czwartek, 29 kwietnia 2021

29 kwietnia 2021


1. –Panie redaktorze, szuka pan dziury w całym – powiedział do Piaseckiego minister Wójcik. A tyle ostatnio słyszałem o braku kontaktu SolPolu z rzeczywistością. 
W Graffiti Kosiniak, który znowu kimś nie zostanie. Nie został prezydentem. Teraz premierem. 
Klaren Bach to czysty potok. U Klarenbacha w Info bardzo było interesująco, gdyż zamiast odwiecznego konfliktu PiS versus Reszta Świata pojawił się nowy. Lewica – Platforma (z Peeselem w tle). Nieznany mi ni z twarzy, ni z nazwiska poseł Lewicy miał kilkuminutowy monolog, w którym się pojawiły i spotkania na cmentarzach, i ośmiorniczki, i cytaty z Bartka Sienkiewicza i rozkradanie Polski. 
Na wsi mam chyba z kilogram popcornu. 

2. –Mogę przeprosić, nic mnie to nie kosztuje – powiedziała u Mazurka Anna-Maria Żukowska. No i ze trzy razy przepraszała. Wszakże nic to nie kosztuje. 
Mazurek nie wierzył, że biologiczny mężczyzna może urodzić dziecko. Transfob. Najwyraźniej nie oglądał „Juniora”. Tego ze Schwarzeneggerem. 

3. Umawianie się na kawę sprowadza się dziś do spacerowania. Zawsze lubiłem spacerować. Dziś mi wyszło prawie dziesięć kilometrów. 


Obrazy w Pałacu jednak są lepsze niż mi się wydawało. 


 

28 kwietnia 2021


 

1. Kocio urządził pobudkę przed siódmą. Na wsi człowiek by wstał, wypuścił Kocia i wrócił do łóżka. W Warszawie nie ma gdzie Kocia wypuścić. Balkon go nie interesuje. Więc narzeka. A człowiek nieprzytomny, bo się przed trzecią położył. Drzemiąc słuchałem Millera. Bardziej drzemałem niż słuchałem. Nie żałuję, bo wciąż jednak czuję do Millera niechęć pamiętając, co opowiadał po tym, gdy się załapał na szczepienie poza kolejnością. Powinno mi już przejść, bo przy tym tempie szczepień ani się obejrzymy jak większość chcących będzie zaszczepiona, a dwóch – excusez le mot – pajaców będzie organizować pod Narodowym konferencje: Po co rząd kupił tyle szczepionek. To marnowanie publicznych pięniędzy. Można je było przeznaczyć na psychiatrię dziecięcą.
Bardziej drzemałem niż słuchałem. Mogę się tylko domyślać, że skoro Kwaśniewski mówił to co mówił, to Miller musiał mówić coś innego. 
Obudziłem się, by przełączyć na Żukowską w Graffiti. Zaraz zasnąłem. Mazurka odtwarzałem. Był obrażony, że Niedzielski mu nie powiedział, co będzie o 10:00 na Konferencji z Premierem. I tak przez prawie całe pół godziny. 

Dyrektor Zydel udowadnia, że jak człowiek raz zostanie dyrektorem, to się to do człowieka przykleja. No i teraz jest dyrektorem muzeum. Etnograficznego. Ma gabinet. Windę. Sztandar. Bibliotekę i dwa związki zawodowe. Ma też zbiory. Jak się otworzy – wypada przyjść obejrzeć. 

2. Zadzwonił pan Zbyszek (ojciec Kamila). W audi działa już wspomaganie. Wcześniej strzelił przewód ciśnieniowy. Część trudna do zdobycia. Silnik też jest już ponoć w porządku. Do roboty zostały hamulce. I zawieszenie. Od dwóch przeglądów diagnosta mówi, że trzeba wymienić wahacz. Jeden z dwunastu, jakie są w tym aucie. 
Pan Zbyszek uważa, że jest za wcześnie na robienie głowic. Że trzeba jeszcze pojeździć.

Więc może będziemy wracać w dwa auta. 

Byłem w Pałacu. Niby Covid, zdalna praca, a nie ma gdzie zaparkować. Wiszą nowe obrazy, mam wrażenie, że jeszcze gorsze niż poprzednie. Choć jest to raczej mało prawdopodobne, więc pewnie się nie przyjrzałem. Najlepsze obrazy zastaliśmy w 2015 roku. Poprzednia ekipa się – jak to mawiano przed laty – nie szczypała. Ogołociła stałą ekspozycję w Sukiennicach. Muszę się do tych Sukiennic wybrać, żeby popatrzeć na „Wieczór nad Sekwaną” Gierymskiego, koło którego, przez parę miesięcy, przechodziłem parę kilka dziennie. 

Odzwyczaiłem się od jeżdżenia po mieście. Jest oczywiście Świebodziński korek przy poczcie. Ale to jednak coś innego niż jazda na Bielany koło siedemnastej. Wisłostradą, na której, przed tunelem stał zepsuty chyba Sprinter.

3. Poszliśmy po zupę do Beirutu. Był Krzysztof. Ukradli mu auto. To był chyba Range Rover. Pięcioletni. Już się odzwyczaiłem od tego, że można tak stracić samochód. 
Policjanci sugerowali, że zapomiał gdzie zaparkował, że żona wzięła etc. Monitoring jednak przeciął te spekulacje.
Przypomniała mi się historyjka sprzed lat prawie trzydziestu. Jeden z właścicieli Free Pubu obudził się na strasznym kacu. Przyjechał do pracy taksówką. Zobaczył, że nie ma jego samochodu. Poszedł zgłosić na Policję. Policja przyjęła zgłoszenie i znalazła samochód pod jego domem. Kiedy następnym razem na ciężkim kacu nie znalazł pod pracą auta, policjanci zasugerowali, by sprawdził pod domem. Słusznie zasugerowali. I to nie był ostatni raz. 
Polska się jednak bardzo zmieniła. Tak, jak prawie się nie kradnie aut, jeżdżenie na zerwanym filmie też nie jest tak popularne. Przykręcanie śruby przynosi czasem efekty. 










