sobota, 28 sierpnia 2021

27 sierpnia 2021


 

1. Nie spałem zbyt długo i to jest zła informacja. Nie spałem zbyt długo, gdyż obudziła mnie miaucząca w niebogłosy Rudzia. Otóż się okazało, że wieczorem musiała nie wiadomo kiedy wyjść. Kocię zostało. Stała więc przed drzwiami tarasu i się darła. Kocię siedziało w środku. Kiedy ją wpuściłem od razu podbiegła sprawdzać, czy wszystko z Kocięciem w porządku. Przyszedł z góry Kocio. Rudzia chciała się przywitać. Kocio udawał niezainteresowanego. 
Później złapałem ich jak razem leżą wszyscy na łóżku na piętrze. 

2. Pojechaliśmy do Frankfurtu odwieźć na pociąg Tośkę z koleżanką. Ceterum censeo droga z Węgrzynic do Toporowa powinna zostać wyremontowana. Parkowanie przy dworcu we Frankfurcie kosztuje 25 centów za godzinę. Pół euro za dwie. Frankfurt nad Odrą ma jednak jakieś plusy. Na latarni za mostem wisi plakat AFD. Napisano na nim, że zamknięte granice to coś normalnego. Ustaliliśmy, że te plakaty nie mogą dotyczyć Bundesratu, bo do Bundesratu nie ma bezpośrednich wyborów.  
Po słubickiej stronie wzmacniane są wały. Te przeciwpowodziowe. Ważne byśmy ich za bardzo nie wzmocnili, bo wielka woda wtedy by mogła lunąć na naszych niemieckich przyjaciół.
Przejazd kolejowy na Transportowej w połączeniu z wyjazdami z parkingów dla TIR-ów może zabrać człowiekowi dobre pół godziny. I to jest zła informacja.

3. Dojechaliśmy do Boczowa na pół godziny przed zamknięciem. Nie było zbyt wiele czasu na zwiedzanie. Ja tam znalazłem odkurzacz Miele. Z elektroszczotką. Za całe 80 złotych. Wygląda na to, że nie działa regulacja mocy silnika. Ale co to dla mnie. Ważne, że działa elektroszczotka. Złą informacją jest, że nie zdążyłem zapytać o cenę granicznego słupa z tablicą Freistaat Bayern. 
Od przyjazdu do Boczowa nieskutecznie próbuję sobie przypomnieć piosenki, jaką „Lamus” reklamował się w lokalnej telewizji. Jeśli chcesz się coś tam i się wyposażyć, to coś tam, coś tam, coś tam u Zbyszka w Boczowie
Wracaliśmy naokoło. Przez Świebodzin. W Wilkowie złapał nas korek. Czy korek nieruchomy ma jakąś specjalną nazwę? Wyrwaliśmy się z niego i przez Borów i jakieś nowe osiedla w Rozłogach dojechaliśmy po wąskim bruku do miasta. 

Wieczorem z przerwami oglądaliśmy „Biga Lebowskiego”. Dziś takich filmów nie robią. 

Jutro w Gazecie: o Falubazie, o niewybuchach. Więcej nie pamiętam. Traumatyczne przeżycia mogą powodować wypieranie wspomnień. 

piątek, 27 sierpnia 2021

26 sierpnia 2021


 

1. Rudzia z Kocięciem nocowała w domu, Kocio krążył. Razem rano przyszli zjeść. Kocię je wszystko. Rudzia zaczęła wybrzydzać. Kocio niby nie je, ale kiedy reszta je, on też zaczyna. Złą informacją jest, że trzeba będzie Rudzię z Kocięciem do weterynarza zawieźć. A nie bardzo wiadomo, jak to zrobić.  

2. Dzień – excusez le mot – się posrał, gdy próbowaliśmy skręcić z drogi nr 277, czyli tej przez Kije ze Skąpego na starą trójkę. Otóż był korek. I do skrętu, i na starej trójce. Byliśmy spóźnieni. Już wcześniej byliśmy spóźnieni. Zanim wjechaliśmy na S3 byliśmy spóźnieni jeszcze bardziej. I to się do Zielonej nie zmieniło. Z Zielonej z Moim Nowy Szefem pojechaliśmy do Gorzowa. W Gorzowie nawiedziliśmy Szpital. Później pojechaliśmy oglądać jak prezes Kurski wbija łopatę. 
Doświadczenie interesujące, gdyż po raz pierwszy nie pamiętam od kiedy prezes Kurski na imprezę się nie spóźnił. Że się Kura zawsze na wszystko spóźnia to secret de Polichinelle. Ostatnio obserwowałem to 1 sierpnia przy Gloria Victis
Najbardziej widowiskowe spóźnienie Kury uniemożliwił wtedy chyba jeszcze BOR-owik z Czasówek. Miało to miejsce na Jasnej Górze. Otóż Franciszek (papież) zaczął odprawiać mszę na wałach. No i ta msza już chwilę trwała. Pod wałami ludzi tysięcy setki, transmisja pewnie nie tylko do polskich telewizorów. Wpada Kura. No i zamierza przejść między Franciszkiem a światem. Widzi to BOR-owik z Czasówek. Nie wierzy własnym oczom. W ostatniej chwili szczupakiem się rzuca i blokuje Kurę, mówiąc, że może jednak przejdzie inną drogą. 
W każdym razie wystąpiłem w telewizji. Jako tło przebitki do przemówienia Kury. Złą informacją jest, że byłem niezbyt ostry. Zauważył mnie waszyngtoński Stańczyk.

