
1. Działo się. Najsamprzód pojszłem
do Sejmu. Idąc będąc, zadzwoniłem do ojca, który kupił w końcu
mieszkanie w Hiszpanii i emigruje. I to – wbrew pozorom – wcale
nie z powodu strachu przed PiS, tylko dlatego, że lubi kiedy ma
cieplej, a do tego jego amerykańska emerytura wypłacana w Hiszpanii
będzie nienadgryziona przez podatki. Kwota wolna – te sprawy.
W
Sejmie, z kolegą, który na imię ma tak samo jak rondo Babka, a na
nazwisko, jak wynalazca barszczu, udaliśmy się do biura prasowego,
by wyjaśnić sytuację z dnia poprzedniego.
Otóż jakiś pan,
znany z nic mi nie mówiącego nazwiska (nie znam się na polityce),
opowiadał państwu sejmowym dziennikarzom, że w związku z liczbą
zaproszonych przez #PAD gości nie będzie miejsca dla dziennikarzy.
Stąd był się wziął, dnia poprzedniego, telefon z
natemat.pl.
Biuro Prasowe Sejmu stwierdziło, że to jakieś
bzdury. Podobnie jak ta o usunięciu stolików prasowych. Udałem się
więc do rzeczonych stolików i wygłosiłem kilkakrotnie
oświadczenie, że to wszystko bzdury. Nie wiem tylko, czy byłem
odpowiednio skuteczny. I to jest zła informacja.
2. Później
objawił się Pan Kolega Wojtek, z którym wpadliśmy na chwilkę do
Kancelarii, żeby wymienić uszanowania z pewnym archetypem
urzędnika. Było miło. Ale przede wszystkim owocnie, bo kurtuazyjne
spotkanie nie wiedzieć kiedy zmieniło się w robocze.
Przy
Foksal spotkaliśmy się z pełnym pomysłów człowiekiem, niestety
wany telefon przerwał spotkanie i się nie udało wszystkich
pomysłów wysłuchać.
No dobra, ale najważniejsze, że się
przejechałem beemką. Znaczy – zostałem przewieziony, bo do
prowadzenia chyba trzeba C. A C nie mam i to jest zła informacja.
3. W komorze kontynuowałem Kirsta. Wróciłem na Foksal skąd
po kilku owocnych spotkaniach pojechaliśmy z Panem Kolegą Wojtkiem
najpierw do Beirutu, gdzie się miałem jeszcze jedno spotkanie,
później na dolny Mokotów, gdzie wysłuchiwaliśmy rad wieku
mądrych. Zostawiłem tam Pana Kolegę Wojtka i wróciłem do domu.
Gdzie wypiłem butelkę przywiezionego przez Pana Kolegę Wojtka z
Chorwacji wina. I to powinna być zła informacja. Ale nie była, bo
dnia następnego wstałem jak skowronek.
No więc trzecia zła
informacja? Nie mogę napisać, że jeździłem lepiej wyposażonymi
beemkami, bo w tym przypadku najważniejszego nie widać.