czwartek, 29 kwietnia 2021

29 kwietnia 2021


1. –Panie redaktorze, szuka pan dziury w całym – powiedział do Piaseckiego minister Wójcik. A tyle ostatnio słyszałem o braku kontaktu SolPolu z rzeczywistością. 
W Graffiti Kosiniak, który znowu kimś nie zostanie. Nie został prezydentem. Teraz premierem. 
Klaren Bach to czysty potok. U Klarenbacha w Info bardzo było interesująco, gdyż zamiast odwiecznego konfliktu PiS versus Reszta Świata pojawił się nowy. Lewica – Platforma (z Peeselem w tle). Nieznany mi ni z twarzy, ni z nazwiska poseł Lewicy miał kilkuminutowy monolog, w którym się pojawiły i spotkania na cmentarzach, i ośmiorniczki, i cytaty z Bartka Sienkiewicza i rozkradanie Polski. 
Na wsi mam chyba z kilogram popcornu. 

2. –Mogę przeprosić, nic mnie to nie kosztuje – powiedziała u Mazurka Anna-Maria Żukowska. No i ze trzy razy przepraszała. Wszakże nic to nie kosztuje. 
Mazurek nie wierzył, że biologiczny mężczyzna może urodzić dziecko. Transfob. Najwyraźniej nie oglądał „Juniora”. Tego ze Schwarzeneggerem. 

3. Umawianie się na kawę sprowadza się dziś do spacerowania. Zawsze lubiłem spacerować. Dziś mi wyszło prawie dziesięć kilometrów. 


Obrazy w Pałacu jednak są lepsze niż mi się wydawało. 


 

28 kwietnia 2021


 

1. Kocio urządził pobudkę przed siódmą. Na wsi człowiek by wstał, wypuścił Kocia i wrócił do łóżka. W Warszawie nie ma gdzie Kocia wypuścić. Balkon go nie interesuje. Więc narzeka. A człowiek nieprzytomny, bo się przed trzecią położył. Drzemiąc słuchałem Millera. Bardziej drzemałem niż słuchałem. Nie żałuję, bo wciąż jednak czuję do Millera niechęć pamiętając, co opowiadał po tym, gdy się załapał na szczepienie poza kolejnością. Powinno mi już przejść, bo przy tym tempie szczepień ani się obejrzymy jak większość chcących będzie zaszczepiona, a dwóch – excusez le mot – pajaców będzie organizować pod Narodowym konferencje: Po co rząd kupił tyle szczepionek. To marnowanie publicznych pięniędzy. Można je było przeznaczyć na psychiatrię dziecięcą.
Bardziej drzemałem niż słuchałem. Mogę się tylko domyślać, że skoro Kwaśniewski mówił to co mówił, to Miller musiał mówić coś innego. 
Obudziłem się, by przełączyć na Żukowską w Graffiti. Zaraz zasnąłem. Mazurka odtwarzałem. Był obrażony, że Niedzielski mu nie powiedział, co będzie o 10:00 na Konferencji z Premierem. I tak przez prawie całe pół godziny. 

Dyrektor Zydel udowadnia, że jak człowiek raz zostanie dyrektorem, to się to do człowieka przykleja. No i teraz jest dyrektorem muzeum. Etnograficznego. Ma gabinet. Windę. Sztandar. Bibliotekę i dwa związki zawodowe. Ma też zbiory. Jak się otworzy – wypada przyjść obejrzeć. 

2. Zadzwonił pan Zbyszek (ojciec Kamila). W audi działa już wspomaganie. Wcześniej strzelił przewód ciśnieniowy. Część trudna do zdobycia. Silnik też jest już ponoć w porządku. Do roboty zostały hamulce. I zawieszenie. Od dwóch przeglądów diagnosta mówi, że trzeba wymienić wahacz. Jeden z dwunastu, jakie są w tym aucie. 
Pan Zbyszek uważa, że jest za wcześnie na robienie głowic. Że trzeba jeszcze pojeździć.

Więc może będziemy wracać w dwa auta. 

Byłem w Pałacu. Niby Covid, zdalna praca, a nie ma gdzie zaparkować. Wiszą nowe obrazy, mam wrażenie, że jeszcze gorsze niż poprzednie. Choć jest to raczej mało prawdopodobne, więc pewnie się nie przyjrzałem. Najlepsze obrazy zastaliśmy w 2015 roku. Poprzednia ekipa się – jak to mawiano przed laty – nie szczypała. Ogołociła stałą ekspozycję w Sukiennicach. Muszę się do tych Sukiennic wybrać, żeby popatrzeć na „Wieczór nad Sekwaną” Gierymskiego, koło którego, przez parę miesięcy, przechodziłem parę kilka dziennie. 

Odzwyczaiłem się od jeżdżenia po mieście. Jest oczywiście Świebodziński korek przy poczcie. Ale to jednak coś innego niż jazda na Bielany koło siedemnastej. Wisłostradą, na której, przed tunelem stał zepsuty chyba Sprinter.

3. Poszliśmy po zupę do Beirutu. Był Krzysztof. Ukradli mu auto. To był chyba Range Rover. Pięcioletni. Już się odzwyczaiłem od tego, że można tak stracić samochód. 
Policjanci sugerowali, że zapomiał gdzie zaparkował, że żona wzięła etc. Monitoring jednak przeciął te spekulacje.
Przypomniała mi się historyjka sprzed lat prawie trzydziestu. Jeden z właścicieli Free Pubu obudził się na strasznym kacu. Przyjechał do pracy taksówką. Zobaczył, że nie ma jego samochodu. Poszedł zgłosić na Policję. Policja przyjęła zgłoszenie i znalazła samochód pod jego domem. Kiedy następnym razem na ciężkim kacu nie znalazł pod pracą auta, policjanci zasugerowali, by sprawdził pod domem. Słusznie zasugerowali. I to nie był ostatni raz. 
Polska się jednak bardzo zmieniła. Tak, jak prawie się nie kradnie aut, jeżdżenie na zerwanym filmie też nie jest tak popularne. Przykręcanie śruby przynosi czasem efekty. 










środa, 28 kwietnia 2021

27 kwietnia 2021


1. Warszawa jest trudna. Nie tylko dla Kocia. 

Niby oglądałem ministra Budę u Piaseckiego. Ale chyba śpiąc. Pamiętam tylko, że w pewnym momencie w rogu ekranu mignęła ręka, która coś położyła przed nim na stole. Kiedy przełączyłem na Graffiti – nie było Olgi Semeniuk. Ponoć się pojawiła później. Ale nie doczekałem. 
Oprzytomniałem przy Mazurku. Dwadzieścia podpisów zebranych. Tych za likwidacją TVP. Poncyliusz podzielił się z nami sentencją: Lepiej być posłem, niż prezesem MPO. Melium quam praesidis purgato civitatem senatoris esse. Google translator nie umie w łacinę. Ja też. Niestety. 

Rozmowa była zabawna. Poncyliusz brnął, Mazurek mu nie przeszkadzał. „Prezydent może powołać kogoś, do kogo ma zaufanie, kogoś, kto reprezentuje jego wrażliwość”. W MPO.

2. Cały dzień chodziłem po mieście. Rozmawiałem. Wykonałem jakieś 70% planu. Co jednak jest sukcesem. 
Najważniejsze, że kupiłem makaron. W Piccolo Italia. Bożena nie lubi spaghetti. Ja wręcz przeciwnie. Nie jestem wielbicielem tagliatelle. Bożena lubi. Spotykamy się przy tagliolini. 
Przeszedłem przez Poznańską. Zamówiłem kolację w Krakeno-Beirucie. Dobra zupa z soczewicy. Wszystko właściwie dobre. Okolica żyje nadzieją, że za dwa tygodnie będą otwarte ogródki. 

3. Oglądałem kawałek Kwaśniewskiego u Olejnik. Trochę jak ze ślepym o kolorach. Czy Rada Języka Polskiego zajęła już stanowisko w sprawie tego dyskryminującego powiedzenia? Muszę przyznać, że bardzo lubię manierę znudzonego Kwaśniewskiego. Ale pani redaktor, Fundusz Odbudowy nie ma nic wspólnego z prawami kobiet. Ale pani redaktor, to są unijne pieniądze, ich wydatkowanie będzie kontrolowane, wszystkie na pewno nie zostaną rozkradzione. Ale pani redaktor, gdyby Platforma chciała współpracować, to by zagłosowała na Ikonowicza.

Prezydent Kwaśniewski (NIE Z PIS-u) obalający narrację platformy (i po części dziennikarzy TVN24) o Funduszu Odbudowy. Tak właściwie to sporo ludzi mogło dziś przeżyć dysonans poznawczy. 


 

wtorek, 27 kwietnia 2021

26 kwietnia 2021


1. Plan był taki, że przed południem pojadę do Międzyrzecza, do firmy sąsiada Tomka po blat INOX-owy. Spalił ten plan na panewce, gdyż, gdy zadzwoniłem do sąsiada Tomka – powiedział, że na dziś się nie da zrobić.
Z ClubHouse korzystam jak z radia. Dziś trafiłem na rozmowę o tym, jak się pracuje z influencerami. Jakaś pani opowiadała o tym, że jakaś gwiazda Instagrama coś na tego Instagrama wrzuciła. I spowodowało to kryzys. Miała na ten kryzys jakieś specjalne słowo. Niestety nie zapamiętałem jakie. Wszystko było bardzo dla mnie egzotyczne. Chyba mało zrozumiałem. Ja jako dziaders influensuje zwykle przez telefon. Mówienie do telefonu i publikowanie tego na Instagramie, w moim przypadku by było chyba niezbyt skuteczne. 

2. Wyrychtowałem Lawinę. Zamiotłem pakę, bo nie umyłem jej po ostatnim wożeniu gruzu. Założyłem oświetlenie tablicy rejestracyjnej. Oryginalne popękało. Poprzedni właściciel próbował ratować je blachowkrętami. Nie do końca skutecznie. Zapakowaliśmy auto. Do auta zapakowaliśmy biednego Kocia, który do wielbicieli Warszawy nie należy. „Kto nie kocha Warszawy – nie kocha Polski” – powiedziała chyba w maju, w kontekście kandydowania Prezydenta Miasta Stołecznego na urząd Prezydenta RP, pewna – bardzo ważna w nowych technologiach – osoba. 
Kocio nie ma więc szans na polityczną karierę poza Rokitnicą. 
A2 znowu podrożała. I będzie drożeć. Tak do 2037 roku. Dziś za cenę przejazdu można kupić używany rower. Tani. Za 16 lat może będzie można kupić używany samochód.  

3. Jechaliśmy przez Łódź. Jakość nawierzchni reprezentatywnej łódzkiej ulicy ustępuje tej łączącej Rokitnicę z drogą Skąpe–Międzylesie. Tak w ogóle, to Łódź jeżeli się po niej jeździ po nocy wygląda dość depresyjnie. W centrum tę depresyjność wzmacnia labirynt pozamykanych ulic. 
Tak wybitny samorządowiec – jak pani prezydent Zdanowska – zasługuje chyba na jakieś lepsze miasto. 

Warszawa przywitała nas informacją o podwyżce opłat za ciepłą wodę. Nie wiem jak dużą. Właściwie mnie to nie obchodzi, bo w przeciwieństwie do naiwnych sąsiadów nie daliśmy się na niegdyś miejską, dziś francuską ciepłą wodę namówić. Wciąż mamy swojego junkersa. Junkersa marki Vaillant. 





 

poniedziałek, 26 kwietnia 2021

25 kwietnia 2021


1. „Siódmy dzień tygodnia”. Pani profesor Senyszyn zasugerowała, że część wyborców PiS jest niespełna rozumu. Dziwne, że tylko część. Był taki francuski dowcip. Jedzie Flamand autostradą A10. Włączył radio. Słyszy: Uwaga, autostradą A10 jedzie samochód pod prąd. Rozgląda się: jeden? Wszystkie!

