Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kropka nad I. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kropka nad I. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 czerwca 2021

17 czerwca 2021


1. Kocio spał w domu. Po szczepieniu trochę jest zmarnowany. Oko mu jedno zaropiało tak, że się nawet zastanawialiśmy, czy nie pojechać reklamować do weterynarza. Dostał przecież w ręce kota wzorcowo zdrowego. W każdym razie Kocio spał w domu. O siódmej wstał i postanowił wyjść. Udawałem, że mnie to nie dotyczy przez dobry kwadrans. Jednak przegrałem i musiałem wstać. Poszedł. Wrócił. I cały dzień przespał. Szczepionkosceptyków muszę poinformować, że nie będzie to woda na ich młyn, gdyż zaszczepiony był nie na COVID, tylko wściekliznę. Znaczy, nie tylko wściekliznę, bo też na inne kocie choroby. Ale nie na COVID. 

2. Jak jest Gdula, to zaraz będzie Chwedoruk – zauważyła Bożena. Zobaczymy. Kiedyś świat był prosty. Jeżeli był poniedziałek, to u Moniki Olejnik był Palikot. Albo Giertych. A teraz – nie wiem kto, gdyż oglądam z rzadka. 
Mazurek Gdulę orał w kwestii składki zdrowotnej/leków za prawie darmo. Gdula ma subaru, które pali osiem litrów. Ma, ale nim nie jeździ. Outback z 2005 roku, który ponoć pali osiem litrów. Chyba bez uruchamiania silnika. 
Niewiadomo z czego zrobił się upał. I to od razu taki, jakby postanowiono użyć całe zaoszczędzone w maju ciepło. Cały dzień podlewając różne rzeczy płukałem studnię. Sąsiad Tomek twierdzi, że trawa najlepiej rośnie, gdy jest rzęsiście podlewana w pełnym słońcu. Ta jego rośnie. Zobaczymy, jak poradzi sobie trawa normalna. 

3. Szkło zabierają u nas raz na dwa miesiące. Nie trzeba być jakimś specjalnie zaangażowanym pijakiem, żeby wypełnić pustymi butelkami kubeł. Można wtedy pchać butelki w worki, albo je – wbrew zasadom – tłuc. Można też wieść do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Tak, czy inaczej jest kłopot. No i niewiele brakowało, żebym przeoczył jutrzejszy termin przyjazdu szkłowej śmieciarki. Oświecił mnie sąsiad Gienek. 
Dawniej, w Warszawie, szkłowa śmieciarka przyjeżdżała co noc. Tak po drugiej. Zbierając co tam wystawiły okoliczne knajpy. Nie robiła tego dyskretnie. Zdarzało mi się ją przeklinać, choć generalnie uważam, że jeżeli się chce mieszkać w centrum miasta, to należy się liczyć z tym, że cicho nie będzie. Ktoś wysłuchał mych przekleństw i teraz zdarza mi się czekać na szkłową śmieciarkę jak na wybawienie. 

Daleko od miasta” – zastanawiałem się, czy wszyscy wyprowadzający się na wieś ludzie są podobni, czy jedynie powtarzają odcinki. Dziś powtarzali. W „Kropce nad i” wystąpił profesor Grodzki. W niebieskich skarpetkach. Miał też na sobie inne części garderoby, ale niebieskość skarpetek zauważyłem. Później oglądałem przez chwilę nowy program Polsatu o spłacaniu długów. To może być sukces. Później przez chwilę odcinek jakiś „Pitbulla”. Wciąż uważam, że to wybitny serial był. O Polsce, której już nie ma. I na koniec – teleturniej, który prowadzi kolega mój Nowicki. Dwóch rozsądnych braci poległo w finale, na pytaniu co było wcześniej: lot kobiety w kosmos, czy ukończenie przez kobietę maratonu. Nie słyszeli o Tierieszkowej. 

Godzin kilka wcześniej zadzwonił dawno nie słyszany fotograf Krężel. Zgadaliśmy się, że jako dziady mamy wiedzę i umiejętności, których młodsze pokolenia mieć raczej nie będą. Pochowają nas z tą wiedzą i umiejętnościami. O ile tylko będą potrafili. 