środa, 28 kwietnia 2021

27 kwietnia 2021


1. Warszawa jest trudna. Nie tylko dla Kocia. 

Niby oglądałem ministra Budę u Piaseckiego. Ale chyba śpiąc. Pamiętam tylko, że w pewnym momencie w rogu ekranu mignęła ręka, która coś położyła przed nim na stole. Kiedy przełączyłem na Graffiti – nie było Olgi Semeniuk. Ponoć się pojawiła później. Ale nie doczekałem. 
Oprzytomniałem przy Mazurku. Dwadzieścia podpisów zebranych. Tych za likwidacją TVP. Poncyliusz podzielił się z nami sentencją: Lepiej być posłem, niż prezesem MPO. Melium quam praesidis purgato civitatem senatoris esse. Google translator nie umie w łacinę. Ja też. Niestety. 

Rozmowa była zabawna. Poncyliusz brnął, Mazurek mu nie przeszkadzał. „Prezydent może powołać kogoś, do kogo ma zaufanie, kogoś, kto reprezentuje jego wrażliwość”. W MPO.

2. Cały dzień chodziłem po mieście. Rozmawiałem. Wykonałem jakieś 70% planu. Co jednak jest sukcesem. 
Najważniejsze, że kupiłem makaron. W Piccolo Italia. Bożena nie lubi spaghetti. Ja wręcz przeciwnie. Nie jestem wielbicielem tagliatelle. Bożena lubi. Spotykamy się przy tagliolini. 
Przeszedłem przez Poznańską. Zamówiłem kolację w Krakeno-Beirucie. Dobra zupa z soczewicy. Wszystko właściwie dobre. Okolica żyje nadzieją, że za dwa tygodnie będą otwarte ogródki. 

3. Oglądałem kawałek Kwaśniewskiego u Olejnik. Trochę jak ze ślepym o kolorach. Czy Rada Języka Polskiego zajęła już stanowisko w sprawie tego dyskryminującego powiedzenia? Muszę przyznać, że bardzo lubię manierę znudzonego Kwaśniewskiego. Ale pani redaktor, Fundusz Odbudowy nie ma nic wspólnego z prawami kobiet. Ale pani redaktor, to są unijne pieniądze, ich wydatkowanie będzie kontrolowane, wszystkie na pewno nie zostaną rozkradzione. Ale pani redaktor, gdyby Platforma chciała współpracować, to by zagłosowała na Ikonowicza.

Prezydent Kwaśniewski (NIE Z PIS-u) obalający narrację platformy (i po części dziennikarzy TVN24) o Funduszu Odbudowy. Tak właściwie to sporo ludzi mogło dziś przeżyć dysonans poznawczy. 


 

wtorek, 27 kwietnia 2021

26 kwietnia 2021


1. Plan był taki, że przed południem pojadę do Międzyrzecza, do firmy sąsiada Tomka po blat INOX-owy. Spalił ten plan na panewce, gdyż, gdy zadzwoniłem do sąsiada Tomka – powiedział, że na dziś się nie da zrobić.
Z ClubHouse korzystam jak z radia. Dziś trafiłem na rozmowę o tym, jak się pracuje z influencerami. Jakaś pani opowiadała o tym, że jakaś gwiazda Instagrama coś na tego Instagrama wrzuciła. I spowodowało to kryzys. Miała na ten kryzys jakieś specjalne słowo. Niestety nie zapamiętałem jakie. Wszystko było bardzo dla mnie egzotyczne. Chyba mało zrozumiałem. Ja jako dziaders influensuje zwykle przez telefon. Mówienie do telefonu i publikowanie tego na Instagramie, w moim przypadku by było chyba niezbyt skuteczne. 

2. Wyrychtowałem Lawinę. Zamiotłem pakę, bo nie umyłem jej po ostatnim wożeniu gruzu. Założyłem oświetlenie tablicy rejestracyjnej. Oryginalne popękało. Poprzedni właściciel próbował ratować je blachowkrętami. Nie do końca skutecznie. Zapakowaliśmy auto. Do auta zapakowaliśmy biednego Kocia, który do wielbicieli Warszawy nie należy. „Kto nie kocha Warszawy – nie kocha Polski” – powiedziała chyba w maju, w kontekście kandydowania Prezydenta Miasta Stołecznego na urząd Prezydenta RP, pewna – bardzo ważna w nowych technologiach – osoba. 
Kocio nie ma więc szans na polityczną karierę poza Rokitnicą. 
A2 znowu podrożała. I będzie drożeć. Tak do 2037 roku. Dziś za cenę przejazdu można kupić używany rower. Tani. Za 16 lat może będzie można kupić używany samochód.  

3. Jechaliśmy przez Łódź. Jakość nawierzchni reprezentatywnej łódzkiej ulicy ustępuje tej łączącej Rokitnicę z drogą Skąpe–Międzylesie. Tak w ogóle, to Łódź jeżeli się po niej jeździ po nocy wygląda dość depresyjnie. W centrum tę depresyjność wzmacnia labirynt pozamykanych ulic. 
Tak wybitny samorządowiec – jak pani prezydent Zdanowska – zasługuje chyba na jakieś lepsze miasto. 

Warszawa przywitała nas informacją o podwyżce opłat za ciepłą wodę. Nie wiem jak dużą. Właściwie mnie to nie obchodzi, bo w przeciwieństwie do naiwnych sąsiadów nie daliśmy się na niegdyś miejską, dziś francuską ciepłą wodę namówić. Wciąż mamy swojego junkersa. Junkersa marki Vaillant. 





