środa, 19 maja 2021

18 maja 2021


 

1. Kocio urządził rano pobudkę. Chyba z nudów, bo i tak nie było go gdzie wypuścić. 
Mazurek rozmawiał z Sonikiem. Sonik rozpoznał, że na koszulce Mazurka był Menachem Begin. Wymieniali później parę nazwisk twórców Izraela. Naszych. Mazurek powiedział, że naszych było kilku. Szewach Weiss wyliczył, że – bez chyba trzech – wszyscy. 

Zamiast słuchać, co rozmów o polityce, przeprowadziłem kilka osobiście. Kiedy w Warszawie byłem poprzednim razem, większość rozmówców załamywała ręce nad Zjednoczoną Prawicą. Dziś wszyscy byli przekonani, że jest na dobrej drodze do zwycięstwa w następnych wyborach. 
Dziennikarz jeden (z tych mądrzejszych) opowiadał, jak go fascynowała ekscytacja sejmowych kolegów projektem „rząd techniczny”. Przecież nie trzeba było być prorokiem, czy po prostu tytanem intelektu, żeby wiedzieć, że to nie ma szansy się udać. 

2. Doroczna wizyta w stacji diagnostycznej. Rok temu, o tym, że nadchodzi, w przeddzień terminu, poinformował mnie funkcjonariusz SOP, który kontrolował audi przed dołączeniem do kolumny. Na mazowieckiej wsi. Jak jechałem na tę wieś google maps wyprowadziło mnie na manowce. Jakieś polne drogi, gdzie ze dwa razy o mały włos się nie powiesiłem. Dotarło do mnie, że z jakichś powodów szyby w audi tłumią sygnał GPS, i nawigacja nie wiedząc gdzie jest, robi dobrą minę do złej gry dając dość idiotyczne polecenia. Dlatego lepsza niż ta w iPhone jest nawigacja audi, której antena przymocowana jest do klapy bagażnika. Mapy, co prawda, nieaktualizowane od lat prawie dziesięciu, ale za to na porządnych faszystowskich podrysach.
Rok temu diagnosta, starszy, powiedział, by wymienić wahacz. Górny. Przedni. Jeden z czterech. Wymieniłem dwa, więc jechałem po przegląd, jak po swoje. Tym razem diagnosta był młodszy. Wciągnął mnie do kanału i zaczął histeryzować, że całe zawieszenie jest do wymiany. Zdziwiło mnie to o tyle, że jeździłem samochodami, których całe zawieszenie było do wymiany i prowadziły się jednak inaczej niż audi, które prowadzi się dobrze. Wczoraj zaliczyłem pełen przegląd dróg, od gminnych, po autostrady. Wolniej, szybciej, prosto i po zakrętach. Jedynym problemem było to, że coś z tyłu skrzypiało. (To coś, to jakiś drążek.)
Wyszło na to, że zawieszenie nie ma luzów, tylko mu się nie podobała jakość gum w tulejach. Jak zobaczyłem, to mi też się przestała podobać. Przyjdzie wymienić.  

3. W ramach celebrowania powrotu normalności spożyliśmy rodzinną kolację w Beirucie. W kuluarach przeprowadziłem dwie interesujące rozmowy. Z producentem telewizyjno-imprezowo-muzycznym – o tym, jak pandemia przewróciła mu rynek, że problem nie tyle polega na tym, że ludzie się odzwyczaili od dużych imprez, co reklamodawcy zauważyli, że bez tych imprez mogą funkcjonować. 
No i druga, z moim starszym kolegą z liceum – Grzegorzem, architektem. O tym, że siedemdziesięciometrowe domki to może być ciekawe wyzwanie dla architektów, świetny biznes dla producentów prefabrykowanych domów, duża oszczędność dla ludzi chcących kupić mieszkania i jeszcze większy kłopot dla deweloperów. 