 

piątek, 13 marca 2015

12 marca 2015


1. Odwiozłem Bożenę do pracy. Wziąłem jej BMW i pojechałem zawieźć do serwisu amortyzatory, przez które dzień wcześniej kurier wyciągnął mnie z wanny. Po raz pierwszy w życiu zauważyłem fort Śliwickiego. Znaczy zauważyłem coś fortecznego, a potem sprawdziłem i się okazało, że to fort Śliwickiego. Znaczy to, co po nim zostało.
Jeden amortyzator działał bardziej niż drugi, ale pan z serwisu kazał się póki co nie przejmować. 

Zanim wróciłem do miasta pojeździłem chwilę po Henrykowie (tak się ta okolica nazywa – jeżeli wierzyć tabliczkom na domach). Nie wiem kto wymyślał tam nazwy ulic. I jakim kluczem się kierował. Z Uczniowskiej skręciłem w Podróżniczą, Później w Drożdżową, Pasieki, Skuterową. Znowu w Podróżniczą. Minąłem Krokwi. Podróżnicza zmieniła się w 15 Sierpnia. Skręciłem w Fortel, później w Żywiczną. Żywiczna zmieniła się w Uczniowską. W końcu Drogową dojechałem do Modlińskiej. Ale właściwie nie wiem po co to piszę. Może tu po prostu tak się nazywa ulice. I jest to jakiś rodzaj zemsty na przyjezdnych. Za to, że przyjeżdżają i… przyjeżdżają.
Słyszałem legendę, że polskie nazwy miejscowości w Lubuskiem były dobierane tak, żeby amerykańscy komandosi za chińskiego boga nie mogli się połapać gdzie są. Nazwy się powtarzały, różniły tylko jedną literą. Albo dwoma. Ale to chyba nieprawda.
Nazwy nadawał Instytut Zachodni na podstawie badań jakichś prehistorycznych dokumentów. Swoją drogą ciekawe ile w tym znajdowaniu słowiańskości było ściemy.
Babcia mi opowiadała, że jakąś miejscowość na z Bismarcksfelde przemianowano na Świniary. Ale to wcześniej, w 1918 roku. Pod Gnieznem.
Jak skończę z amortyzatorami do Suburbana będę się musiał zająć tymi z BMW, bo się prawy tylny tłucze. I to jest zła informacja.

2. Nie chciało mi się wyłazić na trzecie piętro, więc poszedłem się przejść. Tak w stronę Filtrów. Przy alejach Niepodległości stoi naprawdę niezła architektura. Marcin Meller opowiadał, że Saakaszwili w średnio demokratyczny sposób przebudował Tbilisi. Wybudował ponoć sporo porządnych budowli państwowych. I że budynki publiczne działają państwowotwórczo. Jakoś to widać w alejach Niepodległości.
Nasze Państwo buduje stadiony i akwaparki. I to jest zła informacja.

3. U Moniki Olejnik wystąpił były poseł Kurski z byłym ministrem Drzewieckim. Myślałem, że nic w „Kropce nad I” mnie nie zaskoczy, ale Drzewiecki wypowiadający się na tematy prawno-moralne – muszę powiedzieć, że zrobił na mnie wrażenie.
Swoją drogą bezczelność chyba ministra Kamińskiego (bo kogoż innego?) jest niewiarygodna. Partia, która rządzi od prawie ośmiu lat. Zarzuca partii opozycyjnej, że nie doprowadziła do zwiększenia kontroli nad SKOK-ami. Przygotowuje co prawda ustawę, ale ustawę uwala Trybunał Konstytucyjny, za co wini nie autorów ustawy, tylko kogoś, kto wykazał przed Trybunałem niekonstytucyjność. No i na koniec wysyła do telewizji skompromitowanego na kilku poziomach gościa. Wysyła, żeby wykazywał jak zła jest opozycja. Ciekawe co by było, gdyby nagle cały PiS znikł. Na kogo by próbowano zrzucić winę.
Były poseł Kurski radził sobie całkiem nieźle. Doprowadził byłego ministra Drzewieckiego do tego, że spod florydzkiego brązu opalenizny zaczęła wychodzić czerwień. Niestety w momencie, kiedy Drzewiecki zaczął mówić o smerfie Marudzie, nie wypomniał mu „dzikiego kraju” – jak były minister raczył nazwać naszą ojczyznę. I to nie „U Sowy”, tylko na Florydzie. I nie do ukrytego mikrofonu, tylko kamery TVN. No i to jest zła informacja.