3. Po powrocie do Zielonej, dzień – 
excusez le mot – posrał się do imentu. I to jest zła informacja, bo zakładałem, że się – excusez le mot – posra tylko trochę. Skończyło się na tym, żeśmy spóźnili Gazetę o dwie godziny. I na takie spóźnienie korporacja już raczej nie miała procedur. Pikanterii dodaje fakt, że spóźniliśmy Gazetę pojutrzejszą. 

A w jutrzejszej: O referendum w sprawie odwołania lekarza w gminie Zabór, o oświetleniu gorzowskiego żużlowego stadionu, o wypadku na S3, przez który się spóźniliśmy do Zielonej i o tym, że się remontują kolejowe dworce. 


czwartek, 26 sierpnia 2021

25 sierpnia 2021


1. Obudził mnie Kocio. Złą informacją jest, że było to przez szóstą. Obudził mnie zawodząc. Tak po kociemu. Jak w sytuacji, gdy się przegaduje z innym kotem. Wstałem myśląc, że jakiś inny kot jest w domu. Żeby Kocia wesprzeć w ewentualnej walce. Innego kota nie było. Nie wiem, czy aby nie chodziło o odbicie, w stojącym na korytarzu lustrze. 

2. Kocio gdzieś znikł, ja się przeniosłem do kuchni. Przyszła Rudzia z Kocięciem. Zaczęły wyjadać Kociowi suche. Wyjadły prawie całe. Wrócił kocio. Zobaczył pustą miskę, popatrzył spode łba na Rudzię z Kocięciem. Wszystko było w tym spojrzeniu widać. Podszedł do nich i zaczął im obwąchiwać pyszczki. Wyglądało, że szuka sprawcy. Przerwał śledztwo, gdy mu Bożena suchego dosypała. 

Zapomniałem napisać, że w poniedziałek wiatr urwał konar przydomowej lipy. I to jest zła informacja. To, że urwał. Nie to, że zapomniałem. Będzie trzeba sprzątnąć. A tu robota mnie wciąga w jakiś irracjonalny sposób.

3. Pojechałem do Zielonej. Przez Pomorsko czyli inny prom. W Pomorsku ma powstać most. W przyszłości. W redakcji poznałem kolejnego czytelnika Negatywów. Wyglądało na to, że nie ściemnia, tylko naprawdę czyta. Z Zielonej pojechałem po Miśka na dworzec w Świebodzinie. Pociąg się nieco spóźnił. I do tego nie było go widać, bo zasłonięty był towarowym. Towarowy miał osprejowane wagony. 

Wieczorem Bożena próbowała wymóc na Kociu, by ten został w domu na noc. Brakło jej determinacji. W przeciwieństwie do Kocia, który to zdeterminowany był bardziej. Jesienność końca tego sierpnia przypomina, że trzeba będzie wprowadzić zimowe zwyczaje – zamykać balkon na noc. I to jest zła informacja. Dla Kocia przede wszystkim. 

Jutro w Gazecie – o tworzonym właśnie na poligonie w Wędrzynie ośrodku, w którym nielegalnie przekraczający granicę czekać będą na decyzję w sprawie azylu, o młodym człowieku, któremu wybuchł niewybuch, wciąż o Falubazie. I o psie, który kogoś podrapał w Niesulicach. 





 

środa, 25 sierpnia 2021

24 sierpnia 2021


1. Kocia rodzina spała w domu. Nie miała wyjścia, gdyż zamknęliśmy drzwi. Przyszli przed ósmą zwartą grupą i urządzili pobudkę. Znaczy – pobudczył Kocio. Reszta asystowała. Kocio chciał wyjść, reszcie chodziło o puste miseczki. 
Złą informacją jest, że Rudzia zaczęła wybrzydzać. Je przede wszystkim żółty ser. Ale nie może być zbyt suchy. 