Swoją drogą, wszyscy, którzy uważają, że osiedla siedemdziesięciometrowych domków zniszczą krajobraz, powinni się wybrać na Jazdów. Fińskie domki są jeszcze mniejsze. A potem pojechać na któreś z nowych osiedli apartamentowców, które Patryk Jaki, nieopatrznie w swojej kampanio nazywał blokowiskami. 

wtorek, 18 maja 2021

17 maja 2021


 

1. Tryb życia Kocia w końcu się ułożył. Chłopak wychodzi na noc. Wraca rano, nim go nie wpuszczę – śpi na tarasie. 

Pojechałem Laguną wymienić opony. Do Portu2000. Za Mostki. W Świebodzinie u wulkanizatorów kolejki. W Porcie – jak zwykle – nie. Zostawiłem zimówki, żeby mnie nie kusiło, by je jeszcze raz zakładać. Letnie zasadniczo też powinienem zostawić. 
Opłata recyklingowa to chyba było 12 złotych. Męczyguma opowiadał o człowieku, który nie chciał zapłacić tych 12 złotych, wyrzucił opony byle gdzie. Ale akurat to byle gdzie było monitorowane. I zapłacił 500 złotych mandatu. 
Męczyguma był już drugim męczygumą namawiającym do tego, by kupować opony całoroczne. Na tym się pewnie skończy. 

Czeka mnie wyciąganie sterownika ABS-u. Jest przymocowany do ramy. W bardzo zabłoconym miejscu. Nie chcąc, by mi się sypało do oczu, kiedy będę leżał pod samochodem – pojechałem do myjni na Orlen. Niby było napisane, że nie można myć pickupów. Wydawało mi się, że chodzi o to, żeby się woda w skrzyni nie zbierała, a Lawina ma skrzynię zakrytą. Do tego mam zwyczaj siedzieć w mytym aucie. 
No i udało mi się zawiesić myjnię. Nie poradziła sobie z kształtem samochodu. Przez piętnaście minut szczotki myły trzydziesto centymetrowy odcinek zaraz za końcem kabiny. Ruszanie samochodem nie pomogło. Musiałem wyjść z auta i wyłączyć program. Udało mi się to zrobić i nie dać się zmiażdżyć czemuś, co ponoć nazywa się portal. No i oczywiście mycie podwozia miało być później. 

2. Po drodze do Warszawy zwiedzaliśmy Wielkopolskę. Wolsztyn, Grodzisk, Mosinę, Rogalin, Kórnik, Środę, Miłosław, Pyzdry, Konin. 
Za Koninem zaświeciło się żółte kółko objęte przez krzywe kreseczki. Tak, jak przewidywałem, mój lut wytrzymał ze dwieście pięćdziesiąt kilometrów. 

3. Myślałem, że Warszawa będzie pełna ludzi nienasyconych knajpianym życiem. A tu cisza. Poniedziałek? Cóż, Warszawa to nie Kraków. W nieodżałowanym Free Pubie, w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, w poniedziałki były prawie tak dobre jak piątki. Ludzie po szaleństwach piątkowo–sobotnich odpuszczali w niedziele, w poniedziałek szli do roboty, co musieli wieczorem odreagować.


poniedziałek, 17 maja 2021

16 maja 2021


1. Poranna publicystyka pod hasłem: biedni samozatrudnieni umrą z głodu. Idea samozatrudnienia pojawiła się dwadzieścia parę lat temu. Bardzo się spodobała pracodawcom, bo zamiast podwyższać płace, namawiali pracowników, by otwierali działalność i dzielili się z nimi pieniędzmi zaoszczędzonymi na składkach. Pracodawcy, przy okazji pozbywali się kagańców, jakie nakładało na nich prawo pracy. Pracownicy rzucali się na ten ochłap. Teraz – kiedy sporo z nich wchodzi w wiadomy wiek– jęczą, że emerytury będą mieć głodowe. Tak, jak wcześniej jęczeli, że dusi dusi ich ZUS, mimo iż składki, które płacili, w zestawieniu ze składkami etatowców, były śmieszne. 

Drugi temat – składki zdrowotne. Żądamy podniesienia procentu PKB przeznaczonego na zdrowie, jesteśmy przeciw podnoszeniu składek. Logiczne. 
Pare razy słyszałem: za pieniądze, które płacę na NFZ miałbym platynowy abonament w Luxmedzie. Już widzę jak platynowy abonament rozwiązuje problem poważnej choroby. 
Polecam Internetowe Konto Pacjenta. Jest tam zakładka „Historia wizyt”, gdzie można zobaczyć ile NFZ zapłacił za nasze leczenie. Swoją drogą warto porównać z cenami jakie płaci się „prywatnie”. 

