sobota, 30 października 2021

29 października 2021


1. Zacznę od informacji najgorszej. Dzień zakończyliśmy z jednym kocim oseskiem. Choć wcześniej nic na to nie wskazywało. 
Rudzia się wciąż zachowuje, jak na kocią matkę przystało. Czyli leży. Z przerwami na posiłki

2. Cały dzień wybierałem się do miasta. Wybrałem się dopiero późnym popołudniem. I to jest zła informacja. Lepiej, gdybym panował nad czasem. 
Wjeżdżając do Chociul, zauważyłem ciągnik. Nie jestem amatorem ciągników, więc nie rozpoznałem marki. W każdym razie: ciągnik z tych mniejszych. Ciągnik miał, od frontu, założoną łyżkę ładowarki. Czy jak się tam to nazywa. Łyżka była maksymalnie podniesiona. W łyżce stał pan. Po prostu stał. Można się było domyślać, że coś z tej łyżki majstrował z linią energetyczną nad nim. Majstrował wcześniej, bądź miał majstrować, bo w momencie, gdy go zauważyłem po prostu stał. I był to dość irracjonalny widok. 
W sklepie „Action” wciąż przygotowania do Bożego Narodzenia. Wszystkich Świętych pominięto. Odważna biznesowo decyzja. 
W „Mrówce” kupiłem pellet. W „Lidlu” mnóstwo niepotrzebnych rzeczy. Za to drogich. Chciałem odwiedzić naprawiacza kosiarek. Miał już zamknięte. Nic dziwnego. 
Sporą część drogi do domu przejechałem za jakimś talibem bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Po niezabudowanym jechał 50 km/godz. 

3. Jestem pod stałym wrażeniem „Morning Show”. Szczerze polecam tego allegrowicza. 
„Inwazja” też fajna. Choć, jeżeli następny odcinek będzie jak poprzednie – zmienię zdanie. 
Uciekam w seriale, żeby nie napisać o tym, że zadzwonił kolega z Warszawy i opowiedział dwie tak smutne historie, że lepiej niż je rozpamiętywać jest się skoncentrować na serialach. 




 

czwartek, 28 października 2021

28 października 2021


1. Rudzia z matki wyrodnej, stała się matką wzorową. Złą informacją jest, że Piekarnik tego nie doczekał. „Piekarnik”, bo Misiek próbował go rozgrzewać jak w nowelce u Bolesława Prusa. Może niezupełnie tak samo, bo z pełną kontrolą temperatury. 

2. W Brodach drogowskaz próbował odwieść mnie od jazdy na prom. Nie udało się mu. Przepłynąłem. Za Czerwieńskiem zauważyłem, że mi się samochód grzeje. Znaczy, temperatura się stabilizuje. Tyle, że za wysoko. Zaparkowałem w Castoramie. Kupiłem roztwór glikolu. Dolałem. Weszło całe pięć litrów. Problem przegrzewania zniknął jak ręką odjął. 
Pięć litrów z trzynastu. Złą informacją jest, że nie wiem którędy mi ten płyn znika. 

3. Obejrzałem kolejny odcinek Mazurka ze Stanowskim. No i jest to niestety nudne. Pozostaje mieć nadzieję, że to z czasem się poprawią. 
Wracałem S3. W Sulechowie, na Orlenie gaz po 3,31. By ktoś w wreszcie mógł zaktualizować stawkę za delegacyjny kilometr. 


 

środa, 27 października 2021

26 października 2021


1. Jechaliśmy od rana. Więc o nietypowej porze. W Strzałkowie, koło drogi jest wielobudynkowa szkoła, której wcześniej nie zauważyłem, gdyż w nocy nie miała podwórka pełnego dzieci. Na jednym z budynków jest tablica poświęcona strajkowi szkolnemu. W szkole uczyli tylko o Wrześni. A przynajmniej tak zapamiętałem.
Za Wrześnią odbieraliśmy lustro. W sklepie ze stylowymi meblami, wśród bardziej, bądź mniej stylowych mejli stał ołtarz. Neogotycki. Dębowy. Piękny. Kupiłbym, ale mnie nie stać. Kosztuje 120 tys. I to jest zła informacja. 

