pandemią. Nie mieściło mu się to w głowie. Co chyba jest dziwne, bo lekarze tak pracują od wielu lat.

Wczoraj pod punktem szczepień na Narodowym, był jakiś armagedon. Tak przynajmniej można było przeczytać na społecznościówkach posłów opozycji ich grupies. 
Mój ulubiony reporter TVN24 poszedł rano pod Stadion i porozmawiał z jednym z doktorów. No i doktor ten mu wyjaśnił, że problem wziął się z tego, że ludzie zamiast przyjść na umówioną godzinę – przychodzili wcześniej. Na przykład o godzin pięć. W związku z tym, że nie mogli wejść wcześniej – zrobiło się zamieszanie. A z zamieszania – awantura na ogólnopolską skalę. 
Dziś też ktoś przyszedł parę godzin za wcześnie. Reporter dopytywał, co z takim kimś będzie. Doktor odpowiadał, że zaczeka. Przyjście pięć godzin przed terminem jest osobistą decyzją obywatela, na którą punkt szczepień nie ma wpływu. Mam wrażenie, że mówił to z pewnym rozbawieniem. Ale mogę się mylić, bo oglądałem to jednym okiem w małym oknie na jedenastocalowym komputerze. 

Rząd – jak wiadomo – odpowiada za wszystko, co się w Polsce dzieje, więc też za niezbyt rozsądne decyzje obywateli. Ergo – Dworczyk do dymisji. Na wszelki wypadek napiszę, że to sarkazm.

2. Przejrzałem tygodniki. W „Od Rzeczy” prof. Szeremietiew najpierw nie chciał potwierdzić, że „Zima” pokazała, że Rosja rozwala nas w trzy dni. Później pozwolił sobie na – jak to określił – ponury żart oddający nasze położenie militarne „W 1939 r. mieliśmy 30 dywizji, broniliśmy się przez 30 dni, obecnie mamy trzy dywizje (czwartą odtwarzamy), więc wytrzymamy trzy–cztery dni…” 
Jest to ponure, ale gdzie tu żart?
Dość defetyzmu. Ważniejsze zdanie padło później: „Na Kremlu nie tylko doceniają Polskę, lecz także się jej boją.” 
Kurcze, tak właściwie to trudno powiedzieć, czy to że się boją to dobrze czy źle. 

Na okładce „Sieci” informacja, że włoskie laboratorium znalazło trotyl na próbkach z tupolewa. 
Chyba w grudniu 2015 lecieliśmy do Kijowa. Późno wpadłem na Wojskowe Okęcie. Kontrola. Bramka mnie wylosowała do pobrania śladów. Pobrano ślady. Pobrano drugi raz. Pobrano trzeci raz. Kazano przejść na bok. Szeptano między sobą. Trwało to. Zacząłem się niepokoić – gdyż samolot miał zaraz odlecieć. Gdy wywarłem presję – powiedziano mi o co chodzi: ma pan na sobie tyle śladów trotylu, ile nawet na ćwiczeniach nie widzieliśmy. 
Długo nie mogłem zrozumieć o co chodzi, w końcu po konsultacjach z zaprzyjaźnionymi pirotechnikami – dotarło do mnie, że godzinę czy dwie wcześniej  
przyjechałem z opłatka w JW 2305. No ściskałem wiele rąk. Płaszcz wisiał na jednym wieszaku z wojskowymi kurtkami. No i stąd ślady trotylu. 
Więc informacja o tym, że na wraku tupolewa znaleziono trotyl nie musi znaczyć nic sensacyjnego. Dużo więcej mówiąca jest reakcja na tę informację. 
Mam gdzieś schowaną tę Rzepę z artykułem Gmyza „Trotyl na wraku tupolewa”. Artykułem, po którym odbyła się słynna rozmowa przy śmietniku. Artykułem, po którym Wróblewski przestał być naczelnym, wylecieli Staniszewski, Marczuk i oczywiście Gmyz. Nawet byłem pod Rzepą na protestacyjnym wiecu.
Chwilę później Hajdarowicz naczelnym mianował Chrabotę, który redakcją kieruje do dziś. 

3. Listonosz przyniósł pismo, które wysłał do mnie pan Marcin Newidek, Członek Zarządu AXA Ubezpieczenia. Pismo, datowane 1 kwietnia 2021, nadane 2 kwietnia 2021, informuje mnie, że moja polisa OC traci ważność 30 marca 2021 roku i że nową muszę opłacić przed końcem 27 marca 2021. Strasznie bym się przejął. Jednak potrafię skorzystać z CEPiK-u, więc wiem, że moja polisa traci ważność 20 kwietnia 2021. W lewym, górnym rogu pisma napisano: AXA więcej niż standard.  


Audi pojechało do Warszawy za sprawą żoliborskiego kolegi, który akurat wracał z Zielonej Góry. W poniedziałek pewnie będą jakieś pierwsze informacje o stanie silnika. Koledze tak się kulejąca A8 spodobała, że chce sobie taką kupić. Jutro chce. 


 

6 kwietnia 2021


1. Kocio jednak po 22 postanowił, że wyjść musi. No i wyszedł. Poszliśmy spać. Na nakastliku położyłem pokazujący obraz z kamery przed drwiami. Obudziła mnie przed drugą. Patrzę. Siedzi. No to wstałem i go wpuściłem. Strasznie narzekał, że długo musiał czekać. No i przez te nocne brewerie zaspałem na Bielana u Piaseckiego. Zdążyłem na sam koniec, by usłyszeć, jak – z niewiadomych powodów – nie chce odpowiedzieć na pytanie, czy Prezes zaprosił go do PiS-u.
Dziemianowicz-Bąk w „Graffiti”: Afera w Rzeszowie. Ja nie wierzę w teorie spiskowe. Afera w Rzeszowie. Ja nie mówię, że tam się stało coś złego, ale jest afera w Rzeszowie. Ponad połowa Polaków uważa, że Rząd sobie nie radzi ze szczepieniami. 
Kępka: Powołuje się pani na sondaż, ale tam pytanie było nie o szczepienia, tylko: jak rząd radzi sobie z pandemią. 
Dziemianowicz-Bąk – bez zmrużenia oka: ale teraz szczepienia to najważniejszy element walki z pandemią. 
Pani Poseł ma talent. Nadała by się do Platformy. 

Cymański u Mazurka – (życzymy mu zdrowia – jak to podkreślał Mazurek – szczerze) – zaprzeczał sobie w co drugim zdaniu. Znaczy mówił najpierw jedno, później drugie, znowu wracał do pierwszej wersji, by po chwili wrócić do drugiej. Nadał by się do Platformy

2. Jakże się cieszę, że nie zajmuję się czynnie polityką. Gdybym dziś był gościem jakiejś publicystyki, to najprawdopodobniej musiłbym odpowiedzieć na pytanie – Kim dla pana był Krzysztof Krawczyk? I bym się musiał wić jak piskorz. Gdyż należę do tej prawie pięćdziesięcioletniej młodzieży, która panem Krzysztofem się nigdy jakoś nie fascynowała. Wolałem Andrzeja Zauchę, być może dlatego, że z jego córką chodziłem na religię. Do św. Anny. Chodził tam też młody Grechuta, ten co później zaginął. Salka miała naprawdę niezły strop. Chyba renesansowy.  


