niedziela, 7 listopada 2021

6 listopada 2021


 

1. Z pewnością coś mi się śniło. Ale nie pamiętam co. I to jest zła informacja. Obudziło mnie kocię, które postanowiło wypowiedzieć wojnę kołdrze. 
Po śniadaniu kontynuowaliśmy walkę w górnej łazience. Konkretnie z umywalką. Okazało się, że potrzebujemy trzech wężyków, bo te, które przyszły z baterią były za krótkie. 

2. Pojechaliśmy więc do miasta. Najpierw stanęliśmy pod Hosso. Pretekst był taki, żeby kupić żwirek do kuwety. A naprawdę chodziło o to, żeby kupić jakieś niepotrzebne rzeczy w Actionie. 
Żwirek w zoologicznym okazał się tak irracjonalnie, że Bożena postanowiła że poradzimy sobie do poniedziałku bez. Misiek zauważył, że ryby (w akwariach) się jedzą. Mnie zaś w oczy wpadła rodzina, która kupiła sobie ptaszka. Tato niósł klatkę, syn mniejszy – ptaszka w pudełku, syn większy – dla paszka jedzenie. Bardzo byli z siebie wszyscy dumni. 
Parking pełen. Ludzi tłumy. Maseczki, jeśli w ogóle, to raczej pod nosem. Пандемии у нас нет. W Mrówce kupiliśmy wężyki. I kran ogrodowy, żeby uprościć podłączenie pralki. Mrówkowy pan próbował mnie do tego kranu zniechęcić. I namówić na droższy o całe dziesięć złotych chromowany zaworek do pralki. Byłem twardy. Kupiliśmy też wszystko, co potrzeba by powiesić lustro. Przynajmniej tak się mi wydaje. 
Wracając zostawiliśmy Miśka w Lubogórze, gdzie miał wykonywać czynności reporterskie. 
Za Rokitnicą zachodziło słońce. Wyszło zza chmur, żeby zajść. I to jest zła informacja, bo gdyby wyszło zza chmur wcześniej, prądu by się zrobiło więcej niż te 10 kWh.

3. Zamknąłem wodę, pozaślepiałem niepotrzebne przyłącza. Nie było to łatwe. Ale chyba się udało. 
Przywiozłem Miśka i kontynuowaliśmy prace z szafką. Znaczy: od kontynuował, ja sekundowałem. Skutecznie. Na niedzielny poranek pozostało nam powieszenie lustra i zamontowanie deski. Wolnoopadającej. 
Na moim nowym komputerze – na którym zresztą teraz piszę – udało się zainstalować Mojave. Złą informacją jest że nie chce na tym systemie działać aplikacja Twittera.


sobota, 6 listopada 2021

5 listopada 2021


1. Tym razem śnił mi się Londyn. By night. Gut. Jakieś restauracje, ulice wąskie. Nie pamiętam.
Do śniadania, w przerwie między teamsowymi zebraniami słuchaliśmy Mazurka. Najpierw z Foglem, później youtube podrzucił nam prehistoryczną Kaję Godek. Ciekawe doświadczenie. Pani Godek. Wcześniej wiele słyszałem, ale nie tyle, żeby sobie wyrobić tak zdecydowane zdanie. Teraz sobie wyrobiłem. I to jest zła informacja. 
Fogiel zdał egzamin ze znajomości cen chleba, mleka i masła. Ja bym poległ. Za chleb zapłaciłem dzisiaj z osiem złotych. W „Bagietce”. Ten w Tesco kosztował trzy z kawałkiem. Ale Tesco już nie ma. Masło – bym odpowiedział że koło pięciu. A mleka nie kupowałem od lat. Znam się za to na cenach LPG. 
Wywlokłem kibel z Lawiny. Udało mi się go nie uszkodzić i wciągnąć do domu. To jest jakiś sukces. 

2. Pojechałem do Zielonej. Nasłuchałem się dużo dobrego o astronomach z zielonogórskiego uniwersytetu. Zabrałem Miśka i przez Castoramę ruszyłem na północ. W Castoramie oddawałem kran, który nie pasował. Kupowałem kran, który pasował. I parę przecenionych tzw. dekorów. Przy kasie się okazało, że przecenione były częściowo. Znaczy – przeceny nie wbito do systemu, więc trzeba było czekać, aż się znajdzie człowiek od płytek i przygotuje kwit. Za każdym razem coś jest nie tak. Zaczynam się bać wizyt w Castoramie. I to jest zła informacja. 