Stankiewicz zapomniał o tym, że ciało pani Marii Kaczyńskiej trafiło do moskiewskiego prosektorium. Z pierwszej ręki słyszałem, że mimo oporu Rosjan, przy odpowiednio twardej postawie, dało się tam doprowadzić do tego, żeby wszystko było w porządku. 

Głównym tematem przedpołudnia była decyzja Izby Dyscyplinarnej. Decyzja o niewyrażeniu zgody to oczywisty dowód na upolitycznienie. Gdyby decyzja była inna to byłby to oczywisty dowód na upolitycznienie. Swoją drogą chciałbym, żeby ktoś odpowiedział mi na pytanie: skoro sędzia Tuleya uważa, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem, to dlaczego wysyła tam swoich pełnomocników? 

2. Przyszła paczka z Ikei. Dwóch gburowatych panów wytargało ją z auta i porzuciło przed schodami do domu. Paczka ważyła 95,7 kg. Więc nic dziwnego, że panowie byli gburowaci. W paczce było dużo innych paczek. Ważyły – każda z osobna mniej. Przez cały dzień skręcaliśmy trzy kuchenne szafki. Jakże wdzięczny jestem rodzicom, że czterdzieści pięć lat temu kupili mi pierwszy zestaw lego. Dzięki temu wciąż jestem w stanie ogarnąć skandynawskie instrukcje obrazkowe. 
Jeszcze tylko w firmie sąsiada Tomka wypalona plazmą zostanie blacha z INOX-u na blat i nasza kuchnia osiągnie kolejny etap. Moja z byle czego konstrukcja, która służyła nam przez ponad dziesięć lat, może wyląduje w piwnicy. 

3. Przypomnieliśmy sobie wczoraj „Grę” Finchera. Dotarło do mnie, że jestem rok starszy od bohatera. Może nie odniosłem takich biznesowych sukcesów, ale przynajmniej młodziej wyglądam. Chyba. 
Bożena nie jest wielbicielką „Gry”. Uważa, że film jest pretensjonalny. Mnie wciąż pasuje. 
Od paru miesięcy mamy obejrzeć „Manka”. Mieliśmy obejrzeć dzisiaj . Zrobiło się późno. Więc znowu nie obejrzymy. Jutro pewnie też się nie uda. 





 

niedziela, 25 kwietnia 2021

24 kwietnia 2021


1. Śniło mi się, że chciałem wziąć udział w konkursie na kierowcę śmieciarki. Gminnej śmieciarki. Urząd Gminy był w budynku przedwojennego hotelu, a nie – jak w rzeczywistości – peerelowskim potworku. Poszedłem się przywitać z wójtem. Przygotowywał w gabinecie pijacką imprezę, więc się wycofałem. Wójt miał sekretarkę. Starszą panią, która narzekała na komputery. Gmina właśnie przechodziła na maki. Używane. Na podwórku  
stało kilka G5 i kineskopowe monitory. Te z ostatniej wersji. Z tym, że trzydziestocalowe. Coś tam się jeszcze działo. Nie pamiętam. Najgorsze, że nie wiem czy dostałem tę pracę kierowcy śmieciarki. 

2. Rano rozbawił mnie tekst Agatona Kozińskiego na WP. Pisał, że pierwsze spotkanie Andrzeja Dudy z Joe Bidenem nie przyniosło przełomu. 
Sam szczyt jak szczyt – bardziej przestrzeń do rozmowy, przedstawienia własnych poglądów niż miejsce do wspólnych ustaleń. Konkretów niewiele, za to nowy amerykański prezydent miał okazję sprawdzić, jak funkcjonuje się w międzynarodowym otoczeniu na najwyższym szczeblu.
Co mnie rozbawiło? Otóż szczyt był wirtualny. Uczestnicy siedzieli przez chwilę przed ekranami w swoich gabinetach. 

Redaktor Koziński napisał też, że „Praga była najbardziej prorosyjskim barakiem w obozie dawnych krajów socjalizmu ludowego. (…) Gdy komuniści przejmowali władzę w Europie Środkowej po 1945 r., w Pradze i Bratysławie poszło im najłatwiej – i do 1989 r. tam była ona najbardziej trwała i stabilna.” 
Zwłaszcza w 1968 roku. 

3. Pan przywiózł tonę brykietów. W workach. Po dwadzieścia kilo. Wrzucał do piwnicy, przez wymyśloną przez Bożenę pochylnię, dzięki której worki nie pękały jak poprzednio. Brykiet pod wpływem wilgoci się rozlatuje. Szczelność worków ma znaczenie. Przerzuciłem pięćdziesiąt worków. Teraz czeka mnie przewiezienie ich do piwnicy z bojlerem.

Przez jakieś trzy godziny tuningowałem instalację elektryczną w piwnicy do której dochodzi światłowód. Obyło się bez ofiar. Dorobiłem gniazdko. Podwójne. Dwie puszki. Zlikwidowałem pajęczynę przewodów. Mało jest rzeczy, które mnie tak wyprowadzają z równowagi jak coś, co się nazywa „Trzymak kablowy płaski wbijany gwóźdź”. Jak nie walnę sobie młotkiem w palec, to nie da się wbić gwoździa, a nawet jak się da, to po chwili odpada z kawałkiem tynku. Elektrycy muszą mieć na to jakiś patent. Ze złych informacji – czeka zrobienie całej instalacji w piwnicy. To co jest, to pozostałości po aluminiowej z połowy lat siedemdziesiątych sztukowanej byle czym, by gdzieś świeciła żarówka, bądź coś się udało zasilić. Muszę znaleźć jakiś sposób na mocowanie kabli.

Uruchomiłem kosiarkę. Nie była specjalnie chętna do pracy. Z czasem się przekonała. Pożyczyłem od sąsiada Tomka jego konstrukcji walec z ostrzami do napowietrzania trawy. Ciężki. Dziś skosiłem, jutro będę napowietrzał. Mam nadzieje, że to ma jakiś sens, bo operowanie tym walcem łatwe nie jest. 




 

piątek, 23 kwietnia 2021

23 kwietnia 2021


1. Połowa Polski nazwisko sędziego odmienia Tuleyi, druga: Tulei. Kiedy Solidarna Polska przejmie władzę, Zbigniew Ziobro zakaże deklinacji nazwisk. Będzie łatwiej. 

Paweł Kowal u Agaty Adamek stwierdził, że decyzja Izby Dyscyplinarnej o niedoprowadzaniu Tuleyi jest dowodem na upolitycznienie sądów. Mówił też, że Unia Europejska zabierze Polsce pieniądze z Funduszu Odbudowy, bo się orbanizuje. Polska się orbanizuje – czyli zbliża do Węgier. Sprzątając w piwnicy znalazłem sfinansowany przez EKR kubek na którym Paweł Kowal rozmawia z Catherine Ashton. Patrząc na to jak jest przedstawiona można odnieść wrażenie, że karykaturzysta fachu uczył się na niemieckiej prasie z lat trzydziestych.

Izabela Leszczyna w Graffiti zażądała, by ludzie w Polsce nie umierali z powodu emisji CO2. 

U Mazurka Chwedoruk powiedział, że wyborów w tym roku nie będzie. I że nie należy przywiązywać zbyt dużej wagi do wyniku wyborów w Rzeszowie. 

2. Wyciągnąłem z piwnicy z bojlerem resztę gruzu. Przeniosłem dwadzieścia pięć worków brykietów. Zasadniczo mógłbym zacząć sprzątać kolejną piwnicę. Tam tak łatwo już nie będzie. 
Zawieźliśmy gruz do PSZOK. Później pojechaliśmy do Mrówki kupić farbę do płotu. Tym razem porządnie zamkniętą. Wziąłem parę trochę akcesoriów elektrycznych. Zacznę robić porządek z kablami w piwnicy – będzie pretekst, by nie sprzątać piwnicy. 

3. Przez cały z przerwami dzień zajmowałem się autoryzacją wywiadu. Swojego. Zwykle autoryzowałem cudze. Zwykle szło mi trochę szybciej. 

Wieczorem najpierw w Polsacie a potem w Interii Witwicki rozmawiał z Prezydentem. Pod koniec rozmowy zapytał go o lipcowy start z Babimostu. Prezydent opowiedział jak było. Gdyby jakiś pasażer tego samolotu opowiedział to we wtorek – najprawdopodobniej w dzisiejszym wywiadzie to pytanie by już nie padło. 


 

czwartek, 22 kwietnia 2021

22 kwietnia 2021



1. Profesor Horban u Piaseckiego nazwał wirus bezrozumnym bydlęciem. Słownikowo – bydlę ma rogi. Wirus ma koronę, więc może coś w tym jest. Zandberg w Graffiti był za energetyką jądrową. Profesor Gdula u Mazurka widziałby na stanowisku RPO kogoś pokroju Bugaja. 

Parę dni temu. Konkretnie w niedzielę, wracając ze świeżo pozyskanym nyplem zobaczyłem na poboczu martwego kota, który wydał mi się bardzo podobny do koleżanki Kocia. Zmartwiliśmy się bardzo, zaczęliśmy się przejmować, że Kocio się przejmuje. 
Rano przez okno zobaczyłem koleżankę Kocia jak szła przez krzaki. Albo to dowód na kocie siedem żyć. Albo to nie ona. W każdym razie to, że Kocio się ostatnio bardziej wyleguje musi wynikać z jego lenistwa. 

2. Wyglądało że będzie padać. Zabrałem się za porządki w piwnicy – trzeba zrobić miejsce na zapas brykietów. Przy okazji się okazało, że montując w piwnicy starą zmywarkę nie dokręciłem zasilającego węża. Kiedy odsuwałem zmywarkę wylała mi się woda z węża odpływowego. Jak mówiła moja świętej pamięci prababcia – jak nie urok, to sraczka. 

W piwnicy, którą opróżniałem przez ostatnich piętnaście lat zebrało się trochę dziwnych rzeczy. (Poza 2000-litorowym bojlerem, który był nim nastaliśmy i raczej zostanie) Plastikowy kałasznikow, dwie półosie od E38, dwa amortyzatory zardzewiałe AC-DELCO do Suburbana, zielona umywalka, niedziałający odkurzacz piorący, myjka ciśnieniowa, z której leci woda nie tak jak powinna, plastikowy samochód śmieciarka, dwa pęknięte garnki, kupa gruzu pozostała po poszukiwaniach wyczystki, podstawa głośnika kina domowego, zestaw dziecięcego minigolfa, dwie opony bridgestone dueller HP, dziurawy materac dmuchany, bliżej nieokreślona liczba słoików, kawałki płyty mdf (resztki po montowanym w ubiegłym tygodniu meblu). Szafka kuchenna wisząca – zielona, odtwarzacz CD firmy Uher i inni.
Trzeba było dokonać selekcji. Wynieść rzeczy rokujące, pozostałe zapakować do worków. I wywieźć. Przez las. Do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (w skrócie PSZOK). 

3. Jak zacząłem ładować worki na samochód oczywiście zaczęło padać. 
Kiedy jechałem przez las – było dziwnie. Świeciło słońce i padał deszcz, poza deszczem – coś, ni śnieg, ni grad. 
Przestało padać. Dojechałem do PSZOK-u, ruch był jak na Marszałkowskiej. Ludzie jednak nie chcą ryzykować, że zakopią się autem w lesie. 
Jutro pojadę pewnie jeszcze raz. Mamy gigantyczną ilość kartonów. Dziś kurier przyniósł paczkę z Ikei. Uchwyty do kuchennych szafek, osiem. W pudełku, do którego weszło by ze czterdzieści. A gdyby je wyjąć z plastikowych opakowań – z dwieście. Ikea dba o planetę. 
Kiedyś kartony by można zanieść do skupu i dostać papier toaletowy. Dziś trudniej się jest pozbyć makulatury niż pozyskać papier toaletowy. 