 

poniedziałek, 26 kwietnia 2021

25 kwietnia 2021


1. „Siódmy dzień tygodnia”. Pani profesor Senyszyn zasugerowała, że część wyborców PiS jest niespełna rozumu. Dziwne, że tylko część. Był taki francuski dowcip. Jedzie Flamand autostradą A10. Włączył radio. Słyszy: Uwaga, autostradą A10 jedzie samochód pod prąd. Rozgląda się: jeden? Wszystkie!

Stankiewicz zapomniał o tym, że ciało pani Marii Kaczyńskiej trafiło do moskiewskiego prosektorium. Z pierwszej ręki słyszałem, że mimo oporu Rosjan, przy odpowiednio twardej postawie, dało się tam doprowadzić do tego, żeby wszystko było w porządku. 

Głównym tematem przedpołudnia była decyzja Izby Dyscyplinarnej. Decyzja o niewyrażeniu zgody to oczywisty dowód na upolitycznienie. Gdyby decyzja była inna to byłby to oczywisty dowód na upolitycznienie. Swoją drogą chciałbym, żeby ktoś odpowiedział mi na pytanie: skoro sędzia Tuleya uważa, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem, to dlaczego wysyła tam swoich pełnomocników? 

2. Przyszła paczka z Ikei. Dwóch gburowatych panów wytargało ją z auta i porzuciło przed schodami do domu. Paczka ważyła 95,7 kg. Więc nic dziwnego, że panowie byli gburowaci. W paczce było dużo innych paczek. Ważyły – każda z osobna mniej. Przez cały dzień skręcaliśmy trzy kuchenne szafki. Jakże wdzięczny jestem rodzicom, że czterdzieści pięć lat temu kupili mi pierwszy zestaw lego. Dzięki temu wciąż jestem w stanie ogarnąć skandynawskie instrukcje obrazkowe. 
Jeszcze tylko w firmie sąsiada Tomka wypalona plazmą zostanie blacha z INOX-u na blat i nasza kuchnia osiągnie kolejny etap. Moja z byle czego konstrukcja, która służyła nam przez ponad dziesięć lat, może wyląduje w piwnicy. 

3. Przypomnieliśmy sobie wczoraj „Grę” Finchera. Dotarło do mnie, że jestem rok starszy od bohatera. Może nie odniosłem takich biznesowych sukcesów, ale przynajmniej młodziej wyglądam. Chyba. 
Bożena nie jest wielbicielką „Gry”. Uważa, że film jest pretensjonalny. Mnie wciąż pasuje. 
Od paru miesięcy mamy obejrzeć „Manka”. Mieliśmy obejrzeć dzisiaj . Zrobiło się późno. Więc znowu nie obejrzymy. Jutro pewnie też się nie uda. 





 

niedziela, 25 kwietnia 2021

24 kwietnia 2021


1. Śniło mi się, że chciałem wziąć udział w konkursie na kierowcę śmieciarki. Gminnej śmieciarki. Urząd Gminy był w budynku przedwojennego hotelu, a nie – jak w rzeczywistości – peerelowskim potworku. Poszedłem się przywitać z wójtem. Przygotowywał w gabinecie pijacką imprezę, więc się wycofałem. Wójt miał sekretarkę. Starszą panią, która narzekała na komputery. Gmina właśnie przechodziła na maki. Używane. Na podwórku  
stało kilka G5 i kineskopowe monitory. Te z ostatniej wersji. Z tym, że trzydziestocalowe. Coś tam się jeszcze działo. Nie pamiętam. Najgorsze, że nie wiem czy dostałem tę pracę kierowcy śmieciarki. 

2. Rano rozbawił mnie tekst Agatona Kozińskiego na WP. Pisał, że pierwsze spotkanie Andrzeja Dudy z Joe Bidenem nie przyniosło przełomu. 
Sam szczyt jak szczyt – bardziej przestrzeń do rozmowy, przedstawienia własnych poglądów niż miejsce do wspólnych ustaleń. Konkretów niewiele, za to nowy amerykański prezydent miał okazję sprawdzić, jak funkcjonuje się w międzynarodowym otoczeniu na najwyższym szczeblu.
Co mnie rozbawiło? Otóż szczyt był wirtualny. Uczestnicy siedzieli przez chwilę przed ekranami w swoich gabinetach. 

Redaktor Koziński napisał też, że „Praga była najbardziej prorosyjskim barakiem w obozie dawnych krajów socjalizmu ludowego. (…) Gdy komuniści przejmowali władzę w Europie Środkowej po 1945 r., w Pradze i Bratysławie poszło im najłatwiej – i do 1989 r. tam była ona najbardziej trwała i stabilna.” 
Zwłaszcza w 1968 roku. 

3. Pan przywiózł tonę brykietów. W workach. Po dwadzieścia kilo. Wrzucał do piwnicy, przez wymyśloną przez Bożenę pochylnię, dzięki której worki nie pękały jak poprzednio. Brykiet pod wpływem wilgoci się rozlatuje. Szczelność worków ma znaczenie. Przerzuciłem pięćdziesiąt worków. Teraz czeka mnie przewiezienie ich do piwnicy z bojlerem.

Przez jakieś trzy godziny tuningowałem instalację elektryczną w piwnicy do której dochodzi światłowód. Obyło się bez ofiar. Dorobiłem gniazdko. Podwójne. Dwie puszki. Zlikwidowałem pajęczynę przewodów. Mało jest rzeczy, które mnie tak wyprowadzają z równowagi jak coś, co się nazywa „Trzymak kablowy płaski wbijany gwóźdź”. Jak nie walnę sobie młotkiem w palec, to nie da się wbić gwoździa, a nawet jak się da, to po chwili odpada z kawałkiem tynku. Elektrycy muszą mieć na to jakiś patent. Ze złych informacji – czeka zrobienie całej instalacji w piwnicy. To co jest, to pozostałości po aluminiowej z połowy lat siedemdziesiątych sztukowanej byle czym, by gdzieś świeciła żarówka, bądź coś się udało zasilić. Muszę znaleźć jakiś sposób na mocowanie kabli.