2. Na bramkach za Poznaniem, policja trzepała busy. Chyba skutecznie, gdyż jeden stał w towarzystwie kilku radiowozów. Policjanci, ratownicy. Stał też śmigłowiec LPR-u. Śmigłowiec na parkingu, obok autostrady, to jednak widok niecodzienny. 
Złą informacją jest, że nie mam już jednak instynktu reportera, nie stanąłem, by poreporterować. 
Podobnie nie stanąłem w Świebodzinie, gdzie na Zachodniej zderzył się rowerzysta ze skuterzystą. Policja zablokowała przejazd, więc się dowiedziałem dokąd prowadzi ulica Żaków. 
W Gorzowie samorządowcy odbierali promesy pieniędzy z „Polskiego Ładu”. Ponadpartyjnie odbierali. Mój starosta dostał kasę na drogę z Toporowa do Niedźwiedzia. Jak się jeszcze uda zrobić kawałek z Niedźwiedzia do Węgrzynic, to chyba zacznę częściej jeździć do Berlina.
Nowa droga zmienia rzeczywistość. I to na wiele lat. Ta z Ołoboku do Rokitnicy ma ponad dwadzieścia lat, a wciąż jest jak nowa. 

3. Małe koty dostały sztucznego mleka. Rudzia wciąż nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Kocię przed nimi ucieka. Ale jakoś się mają. Zobaczymy, co będzie jutro.

Złą informacją jest, że nie mogę sobie przypomnieć, czy mam tu coś elektrycznego do podgrzewania. Elektryczny koc, poduszka, czy coś podobnego. 


 

wtorek, 26 października 2021

25 października 2021


 1. Powędrowałem na plac Piłsudskiego, żeby zobaczyć uroczystość z okazji rocznicy powstania Sztabu Generalnego. 

Na Mazowieckiej, pod Warszawską Fabryką Ram i Podobrazi, wyraźnie zniesmaczona pani zmywała krew z trotuaru. Odzwyczaiłem się od tej wielkomiejskości. 

Na uroczystość się spóźniłem. Kiedy dotarłem przemawiał bezprzymiotnikowy generał Andrzejczak. Dźwięk klaszczących w służbowych rękawiczkach dłoni nie przypomina klaskania. Z perspektywy tych kilkunastu godzin, właściwie trudno powiedzieć, co przypomina. 

Poznałem dr. Bartosiaka. Stałem z pewnym, szanowanym w pewnych kręgach, absolwentem Nowodworka. Podeszła pani Pułkownik ze Sztabu Generalnego. Zapytała, czy dalej piszę Negatywy. Potwierdziłem. Poszła. Pan Doktor pogratulował mi popularności. Odpowiedziałem, że jako znany youtuber nie powinien mieć kompleksów. A przynajmniej mi się wydawało, że tak odpowiedziałem. 

W Pałacu wprowadzono reżim maseczkowy. Wiszą też nowe obrazy. Złą informacją jest, że nie miałem czasu obejrzeć, a kilka wyglądało bardzo interesująco.

2. Później odwiedziłem kolegę z byłej pracy, dla którego, od niedawna, tamta praca też jest była. Zadziwiające ileż po zmianie dzielimy radości. 
Później byłem w Mordorze. Później, Z Mordoru pojechałem na Wolę. Nie wiedziałem, że istnieje połączenie Woronicza ze Żwirkami. Z Woli wróciłem metrem. A nawet dwoma. Budujące, że wszyscy w maseczkach. 
Później wylądowałem w Krakenie. Spotkaliśmy się z kolegą, którego nazwiska nie wymienię, gdyż jego szefowa, która zasadniczo nie jest jego szefową może mieć mu za złe, że się ze mną spotyka. A po co człowiekowi robić ambaras. 
Piliśmy Budweisera, który nazywany jest u nas Budem. Kolega zacytował Clarksona, który tłumaczył, że nie należy latać do Stanów, gdyż połową ich rządzi prowadzący je na manowce starzec, zaś druga pije Budweisera. 
Później przyszedł przedstawiciel brytyjskiej prasy o światowym zasięgu. On pił Złote Lwy. Rozmawialiśmy o brexicie. I o tym, że nie uda się ustalić, co jest efektem brexitu, a co pandemii. 
Później pakowałem samochód. Musimy wyjechać bladym świtem. I to jest zła informacja. 

