środa, 10 lutego 2021

9 lutego 2021


 

1. Wstałem idiotycznie wcześnie. Oporządzając piece, słuchałem u Mazurka Roberta Kropiwnickiego na żywo. Usłyszałem, że każdy poseł Zjednoczonej Prawicy, który przejdzie na stronę Platformy będzie mile widziany. Każdy. Właściwie szkoda, że Mazurek nie napisał, czy miel widzianym by był Antonii Macierewicz. Albo Zbigniew Ziobro. Albo… Skoro każdy, to każdy. Mam wrażenie, że rozmowa straciła resztki sensu, kiedy Kropiwnicki zaczął opowiadać jak świetnie miała się służba zdrowia za rządów Platformy. Że mimo iż procent budżetu wydawanego na ochronę zdrowia spadał, to tak naprawdę pieniędzy przybywało, bo PKB rosło jak nigdy później i nie było inflacji. Żyjemy w czasach, kiedy Poseł na Sejm Rzeczypospolitej może w najważniejszej rozmowie radiowej duby smalone bredzić i nic się nie dzieje. Niebo się nie otwiera i piorun jasny z tego nieba rzeczonego Posła nie trafia. 
To nie jest kraj dla starych ludzi. I to jest zła informacja. 

2. Pojechałem do Starostwa. Postanowiłem wyjechać wcześniej, więc wyjechałem później. Drogi jak w Warszawie. Zanim się nie przyzwyczaiłem do tego, że mnie tył auta na zakrętach lata – poruszałem się z prędkością średniowytrenowanego maratończyka. Ubity śnieg ma swoje plusy. Na przykład zatyka dziury w asfalcie i pozbawia sensu istnienia progów spowalniających. Dojechałem. Połamałem ramkę wyciągając tablicę rejestracyjną. Mimo wszystko zdążyłem. Musiałem udać się do banku, by zapłacić opłatę skarbową za pełnomocnictwo, gdyż w niedzielę przelałem na złe konto. W banku, za wpłacenie na konto konto nim prowadzone siedemnastu złotych, zapłaciłem złotych chyba cztery. Za to było miło. 
Wyposażony w nowe tablice FSW, udałem się do Lidla, w którym nakupiłem dużo jedzenia dla ptaków. I ogórki kiszone. I czosnek. Później w Tesco kupiłem chleb wiejski, który po odmrożeniu jest jak nowy. No i wracałem do domu. Przez Skąpe. Jazda po śniegu tak mi się spodobała, że zamiast w lewo do domu skręciłem w prawo do Ołoboku. Przez Niesulice do Kalinowa. Przez Złoty Potok do Przełaz. Później Niedźwiedź, Toporów, Poźrzadło. W Mostkach skręciłem w prawo, żeby przez las dojechać do Ołoboku drogą, którą nie jechałem z pięć lat. Jechałem przez las niczym Vorläufer przez dziewiczy śnieg. Prawie dziewiczy, gdyż przede mną, czas jakiś wcześniej szła rodzina z sankami i psem. Dziury w drodze urosły od poprzedniego razu – pod śniegiem był lód, pod lodem kałuże. Jak to w nienaprawianych od 45 roku leśnych duktach. Przejechałem dwie trzecie trasy. Dojechałem do zwalonego drzewa. Którego się nie dało ani objechać, ani przeskoczyć. Ze śladów można było wywnioskować, że ktoś do tego drzewa dojechał również z przeciwnej strony. Przyszło mi się wycofać, co nie było łatwe, bo opony w kierunku przeciwnym miały jakby gorszą trakcję. Przy pierwszej okazji spróbowałem nawrócić. Skutecznie, choć na początku wyglądało, że się nie uda. Wróciłem do Mostek. Później przez Wilkowo, Borów i Ołobok dojechałem do domu. W którym zdążyły prawie wygasnąć piece. I to jest zła informacja, bo się musiałem zabrać za przynoszenie drzewam, na co nie miałem specjalnej ochoty.

3. Z tego wszystkiego nie wstawiłem Lawiny do stołówki i zasypał ją śnieg. I to jest zła informacja. Bo nie lubię odśnieżać samochodów. Z drugiej strony, sąsiad Tomek zauważył, że korzystając z tego, że przez mróz śnieg jest sypki, można go przemieszczać dmuchawą do liści. Jeżeli uda mi się ją jutro odpalić – to może być ciekawe doświadczenie. 

wtorek, 9 lutego 2021

8 lutego 2021


 

1. Całą noc wiało. Wiało na tyle, że przewróciło choinkę. Potem zasypało śniegiem. Czyli jest jak w zimie. Zimno i biało. Sikorki wyjadły prawie wszystko. Postanowiłem powiesić im kolejne lidlowe wynalazki. Mianowicie: „Knedle dla sikorek”, „Świece orzechowe” i takie dziwne coś w drucianym koszyku. Po chwili jeden tuzin sikorek jadł, drugi czekał siedząc na choinkach. Złą informacją jest, że kiedy ostatni raz byliśmy w Lidlu półka z karmą dla ptaków była już zminimalizowana. Mam nadzieję, że kiedy pojadę jutro – coś uda mi się kupić. 
Kocio rano zażądał wypuszczenia. Wyszedł głównym wejściem. Długo na mrozie nie zabawił – wrócił pod drzwi tarasowe i zaczął się tak drzeć, że go przez te drzwi usłyszałem. Wychodził jeszcze trzy razy, za kadym razem w progu staczając wewnętrzną walkę. 

2. Przyjechał kurier z Inpostu. Przywiózł diody do oświetlenia panelu klimatyzacji. –Ale pogodę panu przywiozłem – powiedział wręczając mi paczkę. „Są tacy, którym się wydaje, że czymś są” powiedziała w „Lecie Muminków” Bufka na widok wciągania flagi na maszt domu Muminków. W sumie ciekawe, czy kurier ten tekst mówił kademu, kogo odwiedzał. Na pożegnanie życzył mi zdrowia. To – mogę się założyć – mówił każdemu. 
Poszedłem do stołówki, żeby sprawdzić, czy tablice rejestracyjne w Lawinie łatwo się zdejmują. Będę chevroleta nazywał Lawiną, bo mi się Avalanche słabo deklinuje. Łatwo się zdejmują. Zdjąłem też hak. Hak się nie zdejmował łatwo. Do zdjęcia haku namówił mnie pan Mirek, kierowca Druha Podsekretarza. –Hak nisko, łatwo w coś walnąć i może być kłopot – powiedział. Pan Mirek był w Czerwonych Beretach i potrafi zabić człowieka saperką. Lepiej go słuchać. Zajmuje się czasem przywożeniem aut z Niemiec. Zawsze był dość sceptyczny jeśli chodzi o moje pomysły motoryzacyjne. Lawinę pochwalił. Ale to mogła być kurtuazja. 
Jeszcze raz zabrałem się za analizę sposobu podłączenia Blower Motor Resistor, po polsku nazywanego opornicą. No i wyszło mi, że się pomyliłem. Że kupiłem zły. I to jest zła informacja. Przez to szukałem siedmiożyłowego kabla. A powinienem był szukać trzech przewodów. Plus, minus i sygnałowego, bo mam wersję cyfrową. I w moim przypadku nie jest to Blower Motor Resistor tylko Blower Motor Control Module