Przypadkiem usłyszałem fragment prognozy pogody w „Trójce”: „w Wielkopolsce, konkretnie w okolicach Gorzowa, spodziewane są burze.”
Może zdziwi to niektórych, ale to, że Gorzów jest Wielkopolski wcale nie znaczy, że leży w Wielkopolsce. Szczecin też – wbrew pozorom – nie leży nad morzem. Z Warszawy tego nie widać. 
Gorzów Wielkopolski nim został Gorzowem Wielkopolskim był Gorzowem nad Wartą a wcześniej – Kobylą Górą. Z Kobylą Górą trudniej by było się pomylić. 

W „Trójce” usłyszałem, że Szymon Hołownia, w związku z tym, że mógł się zaszczepić wezwał do dymisji ministra Dworczyka. To jest akurat prawdopodobne. 

3. W parku narcyzy zajęły miejsce przebiśniegów. 

Pojechaliśmy do Zielonej Góry – gdyby w „Trójce” powiedzieli, że to śląskie miasto nie miałbym pretensji, gdyż przez większość historii to było śląskie miasto – żeby oddać książki do biblioteki. Bożena się zapisała, pożycza i się zaczytuje. Później trzeba jechać i oddać. To jest akurat proste i bezpieczne – przed budynkiem stoi skrzynka, do której się zwracane książki wrzuca.  
Wracaliśmy przez Krosno Odrzańskie. W miejscu, gdzie było kiedyś centrum miasta – jest skwer. Rynek jest teraz dziwnym wybrukowanym placem, w jaki zmienia się droga.

W Bytnicy jechałem kawałek za nauką jazdy. Powoli jechałem, gdyż była to raczej jedna z wcześniejszych lekcji. Gdybym był instruktorem – chyba bym żądał od kursantów okazania wyniku testu. Choć gdybym był – pewnie bym nie żądał. Zresztą co ja mogę wiedzieć o wyborach życiowych instruktora jazdy z okolic Krosna Odrzańskiego.  




 

poniedziałek, 5 kwietnia 2021

5 kwietnia 2021


1. Kocio znów zaczął przed szóstą. Tym razem, gdy wstałem czekał gotowy pod drzwiami na taras. Wrócił po jakichś dwóch godzinach bym mógł odkryć dodatkowy plus białego futra. Otóż świetnie widać na nim kleszcze. Znalazłem trzy. 
A straszą, że w tym roku w kleszcze obrodziło. 
Kocio właściwie cały dzień spędził na kanapie. Dopiero chwilę przed zmrokiem wyszedł na obchód. Zauważyłem na monitoringu jak pod bramką czmycha na wieś. Wrócił przed 22. Znaczy przed ciszą nocną. 

2. Cały dzień strawiony na niczym. Obejrzeliśmy do końca czwartą serię „Fargo”. Polecam tego allegrowicza. Nawet postanowiłem odświeżyć sobie poprzednie trzy, gdy będzie okazja. Jakiś pobyt w szpitalu, albo praca, w której człowiek spędza godziny w podróży. 
Potem wymierzyliśmy blachę, która ma przysłonić okolice drzwi wkładu kominkowego. Potem przez chwilę oglądałem TVN Turbo. Najpierw o tym, jak pan sprzedawał pani kabriolet Mercedesa, w którym się dach nie otwierał, inny pan kupował tureckiego VW Transportera z wnętrzem przerobionym tak, że aż oczy krwawiły. Niby luksusowo. Najbardziej luksusowy był stojący na podłodze elektryczny czajnik, gdyby sobie ktoś luksusowo chciał zrobić herbatę. Potem jeszcze jeden pan z drugim panem jeździli podkręconą M3 po Nürnburgringu. Potem był następny program. Jeden pan kupił od pani w czerwonym czerwonego mercedesa. Wymienił amortyzatory i jakieś włączniki i sprzedał z zyskiem innej pani. A drugi pan sprzedał swoje mitsubishi L200 (jeden z najbrzydszych pick-upów świata) ale nim je sprzedał, to wymienił trochę blach i dołożył radio. Wyspawał i pomalował skrzynię, nazywaną po angielsku łóżkiem. Nie wiem komu sprzedał, bo robiłem sobie herbatę. W każdym razie więcej zarobił niż tamten drugi pan na mercedesie. Zrobiłem obiad. Pstrąg łososiowy z sosem szpinakowym i kaszą gryczaną (białą). Obejrzeliśmy na HBO film „CBGB”. O właścicielu nowojorskiego klubu CBGB. Muzycznego klubu.  No i chyba tyle. Może jeszcze obejrzymy najnowszy odcinek „For All Mankind”, bo zapomniałem, że się w piątek pojawił. 

Cały dzień w oderwaniu od polityki, bo nawet mi się za bardzo nie chciało na Twitter zaglądać. Jutro się poprawię. Albo i nie. 

3. Rano nie było nawet aż tak zimno. Później był i deszcz, i grad, i śnieg, i wichura, by przed samym swoim zachodem wyszło słońce. W garncu – to marzec. Kwiecień przeplata. A i tak przez pięć dni kwietnia panele zrobiły więcej prądu niż przez cały styczeń. Gdyby dołożyć jeszcze parę paneli na domu kucharek – byłoby prądu więcej. Te które mamy ustawione są na południowy wschód. Dach domku kucharek – na południowy zachód, czyli prąd by się robił dłużej. Na razie piąty miesiąc czekamy na pięć tysięcy z „Mojego prądu”. Wniosek chyba zaniknął gdzieś w NFOŚ-u. Przepraszam, w NFOŚiGW. 




 

niedziela, 4 kwietnia 2021

4 kwietnia 2021


 

1. Kocio przed szóstą postanowił, że chce zobaczyć z bliska przymrozek. Zaczął się więc awanturować. Nie przyniosło to efektów. Kiedy godzinę później wstałem – łypnął na mnie, po czym odwrócił się obrażony. Otwartymi drzwiami nie był już w ogóle zainteresowany. Nic dziwnego. Szronu już prawie nie było. 

2. Święta, więc zmasowany atak SMS-ów z życzeniami. Mam kilku takich ludzi w książce telefonicznej, z którymi komunikacja sprowadza się wyłącznie do życzeń. Tej samej treści. Znaczy są dwie wersje treści – wielkanocna i bożonarodzeniowa. Rekordzista wysyła tak od dziesięciu lat. Ktoś powinien zrobić aplikację do personalizowania życzeń. By sama wpisywała imię – najlepiej jeszcze w wołaczu – na początek SMS-a. Odbiorcy czuli by się dużo bardziej wyróżnieni niż dostając w ramach: wyślij wszystkim. 