3. Nowe koty żyją. Misiek donosi, że Rudzia nie jest nimi zainteresowana. I to jest zła informacja. 

Konrada Piaseckiego oburzyło moje zrozumienie dla tureckiej decyzji o wydaleniu ambasadorów. Są pewne zasady, które określają co dyplomacie wolno robić, czego robić nie powinien. Jeżeli w imię wartości nadrzędnych postanawia te zasady złamać – powinien się liczyć z reakcją. 
To jest jak z obywatelskim protestem, który nie polega na tym, że się prawo łamie, tylko, o tym, że się decyduje ponieść konsekwencje łamania tego prawa. W imię wartości nadrzędnych. 
Konrad napisał, iż uważa, że są wartości większe niż hołdowanie kostycznym, dyplomatycznym normom (w kontaktach z krajem, który nie przestrzega praw człowieka i więzi ludzi bez wyroku). 
Idąc w tę stronę, można by sobie wyobrazić dziennikarza, który zaprasza do studia gościa. Gościa uważa, za kogoś bardzo złego. I zamiast wywiadu, na jaki się umówił, wali tego gościa maczugą w łeb. (Bo to jest zły człowiek) (naprawdę zły). 





poniedziałek, 25 października 2021

24 października 2021


1. Tak, jak przewidywałem – obudziłem się nieprzytomny. Budzikiem się obudziłem. Okazało się, że chwilę wcześniej dzwonił Misiek. Rudzia zaczęła rodzić. Rodziła i noworodki porzucała w różnych miejscach domu. Ich piski obudziły Miśka. Jeden (pewnie pierwszy) był zimny. Misiek go rozcierał. Później wsadził na chwilę do piekarnika. Noworodek się zrestartował. Urodziły się w sumie trzy. Zostały wsadzone do pudła. Rudzia nie była jakoś specjalnie nimi zainteresowana. I to jest zła informacja. Zobaczymy, co będzie jutro. 

2. Byłem – wciąż nieprzytomny – na śniadaniu z Ważną Postacią. Postać z rodziną. Rozmawiamy. Dzwoni Misiek. W sprawie pokrwawionej podłogi. Mówię, żeby krew zbierał papierowym ręcznikiem i do pieca wrzucił. Rodzina Ważnej Postaci mówi, że gdyby się nie domyśliło, że o ślady kocie poporodowe chodzi, by się mogła poczuć niepewnie. 

Turcja wyrzuciła wczoraj kilku ambasadorów. Z amerykańskim na czele. Niemieckim na dodatek. I jeszcze paroma unijnymi. Napisali list otwarty, w którym stwierdzili, że się im nie podoba jakiś wyrok tureckiego sądu. Turcy zachowali się w sposób zrozumiały. Złą informacją jest, że dla sporej części krajowych, naszych bliźnich – nie. Słowo „suwerenność” jakoś znikło z programu wychowania obywatelskiego (o ile taki przedmiot w ogóle istnieje)

3. W Beirucie nie ma już ulubionego piwa byłego kanclerza Niemiec. Było jeszcze wczoraj. I to jest zła informacja, bo nie udało mi się w tym roku go spróbować. Nie licząc dwóch butelek z Lidla. A to butelkowe jednak inaczej smakuje. 
Ciężki i długotrwały wieczór w pracy. Żeby nie to, że doświadczenie mówi, że dzięki takim wieczorom nabywa się doświadczenia byłbym zły bardzo. 

A, no i rano przeczytałem, że Andrzej Saramonowicz napisał, że nie należy się ode mnie domagać wrażliwości. Cytując klasyka: Mocna słowa, jak na twórcę „Lejdis”.