3. Eryk Mistewicz chciałby przeczytać dobre słowo o francuskich samochodach. 
Ze wszystkich produktów francuskiem motoryzacji największą radość sprawiła mi jazda peugeotem RCZ. W 2013 roku. Pojechałem nim najpierw na Warmię, później pozostałościami niedoszłej królewieckiej autostrady do Berlina, stamtąd do Pragi i przez Kraków do Warszawy. Samochód wciąż wygląda świetnie. Był bardzo porządnie wykonany. Silnik, skrzynia biegów – bez zarzutu. W środku zadziwiająco duża przestrzeń. Zadowalające osiągi. Na Warmii była impreza Audi. Nie mogę sobie przypomnieć jaki model prezentowano. Na imprezach Audi zawsze przed hotelem stawiano nazwę modelu z wielkich wyciętych ze styropianu liter. I – o ile mnie pamięć nie myli – urodziła się tradycja, by te litery przestawiać. Przestawiane litery do szewskiej pasji doprowadzały ludzi z Audi. Później liter chronili nawet ochroniarze. Ale nie o tym. Przyjechałem tam RCZ-em. Przejechali się nim dwaj panowie, którzy długo dla Audi pracowali i stwierdzili, że jest rozsądniejszy niż TT (to było na pół roku przed premierą trzeciej generacji TT). Nie jest gorszy, a jest dużo tańszy. 
Produkcję RCZ zakończono w 2015. I to jest zła informacja, bo to naprawdę bardzo przyjemny pojazd. 

Mam nadzieję, że pan Eryk jest usatysfakcjonowany i dalej już nie będzie czytać. 

Peugeot RCZ zaprojektowany był przez Borisa Reinmöllera. Produkowany przez Magna-Steyr w Grazu (tym austriackim – piszę na wypadek, gdyby istniał jakiś Graz francuski). Ten, którym jeździłem miał silnik i skrzynię BMW.





niedziela, 7 lutego 2021

7 lutego 2021


 1. Justin Timberlake wychodzi z więzienia, w którym spędził dwanaście lat za usiłowanie morderstwa, wraca do swojego Rednekowa w Luizjanie i zaczyna się opiekować niebinarnym chłopcem. Wzruszająca historia, po której obejrzeniu żadne dziecko nie powinno się już naśmiewać z używającego kolorowych spinek kolegi. Film porządnie zrobiony, nudny, bo przewidywalny. Nawet niespecjalnie nachalny. 

Najwyraźniej coś jest w tym, co myślała pani Mosbacher mówiąc, o złej stronie historii, o tym, że postęp dokonuje się bez względu na wszystko. Złą informacją jest, że wśród moich kolegów jest kilku, którzy tego nie zauważą nawet wtedy, gdy ich dzieci będą im przedstawiać swoich nieheteronormatywnych [łomamusiu, co to za słowo?] partnerów. 

Justin Timberlake należy do powiększającego się grona gwiazd popkultury, których nazwiska słyszałem, ale nie jestem w stanie połączyć z żadną konkretną twórczością. W tym przypadku – muzyczną, bo filmową to już jestem. 

2. Bożena pojechała do Warszawy. I to jest zła informacja. Narzekała po drodze, że audi kuleje i przepala. 
Mechanik Jacek nie lubi produktów des Konzerns. Wielbicielem jest konstrukcji japońskich, użytkownikiem raczej amerykańskich. Audi powinno więc trafić gdzie indziej. Pewnie to będzie Pomiechówek. 
Niestety na wsi trudno znaleźć mechanika, gdyż tu się samochody raczej wymienia niż naprawia. Jak się człowiek uprze, w niemieckim komisie może być w czterdzieści minut. 

3. Netflix wrzucił 23. serię „South Parku”. Złą informacją jest, że nie wrzucili odcinków sprzed serii 20. 
Ciekaw jestem jak autorzy serialu pokażą ostatnie wybory. Poprzednie, wygraną Trumpa tłumaczyli tęsknotą za Ameryką z czasów Reagana. 
W serialu pojawiły się Member Berries [Nostalgronka]. Jagódki, które cienkimi głosikami wspominały jak super było w latach osiemdziesiątych, jakie były filmy, muzyka… Przed Clintonem i Obamą. W czasie, gdy jeszcze na świecie byli jeszcze Cash, Jobs i Hope. 



6 lutego 2021


 

1. Przyjechali przyjaciele z Żoliborza. Kupować dom. W lesie. Mają dwójkę nastoletnich dzieci i siedmiolatka. Przyjechali z siedmiolatkiem. Nie mają telewizora. Netflix oglądają rzutnikiem. Młody człowiek nie radził sobie z pilotem. Zastanawiałem się, czy taki rodzaj kulturowego wykluczenia nie powinien być ścigany przez odpowiednie służby. 
Nastoletnia dwójka jest zaangażowana. Ojciec – zdroworozsądkowy konserwatysta opowiadał, że próbował jednemu z dwojga tłumaczyć, że używanie określenia osoby na tłum ludzi nie jest zgodne z zasadami języka polskiego. Usłyszał, że nie można mówić ludzie, bo pochodzi to od człowieka, który jednak jest związany z osobami płci męskiej. A w tłumie poza osobami płci męskiej są też inne. To nie jest kraj dla starych ludzi. I to jest zła informacja. 

2. W związku z tym, że dom był głęboko w lesie pojechaliśmy Avalanchem. Goście przyjechali BMW jedynką, która mogłaby mieć problem z leśnymi duktami. Jechaliśmy najpierw nowym asfaltem, później starym asfaltem, brukiem, znowu starym asfaltem, nowszym asfaltem no i leśną, gruntową drogą. Z kałużami. Z wierzchu zamarzniętymi. Pod lodem dość głębokimi. Jedynka by nie dała rady. 
Dom piękny. Nad rzeczką. Duża, niemiecka leśniczówka. Do poważnego remontu. Z gospodarczymi zabudowaniami, z których większość już się do remontu nie nadaje. I to jest zła informacja. Bo były ładne. Muszę przyznać, że wielkie wrażenie zrobiła na mnie klamka zrobiona z klucza chyba do świec. 
Goście się w domu zakochali. I wygląda na to, że go kupią. A jak tylko dom kupią, to kupią też duży, czteronapędowy samochód, żeby do domu dojeżdżać. 
Wracaliśmy trochę mniej dziurawą drogą. Ale też gruntową. Muszę przyznać, że brakowało mi jeżdżenia po okolicznych dziurawych leśnych drogach.