 

środa, 21 kwietnia 2021

21 kwietnia 2021


1. I znowu piąta rano i łażący po człowieku Kocio-Budzik. Wypuściłem go i zasnąłem. Zapomniałem – no właśnie – co się robi z zegarem, który ma ciężarki? Naciąga? Przecież nie nakręca? W każdym razie zegar identyczny z tym w pokoju Hitlera w „Upadku” stanął. A jak stał, to nie bił. Więc śpiąc nie wiedziałem, która jest godzina. No i wstałem na Mazurka. Z posłem Kropiwnickim. Platforma przyjmie każdego, kto nie jest Jarosławem Kaczyńskim. I Gowina. I Ziobrę. Skoro każdego, to dlaczego nie wpadli jeszcze na rząd techniczny z premierem Morawieckim?
Siedzimy tutaj, więc omija nas warszawski problem cen za śmieci. Poseł Kropiwnicki bronił nominacji profesora Gawlika na szefa warszawskiej spółki od śmieci. Profesor Gawlik to doświadczony cywilista. Jego doświadczenie i umiejętności mają być cenne w nowej pracy. Coś z warszawskimi śmieciami musi być dziwnego, skoro zajmować się nimi musi profesor prawa. 
Chyba muszę zacząć wstawać o tej piątej. Tyle, że wtedy powinienem się chodzić spać przed drugą. 

2. Wiosna. Ciepło. Zabrałem się za płot. Zacząłem od zniszczenia przejściówki, która umożliwia używanie normalnych wierteł a nie tych wtykanych, które pewnie mają jakąś swoją nazwę. Skoro przejściówka się rozleciała, to znaczy, że była zła, więc nie trzeba jej żałować. Później przez dobra dwadzieścia minut szukałem młotka, który leżał na samym wierzchu. Częściowo się tylko schował pod pudełko z bitami. Potem nie mogłem znaleźć odpowiedniej długości wkrętów. Potem zrobiłem płot. Na tyle mi się to spodobało, że mógłbym zrobić tego płotu więcej. 
Wiosna zmotywowała mnie do tego, żeby uruchomić kosiarkę. Odpaliłem. Zgasła. Odpaliłem. Zgasła. Odpaliłem. Zgasła. Brak paliwa. Znak, żeby jednak dziś nie uruchamiać. Wiosna zmotywowała mnie niewystarczająco. 
Mam gdzieś jeszcze kanister z zeszłoroczną benzyną. Tą poniżej czterech złotych. 

3. Zaczęliśmy oglądać „Mare z Easttown”. No i na następny odcinek trzeba czekać do poniedziałku. Następny „For All Mankind” będzie w piątek. Zaczęliśmy oglądać „Nierealne” (już bez takiej przyjemności). Były dwa odcinki. Następny w poniedziałek.
Człowiek już zapomniał, że kiedyś to było normalne. No i co tu oglądać. Zostaję „Gardeners World”, który jakiś tytan intelektu postanowił puszczać w sposób taki, że teraz ,wiosną idą jesienne odcinki. 

 

20 kwietnia 2021

1. Kocio-Budzik włączył się po piątej. Wstałem. Wypuściłem go i wróciłem do łóżka. Skończyło się to tym, że nie wysłuchałem pani od Gowina u Piaseckiego. Nie wysłuchałem, ale mogę sobie dość łatwo wyobrazić, co mówiła. Zresztą chyba każdy mógł sobie to wyobrazić. Ministra Kraski też nie słuchałem. Zacząłem słuchać Sawickiego u Mazurka. Ale zaczęły do mnie dzwonić telefony. Dzwoniły i dzwoniły. I tyle było ze słuchania. 

2. Umówiłem się z Darkiem, szwagrem sąsiada Gienka, że pomoże mi uporządkować resztki po rozwalonym w czerwcu przez konar urwany wichurą płocie. Przyszedł. Zaczęliśmy się za robotę zabierać, ale telefony wciąż dzwoniły. W końcu przestały. Płot ze środkowego Gierka. Beton. Zbrojony. Nie jestem mistrzem kątowej szlifierki. Tnąc zbrojenia udało mi zminimalizować średnicę tarczy. Ważne, że obyło się bez ofiar. 
Udało nam się też usunąć zwalony słup po latarni. Zajęło nam to wszystko z godzinę. Właściwie mogłem to już zrobić z tysiąc razy. Cóż, Darek często dzieli się mądrością: jeżeli masz coś zrobić dziś, zrób to pojutrze – będziesz miał dwa dni wolne. 
Dziura w płocie jest obok bramy. Bożena chciała, żeby ją czymś przysłonić. Pojechaliśmy do miasta. W Lidlu nie było śladu po tygodniu czeskim, który tak zachwalał dyrektor Zydel. W Tesco nie udało się zrobić zapasów chleba – był tylko jeden bochenek. I żaden więcej się nie pojawił. Na koniec w Mrówce oglądaliśmy drewniane panele, którymi by można było dziurę przysłonić. Były drogie, zrobione z byle czego za to w niepasujących nam rozmiarach. Jak byliśmy w Mrówce parę razy zagrzmiało. I zaczęło padać. Wracając skręciliśmy do Sebana – składu budowlanego. Tam pan poradził, by kupić deski. Sześć pięciometrowych, które „chłopaki przetną”. Chłopaki stały w hali. Poprosiłem, by przycięli. Powiedzieli, że teraz nie. Bo leje. Trudno się było nie zgodzić. Lało. Lało i przestać nie chciało. Już się chciałem poddać. Ale w końcu lanie przeszło w padanie. I jeden z chłopaków poszedł po piłę. Kiedy zaczął rżnąć znowu zaczęło lać. Zerżnął co miał zerżnąć. Łało. Zapakowałem deski do lawiny – trzeba było jechać z otwartą klapą. Ale tak tę klapę zaprojektowano, żeby się to dało robić. 
Na drodze przed Rokitnicą zobaczyliśmy sarnę. Pierwszą od dłuższego czasu. Parę lat wcześniej, właściwie przy każdej jeździe jakieś zwierzę się widziało. Ale wypuszczono wilki. No i las opustoszał. Jak już opustoszał, to przeniosły się dalej. No i jest szansa, że się jakieś zwierzęta znowu pojawią. 
Płot będę robił jutro. Muszę jeszcze wymyślić jak połączę deski z betonem. 

3. No i zostałem bohaterem mediów. Błędów w nazwisku nie było. Nawet ładne zdjęcia dobierano. Zostałem w TVN24 mianowany „ówczesnym doradcą prezydenta”. Właściwie niezły tytuł na wizytówkę. 
O całej sprawie dowiedziałem się w czwartek. Z mejla z „Gazety Wyborczej”. Mejla z prośbą o komentarz. Był tam stenogram rozmów kapitan z wieżą. W stenogramie było zdanie, które można było interpretować jako dowód nacisków na załogę. Latałem tym samolotem kilkadziesiąt razy. Drzwi do kabiny pilotów zawsze były zamknięte. Sytuacje były różne. Trzeba było szybko wracać do Warszawy, bo coś tam. Ale nigdy nikt nie wpadł na pomysł, żeby w jakikolwiek sposób naciskać na załogę. 
Zacząłem obdzwaniać pasażerów. Nie wiedzieli o co chodzi. Nikt nie zauważył jakiegokolwiek opóźnienia. 
Stewardesa powiedziała, że czekamy na Follow Me. I chwilę później wystartowaliśmy – usłyszałem. 
Po „Wyborczej” odezwał się TVN24. Z takimi samymi pytaniami. Znaczy sprawa nie była efektem śledztwa dziennikarskiego, tylko ktoś rozsyłał materiał po redakcjach. 
W związku z tym, że nie udało mi się w Kancelarii znaleźć nikogo, kto wiedział o co chodzi zadzwoniłem do źródła – do LOT-u. No i tak trafiłem na słynną grupę. Skonsultowałem z LOT-em treść mojego oświadczenia. Nie znam się na lotnictwie. Nie chciałem, żeby jakieś źle użyte przeze mnie słowo było pożywką dla komentarzy. 
Następnego dnia rano kilkoro dziennikarzy zasygnalizowało mi, że politycy Platformy próbują im podtykać temat, opowiadając, że to drugi Smoleńsk, że Prezydent naciskał na załogę. To był ostatni dzień kampanii. Więc dla niektórych wszystkie chwyty są dozwolone. Nie udało się chyba nikogo w ten sposób do tematu przekonać, więc zrobili kontrolę poselską na lotnisku w Babimoście. Tym już telewizje musiały się zająć. 
Pojechałem rano na spotkanie do LOT-u, żeby potwierdzić wersje, którą usłyszałem od pasażerów. No i usłyszałem, że załoga się zarzeka, że nie było na nią jakichkolwiek prób nacisku. I to przekazywałem dziennikarzom. A w sprawie ewentualnego złamania procedur odsyłałem ich do LOT-u. Jedyne co w tej sprawie mogłem mieć w imieniu Kancelarii do powiedzenia – to, że liczy na to, iż sprawa zostanie wyjaśniona przez odpowiednie służby.

Co mogę powiedzieć o rozmowach na grupie? Istnieje coś takiego jak kontekst sytuacyjny. Pozbawione tego kontekstu słowa mogą brzmieć źle. Może się mylę, ale gdybym brał udział w jakimś matactwie, to bym zauważył. Innymi słowy: nie zgadzam się z interpretacją przedstawioną w tekście WP. 

Po dziewięciu miesiącach sprawa wróciła. Znowu z nagłówkami o naciskach. A tak naprawdę nie pojawiły się w tej sprawie żadne nowe materiały. Opowieść o naciskach jest na podstawie znanego od początku stenogramu. I nikt z dziennikarzy nie próbuje dotrzeć ani do pasażerów, ani do załogi. I znowu ci sami ludzie porównują tę sprawę do Smoleńska. A ja mam uczulenie na wykorzystywanie w polityce tragedii smoleńskiej.


I znowu się muszę zajmować obroną Kancelarii przed pomówieniami. A nie jest to już moja robota. Ja mam poważne rzeczy na głowie. Muszę płot naprawić, za wertykulowanie trawnika zabrać. Nie mówiąc już o wymianie oświetlenia tablicy rejestracyjnej w Lagunie. 








 

wtorek, 20 kwietnia 2021

19 kwietnia 2021

 


1. Pieski poniedziałek. Seria złych wiadomości. Ale to później.
Pomaska tłumaczyła Piaseckiemu, że wszyscy powinni wiedzieć, kiedy będą szczepieni. Piasecki dopytywał po co ta informacja, skoro wystarczy, że się posypią i trzeba będzie milionom ludzi podawać nowe terminy. Pomaska odpowiedziała, że chodzi o to, żeby ludzie mogli sobie coś planować. Platforma przyciągała specyficzny tym kobiet. 
Graffiti. Jestem coraz większym wielbicielem profesora Bodnara. Czego by nie powiedział – zawsze brzmi mądrze i przekonująco. Dopiero po chwili przychodzi refleksja. I pewnie niektórych nie przychodzi. Bo nie wszyscy są refleksyjni. 
Mazurka fascynują lekarze. Mógłby zrobić serię z nimi wywiadów o Covidzie, a z tego książkę.