 

niedziela, 24 października 2021

23 października 2021


1. Miałem dziwny sen. Dziwniejszy niż zwykle. Śnił mi się Daniel Obajtek w wersji podkręconych tekstów z „Gazety Wyborczej”. 
Kurcze, dziś to człowiek nie wie, czy „Gazety”, czy „Wyborczej”.
Otóż śniło mi się, że byłem kierowcą w organizacji Daniela Obajtka. Kierowałem samochodem BMW serii 7. Siedem z shiftem to &. Przypadek? Nie sądzę. 
No więc prowadziłem to BMW serii 7 pod górę. I się okazało, że ten trzylitrowy silnik diesla z trzema turbinami nie jest w stanie tego samochodu wywieźć pod śniącą mi się górę. I muszę wrzucić wsteczny, by się cofnąć i rozpędzić. I potem się okazuje, że nie mogę z tego wstecznego przełączyć na drive. I próbuję i próbuję. I się nie mogę na ten drive przełączyć. No i wtedy mnie obudził na chwilę telefon. Zasnąłem chwilę później. I kiedy do snu wróciłem, okazało się, że jest po jakimś grubym wypadku. Jakaś skoda powoli tonie w jeziorku. Jacyś ludzie nie mogą się zdecydować, czy rozbijać szyby, żeby wyciągać pasażerów. Ja nie jestem pewien, czy aby wypadku nie spowodowało kierowane przeze mnie BMW. W przerwie, gdy nie śniłem. W każdym razie napięcie się zrobiło tak duże, że postanowiłem się obudzić. No i tak zrobiłem.
Złą informacją jest, że mimo iż była to godzina dziesiąta, to się nie wyspałem.

2. Zabrałem się za piecyk. Znaczy kocioł. Znaczy najpierw zacząłem wydzwaniać do wszystkich znanych mi serwisantów Vaillanta.

Serwisanci pieców CO, w weekendy są równie bezwzględni jak funkcjonariusze Straży Granicznej. Żaden nie odbierał. W końcu oddzwonił ten, który zamontował nam najpierw piec (oficjalnie nazywany kotłem), a później pompę ciepła. Kazał najpierw resetować przez wciśniecie resetu na różne sposoby. Nie pomogło. Poźniej sugerował wyłączenie pieca z prądu, ewentualnie kręcenie w prawo i lewo wszystkimi możliwymi pokrętłami. Też nie pomogło. Powiedział więc, że pomóc nie może. I że piec (oficjalnie: kocioł) raczej się zepsuć nie może. Więc nie bardzo wie, o co chodzi. No i żeby sprawdzić przyciski 'reset'. 
Rozebrałem elektroniczną stronę pieca (oficjalnie: kotła). Specjalnym sprajem do czyszczenia połączeń, spryskałem miejsce, gdzie przycisk 'reset' przyciska tzw. płytę. Złożyłem piec (oficjalnie: kocioł) i się okazało, że po naciśnięciu przycisku 'reset' – zaczął działać. Złą informacją, której udzielił mi odbierający w weekend telefony serwisant, jest, że tak odpornych na awarie pieców, jak ten, który mamy już nie robią. 

3. Byliśmy na rodzinnym obiedzie w Beirucie. Później pojechaliśmy do Ikei po materac. Później pojechaliśmy na proszoną kolację. Mamy nadzieje, rewizyta się w końcu odbędzie. 
Pod dom wróciliśmy równo z Mileną. Wywarłem więc presję byśmy się udali do, naprzeciw domu, baru „Nola”. „Cztery Róże” w wersji single barrel są naprawdę interesujące. 
Złą informacją jest, że zegar zaraz wybije czwartą, a ja jestem umówiony na śniadanie o dziesiątej.


 

sobota, 23 października 2021

22 października 2021


1. Dziś krótko. I to jest zła informacja. 


2. Po długiej i męczącej podróży dojechaliśmy do Warszawy. Wiało i lało. Jechaliśmy na przykład przez Kujawy. Drogi wąskie, bez namalowanych pasów. Łatwo nie było. Powinienem z mniejszym zaufaniem podchodzić do najkrótszych tras sugerowanych przez Googla. Powinienem. A tego nie robię. I to jest zła informacja. 

3. W Warszawie, w kamienicy, parę dni temu była awaria gazu. Wyłączyli. Naprawili. Włączyli. Co z tego, że włączyli, skoro piecyk gazowy postanowił się nie włączyć. Świeci na czerwono i nie reaguje na reset. Od dwóch godzin szukam jakiejś dobrej instrukcji. Dotychczas wszystkie, jakie znalazłem sugerują wzywanie serwisanta. I to jest zła informacja. 