3. Przyszedł pan Stolarz. Z Chociul. Znaczy, z Chociul przyjechał, bo piechotą jest jednak kawałek. Rozmawialiśmy o oknach, Państwowej Służbie Ochrony Zabytków, ochronie przyrody, ekologach, drzewach i drewnie. Jeżeli pan Stolarz tak robi, jak mówi – to jest raczej dobrym stolarzem. Złą informacją są kwoty, jakimi rzucał. Muszę chyba poszukać jakiejś pracy, za którą zapłata by wyszła naprzeciw pana Stolarza oczekiwaniom. 

sobota, 6 lutego 2021

5 lutego 2021


 

1. U Mazurka Cymański. Przez pierwszą połowę rozmowy Cymański dla Roberta był PiS-owcem. Poźniej wrócił do SolPolu. Alr to nic. Poranek zrobiło mi zdanie: Ja przyjmuję pana krytykę, bo jest szczera i uczciwa. Tadeuszów Cymańskich powinno się klonować. Nie klonuje się. I to jest zła informacja. 

2. Rano, w serwisie prze Mazurkiem red. Berenda powiedział, że paliwo będzie wyraźnie drożeć. Trafiło do głęboko w moją krakowską oszczędność. Gdy pojechaliśmy do miasta na zakupy zatankowałem audi po korek. Kiedy zapłaciłem dotarło do mnie, że te sześćdziesiąt litrów etyliny, wartych prawie dwieście siedemdziesiąt złotych będzie jeździć w audi Bóg wie ile czasu (samochód zwykle jeździ na LPG), a gdyby benzyna podrożała o 20 groszy – oszczędziłem całe 12 złotych.
Podobnie dobry interes zrobiłem w Lidlu, kupując towary w promocji. Z rachunku wyszło, że oszczędziliśmy prawie dwadzieścia złotych. Na orzechach laskowych, tabletkach do zmywarki i czterech kostkach masła. Z tą różnicą, że za zakupy w Lidlu zapłaciła Bożena. 

Między Tesco a Lidlem byliśmy w myjni na Orlenie. Warto czasem umyć auto. Warto zapamietać, gdzie się je po umyciu postawiło, bo umyte wygląda czasem. zupełnie inaczej. Złą informacją jest, że nikt jeszcze nie wymyślił automatycznej myjni do wnętrz. 

3. Kurier przyniósł opornicę. Nie podoba mi się ta nazwa, cóż poradzić. Poprzedni właściciel, gdy mu się opornica zepsuła udał się do jakiegoś kowala, który z opornicy z BMW, dziwnego przełącznika i ze dwóch metrów kabla jak do suszarki zmajstrował coś, co niezależnie od sterowania klimatyzacją zmieniła prędkość wentylatora. Rozebrałem z pół deski rozdzielczej i zacząłem tę kowalską konstrukcję usuwać. Szło mi całkiem nieźle. Udało mi się nową opornicę podłączyć do silnika wentylatora. Nie mogłem znaleźć wiązki, która opornicą steruje. Szukałem, szukałem. Zadzwoniłem do poprzedniego właściciela z pytaniem, czy kowal coś z instalacji wycinał. Poprzedni właściciel zadzwonił do kowala, później do mnie – kowal twierdził, że nic nie wyciął. Szukałem, szukałem, znalazłem kartę kredytową poprzedniego właściciela. Wiązki sterującej – nie. Wygląda na to, że kowal wypiął ją z komputera i gdzieś dał. I teraz trzeba będzie skombinować nową. Złą informacją jest, że przy majstrowaniu tego czegoś, kowal wyciął dziurę w obudowie kanału, którym zimne powietrze trafia do wentylatora. I przez tę dziurę wieje zimno. Jak skombinuję wiązkę przyjdzie dziurę zatykać. 

Zegary działają. Jak widać na załączonym obrazku. 



piątek, 5 lutego 2021

4 lutego 2021


 

1. Wczorajsze jezioro znikło. Lodowiska nie będzie. Błoto zostało. I to jest zła informacja. 

2. Telefon mi przypomniał, że rok temu (i jeden dzień) w Polsce był prezydent Macron. Zauroczył wszystkich. Ale nie o tym. Pan Prezydent Republiki przyjechał do Pałacu pancernym renault Espace. Na prąd. Bardzo pięknie wykończonym. Z literkami RF na słupku chyba e. Pan Prezydent Republiki przyjechał nieco po czasie. Można było podejrzewać, iż wynikało to z tego, że pancerny Espace na prąd nie chciał jechać po homofobicznym kraju. Tak bardzo nie chciał jechać, że pan Prezydent Republiki, opuszczając Pałac, przesiadł się do ambasadorskiego C6. Samochodu wciąż eleganckiego, choć nieprodukowanego już od 2012 roku. 
Zmianę auta zauważyli dziennikarze, najpierw polscy, później francuscy. 
Dziwnym zbiegiem okoliczności prezes Renault następnego dnia musiał się pojawić w Pałacu Elizejskim. 
Złą informacją jest, że Francuzi wciąż chcą nam sprzedać jądrowe elektrownie. Jeżeli by do tego doszło, pozostało by nam się modlić, żeby bardziej przypominały C6 niż elektryczne Espace. 

3. Listonosz przyniósł chińskie silniczki krokowe do wlutowania w miejsce chińskich silniczków krokowych w zegarach chevroleta. Filozofia General Motors – by stosować te same części maksymalnej liczbie marek i modeli ma jeden plus. Jeżeli jakaś część jest wadliwa, to jest wadliwa w maksymalnej liczbie marek i modeli. Więc setki youtuberów dzielą się wiedzą, jak usterkę usunąć. Stąd wiedziałem, że trzeba zamówić chińskie silniczki krokowe nowszej generacji. Silniczki, w których magnes nie wylata. Wyjąłem zegary, wyjąłem sterownik klimatyzacji. Sterownik, by sprawdzić jak wymienić spalone żarówki oświetlenia. Zacząłem go rozkręcać. Jedna śrubka odmówiła współpracy. Postanowiłem ją rozwiercić. Zajęło mi to – nie wiedzieć czemu – półtorej godziny. 
Wieczorem udałem się do sąsiada Tomka, który dokonał procesu wlutowania czterech z sześciu silniczków. Dwa działające – ciśnienie oleju i poziom paliwa – zostawiliśmy na czas wymiany żarówek na diody.
Dioda niestety świeci w jedną stronę – w znaczeniu, że ma znaczenie, którą nóżkę ma w plusie. Przez godzinę próbowaliśmy znaleźć plusy i minusy płytki sterowania klimatyzacji. W końcu znalazłem dzieło jakiegoś fana Silverado, który pisakiem zaznaczył wszystkie dodatnie nóżki oświetlenia wszystkich kawałków auta. Zaznaczył, sfotografował i wrzucił w internet. O dzięki Ci idahoBLKss.
Sąsiad Tomek wlutował na wszelki wypadek jedną diodę. Jeżeli zadziała – wrócimy do tematu. Złą informacją jest, że potencjometry od ustawiania temperatury są hermetyczne – nie ma ich jak przesmarować. 
Sąsiad Tomek nauczył mnie nowego słowa. Słowo to prokrastynacja. Żeby nie to „A” na końcu – mógłbym tam mieć na drugie imię. A tak wciąż man Bożydar.