piątek, 20 lutego 2015

20 lutego 2015



1. Śniło mi się, że dostałem amerykańską wizę. W postaci naklejki, którą sam sobie miałem wkleić do paszportu. No i już miałem wklejać, kiedy się okazało, że to nie ja, tylko jakiś Janusz. Z wąsami. Nie zdążyłem się dowiedzieć, czy jednak to ja jestem tym Januszem z wąsami, czy też przyśniła mi się pomyłka, bo zadzwonił kierowca z Gazpolu.
Na wsi obok domu stoi baniak na Liquefied Petroleum Gas służący zimą do utrzymywania w domu dodatniej temperatury (kiedy nas nie ma). Przez cały rok (kiedy jesteśmy) do podgrzewania wody użytkowej. Zbiornik trzeba napełniać. Co jakiś czas przyjeżdża cysterna. Niekiedy o jakiejś niechrześcijańskiej porze. Jeżeli kierowca jest był wcześniej – potrafi sobie poradzić bez asysty. Tym razem był po raz pierwszy. Zadzwoniłem do sąsiada Gienka, który był już w pracy, ale zadzwonił do swojej żony Jolki, którą wyciągnął z łóżka. Wcześniej kierowców Gazpolu brała na siebie Kamila, Jolki córka, ale wyprowadziła się do Ołoboku.
Mój dług u sąsiadów rośnie. I to jest zła informacja, bo nie wiem jak się odwdzięczę.

2. Jacek Żakowski objawił się nagle światu jako specjalista od zegarków:
Trzeba kompletnie upaść na głowę, żeby kupować zegarek za 37 tys. złotych. To kompletnie dyskredytuje człowieka jako kandydata na wysoki urząd państwowy, bo oznacza, że ma coś pod kopułą.
Módlmy się, żeby nikt nie powiedział panu Jackowi ile kosztują drogie zegarki. Jeszcze by mu jakaś żyłka pękła a po takiej stracie Polska by się nie podniosła.

Pan Jacek jest dumny z tego, że pani premier Kopacz odmówiła przyjęcia tytułu „Człowieka roku Wprost”. To właściwie strasznie śmieszne. Nie to, że pan Jacek jest dumny. Ale to, że bezkompromisowy tygodnik postanowił ten tytuł pani Kopacz wręczyć.
Swoją drogą warto pamiętać, że pan Lisiecki utracił tytuł największego psuja polskich mediów nie za sprawą własnych działań, tylko dlatego, że odebrał mu go pan Hajdarowicz.

„Wprost” pokazał zdjęcie zrobione ponoć dwa tygodnie przed tym, jak jego śledczy weszli do niesławnego apartamentu. Na zdjęciu widać talerzyk, co mam być dowodem, że talerzyk nie został w ciągu dwóch tygodni przyniesiony.
To właściwie śmieszne, że chcąc zwiększyć wiarygodność historii wykazano manipulację w tekście. Otóż „pusta butelka po luksusowej wódce” na zdjęciu okazała się flaszką po Baczewskim. Jeżeli ktoś podkręca pierdoły, to co dopiero robi z poważnymi rzeczami.

Mam gulę na „Wprost” za aferę taśmową. Zaangażowałem się wtedy w ich obronę, co utrudniło życie mnie ale też innym ludziom (w tym miejscu powinienem pozdrowić Olafa – ale historia jest zbyt hermetyczna, żeby wyjaśniać kim jest Olaf i o co w niej chodzi). 
Cóż, jak następnym razem ABW będzie robić najazd na „Wprost” pojadę tam protestować z dużym niesmakiem.