2. Ruszyliśmy do Berlina. Droga Węgrzynice–Toporów jest straszna. I to jest zła informacja. Piętnaście lat temu się już wydawała straszna, ale wtedy nie była. Dziś jest. 
Przed granicą kolejka TIR-ów. Na granicy nikt paszportów nie sprawdzał. W Berlinie korki. I wybory. Do Bundesratu. Zawsze, kiedy przyjeżdżam do Niemiec są jakieś wybory. Mam wrażenie, że poprzednim razem w Berlinie byłem na opisanym przez Wirtualną Polskę wyjeździe. Wirtualna Polska napisała, że byłem po zamknięciu granicy. Byłem przed. Właściwie powinienem być im wdzięczny, gdyż od tego czasu nie traktuję poważnie tego, co można tam przeczytać. 
Gdybym wciąż był kimś ważnym i ktoś z WP się dowiedział, że Lawina stała przez godzinę zaparkowana przy koszarach strzelców gwardii – tych, co je teraz ma BND, pewnie bym mógł przeczytać interesujące z tego faktu wnioski. 
Za nazywanym zamkiem byłym ratuszem Steglitz na środku ulicy stali kowidosceptycy. Każda nacja ma swoich excusez le mot zjebów. 
Wracając zjechałem z autostrady, by przejechać przez kilka wiosek Odrzańsko-Sprewskiego Powiatu. Nie jest dobrze. Drogi dziurawe. Tylko pociągi jeżdżą. Frankfurt sprawia wrażenie umierającego miasta. Nie to, co Słubice. Nad Odrą ławeczki, na ławeczkach ludzie. Patrzą za Odrę na Niemcy. 
Dawno, dawno temu zabrałem moją świętej pamięci babcię na wycieczkę. Toyotą Suprą. Targą. Ze zdjętym dachem. Dojechaliśmy do Frankfurtu. Babcia zauważyła, że poprzednio, na terenie Rzeszy była w 1939. Kiedy Rzesza przyszła do Torunia. Zrobiliśmy po mieście kółko. Babcia stwierdziła, że RFN jest przereklamowany. No i wróciliśmy. Chyba jeszcze były kontrole na granicy.  


3. Jutro w Gazecie: o przyszłości Falubazu; o tym, dlaczego Zielona Góra jest rozkopywana i o nowych gorzowskich autobusach. 

Dzienniku o wyburzonym niedoszłym zabytku z ulicy Piastowskiej. Przy Błoniach, obok niegdysiejszej piwiarni, nazywanej „Pod Blachą” bądź „Pod Płachtą”. 

Lodówka wciąż działa. Choć zdarza jej się mieć dziwne różnice temperatury pomiędzy półkami. Przez chwilę. Później się temperatura wyrównuje. Nie rozumiem o co chodzi. I to jest zła informacja. 




 

wtorek, 24 sierpnia 2021

23 sierpnia 2021



1. Nie będę pisał o Frasyniuku. Powinienem raczej napisać o Kajdanowiczu. Ale mi się nie chce. Zresztą, czy komukolwiek by się chciało na ten temat czytać?
Rano pojechaliśmy z Moim Nowym Szefem do Gorzowa, gdzie spóźniliśmy się na spotkanie u Wojewody. Lało, więc można było odnieść wrażenie, że droga zrobiła się ze dwa razy dłuższa. Im bliżej Gorzowa, tym lało mniej. W Urzędzie Wojewódzkim podano do kawy ciasto. Później byliśmy w gorzowskiej redakcji. I się okazało, że pracuję z człowiekiem, który w „Echu Krakowa” pracował, kiedy kupowałem w kiosku na ówczesnym placu Wolności wracając ze szkoły. Podstawowej. Numer 33. Imienia Janka Krasickiego. Kto dziś wie, kim był Janek Krasicki… Tak właściwie, to nienawidzę trzykropków. Złą informacją jest, że to ulubiony znak interpunkcyjny moich nowych kolegów. 

2. Stał się cud. Innymi słowy korporacja stwierdziła, że mogę się jej przydać. Mogę więc pracować w systemie wydawniczym na moim Macbooku. 
Dziś w Gazecie będzie o spadniętym Falubazie. Również o tym, co na ten temat sądzą w Gorzowie, o tym, gdzie w Lubuskiem się najsłabiej szczepią. No i o tym, kto wystąpi na Winobraniu. Nie byłem jeszcze na winobraniu. I to jest zła informacja. 
W „Dzienniku Polskim” piszą o Szkieletorze.