czwartek, 4 lutego 2021

3 lutego 2021

 


1. Mazurek zmuszał rano posła Rasia, by ten się opowiedział. Było nudno. Raś się wił. Mazurek cisnął. Nie za bardzo cisnął. Raś się wił. Jednak ze trzy razy odpowiedział twierdząco. A rozmowa trwała z pół godziny. Raś się wił. Ważne, że nie skorzystał z przekazu – Platforma to wielka partia, jest w niej miejsce dla różnych poglądów, więc mogą na nią głosować i zwolennicy i przeciwnicy aborcji. Na pewno słyszałem jak mówił to Trzaskowski i jeszcze ktoś. Nie pamiętam. Coraz częściej nie pamiętam. I to jest zła informacja. 

2. Przyszedł z Ameryki ISGM535. Interfejs umożliwiający wpięcie się z dodatkowym dźwiękiem do fabrycznego systemu audio chevroleta. W Suburbanie szukałem działającego rozwiązania przez parę lat. Teraz zamówiłem natychmiast po tym, kiedy kupiliśmy chevroleta. 
Rozbieranie deski rozdzielczej jest proste. Trzeba obniżyć kierownicę, przestawić wajchę od biegów na bieg pierwszy. Zdejmuje się wtedy kawał plastiku, który całą deskę otacza. Można wrócić z wajchą na Park i wyłączyć zapłon – auto przestaje dzwonić. Bez włączenia zapłonu nie da się przestawić wajchy. W Suburbanie radio było montowane na wcisk, tu jest na trzy wkręty. Wykręciłem wkręty, powinno wyjść. Nie wyszło, trzymała instalacja. Żeby się do niej dostać wyjąłem panel sterowania klimatyzacją i zegary. Trochę pomogło. Tylko trochę. Próbowałem się jakoś dostać do wtyczki. Rozwaliłem sobie rękę, bo miejsca mało, a krawędzie plastików ostre. Zacząłem przeklinać Meksykanina, który w Silao, w stanie Guanajuato, składał Avalanche'a i specjalnie przykleił wiązkę tak, by jakiś Amerykanin, który będzie próbował radio wyciągnąć pokaleczył sobie ręce. I na mnie trafiło. A ja znam tylko dwóch obywateli Meksyku. Jednego – Davida z Porsche. I drugiego, który był chargé d'affaires w Warszawie. Ten drugi to niezły koleś. Zaczepił mnie na dorocznym spotkaniu z korpusem. Pogadaliśmy chwilę o niczym, po czym wyciągnął ode mnie kilka informacji o Druhu (wtenczas) Podsekretarzu. Po chwili rozmawiał z Druhem (wtenczas) Podsekretarzem. Chwilę później Druh (wtenczas) Podsekretarz podszedł do mnie i zaczął opowiadać jakiego ciekawego człowieka poznał. I, że ten człowiek dobrze się na spotkanie przygotował, że w tej dyplomacji to fachowcy są, bo wiedzą do kogo podejść. Chargé d'affaires – inteligentny gość. Ode mnie się dowiedział, jak się Druh (wtenczas) Podsekretarz nazywa i (bardzo ogólnie) czym się w Kancelarii zajmuje. 
Stan Guanajuato zaznaczył się w historii Meksyku. Stawiał się Amerykanom podczas wojny 1846–1848. Może chevroleta składał jakiś miejscowy patriota?
W każdym razie, po prawie godzinnej walce udało mi się wiązkę odkleić i radio wyjąć. Podpiąłem kable, upchałem urządzenie, wepchnąłem na miejsce radio, przykręciłem. Uruchomiłem. Radio działa. Nowe urządzenie – niekoniecznie. Zmartwiłem się. Wróciłem do domu po instrukcję. Press the „BAND” button until „XM” is displayed on screen. Immediately turn the rotary knob to scroll through available sources. Once „AUX1” is displayed, press PRESET 6 to select it.
Oczywiście wszystko działało. Na opakowaniu napisano, że produkt nie wspiera wideo i nie ładuje twojego urządzenia (niby jak? Po małym jacku?), a nie napisano wielkimi literami RTFM
Skoro mi tak dobrze poszło, postanowiłem zająć się wyprowadzającym z równowagi alarmem otwartych drzwi kierowcy. Znalazłem parę dni temu informację, że trzeba zewrzeć z masą jakiś przewód, który wchodzi do BCM. Udało mi się BCM odnaleźć. Złą informacją jest, że nie udało mi się odnaleźć strony, gdzie tę informację znalazłem. BCM ma pięć gniazd i wchodzi do niego ze sto przewodów. Więc Driver Door Ajar będzie wyć jeszcze przez jakiś czas.

3. Przez cały dzień było mokro, brzydko – choć mgliście i w sumie dość ciepło. Dotarło do mnie, że bez mrozu nie ma szans na słońce. I to jest zła informacja, bo przed stołówką zrobiła się kałuża wielkości małego ogrodowego basenu. Jak chwyci mróz będzie lodowisko, po którym ciężko będzie wjechać do stołówki. I o ile cztery napędy audi jakoś sobie poradzą, chevrolet może trochę potańczyć. 


wtorek, 2 lutego 2021

2 lutego 2021


 1. Zrobiło się cieplej. I od razu zrobiło się brzydziej. Ciemniej, brudniej i w ogóle. I to jest zła informacja. Kukiz u Mazurka był tylko w części radiowej. Więc panowie nie zdążyli popłynąć. Więc było tak sobie. 


Rzuciłem okiem na wywiad Snydera w Newsweeku. Utkwiło mi w głowie zdanie. Właściwie dwa zdania: „Proces Trumpa jest niezbędny, nawet jeśli nie dojdzie do skazania. To, co zrobił, to jest zdrada narodowa na skalę ogłoszenia stanu wojennego przez Jaruzelskiego.” 

[Mam w rodzinie wielbicielki Tima i Marcy, gdy to napiszę pewnie mi się rzucą do gardła] 

Jest taki dowcip o naukowcu, który badał muchy. Zauważył, że kiedy klaszcze – mucha odlatuje. Urwał musze skrzydełka. Klasnął. Nie odleciała. Wyciągnął więc wniosek, że straciła słuch. Mam wrażenie, że podobnie działali amerykańscy sowietolodzy [nie wiem, czy byli inni niż amerykańscy], czy badacze PRL-u. Porównywanie Trumpa z Jaruzelskim? Cóż z Hitlerem za głośno nie wypada. To porównanie zostawię, ale nazywanie wprowadzenia stanu wojennego zdradą narodową? Mnie się jednak wydaje, że Jaruzelski – jeżeli będziemy się zajmować kategorią zdrady – to zdradził na początku swojej kariery. Później szedł prosto swoją drogą aż mu się asfalt skończył. 