2. Najpierw było ciemno i zimno. Deszcz lał. Nie dało się zrobić nic na zewnątrz. Nad domem przeleciały dwa amerykańskie Herculesy. Pół dnia przesiedziałem przy komputerze. Nic konkretnego zasadniczo nie robiąc. Twitter bombardował mnie zdjęciami z moskiewskiego prosektorium. Szczerze mówiąc – nie zrobiły na mnie szczególnie dużego wrażenia. Dlaczego? Bo pamiętam, czego dowiedzieliśmy się z ekshumacji. Swoją drogą, od pewnego momentu myślę, że sporej części protestujących przeciw ekshumacjom zależało na tym, żebyśmy się nie dowiedzieli w jakim stanie są zwłoki. Ktoś z Polski poleciał do Rosji, by dopilnować identyfikacji zwłok. Ktoś się zarzekał, że przeprowadzono badania genetyczne. Ktoś opowiadał, że przekopano metr w głąb. Ktoś wyraził zgodę na to, żeby zwłoki – lepszego słowa nie ma – sprofanować. I jest to coś ważniejszego niż zdjęcia z tatuowanym gościem w niebieskim ubranku. Ktoś powinien ponieść odpowiedzialność. Karną. I powinno się to wydarzyć już dawno temu. 

3. Najpierw dogoniła mnie rzeczywistość. Okazało się, że się szybciej muszę zebrać w sobie i wymyślić jakiś plan na życie. Później się okazało, że jutro będę bohaterem mediów. Pewnie niepozytywnym, bo raczej nikomu się nie będzie chciało czytać moich tłumaczeń. 

Wieczorem grzmiało. Na wszelki wypadek zagarażowałem Lawinę. Ale burza nie była na tyle zdecydowana, żeby uderzyć. No i wcześniej zobaczyłem pierwszą w tym roku jaszczurkę. Beznogą. Pytanie: jaka to wróżba.  


 

niedziela, 18 kwietnia 2021

18 kwietnia 2021


1. Kocio chciał wyjść koło północy. Byliśmy twardzi. W każdym razie twardsi od niego. Podarł się chwilę i poszedł spać. Drugą próbę poczynił przed szóstą. Znów nieskutecznie. Wypuściłem do dopiero koło ósmej. Poszedł, wrócił mokry przed jedenastą. Wróciłby i wcześniej – nie zauważyłem, że siedzi pod choinką. 

Właściwie nic nie pamiętam z przedpołudniowej publicystyki. Znaczy – coś tam pamiętam. Ale nic chyba na tyle ważnego, by się do tego odnosić. Wszyscy mówią, że kadencja Adama Bodnara skończyła się na jesieni. A skończyła się w lecie. Jesień zaczęła się 23 września. Kadencja skończyła 9 września. Ale tak właściwie nie ma to znaczenia. 
W sprawie wyboru RPO mam pomysł racjonalizatorski. Żeby w sytuacji, w której Parlament nie może wybrać wpisanego w Konstytucję organu – ogłaszać nowe wybory. 
Mam nadzieję, że dożyję zmiany Konstytucji. Obecna jest – jak widać – beznadziejna.

2. Wyschła farba, więc zaczęliśmy montować mebel kuchenny. Mam w piwnicy kolekcję pralek. Martwych. Powinienem się zebrać w sobie i wywieźć je na złom. Tyle, że najpierw trzeba je wynieść z piwnicy. W każdym razie udało mi się pozyskać z nich węże, by przedłużyć te ze zmywarki. Do połączenia dwóch zasilających potrzebowałem nypel 3/4 cala. W Słowniku Języka Polskiego PWN „nypel” nie występuje. Ciekawe jak poprawnie powinien się nazywać? Złączka zewnętrznie gwintowana? Nippel to po niemiecku nypel. Ale też sutek. Niemcy są dziwni. 
Przeszukałem dom – nie znalazłem. Znaczy znalazłem, ale calowy. Poszedłem do sąsiada Tomka. Nie znalazł. Znaczy znalazł, ale calowy. Zadzwonił do innego sąsiada Tomka. Ten znalazł. Więc mogłem podłączyć zmywarkę. Generalnie prace trwały do późnego popołudnia. Trzeba jeszcze wykończyć krawędzie – założyć listwy, które wymagają precyzyjnego docięcia. A tego na razie nie mam czym zrobić. 

3. Naszła mnie refleksja. Poniekąd sprowokowana twitterową dyskusją o zakazywaniu przez „Porozumienie” palenia węglem. Refleksja taka: zaprezentowany na sobotniej konwencji program „Porozumienia” jest programem partii opozycyjnej. Czyli – obiecujemy różne rzeczy, których raczej nie będziemy realizować. A skoro raczej nie będziemy realizować – nie ma się co zastanawiać, w czy i w jaki sposób by się to dało robić. Młodzieży obiecamy, że wszystko będzie eko, prowincji, że w szpitalach powiatowych będzie najlepszy sprzęt świata, że zbudujemy zylion mieszkać etc. Jacyś wyborcy się muszą złapać. 







 

17 kwietnia 2021


1. Kocio na drugie powinien mieć Budzik. Przyszedł o siódmej. I nie odpuszczał póki nie wstałem i wypuściłem go na taras.

U Ziemca – Kosiniak-Kamysz. Nie zapamiętałem co mówił. I są dwie możliwości. Albo to covidowa mgła, albo nic nie miał do powiedzenia.

Dawno nie oglądałem „Salonu dziennikarskiego”. Nie było księdza Zielińskiego.
Ksiądz Zieliński ogłosił ostatnio na fejsie, że dzięki Amantadynie przeszedł Covid bez komplikacji. No i napisał o wymierzonym w Amatadynę spisku. Skąd ksiądz Zieliński wie, że dzięki Amantadynie przeszedł Covid bez komplikacji? Otóż w sobotę rano miał 39,5 gorączki. Wziął Amantadynę i następnego dnia wieczorem miał 37,3. 
Ksiądz Zieliński jest naczelnym tygodnika „Idziemy”. Znam go z „Salonu dziennikarskiego” właśnie. Kojarzyłem go z delikatnego, ludowego antysemityzmu i że raczej nie miewał nic specjalnie odkrywczego do powiedzenia. 
Ksiądz wierzy w cudowność Amantadyny. Głosi tę wiarę. Głosi w momencie, kiedy coraz częściej słychać o wyznawcach Amantadyny w ciężkim stanie lądujących w szpitalach. Ale to pewnie też element wymierzonego w Amatadynę spisku. 

2. Zupełnym przypadkiem zauważyłem, że na fecebookowym profilu „Newsweeka” transmitowana jest konwencja „Porozumienia”. 
Z konwencji zapamiętałem profesora Maksymowicza mówiącego, że dobrze by PZU zajęło się dodatkowymi ubezpieczeniami zdrowotnymi. I tu można powiedzieć, że „Porozumienie” ma sukces. PZU przewidując, że prof. Maksymowicz wyrazi taką potrzebę w 2011 roku zarejestrowało spółkę PZU Zdrowie, która zajmuje się dodatkowymi ubezpieczeniami zdrowotnymi. 
No i zapamiętałem, że „Porozumienie” chce zakazać palenia węglem w całej Polsce. Jak rozumiem mieszkańcom wsi takich jak nasza, gdzie nie ma gazu a z prądem bywa tak, że kiedyś znikł na prawie tydzień zafundują pompy ciepła i instalacje fotowoltaiczne z odpowiednią ilością akumulatorów. 
Wydaje mi się, że z tej krowy mleka raczej nie będzie. I chyba autor scenariusza tej konwencji myślał podobnie. Postanowił trochę potrollować i tak powstał film, w którym uczestnicy konwencji opowiadają o geniuszu Jarosława Gowina. 

3. Pierwszy raz w życiu używałem agrowłókniny. Rozciągnąłem w miejscu, gdzie zwykle rosną habazie i przysypałem trocinami. Choć to chyba nie są trociny. Tym czymś, co wylatuje z młynka do gałęzi. I nie chodzi mi o tamtą scenę z pełnometrażowego „Fargo”. Jak zadziała i habazie przestaną rosnąć – zaczynam zbierać na spychacz i pół hektara agrowłókniny.


Po odejściu z Kancelarii nie zmieniłem numeru telefonu. Ma to plusy. Ma też minusy. Zadzwoniła do mnie pani. Zaczęła tłumaczyć, że w TVP dzieje się bardzo źle. I ważne, żeby pan Prezydent trzymał się od TVP jak najdalej. A najważniejsze, żeby Pierwsza Dama nie miała nic wspólnego z TVP Kobieta. Bo w spocie promocyjnym występuje Kammel i jest muzyka z „Pretty Woman”. Na koniec powtórzyła dwa razy: to mówiłem ja Jarząbek. Przekazuję te informacje tą drogą do kolegów z Kancelarii. Czuwaj!

sobota, 17 kwietnia 2021

16 kwietnia 2021


 

1. Piątek, więc nie ma Piaseckiego. Jest Agata Adamek. A u niej Czarnek. On mówi, że dzieci pójdą do szkół jak najwcześniej się uda. Ona pytała kiedy konkretnie. On mówił, że jak najwcześniej. 
Do Graffiti chyba nie przyszedł Sienkiewicz, bo jak przełączyłem – nikogo nie było. Znaczy – poza prowadzącymi. Polsat ma zrobotyzowane studio. Kamery bez operatorów. Dziwnie to wygląda. 
U Mazurka Zdrojewski. Chyba wolę to pokolenie platformersów. Mazurek przypomniał, że Platforma od paru miesięcy zbiera podpisy w sprawie likwidacji TVP Info. Chyba nie idzie, bo Zdrojewski zaczął mówić o tym, że w pandemii ludzie są ostrożni. 
Z dziewięć lat temu robiliśmy z kolegą Kaplą wywiad z ministrem Zdrojewskim. Przed autoryzacją był interesujący. 
Mignął mi w TVN24 profesor Markowski. Wezwał mieszkańców wielkich miast do niepłacenia podatków. Bo w Skandynawii tak ponoć robią, jak im się polityka rządu nie podoba. 


2. Bożena pomalowała konstrukcję szafki na zmywarkę/piekarnik. Raz, bo farba jest wolnoschnąca. 
Ja przez cały dzień próbowałem zostać publicystą. Nieskutecznie. Odzwyczaiłem się od tego, że teksty muszą się mieścić w redakcyjnych ramach. 

3. Skończyliśmy „Small Axe”. Ostatni odcinek o szkole. Dyskryminowaniu w niej czarnoskórych dzieci. Odstawały, więc zsyłano je do szkół specjalnych. Przypomniało mi się, jak dwa lata temu w Nowym Jorku usłyszałem, że Miasto zaleca, by w klasach nie było zbyt dużo azjatyckich dzieci, bo zawyżają poziom i te czarnoskóre mają problem. Czterdzieści lat różnicy. 
No i pierwszy odcinek drugiej serii „Miasta na wzgórzu”. Niestety wciąż nie jest to „The Wire”.

Kocio się powoli odzielenia. Twarz mu się goi. Statystycznie rzecz biorąc – za jakieś dwa dni powinien znowu przyjść obity.


czwartek, 15 kwietnia 2021

15 kwietnia 2021


1. No i w końcu naprawdę zaspałem. Z całej porannej publicystyki ostał się Mazurek z posłem Dziamborem. Jak zauważyła Bożena – całkowita strata czasu. Mazurek nawet nie udawał, że interesuje go, co poseł Dziambor ma do powiedzenia. A to, co mówił poseł Dziambor nie było ni trochę interesujące. 

2. Udało się ubezpieczyć Lawinę. Za worek pieniędzy. Postanowiłem zrobić porządek w papierach. Redaktor Pertyński poradził, by skorzystać z usług rzeczoznawcy PZMot. Zadzwoniłem. Oddzwonili. Rzeczoznawca za stwierdzenie, że silnik nie był modyfikowany i odczytanie silnika parametrów z tabeli producenta chciał coś koło 400 zł. 
Opowiedziałem to Kamilowi, który zajmuje się teraz audi. Zdziwił się, bo mu się wydawało, że może to zrobić stacja kontroli pojazdów. Sprawdził. Może. Za 60 zł. 

