wtorek, 8 czerwca 2021

7 czerwca 2021


1. Rano w serwisie przed Mazurkiem ktoś się pomylił i powiedział, że dochodzi dziewiąta. Mnie tam rybka, ale sądzę, że parę osób to zimny pot oblał. 
Mazurek obraził się na Dworczyka, że ten nie chciał gadać o Terleckim. Też bym nie chciał. Fascynujące teorie można na temat tamtego tweeta przeczytać. Choć tak właściwie, to nie wiem, czy określenie „fascynujące” pasuje do sytuacji. Należę do elitarnej grupy, która słysząc zdanie „w polityce nic nie dzieje się przez przypadek” wybucha śmiechem. 
Piasecki wypominał Nowackiej, że kiedyś była w lewicy i hejtowała Tuska. 
Gowina w „Graffiti” nie chciało mi się słuchać. Ciekawe dlaczego? 

Edward Lucas napisał w „The Times”: „The Biden team seems to be repeating the errors of the Obama administration, which snubbed loyal allies, launched a gimmicky, counterproductive »reset« with Russia and performed a fruitless »pivot to Asia«. Donald Trump's reputation for foreign policy incoherence, by contrast, looks increasingly undeserved. He was right on China (exemplified by the Biden administration's continuation of his policy). He correctly castigated Germany for its stingy, incompetent and complacent approach to defence. He also boosted the US military presence in Europe from its perilously skinny level.
To fascynujące, że wystarczyło sto dni Bidena, żeby najwięksi krytycy Trumpa zaczęli dostrzegać pozytywy jego polityki. Ciekawe, kiedy dotrze to do naszych kieszonkowych Talleyrandów. 

2. Listonosz przyniósł klocek Lego. Płytkę 10x4, dzięki której mogłem porządnie zrekonstruować mój pierwszy zestaw.
Kurier przyniósł sprężynę napinającą pasek napędzający kosisko. Założyłem. Zacząłem kosić. Zbyt długo to nie trwało. Okazało się, że łożysko rolki napinającej pasek napędzający kosisko wybrało nową drogę życia. I zamiast ułatwiać obracanie się tej rolki – zablokowało ją. Pasek zaczął się topić. Nici z koszenia. Muszę teraz jakoś tę rolkę odkręcić, co proste nie będzie. 

3. Pojechałem do paczkomatu. Jak już byłem w Świebodzinie, to pojechałem do myjni na Jeziorową. Z myjni do wulkanizatora – wyważyć koła. Od wulkanizatora do Tesco. Wulkanizator dokręcając koło przednie lewe zauważył, że problem z wahaczem jest. Trudno się nie zgodzić. W Tesco, pani od kas automatycznych tłumaczyła komuś, że nie rozumie, jak ludzie młodzi, którzy mogą mieć dzieci, chcą się szczepić. Przecież wiadomo, że ci zaszczepieni są najbardziej narażeni na COVID. Dlatego ich trzeba będzie jeszcze jedną – trzecią – dawką szczepić. Taki profesor to mówił w telewizji. A jak wyszedł z tej telewizji, to od razu miał wypadek i zginął. Za dużo powiedział. 

Fascynujące jak łatwo dziś ludziom robić sieczkę w głowie. 


 

niedziela, 6 czerwca 2021

6 czerwca 2021


1. Złapałem Kocia na jedzeniu zwłok pisklęcia. Siedział pod drzewem i coś jadł. Podszedłem sprawdzić co. Łypnął na mnie i jadł dalej. Nie był to na pewno ten dziwny ptaszek, którego zauważyłem parę dni temu. To, co Kocio jadł było mniejsze. I nie dlatego, że już większą część zjadł. 

My, w Pałacu Prezydenckim żałujemy, że Donald Tusk nie wystartował w wyborach prezydenckich, bo dostałby łomot – powiedział u Rymanowskiego Łukasz Rzepecki. Szczery chłopak. 
Z porannej publicystyki wynika, że raczej nikt na Tuska nie czeka. Poza dziennikarzami. 
Nie doczekałem do momentu, w którym Stankiewicz wyrzucił Brauna. Cóż, jest to dobry znak. Wciąż uważam, że Stankiewicz bez gości byłby lepszy. 

2. Wyprawiłem rodzinę do Warszawy. I Łodzi (to najpierw). Przy okazji, wyprowadzając Lawinę, zamknąłem Kocia w stołówce. Coś mnie tknęło. Poszedłem sprawdzić. Gdyby nie to, pewnie by do jutra tam – biedaczek – siedział. Wrócił do domu i poszedł spać. Przespał cały dzień. 
On spał, ja – na Netfliksie – oglądałem „Startup”. Nawet mnie wciągnęło. Oglądałem póki nie zadzwonił kolega. Zadzwonił, by opowiedzieć, że trzeba kupować kosę Stihla. Czterosuwową, bo prawie nie ma wibracji. I – ogólnie – lepiej kosi niż inne, nawet większej mocy. Jak już zadzwonił, to się chwilę pokręciłem po obejściu. Coś tam pograbiłem, posadziłem dwie magnolie z Lidla. I podlałem pomidory. 