Uruchomiłem kosiarkę. Nie była specjalnie chętna do pracy. Z czasem się przekonała. Pożyczyłem od sąsiada Tomka jego konstrukcji walec z ostrzami do napowietrzania trawy. Ciężki. Dziś skosiłem, jutro będę napowietrzał. Mam nadzieje, że to ma jakiś sens, bo operowanie tym walcem łatwe nie jest. 




 

piątek, 23 kwietnia 2021

23 kwietnia 2021


1. Połowa Polski nazwisko sędziego odmienia Tuleyi, druga: Tulei. Kiedy Solidarna Polska przejmie władzę, Zbigniew Ziobro zakaże deklinacji nazwisk. Będzie łatwiej. 

Paweł Kowal u Agaty Adamek stwierdził, że decyzja Izby Dyscyplinarnej o niedoprowadzaniu Tuleyi jest dowodem na upolitycznienie sądów. Mówił też, że Unia Europejska zabierze Polsce pieniądze z Funduszu Odbudowy, bo się orbanizuje. Polska się orbanizuje – czyli zbliża do Węgier. Sprzątając w piwnicy znalazłem sfinansowany przez EKR kubek na którym Paweł Kowal rozmawia z Catherine Ashton. Patrząc na to jak jest przedstawiona można odnieść wrażenie, że karykaturzysta fachu uczył się na niemieckiej prasie z lat trzydziestych.

Izabela Leszczyna w Graffiti zażądała, by ludzie w Polsce nie umierali z powodu emisji CO2. 

U Mazurka Chwedoruk powiedział, że wyborów w tym roku nie będzie. I że nie należy przywiązywać zbyt dużej wagi do wyniku wyborów w Rzeszowie. 

2. Wyciągnąłem z piwnicy z bojlerem resztę gruzu. Przeniosłem dwadzieścia pięć worków brykietów. Zasadniczo mógłbym zacząć sprzątać kolejną piwnicę. Tam tak łatwo już nie będzie. 
Zawieźliśmy gruz do PSZOK. Później pojechaliśmy do Mrówki kupić farbę do płotu. Tym razem porządnie zamkniętą. Wziąłem parę trochę akcesoriów elektrycznych. Zacznę robić porządek z kablami w piwnicy – będzie pretekst, by nie sprzątać piwnicy. 

3. Przez cały z przerwami dzień zajmowałem się autoryzacją wywiadu. Swojego. Zwykle autoryzowałem cudze. Zwykle szło mi trochę szybciej. 

Wieczorem najpierw w Polsacie a potem w Interii Witwicki rozmawiał z Prezydentem. Pod koniec rozmowy zapytał go o lipcowy start z Babimostu. Prezydent opowiedział jak było. Gdyby jakiś pasażer tego samolotu opowiedział to we wtorek – najprawdopodobniej w dzisiejszym wywiadzie to pytanie by już nie padło. 


 

czwartek, 22 kwietnia 2021

22 kwietnia 2021



1. Profesor Horban u Piaseckiego nazwał wirus bezrozumnym bydlęciem. Słownikowo – bydlę ma rogi. Wirus ma koronę, więc może coś w tym jest. Zandberg w Graffiti był za energetyką jądrową. Profesor Gdula u Mazurka widziałby na stanowisku RPO kogoś pokroju Bugaja. 

Parę dni temu. Konkretnie w niedzielę, wracając ze świeżo pozyskanym nyplem zobaczyłem na poboczu martwego kota, który wydał mi się bardzo podobny do koleżanki Kocia. Zmartwiliśmy się bardzo, zaczęliśmy się przejmować, że Kocio się przejmuje. 
Rano przez okno zobaczyłem koleżankę Kocia jak szła przez krzaki. Albo to dowód na kocie siedem żyć. Albo to nie ona. W każdym razie to, że Kocio się ostatnio bardziej wyleguje musi wynikać z jego lenistwa. 

2. Wyglądało że będzie padać. Zabrałem się za porządki w piwnicy – trzeba zrobić miejsce na zapas brykietów. Przy okazji się okazało, że montując w piwnicy starą zmywarkę nie dokręciłem zasilającego węża. Kiedy odsuwałem zmywarkę wylała mi się woda z węża odpływowego. Jak mówiła moja świętej pamięci prababcia – jak nie urok, to sraczka. 

W piwnicy, którą opróżniałem przez ostatnich piętnaście lat zebrało się trochę dziwnych rzeczy. (Poza 2000-litorowym bojlerem, który był nim nastaliśmy i raczej zostanie) Plastikowy kałasznikow, dwie półosie od E38, dwa amortyzatory zardzewiałe AC-DELCO do Suburbana, zielona umywalka, niedziałający odkurzacz piorący, myjka ciśnieniowa, z której leci woda nie tak jak powinna, plastikowy samochód śmieciarka, dwa pęknięte garnki, kupa gruzu pozostała po poszukiwaniach wyczystki, podstawa głośnika kina domowego, zestaw dziecięcego minigolfa, dwie opony bridgestone dueller HP, dziurawy materac dmuchany, bliżej nieokreślona liczba słoików, kawałki płyty mdf (resztki po montowanym w ubiegłym tygodniu meblu). Szafka kuchenna wisząca – zielona, odtwarzacz CD firmy Uher i inni.
Trzeba było dokonać selekcji. Wynieść rzeczy rokujące, pozostałe zapakować do worków. I wywieźć. Przez las. Do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (w skrócie PSZOK). 