3. Pojechaliśmy po farbę do Mrówki. Przy okazji kupiliśmy impregnat do drewna. Sadolin. W pięciolitrowym wiaderku. Wrzuciłem na pakę. Pojechaliśmy do sklepu z meblowymi akcesoriami, żeby kupić listwy maskujące. Listwy w trzymetrowych kawałkach. Skrzynia ma metr dwadzieścia. W kabinie, na skos dwa metry z kawałkiem się zmieszczą. Najpierw chciałem przymocować do relingów na dachu, ale sobie przypomniałem, że inżynierowie General Motors musieli się zainspirować Tarpanem i zaprojektowali otwierany tył kabiny. Kładzie się tylne siedzenia i na nie kładzie dolną część tylnej ściany. 
Kiedy otworzyłem pakę, by zapakować listwy – zobaczyłem, że się wiaderko z impregnatem wywróciło. A wywracając – otworzyło. No i pięć litrów impregnatu się wylało. Człowiek w naiwności wierzy, że jak wiaderko z czymś płynnym wyjeżdża z fabryki – jest zdecydowanie zamknięte. Cóż, poznałem kolejną wyższość pick-upa nad kombi. Jak się coś wyleje można zmyć szlauchem. Gdybym włożył do kabiny – byłoby słabo. 
Lawina na dnie skrzyni ma gumowy dywan. Udało się zlać z niego impregnat z powrotem do wiaderka. Więc straty wyłącznie moralne. Ale padał śnieg z deszczem – łatwo nie było. 
Trochę to w stylu Kierownika Jeziora. Jeżeli będę dalej szedł tą drogą – proszę mnie zastrzelić. 


 

14 kwietnia 2021


1. Po raz pierwszy od bardzo dawna Kocio się rano nie awanturował, więc ledwo wstałem na Piaseckiego. Ważne, że wstałem bo było warto. Przy pewnym typie rozmówców Konrad Piasecki jest niezstąpiony. 
U Mazurka ambasador Deszczyca. Finałowe – pan Ambasador mówi lepiej po polsku niż niejeden polski polityk – Mazurka, było wbrew pozorom równie zabawne, co prawdziwe.

Trafiłem na końcówkę konferencji ministra Niedzielskiego. Na pytanie o Amantadynę. I odpowiedź o trafiających do szpitali przypadkach chorych, którzy brali Amantadynę. Ciężkich przypadkach. Również śmiertelnych. 
Z pięć osób mnie chyba pytało, czy byłem leczony Amantadyną. Dziwili się, gdy zaprzeczałem. 
Przypomniało mi to „Epidemię Strachu” Soderbergha i cudowny, homeopatyczny lek na którym zarabiał Jude Law. 
Gdy się wpisze „Amantadyna” w googla – wyskakują reklamy sprzedających na nią E-recepty „Nawet 4 opakowania leku. Kod E-recepty SMS 5 min. 40 000 zadowolonych osób”, „Wykup E-Receptę na Amantadynę – 48 PLN Realizacja 5 Min”. Dwa ekrany reklam. Mam nadzieję, że kiedy sytuacja pandemiczna się uspokoi służby się odpowiednie za to zabiorą. Skuteczniej niż prokuratura w kwestii pisania aktu oskarżenia Sławka Nowaka. 


2. Cały dzień poświęciłem budowie mebla kuchennego, który pomieścić ma zmywarkę i piekarnik. Mejlem zamówiłem w Castoramie docięcie płyt MDF. Płyty odebrałem we czwartek nie przyglądając się im specjalnie. Dziś się okazało, że nie wszystkie przycięte były jak chciałem. Bogu dzięki pomyliłem się w jednym wymiarze. Miast 60 cm zamówiłem metr. Dzięki temu była przestrzeń by pokombinować. Płyty docinałem lidlowską piłką na baterie. Jakoś dawała radę, z tym że po każdym prawię cięciu trzeba było ją ładować. Teraz będziemy płyty malować. Najpierw muszę kupić lakier. Będę musiał też zmodyfikować hydraulikę, bo węże zmywarki inaczej nie sięgną. 

3. Obejrzeliśmy trzeci odcinek „Small Axe”. Był ok. I czwarty. Też był w porządku. Został chyba tylko jeden. 

Kocio cały dzień spędził na kanapie. Niechętnie wychodził na taras. Od razu wracał. Na dobre wyszedł dopiero wieczorem. Może woli, by nikt nie widział, że jest częściowo zielony. 




 

środa, 14 kwietnia 2021

13 kwietnia 2021

`

1. Pinkas u Piaseckiego. Przypomniało mi się słówko: prezentyzm. Wg słownika PWN: „sposób interpretacji historii polegający na przenoszeniu problemów i zjawisk właściwych współczesności na przeszłość”. Jeżeli z dzisiejszej perspektywy jakaś wcześniejsza decyzja wydaje się błędna, nie znaczy, że w momencie podejmowania nie była najlepsza z możliwych w oparciu o ówczesne dane. Choć oczywiście fajnie by było, gdyby rządzili nami prorocy. Ale skąd wziąć proroka z gwarantowaną skutecznością. 
Szymański w Graffiti. Powiązanie praworządności z pieniędzmi ma dotyczyć tylko sytuacji, w których łamanie praworządności negatywnie wpłynie na budżet Unii. Konia z rzędem temu, kto wykaże negatywny wpływ na budżet wynikający z na ten przykład prawa rodzinnego.
W Info red. Klarenbach narzekał, że mu słabo w tym roku działają panele fotowoltaiczne. Nam działają. W tym roku lepiej niż przez ostanie cztery miesiące roku ubiegłego. 
Rozmowa Mazurka bardziej z tezą niż z Czarnkiem. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Chce pan zniszczyć PAN. Nie chcę. Bożena skomentowała, że nawet nie lubiąc Czarnka trudno się w tej rozmowie opowiedzieć po stronie Mazurka.

2. Zadzwonił Kamil, który zajmuje się audi. Z wyrzutem, że dwa lata temu, kiedy kupiliśmy audi – było w świetnym stanie. Teraz jest zapuszczone. Poobcierane. I w ogóle. Nierówna praca silnika wynika raczej ze złych świec i połamanych wtyczek. Jak zrobią z tym porządek będą dalej diagnozować. No i trzeba naprawić przewód ciśnieniowy wspomagania. 
Tak w ogóle, to przez pół dnia rozmawiałem przez telefon. Są takie dni, że dla koleżeństwa z byłej pracy robię za telefon zaufania. A to mój młodszy brat na starość postanowił zostać psychoterapeutą. Może i ja się kiedyś dowiem, kim chcę zostać jak dorosnę. Zadzwoniła też pani agent. Ubezpieczeniowy, żeby mi powiedzieć, że jednak nie może mi ubezpieczyć samochodu. Bo jest ciężarowy i ma nie taką moc i pojemność jak u nich w tabelce. Inna pani agent ubezpieczeniowy nie zadzwoniła. Choć miała. Problem jakoś się rozwiąże. Ale tanie nie będzie. 

3. Świebodzin. Poczta. Lidl. Tesco. W Lidlu pustki. Znaczy: ludzi dziwnie mało. Wzięliśmy dwa ostatnie czekoladowe pomidory. W promocji. Wydawało mi się, że jestem jedynym człowiekiem w okolicy, który je kupuje. Ale to najwyraźniej nieprawda. W Tesco przede wszystkim kupujemy chleb. Wiejski. Bo się dobrze mrozi, a po rozmrożeniu jest jak nowy. Najpierw był jeden bochenek. Ale po tym, jak Bożena wybrała kilka doniczek – pojawiły się jeszcze dwa. 

Magazyn Amazonu jest coraz bardziej gotowy. Szukają pracowników w całej okolicy. Może bym się nadał. Może nie tyle do pracy, co do prowadzenia kont w społecznościówkach. Tych, gdzie pracownicy piszą, jak im się świetnie w Amazonie pracuje. 

Kocia twarz niby się goi, ale nie za bardzo kupiliśmy opatrunek w spreju. I potraktowaliśmy nim Kocia. Okazało się, że jest zielony. Znaczy obaj są zieleni. I sprej, i teraz Kocio. 

Zasiałem kupioną w Tesco trawę. Chciałem puścić ją na żywioł – rozsypać i zobaczyć co wyrośnie. Bożena wywarła na mnie presję i nasiona zagrabiłem (czy jak to się tam nazywa). Wyglądają lepiej. Potem posadziliśmy trzy borówki amerykańskie. Ponoć mogą dorosnąć do 2,5 metra. Wolałbym nie. Zbieranie borówek z drabiny to jakaś aberracja.

Sąsiad Tomek wertykulował swój perfekcyjny trawnik. Tak perfekcyjny, że często nasi goście nie wierzą, że nie jest z rolki. Nie jest. Na jesieni coś tam modyfikował i dał nam parę metrów zdjętej darni. Rozłożyliśmy ją w parku. Przyjęła się i teraz zawstydza naszą trawę, której na pewno nikt nie posądzi, że jest z rolki.



 

wtorek, 13 kwietnia 2021

12 kwietnia 2021


1. Cymański, Mucha, Kukiz, Hermaszewski, chyba nic z porannych rozmów nie utkwiło mi w pamięci. Poza tym, że przez chwilę uważałem, że słucham Hermaszewskiego z okazji sześćdziesiątej rocznicy jego lotu w kosmos. Potem dotarło do mnie, że chodzi o Gagarina. Lot Hermaszewskiego pamiętam tak dobrze, że raczej nie mógłby być sześćdziesiąt lat temu. Byliśmy wtedy u ciotki na Podwawelskim (Osiedlu. W Krakowie). Ciotka miała fototapetę z drzewami. I mieszkanie o takim samym rozkładzie jak to, rodziców Gośki Szumowskiej. Z tym, że u Gośki nie było fototapety. 
Zrobiło się zimno. Zaczął padać deszcz. A miałem takie ambitne plany związane z pierwszym w tym roku odpaleniem kosiarki. 

2. Drugi odcinek „Small Axe” – dłuży się niemiłosiernie, choć krótszy. Ale na pewno znajdzie amatorów. 
Kończy się kupione z Lawiną ubezpieczenie. No i zaczęły się schody. Po pierwsze – że ciężarowy, po drugie pojemność i moc w dowodzie rejestracyjnym wzięte są z sufitu. Rozpiętość cen ubezpieczenia (OC mniej-więcej tego modelu) – od 900 do 7000 złotych. Co znajduję dobrą ofertę, to się okazuje, że się nie da, bo ciężarowy, albo że się nie da, bo u nich w systemie jest tylko wersja sześcioosobowa. Albo że się nie da, bo u nich w systemie auto ma o 10 kilowatów więcej, albo że data pierwszej rejestracji dziwna. Trudno się nie zgodzić, skoro auto jest z 2004, a w dowodzie datą pierwszej rejestracji jest 1 stycznia 2004. 