3. Redaktor Węglarczyk wrzucił tweeta treści „Kanadyjscy policjanci wyrzuceni z polskiego kościoła. »Gestapo nie jest tu mile widziane«” No i link do tekstu na onecie. 

Pod tweetem wybiło szambo z antykatolickim hejtem. W tekście, po informacjach o tym, że „Wielkanoc jest głęboko zakorzeniona w polskiej kulturze i wiążą się z nią liczne tradycje ludowe”, że to „najstarsze święto chrześcijańskie” i że „Niestety w związku z szalejącą pandemią koronawirusa nie wszyscy wierni mogą modlić się w kościele” może przeczytać że wyrzucającym nie był ksiądz, tylko pastor, Artur Pawłowski, który z polskim Episkopatem, czy ojcem Rydzykiem nie ma raczej nic wspólnego. 
Sam Pastor to ciekawa postać. Urodził się w Kożuchowie, czyli niedaleko stąd. Kanadyjczykiem został w 2004 roku. W 2005 zaczął ewangelizować na ulicach. Nagradzany wielokrotnie za działalność charytatywną. Zwalczający (słowem) homoseksualizm, aborcje, rozwody, organizujący konserwatywne parady. 
Czyli nie ksiądz, tylko pastor. Do tego akurat „polskość” nie jest tym, co go najbardziej określa, gdyż bardziej jest jednak kanadyjskim działaczem politycznym. Z polskimi korzeniami. I żoną Marzeną. Ale z dziećmi o zdecydowanie już niepolskich imionach. 

Gdyby nie to, że tekst pewnie napisał praktykant tłumacząc byle jak jakieś lokalne medium, można by pomyśleć, że to jakiś spisek. 


sobota, 3 kwietnia 2021

3 kwietnia 2021


    1.Kocio za dnia jest kotem domowym, noce woli jednak spędzać poza domem. Wrócił rano. Bliżej dziesiątej. 

    Prymas u Ziemca. Nie dał się sprowokować i nie zgodził się ze stwierdzeniem, że przychodzenie do kościoła z objawami to grzech. Powiedział, że to nieodpowiedzialność. 
    Jadąc do Świebodzina rozmawiałem z ojcem. Ojciec wierzy, że ludzie są mądrzy i będą przestrzegać ograniczeń, bo mają świadomość zagrożenia. Rozmawiając dojechałem do pod Lidla. Naliczyłem pięć osób bez maseczek. Nie pod nosem, czy brodą. Wcale. 
    Kolega mój był dziś w pewnym krakowskim kościele, poświęcić. Kolega lekarz. Zaszczepiony. Przyjechał za wcześnie. Usiadł z tyłu. Kościół zaczął się zapełniać. Powoli lecz skutecznie. Kolega liczył. Jest w tym dobry. Przy dwustu wiernych przestał. Według przepisu – więcej niż czterdzieści osób w środku być nie powinno. Kolega wrócił do domu. Znalazł numer do proboszcza, zadzwonił i spokojnie wyjaśnił mu, że gdyby w środku ktoś rozniósł wirusa – co jest bardzo prawdopodobne – to z dwustu zarażonych przynajmniej dwie by nie przeżyły. Te dwieście osób mogłoby zarazić kolejnych – ale w to już nie wchodził. Tłumaczył ponoć spokojnie. Proboszcz ponoć zrozumiał. Być może kolega zepsuł mu Święta. Być może nie. Bo skoro według księdza Prymasa narażanie bliźnich na zakażenie to nie grzech? Któż z nas nie pozwolił sobie kiedyś na jakąś nieodpowiedzialność.
    A, żeby nie było niedomówień – uważam, że kościoły powinny być otwarte.
    Wymieniałem się życzeniami z innym kolegą doktorem. Ten wziął pierwsze od niepamiętnych czasów trzy wolne dni. Uważa, że po Świętach dobijemy do 40 tys. zarażonych dziennie. I tysiąca zmarłych. Święta przekreślą sygnały o końcu trzeciej fali. Sami to sobie zrobimy. 

    2. Moja matka ma psa. Charta irlandzkiego. Wiozłem go w maju zeszłego roku do niej z Warszawy. Był wtedy niepodobną kuleczką, która ledwo sięgała z moich kolan do kierownicy. Kuleczką niepodobną do charta irlandzkiego. Dziś ta kuleczka waży 70 kg. Jest wielkości kucyka i jeszcze rośnie. No i mimo wielkości – wciąż zachowuje się trochę jak szczeniak. Chyba lubię duże psy. 

    W Lubrzy. Właściwie na końcu Lubrzy, kawałek za studiem nagrań, gdzie ponoć nagrywa Kazik, ktoś wybudował kilka domów wakacyjnych na wynajem. Domki dość spore. Tak blisko siebie, że mieszkańcy apartamentowców czuć się powinni bezpiecznie. Jakieś dwieście metrów od rzeczonych domków – co prawda, w wykopie ale jednak – biegnie autostrada. A2. Ta, którą rząd Platformy połączył Warszawę z Lizboną. Gdy połączył z Lizboną, nie połączył z Lubuskiem – właściwie nie było zjazdów. Najwyraźniej – excusez le mot – chuj był nie tylko z Polską wschodnią. Z zachodnią też. 
    Ale nie o tym. Zawsze gdy obok tych domków wakacyjnych przejeżdżam przypomina mi się kemping gdzieś przed Genuą. Byłem tam dwa razy. Raz na szkolnej wycieczce, drugi raz z pięć lat poźniej. No i tym drugim razem nie mogłem sobie przypomnieć, co z tym kempingiem było nie tak. Że brudne sanitariaty? Chyba nie to. Że robactwa mrowie? Raczej nie to. Że większość pryszniców nie działa? Też nie to. Zagadka wyjaśniła się w nocy. Chodziło o autostradę, której z niewiadomych przyczyn za dnia nie było za bardzo słychać. Za to w nocy – było słychać na tyle, że się spać nie za bardzo dało. 

    3. Pojawił się pierwszy tulipan. Chwilę po tym, gdy go zauważyłem zaczął padać deszcz ze śniegiem. Potem się pojawiła informacja, że może być w nocy minus pięć. Nie na taki kwiecień się umawiałem. 