2. Wczoraj trafiliśmy na końcówkę „Gier ulicznych”. Ze trzy lata temu obejrzałem film. I zrobił na mnie dużo większe wrażenie, niż w latach dziewięćdziesiątych. I nie chodzi o to, że wtedy nie wiedziałem, że Ketmanem był Maleszka, z którym przez chwilę pracowałem w „Gazecie Krakowskiej”. Choć już wtedy ś.p. Dorota Terakowska mówiła na mieście, że Maleszka był agentem. Chodzi o to, że Polska jest już zupełnie inna. I pewne rzeczy przestały być codziennością. 
Kiedy wchodziły w życie przepisy zmniejszające emerytury byłym esbekom, spotkałem się ze znajomym, którego ta ustawa dotknęła. Znajomym, który zawsze był dla mnie porządnym, łapiącym bandytów policjantem. Okazało się, że przez chwilę, na początku służby był w złej szkole. Kiedy już wylał z siebie część żalu, powiedział o czymś, na co mało kto zwrócił uwagę. Otóż słyszeliśmy o sile złych esbeków, o tym, że wciąż pociągają za sznurki, że rozdają karty etc. A tu przygotowywana jest taka ustawa, a żadne teczki nie wypływają, nikt nie ginie. Ustawa po prostu przechodzi. Czarna siła złych esbeków się gdzieś rozpłynęła. 
Dwadzieścia pięć lat temu, kiedy film wchodził na ekrany było inaczej. 
Tym razem w filmie zauważyłem jak bardzo pilnowano detali. Jadący przez Warszawę samochód – jedzie logiczną trasą. Zdjęcia z jego środka i z zewnątrz się zgadzają. No i od wczoraj się zastanawiam, czy Bartosz Obuchowicz (w słuchawkach oglądający telewizor syn Anny i Tadeusza) to ma być Dawid Wildstein. Bo niezbyt podobny. 

3. Dzięki samozaparciu Bożeny udało nam się oprawić dzieło sztuki. Nie było to łatwe, gdyż to dzieło sztuki małe nie jest. 

Psują mi humor pojawiające się znikąd kawałki piekarnikowego szkła. 

niedziela, 16 maja 2021

15 maja 2021


1. Profesor Belka powiedział Ziemcowi – mniej-więcej – że Razem, to właściwie pozbawiona znaczenia partia. Profesora Belkę poznałem, jak jeszcze kierował NBP-em. Przyszedł na Foksal. Na mnie spadł obowiązek bawienia go rozmową. No i rozmowa, z takiej o pogodzie, szybko stała się szowinistyczną. O kobietach w polityce. Taką, za jakie dziś kamieniują. Na koniec pan Profesor koniecznie chciał sobie zrobić ze mną zdjęcie. I – wydaje mi się – to była druga w moim życiu taka sytuacja. Za pierwszym razem zdjęcie ze mną, parę lat wcześniej, chciała sobie zrobić jakaś pani, która z tego, że wcześniej długo rozmawiałem z Olivierem Janiakiem, wyniosła, że jestem kimś sławnym. 

2. „Polski ład. Nowa nadzieja”. Zapytałem Fogla, czy ma coś z tym wspólnego. Zaprzeczył, było to dla niego miłe zaskoczenie. Mój niepokój, że następna część może się nazywać „Polski ład. Imperium kontratakuje”, skomentował: że póki nie będzie remake'u „The Rise od Skywalker” – jest spokojny. 
W TVN24 po wszystkim komentowała jakaś pani profesor. Powiedziała, że w związku z tym, że dziś otwarto restauracje, nikt prezentacji nie oglądał. W takich sytuacjach przypomina mi się zdjęcie ś.p. Andrzeja Wajdy z wieczoru wyborczego w 2015 r. 
Pojechaliśmy do paczkomatu. W Lidlu wciąż nie ma buraków. Kupiliśmy za to rybę pstrąg. A po buraki udaliśmy się do Tesco. 