3. Lodówka się wzięła i zepsuła. A konkretnie zaczęła nierównomiernie chłodzić. U góry piętnaście stopni, na dole stopni pięć. Mieliśmy wcześniej tu lodówkę, która się zaczęła psuć. Mam wrażenie, że spora część jej psucia wynikała z działań serwisanta. Wymieniliśmy sprężarkę. Może nawet dwa razy. Naprawialiśmy wymiennik. Wymienialiśmy jakieś czujniki. W końcu wymieniliśmy lodówkę. Została po tym – pełniąca rolę szafki w stołówce – stara. I fragmentaryczna wiedza o tym, jak lodówka działa. Mając w pamięci niesmak wzbudzany przez ostatniego serwisanta, postanowiłem spróbować naprawić lodówkę. Najpierw musiałem ją wybebeszyć. Później rozkręcić. No i się okazało, że parownik jest zamrożony. Rozmroziłem nagrzewnicą z Lidla. Skręciłem. Lodówka zaczęła działać. Mam nadzieję, że chodziło o to, że ktoś jej wczoraj nie domknął i przez noc działała w jakimś dziwnym trybie. 

Na rozbebeszoną lodówkę przyszła kocia rodzina. W całości. Znaczy Rudzia z Kocięciem. No i był też Kocio. Rudzia zjadła resztki psiego jedzenia pozostałego po nadredaktorstwie Muchach. Zjadła też ze dwie saszetki z Rossmanna. 

Wieczorem oglądaliśmy „The Chair”. „Nie jestem członkiem społeczności żydowskiej, więc nie mogę wam mówić co jest obraźliwe”. I to jest zła informacja. 


 

niedziela, 22 sierpnia 2021

22 sierpnia 2021


 

1. Przez cały dzień zasadniczo to nic się nie działo. Państwo profesorstwo Zybertowiczowie odjechało po śniadaniu, swoim nowym wyprodukowanym przez niemieckich katolików samochodem. I to jest zła informacja, bo liczyliśmy, że zostaną do obiadu.

2. Siedzieliśmy pod lipą, kiedy pojawiła się Rudzia. Siedziała w krzakach łypiąc na psa–suke nadreaktorstwa Muchów. Udało mi się ją z tych krzaków wyciągnąć, zanieść do kuchni i nakarmić. Kocięcia nie było. Rudzia pojawiła się jeszcze raz. Kocio był rano, był koło południa, był po południu. Wieczorem nie. Padało. I to była dla niego zła informacja. 

3. Z nadredaktorem Muchą, przy jednym stole doglądaliśmy gazet z dwóch – o ile można tak powiedzieć – końców Polski. W Dzienniku i Krakowskiej będzie o tym, że Miasto nie chce odpowiedzieć, kto wpłacił dziesięć milionów na Centrum Muzyki (cokolwiek by to miało znaczyć). 
Gazecie będzie o Falubazie, który spadł z ekstraklasy, o autobusach, których nie ma kto w Zielonej Górze prowadzić, o tym, że w Gorzowie będzie można głosować na projekty obywatelskiego budżetu nie przez Internet, no i o tym, że parkach w Międzyrzeczu nie ma już pijaczków. 
Wieczorem obejrzeliśmy „Clerks”. Z przerwą na szukanie kota Marka. Złą informacją jest, że nie zaczęliśmy oglądać wcześniej. Gdybyśmy zaczęli – może by mi się udało zmusić towarzystwo do obejrzenia „Mallrats

sobota, 21 sierpnia 2021

21 sierpnia 2021


1. Kocio obudził mnie o siódmej. I już tak zostało. Pożytek taki, że poszedłem po jajka. Nie o siódmej. Później. Zrobiłem wielojajeczną jajecznicę. Nie wyszła najlepiej. I to jest zła informacja. 

2. Pojechaliśmy na grzyby. Na siedem grzybów, mówiąc szczerze. Na odznakę zasłużonego grzybiarza zapracował nadredaktor Mucha. Profesor wręcz przeciwnie. 
Grzyby (podgrzybki) rosną już od razu wysuszone. I bez robaków. W lesie sucho, jakbyśmy za sobą mieli dwa miesiące upałów. I to jest zła informacja. 
Wpadł Mój Nowy Szef przywiózł Gazetę z początku lat siedemdziesiątych. Rozczulająca jakoś była rubryka: Odpowiedzi na krytykę, w której instytucje odnosiły się do tekstów na ich temat: Komunalne Przedsiębiorstwo Robót Inżynieryjnych odpowiadając na notatkę „Robota” informuje, że wszystkim pracownikom zatrudnionym przy modernizacji ulicy Batorego przypomniano przepis o zakazie spożywania napojów alkoholowych w czasie ustawowego czasu pracy. 

3. Wieczorem po długiej debacie postanowiliśmy oglądać „Przekręt”. Ja się wykruszyłem pierwszy. Później kolejni widzowie. A wydawał się evergreenem. 
Złą informacją jest, że od wczorajszego ranka nie było Rudzi. Najwyraźniej koleżanka nie lubi gości. 