 

piątek, 2 kwietnia 2021

2 kwietnia 2021


1. Agata Adamek z Piechą. W tej kolejności, bo mam wrażenie, że Agata mówiła więcej. Zażądała dymisji Dworczyka i jeszcze kogoś więcej. Może premiera? Zawsze, kiedy pada słowo „dymisja” przed oczami staje mi Bogdan Klich. 
Wciąż wybierany przez krakowian do Senatu. 
Agata najwyraźniej była rzecznikiem tej grupy widzów TVN24, która zapisawszy się na kwietniowy termin policzyła, kiedy może być druga dawka, po czym szybko zarezerwowała naprawdę fajną wycieczkę w naprawdę promocyjnej cenie. No i teraz nie wiadomo, co z wycieczką. A przecież tak dawno nie wyjeżdżaliśmy. 

2. W Graffiti człowiek o najdłuższej wizytówce w Polsce: prof. dr hab. gen. dyw. n. med. Grzegorz Gielerak. Przed awansem miał literkę więcej. Generał z rezerwą podszedł sygnałów końca trzeciej fali. Bardziej prawdopodobne wydało mu się 40 tys. nowych zakażonych dziennie. O ile dobrze liczę – ma pod sobą dwa szpitale tymczasowe, więc chyba wie, co mówi. 
Mazurek zwykle przed Świętami rozmawia z duchownym. Tym razem był psychiatra. Profesor. Powiedział, że liczba samobójstw spada. Że jeżeli młodzi ludzie się targają na swoje życie – wynika to raczej z choroby niż niezrozumienia przez świat. Trochę powyśmiewał rankingi na najszczęśliwszy kraj na świecie. No i wyjaśnił Mazurkowi, że wciąż się stosuje elektrowstrząsy. Leczy się nimi na przykład ciężką depresję. Być może Finlandia wygrywa ranking na najszczęśliwszy kraj, gdyż Finowie boją się elektrowstrząsów. 

3. Pojechaliśmy odebrać blat. Bożena postanowiła zapgrejdować ikeowski stolik sprzed telewizora – wymieniając nieco sfatygowany blat z płyty, na marmurowy. Wsparliśmy lokalnych przedsiębiorców. Lokalnych, choć nie okolicznych, bo spod Gorzowa. Z Łupowa, między Bogdańcem a Gorzowem. Żeby nie jechać znowu eską wybrałem drogę przez Torzym i Sulęcin. Później wzdłuż Warty do mostu w Świerkocinie. Kiedy tydzień temu sprawdzałem na googlowej mapie – most był zamknięty. Dziś – nie. Tyle, że za mostem droga świeciła się na czerwono. Znaczy – korek. Blat mieliśmy odebrać przed 16. Spacerowo dojechaliśmy do mostu, oglądając nadwarciańskie krajobrazy. Bardzo urokliwe. Dojechaliśmy o 15. No i się okazało, że most jest zamknięty. Można przejść pieszo, co nas nie za bardzo urządzało. Przed mostem stało mnóstwo samochodów. Najwyraźniej okoliczna ludność dojeżdżała do mostu, porzucała wozy, pieszo się udawała na prawy brzeg i stamtąd jakoś kontynuowała podróż. Dla sztucznej inteligencji Googla pieszy ruch właścicieli telefonów był kontynuacją jazdy. Tylko wolniej. Stąd korek. A skoro można jechać – to most nie jest zamknięty. Nam została godzina i sześćdziesiąt kilometrów, bo następny most był w Kostrzynie. Nad Odrą. Kostrzyn nad Odrą. Most nad Wartą. Spóźniliśmy się tylko pięć minut. Właścicielka – człowiek, u którego zamawialiśmy blat tytułował ją mamusią – odesłała pracowników do domów – nie dość, że piątek, to jeszcze Wielki. Musiałem więc blat władować sam do auta. Lekko nie było.
Za to blat na stoliku wygląda świetnie.  

Kocio wciąż jest domowym kotem. Zaczęliśmy oglądać czwartą serię „Fargo”. Jak na razie dobrze się zapowiada. 


 

czwartek, 1 kwietnia 2021

1 kwietnia 2021


 

1. Minister Zdrowia powiedział u Piaseckiego, że najgorsze dopiero przed nami. 
Radziwiłła w Graffiti nie oglądałem. W wakacje słuchałem audiobook „Potop” i mam uraz
Mazurek i Dworczyk – Mazurek chciał usłyszeć, że rząd nie wprowadza obostrzeń, bo wie, że ludzie się nie podporządkują. 
Dworczyk odpowiada, że chodzi o wypośrodkowanie, miedzy sprzecznościami – zdrowie vs gospodarka. Mazurek: czyli nie przyzna pan, że rząd nie wprowadza obostrzeń, bo wie, że ludzie się nie podporządkują. Dworczyk– chodzi o wypośrodkowanie zdrowie vs gospodarka. Mazurek: szanowni państwo, minister Dworczyk nie chce nam powiedzieć, że rząd nie wprowadza obostrzeń, bo wie, że ludzie się nie podporządkują. 

Generalnie Michał Dworczyk nie miał dziś dobrego dnia. Mój brat (młodszy) (o istnieniu innych nie wiem) już witał się z gąską. Przeżyje do maja. Jest w końcu ozdrowieńcem. 

Po ósmej przyjechał pan Hydraulik. Właściwie nie wiem jak nazwać człowieka, który zajmuje się systemami ogrzewania, więc niech mu będzie hydraulik. Przyjechał zobaczyć jak podłączać pompę ciepła. Zobaczył, wymyślił. Wcześniej rozmawialiśmy o Covidzie. Jak ozdrowieniec z ozdrowieńcem. Ktoś, kto nie przechorował nie zrozumie. 

2. Pojechaliśmy na świąteczne zakupy. Najpierw do Tesco. Przez Skąpe. Dźwig na budowie Amazona sterczał nad lasem jak żyrafa. W Tesco średni tłum. Nie było naszego chleba, więc trzeba będzie podjechać jeszcze raz. Pod Tesco grupka amerykańskich żołnierzy w cywilu jadła kebaby. Choć raczej kebapy – w naszej okolicy używa się berlińskiej pisowni. Po czym poznać amerykańskich żołnierzy w cywilu? Po butach. Wojskowych. No i po tym, że musi być czarnoskóry i musi być Latynos. No i jeżdżą cywilnymi autami na niemieckich blachach.
Zatankowałem gaz do pustego zbiornika Lawiny. Wchodzi osiemdziesiąt litrów. 
W Lidlu tłum. Maski pod nosami albo pod brodą. A tłem do tego komunikaty: w Lidlu dbamy o bezpieczeństwo. Ograniczamy liczbę kupujących. Mamy szerokie alejki. Może i są szerokie. Ale zastawione towarem. 
Niedzielski powiedział u Piaseckiego, że najgorsze przed nami. Widać to w Lidlu. 
Ludzie się nie testują, bo się boją, że będą pozytywni i nie będą mogli pojechać do rodzin na Święta.  