3. Na północ, bo aż pod Gorzów, gdzie odbierałem kupionego na allegro lokalnie iMaca. 27-calowy. Późny 2009. Najwyższa wersja. Nie mogłem trafić. Trafiłem. Pan wyszedł przed dom. Wchodzimy do środka. iMac na stoliku. Przed stolikiem dwa szkraby. Oglądają na iMacu bajki. Ja zabieram komputer. Strasznie smutna historia. 
Dzieci powinny zacząć płakać. Pies szczekać. Kot miauczeć. Dzieci – przynajmniej jedno zafascynowała moja broda. W sklepach widać już Mikołaja

Wróciliśmy. Asystowałem Miśkowi w montowaniu kibla. Ciągle powtarza, że uwielbia wiercić. Pan w Castoramie powiedział, że kołki do montażu to będą szóstki. Kupiłem więc takie wiertło. Porządne bardzo. Kołki się okazały dziesiątkami. Udało się ten problem rozwiązać. Pomyliłem się za to ja w wężyku. I to jest zła informacja. Jutro trzeba będzie sobie jakoś z tym poradzić. 


 

piątek, 5 listopada 2021

4 listopada 2021


 

1. No i tym razem nic mi się nie śniło. W każdym razie żadnego snu nie pamiętam. Może chodzi o wczorajszego rabina Schudricha. Nie zrozumiałem przekazu i się przekazotwórca obraził.  
Płynąłem promem. W deszczu i wietrze. Miałem nadzieję, że prom się urwie i z Odrą spłynie do Bałtyku. I dalej, do Szwecji. Albo Danii. Jakoś się nie urwał. Nuda. I to jest zła informacja. 

2. Suburban nie jest już dziurawy. Będzie też niedługo pomalowany. Złą informacją jest, że z tylnego zderzaka został tylko chrom, a czasy, kiedy takich na allegro było kilka już minęły. 

3. Po drodze miałem kupić kibel. A konkretnie – kompakt do górnej łazienki. Wiedziałem konkretnie który. Castorama w Zielonej ma podziemny parking. Ma to swoje plusy. Jednym z nich jest, że kiedy pada, to nie pada na głowę. Więc nie padało. 
I na tyle by było, jeśli chodzi o plusy. Przez czterdzieści pięć minut szukałem kogoś, kto mi ten kibel sprzeda. Jedyny pan od łazienek obskakiwał Niemca, który kupował chyba instalację ogrzewania podłogowego. W końcu się pojawił pan inny. Zdziwił się, że nie znalazłem. Sam nie mógł znaleźć. Sprawdził w telefonie. Znalazł kogoś, kto przywiózł z magazynu. Złą informacją jest, że dopiero po kolejnych dwudziestu minutach. W międzyczasie kupiłem złą baterię umywalkową i niepasujący syfon. Castorama rządzi.

Tankuję na Staatoilu, który się teraz inaczej nazywa. Mają tam promocję. Gdy zatankujesz pięćdziesiąt litrów, przy następnym tankowaniu masz na litrze 10 groszy zniżki. Jakoś mi się nie zdarza tankować mniej niż pięćdziesiąt litrów. 


czwartek, 4 listopada 2021

3 listopada 2021

 


1. Tym razem śnił mi się rabin Schudrich. Na ciężkim kacu. Gdyż wcześniej był na Podlasiu. Mówił, że przywiózł dwa litry jakiegoś arcydzieła sztuki destylarskiej. Śnił mi się też Krzysztof Panek. Ten akurat miał pretensje, że mu źle doradziłem w sprawie remontu podłogi. Nie wiem co konkretnie, bo przyszedł chcący wyjść na deszcz Kocio i mnie obudził. Obaj – Rabin i Krzysztof – we śnie wychodzili z jakiegoś protestanckiego nabożeństwa procedowanego przez kobietę z dziwnym kołnierzem, w nowoczesnym wnętrzu. Hotelowym, coś jak sale z przestawianymi ścianami, w których się w warszawskim Sheratonie organizuje imprezy.

Uwielbiam TVN24. Bardzo dobra rozmowa Piaseckiego, w której zajmująca się pszczyńską sprawą prawniczka – mimo zdecydowanego stosunku do do ubiegłorocznego wyroku TV – mówiła, że lekarze mogli i powinni byli przeprowadzić aborcje. Natychmiast po zakończeniu jest komentowana w sposób ujednoznaczniający: powiedziała, że to wina TK. 
Porzuciłem TVN24. W znaczeniu: nie oglądałem przez cały dzień. Potrafię sobie wyobrazić, co się na antenie przez cały dzień działo. I to jest zła informacja. 