3. Zawsze sobie obiecuję, że nie będę komentował spraw smoleńskich. I zawsze tę obietnicę łamię. 

W nocy dyskutowałem na Twitterze z Konradem Piaseckim, który poczuł się dotknięty zdaniem, że „zatrzymał się na etapie, w którym generał Błasik wydawał polecenia w kokpicie”. 
Konrad uważa, że nie wykluczono obecności Błasika w kokpicie. Ja uważam, że jej nie potwierdzono. 
Pamiętam, jak przez miesiące, po upublicznieniu raportów MAK i Millera słuchałem, że Błasik albo naciskał werbalnie na pilotów, albo, że sama jego obecność wpływała na ich decyzje, co czyniło go jednym z odpowiedzialnych za katastrofę. Wnioski te wyciągano z analizy nagrań z kokpitu oraz z miejsca znalezienia ciała. Później, w 2012 roku, pojawiła się analiza fonoskopijna krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych stwierdzająca, że na nagraniu nie ma głosu Generała. Pojawiła się też opinia rzeczoznawców Prokuratury Wojskowej, że z położenia ciała nie można wyciągnąć wniosku o tym, że Generał był w momencie katastrofy w kokpicie. Jeszcze później, w 2015 roku, pojawiła się kolejna ekspertyza fonoskopijna, która „nie mogła wykluczyć obecności”. 
Konrad Piasecki nie mówił o naciskach na pilotów. Powiedział tylko, że „nie można wykluczyć obecności”.  
W sytuacji, w której tyle razy – w związku z hipotetyczną obecnością w kokpicie – obarczano generała Błasika współodpowiedzialnością – uważam, że póki się tej obecności nie udowodni – nie powinno się o niej mówić nawet w trybie przypuszczającym. 

Póki żywi nie porozumieją się co do faktów, zostawmy w spokoju zmarłych.




 

niedziela, 11 kwietnia 2021

11 kwietnia 2021


1. Niedziela. Ciepło. 
Poranna publicystyka pod znakiem wczorajszej rocznicy. Spin Platformy: przecież już wszystko wyjaśniono a Donald Tusk nie oddawał żadnego śledztwa. Właściwie to nie chce mi się o tym pisać. O filmie Podkomisji, którego nie oglądałem – też mi się nie chce. No i też mi się nie chce pisać o tym, że Piasecki zatrzymał się na etapie, w którym generał Błasik wywierał presję w kokpicie. 
Prezydent powiedział, że jest dobrze, a przecież ludzie umierają. Jak mógł! Powiedział, że jest lepiej niż zakładały najczarniejsze scenariusze. Ale o tym też mi się nie chce pisać. W ogóle im dłużej myślę o dzisiejszej porannej publicystyce, tym bardziej mi się nie chce o niej pisać. 

2. Za to na Domo+, co niedzielę idzie norweski program o remontowaniu norweskich domów. Rodzina nie wie, jak poprawić swój dom. Przyjeżdża ekipa, bierze od rodziny klucze. Rodzina się na tydzień wyprowadza. Ekipa remontuje. Rodzina wraca i płacze ze wzruszenia. Dzisiaj była wielopokoleniowa rodzina norweskich Hindusów. Ale dla mnie bardziej interesujący był norweski Polak, który położył ponad tysiąc podłogowych płytek. Wszyscy przeżywali wielopokoleniowość rodziny norweskich Hindusów. Przeżywali, bo wielopokoleniowość nie jest w Norwegii zbyt popularna. 
Posadziliśmy trzy morele. Na – w zeszłym roku odzyskanym – trawniku bliżej stołówki. Dziś się dowiedziałem, że sadząc szczepione sadzonki drzew owocowych trzeba pilnować, by miejsce szczepienia nie było przysypane ziemią.
Wykopałem raptem trzy dziury, a wszystko mnie boli. 

3. Obejrzeliśmy pierwszy odcinek „Small Axe” McQueena. Serial z dwugodzinnymi odcinkami. Ale to tak właściwie zupełnie nie przeszkadza. 
Kocio dzień spędził na kanapie. Wyszedł chwilę przed zmrokiem. No i go nie ma. Wczoraj wrócił po drugiej. Wpuszczałem go przez sen. Uczę się od niego spać z otwartymi oczami. Śpię i sprawdzam, czy go nie widać na monitoringu. Dziś pewnie będzie tak samo. 



 

10 kwietnia 2021


1. Miała słonecznie przyjść wiosna. Zamiast tego spadł deszcz i jest zimno. Dzień przed telewizorem. 

Skończyliśmy pierwszą serię „City on a Hill” no i mamy spór. Bożena uważa, że to zły film, ja – że niezbyt dobry. Ktoś chciał zrobić nowe „The Wire”. Wyszło tak sobie. Zobaczymy, czy zobaczymy drugą serię. 

2. W szpitalu odkryłem kanał KinoPolska. Dziś udało mi się tam trafić na „Klątwę doliny węży”. Dzięki temu wiem, co zainspirowało twórców ostatniego „Indiany Jonesa”. 
Klątwa” jest ekranizacją opowiadania Wiesława Górnickiego – dziennikarza, korespondenta PAP przy ONZ, później współpracownika generała Jaruzelskiego i prezydenta Jaruzelskiego. Kolega Pertyński w lipcu 2015 roku pożyczył mi „Teraz już można” [od sierpnia 2015 roku książkę przetrzymuje Druh Sekretarz] – wspomnienia Górnickiego. Jakoś było zabawne, że trzydzieści lat po nim widywałem bardzo podobne do opisywanych przez niego sytuacje. 

Po „Klątwie” był „Orzeł i reszka” Ryszarda Filipskiego z Ryszardem Filipskim w roli głównej. Ryszard Filipski gra żołnierza wyklętego, który po przejściach w Polsce ucieka na Zachód. I – zmuszony szantażem – najpierw współpracuje z CIA, a później z WSW. Filipski przystojny. Świetnie się bije. Zdjęcia w Berlinie, nawet i Zachodnim. Za berlińską siedzibę CIA robi zamek w Przegorzałach – i całkiem nieźle sobie radzi. Nie rozumiem tylko dlaczego porucznik amerykańskiej armii chodzi z dystynkcjami sierżanta, zaś pułkownik tejże armii ma na pagonach cztery gwiazdki. Może dla niepoznaki. W końcu to byli szpiedzy. 
Ciekawostka. W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych, w PRL zrobiono film, którego pozytywnym bohaterem był Powstaniec Warszawski, po wojnie żołnierz zbrojnego podziemia, szczery antykomunista, który decyduje się na współpracę z wojskówką tylko dlatego, że CIA jest bardzo złe.  

Na koniec dnia najnowszy odcinek „For All Mankind”. Tyle się tam na koniec złego stało, że przestało się nam chcieć oglądać telewizor. 

3. Kocia romans to coś poważniejszego. Wczoraj było tak. Zażądał wypuszczenia. Otworzyłem drzwi na taras. Stanął w progu. Zaczął się rozglądać. Przeszedł kawałek dalej. Dalej się rozglądał. Coś zauważył. Zbiegł z tarasu, przeleciał przez trawnik koło połamanej lipy. Dobiegł do krzaków. Stanął. Z krzaków wyszła mu na spotkanie koleżanka. Ta sama, co ostatnio. Wróciłem do swoich zadań – niech mają trochę prywatności. Coś czuję, że kiedy się zrobi cieplej i drzwi na taras będą ciągle otwarte, to ją przyprowadzi. 



 

piątek, 9 kwietnia 2021

9 kwietnia 2021


 

1. Kocio rano, korzystając z okazji czmychnął. I tyle by było z jego szlabanu. 

2. Jacek Karnowski w TVN24. Nie jestem fanem. Choć muszę przyznać – jest bardzo jest sprawny. 
Gminy nadmorskie nie dostały żadnej pomocy, gminy górskie dostały. To polityka, zemsta za to, jak ludzie głosowali. To musi być prawda, jak powszechnie wiadomo, Sopot bije się z Zakopanym o tytuł zimowej stolicy Polski. 
Mamy teraz wojnę, a PiS chce centralizować. W czasie wojny nie można centralizować! Ma to jakiś sens. Większość krajów, które przegrały wojny miało wodza naczelnego, sztab generalny. To dowód na to, że centralizacja w czasie wojny się nie sprawdza. 
Mam wrażenie, że Agata Adamek zadawała wyłącznie pytania z tezą. Ale może to tylko by ułatwić życie osobie wywiadowanej. 

Ziobro w Graffiti. Słyszałem sam koniec. Będziemy głosować przeciwko rządowi. Nie wyjdziemy z rządu, bo ta koalicja robi dobrze dla Polski. Za opóźnienia reformy sądownictwa odpowiada Mateusz Morawiecki. No i Andrzej Duda, ale tylko trochę, bo jego ustawy sądowe opierały się jednak na projektach Ministerstwa Sprawiedliwości. 

W TVN24 występował później dyrektor jakiegoś dużego szpitala na Dolnym Śląsku. Usłyszałem, że respirator bez obsługi gorzej działa niż ten z obsługą. I że lepiej leżeć na intensywnej terapii niż tymczasowym oddziale covidowym. No i powiedział, że od szpitali powiatowych lepsze są te w dużych ośrodkach. Mimo wielkiego poświęcenia i zaangażowania ekip tych pierwszych – brak im doświadczenia, sprzętu i procedur. 
Wczoraj w szpitalu usłyszałem wiele mówiącą historię: w środku nocy dzwonią do nich z jednego z okolicznych powiatowych szpitali. Mają pacjenta z ostrym zapaleniem wyrostka. Kwalifikuje się do natychmiastowej operacji. Nie mogą jej przeprowadzić, bo jedynym lekarzem na dyżurze jest radiolog. Pytają, czy mogą pacjenta wysłać. 
Szpital powiatowy oczywiście ma umowę z NFZ-em, w której zobowiązał się do przeprowadzania takich operacji. 

Minister Niedzielski tłumaczył Mazurkowi, że do końca czerwca będzie dwadzieścia milionów wykonanych szczepień, a nie dwadzieścia milionów zaszczepionych ludzi. Co jednak robi różnicę. 

3. Pojechałem do Wilkowa, do mechanika, by wymienić piastę w Lawinie. Tę, której nie udało mi się odkręcić. Samochodem zajęło się dwóch panów. Śruby odkręcili w pięć minut. Później przez prawie godzinę młotkami i majzlami walczyli ze starą piastą, która wrdzewiała w zwrotnicę. Z sukcesem. Walczyli z sukcesem. Mam teraz nową piastę. I pewność, że ci wszyscy amerykańscy panowie, którzy na Youtube pokazywali, że wymiana zajmuje w porywach kwadrans, filmowali piastę chwilę wcześniej wymienioną. 


Wracając wpadłem do weterynarza w Świebodzinie, żeby kupić coś na kocią twarz. Do innego niż zwykle weterynarza. Inny niż zwykle weterynarz okazał się panią – bądźmy postępowi – weterynarką (słownikowi też się to słowo nie podoba). Dała jakiś syropek, jakąś maść i poradziła, by Kocia wykastrować. Świat ma najwyraźniej jakąś związaną z tym obsesję. Wszyscy chcą Kocia kastrować. Raz do roku widuję się z kolegą z harcerstwa – psychiatrą. Muszę go przy najbliższej okazji zapytać o co chodzi. 






8 kwietnia 2021

 


1. Żech się nie wyspał. A było tak. Kocio wyszedł. Ostatnio wracał koło północy. Tym razem nie. Doczekałem do pierwszej. Ustawiłem sobie koło łóżka telefon z podglądem tarasu. No i poszedłem spać. Spałem łypiąc co jakiś czas na telefon, czy się aby książę nie pojawił. No i do rana się nie pojawił. Wstałem. Sprawdziłem, czy nie ma go na tarasie, poza zasięgiem kamery. Nie było. Otworzyłem drzwi wejściowe, żeby wziąć wiadro na popiół. Siedzi. Widać, że długo. A umawialiśmy się, że będzie wchodził przez taras. Wszedł obrażony. Potem się okazało, że z raną poważną policzka. Znowu się tłukł. 