3. Jak zacząłem ładować worki na samochód oczywiście zaczęło padać. 
Kiedy jechałem przez las – było dziwnie. Świeciło słońce i padał deszcz, poza deszczem – coś, ni śnieg, ni grad. 
Przestało padać. Dojechałem do PSZOK-u, ruch był jak na Marszałkowskiej. Ludzie jednak nie chcą ryzykować, że zakopią się autem w lesie. 
Jutro pojadę pewnie jeszcze raz. Mamy gigantyczną ilość kartonów. Dziś kurier przyniósł paczkę z Ikei. Uchwyty do kuchennych szafek, osiem. W pudełku, do którego weszło by ze czterdzieści. A gdyby je wyjąć z plastikowych opakowań – z dwieście. Ikea dba o planetę. 
Kiedyś kartony by można zanieść do skupu i dostać papier toaletowy. Dziś trudniej się jest pozbyć makulatury niż pozyskać papier toaletowy. 





 

środa, 21 kwietnia 2021

21 kwietnia 2021


1. I znowu piąta rano i łażący po człowieku Kocio-Budzik. Wypuściłem go i zasnąłem. Zapomniałem – no właśnie – co się robi z zegarem, który ma ciężarki? Naciąga? Przecież nie nakręca? W każdym razie zegar identyczny z tym w pokoju Hitlera w „Upadku” stanął. A jak stał, to nie bił. Więc śpiąc nie wiedziałem, która jest godzina. No i wstałem na Mazurka. Z posłem Kropiwnickim. Platforma przyjmie każdego, kto nie jest Jarosławem Kaczyńskim. I Gowina. I Ziobrę. Skoro każdego, to dlaczego nie wpadli jeszcze na rząd techniczny z premierem Morawieckim?
Siedzimy tutaj, więc omija nas warszawski problem cen za śmieci. Poseł Kropiwnicki bronił nominacji profesora Gawlika na szefa warszawskiej spółki od śmieci. Profesor Gawlik to doświadczony cywilista. Jego doświadczenie i umiejętności mają być cenne w nowej pracy. Coś z warszawskimi śmieciami musi być dziwnego, skoro zajmować się nimi musi profesor prawa. 
Chyba muszę zacząć wstawać o tej piątej. Tyle, że wtedy powinienem się chodzić spać przed drugą. 

2. Wiosna. Ciepło. Zabrałem się za płot. Zacząłem od zniszczenia przejściówki, która umożliwia używanie normalnych wierteł a nie tych wtykanych, które pewnie mają jakąś swoją nazwę. Skoro przejściówka się rozleciała, to znaczy, że była zła, więc nie trzeba jej żałować. Później przez dobra dwadzieścia minut szukałem młotka, który leżał na samym wierzchu. Częściowo się tylko schował pod pudełko z bitami. Potem nie mogłem znaleźć odpowiedniej długości wkrętów. Potem zrobiłem płot. Na tyle mi się to spodobało, że mógłbym zrobić tego płotu więcej. 
Wiosna zmotywowała mnie do tego, żeby uruchomić kosiarkę. Odpaliłem. Zgasła. Odpaliłem. Zgasła. Odpaliłem. Zgasła. Brak paliwa. Znak, żeby jednak dziś nie uruchamiać. Wiosna zmotywowała mnie niewystarczająco. 
Mam gdzieś jeszcze kanister z zeszłoroczną benzyną. Tą poniżej czterech złotych. 

3. Zaczęliśmy oglądać „Mare z Easttown”. No i na następny odcinek trzeba czekać do poniedziałku. Następny „For All Mankind” będzie w piątek. Zaczęliśmy oglądać „Nierealne” (już bez takiej przyjemności). Były dwa odcinki. Następny w poniedziałek.
Człowiek już zapomniał, że kiedyś to było normalne. No i co tu oglądać. Zostaję „Gardeners World”, który jakiś tytan intelektu postanowił puszczać w sposób taki, że teraz ,wiosną idą jesienne odcinki. 

 

20 kwietnia 2021

1. Kocio-Budzik włączył się po piątej. Wstałem. Wypuściłem go i wróciłem do łóżka. Skończyło się to tym, że nie wysłuchałem pani od Gowina u Piaseckiego. Nie wysłuchałem, ale mogę sobie dość łatwo wyobrazić, co mówiła. Zresztą chyba każdy mógł sobie to wyobrazić. Ministra Kraski też nie słuchałem. Zacząłem słuchać Sawickiego u Mazurka. Ale zaczęły do mnie dzwonić telefony. Dzwoniły i dzwoniły. I tyle było ze słuchania. 

2. Umówiłem się z Darkiem, szwagrem sąsiada Gienka, że pomoże mi uporządkować resztki po rozwalonym w czerwcu przez konar urwany wichurą płocie. Przyszedł. Zaczęliśmy się za robotę zabierać, ale telefony wciąż dzwoniły. W końcu przestały. Płot ze środkowego Gierka. Beton. Zbrojony. Nie jestem mistrzem kątowej szlifierki. Tnąc zbrojenia udało mi zminimalizować średnicę tarczy. Ważne, że obyło się bez ofiar. 
Udało nam się też usunąć zwalony słup po latarni. Zajęło nam to wszystko z godzinę. Właściwie mogłem to już zrobić z tysiąc razy. Cóż, Darek często dzieli się mądrością: jeżeli masz coś zrobić dziś, zrób to pojutrze – będziesz miał dwa dni wolne. 
Dziura w płocie jest obok bramy. Bożena chciała, żeby ją czymś przysłonić. Pojechaliśmy do miasta. W Lidlu nie było śladu po tygodniu czeskim, który tak zachwalał dyrektor Zydel. W Tesco nie udało się zrobić zapasów chleba – był tylko jeden bochenek. I żaden więcej się nie pojawił. Na koniec w Mrówce oglądaliśmy drewniane panele, którymi by można było dziurę przysłonić. Były drogie, zrobione z byle czego za to w niepasujących nam rozmiarach. Jak byliśmy w Mrówce parę razy zagrzmiało. I zaczęło padać. Wracając skręciliśmy do Sebana – składu budowlanego. Tam pan poradził, by kupić deski. Sześć pięciometrowych, które „chłopaki przetną”. Chłopaki stały w hali. Poprosiłem, by przycięli. Powiedzieli, że teraz nie. Bo leje. Trudno się było nie zgodzić. Lało. Lało i przestać nie chciało. Już się chciałem poddać. Ale w końcu lanie przeszło w padanie. I jeden z chłopaków poszedł po piłę. Kiedy zaczął rżnąć znowu zaczęło lać. Zerżnął co miał zerżnąć. Łało. Zapakowałem deski do lawiny – trzeba było jechać z otwartą klapą. Ale tak tę klapę zaprojektowano, żeby się to dało robić. 
Na drodze przed Rokitnicą zobaczyliśmy sarnę. Pierwszą od dłuższego czasu. Parę lat wcześniej, właściwie przy każdej jeździe jakieś zwierzę się widziało. Ale wypuszczono wilki. No i las opustoszał. Jak już opustoszał, to przeniosły się dalej. No i jest szansa, że się jakieś zwierzęta znowu pojawią. 
Płot będę robił jutro. Muszę jeszcze wymyślić jak połączę deski z betonem. 