2. Dawno nie słuchany Mazurek urządził pani Poseł od Hołowni niezłe oranko. Nie sądzę, żeby miało to jakikolwiek wpływ na wynik, jaki osiągnie pani Poseł w następnych wyborach. I to jest zła informacja. 

3. Spotkania na teamsach tym razem trwały dłużej. Znaczy: skacowany rabin nie wróży żwawych zebrań. Ustawiliśmy z Bożeną w górnej łazience szafkę pod umywalkę. Teraz tylko wyciąć dziurę na odpływ i wszystko podłączyć. Wieczorem, z sąsiadem Tomkiem, wynieśliśmy na górę lustro. Nie tłukąc. Co jest jakimś sukcesem. 
Sąsiad Tomek podzielił się plotkami o śmieciowej zmowie. Czyli, że śmieciowi przedsiębiorcy podzielili się gminami i nie robią sobie konkurencji. Mogą więc dyktować gminom ceny. To się nadaje do prasy. 

Prasa regionalna donosi, że remont mostu w Cigacicach się może przedłużyć. I to jest zła informacja. Przez Cigacice będę miał bliżej do roboty. 


wtorek, 2 listopada 2021

2 listopada 2021


1. Przyśnił mi się pirotechnik Baca. Zła informacją jest, że w sennikach nie ma wyjaśnienia snu, w którym występuje funkcjonariusz Służby Ochrony Państwa tej specjalności. Innych specjalności zresztą też w sennikach nie ma. W każdym razie, Baca chłop porządny, więc założyłem, że to dobra wróżba.
No i od razu trzy teamsowe zebrania udało się przejść w półtorej godziny. 
Czyli by można w cennik wpisać – Gdy pirotechnik z SOP ci się przyśni – ciesz się, czasu zbyt wiele nie zmarnotrawisz. 
Z drugiej strony może chodzi o to, że Baca to góral. Zaczekam, aż mi się jakiś inny góral przyśni, wtedy będzie wiadomo. Ważne, żeby się przyśnił w tygodniu, bo w weekend zebrań na teamsach póki co nie ma. 

2. Jeśli mam być szczery, a ja od dzisiaj chcę być szczery, to nigdy nie chciałem zostać strażakiem. Może przez tę książeczkę o Wojtku, którą to moje pokolenie znało na pamięć. Prawda jest taka, że dziś jej treści nie pamiętam. Ni w ząb. Pamiętam za to z tej o chłopcu z okręcikiem: ty ten okręcik zrobiłeś sam, więc teraz z nami w pochodzie stań. Czy jakoś tak. Nad chłopcem z okręcikiem, to się chyba Barańczak pochylił w książkach najgorszych. Więc może raczej stąd pamiętam. 
No więc byłem dzisiaj w świebodzińskiej Państwowej Straży Pożarnej. Państwo Strażacy dostali dziś nowy samochód. Duży. Bez sikawki i drabiny. Za to z dźwigiem i widłami. W Polsce jest takich na razie siedem. Widły służą do holowania. Taka resorówka to by było coś. 
Brzechwy „Pali się!” znam dużo lepiej, niż te, wyżej wymieniane książeczki. W związku z kupowaniem Lawiny parę razy przejechałem trasę z Łodzi do Zgierza. Strażackiej wieży nie zauważyłem. I to jest zła informacja. 

3. Skoro już byłem w Świebodzinie, udałem się na poszukiwania kurczaczych serc dla Rudzi. Rudzi, matce karmiącej, się należy. A lubi. I je je. Nigdzie nie było. W trzecim sklepie usłyszałem, że nie ma, bo w weekend kurczaków nie bito. Będą jutro. Jakże się cieszę, że unikam mięsa. Tego rodzaju informacje otwierają oczy. Mięso nie bierze się ze sklepu. Najpierw coś się musi urodzić. Później dorosnąć. Na koniec zostać ubite i wypatroszone. 

Zaczęliśmy oglądać na HBO „Billions”. Zwykle nie przepadam za tłumaczeniem tytułów filmów, ale w tym przypadku, to, że nikt nie zamienił „Billions” na „Miliardy” to zła informacja. 

Listopadowa mgła w kamerze monitoringu wygląda jak stado małych muszek. Pewnie nie tylko listopadowa. 



 

1 listopada 2021


1. No i przyszedł listopad. 
„Nominacja” („Confirmation”)na HBO. Warto obejrzeć. Mam wrażenie, że każdy w tym filmie zobaczy coś innego. A wszyscy Bidena, który nie wygląda w tej historii najlepiej.
Naszła mnie konstatacja, że Joe Biden to w sumie taki trochę Bronisław Komorowski. 
I to jest zła informacja. 