3. Do Warszawy przyjechał premier Orban. Polska polityka zagraniczna jest coraz bardziej przerażająca. I to jest zła informacja.
Pani premier odczytująca z kartki, co powiedziała panu Orbanowi w cztery oczy – niezapomniany widok. Ciekawe, czy tę kartkę miała ze sobą podczas rozmów, bo jeżeli nie – współczuję osobie, która tłumaczyła potok myśli pani Kopacz na węgierski. Wieczorem, w „Kropce nad I” treścią kartki pani Premier zachwycał się prof. Nałęcz. Zachwycał się tak bardzo, jakby był treści tej kartki autorem.
W „Kropce” miała miejsce inna ciekawa sytuacja. Drugim gościem był Kurski (nie ten z Gazety). Otóż kiedy Kurskiego wyciszano, żeby nie mógł przeszkadzać prof. Nałęczowi. Profesora zaś Nałęcza, kiedy mógł przeszkadzać Kurskiemu nie wyciszano wcale.

Ale wcześniej wpadłem do Faster Doga zobaczyć indianski koc firmy Pike Brothers. W sklepie było mrowie gości. Wśród nich restauratorka opisana przez recenzenta Nowaka. Znaczy opisana była nie tyle restauratorka, co restauracja. Hiszpańska. Vis a vis Teatru Narodowego. Recenzent Nowak opisał restaurację źle. Restauratorka nie mogła zrozumieć, jak to jest, że mu nie smakowało, a zjadł tak dużo. Do tego, żeby w 2015 roku można się przejmować złą recenzją w Gazecie, trzeba chyba nie mieć żadnych problemów.



wtorek, 27 stycznia 2015

27 stycznia 2015



1. Nie mogłem w nocy spać, więc dosłuchałem do końca „Prokurator Alicję Horn”. Wbrew zapowiedziom kończy się dobrze. Muszę zobaczyć teraz film. Ale nie w nocy.
Oddałem audi. To jest zła wiadomość, bo się po jeździe zaśnieżoną Autostradą Wolności do tego samochodu przywiązałem.

2. Wróciłem do domu i zacząłem się napawać liczbą wejść na 3neg. Napawałem się i napawałem, aż tu nagle jak coś nie – przepraszam za wyrażenie – jebnie. Po chwili kolega Rybitzki zaczął wrzucać na Twittera zdjęcia z rogu Koszykowej i Noakowskiego. Później wrzucać zaczął poseł Wipler. Napisał, że w bloku wybuchnął gaz. Bloku.
Włączyłem TVN24. To trudna sztuka mówić w kółko o czymś, o czym nie ma zbyt wielu informacji. Może dlatego w kółko puszczali panią, które wszystko widziała, na koniec mówiła, że to nie był jej czas, zaczynała płakać i odchodziła. Później puszczali inną elokwentną, tym razem ewakuowaną z budynku – panią. Ta wzięła z domu laptop i komórkę, buty i dwa stare płaszcze. Znaczy nie były one stare, tylko od tego pyłu wyglądają jak stare. Ktoś zapytał, czy Miasto zaproponowało pomoc. Pani coś odpowiedziała o plejadzie gwiazd, która się pojawiła.
Chodziło jej pewnie o panią Waltzową i prezydenta obywatela Jóźwiaka. Pani Waltzowa zaprosiła ewakuowanych mieszkańców do OSiR-u przy Polnej. Basen być może działa odstresowująco.

Zadzwonił redaktor Pertyński, żeby sprawdzić, czy wszystko ze mną w porządku, bo usłyszał, że walnęło w mojej okolicy. To było miłe, zwłaszcza, że ostatnio strasznie źle znosi moje poglądy na rzeczywistość.