 

piątek, 22 października 2021

21 października 2021


 

1. Wieje. Wieje. No wieje i rozwiewa mnie.
Wiatr obudził mnie o piątej. Przez godzinę prawię z nim walczyłem, udając że mi wcale w spaniu nie przeszkadza. Poległem. Wstałem. I to jest zła informacja, bo koło dziewiątej znów mi się spać zachciało. 

2. Wiało. Na tyle wiało, że zabrali prąd. Z rok temu kupiłem wielkiego UPS-a. Takiego, który jest w stanie pociągnąć lodówkę. Niestety, uruchomiony strasznie hałasuje. Gdy zabiorą prąd, podłączam do niego lodówkę. Wtedy ważniejsze jest, że lodówka chłodzi, niż to, że UPS hałasuje. Pół roku temu wymyśliłem, że UPS zniosę do piwnicy, i przeprowadzę jakoś do kuchni przewód. Wtedy UPS będzie mógł działać ciągle. Złą informacją jest, że wymyśliłem to pół roku temu i nic z tym nie zrobiłem. 

3. Jechałem najpierw do Świebodzina. Po drodze, o mały włos nie wpadłem w leżący na drodze kawałek drzewa. Nałożyły się: zabrudzona szyba, deszcz i chęć wyłączenia bluetootha, bo się zawiesza, kiedy po raz pierwszy się podłączy. O mały włos nie wpadłem, trochę mnie poślizgnęło na liściach. 
Przy drodze z Ołoboku do Lubogóry leżało parę powalonych drzew. 
W Świebodzinie bardzo interesujące spotkanie. 
Do Zielonej S3. Wiało. Prawie trzy tony Lawiny miotało po drodze, jak nie napiszę kogo po pustym sklepie. 
W Zielonej stanąłem pod poniemieckim kasztanem. Kasztan stanął na wysokości zadania. 
Wracałem przez Kije i Skępe. Przed Skąpem położyło kilka drzew.

Profesor Żerko zniknął z Twittera. I to jest zła informacja. 

środa, 20 października 2021

20 października 2021


 1. No więc wywoziliśmy do stołówki chińską superwannę. Historia chińskiej wanny była taka – z dziesięć lat temu, Bożena kupiła na niemieckim ebayu superwannę. Dwuosobową. Z hydromasażem. Z ozonowaniem. Z podświetleniem. Z podgrzewaniem wody. Z radiem. I to wszystko za niezbyt wygórowaną cenę. Kiedy już kupiła, się okazało, że dostawa będzie za jakieś pół roku. I była. Wanna przyjechała. Z pomocą sąsiadów wywlekliśmy ją do łazienki na piętro. Użyliśmy jej ze dwa razy. Była super. Ale proces napełniania trwał tydzień. Przesadzam. Mniej niż tydzień. Z półtorej godziny. 

No więc superwanna stała sobie w łazience na piętrze. My przyjeżdżaliśmy, wyjeżdżaliśmy. Kiedyś, konkretnie na prezentacji audi A4 sedana. W Poznaniu była ta prezentacja. Namówiłem kolegę, z którym tę A4 żeśmy ujeżdżali, żeby wyskoczyć do Rokitnicy. Na miejscu, usłyszał (on – nie ja), że cieknie woda. No i się okazało, że chińska bateria, w chińskiej superwannie, wzięła i pękła. Zalewając łazienkę na piętrze i łazienkę na parterze. Zalewając przez jakiś miesiąc. Zima jakoś specjalnie mroźna nie była. Znaczy pękła nie tyle z mrozu, co sama z siebie. A konkretnie: ze swojej bylejakości. Skutki zalania udało się z czasem zniwelować. Ale serce do superwanny straciliśmy. Stała sobie przez lata. Do wczoraj, kiedyśmy ją z Miśkiem, z narażeniem życia ściągnęli na parter. Z narażeniem miśkowego życia, bo on szedł z przodu – znaczy, superwanna zsuwała się na niego. 
Dzisiaj, bez specjalnych problemów, udało się superwannę wrzucić na Lawinę i zawieźć do stołówki. Być może, za jakiś czas, rozpocznie nowe życie, jako ogrodowe jacuzzi. Złą informacją jest, że to mało prawdopodobne. Raczej przez dekadę będzie stać na boku w stołówce. 