2. Rano było słońce. Po południu zaczęło kropić. Udało się więc we czwartek trafić z prognozą pogody. 
Gmina wyczyściła staw przeciwpożarowy. Umówiliśmy się z sąsiadem Tomkiem, że będziemy staw napełniać. Tydzień temu się umówiliśmy. Złą informacją jest, że węże mam już pochowane i trzeba będzie je wyciągnąć. 

Koty dalej w komplecie. Najmłodszy jest ze dwa razy dłuższy niż tydzień temu. I ze cztery razy ma większą średnicę. 


3. „Krzyżacy”. Źli krzyżacy, stojąc pod bijącem dzwonem, komentują wyrwanie Zbyszka z rąk kata. Pod bijącym dzwonem. Twardzi zawodnicy. 
Ale przy tych wszystkich zabawnych niedoróbkach, przy teatralności – całkiem to dobry wciąż film. 
Zapomniałem, że Janek Kos synem był Ulricha von Jungingena. I to jest zła informacja. 





 

niedziela, 31 października 2021

31 października 2021


1. Z kotami wszystko w porządku. 

Kawa na ławę zmierza w kierunku „Drugiego Śniadania Mistrzów”, tyle że z przekrzykiwaniem. 
Po dzisiejszym programie zgadzam się ze zdaniem jednego z uczestników – szkoda czasu na tam chodzenie. 
W pewnym momencie Andrzej Zybertowicz próbował się podzielić informacją, że na wzrost cen gazu miała wpływ niska produkcja zielonej energii w 2020 roku. Przez którą zużyto zapasy, które trzeba było uzupełniać. Arłukowicz ze Zgorzelskim zaczęli rechotać. 
Nasze panele 9,6 kWp, w październiku 2020 r. wyprodukowały 498,85 kWh, a w październiku 2021 – 725,15 kWh, więc coś w tym jest. 
Złą informacją jest, że przy tych dwóch stałych gościach „Kawy” na merytoryczną dyskusję szans nie ma. 

2. Niemieccy goście sąsiedniej agroturystyki z całą mocą sprzętu słuchali dudniącej muzyki. A w związku z tym jak głośno jej słuchali, to rozmawiać musieli na siebie rycząc. Przez cały prawie dzień można było słuchać dudnienia i ryków. Myśmy mogli. Sąsiedzi bliżej – musieli. 
No to może inny cytat z „Cmentarza w Pradze” Eco: 
Niemców poznałem, pracowałem nawet dla nich. To najniższa kategoria rodzaju ludzkiego, jaką można sobie wyobrazić. Niemiec wydziela średnio dwa razy więcej kału niż Francuz – nadczynność funkcji trawiennych ze szkodą dla mózgowych, dowodząca fizjologicznej niższości. W czasach najazdów barbarzyńców germańskie hordy znaczyły przemierzane szlaki niepojętą ilością odchodów. Zresztą nawet w o wiele mniej odległych stuleciach francuski podróżnik zauważał natychmiast, że jest już w Alzacji, gdy widział na drogach niezwykłej wielkości kupy. Na tym nie koniec. Niemców charakteryzuje wydzielanie cuchnącego potu; dowiedziono też, że mocz Niemca zawiera dwadzieścia procent azotu, mocz zaś innych ras – tylko piętnaście.

Żeby nie było: narrator w książę opisuje też – w podobny sposób – inne nacje. 

Złą informacją jest, że tak się dobrze bawili, iż istnieje podejrzenie, że przyjadą raz jeszcze. 

3. Przyszła grupka zadowolonych z siebie dzieci z niespotykanym tu wcześniej zawołaniem „cukierek albo psikus”. Mimo iż mnie korciło, dałem cukierek. A nawet sześć. Amerykańskich. 

Misiek – poniekąd etnograf – tłumaczy, że anglosaskie świętowanie Halloween zupełnie nie pasuje do naszej tradycji, bo u nas się o duchy – w Dziady – dbało, a tam się je – w Halloween – przepędza. 

Złą informacją jest, że jak się te nasze duchy zdenerwują, to będziemy się mieć z pyszna. 

 

30 października 2021

 



1. Dostałem, jakiś czas temu, w prezencie od Bożeny zestaw noży Fiskarsa. Utrzymuję je w dobrym stanie, czyli ostrzę co chwilę. No i wieczorem, sprzątając po kolacji, zacząłem myć największy z nich. Nie wkładamy ich do zmywarki, bo coś tam. No i myjąc, zrobiłem jakiś dziwny ruch. Uderzyłem palcem (wskazującym) w ostrze. No i się potwornie głęboko zaciąłem. Zalewałem krwią kawałek kuchni. W końcu dotarło do mnie, że rana czysta i jak ścisnę, to powinno przestać broczyć. No i przestało. Udało się jakoś gazikiem owinąć. No i plastrem zakleić. Złą informacją jest, że boli i że mi się słabo bez tego palca pisze.