Poszedłem kupić coś na kolację. Znaczy najpierw wpadłem do Krakena. W Beirucie siedział Krzysztof, którego dawno nie widziałem, bo – jak się okazało – musiał się koncentrować na rodzinie. Poczęstował mnie piwem Kraken. Specjalnie warzonym dla nich w Belgii. Piwem z dodatkiem rumu. Mocne, słodkawe, w porządku.
Krzysztof poszedł, przyszedł mój kolega Grzegorz, ze swoim kolegą, z którym robią coś w Radomiu. Nie napiszę co, bo nie wiem, czy mogę. Chcieli coś skonsultować. Nie wiem czy pomogłem. I to jest zła informacja
Kolega Grzegorz leci za tydzień do Chin. Na pewno wróci zachwycony. Poszliśmy zobaczyć na własne oczy wybuchniętą kamienicę. Coś tam zobaczyliśmy. Kolega Grzegorz kupił kartę nanoSIM w sklepie dokładnie po przeciwnej stronie skrzyżowania. Znaczy: kupił normalną, a pan za pięć złotych dociął mu do odpowiedniego wymiaru.
W okolicznych domach powypadały szyby. W krakowskim mieszkaniu mojej ś.p. babci jedna z szyb była z kawałków. Kiedy w 1945 roku wycofujący się Niemcy wysadzili most dębnicki w całej okolicy wywaliło szyby. Więc brakowało w mieście szkła. Okno z kawałków przetrwało jakieś 60 lat. Później matka wynajęła komuś mieszkanie i ten ktoś doprowadził do wybuchu gazu i te szyby w kawałkach wyleciały. Szkoda.

3. Odprowadziłem kolegę Grzegorza do metra. Przeszedłem przez Placyq. Później Mokotowską do Kruczej. Minąłem X5, w której kierowca (ochroniarz?) liżąc długopis rozwiązywał krzyżówkę. W międzyczasie zadzwonił kolega Wojciech, który chciał się spotkać. Spotkaliśmy się na Wilczej, poszliśmy do świeżo zmodyfikowanego wietnamczyka. Kolega Wojciech co jakiś czas chce się spotkać, żeby coś omówić. A jak się spotykamy, to właściwie nic nie mówi. Zafascynował się obsługującą nas Wietnamką. Choć z akcentu można wnosić, że raczej Polką wietnamskiego pochodzenia.
W domu trafiłem na „Kropkę nad I”. Redaktor Olejnik zadała prof. Niesiołowskiemu pytanie „Czy jest pan przeciw zygocie?”.
Profesor Niesiołowski zna się na wszystkim. Od teraz wiem, że na wszystkim i na tabletce Po.

Zmarł Denis Russos. Znaczy, przez całe życie wydawało mi się, że się tak nazywał. Przez to, że umarł dowiedziałem się, że nazywał się jednak Demis Roussos. Ciekawe ile taki niespodzianek jeszcze przede mną.

Ktoś, kiedyś opowiadał historię o tym, jak wjeżdżał ze znajomym do Związku Radzieckiego. No i temu znajomemu zaczął się przyglądać sowiecki celnik. Patrzył, patrzył i kazał ściągnąć spodnie.
Pod spodniami dżinsowymi, były drugie. Pod drugimi, trzecie. Przy czwartych celnik zapytał, po co mu tyle spodni. Ten z kamienną twarzą odpowiedział, że w Związku Radzieckim jest Syberia, czyli zimno. Pod czwartymi spodniami była spódnica. Która też zainteresowała celnika – Po co mężczyźnie spódnica? To wy w ZSRR nie znacie Demisa Roussosa?

Złą informacją jest, że to strasznie hermetyczna historia. Kto dziś pamięta o jeżdżeniu „na handel”? Chyba ci, którzy pamiętają jak ubrany był w Sopocie Demis Roussos.  

piątek, 23 stycznia 2015

23 stycznia 2015


1. Newslettery „Press” i „Wirtualnych Mediów” napisały o moim byłym miejscu pracy. Chyba po raz pierwszy od okładki z Jaruzelskim „Malemen” był na ustach tylu ludzi. Kiedyś kolega Grzegorz powiedział mi, że koledzy redaktorzy mierzą teraz sukces magazynu liczbą wejść na stronę. Powinni mieć rekord.
Muszę się przyznać, że w obecnej sytuacji naprawdę się cieszę, że z „Malemenem” nie mam od ponad roku nic wspólnego. I to jest zła informacja.