2. Doktora ze Stadionu u Piaseckiego nie słuchałem – założyłem, że nic nowego nie powie. Wybrałem Graffiti. Pierwsze pytanie do Mariana Banasia: Czy ma pan czas, by ćwiczyć karate? Po świątecznym oglądaniu czwartej serii „Fargo”, wszędzie widzę historie jak z „Fargo”. Chętnie bym wyjaśnił o co mi chodzi, ale czuję, że mgła covidowa mi to utrudnia. „Fargo” jest o skutkach i przyczynach. Afera prezesa Banasia jest dla mnie jak z „Fargo”. Uciekając od tych serialowych porównań – uważam, że Maran Banaś jest z gruntu uczciwym człowiekiem. Uczciwym, jak tylko może być legalista z Najwyższej Izby Kontroli. 
U Mazurka Suski. Większość rozmowy o porażce komisji Macierewicza. Za rok, przed 10 kwietnia, Mazurek będzie mógł przeprowadzić identyczną rozmowę. 

3. Do Ołoboku przyleciały bociany. Pogoda taka, że muszą sobie pluć w brodę. A, że bród nie mają – czują się jeszcze gorzej. 

Mazurka słuchałem w samochodzie – jadąc do Gorzowa do szpitala na kontrolę. Zawsze jak jadę do Gorzowa do szpitala na kontrolę – pada. Zawsze, czyli drugi raz. Pani doktor Fedyszak-Radziejowska uważa, że nie można traktować poważnie ludzi, którzy używają w rozmowie kwantyfikatorów: zawsze, każdy, nigdy. Coś w tym jest. 

Zapytałem pielęgniarkę, o co chodzi z przeciąganiem jakąś metaliczną grudką po kapilarze z krwią do gazometrii. Odpowiedziała, że nie wie, ale że tak trzeba. Zapytałem, czy nie dopuszcza możliwości, że ktoś kiedyś dla jaj to zrobił, a że był przekonujący – od tego czasu wszyscy przeciągają metaliczną grudką po kapilarze z krwią do gazometrii? Zrewanżowała się dowcipem o mnichach przepisujących książki. Skracając – koniec był taki, że przeor płakał, bo zobaczył, że zdanie „będziesz żył w celibacie” w oryginale brzmiało „będziesz żył w celi bracie”. Coś mi ten dowcip trąci „Kołem fortuny”.
Wyniki dobre. Tomografia płuc – zadziwiająco dobrze. Niestety wciąż powinienem unikać alkoholu. Niepokojące jest to, że się do abstynencji zaczynam przyzwyczajać.

Ominęła mnie ogólnonarodowa dyskusja o sposobie podłączania telefonu marki Panasonic do sieci. Jako były wybitny specjalista od mediów społecznościowych podzielę się doświadczeniem. Otóż to, że na szkoleniu pan powiedział, że tweety ze zdjęciem są lepsze niż bez – nie należy stosować bezkrytycznie. Są tweety, których treść nie wymaga uzupełnienia zdjęciem i są zdjęcia, które dla tweeta nie stanowią wartości dodanej. 

Kocio dostał szlaban. Póki mu się twarz nie wygoi. 











środa, 7 kwietnia 2021

7 kwietnia 2021


1. U Piaseckiego Müller. Piasecki zastanawiał się dlaczego POZ nie dostają więcej szczepionek. Müller tłumaczył, że dostają tyle ile chcą. Lekarz POZ poza szczepieniami ma jeszcze swoich pacjentów, którymi się musi czasem zająć. Więc nie może szczepić na okrągło. 

Mazurek rozmawiał z panią Doktor z Wołoskiej/Stadionu Narodowego. Bardzo przeżywał informację, że lekarze pracują po kilka dyżurów z rzędu. W znaczeniu, że z jednego idą na drugi, z drugiego na trzeci. Pani Doktor powiedziała, że tak było jeszcze przed pandemią. Nie mieściło mu się to w głowie. Co chyba jest dziwne, bo lekarze tak pracują od wielu lat.

Wczoraj pod punktem szczepień na Narodowym, był jakiś armagedon. Tak przynajmniej można było przeczytać na społecznościówkach posłów opozycji ich grupies. 
Mój ulubiony reporter TVN24 poszedł rano pod Stadion i porozmawiał z jednym z doktorów. No i doktor ten mu wyjaśnił, że problem wziął się z tego, że ludzie zamiast przyjść na umówioną godzinę – przychodzili wcześniej. Na przykład o godzin pięć. W związku z tym, że nie mogli wejść wcześniej – zrobiło się zamieszanie. A z zamieszania – awantura na ogólnopolską skalę. 
Dziś też ktoś przyszedł parę godzin za wcześnie. Reporter dopytywał, co z takim kimś będzie. Doktor odpowiadał, że zaczeka. Przyjście pięć godzin przed terminem jest osobistą decyzją obywatela, na którą punkt szczepień nie ma wpływu. Mam wrażenie, że mówił to z pewnym rozbawieniem. Ale mogę się mylić, bo oglądałem to jednym okiem w małym oknie na jedenastocalowym komputerze. 

Rząd – jak wiadomo – odpowiada za wszystko, co się w Polsce dzieje, więc też za niezbyt rozsądne decyzje obywateli. Ergo – Dworczyk do dymisji. Na wszelki wypadek napiszę, że to sarkazm.

2. Przejrzałem tygodniki. W „Od Rzeczy” prof. Szeremietiew najpierw nie chciał potwierdzić, że „Zima” pokazała, że Rosja rozwala nas w trzy dni. Później pozwolił sobie na – jak to określił – ponury żart oddający nasze położenie militarne „W 1939 r. mieliśmy 30 dywizji, broniliśmy się przez 30 dni, obecnie mamy trzy dywizje (czwartą odtwarzamy), więc wytrzymamy trzy–cztery dni…” 
Jest to ponure, ale gdzie tu żart?
Dość defetyzmu. Ważniejsze zdanie padło później: „Na Kremlu nie tylko doceniają Polskę, lecz także się jej boją.” 
Kurcze, tak właściwie to trudno powiedzieć, czy to że się boją to dobrze czy źle. 

Na okładce „Sieci” informacja, że włoskie laboratorium znalazło trotyl na próbkach z tupolewa. 
Chyba w grudniu 2015 lecieliśmy do Kijowa. Późno wpadłem na Wojskowe Okęcie. Kontrola. Bramka mnie wylosowała do pobrania śladów. Pobrano ślady. Pobrano drugi raz. Pobrano trzeci raz. Kazano przejść na bok. Szeptano między sobą. Trwało to. Zacząłem się niepokoić – gdyż samolot miał zaraz odlecieć. Gdy wywarłem presję – powiedziano mi o co chodzi: ma pan na sobie tyle śladów trotylu, ile nawet na ćwiczeniach nie widzieliśmy. 
Długo nie mogłem zrozumieć o co chodzi, w końcu po konsultacjach z zaprzyjaźnionymi pirotechnikami – dotarło do mnie, że godzinę czy dwie wcześniej  
przyjechałem z opłatka w JW 2305. No ściskałem wiele rąk. Płaszcz wisiał na jednym wieszaku z wojskowymi kurtkami. No i stąd ślady trotylu. 
Więc informacja o tym, że na wraku tupolewa znaleziono trotyl nie musi znaczyć nic sensacyjnego. Dużo więcej mówiąca jest reakcja na tę informację. 
Mam gdzieś schowaną tę Rzepę z artykułem Gmyza „Trotyl na wraku tupolewa”. Artykułem, po którym odbyła się słynna rozmowa przy śmietniku. Artykułem, po którym Wróblewski przestał być naczelnym, wylecieli Staniszewski, Marczuk i oczywiście Gmyz. Nawet byłem pod Rzepą na protestacyjnym wiecu.
Chwilę później Hajdarowicz naczelnym mianował Chrabotę, który redakcją kieruje do dziś. 

3. Listonosz przyniósł pismo, które wysłał do mnie pan Marcin Newidek, Członek Zarządu AXA Ubezpieczenia. Pismo, datowane 1 kwietnia 2021, nadane 2 kwietnia 2021, informuje mnie, że moja polisa OC traci ważność 30 marca 2021 roku i że nową muszę opłacić przed końcem 27 marca 2021. Strasznie bym się przejął. Jednak potrafię skorzystać z CEPiK-u, więc wiem, że moja polisa traci ważność 20 kwietnia 2021. W lewym, górnym rogu pisma napisano: AXA więcej niż standard.  


Audi pojechało do Warszawy za sprawą żoliborskiego kolegi, który akurat wracał z Zielonej Góry. W poniedziałek pewnie będą jakieś pierwsze informacje o stanie silnika. Koledze tak się kulejąca A8 spodobała, że chce sobie taką kupić. Jutro chce. 


 

6 kwietnia 2021


1. Kocio jednak po 22 postanowił, że wyjść musi. No i wyszedł. Poszliśmy spać. Na nakastliku położyłem pokazujący obraz z kamery przed drwiami. Obudziła mnie przed drugą. Patrzę. Siedzi. No to wstałem i go wpuściłem. Strasznie narzekał, że długo musiał czekać. No i przez te nocne brewerie zaspałem na Bielana u Piaseckiego. Zdążyłem na sam koniec, by usłyszeć, jak – z niewiadomych powodów – nie chce odpowiedzieć na pytanie, czy Prezes zaprosił go do PiS-u.
Dziemianowicz-Bąk w „Graffiti”: Afera w Rzeszowie. Ja nie wierzę w teorie spiskowe. Afera w Rzeszowie. Ja nie mówię, że tam się stało coś złego, ale jest afera w Rzeszowie. Ponad połowa Polaków uważa, że Rząd sobie nie radzi ze szczepieniami. 
Kępka: Powołuje się pani na sondaż, ale tam pytanie było nie o szczepienia, tylko: jak rząd radzi sobie z pandemią. 
Dziemianowicz-Bąk – bez zmrużenia oka: ale teraz szczepienia to najważniejszy element walki z pandemią. 
Pani Poseł ma talent. Nadała by się do Platformy. 

Cymański u Mazurka – (życzymy mu zdrowia – jak to podkreślał Mazurek – szczerze) – zaprzeczał sobie w co drugim zdaniu. Znaczy mówił najpierw jedno, później drugie, znowu wracał do pierwszej wersji, by po chwili wrócić do drugiej. Nadał by się do Platformy

2. Jakże się cieszę, że nie zajmuję się czynnie polityką. Gdybym dziś był gościem jakiejś publicystyki, to najprawdopodobniej musiłbym odpowiedzieć na pytanie – Kim dla pana był Krzysztof Krawczyk? I bym się musiał wić jak piskorz. Gdyż należę do tej prawie pięćdziesięcioletniej młodzieży, która panem Krzysztofem się nigdy jakoś nie fascynowała. Wolałem Andrzeja Zauchę, być może dlatego, że z jego córką chodziłem na religię. Do św. Anny. Chodził tam też młody Grechuta, ten co później zaginął. Salka miała naprawdę niezły strop. Chyba renesansowy.  


Przypadkiem usłyszałem fragment prognozy pogody w „Trójce”: „w Wielkopolsce, konkretnie w okolicach Gorzowa, spodziewane są burze.”
Może zdziwi to niektórych, ale to, że Gorzów jest Wielkopolski wcale nie znaczy, że leży w Wielkopolsce. Szczecin też – wbrew pozorom – nie leży nad morzem. Z Warszawy tego nie widać. 
Gorzów Wielkopolski nim został Gorzowem Wielkopolskim był Gorzowem nad Wartą a wcześniej – Kobylą Górą. Z Kobylą Górą trudniej by było się pomylić. 

W „Trójce” usłyszałem, że Szymon Hołownia, w związku z tym, że mógł się zaszczepić wezwał do dymisji ministra Dworczyka. To jest akurat prawdopodobne. 