3. Magnolie koło domu to nieszczęście – skomentowała Kamila (córka sąsiada Gienka). Może dlatego posadziłem je niezbyt blisko domu.
Sąsiad Gienek ze swoim szwagrem, przez cały długi weekend odświeżali dom. Malowali, szpachlowali, oklejali, choć w innej kolejności. Tłumaczyłem, że w porządnych domach w Krakowie nie maluje się częściej niż raz na sto lat. U koleżanki mojej z podstawówki, kiedy się przesunęło Kossaka widać było oryginalny kolor ścian. Kossak, zamówiony u autora, zawisł chwilę po malowaniu. 

W mieszkaniu naszym przy Filareckiej szyby o oknie pokoju były z dwóch kawałków, bo – gdy Niemcy wysadzili most Dębnicki wyleciały szyby w połowie miasta – szkło w większych kawałkach było trudne do zdobycia.

Zauważyłem, że ten rodzaj konserwatyzmu nie jest popularny w reszcie Polski. 

Kocio, gdy się wyspał – zniknął. A ja zauważyłem, że wkręcony przeze mnie w miejsce kranu korek nie stanął na wysokości zadania. Cieknie, więc będę musiał go wykręcić. I wkręcić. Może tym razem nie z tą białą taśmą, tylko z klasycznymi pakułami. 





 

5 czerwca 2021


 

1. Różne się rzeczy dzieją w weekendy z twitterami – powiedziała Beata Michniewicz. Trudno się nie zgodzić. 

Po śniadaniu pojechałem na targ zwany rynkiem. Po buraki. Wszyscy mieli młode. Jeden pan, z wąsem, miał stare ale dziwne. Takie podłużne. Nie było wyjścia. Mam więc trzy kilo podłużnych buraków. Kupiłem też dwa kilo truskawek. Po 12 złotych. Gorszych, niż te zeszłotygodniowe z Santoku. 
Zaparkowałem na nieczynnym parkingu płatnym-niestrzeżonym. Nieczynność uczyniła go bezpłatnym. Niestrzeżoność pozostała. Na targ zwany rynkiem przechodzi przez posesję zielonoświątkowców. Leżały tam przez jakiegoś pewnie zielonoświątkowcę rozłożone religijne broszury. Zauważyłem „Biblię motocyklisty”. W życiu nie jechałem motorem. Sam nie jechałem, kiedyś wiózł mnie swoim sąsiad Gienek.

2. Uruchomiłem kosę spalinową. Myślałem, że będzie trudniej. A odpaliła od razu. Wykosiłem zielsko koło tarasu, trochę koło studni i zabrałem się za odzyskany w zeszłym roku kawałek parku. Koszenie w krótkich spodniach nie jest najmądrzejszym pomysłem. Tyle dobrze, że wiek wyposażył mnie w okulary, bo ochronnych, czy przyłbicy pewnie by mi się nie chciało szukać. Musiałem wymienić głowicę (to z czego wystaje żyłka), gdyż się wykrzywiła i zaczęła wibrować. Że tak powiem – sakramencko wibrować. 
Kosa kosztowała z trzysta złotych. Jest chińska. Mocna, lecz byle jak wykonana. Chyba kupię sobie kiedyś stihla, albo przynajmniej ten element, który mocuje uchwyt. I porządne szelki. 
Odzyskany w zeszłym roku kawałek parku długo jeszcze nie będzie się nadawał do tego, by wjeżdżać tam kosiarką. 

3. Porozmawiałem chwilę ze szwagrem sąsiada Tomka. Specyficzny sposób mówienia ludzi po ciężkim COVID-zie. Ciszej, jakby ważąc każde słowo. Leżał w Torzymiu, naoglądał się śmierci. I to wcale nie tak dawno. 
Wygląda na to, że następna fala pandemii będzie żąć antyszczepionkowców. Istnieje prawdopodobieństwo, że kilku z nich zarazi się na koncertach Kultu. 








sobota, 5 czerwca 2021

4 czerwca 2021


1. Wczoraj wyglądało na to, że w końcu przyszła wiosna. Dziś znowu było ciemno, zimno i mokro. Może nie tak znowu zimno ale słonecznego światła było cztery razy mniej niż wczoraj. 

Zostałem felietonistą „Dziennika Polskiego”. Muszę przyznać, że Wojtek Mucha wykazał się w tym przypadku sporą odwagą. 


2. Paczkomat wymógł wizytę jazdę do Świebodzina. Tośka po zwiedzeniu Lidla wyszła zadziwiona. W Berlinie człowiek z maseczką pod nosem natychmiast by był ze sklepu wyproszony. A bez maseczki? No i oni wszyscy muszą nosić FFP3. Opowiedziała przy okazji zasłyszaną historię, że niemieckie media prawie nie piszą o przypadkach łamania ograniczeń, żeby tego rodzaju zachowań nie promować. 
W Rossmanie, niedaleko półki z wibratorami leżą komunijne guest books (hand made in Europe), za 16,99. 

Odsłuchałem piąte przez dziesiąte poranne „Jeden na jeden”. Donald Tusk powiedział Agacie Adamek, że podejmował również niemądre decyzje. Trudno się nie zgodzić. 