2. Byłem w Zielonej. Promem. Ostatnio mam szczęście takie, że na prom wjeżdżam bez czekania. Że tak powiem – z marszu. 
Suburban jest przygotowywany do malowania. Pozatykano mu dziury. Złą informacją jest, że tylny zderzak, w znakomitej części składa się wyłącznie z chromu. 

Z Zielonej wracałem przez Świebodzin. Kolejny etap agonii Tesco. Kupiłem piękną żeliwną, emaliowaną patelnię. Na czerwono Za mniejszą połowę ceny. Patelnia miała przyczepione to coś, co się przyczepia, żeby sklepowy złodziej nie ukradł. Była tak ciężka, że pani sklepowa miała kłopot. Skomentowała: tak ciężka, to musi wytrzymać wiele lat. Odpowiedziałem, że dlatego ją kupuję. Żeby coś po mnie zostało. 
Po wystawie likwidowanego sklepu z butami, polskiej marki CCC, chodziło dziecko. Raczej nikt nie chciał go sprzedać z 30–40% zniżką. 

3. Ciepły wiatr budzi niepokój. Uwarunkowanie genetyczne. Prawnukiem górala wszakże jestem. Raz w życiu widziałem jak się chmury zbierały na linii szczytów. Ale to inna historia. No więc w lubuskim jest ciepło i mocno wieje. I to jest zła informacja, bo nasze lipy już wystarczająco wycierpiały. 

19 października 2021


1. Mazurek z Suskim. Po raz od dawna pierwszy nie użył cytatu z „Misia”. Tego o płaszczu, co to go w szatni nie ma. 
Dzień doszczętnie zniszczyło mi oglądanie Europarlamentu. Przez cały czas opieprzała mnie Bożena, że ładną pogodę marnuję. Ona nie wytrzymała po jakiejś pani w czerwonym, która po angielsku opowiadała jak jest w Polsce. (Piszą, że ta pani występuje ponoć w rosyjskiej telewizji)
Dosłuchałem do debaty końca. Jakoś fascynujący byli niemieccy eurodeputowani protestujący przeciwko budowie muru na granicy z Białorusią. Nie przeszkadza im, że niemieckie służby nielegalnych migrantów wyrzucają do Polski. 
No i oczywiście van der Leyen mówiąca, że przywoływanie Nord Stream 2 świadczy o braku argumentów. 
Na koniec Halicki podziękował, za wsparcie w walce z PiS-owskim reżimem, w imieniu 90 procent proeuropejskich Polaków. Złą informacją jest, że spora część europejskich mediów może uwierzyć, że Halicki ma poparcie 90% polskich wyborców, a to, że nie widać tego w wynikach wyborów, to efekt jakichś machlojek. 
Później była konferencja Tuska. Ogłosił sukces. Że dzięki jego niedzielnym manifestacjom Kaczyński się cofnął i kasuje Izbę Dyscyplinarną. I znowu wychodzi geniusz Prezesa. Przewidział, że będą demonstracje i się zdecydował przez te demonstracje przyszłe Izbę skasować. Parę tygodni wcześniej się zdecydował. 

2. Ale tak naprawdę złą informacją jest, że wydawało mi się wcześniej że pani Spurek jest jakimś ewenementem. A nie jest. Po tej debacie wiem, że nie jest. 

3. Wczorajsze cięcie krzyża trafiło do Internetu. Proces cięcia. Sprawca użył bateryjnej piły. Tzw. lisiego ogona. Z Lidla. Mamy taką samą. 
Sprawca nawet się próbował maskować. Dość łatwo dał się – excusez le mot – zdeanonimizować. Wieczorem wjechała do niego Policja. 
Gość jest wierzącym ateistą. Bardzo w tę religię zaangażowanym. Grupy na fejsie i wydarzenie: Ogólnopolska Akcja Likwidacji Przydrożnych Krzyży. Siedzi teraz pewnie na dołku. Złą informacją jest, że nie może zrozumieć dlaczego tam siedzi. Przecież w telewizji mówili, że trzeba opiłowywać. 