2. Liczba kotów się nie zmieniła. Chyba będzie już – odpukać – dobrze. Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Trzymało mnie do wieczora. O to jest zła informacja. 
Koty jedzą. A zwłaszcza kotki. Rudzia z Kocięciem potrafią w dwa dni zjeść kilogram serc drobiowych. Pojechałem szukać im mięsa. Cztery sklepy. Serc nie było nigdzie. Kupiłem mielone i jakieś kawałki ud bez kości. Chyba wolę te dobre stare czasy, kiedy starczało suche i saszetki z Rossmanna. 

3. Pochowaliśmy dwa małe. Będzie na nich rósł krzak. Bożena mówi, że kwitnie na różowo. 
Mam nadzieję, że dożyję czasów, kiedy będzie się można pochować (po kremacji) niekoniecznie na cmentarzu. Też bym mógł spocząć pod którymś z drzew w parku. 

Oglądaliśmy „Ocean ognia”. Chyba drugi raz. Film o tym, że niezbyt dobry prezydent Rosji jest obalany przez dużo gorszego Ministra Obrony, a świat ratuje Amerykanin o dobrym sercu. W tej roli Brytyjczyk Butler. Są też bohaterscy SEALs. I porządny Rosjanin. Prezydent Rosji jeździ Gelendą. Jego żołnierze tuningowanymi UAZ-ami. W Ameryce rządzi pani Prezydent. Bardzo dobry film. Większość przespałem.

Później, na Prime oglądaliśmy serial o doktorze, który ma firmę, która wpływa na ławników. Po trzech odcinkach wiadomo, że kolejnych dwadzieścia będzie identyczne. I to jest zła wiadomość. Choć gorszą jest, że – wg opisu serialu – oparty jest o faktyczną historię. 

Agroturystyka zza płotu gości grupę Niemców. Zachowują się tak, że aż się chce zacytować Eco z „Cmentarza w Pradze”: Wskutek nadmiernego spożycia piwa Niemcy są całkowicie niezdolni zdać sobie sprawy z własnej wulgarności, której szczytem jest to, że nie wstydzą się być Niemcami. 



sobota, 30 października 2021

29 października 2021


1. Zacznę od informacji najgorszej. Dzień zakończyliśmy z jednym kocim oseskiem. Choć wcześniej nic na to nie wskazywało. 
Rudzia się wciąż zachowuje, jak na kocią matkę przystało. Czyli leży. Z przerwami na posiłki

2. Cały dzień wybierałem się do miasta. Wybrałem się dopiero późnym popołudniem. I to jest zła informacja. Lepiej, gdybym panował nad czasem. 
Wjeżdżając do Chociul, zauważyłem ciągnik. Nie jestem amatorem ciągników, więc nie rozpoznałem marki. W każdym razie: ciągnik z tych mniejszych. Ciągnik miał, od frontu, założoną łyżkę ładowarki. Czy jak się tam to nazywa. Łyżka była maksymalnie podniesiona. W łyżce stał pan. Po prostu stał. Można się było domyślać, że coś z tej łyżki majstrował z linią energetyczną nad nim. Majstrował wcześniej, bądź miał majstrować, bo w momencie, gdy go zauważyłem po prostu stał. I był to dość irracjonalny widok. 
W sklepie „Action” wciąż przygotowania do Bożego Narodzenia. Wszystkich Świętych pominięto. Odważna biznesowo decyzja. 
W „Mrówce” kupiłem pellet. W „Lidlu” mnóstwo niepotrzebnych rzeczy. Za to drogich. Chciałem odwiedzić naprawiacza kosiarek. Miał już zamknięte. Nic dziwnego. 
Sporą część drogi do domu przejechałem za jakimś talibem bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Po niezabudowanym jechał 50 km/godz. 

3. Jestem pod stałym wrażeniem „Morning Show”. Szczerze polecam tego allegrowicza. 
„Inwazja” też fajna. Choć, jeżeli następny odcinek będzie jak poprzednie – zmienię zdanie. 
Uciekam w seriale, żeby nie napisać o tym, że zadzwonił kolega z Warszawy i opowiedział dwie tak smutne historie, że lepiej niż je rozpamiętywać jest się skoncentrować na serialach. 