3. Obejrzeliśmy grupowo dwa pierwsze odcinki „Lisey's Story”. Bardzo ładne obrazki. Historia – jeszcze nie wiem. Jak na razie – bardziej się mojej osobie podobał „Outsider”. Z godzinę po tym, jak skończyliśmy oglądać, Stephen King napisał na Twitterze, że „LISEY'S STORY is now streaming on Apple+”. Strasznie jesteśmy światowi. 



 

piątek, 4 czerwca 2021

3 czerwca 2021



1. Wygląda na to, że czerwcowy marzec ma się ku końcowi. Kocio przyszedł rano, zjadł i poszedł spać. Przespał parę godzin. Wyciągnęliśmy mu kleszcza. Z policzka. Nawet nie protestował. Żaden z nich nie protestował. Ani kleszcz, ani Kocio. Kleszcz zakończył karierę na kuchennej blasze, potraktowany miniaturowym gazowym palnikiem. Normalne pająki mi nie przeszkadzają. Kleszcze staram się eksterminować. Z różną – niestety – skutecznością.

Ściągnąłem sobie z pacjent.gov.pl certyfikaty. Unijne Certyfikaty COVID. Dwa. Jeden ozdrowieńca, drugi zaszczepionego. Kolejna cyfrowa rzecz, która działa. 

2. Zawiesiła mi się nawigacja w audi. Chce mnie prowadzić wyłącznie do Warszawy na Bora-Komorowskiego. Jedyne, co mogę zmienić to numer budynku. Już kiedyś coś takiego przerabiałem. Niestety nie pamiętam jak rozwiązałem ten problem. Może sam się rozwiązał. Jest to problem poważny, bo audi ma podwójne szyby pokryte czymś, co utrudnia penetrację falom radiowym. Zwłaszcza tym, nadawanym przez satelity GPS. Nawigacja fabryczna korzysta z anteny zamocowanej na klapie bagażnika. 

3. Byłem w Sulęcinie. Zawiozłem Tośkę na szczepienie. Do dentysty. Przyjechaliśmy, było pusto. Chwilę później się zaroiło. Raczej młodzi ludzie. Wracając zabrałem trójkę młodzieży znad Buszna do Wielowsi. Stali kawałek za skrętem do sowieckiej bazy, w której trzymano atomówki dla LWP. Po bazie już ponoć śladu nie ma, bo z niewiadomych przyczyn ktoś postanowił zrównać ją z ziemią. Pokręcona droga pomiędzy Wielowsią a Zarzyniem jakby bardziej się zrobiła dziurawa. A ruch jak na Marszałkowskiej. Długi weekend.
Na cmentarzu w Boryszynie, na półce ze zniczami do ponownego użytku stał znicz-zając. Bardzo – w idei – meksykański. Obok znicz z głową Dzieciątka Jezus. Czarną. BLM.

Obejrzeliśmy rodzinnie (niektórzy z nas po raz kolejny) „Once Upon a Time… in Hollywood”. Cudowny film. 

 

czwartek, 3 czerwca 2021

2 czerwca 2021



1. Audi jest przytarte. Nie wygląda to dobrze. Zwłaszcza, gdy się je umyje. Właściciele świebodzińskiej myjni wysłali mnie do Sulechowa. Bo dobry lakiernik. Gdy tylko usłyszałem adres: Wiejska 10, naszło mnie przeczucie, że nic z tego nie będzie. Jednak pojechałem. I nic z tego nie było, gdyż właścicielom myjni coś się pomyliło i wysłali mnie do mechanika, który lakiernikiem nie był. Mechanik wysłał mnie do lakiernika na drugi koniec miasta. Lakiernik – kombinat. W biurze spał kot. Na wersalce. Wszedł jakiś młodzieniec, chcąc dostać się do skrzyni pod materacem obudził kota. Kot niechętnie wstał i poszedł do miski. Przyszedł właściciel. Rzucił okiem na audi, powiedział, że trzeba będzie na drzwiach cieniować, a zderzak zedrzeć do gołego plastiku. Dwa i pół tysiąca. Za miesiąc dzwonić, żeby się umawiać. I nie wie jak to będzie, bo w lipcu ma przerwę technologiczną. 
Wracałem przez Lidla, gdyż musiałem coś odebrać z paczkomatu. Oba parkomaty nie działały. Na każdym napisane było, by skorzystać z drugiego. Przy parkometrach, ci, którzy przyszli bo ten drugi nie działał, mówili tym, którzy właśnie mieli do drugirgo ruszać, że nie warto. 
Już nawet nie sprawdzałem, czy w Lidlu są buraki. W Tesco też już nie ma. 

2. Po parku chodzi ptaszek. Jakiś dziwny. Zachowuje się, jakby się nie bał. Tylko się gapi. Czasem przeleci kawałek, więc na pewno nie jest młodym pingwinem. Dobrze, że Kocio ma inne rzeczy na głowie, bo mogłaby się ta historia tragicznie skończyć. 