 

wtorek, 19 października 2021

18 października 2021


 

1. Rudzia przypomina – nie wiem co – jakiś typ statku może. Jest drobna, ale brzuch ma gigantyczny. Nie przeszkodziło jej rano skakać za rzucaną kocięciu piłką. Kocio niby się dystansuje, ale na wszystko mam oko. 
Waszczykowski u Mazurka. Bardzo sympatyczny facet. Złą informacją jest, że był ministrem. 

2. RMF24.pl cytuje „Bilda”, cytującego szefa związku zawodowego policji Heiko Teggatza, który w liście do Horsta Seehofera (federalnego ministra spraw wewnętrznych) ostrzega przed wzrostem infekcji koronawirusem, jakim mogą zakażać migranci z Iraku, Syrii, Jemenu, Iranu i Afganistanu.
Bild” przytacza także dane: w ciągu minionego weekendu niemieccy policjanci zapobiegli nielegalnemu przekroczeniu polsko-niemieckiej granicy przez blisko pół tysiąca migrantów. 
Straszni ci Niemcy i bezwzględni. Nie dość, że uniemożliwiają nielegalne przekroczenie granicy, to jeszcze piszę, że migranci przenoszą wirusy. 
Z kolei w „Tageszeitung” Jarosław Kuisz i Karolina Wigura załamują ręce nad sytuacją na białorusko-polskiej granicy, na świadków wzywając Mickiewicza i Montaigne'a. 
Złą informacją jest, że im jestem starszy, tym mniej mam cierpliwości. Rzeczy, których powtarzalność kiedyś mnie śmieszyła, dziś mnie denerwują. Coraz bardziej denerwują.

3. Ktoś ściął krzyż na zielonogórskim osiedlu. Słusznej wielkości krzyż przydrożny. Piłą. Kiedyś takich rzeczy się nie robiło. I nie ważne, czy ktoś to zrobił z powodów antykościelnych, antyreligijnych czy tylko dlatego, że się o flaszkę z kumplami założył. To jest po prostu złe. 
Kilku naszych polityków postanowiło z ataków na kościół zrobić sobie wehikuł wyborczy. Z ataków na kościół instytucjonalny, zrobiły się ataki na kościół w ogóle, a z tego – na religię. No i jak jeden z drugim matoł zobaczy w telewizji, że można – bierze w sprawy w swoje ręce. To księdza opluje, to krzyż skosi i zaraz ktoś jakiś kościół podpali. W obronie molestowanych dzieci. Albo – bo tak. To nie jest kraj dla starych ludzi. I to jest zła informacja. 



poniedziałek, 18 października 2021

17 października 2021


1. No więc obudził mnie Kocio. Chodziło mu o to, żeby wpuścić Rudzię, która siedziała na tarasie, pod drzwiami. 
Przezbroiłem kuchenny piec na zimowy tryb pracy. Znaczy: wymieniłem podnoszony ruszt na ruszt ruchomy – taki, że którego można strącać popiół. 
Obejrzałem samą końcówkę Rymanowskiego. Zaprosił do Interii na dogrywkę. Próbowałem się podłączyć. Złą informacją jest, że przy dwudziestej reklamie musiałem dać sobie spokój.

2. Włączyłem Piaseckiego. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk histeryzowała – Piasecki miewał problem, żeby ją opanować. Pasławska popierała mur. Artur Dziambor tłumaczył, że nie lubi PiS-u, a pomysł muru był Konfederacji. Tomczyk próbował łączyć poglądy Dziambora (zamknąć granicę) z poglądami Dziemianowicz-Bąk (nie murem – wpuszczajmy rodziny), Sellin sprawiał wrażenie, że nic go nie może wyprowadzić z równowagi. Wzruszające było zdziwienie Kumocha. Przez parę lat go nie było w Polsce, więc zapomniał o tym, że nawalanka polityczna stała się ważniejsza niż raison d'État. A się stała. I to jest zła informacja. 

3. Z „Kawy…” przenieśliśmy się na Domo. „Ucieczka z miasta – Australia” zaszczepiła mnie na jakiekolwiek chęci tam emigracji. Domy brzydkie. I strasznie drogie. 

Oglądamy czwartą serię „Goliata”. Chyba jest lepsza niż trzecia. 
Złą informacją jest, że – podobnie, jak mojego kolegę Arka – śmieszy mnie nazwa „Amurzyn”.