3. Sąsiad Tomek z drugim sąsiadem Tomkiem odkręcili reszki rur od hydroforu. Wymagało to grzania palnikiem. Do czerwoności. Chwilę to trwało, gdyż rury średnicy miały trzy cale. Odpowiednio zmodyfikowany hydrofor mógłby robić za miniaturową łódź podwodną. Najpierw by go trzeba wyszarpać z piwnicy, ale tego się nikomu nie chce. Zwłaszcza, że znowu ma być hydroforem. 
Przy okazji grzania palnikiem uratowałem padalca, który wpadł do okiennej dziury i ledwo zipał. 

Na kolację postanowiłem upiec rybę pstrąg. Wsadziłem ją do piekarnika Miele. Już prawie była gotowa, gdy nagle wewnętrzna szyba pękła z trzaskiem godnym lepszej sprawy i rozsypała się na kilkaset drobnych kawałeczków, które poleciały do ryby, jak i otwartej zmywarki, no i oczywiście na podłogę. Póki nie rozwiążę problemu – piekarnik będzie pełnił rolę kuchennego zegara. 


 

piątek, 14 maja 2021

14 maja 2021


1. Od rana mnie boli głowa. I nie jest to sprawiedliwe, gdyż wciąż nie piję. 
W Graffiti Gabriela Morawska-Stanecka. (ktoś, z takim nazwiskiem bardziej by pasował do nieboszczki Unii Wolności niż do szeroko rozumianej lewicy) Nikt mnie nie przekona do sensowności trzymania ustawy ratyfikacyjnej w Senacie. Nic pozytywnego nie można ugrać. Takie nie, bo nie. 
Tadeusz Cymański u Mazurka polecał Tomasza Manna z takim zaangażowaniem, że chyba poszukam audiobooków. 

2. Udało mi się usunąć denerwującą awarię Lawiny. Otóż po uruchomieniu dzwoniła pisząc „check oil level”. Wlazłem wcześniej pod auto, wyczyściłem kostkę czujnika w misce olejowej – nie pomogło. Dzisiaj wziąłem się na sposób. Dolałem litr oleju – jak ręką odjął. 

Musieliśmy pojechać do Świebodzina. Po drodze zwiedziliśmy Chociule. Po remoncie drogi bardzo ładna się zrobiła miejscowość.
U innej niż ostatnio pani weterynarz kupiłem zajzajer na kleszcze dla Kocia. Zajzajer, który przy okazji odrobacza. Za całe pięćdziesiąt złotych. Była wersja tańsza na same kleszcze i droższa na same kleszcze. Z tym, że ta druga miała starczyć na dwa miesiące. Rano zdjąłem z Kocia dwa kleszcze. Wczoraj – podobnie. Na białym futrze widać nawet w nie do końca dobrych okularach. 

3. Oglądamy co piątek, na Apple TV, dwa seriale. „Wybrzeże Moskitów” i „Mythic Quest”. Ten drugi nawet śmieszny. Ten pierwszy pełen bardzo estetycznych dłużyzn. Niestety, na żadnym z serwisów steamingowych nie ma „Wybrzeża Moskitów” z Harrisonem Fordem, którego to filmu serial jest remeakiem.

Posmarowany zajzajerem Kocio poleciał testować. Zobaczymy, czy zajzajer płoszy kleszcze, czy jedynie zniechęca je do tego, by się w Kocia wgryzały.


 

czwartek, 13 maja 2021

13 maja 2021


1. Rachoń mówi Stanowskim. Albo odwrotnie. Obserwowaliśmy kolejny odcinek walki Stanowskiego z opłatą reprograficzną. Bożena odpadła w połowie godzinnego odcinka „Dziennikarskiego Zera” – uważała, że wszystko, co miało być powiedziane – zostało powiedziane. Ja dotrwałem. Więc usłyszałem o pomyśle obywatelskiej kontrustawy. Wniosek o referendum byłby chyba lepszy. 
Bożena powiedziała, że Stanowski – w związku z jednej strony, ze swoją społeczną wrażliwością, z drugiej: zasięgami – mógłby się zająć pszczołami. Wczoraj rozmawiała o pszczołach z panem od pompy, synem pszczelarza. Powiedział, że największe szkody pszczołom robi ludzka głupota. Ma sąsiada. Sąsiad ma rzepak. I ten rzepak pryska. A pryskając rzepak – pryska pszczoły. Przyszedł do niego kiedyś –Pryskaj po zachodzie słońca, wtedy nie ma pszczół. Mogę ci pomóc, pojedziemy w dwa traktory. Sąsiad odpowiedział, że po zachodzie słońca, to on piwko pije. Nie zdaje sobie sprawy, że bez pszczół to ani tego piwa by nie było, ani pożytku z jego rzepaku by nic nie wyszło. 