3. No i zostałem bohaterem mediów. Błędów w nazwisku nie było. Nawet ładne zdjęcia dobierano. Zostałem w TVN24 mianowany „ówczesnym doradcą prezydenta”. Właściwie niezły tytuł na wizytówkę. 
O całej sprawie dowiedziałem się w czwartek. Z mejla z „Gazety Wyborczej”. Mejla z prośbą o komentarz. Był tam stenogram rozmów kapitan z wieżą. W stenogramie było zdanie, które można było interpretować jako dowód nacisków na załogę. Latałem tym samolotem kilkadziesiąt razy. Drzwi do kabiny pilotów zawsze były zamknięte. Sytuacje były różne. Trzeba było szybko wracać do Warszawy, bo coś tam. Ale nigdy nikt nie wpadł na pomysł, żeby w jakikolwiek sposób naciskać na załogę. 
Zacząłem obdzwaniać pasażerów. Nie wiedzieli o co chodzi. Nikt nie zauważył jakiegokolwiek opóźnienia. 
Stewardesa powiedziała, że czekamy na Follow Me. I chwilę później wystartowaliśmy – usłyszałem. 
Po „Wyborczej” odezwał się TVN24. Z takimi samymi pytaniami. Znaczy sprawa nie była efektem śledztwa dziennikarskiego, tylko ktoś rozsyłał materiał po redakcjach. 
W związku z tym, że nie udało mi się w Kancelarii znaleźć nikogo, kto wiedział o co chodzi zadzwoniłem do źródła – do LOT-u. No i tak trafiłem na słynną grupę. Skonsultowałem z LOT-em treść mojego oświadczenia. Nie znam się na lotnictwie. Nie chciałem, żeby jakieś źle użyte przeze mnie słowo było pożywką dla komentarzy. 
Następnego dnia rano kilkoro dziennikarzy zasygnalizowało mi, że politycy Platformy próbują im podtykać temat, opowiadając, że to drugi Smoleńsk, że Prezydent naciskał na załogę. To był ostatni dzień kampanii. Więc dla niektórych wszystkie chwyty są dozwolone. Nie udało się chyba nikogo w ten sposób do tematu przekonać, więc zrobili kontrolę poselską na lotnisku w Babimoście. Tym już telewizje musiały się zająć. 
Pojechałem rano na spotkanie do LOT-u, żeby potwierdzić wersje, którą usłyszałem od pasażerów. No i usłyszałem, że załoga się zarzeka, że nie było na nią jakichkolwiek prób nacisku. I to przekazywałem dziennikarzom. A w sprawie ewentualnego złamania procedur odsyłałem ich do LOT-u. Jedyne co w tej sprawie mogłem mieć w imieniu Kancelarii do powiedzenia – to, że liczy na to, iż sprawa zostanie wyjaśniona przez odpowiednie służby.

Co mogę powiedzieć o rozmowach na grupie? Istnieje coś takiego jak kontekst sytuacyjny. Pozbawione tego kontekstu słowa mogą brzmieć źle. Może się mylę, ale gdybym brał udział w jakimś matactwie, to bym zauważył. Innymi słowy: nie zgadzam się z interpretacją przedstawioną w tekście WP. 

Po dziewięciu miesiącach sprawa wróciła. Znowu z nagłówkami o naciskach. A tak naprawdę nie pojawiły się w tej sprawie żadne nowe materiały. Opowieść o naciskach jest na podstawie znanego od początku stenogramu. I nikt z dziennikarzy nie próbuje dotrzeć ani do pasażerów, ani do załogi. I znowu ci sami ludzie porównują tę sprawę do Smoleńska. A ja mam uczulenie na wykorzystywanie w polityce tragedii smoleńskiej.


I znowu się muszę zajmować obroną Kancelarii przed pomówieniami. A nie jest to już moja robota. Ja mam poważne rzeczy na głowie. Muszę płot naprawić, za wertykulowanie trawnika zabrać. Nie mówiąc już o wymianie oświetlenia tablicy rejestracyjnej w Lagunie. 








 

wtorek, 20 kwietnia 2021

19 kwietnia 2021

 


1. Pieski poniedziałek. Seria złych wiadomości. Ale to później.
Pomaska tłumaczyła Piaseckiemu, że wszyscy powinni wiedzieć, kiedy będą szczepieni. Piasecki dopytywał po co ta informacja, skoro wystarczy, że się posypią i trzeba będzie milionom ludzi podawać nowe terminy. Pomaska odpowiedziała, że chodzi o to, żeby ludzie mogli sobie coś planować. Platforma przyciągała specyficzny tym kobiet. 
Graffiti. Jestem coraz większym wielbicielem profesora Bodnara. Czego by nie powiedział – zawsze brzmi mądrze i przekonująco. Dopiero po chwili przychodzi refleksja. I pewnie niektórych nie przychodzi. Bo nie wszyscy są refleksyjni. 
Mazurka fascynują lekarze. Mógłby zrobić serię z nimi wywiadów o Covidzie, a z tego książkę.