 

czwartek, 28 października 2021

28 października 2021


1. Rudzia z matki wyrodnej, stała się matką wzorową. Złą informacją jest, że Piekarnik tego nie doczekał. „Piekarnik”, bo Misiek próbował go rozgrzewać jak w nowelce u Bolesława Prusa. Może niezupełnie tak samo, bo z pełną kontrolą temperatury. 

2. W Brodach drogowskaz próbował odwieść mnie od jazdy na prom. Nie udało się mu. Przepłynąłem. Za Czerwieńskiem zauważyłem, że mi się samochód grzeje. Znaczy, temperatura się stabilizuje. Tyle, że za wysoko. Zaparkowałem w Castoramie. Kupiłem roztwór glikolu. Dolałem. Weszło całe pięć litrów. Problem przegrzewania zniknął jak ręką odjął. 
Pięć litrów z trzynastu. Złą informacją jest, że nie wiem którędy mi ten płyn znika. 

3. Obejrzałem kolejny odcinek Mazurka ze Stanowskim. No i jest to niestety nudne. Pozostaje mieć nadzieję, że to z czasem się poprawią. 
Wracałem S3. W Sulechowie, na Orlenie gaz po 3,31. By ktoś w wreszcie mógł zaktualizować stawkę za delegacyjny kilometr. 


 

środa, 27 października 2021

26 października 2021


1. Jechaliśmy od rana. Więc o nietypowej porze. W Strzałkowie, koło drogi jest wielobudynkowa szkoła, której wcześniej nie zauważyłem, gdyż w nocy nie miała podwórka pełnego dzieci. Na jednym z budynków jest tablica poświęcona strajkowi szkolnemu. W szkole uczyli tylko o Wrześni. A przynajmniej tak zapamiętałem.
Za Wrześnią odbieraliśmy lustro. W sklepie ze stylowymi meblami, wśród bardziej, bądź mniej stylowych mejli stał ołtarz. Neogotycki. Dębowy. Piękny. Kupiłbym, ale mnie nie stać. Kosztuje 120 tys. I to jest zła informacja. 

2. Na bramkach za Poznaniem, policja trzepała busy. Chyba skutecznie, gdyż jeden stał w towarzystwie kilku radiowozów. Policjanci, ratownicy. Stał też śmigłowiec LPR-u. Śmigłowiec na parkingu, obok autostrady, to jednak widok niecodzienny. 
Złą informacją jest, że nie mam już jednak instynktu reportera, nie stanąłem, by poreporterować. 
Podobnie nie stanąłem w Świebodzinie, gdzie na Zachodniej zderzył się rowerzysta ze skuterzystą. Policja zablokowała przejazd, więc się dowiedziałem dokąd prowadzi ulica Żaków. 
W Gorzowie samorządowcy odbierali promesy pieniędzy z „Polskiego Ładu”. Ponadpartyjnie odbierali. Mój starosta dostał kasę na drogę z Toporowa do Niedźwiedzia. Jak się jeszcze uda zrobić kawałek z Niedźwiedzia do Węgrzynic, to chyba zacznę częściej jeździć do Berlina.
Nowa droga zmienia rzeczywistość. I to na wiele lat. Ta z Ołoboku do Rokitnicy ma ponad dwadzieścia lat, a wciąż jest jak nowa. 

3. Małe koty dostały sztucznego mleka. Rudzia wciąż nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Kocię przed nimi ucieka. Ale jakoś się mają. Zobaczymy, co będzie jutro.

Złą informacją jest, że nie mogę sobie przypomnieć, czy mam tu coś elektrycznego do podgrzewania. Elektryczny koc, poduszka, czy coś podobnego. 


 

wtorek, 26 października 2021

25 października 2021


 1. Powędrowałem na plac Piłsudskiego, żeby zobaczyć uroczystość z okazji rocznicy powstania Sztabu Generalnego. 

Na Mazowieckiej, pod Warszawską Fabryką Ram i Podobrazi, wyraźnie zniesmaczona pani zmywała krew z trotuaru. Odzwyczaiłem się od tej wielkomiejskości. 

Na uroczystość się spóźniłem. Kiedy dotarłem przemawiał bezprzymiotnikowy generał Andrzejczak. Dźwięk klaszczących w służbowych rękawiczkach dłoni nie przypomina klaskania. Z perspektywy tych kilkunastu godzin, właściwie trudno powiedzieć, co przypomina. 