 

20 sierpnia 2021


1.Znowu promem do Zielonej. Na promie dwa auta. Dużo wody, więc prom szybko. Od początku Zielonej, od wczoraj oglądam powystawiane gabaryty. Przede wszystkim lodówki. Ale też połamane wiklinowe meble. Trochę klozetowych muszli. Czyli nic ciekawego. I to jest zła informacja. Człowiek liczy, że minie jakiegoś Thoneta. Albo kanister Wehrmachtu. A tu same śmieci.

2. W Zielonej utrwaliłem połączenie kropek: droga od Czerwieńska – Castorama – plac Bohaterów. Następnym razem muszę przećwiczyć prom w Pomorsku. 
Z Moim Nowym Szefem byliśmy u Ordynariusza. Podano placek drożdżowy ze śliwką. Nie jadłem. Kawę wypiłem. 
Później z nadredaktorem Muchą udaliśmy się do Bagietki. Złą informacją jest, że nie było szarlotki. Sernika też. 
Zatankowałem na stacji z warzywniakiem. 

3. Prom nam uciekł. Miało to swoje plusy, gdyż mogliśmy kontemplować przypromową ciszę. Ciszę bardziej niż ja kontemplował nadredaktor Mucha. Ja kontemplowałem leżący słupek. Zastanawiając się czy z piaskowca on ci, czy z betonu kontemplowałem. Prom pełen. 
W ostatniej chwili skręciliśmy do Świebodzina. Parkomaty przy Lidlu działają. Przejazd kolejowy otwarty. 

Dojechaliśmy do domu. Czekali nas goście. Czyli pani nadredaktorowa Muchowa. No i państwo profesorstwo Zybertowiczowie. 
Przy kolacji dyskusja o gender. Po kolacji zmusiłem gości do obejrzenia „Zabriskie Point”, po filmie zaś opowiadaliśmy sobie dowcipy. Jeden, z opowiedzianych przeze mnie Profesor określił jako rusofobiczny. I wezwał mnie, bym zaprzestał opowiadania takich dowcipów, bo nasi NATO-wscy sojusznicy będą się utwierdzać w przekonaniu, że Polacy nie są racjonalni w kwestii wschodniej flanki. 

W jutrzejszej Gazecie – wywiad z ekspertem o Afganistanie, bar mleczny Agata w Gorzowie, Bociany, no i pałac w Zatoniu.

Państwo Redaktorstwo przywiozło psa z kotem. Kot – Marek – antyteza Kocia. Czarny jak węgiel. Kocio kulturalnie kolegę przyjął. Później, na górze, złoił mu skórę. 
Złą informacją jest, że się strasznie objadłem, bo ugotowałem za dużo i za późno. 



 

czwartek, 19 sierpnia 2021

19 sierpnia 2021


 1. Wstałem chwilę przed tym, jak budzik zaczął się awanturować. Śpimy teraz na piętrze. No i na korytarzu na piętrze wpadłem na Rudzię. Z Kocięciem. Kocię próbowało się integrować, ze swoim odbiciem w stojącym na podłodze lustrze. Na parterze nie było Kocia. Jedzenie kocie wyżarte było do imentu. Miska z suchym, nie dość, że wyjedzona, to jeszcze przewrócona. Nowe – słowem – porządki. 

Kocio przyszedł chwilę później. Trochę się od Rudzi i Kocięcia dystansował. Złą informacją jest, że musiałem się szybko zebrać i ruszyć do Zielonej. Nie mogę więc zrelacjonować późniejszych kocich sytuacji. 

2. Autopilot skierował mnie na prom. Do Brodów. Przez Bródki. Na promie – nie licząc obsługi promu w kamizelkach z napiem obsługa promu – byłem sam. Do redakcji wjeżdżałem od zupełnie innej niż zwykle strony. Jeszcze parę lat i zrozumiem układ zielonogórskich ulic.
Z moim nowym szefem przeszliśmy deptakiem do hotelu za sądami. W hotelu odbywało się sympozjum przedstawicieli mojej nowej korporacji poświęcone nowej strukturze. Przysłuchując się prelegentom próbowałem napisać felieton do „Dziennika”, ciśnięty w tej sprawie przez siedzącego obok nadredaktora Muchę. Szło mi tak źle, że nie napisałem. I to jest zła informacja. Jestem na tyle odpowiedzialny, że zawczasu przygotowałem materiał rezerwowy. Na taką właśnie okazję. No i od razu wymyśliłem, że następny tekst będzie o nadwiślańskich siewcach insajderskich, waszyngtońskich niusów. Prześmiewczy. 