Zadzwonił czytelnik. W innej sprawie. Kiedy ją omówiliśmy, powiedział, że nie chce czytać o Kociu. Kociu, którego szanuje, ale nie chce czytać. Rozmowie przysłuchiwała się jego żona. I ona chce czytać. Zresztą on też się zainteresował, gdy opowiedziałem mu o tym, że Kocio ma teraz marzec. I na czym to polega. 
Uruchomiłem w końcu pompę głębinową. Po prawie dziewięciu miesiącach bezczynności. Działa. Pompuje. Jest woda. Tyle, że trzy razy musiałem poprawiać złączkę na calowym wężu. Czyli musiałem iść do piwnicy, żeby wyłączyć pompę, wracać do węża, mocować złączkę, iść do piwnicy, żeby wyłączyć pompę, wracać do węża, mocować złączkę, iść do piwnicy, żeby wyłączyć pompę, wracać do węża, mocować złączkę. W końcu się udało. Czekam na pana od pompy, który podłączy głębinową do hydroforu i będzie nieco normalniej. 

3. Polska dyplomacja wyciągnęła z wiezienia trzy białoruskie Polki. Jedni mówią, inni robią. A jak zrobią, to ci, którzy mówili – milkną. Niestety tylko na chwilę milkną. 


 

środa, 2 czerwca 2021

1 czerwca 2021

 


1. Kocio wpadł na sposób – jak nie musieć czekać na tarasie, aż ktoś się obudzi, wstanie i go wpuści. Otóż stanął pod otwartym oknem sypialni i się zaczął drzeć. Wstałem, wpuściłem. Zjadł. I nie poszedł – jak zwykle – spać, tylko wypruł na zewnątrz. 
No i później go zdybałem z jego trójkolorową koleżanką. Na środku drogi do stołówki. Ech ta dzisiejsza młodzież. Za grosz skrępowania nie ma. 
Cóż, czerwiec to jednak nowy marzec. 

2. Wczoraj zapowiadano u Mazurka Szułdrzyńskiego (tego, który się uczciwą robotą zajmuje – doktora). A pojawił się Ryszard Petru. Cóż, mamy dziś dzień dziecka. Pan Ryszard mówił dużo. Nazwał PiS partią narodowo-socjalistyczną. Po jęku Mazurka zrobił autopoprawkę – socjalistyczno-narodową. wPolityce.pl i tak zrobiło o tym tekst. Mnie rozbawiło, jak mówił, że się nauczył, że w polityce nie można nikomu ufać. Parę lat temu – pewnie z pięć – rozmawiałem z jednym ze sponsorów pana Ryszarda. Sponsorów bardziej w amerykańskim znaczeniu. Bo nie tylko finansowo pana Ryszarda wspierał, ale też organizacyjnie i intelektualnie. Wspierał do czasu. Kiedy po – jakby na to nie patrzeć – sukcesie w wyborach, tłumaczył panu Ryszardowi, że trzeba natychmiast budować struktury, by – jakby na to nie patrzeć – sukces w wyborach przekuwać w sukces nowej siły politycznej. Usłyszał, że pan Ryszard nie będzie budował struktur, bo nie można mieć zaufania, bo nie wiadomo, kto by te struktury miał budować. I, że raczej pan Ryszard sam to będzie robił. Tłumaczono, że jest moment na tworzenie dużej partii, że Platforma ledwo zipie i sporo z niej można wyciągnąć. Pan Ryszard nie miał zaufania. Dziś też nie ma.

3. Dzień koszenia. Odkryłem, że maksymalne obniżenie kosiska zwiększa efektywność, a aż tak bardzo nie wpływa na bezpieczeństwo noży. Kosiłem słuchając „Biesów”. 
Lat temu z siedem, w Sopocie piłem wódkę z Rosjaninem, który przez chwilę kierował w naszej części Europy dystrybucją jednej z marek samochodowych. Siedzibę miał na Węgrzech, centralę w Paryżu. Narzekał, że strasznie go trzepią na lotnisku w Budapeszcie. A w Paryżu nie. Wyjaśniłem mu to w prosty sposób. Zapytałem, w którym roku rosyjskie wojsko ostatnio było w Paryżu. 
Dwa wieki temu – odpowiedział. 
A kiedy w Budapeszcie? 
W 1945. 
Którym? 
Eeee… 1956
Widzisz, istnieje szansa, że babcia tego pogranicznika opowiadała mu co się wtedy działo. 
Rozmawialiśmy też o literaturze. Powiedział, że Rosjanie dziś wolą czytać Tołstoja niż Dostojewskiego. I że to nie jest dobrze. 



wtorek, 1 czerwca 2021

31 maja 2021


1. Kocio przyszedł mocno złomotany. Długo nie pobył. Zmył się. Potem jeszcze wpadł na chwilę. Wygląda jakby prowadził jakąś wojnę. Rozważamy ograniczenie wolności, by się mógł z ran wylizać.

2. Odtworzyłem sobie niedzielną debatę o mediach Konrada Piaseckiego. 
Ewa Ewart wystąpiła jako powracająca z zagranicy, jakaś pani z fundacji helsińskiej czy Batorego jako przedstawiciel zatroskanych NGO-sów, profesor Dudek jako głos rozsądku no i special guest star – Tomasz Lis jako himself. Do tego studenci dziennikarstwa. Właściwie śmieszni. Jeden, który marzy o tym, żeby komentować mecz piłkarski. Inna, która skoro jest w TVN24, korzystała z okazji, żeby mówić, że chce w TVN24 pracować, jeszcze jedna, która właściwie to jest z PR-u, ale to ma wiele wspólnego z mediami. I jeszcze ktoś. 
Z takim składem zabiłbym się własną pięścią. Ale pewnie dlatego nie prowadzę debat w telewizji. W każdym razie Piasecki wypadł bardzo rozsądnie. Debaty mają być kontynuowane. 