2. Sąsiedzi [ci od agroturystyki] zza płotu wycinali topole. Znaczy – nie tyle sąsiedzi, co firma z Lubrzy, którą w tym celu wynajęli. Topole były chore, łamały się przy większym wietrze. Ma to więc jakiś logiczny sens. Były wielkie. Teraz bez nich jest jednak łyso. Firma z Lubrzy poprzycina w parku trochę drzew. Pielęgnacyjnie. W topoli, która próbowała w lecie zabić sąsiada Gienka szef firmy z Lubrzy odkrył ślady po wstrzykiwaniu kwasu. Ciekawe rzeczy się tu musiały kiedyś dziać. Drzewo przed [lub za – wszystko zależy od punktu widzenia] domem, które dostało w kość podczas lipcowej nawałnicy trzeba przyciąć, bo teraz konary ciągną je w jedną stronę. 

Przez parę dni nie przeprowadzałem konserwacji pieca na pellet. No i stanął. Zasypał go popiół zmieszany z pelletem. Grzałka nie była w stanie tej mieszanki rozpalić. Przy okazji wyczyściłem komin. Był pełen popiołu. Obawiam się, że cała opowieść o ekologiczności peleciaków to pic na wodę. Popiołu jest mało, bo sporą jego część wentylator wydmuchuje w komin. I to jest zła informacja. 

3. Zanonimizowałem beemkę. Znaczy wyzbierałem ze środka wszystkie – mam nadzieję – rzeczy, które przez te kilkanaście lat się w niej, w dziwnych miejscach zebrały. Został mi jeszcze bagażnik. I to jest zła informacja, bo jest w nim mokro i dużo rzeczy dziwnego przeznaczenia. 






poniedziałek, 1 lutego 2021

1 lutego 2021


 

1. Musiałem wstać odpowiednio wcześnie, by kolega Kapla wsiadł do samolotu. Wstałem wcześniej niż było trzeba. Było jeszcze ciemno. I zimno. Człowiek się odzwyczaił od tego, że w zimie może być zimno. I to jest raczej zła informacja.
Zawsze, gdy wstanę [bądź się jeszcze nie położę] o takiej porze, dziwi mnie ruch. Ci wszyscy ludzie po ciemku idący do pracy. Coż, człowiek, który idzie na siódmą, teoretycznie kończy o piętnastej. Ja to raczej z tych, co szli na dziesiątą i kończyli po dwudziestej. 
W każdym razie ruch był jak na Marszałkowskiej. 
Rozpaliłem w piecach i wyprowadziłem chevroleta. W promieniach wschodzącego słońca pojechaliśmy do Babimostu. Znaczy do Nowego Kramska. Udało się dojechać na dwie minuty przed końcem odprawy. Czyli sukces. Na lotnisku stał airbus A320 Aeroflotu. Przywiózł drużynę CSKA Moskwa, by mogła przegrać z Zastalem Zielona Góra. 

2. Wróciłem do domu. Zjadłem drugie śniadanie i ruszyłem pod Włoszczowę, by wymienić w chevrolecie szybę. Poprzedni właściciel opowiadał, że parę lat temu oberwał kamieniem. No i szyba trochę pękła. Ale przez te nic się nie działo. Mnie wystarczyły dwa tygodnie, by pęknięcie z decymetrowego stało się metrowe. Poprzedni właściciel twierdził, że szyba kosztuje sześć stówek. Firma spod Włoszczowy sprzedawała szybę na Allegro za 350 zł. Kiedy zadzwoniłem – usłyszałem, że jest nieco porysowana. I kosztuje trzysta plus montaż. Pojechałem. Na miejscu cena spadła do 150. Plus montaż. 
Było bardzo miło. Ale i tak myślałem, że jajko zniosę, bo w poczekalni telewizor wypuszczał z siebie składanki: najpierw RMF Max, później radia ESKA. Przeżyłem. Z trudem. Czytałem „Miasto noży”. Krytycznie czytałem. Jak autobus mógł spod motelu Krak pod Jubilat jechać niecały kwadrans? W każdym razie proces wymiany szyby trwał ponad cztery godziny. I to jest zła informacja, bo razem z dojazdem w obie strony wyszła prawie dniówka. 
Z ciekawostek: okazało się, że chevrolet miał jeszcze w Stanach wymienioną szybę. Dość byle jak wymienioną. 
Wyjeżdżając usłyszałem: że nie mogę przekraczać 70 km/godz., zwalniać na dziurach, otwierać okien i myć auta. I że mam odlepić taśmy, bo zostaną. Jechałem więc powoli kontemplując zimowy krajobraz. Ta część lubuskiego jest może trochę zbyt płaska, za to bogata w interesującą architekturę. 


3. Udało mi się szybę dowieźć w całości. Podjechaliśmy do Świebodzina po audi. Pan Gazownik był zamknięty. Zadzwoniłem. Powiedział, że do 16. Ja, że na budynku napisane, że do 17. On, żeby do słowa pisanego podchodzić z rezerwą. Ale przyjechał. Mamy teraz leszy reduktor. Teraz pora na przewód od zbiornika. I zbiornik, bo już zaczyna mu tykać zegar. Ale najpierw trzeba zrobić problem z silnikiem, bo nierówno pracuje. Pan Gazownik pasjonat. I instalacji gazowych i audi A8. Miał. Rozbił. Nic mu się nie stało. Z auta został silnik. Leży w warsztacie pod ścianą. Pan Gazownik tłumaczył, że jeżeli coś poszło, to w głowicach, bo pierścienie mocne. Więc pewnie trzeba będzie zrobić porządek z głowicami. I to jest zła informacja. Dwie głowice, osiem cylindrów, pięć zaworów na cylinder…

Udało się wstawić do stołówki i chevroleta i audi. Wydawało się, że będzie trudno, bo małe nie są. No i teraz w chevrolecie tężeje klej, w audi ładuje się akumulator, bo pan Gazownik zostawił w środku światło na weekend i się biedak rozładował. 


31 stycznia 2021


 

1. Słoneczny ranek, słoneczne przedpołudnie, słoneczne popołudnie. Instalacja fotowoltaiczna wyprodukowała rekordowe w tym miesiącu 25 kilowatogodzin prądu. Choć raczej energii, bo prąd to w amperach. Złą informacją jest, że w styczniu słońce operowało w ten sposób tylko jeden dzień. Przez to styczeń jest najgorszym miesiącem w historii. Historii, która zaczęła się w połowie września. 

2. Sikorki zjadły już połowę zawartości niby pończochy. Jedzą dalej. Grupowo. Włączyłem na chwilę „Kawę na ławę”. Akurat na tę chwilę, gdy wypowiadała się Joanna Scheuring-Wielgus. I to jest zła informacja. 
Jeśli Sejm jest emanacją narodu – a raczej jest – to słuchając niektórych Sejmu przedstawicieli można na temat tego narodu wyrobić sobie nie najlepsze zdanie. 