2. Zająłem się audi. Najpierw naprawiłem przewód od czujnika klocków hamulcowych. Nawet użyłem lutownicy. Nieumiejętność lutowania to moja achillesowa pięta. Jakoś mi się udało dwa kawałki drutu połączyć. Zobaczymy na jak długo. 
Później zabrałem się za wymianę czujnika parkowania. W tym celu musiałem zdjąć zderzak. Na Youtube młody Azjata z Kalifornii zrobił to w pięć minut. Mnie zeszło więcej czasu, gdyż okazało się, że nie mam imbusa 10. Poratował mnie Józek, ojciec sąsiada Tomka. Zdjęcie zderzaka faktycznie nie było specjalnie skomplikowane. Okazało się, że zepsuty czujnik jest za aluminiowym wzmocnieniem. Wzmocnienie zamocowane dwudziestoma spinkami. W założeniu. U mnie było osiem. Udało mi się je wydłubać. Wzmocnienie nie chciało współpracować. W końcu udało się je jakoś podważyć. Wymieniłem czujnik. Zadziałało. Przy okazji się okazało, że audi ma spryskiwacze reflektorów. Z niewiadomych przyczyn – odpięte. Złożyłem, pospinałem. Za obie naprawy zapłaciłbym przynajmniej trzy stówy. Teraz powinienem sobie zapłacić. Muszę sprawdzić, czy da się przelać na konto, z którego się wysyła przelew. 

3. Pojechaliśmy do paczkomatu. W Lidlu wciąż nie ma buraków. 


 

12 maja 2021


 

1. Kosiniak-Kamysz powiedział Piaseckiemu, że nie wierzy w ufoludki.
Mazurek pomylił DEA z FDA. To właściwie śmieszne. Ale pewnie nikt tego nie zauważył. 

2. Pan od pompy nie przyjechał. Znaczy: o czasie nie przyjechał. Przyjechał później. 
Zasylikonowałem zlew. Znaczy: wcisnąłem sylikon między zlew a blat. Nadmiar zlew wycisnął na blat. Teraz będę się zajmował urywaniem go po kawałku. Nadmiaru. Nie zlewu. 
Przymocowałem deskę tarasową. Deskę, która się wygła. Wygła się tak, że aż wyrwała wkręt. Wydawać by się mogło, że deski, które leżały dziesięć lat na strychu nie bedą przejawiać wykrzywiających tendencji. 

Trzeba było pojechać do Świebodzina po umyte audi. Myjnia przy Jeziorowej. Polecam tego allegrowicza. Umyte audi wyglądało jak obcy samochód. Przy okazji mysia odnalazła się moja karta do bankomatu. Karta, na której postawiłem krzyżyk z pół roku temu. 

Wracając, wpadliśmy do Lidla po buraki. Buraków nie było. Kupiliśmy więc inne rzeczy. Nie były to testy na COVID, choć przy kasach zalegają ich już dwa rodzaje. Nowy parkomat drukuję większe karteczki. Poprzednie były na tyle małe, że się ich nie wyjmowało. Zalegały podszybie. Te są na tyle duże, że trudno o nich zapomnieć. 

3. Pan od pompy przyjechał chwilę po tym, jak wróciliśmy z miasta. Wymienił kapiący element. Zafascynowały go nasze pszczoły (te, które mieszkają w ścianie domu, na pierwszym piętrze). Jest synem pszczelarza, więc nic dziwnego. 
Przyjedzie za miesiąc, żeby uruchomić hydrofor. Hydrofor nie działa od ponad trzydziestu lat. Ponoć mu to jakoś specjalnie nie zaszkodziło. 
Czynny hydrofor zwiększy efektywność podlewania. 