3. Kocio wrócił koło południa. Zjadł i padł. Spi jak zabity. Skończył się marzec, więc może znowu zacząć mieszkać. 
Z opóźnieniem dotarła do mnie lokalna fascynacja tweetem poseł Marczułajtis. Przypomniało mi się, jak z kolegą Kaplą mieliśmy z nią zrobić wywiad. Ona wtedy promowała pomysł zimowych igrzysk w Krakowie. Spotkaliśmy się w tajskiej knajpie przy Wiejskiej. Pani Poseł była przekonana, że będzie to kolejna promocyjna rozmowa o tym, jak świetnym pomysłem jest zorganizowanie w Krakowie i okolicach wielkiej sportowej imprezy. Ja – niekoniecznie. Chcieliśmy, by nas do pomysłu przekonała. Poprosiłem żeby skomentowała problemy, na które zwracały uwagę ruchy miejskie. Szybko się okazało, że jest problem. Zrobiło się nerwowo. Nie pamiętam szczegółów. Pamiętam, że na koniec, gdy zapytaliśmy o jakieś sejmowe głosowanie – ryknęła na nas: –A panowie myślą, że posłowie mogą głosować jak chcą? Z wywiadu nic nie wyszło. Wydawca musiał się z tym jakoś pogodzić. 
Profesor Żerko skomentował tweet pani Poseł: „Polski sejm 2021. Co za upadek. Nie sądziłem swego czasu, że ludzi w rodzaju Leppera będziemy na ich tle wspominać z sympatią...
Warto zauważyć, że pani Jagna z trzyletnią przerwą jest w Sejmie trzecią kadencję. Od dziesięciu lat. 




31 marca 2021


1. Rano wrócił Kocio, zjadł, kwadrans si zdrzemnął i poszedł. 

Wojewoda Śląski u Piaseckiego. Spokojnie, profesjonalnie, bez owijania w bawełnę. Ech, żeby więcej urzędników potrafiło tak mówić. W Graffiti Arłukowicz. Nie oglądałem. U Mazurka Generał Psów Pańskich. Powiedział, że obserwując niemieckie doświadczenia był przeciwko powrotowi religii do szkół, a teraz nie rozumie pomysłu z religii matury. Mazurek powiedział, że mu ten pomysł nie przeszkadza. Skoro matura może być z tańca, to czemu nie z religii. Jest w tym jakiś sens. 

Listonosz przyniósł test do mierzenia twardości wody. Przeczytałem w instrukcji zmywarki, że trzeba to ustawić. Przetestowałem. Wyszedł maks czyli powyżej 450 mg/l (CaCO3 to chyba węglan wapnia?)(Tak, to węglan wapnia) Czyli ponad 25d (niemieckiej skali). W zmywarce, skala nie kończy się na 25d. Kończy się na 70d. W instrukcji napisano, że jak się samemu nie zbada, trzeba zadzwonić do local water authority. Zadzwoniłem do Gminy. Pani chwilę szukała, by powiedzieć, że woda ma 318 mg/l czyli 18d. Czyli jest zasadniczo średniej twardości. Czajniki mają na ten temat raczej inne zdanie. Muszę sobie kupić tester, który bada bardziej. Ale nie widzę takich na Allegro. I to jest zła informacja. 

2. Przyszła paczka z Ameryki. W paczce – piasta. Postanowiłem się zawziąć w sobie i ją wymienić. Najpierw trzeba było lawinę podnieść. Nie mogłem znaleźć podnośnika nazywanego lewarkiem. Przez chwilę wieszałem psy na poprzednim właścicielu, niesłusznie. Sięgnąłem do instrukcji i się okazało, że lewarek ukryty jest pod siedzeniem tylnym prawym. No i był. Zdjąłem koło. Zabrałem się za ściąganie zacisku. Znaczy wydawało mi się, że to, co chciałem ściągnąć nazywa się zacisk, ale to było jarzmo. Śruby osiemnastki. Dwie. Próbowałem jedną – nic. Drugą – nic. Wymyśliłem, żeby użyć masy samochodu. Czyli podłożyłem pod klucz pniaczek i zacząłem auto spuszczać lewarkiem. Pniaczek akacjowy. Klęknął. Okazał się za miękki. Przyniosłem drugi lewarek i zacząłem klucz lewarować. Wziął i pękł. Zadzwoniłem do Kamila – inżyniera. Najpierw mi wyjaśnił, że to jarzmo a nie zacisk. Później stwierdził, że powinienem raczej poszukać mechanika, bo jak mi śruba strzeli, to będę miał kłopot, bo na trzech kołach raczej nigdzie nie dojadę. A jak strzeli mechanikowi – to będzie sobie musiał jakoś z tym poradzić. Mądrego warto posłuchać. Obdzwoniłem trzech okolicznych mechaników. Znów będę obdzwaniał po Świętach. 

3. Dwadzieścia jeden stopni. W cieniu. Po porażce z piastą zabrałem się za przycinanie jabłonki. Widziałem kiedyś w telewizji, jak brytyjski ogrodnik to robił. Nie patrzyłem zbyt dokładnie. Została mu 1/3 drzewa. Poszedłem w jego ślady. Prawdopodobnie fachowiec widząc moją pracę stwierdziłby że dokonałem na jabłonce zbrodni. Jabłonki przycina się w marcu. Ale raczej nie 31 marca. Zwłaszcza, kiedy jest dwadzieścia jeden stopni. 
Została mi druga. Tę obetnę w kwietniu. Nie słyszałem, by ktoś chciał wprowadzić do K.K. przepisy dotyczące pastwienia się nad drzewami owocowymi. Ale parząc jak wygląda świat – zaraz ktoś na to wpadnie, więc powinienem się pospieszyć. 

Wczorajszą notkę szybko zmodyfikowałem, bo Konrad Piasecki zwrócił mi uwagę na błąd, jaki popełniłem w kwestii szczepień ozdrowieńców. Dziś się naumiałem i mogę napisać: Ozdrowieńcy mogą być szczepieni nie wcześniej niż trzy miesiące od zakończenia izolacji. Chodzi o to, że wcześniej mogą mieć zbyt duży poziom przeciwciał, co może spowodować niepożądaną reakcję na szczepionkę. Mam więc szansę na szczepienie nie wcześniej niż 16 czerwca. 




 

wtorek, 30 marca 2021

30 marca 2021


 

1. Kocio spędził noc w sobie wiadomy sposób. Rano zobaczyłem go siedzącego w krzakach w towarzystwie plamistej kotki. Później Bożena zauważyła, że próbuje namówić rzeczoną kotkę na to, by weszła do domu. Na razie nieskutecznie. 