3. Sąsiad Tomek ciągał po okolicy synów na sankach. Ciągał kosiarką, więc raczej nie łamał żadnych przepisów, a chłopcy mieli frajdę. Mało kto pamięta, że słowo „frajda” zostawili nam w spadku nasi posługujący się jidysz sąsiedzi. 
Chevrolet ma kierunkowskaz, pozycje i światła jazdy dziennej w jednym kloszu. W lewym pojawia się woda. Poprzedni właściciel tłumaczył, że coś tam przerabiano i nie uszczelniono odpowiednio. Postanowiłem rozwiązać ten problem. Razem z kolegą Kaplą udaliśmy się do stołówki, wyposażeni w suszarkę, maszynkę do termokleju i inne potrzebne rzeczy. Coś tam udało nam się wysuszyć. Coś tam udało nam się wytrząsnąć – woda w sobie tylko znany sposób dostała się pomiędzy dwie warstwy plastiku. Nie zdecydowałem się na tego plastiku dziurawienie, bo gdybym to zrobił pewnie by coś trzasło, a nawet gdyby nie trzasło, to by się nie udało uszczelnić. Przeróbka polegała na wklejeniu jeszcze jednej żarówki, która na żółto migała w przeciw fazie do kierunkowskazów. Nie mam pojęcia, jaka idea za tym stała. Na wszelki wypadek – gdyby jednak jakaś stała – postanowiłem tę żarówkę zachować. Niestety urwał się jeden z zasilających oprawkę przewodów. Spróbowałem przylutować. Bez sensu, gdyż urwało się to coś, do czego przewód był lutowany. Gdy próby lutowania przewodu do plastiku oprawki się nie powiodły udaliśmy się po pomoc do sąsiadów. Uratował nas Gienek, który sobie przypomniał, że ma stare lampy i tam może być oprawka. Była. Trochę większa ale na wsuwki. [Wsuwka jednak przez u otwarte – nie kłamali w peerelowskiej podstawówce]. Znalazłem to coś co się na wsuwki nasuwa, zacisnąłem i się zadziałało. Więc sukces. 
Wył silnik dmuchawy. Postanowiłem się do niego dorwać. Chwilę mi zajęło zdjęcie osłony. Okazało się, że to grubsza sprawa. Udało mi się dostać do mocowania osi wirnika. Psiknąłem sprejem, co to ma poprawiać kontakt – niczego innego nie było pod ręką. O dziwo zadziałało. Złą informacją jest, że pewnie zaraz się to coś, czym psiknąłem wytrze i silnik znów wyć będzie. Muszę kupić jakiś smar w spreju. 
Załadowałem 750 resztą gratów do beemek. Znalazłem prawą (a może lewą) lampę w wersji angielskiej, przekładnię kierowniczą i dużo kabli wysokiego napięcia. Przestawiłem 750 pod dom. I teraz obie czekają aż przyjedzie po nie laweta. Zostało mi jeszcze wyjęcie wszystkich osobistych rzeczy z 735. Poprzedni właściciel chevroleta nie zrobil czegoś takiego zbyt dokładnie. Stąd wiem, że dwa lata temu, w jego kale nie było pałeczek salmonelli. 



niedziela, 31 stycznia 2021

30 stycznia 2021


 1. Poprzednim razem, gdy byliśmy w Lidlu, Bożena kupiła jedzenie dla ptaków. Orzechy i trudno powiedzieć co napchane do niby pończochy. Powiesiła to coś na balkonie i martwiła się, że wisi nie tak i nie tam, gdzie trzeba, że ptaki się nie zjawią, że się będą bać kota etc. 

Wstałem – jak ostatnio – zbyt wcześnie. Śnieg, który ledwo padał gdy wczoraj dojeżdżaliśmy zmienił zdanie. I zasypał wszystko. Było bardzo atrakcyjnie wizualnie. Wkoło wiszącej na balkonie niby pończochy uwijało się z tuzin sikorek. Bogatek. Była też jedna uboga – bardziej szara. Podlatywały, dziobały, właziły jedna na drugą. Odlatywały. Niby pończocha się kiwała komplikując im działania. 
Przypomniało mi się, że poprzednim razem oglądałem jedzące ptaki na skwerze przed hotelem Lombardy w kowidowo pustym Waszyngtonie. To były wróble. Rzucaliśmy im z kolegą Kunstetterem czipsy. Prawie wydziobywały nam je z rąk. Pusty Waszyngton robił niesamowite wrażenie. Poza nami i wróblami na skwerze funkcjonowało dwóch chyba narkomanów, z tych, których życie ma znaczenie. Może to nie byli narkomani, tylko wariaci, a może nawet nie wariaci. Tylko po prostu dzieliła nas przepaść kulturowa i nie rozumieliśmy ich ekspresji. Na elektrycznej skrzynce ktoś porzucił „Patriot games” Clancy'ego. 
[Pamiętam miny dwojga urzędników Departamentu Stanu, gdy w 2014 roku powiedziałem, że lubię książki Clancy'ego. Bardzo mili ludzie. Od paru tygodni pewnie znów czują się dobrze w swoim kraju wolnych, ojczyźnie dzielnych ludzi.]
Puste ulice, witryny ogacone płytami ze sklejki, duże banery #endracism, wróble, nas dwóch i wydziobywane czipsy. Jutro mi się kończy amerykańska wiza. I to jest zła informacja, bo takiej fajnej już raczej miał nie będę. 

2. W związku z tym, że na śniadanie zjedliśmy resztkę chleba – pojechaliśmy do miasta. Przez zaśnieżony las. W latach osiemdziesiątych, kiedy jeszcze TVP nie emitowała reklam, między programami były różne zapchaj dziury. Na przykład obrazki z drogi przez zaśnieżony las. Zupełnie takie same, jak te, które mogliśmy oglądać przez okna samochodu. 
Wracaliśmy też przez las, tylko bardziej, bo zjechałem z głównej na drogę leśną, z nietkniętym kołami śniegiem. Audi, prócz wszystkich swoich plusów ma też minus – nie da się wjeżdżać nim do lasu, bo ma zbyt niskie zwieszenie. Więc przez parę lat nie oglądałem tych dróg. A sporo się pozmieniało. Coś wycięto, coś wyrosło, coś posadzono. Tylko drogi gorsze. Leśne maszyny je rozjeżdżają, nikt od wojny nie poprawia. I to jest zła informacja, bo kiedyś będę musiał spełnić swoje marzenie z dzieciństwa i kupić M113. Jeżeli oczywiście gdzieś będzie można takie znaleźć.


Z pomocą kolegi Kapli wyprowadziłem ze stołówki 750. Było to trudne, gdyż samochód nie miał ani hamulców, ani wspomagania. A trzeba się było nakręcić. 