3. Profesor Sadurski napisał na Twitterze: „Przez propagandę NS2 jest prezentowany jako kolejny rosyjsko-niemiecki zamach na Polskę. Nasz koszt to strata zysków z obecnego rurociągu. Nieuniknione Ale nie lepiej domagać się udziału w korzyściach z przedsięwzięcia, które pasuje wszystkim innym?
Trudno od profesorów wymagać, by byli mądrzy. Dla dobra Nauki Polskiej (w tym przypadku nie tyle polskiej, co wręcz światowej) dobrze by było, gdyby swoją niemądrość ukrywali.

„Mare of Easttown” – jeżeli ktoś jeszcze nie zauważył – warto. 

poniedziałek, 31 maja 2021

30 maja 2021


 

1. Kocio rano nie spał pod drzwiami. Znalazłem do w trawie, gdzie najwyraźniej bardzo chciał być znaleziony, gdyż kiedy tylko mnie usłyszał, zaczął się wydzierać w niebogłosy. 
Problem z „Siódmym dniem tygodnia” polega na tym, że prowadzący ma więcej do powiedzenia niż goście. Znaczy, że gdyby Stankiewicz mówił przez godzinę – mogłoby to być ciekawsze. 

2. Zabrałem się za prądy w Lawinie. Najpierw sterowanie szybami i centralnym zamkiem. Udało mi się wyjąć cały element łamiąc tylko jedno mocowanie i to w taki sposób, że łatwo się udało je skleić. Swoją drogą nie jestem w stanie zrozumieć jak to się dzieje, że zawsze, gdy używam kleju typu cyjanopan, kropelka etc. muszę się do czegoś przykleić. Może chodzi o to, że nie byłem w wojsku?
Sterowanie centralnym zamkiem/szybami/lusterkami zrobiono w podobnej technologii jak pilot do telewizora. Czyli przycisk naciska na gumę, która dociska coś przewodzącego do płytki drukowanej. Umyłem płynem do odkażania (pozytywy z pandemii – nadmiar wysokoprocentowego alkoholu etylowego w domu), złożyłem, zaczęło działać. Pojawiła się też funkcja składania lusterek. 
Rozebrałem drzwi, by się dostać do czujnika, przez który samochód uważa, że ma otwarte drzwi. Nie tyle do samego czujnika, co do kabli. Okazało się, że kowal-elektryk, który pozostawił niezatarty ślad w instalacji Lawiny, z niewiadomych przyczyn zwarł przewody prowadzące do czujnika. Czujnika uszkodzonego, który sam z siebie łączył te przewody. Wystarczyło czujnik wypiąć, przewody rozewrzeć i zaizolować. I samochód odżył. Po pierwsze przestał dzwonić, po drugie zaczęły działać rasistowskie patenty typu blokowanie drzwi w momencie wrzucenia biegu, żeby nikt nie otworzył drzwi i ukradł torebki. Zaczęło się zapalać światło, gdy się otworzy drzwi (wszystkie, poza tymi kierowcy, bo czujnik uszkodzony) No i zaczęło działać radio bez włączonego zapłonu. Znaczy – wielki sukces. Teraz muszę rozwiązać problem uszkodzonego czujnika. Co nie będzie proste.
No i się okazało, że podczas moich wczorajszych zabaw z masami nie przykręciłem masy przednich lamp. I przez chwilę było dziwnie. Udało się to naprawić. 

3. Zadzwonił sąsiad Tomek, że sąsiad z domu przy dębniaku ma trawę, której mu szkoda wyrzucić. Był trawnik. Żona chciała rabatki, więc wyciął paski darni. Po jesiennym doświadczeniu z trawą sąsiada Tomka – przyjmiemy każdą ilość. Przywiózł ładowarką. Porozkładaliśmy. Teraz będę już musiał znaleźć zraszacze i uruchomić podlewanie. Nie będzie to łatwe, bo wszystkie oczywiste miejsca już przejrzałem. 

Po drodze z Warszawy do Berlina wpadła Józka. Przywiozła mi moje pierwsze lego – jak sobie o nim przypomniałem, znalazłem je na ebay-u. 
Nie pamiętałem, że na tylnych kołach są podwójne opony. 

Kocio nie przyszedł na kolację. Czyżby czerwiec miał być nowym marcem?

sobota, 29 maja 2021

29 maja 2021


1. Spałem do dziewiątej. Pierwszy raz od czasu, kiedy trafiłem do szpitala. Wcale mnie nie cieszy. Gdyż się i tak nie wyspałem. Śniło mi się, że moja koleżanka Gośką Szumowska bierze ślub z celebrytą, który nazywa się zupełnie jak kolega mój z byłej pracy. Napewno nie jest to ten kolega – sprawdziłem. No i ja się zajmuję organizacją imprezy. Co nie jest łatwe, gdyż o organizowaniu ślubów znam się o tyle, o ile widziałem to w amerykańskich komediach romantycznych. Zajmuję się bezskutecznie. Nim zorganizowałem, to się obudziłem. Mam nadzieję, że Gośka jakoś mi to wybaczy. 