3. Jutro w Gazecie będzie o proteście ratowników, gadających tablicach informacyjnych, kieszonkowych ogrodach, będzie też historia Antoniego Palucha, jednego z pierwszych poległych we wrześniu 1939 roku. 

Pojechaliśmy wieczorem do winnicy pod Nową Sól. Miły właściciel niedobre wino. Za to drogie. A może dobre. Tyle, że się nie znam. 
Urwałem się przed końcem imprezy, zabierając całe auto uciekinierów. Zawiozłem ich do Zielonej. Złą informacją jest, że się znowu nie wyśpię. 

18 sierpnia 2021


1. Jesienność sierpnia wymogła decyzję o nocnym zamknięciu drzwi na taras. I to jest zła informacja, gdyż Kocio był w środku. I mu to nie pasowało. Awanturował się przed świtem. Awanturował się o świcie. Awanturował się później. Potem się niby poddał. Ale kiedy wstałem siedział naburmuszony w holu. Wyszedł na taras i zaczął wołać Rudzię. Nie przyszła. 

2. Pojechałem do Zielonej. Przez Sulechów. Złą informacją jest, że jechałem na autopilocie. Wracałem w bardziej świadomy sposób. Też przez Skąpe. Ale też Tesco. Był chleb. I piasek do piaskownic. W workach. Nie kupiłem. 
Przejechałem przez kolejowy przejazd. Był otwarty. 
Kiedy dojechałem do domu, dotarło do mnie, że poza pojedynczym wyjazdem na kurki, nie byłem w tym roku jeszcze na grzybach. I to jest zła informacja.

3. Jutro w Gazecie będzie o tym, że lubuska Platforma przygotowuje się do wewnętrznych wyborów. Jeszcze z pół roku i zapamiętam te nazwiska. O podwyżce dla gorzowskich ratowników, o kolejowych mostach w Kostrzynie. O martwym łabędziu i osiedlu, które się ponoć nazywa Europejskie. 
Na koniec dnia obejrzeliśmy teatr telewizji pod tytułem „Ad astra”. Z Bradem Pittem, Le Jonesem i kimś tam jeszcze. Długi teatr telewizji. 


 

środa, 18 sierpnia 2021

17 sierpnia 2021


1. Multitasking. Śniadanie, tzw. call (chyba, ludzie mówią „mam kola”, więc chyba o to chodzi”) a nawet trzy, do tego rozładowywanie auta, które z Berlina przywiozło likwidowane mieszkanie prababci tzw. dziewczynek. Mileny „dziewczynką” raczej nie należy nazywać. Złą informacją jest, że mnie za to można już nazywać dziadem. 
Wcześniej. Dużo. O świcie. Kocio miał scysję z czarnobiałym kotem. Tym, co zwykle. Wyszedłem na balkon. Kot czarnobiały się wycofał. Kocio później wylazł na górę. Wbił się do łóżka i zasnął. 

2. Lawiną do Zielonej. W Sulechowie, na Orlenie obok Shella, koło MacDonalda LPG w autostradowej cenie. W Tesco, można to było łączyć z widokiem na Chrystusa. Tu – nie wiem. 
W Zielonej poznałem Parlamentarzystę. Kolejnego już. Porozmawialiśmy o geopolityce. Kiedy dorosnę, chciałbym zostać telewizyjnym specjalistą od geopolityki. Złą informacją jest, że będzie to trudne. Dorośnięcie. Bo – jak widać – zostanie telewizyjnym specjalistą od geopolityki, jest nawet zbyt proste. 

3. W jutrzejszej Gazecie: ciąg dalszy protestu gorzowskich ratowników. Skarb sprzed czterech tysięcy lat znaleziony przez rolnika, któremu przeszkadzała kamieni kupa. Chciałem dać tytuł – „Kobiety wolą brąz”, ale nie pasował. Wszystkie skarby z epoki brązu znajdują u nas ostatnio mężczyźni. No i o tym, co zrobić, żeby nie stać pół godziny przed kolejowym przejazdem. 

Przez dom przewinęła się Rudzia. Coś tam dziubnęła i poszła. Kocięcia nie było.

Dooglądaliśmy „Home before dark”. Pierwowzór bohaterki miał na nazwisko Lysiak. Złą informacją jest, że to jednak zły jest film. 


 

wtorek, 17 sierpnia 2021

16 sierpnia 2021


1. Wstałem, odleżałem swoje w wannie i udałem się po nadredaktora Muchę. Złą informacją jest, że nie zjadłem śniadania. Z rzeczonym udaliśmy się do Mordoru. W Mordzorze przeżyłem mordorowe poszukiwanie miejsca parkingowego. Średnio skutecznie. Na koniec się okazało, że mój nowy pracodawca dysponuje miejscami w parkingu podziemnym. Parkingu w przeciwfazie do tych przed budynkiem – zupełnie pustym. 