Wstawiłem chevroleta. Gdybym go wstawił wczoraj – nie musiałbym się zastanawiać, co zrobić z wodą, w którą zamienia się przywieziony na aucie śnieg. 

3. Obserwowałem twitterową awanturkę wywołaną przyznaniem przez Wprost tytułu „Człowieka Roku” Danielowi Obajtkowi. Fascynujące, że po trzydziestu edycjach tak trudno jest zrozumieć, że „Człowiekiem Roku” zostaje człowiek roku.

Przeczytałem rano Zarembę w „Plusie Minusie”. Mieszanka autocytatów, nieprawdziwych plotek i oczywistości. 
Spora część naszych politycznych analityków zajmuje się tworzeniem medialnych rzeczywistości równoległych. Złą informacją jest, że często te równoległe rzeczywistości medialne wpływają na tę realną robiąc niepotrzebne zamieszanie. 


sobota, 30 stycznia 2021

29 stycznia 2021


1. Obudził mnie tweet RMF24 zapraszający na rozmowę Mazurka z profesorem Zembalą. Jadłem z nim kiedyś śniadanie. Z prof. Zembalą. Rano. Z Mazurkiem, to bardziej wieczorem. 

Śniadanie z profesorem Zembalą jadłem na Jasnej Górze. Na Papieżu. Franciszku. Przed mszą podano zbiorowe śniadanie. I na tym śniadaniu posadzono mnie obok. Rozmawialiśmy o papierosach. A zwłaszcza elektrycznych. Profesor Zembala mówił, że to straszny syf. Może nie tymi słowy, ale sens udało mi się oddać. 
Pani doktor Fedyszak-Radziejowska uważa, że nie ma nic gorszego niż mężczyzna profesor. Jakoś ją rozumiem. Z wyjątkiem. Profesorowie medycyny są inni. Chyba, że są łapówkarzami z Krakowa. Ale to już zupełnie inna historia. Jest też niefajny typ chirurgów łapówkarzy. Ech, cały dzień – dzięki rozmowie Mazurka – myślałem o fajnych profesorach medycyny, a teraz mi się przypomniało paru niefajnych typów. I to jest zła informacja. 

2. Wyszedłem z wanny, włączyłem TVN24, redaktor Pawlicka zastanawiała się jak długo uda się utrzymać protesty na ulicach. Kiedyś w ten sposób, otwartym tekstem raczej by się nie odezwał polityk. Dziś mówią tak dziennikarze. I to jest zła informacja. 

3. Pojechałem do Jacka zmienić olej. No i po raz pierwszy wlazłem pod chevroleta. I – muszę przyznać – wygląda naprawdę nieźle. Nic nie cieknie. Rama zdrowa. Tłumik cały. Błąd czujnika ABS-u wynika raczej z kończącego się łożyska piasty niż problemów elektrycznych. Zanim wjechałem, rozmawiałem z Jackiem w jego biurze. Wszedł młodzieniec i zaczął opowiadać jakieś herezje związane z problemem oleju w chłodnicy. I tego, że pojazd nie słabo pali, gdy zimny. Powoływał się na mądrości z forum użytkowników. W pewnym momencie Jacek nie wytrzymał i zasugerował związek ciśnienia w kole zapasowym z wypadaniem zapłonów [albo coś podobnie irracjonalnego]. Młodzieniec nie zauważył sarkazmu. Słuchając próbowałem rozpoznać co to za pojazd ma tak zaangażowane forum użytkowników. Myślałem że Civic, nissan 240sx, jakaś alfa? Wyszliśmy przed zakład. Stał tam jakiś opel. Meriva albo jakoś tak. To nie jest kraj dla starych ludzi. 
K&N do filtrów przestał dodawać naklejki na obudowę. Te z napisem, że w środku jest K&N. I to jest zła informacja. Jeżeli na obudowie filtra nie ma napisane, że w środku jest K&N, to przy każdej wymianie oleju mechanik będzie obudowę niepotrzebnie zdejmował. I może przy okazji coś urwać. 

Po serii spotkań i wizycie w oddziale PZU – jak można zaufać firmie ubezpieczeniowej, której wywala się system komputerowy, a pracownicy nie są w stanie wpisać w formularz datę urodzenia bez błędu – ja się pytam – zabrałem kolegę Kaplę i pojechaliśmy do Rokitnicy. Droga poszła nam gładko. Dopiero w Ołoboku pojawił się śnieg. 
Kolega Kapla zdziwił się, że między Ołobokiem a Rokitnicą nie minęliśmy żadnego zwierzęcia. Cóż, wilcy poprzestawiali ekosystem. 

piątek, 29 stycznia 2021

28 stycznia 2021


 

1. Jak zwykle w Warszawie, zbyt krótko spałem. I to jest zła informacja. Do tego, rano nie działał twitterowy link do rozmowy Mazurka z Suskim. 
Pojechałem odzyskać felgi od beemki. Trzy lata temu zostawiłem je na przechowanie i jakoś później nie było okazji ich odebrać. Zapłaciłem trzy stówki. Ech, ta inflacja. Za to zutylizowano opony. Były na tyle stare, że nie powinno się na nich jeździć i na tyle młode, że nie miały jeszcze wartości muzealnej. Dwie kupiłem jeszcze do Supry, która przestała jeździć w 2005 roku. 
Kiedy czekałem na felgi zadzwonił brat mój, by się pochwalić, że kupił subaru. Legacy. Trzy litry. Automat. 2004 rok. Jakże ja się cieszę, że nie zapadłem na chorobę subaru. Jedyne, do jakiego się przymierzałem, to był Outback w słynnym warszawsko-praskim komisie przy Marsa. Komisie, który blokował budowę wielkiego wielopoziomowego skrzyżowania. Outback był w naprawdę złym stanie. Pan z komisu bardzo mi chciał go sprzedać. Poza wszystkimi innymi problemami nie działał ABS. Pan z komisu utrzymywał, że działa (wyjęta była kontrolka). Wsiadł rozpędził się, zahamował. Pojechał po śniegu na zablokowanych kołach. –Widzi pan, działa.Nie, nie działa. –Ale wie pan, że ABS tak naprawdę jest bez sensu. Kiedy się żegnałem, był przekonany, że negocjuję. A ja już nie chciałem tego auta. 

W każdym razie brat mój jest zachwycony. Przez ostatnie lata jeździł nissanami. A wcześniejsze jego subaru były dość dotkliwie tuningowane. Teraz ma normalny samochód. 

2. Z alei Krakowskiej pojechałem do Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie z zachowaniem wszelkich epidemicznych obostrzeń spotkałem się z panami dyrektorami. Złą informacją jest, że nie dało się z nimi jakoś specjalnie pogadać, bo – jak grom z jasnego nieba – spadła na nich informacja, że od poniedziałku być może będą się mogli otworzyć dla zwiedzających.  