3. W parku narcyzy zajęły miejsce przebiśniegów. 

Pojechaliśmy do Zielonej Góry – gdyby w „Trójce” powiedzieli, że to śląskie miasto nie miałbym pretensji, gdyż przez większość historii to było śląskie miasto – żeby oddać książki do biblioteki. Bożena się zapisała, pożycza i się zaczytuje. Później trzeba jechać i oddać. To jest akurat proste i bezpieczne – przed budynkiem stoi skrzynka, do której się zwracane książki wrzuca.  
Wracaliśmy przez Krosno Odrzańskie. W miejscu, gdzie było kiedyś centrum miasta – jest skwer. Rynek jest teraz dziwnym wybrukowanym placem, w jaki zmienia się droga.

W Bytnicy jechałem kawałek za nauką jazdy. Powoli jechałem, gdyż była to raczej jedna z wcześniejszych lekcji. Gdybym był instruktorem – chyba bym żądał od kursantów okazania wyniku testu. Choć gdybym był – pewnie bym nie żądał. Zresztą co ja mogę wiedzieć o wyborach życiowych instruktora jazdy z okolic Krosna Odrzańskiego.  




 

poniedziałek, 5 kwietnia 2021

5 kwietnia 2021


1. Kocio znów zaczął przed szóstą. Tym razem, gdy wstałem czekał gotowy pod drzwiami na taras. Wrócił po jakichś dwóch godzinach bym mógł odkryć dodatkowy plus białego futra. Otóż świetnie widać na nim kleszcze. Znalazłem trzy. 
A straszą, że w tym roku w kleszcze obrodziło. 
Kocio właściwie cały dzień spędził na kanapie. Dopiero chwilę przed zmrokiem wyszedł na obchód. Zauważyłem na monitoringu jak pod bramką czmycha na wieś. Wrócił przed 22. Znaczy przed ciszą nocną. 

2. Cały dzień strawiony na niczym. Obejrzeliśmy do końca czwartą serię „Fargo”. Polecam tego allegrowicza. Nawet postanowiłem odświeżyć sobie poprzednie trzy, gdy będzie okazja. Jakiś pobyt w szpitalu, albo praca, w której człowiek spędza godziny w podróży. 
Potem wymierzyliśmy blachę, która ma przysłonić okolice drzwi wkładu kominkowego. Potem przez chwilę oglądałem TVN Turbo. Najpierw o tym, jak pan sprzedawał pani kabriolet Mercedesa, w którym się dach nie otwierał, inny pan kupował tureckiego VW Transportera z wnętrzem przerobionym tak, że aż oczy krwawiły. Niby luksusowo. Najbardziej luksusowy był stojący na podłodze elektryczny czajnik, gdyby sobie ktoś luksusowo chciał zrobić herbatę. Potem jeszcze jeden pan z drugim panem jeździli podkręconą M3 po Nürnburgringu. Potem był następny program. Jeden pan kupił od pani w czerwonym czerwonego mercedesa. Wymienił amortyzatory i jakieś włączniki i sprzedał z zyskiem innej pani. A drugi pan sprzedał swoje mitsubishi L200 (jeden z najbrzydszych pick-upów świata) ale nim je sprzedał, to wymienił trochę blach i dołożył radio. Wyspawał i pomalował skrzynię, nazywaną po angielsku łóżkiem. Nie wiem komu sprzedał, bo robiłem sobie herbatę. W każdym razie więcej zarobił niż tamten drugi pan na mercedesie. Zrobiłem obiad. Pstrąg łososiowy z sosem szpinakowym i kaszą gryczaną (białą). Obejrzeliśmy na HBO film „CBGB”. O właścicielu nowojorskiego klubu CBGB. Muzycznego klubu.  No i chyba tyle. Może jeszcze obejrzymy najnowszy odcinek „For All Mankind”, bo zapomniałem, że się w piątek pojawił. 

Cały dzień w oderwaniu od polityki, bo nawet mi się za bardzo nie chciało na Twitter zaglądać. Jutro się poprawię. Albo i nie. 

3. Rano nie było nawet aż tak zimno. Później był i deszcz, i grad, i śnieg, i wichura, by przed samym swoim zachodem wyszło słońce. W garncu – to marzec. Kwiecień przeplata. A i tak przez pięć dni kwietnia panele zrobiły więcej prądu niż przez cały styczeń. Gdyby dołożyć jeszcze parę paneli na domu kucharek – byłoby prądu więcej. Te które mamy ustawione są na południowy wschód. Dach domku kucharek – na południowy zachód, czyli prąd by się robił dłużej. Na razie piąty miesiąc czekamy na pięć tysięcy z „Mojego prądu”. Wniosek chyba zaniknął gdzieś w NFOŚ-u. Przepraszam, w NFOŚiGW. 




 

niedziela, 4 kwietnia 2021

4 kwietnia 2021


 

1. Kocio przed szóstą postanowił, że chce zobaczyć z bliska przymrozek. Zaczął się więc awanturować. Nie przyniosło to efektów. Kiedy godzinę później wstałem – łypnął na mnie, po czym odwrócił się obrażony. Otwartymi drzwiami nie był już w ogóle zainteresowany. Nic dziwnego. Szronu już prawie nie było. 

2. Święta, więc zmasowany atak SMS-ów z życzeniami. Mam kilku takich ludzi w książce telefonicznej, z którymi komunikacja sprowadza się wyłącznie do życzeń. Tej samej treści. Znaczy są dwie wersje treści – wielkanocna i bożonarodzeniowa. Rekordzista wysyła tak od dziesięciu lat. Ktoś powinien zrobić aplikację do personalizowania życzeń. By sama wpisywała imię – najlepiej jeszcze w wołaczu – na początek SMS-a. Odbiorcy czuli by się dużo bardziej wyróżnieni niż dostając w ramach: wyślij wszystkim. 

3. Redaktor Węglarczyk wrzucił tweeta treści „Kanadyjscy policjanci wyrzuceni z polskiego kościoła. »Gestapo nie jest tu mile widziane«” No i link do tekstu na onecie. 

Pod tweetem wybiło szambo z antykatolickim hejtem. W tekście, po informacjach o tym, że „Wielkanoc jest głęboko zakorzeniona w polskiej kulturze i wiążą się z nią liczne tradycje ludowe”, że to „najstarsze święto chrześcijańskie” i że „Niestety w związku z szalejącą pandemią koronawirusa nie wszyscy wierni mogą modlić się w kościele” może przeczytać że wyrzucającym nie był ksiądz, tylko pastor, Artur Pawłowski, który z polskim Episkopatem, czy ojcem Rydzykiem nie ma raczej nic wspólnego. 
Sam Pastor to ciekawa postać. Urodził się w Kożuchowie, czyli niedaleko stąd. Kanadyjczykiem został w 2004 roku. W 2005 zaczął ewangelizować na ulicach. Nagradzany wielokrotnie za działalność charytatywną. Zwalczający (słowem) homoseksualizm, aborcje, rozwody, organizujący konserwatywne parady. 
Czyli nie ksiądz, tylko pastor. Do tego akurat „polskość” nie jest tym, co go najbardziej określa, gdyż bardziej jest jednak kanadyjskim działaczem politycznym. Z polskimi korzeniami. I żoną Marzeną. Ale z dziećmi o zdecydowanie już niepolskich imionach. 

Gdyby nie to, że tekst pewnie napisał praktykant tłumacząc byle jak jakieś lokalne medium, można by pomyśleć, że to jakiś spisek. 


sobota, 3 kwietnia 2021

3 kwietnia 2021


    1.Kocio za dnia jest kotem domowym, noce woli jednak spędzać poza domem. Wrócił rano. Bliżej dziesiątej. 

    Prymas u Ziemca. Nie dał się sprowokować i nie zgodził się ze stwierdzeniem, że przychodzenie do kościoła z objawami to grzech. Powiedział, że to nieodpowiedzialność. 
    Jadąc do Świebodzina rozmawiałem z ojcem. Ojciec wierzy, że ludzie są mądrzy i będą przestrzegać ograniczeń, bo mają świadomość zagrożenia. Rozmawiając dojechałem do pod Lidla. Naliczyłem pięć osób bez maseczek. Nie pod nosem, czy brodą. Wcale. 
    Kolega mój był dziś w pewnym krakowskim kościele, poświęcić. Kolega lekarz. Zaszczepiony. Przyjechał za wcześnie. Usiadł z tyłu. Kościół zaczął się zapełniać. Powoli lecz skutecznie. Kolega liczył. Jest w tym dobry. Przy dwustu wiernych przestał. Według przepisu – więcej niż czterdzieści osób w środku być nie powinno. Kolega wrócił do domu. Znalazł numer do proboszcza, zadzwonił i spokojnie wyjaśnił mu, że gdyby w środku ktoś rozniósł wirusa – co jest bardzo prawdopodobne – to z dwustu zarażonych przynajmniej dwie by nie przeżyły. Te dwieście osób mogłoby zarazić kolejnych – ale w to już nie wchodził. Tłumaczył ponoć spokojnie. Proboszcz ponoć zrozumiał. Być może kolega zepsuł mu Święta. Być może nie. Bo skoro według księdza Prymasa narażanie bliźnich na zakażenie to nie grzech? Któż z nas nie pozwolił sobie kiedyś na jakąś nieodpowiedzialność.
    A, żeby nie było niedomówień – uważam, że kościoły powinny być otwarte.
    Wymieniałem się życzeniami z innym kolegą doktorem. Ten wziął pierwsze od niepamiętnych czasów trzy wolne dni. Uważa, że po Świętach dobijemy do 40 tys. zarażonych dziennie. I tysiąca zmarłych. Święta przekreślą sygnały o końcu trzeciej fali. Sami to sobie zrobimy. 

    2. Moja matka ma psa. Charta irlandzkiego. Wiozłem go w maju zeszłego roku do niej z Warszawy. Był wtedy niepodobną kuleczką, która ledwo sięgała z moich kolan do kierownicy. Kuleczką niepodobną do charta irlandzkiego. Dziś ta kuleczka waży 70 kg. Jest wielkości kucyka i jeszcze rośnie. No i mimo wielkości – wciąż zachowuje się trochę jak szczeniak. Chyba lubię duże psy. 

    W Lubrzy. Właściwie na końcu Lubrzy, kawałek za studiem nagrań, gdzie ponoć nagrywa Kazik, ktoś wybudował kilka domów wakacyjnych na wynajem. Domki dość spore. Tak blisko siebie, że mieszkańcy apartamentowców czuć się powinni bezpiecznie. Jakieś dwieście metrów od rzeczonych domków – co prawda, w wykopie ale jednak – biegnie autostrada. A2. Ta, którą rząd Platformy połączył Warszawę z Lizboną. Gdy połączył z Lizboną, nie połączył z Lubuskiem – właściwie nie było zjazdów. Najwyraźniej – excusez le mot – chuj był nie tylko z Polską wschodnią. Z zachodnią też. 
    Ale nie o tym. Zawsze gdy obok tych domków wakacyjnych przejeżdżam przypomina mi się kemping gdzieś przed Genuą. Byłem tam dwa razy. Raz na szkolnej wycieczce, drugi raz z pięć lat poźniej. No i tym drugim razem nie mogłem sobie przypomnieć, co z tym kempingiem było nie tak. Że brudne sanitariaty? Chyba nie to. Że robactwa mrowie? Raczej nie to. Że większość pryszniców nie działa? Też nie to. Zagadka wyjaśniła się w nocy. Chodziło o autostradę, której z niewiadomych przyczyn za dnia nie było za bardzo słychać. Za to w nocy – było słychać na tyle, że się spać nie za bardzo dało. 

    3. Pojawił się pierwszy tulipan. Chwilę po tym, gdy go zauważyłem zaczął padać deszcz ze śniegiem. Potem się pojawiła informacja, że może być w nocy minus pięć. Nie na taki kwiecień się umawiałem.