2. Pogoda w tym maju została tak zaplanowana, żebym nic nie mógł zrobić. Nic z naciskiem na kosić. Kosiłem ekologiczną kosiarką. Trawa była wilgotna, więc się zapychało, opór większy, prąd potrzebny większy, akumulator się szybciej rozładował. Zacząłem go ładować. Gdy ładowanie zaczęło się zbliżać do końca – lunęło. 
W międzyczasie skleiłem moduł ABS-u. Udało mi się go zamontować. Zająłem się mocowaniami masy. Trzeba było śrubę oczyścić, wykręcić, wkrętarką ze szczotką oczyścić, piknąć sprajem, który niby ma poprawiać przewodność, skręcić i na koniec prysnąć sprajem, który ma to niby zabezpieczyć. Mocowań było trzy. Kiedy skończyłem z pierwszym – lunęło. Musiałem więc przerwać. Kiedy robiłem następne – wyglądało na to, że lunie. Jednak nie lunęło. Ale i tak byłem mokry, gdyż wiatr strącał wodę z lipy, pod którą pracowałem. 
W każdym razie, po wszystkim ABS przestał się awanturować. Zobaczymy na jak długo. Teraz czeka mnie rozebranie drzwi kierowcy. I odkrywanie dlaczego nie działa zamykanie lewej tylnej szyby, przesuwanie pedałów (tak, w Lawinie można sobie elektrycznie przesuwać pedały), sterowanie centralnym zamkiem i – przede wszystkim – czujnik zamknięcia drzwi. 
Bożena postawiła wywar, ja buraki na barszcz – zwany również zakwasem lub kwasem. 

3. Jednak to nie pani Lempart, ale profesor Grodzki został człowiekiem roku „Gazety Wyborczej”. 
Jednocześnie Tomasz Grodzki, i to go łączy ze Swiatłaną Cichanouską, stał się obiektem brutalnej nagonki organizowanej przez prorządowe media i aparat władzy” – napisał Adam Michnik. Nie napiszę z czym się trzeba na głowy wymienić, żeby sugerować, że profesor Grodzki ofiarą represji w białoruskim stylu. 

 

28 maja 2021


1. Kazik u Mazurka. Bożena powiedziała, że nudno. Trudno się nie zgodzić. Ale to nic przy Stanowskim z Jasiem Kapelą. Interesujący jedynie był chyba moment, w którym Jaś zrozumiał, że wychodzi na idiotę. Wydawało mi się wcześniej, że nie jest do takiej konstatacji zdolny. 
Dałem się namówić Kazikowi z Mazurkiem i przesłuchałem nową płytę „Kultu”. Piosenki przetykane są fragmentami pamiętnika Kazika z października 1979 roku. W październiku 1979 roku chodziłem do pierwszej klasy Szkoły Podstawowej nr 57. Na Piaskach. Zaczynałem być wtedy przekonany własnym geniuszu, gdyż wiedziałem wszystko, o czym mówiła nam pani. Niestety, z czasem wiedzy zaczęło nie stawać, a przekonanie zostało. Do dziś. 

2. Proste rozwiązania rządzą. Znalazłem odpowiedni kawałek akacji i najechałem nań przednim, lewym kołem Lawiny. Dwadzieścia centymetrów zmieniło kąt w taki sposób, że leżąc pod autem łatwiej mi było między ramę, a kabinę wsadzić rękę z kluczem no i w końcu udało mi się odkręcić moduł ABS-u. Rozciąłem uszczelkę, żeby się dostać do środka. I poszedłem do sąsiada Tomka, by przelutował. Sąsiad Tomek najpierw obejrzał szkłem powiększającym, pomierzył miernikiem i powiedział, że wszystkie luty są w porządku. Problem musi być gdzie indziej. Teraz będę się zajmował masą. Ale najpierw muszę skleić moduł. I go przykręcić. Co będzie raczej łatwiejsze. 

3. Zrobiliśmy szafkę. Najpierw się okazało, że płyty są niezupełnie tak przycięte jak chciałem. Niezupełnie w tym przypadku robią jakieś dwa milimetry. Niby mało, a widać. Później się okazało, że projektując źle zmierzyłem odległość do kranu. No i wyszło, że szafka wyszła za głęboka. Odpowiedzialność musiał wziąć na siebie kran. Używany był w ciągu ostatniej dekady ze dwa razy, więc bez żalu go zdemontowałem. By zdemontować, musiałem pojechać do Mrówki po półcalowy korek. Oświetlony słońcem Chrystus na tle chmur wyglądał dość płasko. 
Kran nawet się dał odkręcić. Korek się dał wkręcić. Czyli sukces. Został mi do rozwiązania problem skrzynki z bezpiecznikami od pompy. Muszę ją przesunąć. Na razie odkręciłem od ściany i przywiązałem tyrtyrką tak, by nie przeszkadzała szafce. 


 

piątek, 28 maja 2021

27 maja 2021





1. Siemoniak prawie powiedział Mazurkowi, że jest za tym, żeby nie zamykać Turowa. 

Z tego co słyszę dogadaliśmy się z Czechami. Znaczy umowa jest taka, że jeżeli spełnimy ustalone warunki, to Czesi wycofują wniosek. Z punktu widzenia Czechów – sprawa będzie załatwiona, gdy warunki będą spełnione. Z naszego punktu widzenia jest tak, że skoro mamy zamiar spełnić te warunki, to znaczy, że sprawa właściwie już jest załatwiona. 