środa, 12 maja 2021

11 maja 2021


1. Z piętnaście lat temu, a raczej nawet siedemnaście, byłem redaktorem serii książek o II wojnie światowej. Przy okazji jednej o generale Maczku wyświetlił mi się generał Ferdinand Čatloš. Który dowodził siłami słowackimi, które najechały nas w 1939 roku. Pan generał był za ks. Tiso ministrem obrony i głównodowodzącym słowackich sił zbrojnych. Ferdinand Čatloš zmarl w 1972 roku. Pochowano go na Narodowym Cmentarzu w Martinie – takich słowackich Wojskowych Powązkach. Jak to się stało, że odznaczony Żelaznym Krzyżem minister faszystowskiego rządu leży na cmentarzu obok slowackich bohaterów? Otóż równolegle przewodził podziemnej organizacji w dowodzonym przez siebie wojsku. 
Przypomniało mi się to, gdy 
Piasecki czołgał Arłukowicza, wypominając mu że będąc prominentnym członkiem władz Platformy tak właściwie podpisał list do samego siebie. 
Później Mazurek czołgał Rasia. –Jestem patriotą PO – powiedział Raś. –Byli też księża patrioci – odpowiedział Mazurek. Raś mówił też o „pomarańczowej kartce”, jaką z innymi sygnatariuszami listu wystawił kierownictwu Platformy. 

Obawiam się, że „Pomarańczowa kartka” raczej nie wejdzie raczej do polszczyzny. 

2. Pojechałem do Wilkowa nabić klimatyzację w audi. Tym razem skutecznie. Z Wilkowa do Świebodzina, po Lawinę. U gazownika się okazało, że jednak nie uda mi się wrócić dwoma autami naraz. Zostawiłem więc audi w myjni. Jutro je odbierzemy. 
Wczoraj, kiedy jechałem do gazownika, wziąłem autostopowicza. Między Skąpem a Świebodzinem opowiedział mi sporą część życia. Wracał z detoksu w psychiatryku w Ciborzu. Jechał do pracy pod Gorzów. Konkretnie do miejscowości, gdzie kupiłem zmywarkę, piekarnik a wcześniej pralkę. Poszedł w tango, bo poprzedni pracodawca mu nie płacił. A wszystko przez czekoladowe baryłeczki z whisky, którymi częstowała jakaś pani, u której robił fuchę. Zjadł ich z sześć. No i poszło. Teraz ma dostawać dwadzieścia złotych za godzinę. Na budowie. Bo murarzem jest. 
Wysadziłem go na dworcu PKS. Jechał do Zielonej Góry, żeby wsiąść do pociągu do Gorzowa. Niezbyt to było logiczne. Ale może w związku z tym, że przez ostatnich lat trzydzieści ogołocono okolicę z linii kolejowych – inaczej się nie da. 

3. W związku z pogodą Kocio wyprowadził się z domu. Wpada tylko coś zjeść. Schudł. I jakby zmężniał. Jego koleżanka pojawia się coraz bliżej domu. 
Jutro przyjeżdża pan od pompy. Uszczelnić nieszczelność. I może przywiezie ze sobą innego pana, który formalnie pompę uruchomi. 
Miał być dzisiaj, ale mu samochód odmówił posłuszeństwa. 

Po pól roku zadzwoniłem do miejscowości Borki-Kosiorki (pod Siedlcami). Do mechanika, u którego stoi Suburban. Usłyszałem to samo, co pół roku temu. Że się na dniach za Suburbana zabierze. Wygląda na to, że to mi przyjdzie zabrać. Suburbana stamtąd. 


 

wtorek, 11 maja 2021

10 maja 2021


 

1. Od rana upał. Pojechałem odwieźć audi do gazownika. Powiedział, że raczej nic poważnego. I że oddzwoni jak będzie gotowe. Ruszyłem piechotą w stronę domu. Wędrując odkryłem, gdzie w Świebodzinie jest lądowisko śmigłowców LPR. No i że w Świebodzinie jest gabinet medycyny chińskiej. W bardzo ciekawym budynku. 
Na skrzyżowaniu Piłsudskiego z Kolejową Policja kierowała ruchem. Z jakiegoś auta spadły wiaderka z jakąś farbą. Farba się wylała. Strasznie dużo ludzi zajmowało tym, żeby tę farbę usunąć, lub chyba czymś zasypać, żeby się po niej samochody nie ślizgały. Z daleka wyglądało to dużo poważniej. Przez moment się zastanawiałem, czy aby ktoś się nie próbował zamachnąć na stojące przy tym skrzyżowaniu Starostwo Powiatowe. 
Nim Bożena zdążyła dojechać z Rokitnicy – przeszedłem przez całe miasto. Zabrała mnie spod Lidla. Pod który wrócił parkometr. Muszę przyznać, że parkometr mnie irytuje. Człowiek przyjeżdża na zakupy. Wychodzi z auta, pobiera kwitek, wraca do auta, zostawia kwitek, idzie po wózek, wchodzi do sklepu. A jak kwitka nie zostawi za szybą, tylko trzyma w kieszeni – może mieć do czynienia z panem, który ściga za brak kwitków. Panem w stylu emerytowanego milicjanta. Takiego, co nie lubi swojej nowej pracy. A przede wszystkim to ludzi nie lubi. 