2. Do śniadania słuchałem Kontrwywiadu. Wolę Piaseckiego w telewizorze. Mówi wolniej. Przerywa, kiedy musi. No i wygląda dostojniej. Zupełnie jakby widzów TVN24 traktował inaczej niż słuchaczy RMF.
Rozmawiał z kandydatem Dudą. Rozmowa skończyła się tak:

Piasecki: Ostatnie pytanie od słuchaczy – wysłałby pan, jako prezydent, polskich żołnierzy na pomoc Ukrainie, zwłaszcza w obliczu tego, co się dzisiaj rano o świecie wydarzyło w Doniecku?

Duda: To zależy od pewnych relacji międzynarodowych. Jesteśmy członkiem NATO i uważam, że powinniśmy to respektować. Jeżeli to zostanie uzgodnione w obrębie NATO i jakieś siły NATO zostaną wysłane.

Piasecki: Nie, ale nie mówimy o siłach NATO. Wczoraj Zbigniew Bujak siedział na tym miejscu i mówiłby: fantastycznie, gdyby polscy żołnierze walczyli w Doniecku. Pan by to powtórzył czy nie?

Duda: Wie pan, pamiętajmy o tym, że jeżeli już, to Polska mogłaby udzielić wsparcia, należałoby to rozważyć, to jest bardzo poważna decyzja. Trzeba by się było nad nią dobrze zastanowić.

Jeśli mam być szczery to denerwują mnie takie pytania. –Czy wydałby pan zgodę na użycie broni jądrowej? –Ale my nie mamy broni jądrowej. –A gdybyśmy mieli to by pan wydał zgodę? –Gdybyśmy mieli? –Tak gdybyśmy mieli, wydałby pan zgodę? –A gdyby w środku puszczy wpadł pan w sidła, to odgryzłby pan sobie nogę? Wyborcy mają prawo do tej wiedzy!
Czekam jak kiedyś któryś z wywiadowanych zada redaktorowi pytanie: Przestał pan już bić żonę?

Zacząłem pisać tekst o Navarze, ten sam, który piszę od Świąt. Ale co jakiś czas rzucałem okiem na Twittera. Na którym coraz więcej pojawiało się głosów, że Duda chce wysłać wojsko na Ukrainę.
Wszyscy linkowali tekst na gazeta.pl. Tekst do którego link brzmiał „Duda: Należy rozważyć wysłanie wojsk na Ukrainę”.
Tego rodzaju manipulacje to, w kraju z normalnym medialnym rynkiem domena tabloidów. U nas robi to portal niegdyś najważniejszego dziennika w Polsce.

Ale jak tu mieć pretensje do gazeta.pl, skoro podobny numer parę godzin później wykonała pani Premier. Z tym, że ona poszła dalej wyciągnęła z tego wniosek, że PiS zawsze ciągnie do wojny, a PO do pokoju. Choć w to drugie byłbym w stanie uwierzyć, pod warunkiem, że w pokoju stałaby lodówka.

Później odezwał się Mastalerek, który mam wrażenie, że wciąż ma kompleks Hofmana i chce być nim bardziej. Chyba ze 140 razy użył słowa kłamstwo i ze trzy razy zwrotu „Urban w spódnicy”. Za to nie wyjaśnił dokładnie na czym kłamstwo polegało – nie odczytał słów Dudy.

W TVN24 zestawili słowa Dudy ze słowami pani Kopacz, i nawet Witek Bereś nie był w stanie jej obronić. Zajął się więc Mastalerkiem.

Później w Faktach wypowiedź Dudy skrócono tak, żeby można mu było podżegactwo wojenne przykleić.
Więc cały dzień mnie ta sytuacja wyprowadzała z równowagi. I to jest zła informacja, bo powinienem się był przyzwyczaić.

Na pocieszenie w „Kropce nad I” wystąpił mecenas Giertych w zabójczym krawacie. I powiedział „zbudowaliśmy Gazoport”.

3. Wieczorem Bożena zapytała:
–Dlaczego Kopacz wyrzuciła Sulik?
–Bo współpracowała z Wiplerem
–Wipler jest przystojniejszy od Kopacz.
–Wipler, przystojny?
–Nie, nie wiem jak wygląda.

Straszna ta polska polityka. I to jest zła informacja.