Ksiądz Isakowicz-Zalewski zażądał u Piaseckiego, by PAD odebrał stopień generalski Głodziowi. Problem polega na tym, że nie ma takiej procedury. Degradować w Polsce może wyłącznie sąd. 
Ksiądz Tadeusz robi świetną robotę w Fundacji Brata Alberta, ma piękną kartę opozycyjną, jest bezkompromisowy w piętnowaniu zła w Kościele. Za to w kwestiach ukraińskich mówi to samo, co rosyjscy agenci wpływu. W związku z tym stosunek mój do księdza Tadeusza jest niejednoznaczny. Ale o ile ksiądz mógł nie się nie znać na degradacjach, to powinien na nich znać się generał Różański. A ten, parę godzin później na Twitterze wystosował takie samo żądanie. 
O panu Generale miałem bardzo dobre zdanie. Niestety zaangażował się w politykę. A u nas z angażowania się w politykę emerytowanych generałów zwykle nic dobrego nie wychodzi. 
Profesor Pinkas – u Mazurka – przypomniał, że przypominany (przez posłów opozycji) „lód w majtkach” dotyczył konkretnej sprawy. Mianowicie żądania (przez posłów opozycji) sprowadzania leku, który zresztą w późniejszych badaniach okazał się nieskuteczny. 

2. 23 kwietnia będę się mógł zapisać na szczepienie. 
Kierująca TOK FM Kamila Ceran napisała na Twitterze, że nie wykonano 6 milionów szczepień. Zaszczepiono 2 miliony ludzi dwoma dawkami i 2 miliony jedną. Znaczyło by to, że 2x2000000+2000000 nie równa się 6000000. Będę od dziś z jeszcze większym dystansem podchodził do informacji tego radia. 

3. Po wsi jeżdżą traktory. Zakwitły krokusy. I żonkile przed stołówką. Latają motyle, pszczoły i bąk. Wiosna panie sierżancie. 
Było z osiemnaście stopni. Zasadziliśmy ostatnią choinkę. Jodłę kaukaską z Mrówki. Niestety ogołoconą z korzeni. Ale może da radę. Jutro ma być stopni dwadzieścia. Chyba przyjdzie wyciągnać węże i choinki podlewać.



29 marca 2021


1. Kocio rano się nie pojawił. Kiedy wyszedłem na ganek po wiaderko na popiół, spod Lawiny wyskoczyła plamista kotka, a za nią Kocio. Kotkę zauważyłem już kiedyś na monitoringu. Chyba. W każdym razie Kocia cały dzień nie ma. Wpadł ze dwa razy coś zjeść i raz się godzinkę zdrzemnąć. 

Wieczorem chciałem uruchomić zmywarkę. Ona na to, że mam sprawdzić filtr. Posłusznie sprawdziłem. Komunikat nie zniknął. Zacząłem szukać w internecie. Znalazłem. Co 30 cykli zmywarka przypomina o konieczności sprawdzenia filtra. Ma to sens, bo wcześniej czyściłem raz na rok. Albo rzadziej. Po sprawdzeniu filtra trzeba nacisnąć OK. To niemiecka zmywarka. Więc producent nie przewidział, że ktoś będzie naciskał OK bez sprawdzania filtra. 
Słyszałem kiedyś historię o dziale przeciwlotniczym kalibru chyba 12,8 cm. Działu, które było najlepsze na świecie. Jeszcze lepsze od 88, która była świetna. To najlepsze na świecie działo było nieskuteczne. Amunicję do niego bardzo nowoczesną i skomplikowaną robili robotnicy przymusowi. Wśród nich musiał być jakiś lepszy cwaniak, który znalazł prosty sposób na to, żeby amunicja nie działała. No i przymusowi robotnicy produkowali niedziałającą amunicję. Historię tę – ze dwadzieścia lat temu – opowiadała mi Niemka. Pełna pretensji. Nie rozumiała jak można źle pracować w fabryce. Jak w ogóle można źle pracować. 

2. Poranne rozmowy sponsorował „dzień dzisiejszy”. Wspierał go „dedykowany”. Chyba tylko Boniek u Mazurka nie użył tego drugiego słowa. Kiedyś mi się wydawało, że „słowo” można mówić tylko na rzeczownik. Ale chyba już jest inaczej. 

Listonosz przyniósł dwie paczki z Chin. W jednej były kable do ładowania iPhone. Całkiem porządne. W 2019 roku zaprzyjaźniłem się ze Stevem. Pracował dla prasowców Białego Domu jako contractor. Rozładował mu się iPhone. Chciałem go poratować powerbankiem. Odmówił: –To jest rządowy telefon. Nie mogę do niego podłączać niczego, co nie jest certyfikowane
Mój telefon nie jest już rządowy. Zresztą standardy bezpieczeństwa u nas nie są aż tak wyśrubowane. 
Bronisław Komorowski mieszkał w Belwederze. Przez sporą część jego prezydentury maszt komórkowy, z którym się łączył jego telefon był na ambasadzie rosyjskiej. Przez maszt ten łączyły się też pewnie komórki z KPRM-u i MON-u. Operator tłumaczył, że nie ma możliwości ingerencji w instalację. Z tym, że na wszelkie prace serwisowe musiał się umawiać z odpowiednim wyprzedzeniem. 
Oczywiście omawianie oklauzulowanych spraw przez zwykły telefon komórkowy jest zabronione. Ale kogo obchodzą oklauzulowane sprawy. 

W drugiej paczce był zestaw żarówek. Znaczy nie tyle żarówek, co LED-ów do oświetlenia wnętrza Laguny. Wymieniłem. Teraz w środku jest jak w dzień. Przy okazji się okazało, że od trudno powiedzieć jakiego czasu jeździłem z jednym tylko światłem z tylu. Lewym. Wlazłem pod auto, by stwierdzić, że się urwała masa. Połączyłem byle jak – skręciłem znaczy. Wsadziwszy w koszulkę termokurczliwą. Jak się znowu urwie – zrobię porządnie. Z wlutowaniem kawałka przewodu. 

3. Zaczęliśmy oglądać „Ferajnę z Baker Street”. Czarnoskóry Watson. Multikulturowo-równościowy XIX-wieczny Londyn. Czekam tylko aż się okaże, że rzeczony Watson z Holmesem są parą. Uwielbiam Netflix. 

Wieczorem kontynuując prace nad układem elektrycznym Lawiny asystowałem sąsiadowi Tomkowi w lutowaniu LED-ów w miejsce popalonych żarówek w desce rozdzielczej i sterowaniu klimą. Prawie sukces. Prawie – bo będę musiał jeszcze raz rozebrać deskę, bo nie udało mi się trafić w ustawieniu wskazówek prądu, paliwa, temperatury i ciśnienia oleju. 