Poznałem dr. Bartosiaka. Stałem z pewnym, szanowanym w pewnych kręgach, absolwentem Nowodworka. Podeszła pani Pułkownik ze Sztabu Generalnego. Zapytała, czy dalej piszę Negatywy. Potwierdziłem. Poszła. Pan Doktor pogratulował mi popularności. Odpowiedziałem, że jako znany youtuber nie powinien mieć kompleksów. A przynajmniej mi się wydawało, że tak odpowiedziałem. 

W Pałacu wprowadzono reżim maseczkowy. Wiszą też nowe obrazy. Złą informacją jest, że nie miałem czasu obejrzeć, a kilka wyglądało bardzo interesująco.

2. Później odwiedziłem kolegę z byłej pracy, dla którego, od niedawna, tamta praca też jest była. Zadziwiające ileż po zmianie dzielimy radości. 
Później byłem w Mordorze. Później, Z Mordoru pojechałem na Wolę. Nie wiedziałem, że istnieje połączenie Woronicza ze Żwirkami. Z Woli wróciłem metrem. A nawet dwoma. Budujące, że wszyscy w maseczkach. 
Później wylądowałem w Krakenie. Spotkaliśmy się z kolegą, którego nazwiska nie wymienię, gdyż jego szefowa, która zasadniczo nie jest jego szefową może mieć mu za złe, że się ze mną spotyka. A po co człowiekowi robić ambaras. 
Piliśmy Budweisera, który nazywany jest u nas Budem. Kolega zacytował Clarksona, który tłumaczył, że nie należy latać do Stanów, gdyż połową ich rządzi prowadzący je na manowce starzec, zaś druga pije Budweisera. 
Później przyszedł przedstawiciel brytyjskiej prasy o światowym zasięgu. On pił Złote Lwy. Rozmawialiśmy o brexicie. I o tym, że nie uda się ustalić, co jest efektem brexitu, a co pandemii. 
Później pakowałem samochód. Musimy wyjechać bladym świtem. I to jest zła informacja. 

3. Nowe koty żyją. Misiek donosi, że Rudzia nie jest nimi zainteresowana. I to jest zła informacja. 

Konrada Piaseckiego oburzyło moje zrozumienie dla tureckiej decyzji o wydaleniu ambasadorów. Są pewne zasady, które określają co dyplomacie wolno robić, czego robić nie powinien. Jeżeli w imię wartości nadrzędnych postanawia te zasady złamać – powinien się liczyć z reakcją. 
To jest jak z obywatelskim protestem, który nie polega na tym, że się prawo łamie, tylko, o tym, że się decyduje ponieść konsekwencje łamania tego prawa. W imię wartości nadrzędnych. 
Konrad napisał, iż uważa, że są wartości większe niż hołdowanie kostycznym, dyplomatycznym normom (w kontaktach z krajem, który nie przestrzega praw człowieka i więzi ludzi bez wyroku). 
Idąc w tę stronę, można by sobie wyobrazić dziennikarza, który zaprasza do studia gościa. Gościa uważa, za kogoś bardzo złego. I zamiast wywiadu, na jaki się umówił, wali tego gościa maczugą w łeb. (Bo to jest zły człowiek) (naprawdę zły). 





poniedziałek, 25 października 2021

24 października 2021


1. Tak, jak przewidywałem – obudziłem się nieprzytomny. Budzikiem się obudziłem. Okazało się, że chwilę wcześniej dzwonił Misiek. Rudzia zaczęła rodzić. Rodziła i noworodki porzucała w różnych miejscach domu. Ich piski obudziły Miśka. Jeden (pewnie pierwszy) był zimny. Misiek go rozcierał. Później wsadził na chwilę do piekarnika. Noworodek się zrestartował. Urodziły się w sumie trzy. Zostały wsadzone do pudła. Rudzia nie była jakoś specjalnie nimi zainteresowana. I to jest zła informacja. Zobaczymy, co będzie jutro. 

2. Byłem – wciąż nieprzytomny – na śniadaniu z Ważną Postacią. Postać z rodziną. Rozmawiamy. Dzwoni Misiek. W sprawie pokrwawionej podłogi. Mówię, żeby krew zbierał papierowym ręcznikiem i do pieca wrzucił. Rodzina Ważnej Postaci mówi, że gdyby się nie domyśliło, że o ślady kocie poporodowe chodzi, by się mogła poczuć niepewnie. 