Kiedy ruszałem z Muzeum skończył mi się gaz. 460 kilometrów. Bardzo dobry wynik. Zapomniałem już, że Warszawa w ciągu dnia bywa zakorkowana. Pojechałem zatankować na stację obok ronda Dżochara Dudajewa. 76 litrów. Suburban przyjmował 110. I robił na nich ze 420 km. Jednak istnieje jakiś postęp w motoryzacji. 

3. Reszta dnia zeszła mi na plotkowaniu w różnych formach i konfiguracjach. Napisałbym, ze chłopcy plotkują bardziej niż dziewczęta. Ale byłoby to chyba seksistowskie. Bezpiecznie będzie napisać, że jedne osoby plotkują bardziej niż inne osoby. 

Parę dni tamu, korzystając z Elektronicznej Skrzynki Podawczej Systemu Pojazd i Kierowca złożyłem wniosek o rejestrację pojazdu. Wniosek otrzymał status „przyjęte”. Rubryka „Etap realizacji wniosku” jest pusta. I to jest zła informacja, bo nie wiem co teraz. Sprawdzam co jakiś czas, czy coś się nie zmieni.  


Przez cały dzień nie mogłem się pozbyć wspomnienia fragmentu wczorajszego wieczornego występu pani profesor Płatek. W TVN24. Swoją drogą pod Prawem na UW musi być jakiś ciek wodny, jak inaczej tłumaczyć nadreprezentację dziwnych postaci wśród tamtejszej kadry profesorskiej. 
Otóż dziennikarz zapytał panią Profesor o głosy mówiące, że nacisk [w uzasadnieniu TK] na przesłankę dotyczącą zdrowia kobiety – również zdrowia psychicznego – może wbrew pozorom ułatwiać przeprowadzanie legalnych aborcji. 
Pani Profesor zachowała się jakby tego pytania nie usłyszała. Kontynuowała tyradę o tym, że prawo do aborcji jest prawem człowieka. A kobiety, nie mogące usunąć ciąży są narażone na depresje etc.

Mimbla, siostra Małej Mi, po wizycie w rekwizytorni, gdzie „kwiaty były kwiatami papierowymi, skrzypce nie miały strun, pudełka – dna, a książki nie dawały się otworzyć” powiedziała, że jest tak, jak gdyby wszystko było niczym. Od paru dni, coraz częściej mam takie samo wrażenie. 





czwartek, 28 stycznia 2021

27 stycznia 2021


 1. Rozładowałem chevroleta. Na jednej ze skrzyń zachował się fragment listu przewozowego. Przyjechały w nich die Spurstangen. Do jakiegoś naprawdę dużego auta. Udało mi się wyjechać bez składania lusterka. Wszystko się okazało kwestią kąta. 


Zadzwonił Gazownik. –Kto panu robił tę instalację?Nie mam pojęcia.Oj, będzie to pana kosztować. 
Parownik nie dość, że za mały, to jeszcze nieszczelny. Rurka od zbiornika przy mocy ponad 300 koni powinna być ósemką. Jest szóstką. Gumowe przewody w komorze silnika wszystkie do wymiany. Zgodziłem się na wymianę parownika i gumowych rurek. Reszta zaczeka na wymianę zbiornika, którego atest się niedługo kończy. Złą informacją jest, że audi będzie gotowe dopiero w poniedziałek. 

2. Pojechaliśmy do Gronowa. Tak się składa, że Gronów jest koło Łagowa. Obie miejscowości są w Lubuskiem. W Łagowie są dwa piękne jeziora i zamek Joannitów. Festiwal filmowy i inne atrakcje. Z tym, że to jest tylko część prawdy. W Lubuskiem zupełnie gdzie indziej, bo po drugiej stronie Odry jest jeszcze jeden Łagów. A obok niego zupełnie inny Gronów. Legenda głosi, że to specjalni, by utrudnić życie amerykańskich komandosów, którzy by się mieli na wczesny PRL desantować, żeby im się wszystko mieszało. W każdym razie, gdy ktoś zobaczy ogłoszenie – Łagów, lubuskie, atrakcyjny apartament na wynajem lepiej niech sprawdzi czy to aby nie ten drugi. Ten bez dwóch jezior, zamku Joannitów i innych atrakcji. 
W Gronowie był sklep ze starymi meblami. Akurat dzisiaj wyjątkowo zamknięty. I to jest zła informacja. Pojechaliśmy więc do Zielonej Góry. Bożena zapisała się tam do biblioteki. Oddawała Lema, pożyczała jakieś trzy. 
Jechaliśmy przez Zieloną, która bombardowała mnie pretensjonalnością szyldów. Manufaktura Pizzy. Kebab Factory. Na koniec sklep: Franczeska. Przepraszam. Nie sklep, tylko boutique. Tak się na Franczeskę zagapiłem, że o mały włos nie staranowałem jakiegoś mijającego mnie autka. 
W sprawie Franczeski wypowiedziała się kiedyś Rada Języka Polskiego. „Franczeska to zapisane w polskiej postaci włoskie imię Francesca, a jego rodzimym odpowiednikiem od setek lat jest Franciszka. Zapisanie imienia jako Franczeska, czyli oddającego za pomocą znaków polskiej ortografii jego włoską wymowę, nie powoduje możliwości jego akceptacji jako formy polskiej, ponieważ taką formą jest od wieków Franciszka” 
Swoją drogą czy Rzecznik Praw Obywatelskich wypowiedział się w kwestii ograniczania prawa rodziców do nadawania imion dzieciom? Skoro można sklep nazwać Franczeską, to dlaczego nie można tak nazwać córeczki. Albo syneczka. Teraz powinienem przypomnieć dowcip o indiańskich imionach. NIe przypomnę. I nie chodzi tu o Stojącego Węża. Swoją drogą praca z dekadę młodszymi ludźmi otwiera przed człowiekiem zamknięte wcześniej bogactwo internetu. Takie jak wymiony wyżej „Stojący Wąż” czy „Osa Aldona i bąk Andrzej”. Bogactwo, z którego istnienia wcześniej człowiek sobie nie zdawał sprawy.


3. Przed wieczorem ruszyłem do Warszawy. Co jest oczywiście złą informacją. Nie spieszyło mi się zbytnio, więc wjechałem na A2 dopiero przed Strykowem. Zaoszczędziłem pewnie z osiemdziesiąt złotych. Jechałem ciut szybciej niż TiR-y, słuchając „Wschodzącego Słońca” Crichtona. Szkoda, że książkę sfilmowano w czasach przednetfliksowych, bo serial mógłby dużo więcej zawartości książki pomieścić. Jechałem z sześć godzin. Książka skończyła się, gdy otwierałem drzwi do domu.

Trafiłem na powtórkę Trzaskowskiego w Faktach po Faktach. Pseudowyrok pseudotrybunłu obalił pseudokompromis.

 „Ulicę Sezamkową” sponsorowały literki, tę wypowiedź najwyraźniej słowo „pseudo”.