 

poniedziałek, 29 marca 2021

28 marca 2021


1. Więc Kocio wrócił koło pierwszej. Wytrzymał ze dwie godziny, później postanowił wyjść znowu. Darł się, jakby go ze skóry obdzierano. Bezlitośnie spałem. W końcu jednak mnie dobudził. Poparzyłem na telefon – przed piątą. Czyli po zmianie czasu – przed szóstą. Więc można się ruszyć. Wypuściłem go, dołożyłem do kominka. Poszedłem do kuchni – zmywarka działa. Czyli coś jest nie tak. Kiedyś producenci zmywarek się chwalili tym, że mogą szybko umyć. Dziś jest odwrotnie. Chwalą się, że mogą umyć powoli.Za to w minimalnej ilości wody, prawie nie używając prądu. Z tym, że to miało być trzy i pół godziny. Nie cztery i pół. Wtedy dotarło do mnie, że zegar w telefonie się zdecydowanie przestawił. No i jest starego czasu przed czwartą. Czyli mogę iść spać. I poszedłem. Wstałem dwie godziny później. Kocio wrócił, kiedy nieprzestawiony zegar wybijał ósmą. 
Potem znowu poszedł, potem wrócił, potem poszedł, potem wrócił, no i ciągle się darł. Wieczorem poszedł – jak to mówią – na ament. 

2. „Ósmy dzień tygodnia”. Wirus brytyjski mógł się do polski dostać wyłącznie z Wielkiej Brytanii. Logiczne nie? Gdyby przyszedł przez Niemcy, czy Czechy – przestałby być brytyjski. Róża Thun stwierdziła, że sprywatyzowane szpitale nie są gorsze niż państwowe. Potem się poprawiła – że chodziło jej o skomercjalizowane. 
Piętnaście kilometrów ode mnie jest szpital, który najpierw został skomercjalizowany, a później sprzedany wraz z całym majątkiem pewnej spółce. Pierwszy w Polsce.
Po tym powiedziała, że robienie polityki na pandemii to coś obrzydliwego. Dzień po tym jak Platforma ogłosiła, że uzdrowi Polskę.  
Cóż, kiedyś zakolegowany z panią Różą od lat wielu kawaler OOB powiedział: przecież nie kochaliśmy jej za inteligencję
Stankiewicz najpierw powiedział, że TK wypowiedział się w sprawie Antykomora. Kiedy Wróblewski powiedział mu, że wyrok TK był w 2011. Wtedy zaczął udawać, że nie mówił coś odwrotnego. Ale generalnie program chyba się robi coraz ciekawszy. 
Arłukowicz u Piaseckiego znowu wyjechał z niekupionymi szczepionkami. Powiedział, że skoro Polska nie kupiła, to kupili inni. Piasecki zdziwił się, bo nie widać tych szczepionek w statystykach szczepień. Nic dziwnego, że nie widać, skoro dostarczone mają być w przyszłym roku. Jak to było? Robienie polityki na pandemii to coś obrzydliwego?
Na koniec jeszcze Arłukowicz zażądał by na Narodowym rozbudować instalację do podawania tlenu. Ja tam w obu szpitalach tlen dostawałem z butli. Nie było to dla personelu specjalnie wygodne, ale – jak widać – zadziałało.  

3. Cały dzień spędzony na niczym. Publiczna pokazała odcinek „07 zgłoś się” z Dziewulskim spuszczanym na linie z Mi-8 na pakę kraza. Złoczyniec strzela z bliska kilka razy do Dziewulskiego. Kamizelka (biała) zakładana na moro ani chybi musiała zadziałać, bo Dziewulski pojawi się jeszcze i innych odcinkach. 
O ile mnie pamięć nie myli – przy kręceniu innego odcinka, na Okęciu zginął jeden z „chłopców Dziewulskiego”. Naprawdę zginął. Nie tylko w filmie. Dziewulski w filmie skomentował to jakoś. Taka robota – albo coś w tym stylu. 

Kocio wrócił. Zjadł. I znowu poszedł. Gdyby chciał wrócić – będzie musiał zaczekać do rana. 







 

niedziela, 28 marca 2021

27 marca 2021


1. Bożena wczoraj zauważyła, że Kocio swój areszt domowy traktuje jak problem komunikacyjny. Udało mu się nas wytresować – dostaje jedzenie kiedy sygnalizuje, że chce. Chce wyjść, sygnalizuje to wyraźnie. My sobie z jego sygnałów nic nie robimy, więc w Kocia mniemaniu albo my jesteśmy głupi, albo on jakiś błąd w komunikacji popełnia. Więc ciągle próbuje. Zaczął o piątej rano. 


2. Na jedynce „Faktu” laurka dla premiera Morawieckiego. Za to nic o starych łóżkach z Niemiec. I nie ma ani jednego zdjęcia wykrzywionego Ministra Zdrowia. 

Platforma ogłosiła, że uzdrowi Polskę. Pani Kaznowska powiedziała, że „nie zrobiono nic, by dać pielęgniarkom uprawnienia do szczepień bez udziału lekarza”. Rano, u Ziemca, Niedzielski powiedział, że ustawa jest już w Sejmie. 
W kwestii ochrony zdrowia nie uwierzę politykom Platformy w ni jedno słowo. 
Nie żebym jakoś specjalnie im wierzył w słowa wypowiadane na inne tematy. 

Pogoda marcowa. Słońce. Potem chmury, wiatr, deszcz, potem słonce, potem chmury, wiatr, deszcz, potem słońce. Później się zrobiło zimno. I tak zostało.


3. Pojechaliśmy do weterynarza. Nie było tego, który mówi z identycznym akcentem jak mój dziadek Machl. Był szef interesu. I kolejka. Słyszałem jak pastwił się nad właścicielem Maine Coona. –Co pan daje na kulki z włosów?Nie wiem, zapytam żony. Pyta. Nic nie dają. –A wie pan, że długowłosy kot, kiedy się liże – połyka włosy. One się zbierają i robią się z nich kulki, które uszkadzają jelita. Powinien pan przeczytać o tym, i coś zacząć dawać. A czy karmę dla kastrowanych dostaję?Nie, ale drogą.Kamienie mu się będą w nerkach robić. Trzeba zakwaszać jedzenie. Bo jak nie, to potem to bardzo drogie operacje są. 

Kocia chciał szczepić na wściekliznę i inne zakaźne. Zrezygnował, kiedy dotarło do niego, że właśnie się skończył antybiotyk. Obiecałem, że przyjdziemy na szczepienie za dwa tygodnie. Kocio usłyszał, że jest zdrowy. I już się go w domu nie dało zatrzymać. Nic dziwnego. Wszakże jeszcze przez chwilę jest marzec. 


 

piątek, 26 marca 2021

26 marca 2021


1. Z niezbyt mądrego gdybania marszałka Karczewskiego zrobił się fakt medialny. Zadziwiający jest opór polityków przed tym, by się przyznać do niewiedzy. Czy – nie odpowiedzieć na pytanie. Pan Marszałek raczył zauważyć, że jego stwierdzenie nie było zbyt mądre. Zaczął się nawet wycofywać. Niestety, ani Agata Adamek, ani stacja na ten temat się już nie zająknęły. Zasadniczo nie ma się czemu dziwić. Dużo bardziej chwytliwe jest: Karczewski: rząd bał się hejtu, niż – Karczewski: wydaje mi się, że rząd bał się hejtu, choć nie, to głupie. 
Marszałek Karczewski, to w bezpośrednim kontakcie bardzo miły, ciepły człowiek. Może zbyt miły na dzisiejsze media. 