2. Najpierw było ciemno i zimno. Deszcz lał. Nie dało się zrobić nic na zewnątrz. Nad domem przeleciały dwa amerykańskie Herculesy. Pół dnia przesiedziałem przy komputerze. Nic konkretnego zasadniczo nie robiąc. Twitter bombardował mnie zdjęciami z moskiewskiego prosektorium. Szczerze mówiąc – nie zrobiły na mnie szczególnie dużego wrażenia. Dlaczego? Bo pamiętam, czego dowiedzieliśmy się z ekshumacji. Swoją drogą, od pewnego momentu myślę, że sporej części protestujących przeciw ekshumacjom zależało na tym, żebyśmy się nie dowiedzieli w jakim stanie są zwłoki. Ktoś z Polski poleciał do Rosji, by dopilnować identyfikacji zwłok. Ktoś się zarzekał, że przeprowadzono badania genetyczne. Ktoś opowiadał, że przekopano metr w głąb. Ktoś wyraził zgodę na to, żeby zwłoki – lepszego słowa nie ma – sprofanować. I jest to coś ważniejszego niż zdjęcia z tatuowanym gościem w niebieskim ubranku. Ktoś powinien ponieść odpowiedzialność. Karną. I powinno się to wydarzyć już dawno temu. 

3. Najpierw dogoniła mnie rzeczywistość. Okazało się, że się szybciej muszę zebrać w sobie i wymyślić jakiś plan na życie. Później się okazało, że jutro będę bohaterem mediów. Pewnie niepozytywnym, bo raczej nikomu się nie będzie chciało czytać moich tłumaczeń. 

Wieczorem grzmiało. Na wszelki wypadek zagarażowałem Lawinę. Ale burza nie była na tyle zdecydowana, żeby uderzyć. No i wcześniej zobaczyłem pierwszą w tym roku jaszczurkę. Beznogą. Pytanie: jaka to wróżba.  


 

niedziela, 18 kwietnia 2021

18 kwietnia 2021


1. Kocio chciał wyjść koło północy. Byliśmy twardzi. W każdym razie twardsi od niego. Podarł się chwilę i poszedł spać. Drugą próbę poczynił przed szóstą. Znów nieskutecznie. Wypuściłem do dopiero koło ósmej. Poszedł, wrócił mokry przed jedenastą. Wróciłby i wcześniej – nie zauważyłem, że siedzi pod choinką. 

Właściwie nic nie pamiętam z przedpołudniowej publicystyki. Znaczy – coś tam pamiętam. Ale nic chyba na tyle ważnego, by się do tego odnosić. Wszyscy mówią, że kadencja Adama Bodnara skończyła się na jesieni. A skończyła się w lecie. Jesień zaczęła się 23 września. Kadencja skończyła 9 września. Ale tak właściwie nie ma to znaczenia. 
W sprawie wyboru RPO mam pomysł racjonalizatorski. Żeby w sytuacji, w której Parlament nie może wybrać wpisanego w Konstytucję organu – ogłaszać nowe wybory. 
Mam nadzieję, że dożyję zmiany Konstytucji. Obecna jest – jak widać – beznadziejna.

2. Wyschła farba, więc zaczęliśmy montować mebel kuchenny. Mam w piwnicy kolekcję pralek. Martwych. Powinienem się zebrać w sobie i wywieźć je na złom. Tyle, że najpierw trzeba je wynieść z piwnicy. W każdym razie udało mi się pozyskać z nich węże, by przedłużyć te ze zmywarki. Do połączenia dwóch zasilających potrzebowałem nypel 3/4 cala. W Słowniku Języka Polskiego PWN „nypel” nie występuje. Ciekawe jak poprawnie powinien się nazywać? Złączka zewnętrznie gwintowana? Nippel to po niemiecku nypel. Ale też sutek. Niemcy są dziwni. 
Przeszukałem dom – nie znalazłem. Znaczy znalazłem, ale calowy. Poszedłem do sąsiada Tomka. Nie znalazł. Znaczy znalazł, ale calowy. Zadzwonił do innego sąsiada Tomka. Ten znalazł. Więc mogłem podłączyć zmywarkę. Generalnie prace trwały do późnego popołudnia. Trzeba jeszcze wykończyć krawędzie – założyć listwy, które wymagają precyzyjnego docięcia. A tego na razie nie mam czym zrobić. 

3. Naszła mnie refleksja. Poniekąd sprowokowana twitterową dyskusją o zakazywaniu przez „Porozumienie” palenia węglem. Refleksja taka: zaprezentowany na sobotniej konwencji program „Porozumienia” jest programem partii opozycyjnej. Czyli – obiecujemy różne rzeczy, których raczej nie będziemy realizować. A skoro raczej nie będziemy realizować – nie ma się co zastanawiać, w czy i w jaki sposób by się to dało robić. Młodzieży obiecamy, że wszystko będzie eko, prowincji, że w szpitalach powiatowych będzie najlepszy sprzęt świata, że zbudujemy zylion mieszkać etc. Jacyś wyborcy się muszą złapać. 







 

17 kwietnia 2021


1. Kocio na drugie powinien mieć Budzik. Przyszedł o siódmej. I nie odpuszczał póki nie wstałem i wypuściłem go na taras.

U Ziemca – Kosiniak-Kamysz. Nie zapamiętałem co mówił. I są dwie możliwości. Albo to covidowa mgła, albo nic nie miał do powiedzenia.