Turcja wyrzuciła wczoraj kilku ambasadorów. Z amerykańskim na czele. Niemieckim na dodatek. I jeszcze paroma unijnymi. Napisali list otwarty, w którym stwierdzili, że się im nie podoba jakiś wyrok tureckiego sądu. Turcy zachowali się w sposób zrozumiały. Złą informacją jest, że dla sporej części krajowych, naszych bliźnich – nie. Słowo „suwerenność” jakoś znikło z programu wychowania obywatelskiego (o ile taki przedmiot w ogóle istnieje)

3. W Beirucie nie ma już ulubionego piwa byłego kanclerza Niemiec. Było jeszcze wczoraj. I to jest zła informacja, bo nie udało mi się w tym roku go spróbować. Nie licząc dwóch butelek z Lidla. A to butelkowe jednak inaczej smakuje. 
Ciężki i długotrwały wieczór w pracy. Żeby nie to, że doświadczenie mówi, że dzięki takim wieczorom nabywa się doświadczenia byłbym zły bardzo. 

A, no i rano przeczytałem, że Andrzej Saramonowicz napisał, że nie należy się ode mnie domagać wrażliwości. Cytując klasyka: Mocna słowa, jak na twórcę „Lejdis”.






 

niedziela, 24 października 2021

23 października 2021


1. Miałem dziwny sen. Dziwniejszy niż zwykle. Śnił mi się Daniel Obajtek w wersji podkręconych tekstów z „Gazety Wyborczej”. 
Kurcze, dziś to człowiek nie wie, czy „Gazety”, czy „Wyborczej”.
Otóż śniło mi się, że byłem kierowcą w organizacji Daniela Obajtka. Kierowałem samochodem BMW serii 7. Siedem z shiftem to &. Przypadek? Nie sądzę. 
No więc prowadziłem to BMW serii 7 pod górę. I się okazało, że ten trzylitrowy silnik diesla z trzema turbinami nie jest w stanie tego samochodu wywieźć pod śniącą mi się górę. I muszę wrzucić wsteczny, by się cofnąć i rozpędzić. I potem się okazuje, że nie mogę z tego wstecznego przełączyć na drive. I próbuję i próbuję. I się nie mogę na ten drive przełączyć. No i wtedy mnie obudził na chwilę telefon. Zasnąłem chwilę później. I kiedy do snu wróciłem, okazało się, że jest po jakimś grubym wypadku. Jakaś skoda powoli tonie w jeziorku. Jacyś ludzie nie mogą się zdecydować, czy rozbijać szyby, żeby wyciągać pasażerów. Ja nie jestem pewien, czy aby wypadku nie spowodowało kierowane przeze mnie BMW. W przerwie, gdy nie śniłem. W każdym razie napięcie się zrobiło tak duże, że postanowiłem się obudzić. No i tak zrobiłem.
Złą informacją jest, że mimo iż była to godzina dziesiąta, to się nie wyspałem.

2. Zabrałem się za piecyk. Znaczy kocioł. Znaczy najpierw zacząłem wydzwaniać do wszystkich znanych mi serwisantów Vaillanta.

Serwisanci pieców CO, w weekendy są równie bezwzględni jak funkcjonariusze Straży Granicznej. Żaden nie odbierał. W końcu oddzwonił ten, który zamontował nam najpierw piec (oficjalnie nazywany kotłem), a później pompę ciepła. Kazał najpierw resetować przez wciśniecie resetu na różne sposoby. Nie pomogło. Poźniej sugerował wyłączenie pieca z prądu, ewentualnie kręcenie w prawo i lewo wszystkimi możliwymi pokrętłami. Też nie pomogło. Powiedział więc, że pomóc nie może. I że piec (oficjalnie: kocioł) raczej się zepsuć nie może. Więc nie bardzo wie, o co chodzi. No i żeby sprawdzić przyciski 'reset'. 
Rozebrałem elektroniczną stronę pieca (oficjalnie: kotła). Specjalnym sprajem do czyszczenia połączeń, spryskałem miejsce, gdzie przycisk 'reset' przyciska tzw. płytę. Złożyłem piec (oficjalnie: kocioł) i się okazało, że po naciśnięciu przycisku 'reset' – zaczął działać. Złą informacją, której udzielił mi odbierający w weekend telefony serwisant, jest, że tak odpornych na awarie pieców, jak ten, który mamy już nie robią. 

3. Byliśmy na rodzinnym obiedzie w Beirucie. Później pojechaliśmy do Ikei po materac. Później pojechaliśmy na proszoną kolację. Mamy nadzieje, rewizyta się w końcu odbędzie. 
Pod dom wróciliśmy równo z Mileną. Wywarłem więc presję byśmy się udali do, naprzeciw domu, baru „Nola”. „Cztery Róże” w wersji single barrel są naprawdę interesujące. 
Złą informacją jest, że zegar zaraz wybije czwartą, a ja jestem umówiony na śniadanie o dziesiątej.