Zrobiłem drugą próbę odkręcania modułu ABS-u. Znów nieskuteczną. Muszę chyba poszukać lepszego TORX-a. Za to odkryłem, co jest powodem błędu czujnika spalania stukowego w audi. Otóż ktoś połamał kostkę. I tym razem nie ja. Kolejna umiejętność przede mną, to zarabianie Konzernowych kostek. 
Chciałem trochę skosić. No i trochę skosiłem. Tylko trochę, bo lunęło. Nie pamiętam takiego maja. 


2. Płyty miały być w piątek. Były w czwartek. Płyty na szafkę. Pojechaliśmy więc je odebrać. I kupić – w sklepie z meblowymi akcesoriami – akcesoria meblowe, dzięki którym powinno się udać szafkę z płyt zbudować. Na zakup mięliśmy jakieś pięć minut, bo się panu o równej godzinie system wyłączał. Ech, ten zastrzyk adrenaliny. 
Z niewiadomych przyczyn, od pewnego czasu w Lidlach nie ma buraków. W dwóch Lidlach sprawdzaliśmy. Kupiliśmy więc buraki w Tesco. Były. Za to brzydkie. Jeśli mam być szczery, a ja od dzisiaj chcę być szczery (to Janerka) – ładność buraków nie ma dla mnie specjalnego znaczenia. Ważne, by się dało je obrać, pokroić, wsadzić do słoja, zalać przegotowaną wodą i zaczekać aż skisną. 


Maciek Szymczak podrzucił mi tweeta z obrazkiem o tym, że w martwym polu robionym przez maskę SUV-a można zmieścić dwanaścioro dzieci. Wiem coś o tym. Kiedyś połamałem zderzak w Amarocu. Na pieńku, który stał pomiędzy czujnikami parkowania. Kiedy wysiadałem wcześniej z auta powiedziałem sobie, że muszę o pieńku pamiętać, bo połamię zderzak. Nie pamiętałem i połamałem. Czasem sprawdzają się moje prognozy. Dziś ruszając z parkingu przejechałem przez trawnik. Był w martwym polu. W dwóch właściwie. Jednym drobionym przez maskę, drugim w mojej pamięci. Pozostaje mi mieć nadzieję, że jak ktoś będzie sadzał dwanaścioro dzieci przed moim zderzakiem – nie będzie ich kneblował. Albo, że dzieci będą na tyle małe, że się zmieszczą w prześwicie. A poważniej: przyjdzie założyć czujniki. 


3. Przyznać muszę, że nie przepadam za ministrem Wójcikiem. Wiceministrem Michałem. Pracowałem kiedyś z innym Michałem Wójcikiem, wtedy dziennikarzem, dziś raczej pisarzem. Miał specyficzną technikę pracy. Najpierw tłukł w klawiaturę, z prędkością kartaczownicy Gatlinga. Później, z namaszczeniem, myszką zaznaczał literówki, których było krocie. Tego Michała Wójcika jakoś lubię. Ministra (wice) od 2017 roku. Od wet. W – po których dyskusji – pozwalał sobie na zbyt dużo. 
Gościł w „Kropce nad I”. I muszę przyznać, że jak go nie lubię, to mu jakoś sekundowałem. Pani Monika przechodziła samą siebie. Albo wcale nie przechodziła. Mogła być jak zwykle, tylko ja się odzwyczaiłem. 
Swoją drogą któryś z gości by ją mógł strolować. Pani Monika wita w wolnych mediach, gość się oburza, że TVN24 to medium szybkie. Trzymające rękę na pulsie, więc nie można go wolnym nazywać. Obserwując stan, w jakim jest pani Monika, można przypuszczać, że dyskusja o wolności mediów by mogła potrwać parę minut. 

Obejrzeliśmy „Mulan”. Na początku nawiązania do „Gwiezdnych wojen”. Końcówka jak z Potopu. Wszystko już było. 




czwartek, 27 maja 2021

26 maja 2021


1. Przydacz ciekawszy u Piaseckiego, niż wczoraj u Mazurka. Może dlatego, że krócej, więc nie ma czasu na gwiazdorzenie prowadzącego. A może nie każdy prowadzący gwiazdorzy. 
Goście i gospodarz „Minęła 8” zmartwili się, że sankcje wobec Białorusi mogą uderzyć w białoruskie społeczeństwo. 
Przedstawiciel białoruskiego społeczeństwa , u Mazurka prosił, by Białoruś odciąć od SWIFT-u.

Zadzwonił kolega Kuba. Ten, którego niepokoiły wskazania czujnika płynu w S8. Jechał zmieniać termostat. Węgorzewo pełne samobieżnych haubic. Odradzałem mu zakup domu na Przesmyku Suwalskim. Nie wierzy w realność rosyjskiego zagrożenia. Naprawdę fajnie by było, gdyby miał rację. 