2. Śniadania nie zjadł również nadredaktor Mucha. Udaliśmy się więc z Mordoru do Beirutu. Nadredaktor zjadł hummus z chrzanem, moi haloumiburgera. Nie byliśmy jakoś specjalnie usatysfakcjonowani, więc przeszliśmy na Wilczą by zjeść po Pho. Tam się na chwilę rozstaliśmy. Wróciłem do domu, żeby się spakować. Skutecznie. 
Znowu się pojechałem po nadredaktora Muchę i razem się udaliśmy na rozmowy na szczycie. Złą informacją jest, że nie pamiętam, czy osoba, z którą rozmawialiśmy życzy sobie występować w Negatywach, więc – na wszelki wypadek – pominę nazwisko. 
Później, po rozstaniu z Nadredaktorem udałem się na kolejne rozmowy na szczycie. Tym razem – zgodnie z precedencją – szczycie wyższym. Skoro poprzednie nazwisko pominąłem. To pominę też. 

3. Ruszyłem do Rokitnicy. Jeszcze w Warszawie dorwała mnie burza. Zlało mnie, gdy tankowałem na byłym Orlenie przy Łopuszańskiej. Potem lało jeszcze bardziej. Zjechałem na MOP koło zjazdu na Grodzisk. I czekając na to, aż przejdzie zajmowałem się Gazetą, w której: protest gorzowskich ratowników medycznych, bukszpanową ćmę, budowę Miejskiego Centrum Kultury w Gorzowie i o tym, gdzie mogła się dziać akcja „Szatana z siódmej klasy”.
Deszcz przeszedł. Jechało się nieźle. LPG na autostradzie tańsze niż przy świebodzińskim Tesco. 

Prawie dojechałem do domu. Zatrzymały mnie w Świebodzinie rogatki przejazdu kolejowego. Trzymały chwilę. Przejechał towarowy. Dziwne wagony DB ciągnięte przez polski elektrowóz. Po pół godzinie stania zawróciłem i przejechałem objazdem koło Policji i Straży pożarnej. Ciekawe, czy gdybym się nie zdecydował na objazd, czy dalej bym tam stał. Nie wiem. I to jest zła informacja. 

Kiedy podjechałem do bramy, z wiejskiej ciemności wyszedł Kocio. Konkretnie od strony dębów posadzonych z okazji urodzin Führera. Wszedł do domu. Pokręcił się chwilę i poszedł. Rudzi nie ma. Kocięcia nie ma od wczoraj. Rudzia rano wpadła zjeść. 


 

poniedziałek, 16 sierpnia 2021

15 sierpnia 2021


1. U Rymanowskiego, Czarzasty powiedział coś, że wszystkim odwrócony dobrozmianowcom trzeba pamiętać ostatnich sześć lat. Jemu toutes proportions gardées pamiętamy siedem: 1983–1990. Dyskusja o Gowinie. Jak Prezydent mógł go tak potraktować. Zdarza mi się ostatnio podchodzić z rezerwą do zachowań Głowy Państwa. To jednak rozumiem. Gowin skończy jako kolejny Kazimierz Marcinkiewicz – cotygodniowy gość Moniki Olejnik do walenia w PiS. Nie przeszkodzą mu w tym nawet występy u Hołowni, w Polsce 2050. 
Przez moment oglądałem Kawę na ławę. Odbiłem się, gdyż nie szło oglądać. Jeszcze chwila i przestanę oglądać cokolwiek. I to jest zła informacja, bo jednak powinni się cokolwiek oglądać. 

2. Pod Zachętę zawiózł mnie Davit. Nie jest raczej chrześcijańskie imię. Toyotą, która dość nachalnie się dopominała zapięcia pasów. Mamy prawdopodobnie jeden z lepszych na świecie ceremoniałów wojskowych. W uroczystościach brała udział grupka amerykańskich żołnierzy. Jeden chyba nawet mial gwiazdkę. Znaczy generał. Jakoś nie wyjechali do Rumunii. 
W Pałacu podano bardzo dobre risotto z kurkami. Następnym razem spróbuję przyjść z menażką. Przez te kurki dotarło do mnie, że w tym roku tylko raz byłem na grzybach. I to jest zła informacja.
Do domu dostarczony zostałem czerwonym Yarisem. Opowieść, że sekretarzem stanu zostaje się, by mieć kierowcę i by być wożonym czarnym samochodem klasy średniej najwyraźniej nie tyczy wszystkich.
W domu zdemontowałem łóżko. Działanie niby pozbawione sensu, gdyż na zdemontowanym łóżku miałem spać. Prześpię się na leżącym na ziemi materacu. Jak w liceum. Będzie super. Łóżko ma jechać do Łodzi. Jeszcze go tam nie było. 