Dawno nie oglądałem „Salonu dziennikarskiego”. Nie było księdza Zielińskiego.
Ksiądz Zieliński ogłosił ostatnio na fejsie, że dzięki Amantadynie przeszedł Covid bez komplikacji. No i napisał o wymierzonym w Amatadynę spisku. Skąd ksiądz Zieliński wie, że dzięki Amantadynie przeszedł Covid bez komplikacji? Otóż w sobotę rano miał 39,5 gorączki. Wziął Amantadynę i następnego dnia wieczorem miał 37,3. 
Ksiądz Zieliński jest naczelnym tygodnika „Idziemy”. Znam go z „Salonu dziennikarskiego” właśnie. Kojarzyłem go z delikatnego, ludowego antysemityzmu i że raczej nie miewał nic specjalnie odkrywczego do powiedzenia. 
Ksiądz wierzy w cudowność Amantadyny. Głosi tę wiarę. Głosi w momencie, kiedy coraz częściej słychać o wyznawcach Amantadyny w ciężkim stanie lądujących w szpitalach. Ale to pewnie też element wymierzonego w Amatadynę spisku. 

2. Zupełnym przypadkiem zauważyłem, że na fecebookowym profilu „Newsweeka” transmitowana jest konwencja „Porozumienia”. 
Z konwencji zapamiętałem profesora Maksymowicza mówiącego, że dobrze by PZU zajęło się dodatkowymi ubezpieczeniami zdrowotnymi. I tu można powiedzieć, że „Porozumienie” ma sukces. PZU przewidując, że prof. Maksymowicz wyrazi taką potrzebę w 2011 roku zarejestrowało spółkę PZU Zdrowie, która zajmuje się dodatkowymi ubezpieczeniami zdrowotnymi. 
No i zapamiętałem, że „Porozumienie” chce zakazać palenia węglem w całej Polsce. Jak rozumiem mieszkańcom wsi takich jak nasza, gdzie nie ma gazu a z prądem bywa tak, że kiedyś znikł na prawie tydzień zafundują pompy ciepła i instalacje fotowoltaiczne z odpowiednią ilością akumulatorów. 
Wydaje mi się, że z tej krowy mleka raczej nie będzie. I chyba autor scenariusza tej konwencji myślał podobnie. Postanowił trochę potrollować i tak powstał film, w którym uczestnicy konwencji opowiadają o geniuszu Jarosława Gowina. 

3. Pierwszy raz w życiu używałem agrowłókniny. Rozciągnąłem w miejscu, gdzie zwykle rosną habazie i przysypałem trocinami. Choć to chyba nie są trociny. Tym czymś, co wylatuje z młynka do gałęzi. I nie chodzi mi o tamtą scenę z pełnometrażowego „Fargo”. Jak zadziała i habazie przestaną rosnąć – zaczynam zbierać na spychacz i pół hektara agrowłókniny.


Po odejściu z Kancelarii nie zmieniłem numeru telefonu. Ma to plusy. Ma też minusy. Zadzwoniła do mnie pani. Zaczęła tłumaczyć, że w TVP dzieje się bardzo źle. I ważne, żeby pan Prezydent trzymał się od TVP jak najdalej. A najważniejsze, żeby Pierwsza Dama nie miała nic wspólnego z TVP Kobieta. Bo w spocie promocyjnym występuje Kammel i jest muzyka z „Pretty Woman”. Na koniec powtórzyła dwa razy: to mówiłem ja Jarząbek. Przekazuję te informacje tą drogą do kolegów z Kancelarii. Czuwaj!

sobota, 17 kwietnia 2021

16 kwietnia 2021


 

1. Piątek, więc nie ma Piaseckiego. Jest Agata Adamek. A u niej Czarnek. On mówi, że dzieci pójdą do szkół jak najwcześniej się uda. Ona pytała kiedy konkretnie. On mówił, że jak najwcześniej. 
Do Graffiti chyba nie przyszedł Sienkiewicz, bo jak przełączyłem – nikogo nie było. Znaczy – poza prowadzącymi. Polsat ma zrobotyzowane studio. Kamery bez operatorów. Dziwnie to wygląda. 
U Mazurka Zdrojewski. Chyba wolę to pokolenie platformersów. Mazurek przypomniał, że Platforma od paru miesięcy zbiera podpisy w sprawie likwidacji TVP Info. Chyba nie idzie, bo Zdrojewski zaczął mówić o tym, że w pandemii ludzie są ostrożni. 
Z dziewięć lat temu robiliśmy z kolegą Kaplą wywiad z ministrem Zdrojewskim. Przed autoryzacją był interesujący. 
Mignął mi w TVN24 profesor Markowski. Wezwał mieszkańców wielkich miast do niepłacenia podatków. Bo w Skandynawii tak ponoć robią, jak im się polityka rządu nie podoba. 


2. Bożena pomalowała konstrukcję szafki na zmywarkę/piekarnik. Raz, bo farba jest wolnoschnąca. 
Ja przez cały dzień próbowałem zostać publicystą. Nieskutecznie. Odzwyczaiłem się od tego, że teksty muszą się mieścić w redakcyjnych ramach. 

3. Skończyliśmy „Small Axe”. Ostatni odcinek o szkole. Dyskryminowaniu w niej czarnoskórych dzieci. Odstawały, więc zsyłano je do szkół specjalnych. Przypomniało mi się, jak dwa lata temu w Nowym Jorku usłyszałem, że Miasto zaleca, by w klasach nie było zbyt dużo azjatyckich dzieci, bo zawyżają poziom i te czarnoskóre mają problem. Czterdzieści lat różnicy. 
No i pierwszy odcinek drugiej serii „Miasta na wzgórzu”. Niestety wciąż nie jest to „The Wire”.

Kocio się powoli odzielenia. Twarz mu się goi. Statystycznie rzecz biorąc – za jakieś dwa dni powinien znowu przyjść obity.