Przez cały dzień próbowałem wysłuchać Mentzena u Stanowskiego. Bezskutecznie. Bo brakło i czasu i determinacji. Ze trzydzieści lat temu czytałem jakąś książkę Łysiaka. Nie pamiętam ani tytułu, ani treści. Poza motywem puczu. Na początku był bunt generałów, poźniej pułkowników. Schodziło coraz niżej. Za każdym razem przedstawiciel kolejnej rangi wygłaszał telewizyjne orędzie. Na końcu byli chyba kaprale. Ich przedstawiciel jedyne, co potrafił powiedzieć do kamery, to: kurwa wasza mać. Łysiak – straszny grafoman – mało kto wie, że specjalista od historii fortyfikacji. Ale nie o tym. 
Mam wrażenie, że z kolejnymi pokoleniami polityków jest podobnie jak wojskowymi w tamtej książce. Korwin może pleść kocopoły, ale nie pozwalał sobie na to, co Mentzen – żeby głośno przyznać, że kocopoły, które plótł służyły wyłącznie pozyskaniu wyborców. 

2. Pojechaliśmy najpierw do Świebodzina, zamówić materiał na półkę, która stanie obok pompy. Przygotują na piątek. Później pojechaliśmy do Bogdańca, który czasem mi się myli ze Spychowem. W Bogdańcu kupujemy AGD. Pan sprzedawca poczuł się w obowiązku i znalazł nam drzwiczki do piekarnika Miele. Za całe 150 złotych.

Przebiliśmy się przez Gorzów do Różanek, do sklepu z meblami skąd pochodzi mój zegar z bunkra Hitlera. Tym razem kupiliśmy tylko parę drobiazgów. Wśród nich porządny korkociąg z winnicy Chanson Pere et Fils. Za 5 złotych. Z Różanek drogą miejscami polną do Janczewa, gdzie skręciliśmy na starą drogę gorzowską. 
W Santoku, przed mostem na Noteci, w budce w kształcie truskawki pani sprzedaje truskawki. Nie są zbyt duże, ale za to wyśmienite. 
Później, żeby przejechać przez miejscowość Murzynowo zjechaliśmy z głównej drogi. Następnym razem może nie być takiej okazji. Rada Języka Polskiego nie próżnuje. 
Później przez Skwierzynę, Stary Dworek, Bledzew, Chycinę, Kursko, Pieski, Boryszyn, Wilkowo i Borów wróciliśmy do domu. Z dziesięć lat temtędy nie jechałem. Nowe mosty, nowe drogi, nowe tynki na starych domach. Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej. 

3. Rozebrałem nowe drzwiczki. Gruntownie je doczyściliśmy. Pan sprzedawca AGD miał rację. Dały się założyć bez żadnych problemów. Znowu mamy piekarnik. 

Fotowoltaika w maju zrobiła już megawatogodzinę. Ciekawe ile by zrobiła, gdyby było słońce. 






 

środa, 26 maja 2021

25 maja 2021


 

1. U Mazurka Marcin Przydacz. Spotkanie dwóch nieprzystających światów. Jeden chciał politycznie, drugi musiał dyplomatycznie. 

Profesor Staniszkis udzieliła wywiadu „Newsweekowi”. W mojej bańce wywiad przeszedł bez echa. Nic właściwie dziwnego. Czytelnicy „Newsweeka” natychmiast go wyparli – nie mieścił się w ich rzeczywistości, gdyż na pytania o to jak zły jest Kaczyński, Staniszkis odpowiada, że niekoniecznie jest zły. Reszta świata „Newsweeka” nie czyta. Więc się o tym wywiadzie nie dowie. 

W weekendowej „Gazecie”, Wojtek Czuchnowski napisał, że Pyjasa nie zabiła SB. Czyli, że po pijaku spadł ze schodów. I tak dobrze, że nie zacytował – z litości pominę czyjego autorstwa – dowcipu, że Pyjasa zabił Maleszka z zazdrości o Wildsteina. A może zacytował, tylko adiustator wyciął. Mówią, że ten adiustator już nie pracuje. Ale kiedyś też tak mówili. A pracował. 

2. Przyjechał pan, który zalegalizował pompę. Właściwie, to dwóch panów. Dokładnie przejrzeli czy wcześniej pan od pompy wszystko dobrze popodłączał. Coś pomierzyli. Podłączono moduł internetowy, przybito pieczątki i gotowe. Prawie. Bo się jeszcze nie udało doprowadzić do tego, żeby pompę i kocioł gazowy ogarniał jeden sterownik. Jakiś pomysł na to jest. Ale jest bardziej w moim stylu, niż zgodny ze szkołą niemieckich inżynierów. Teraz mogę się bawić kolejną aplikacją. 
Pan od legalizowania pompy zasugerował, żeby przed każdą zmianą nastaw fotografować ekran sterownika. Taka nić Ariadny. 

3. Pojechaliśmy do miasta. Kupić materiał na szafkę, która stanie obok pompy. Niestety, tak to sprytnie zorganizowałem, że do sklepu dojechaliśmy w momencie jego zamknięcia. Pojedziemy więc też jutro. 
Trafiliśmy więc do Lidla. Można kupić zestaw influencera. Skoro dotychczas nie udało mi się influencerem zostać – zestaw mi nie pomoże. Więc się nie zdecydowałem. 
Podobnież na wino bezalkoholowe. Choć korciło mnie, żeby kupić na prezent.