Wieczorem Kocio znowu zrobił awanturę, by wymóc na nas wpuszczenie czekającej na deszczu Rudzi. Porządny jednak z niego chłop. 




 

niedziela, 17 października 2021

16 października 2021


1. Przyśniło mi się, że koledzy z Biura Bezpieczeństwa Narodowego dali mi w prezencie jakąś nową wersję Grota. Bardzo się interesująco składał. Problem polegał na tym, że właściwie nie powinienem mięć automatycznej broni, więc kiedy to do nich dotarło, postanowili, że amunicję pozbawią cech bojowy i wysypywali z niej proch. 
Złą informacją jest, że nie pamiętam jak rozwiązałem problem paradowania przez miasto z automatycznym karabinkiem. 

2. W nocy, koty w domu reprezentowało Kocię. Pozostałe wróciły rano. Zjadły i poszły spać. Spały, poszły. Kocię zostało. Kocio wrócił wieczorem. Rudzia – nie. I to jest zła informacja. 

3. Abp Jędraszewski powiedział, że homoseksualistach, że żyjąc właśnie tak, jak żyją zaprzeczają godności własnego człowieczeństwa. Prawdziwy wróg lawendowej mafii. A nie wygląda.
Zamontowaliśmy półkę w kuchni. Znaczy najpierw przerobiliśmy nadstawkę na półkę. Poprzez dołożenie deski. Teraz wisi nad zlewozmywakiem. 
Sąsiad Tomek kupił sobie kolejny samochód. Też volvo. Też S80. Tyle, że czarne. W bardzo ładnym stanie.
Złą informacją jest, że mam wrażenie iż przespałem cały dzień. 






 

sobota, 16 października 2021

15 października 2021

 


1. Spałem zbyt krótko. Coś mi się nawet śniło. I to w bardzo zdecydowany sposób. Złą informacją jest, że nie pamiętam co. 
Wszystkie koty nocowały w domu. Kocię całkiem dobrze zniosło zabieg. Lata już po domu, jakby nigdy nic. 

2. Odwożąc Miśka na stację, postanowiłem rozwiązać problem nadmiaru pustych opakowań szklanych. Problem wynikający z tego, że w zeszłym tygodniu nie zauważyłem, że właśnie jest ten wyjątkowy dzień, w którym – raz, na dwa miesiące – odbierają szkło. Wsadziłem część butelek do plastikowego worka na gruz, worek na pakę Lawiny i pojechaliśmy. Worek się musiał wywrócić, gdy w Ołoboku skręcałem na Świebodzin. Butelki się rozsypały i zaczęły dzwonić na wybojach. Misiek na pociąg zdążył. Do mnie dotarło, że Punkt Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych czynny jest nie do piętnastej, tylko od piętnastej. Musiałem więc gdzieś zgubić półtorej godziny. 
Poszedłem więc do Actiona. A tam już Boże Narodzenie. Wcześniej mi się wydawało, że Boże Narodzenie zaczyna się w sklepach 2 listopada. A tu taka niespodzianka. Później podjechałem do umierającego Tesco. Jest go coraz mniej. Złą informacją jest, że nie ma już worków, do których by można załadować owoce, czy chleb. 
Wciąż można kupić hinduski hummus. Nie ma za to już kokosowego mleka. 
Do Punktu Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych przyjechałem na chwilę przed otwarciem. Ale, że brama była otwarta, to wjechałem. Wywaliłem szkło do złego kontenera. Wiem, bo po chwili, na rowerze przyjechał pan. Musiałem więc te butelki przerzucić. 

3. Obejrzeliśmy do obiadu kolejny odcinek „Morning Show”. Najbardziej się mojej osobie podoba wątek rasistowski. 
Później pojechaliśmy do kina. Na „Bonda”. Złą informacją jest, że nie jestem „Bonda” jakimś specjalnym amatorem. Gdybym był – to bym oglądał z większym namaszczeniem. 
W kinie, ostatni raz mnie widzieli nie pamiętam kiedy. Dawno. Myślałem, że kin prawie nie ma, a tu pełna sala. Włoskie miasto na początku filmu to Matera – gdyby komuś ta wiedza do czegoś była potrzebna.