W Graffiti pani senator z Wiosny? Lewicy? Bardzo mi przykro, ale mimo iż często używam smyczy z napisem „Lewica”, nie ogarniam tej części politycznej sceny. Pani senator – chyba nawet Wicemarszałek Senatu – miała pretensje, że któryś z ministrów nie pojawił się na posiedzeniu. Tłumaczył się problemami związanymi z Covidem. A dzień wcześniej był, a pandemia też już wtedy była. 

U Mazurka Marcin Przydacz, merytorycznie, spokojnie, konkretnie. Jakoś jest inaczej, kiedy minister nie jest parlamentarzystą.  

2. W związku z szalejącą inflacją – co chwilę jakiś polityk opozycji o niej mówi – postanowiłem wydać trochę pieniędzy z kupki, która została po beemkach. Apdejtowałem zmywarkę. Od nastu lat mieliśmy zmywarkę Miele, która – gdy ją kupowaliśmy miała lat pewnie też naście. Świetny był to zakup. Niestety ilość prądu i wody, którą pobierała była zauważalnie duża. Zwłaszcza wody, która droższa jest niż w Warszawie. Bo oczyszczalnie ścieków, do której podłączona jest nasza kanalizacja nie jest gminna, należy do psychiatrycznego szpitala, który jest za lasem, w byłych koszarach Waffen SS. Gmina płaci szpitalowi worki pieniędzy, które później ściąga z nas. Po zmywarkę pojechaliśmy do Bogdańca. Na zachód od Gorzowa. Do pana, u którego kupiliśmy z kolegą Kaplą pralkę. Miele. W 2016 roku. 
Zmywarki, którą chcieliśmy kupić już nie było. Za to była inna. Nowsza i lepsza. Za tyle samo pieniędzy. No i jeszcze kupiliśmy piekarnik. Ze zniżką. Znaczy – opłacało się jechać. 
Nowa zmywarka zajęła miejsce starej. Stara – jako back up – trafiła do piwnicy. 
Na razie nie ma miejsca na piekarnik. Wylądował na tzw. psie – platformie na kółkach służącej do wożenia ciężkich rzeczy. Jeżeli o mnie chodzi – mógłby na tym psie zostać. Można go wozić po domu i uruchamiać w dziwnych miejscach. Upiekłem pizzę w przedpokoju. 
Obawiam się jednak, że nie znajdę sojuszników do obrony tej idei. 

3. Piątek. Pojawił się nowy odcinek „For All Mankind” Odzwyczailiśmy się tygodniowych przerw między odcinkami. 
Kocio wciąż przeżywa domowy areszt. Jutro jedziemy do doktora. Wizyta powinna skończyć się amnestią. 


 

czwartek, 25 marca 2021

25 marca 2021


1. Słonce wstaje nad lodówką. Znaczy słońce wstając oświetla ścianę nad lodówką. Warto wstać o świcie, by mieć takie obserwacje.


Kosiniak u Piaseckiego. Ziew. Arłukowicz w Graffiti. Należę do ograniczonej grupy, która pamięta, że był Ministrem Zdrowia. Być może dlatego, że kierowana przez niego służba zdrowia wykończyła moją babcię. 

2. W końcu odebrałem twardy dowód rejestracyjny. Miękki stracił ważność dwa tygodnie temu. Jestem debilem, gdyż pani w urzędzie zaproponowała mi, że dowód wyślą pocztą. Ja odmówiłem. Najpierw się musiałem dodzwonić by się umówić na odbiór. To się udało dość szybko. Tydzień zleciał jak z bicza strzelił. Stanąłem w kolejce przed urzędem. Wyszła pani urzędniczka, wezwała. Proces wydawania trwał 10 minut. Zostało mi jeszcze OC – które się kończy za niecały miesiąc – i proces przejmowania Lawiny będzie można uznać za zakończony. 
Wpadłem do Tesco po chleb. W saloniku prasowym promowano książkę Josepha Murphy'ego „Niezwykłe Prawa Kosmicznej Mocy Umysłu”. Przy zakupię można było dostać 20% rabatu na „Potęgę Podświadomości” tegoż autora. Pomimo wszystko się nie zdecydowałem.  

Udało mi się wymienić baterię w iPhonie Bożeny. Nie gubiąc żadnej śrubki, mimo iż jedna wykazywała predylekcję do ucieczki. Na szczęście była na tyle duża, że mogłem ją dostrzec. Sukces. Ale była też porażka. Zamówiłem złą baterię. Zauważyłem to gdy już telefon rozebrałem i wyjąłem starą. Na szczęście jej nie uszkadzając. Już chciałem psy wieszać na sprzedawcy – ale się okazało, że to moja wina. Zamówiłem dobrą. Wymieniłem. Jednak sukces podwójny – dwa razy rozbierałem telefon i dwa razy nie zgubiłem ni śrubki.

Miałem pojechać do Warszawy. Już sobie ostrzyłem zęby na kilka spotkań – chciałem pokazać niedowiarkom, że jednak żyję. Entuzjazm mój zgasiła moja pani doktor –Nie zrobiliśmy jeszcze przeciwciał, więc nie wiadomo czy jest pan odporny. Proszę lepiej uważać. No i tyle by było z życia towarzyskiego w zapowietrzonym mieście. 

3. W „Fakcie” na jedynce zdjęcie ministra Niedzielskiego nad informacją, że Wojewoda Dolnośląski do szpitala tymczasowego kupił stare łóżka z Niemiec. W jednym ze szpitali leżałem na jakimś rodzaju tapczanu. Chyba wolałbym stare łóżko szpitalne z Niemiec. 
Za to na stronie piątej tegoż „Faktu” – materiał promocyjny Link4, o współpracy ubezpieczyciela z Orlenem. „–Sprzedaż produktów ubezpieczeniowych LINK4, spółki z Grupy PZU, przez ORLEN Usługi Finansowe jest dobrym przykładem współpracy polskich firm działających w różnych obszarach biznesowych – podkreśla Patrycja Kotecka, członek zarządu LINK4.
Państwowe spółki wspierają wolne media. Również te publikujące antyszczepionkowe fejkniusy. 

Przeczytałem w „Super Expressie”, że Monika Zamachowska po rozwodzie nie ma zamiaru rezygnować z nazwiska. Przypomniała mi się radość siedzącego w krakenowym ogródku Willa Richardsona, kiedy się dowiedział, że Monika po latach od rozwodu w końcu rezygnuje z jego nazwiska, by stać się Zamachowską. 

Posadziliśmy kolejne dwie choinki. Została ostatnia.