3. W jutrzejszej Gazecie o rodzicach z gminy Santok, którym nie pasuje plan likwidacji przedszkolnych kuchni. O tym, że paraolimpijczycy dostaną wyrównanie. Wcześniej pisaliśmy o tym, że Urząd Marszałkowski wypłacił premie olimpijczykom i paraolimpijczykom. Tym pierwszym po 10 tysięcy. Tym drugim po 5 tysięcy. Tłumacząc, że tych drugich jest zbyt wielu. Jak co numer – o remontach gorzowskich ulic. No i o tym, że rośnie liczba zakażonych. I nie chodzi, że jest coraz więcej chorych, tylko, że ich coraz szybciej przybywa.

Byłem w Krakenie z państwem redaktorostwem Pawlak-Muchostwem. Stalker wciąż na wakacjach, ale i tak koło 23:00 wyciągnięto spod nas krzesła.
Wcześniej, przez chwilę słuchałem debaty o wolności mediów w TVN24. Ktoś powinien to nagrać i za jakiś czas puścić gościom, żeby usłyszeli, co mówili. Złą informacją jest, że większość by nie zauważyła problemu. 

Tymczasem w Rokitnicy Rudzia wprowadziła się z Kocięciem na piętro. 


 

niedziela, 15 sierpnia 2021

14 sierpnia 2021


 

1. Śniło mi się – mniejsza z tym, co. Ważny wniosek – na starość stałem się państwowcem. Przynajmniej we śnie. 
Po roku z okładem wróciłem do skręcania półek. Z Miśkiem. Skręciliśmy dwie. I, że tylko tyle, to zła jest informacja. Wyszło 30 minut na jedną. Klapa paki Lawiny świetnie robi za stół montażowy.

Kocia nie było przez całe przedpołudnie. W końcu przyszedł. Zjadł i zasnął. Kiedy spał, Rudzia przyprowadziła Kocię. 

2. Ktoś musiał rzucić akumulatorową klątwę, gdyż gdy mieliśmy ruszyć z Miśkiem do Warszawy się okazało, że akumulator w Audim odmówił współpracy. Został Audi odpalony Lawiną. Pojechaliśmy bojkotując Kulczyka. Zagęściło się przed Tarnowem Podgórnym. Przez Poznań jechało się zbyt długo. Później było jako-tako. Września by night nie jest zbyt interesująca. Zatankowałem na Orlenie w Słupcy. No i przez Wacławów wjechaliśmy na A2. 
Na A2 ciągle ktoś mi zajeżdżał drogę. Misiek sugerował, że powinienem obtrąbiać. A na pewno błyskać światłami. Przed jednym i drugim mam wewnętrzny opór. I to jest zła informacja. W każdym razie dojechaliśmy przed północą. Odstawiłem Miśka na zupełnie mi nieznaną część Białołęki i dojechałem na Wilczą. 

3. Kraken/Beirut z poluźnionym reżimem. Znaczy: po północy można wyjść na zewnątrz ze szklanką. Prawdopodobnie stalker pojechał na wakacje. Złą informacją jest, że kiedyś wróci. 
Usiadłem w Noli (naprzeciw domu), żeby napisać Negatywy. Obok siedzi para. Pan podrywa panią na samolot. Że własny. Czteroosobowy. Ale z tyłu jest mało miejsca. Widok mam na 911. Szare. Pan od samolotu ma syna w Zurychu. Nie rozróżniam modeli 911. Ten nie jest może najładniejszy. Ale i tak miło popatrzeć. Pan od samolotu mówi, że kobietom jest łatwiej. Pani pyta: dlaczego jest łatwiej (już się wkurwiłam). Przez żółte na ulicy światło nie jestem pewien, czy porsche aby nie ma złotych felg. 
To nie mój issue – powiedziała pani od pana z samolotem. Ale nie wiem à propos czego. 
Ale nie chcę na koniec drugiej randki, żebyś swoich decyzji życiowych uzależniał ode mnie – powiedziała pani. Podjechał samochód opel. Na śląskich numerach bez świateł. SLU. Z Lublińca. Strasznie wyje silnik wentylatora chłodnicy. 
Po to ja kupiłem samolot, żeby móc wozić psa – powiedział pan od samolotu. Pani ma problem ekologiczny, z samolotem. Lubliniecki opel odjechał. Bez świateł. Pan od samolotu opowiadając o Szwajcarii mówi „retroromański”. Czyli historia przestaje być interesująca. Później przyszedł fotograf Laska i by było na tyle.