2. Śniadanie sponsorowała literka Ł. Jak Łepkowska. Najpierw jako bohaterka programu Stanowskiego, później rozmówczyni Mazurka. Najdłuższa to była rozmowa Mazurka – z tego, co pamiętam. Trwała prawie pięćdziesiąt cztery minuty. Chodziła o opłatę reprograficzną, której to wprowadzenia pani Łepkowska jest orędownikiem. A cały świat jest przeciwko niej. W pewnej chwili zarzuciła Stanowskiemu. Że jest sponsorowany przez producentów elektroniki, którzy nie chcą się swoimi zyskami dzielić z biednymi artystami. Słuchając wywiadów z panią Łepkowską można odnieść wrażenie, że to ona jest sponsorowana przez producentów elektroniki. Każda jej wypowiedź mobilizuje kolejnych przeciwników tej opłaty.
Ledwo skończyłem odsłuchiwanie Mazurka, zadzwonił gazownik, że audi zrobione. Nie było nic poważnego. Zostawiłem u niego Lawinę, żeby przejrzał instalację i przesiadłem się do audi. Wjechałem do myjni, która jest po drugiej stronie ulicy. Kolejka. Pojechałem do Wilkowa, żeby dobić klimatyzację. Nie udało się, gdyż brakowało króćca (cokolwiek by to miało znaczyć). Wróciłem do domu i wymieniem w audi koła na letnie. Chwilę mi zeszło. Przestała działać aplikacja Polskiego Radia. Prawdopodobnie nie zdążyli z wersją dostosowaną do nowej polityki Apple. Jakoś nie jest to dla mnie zaskoczenie. Przeszła nawet kiedyś mi przez głowę idea, że Polskie Radio to spisek Kury, który może odpowiadać hejterom – mnie przynajmniej wzrasta oglądalność, czego o radio mnie można powiedzieć. I nie chodzi o to, że radia się nie ogląda. Chodzi o to, że coraz mniej ludzi jest tym radiem zainteresowanych. 
Ale przez to, że nie działała aplikacja Polskiego Radia posłuchałem TokFM. Trafiłem na audycję, w której Najsztub czyta dziwnym głosem fragmenty z „Sieci”. Wydawało mi się, że po doświadczeniach motoryzacyjnych Najsztub raczej miejsca w mediach nie znajdzie. A jednak. 

3. Urodziny miał prof. Żerko. Przypomniało mi się pierwsze z nim spotkanie. Na oglądaniu meczu z Beatą Szydło w kampanii parlamentarnej w 2015 roku. –Więc jednak pan istnieje – powiedział, gdy mnie zobaczył. Nie wymyśliłem chyba żadnej na to błyskotliwej odpowiedzi. Wolałem nie cytować Kartezjusza, bo jeszcze bym znikł, jak bohater dowcipu o zomowcu. 



niedziela, 9 maja 2021

9 maja 2021

 


1. Z okazji moich urodzin urządzono pierwszy dzień wiosny. Dwadzieścia parę stopni znienacka. To miło, że ktoś pamiętał,ale następnym razem proszę z wiosną jednak nie czekać na moje urodziny. 

Z poranka zapamiętałem dwa cytaty. 

Stankiewicz (Andrzej): a u was biją murzynów. Odważniak. 

I Żukowska (Anna Maria): nie wiem kto jest Ribbentropem, a kto Mołotowem. Jeżeli w przyszłym tygodniu głównym tematem wciąż będzie zdrada lewicy to się chyba zabiję własną pięścią. 

Był jeszcze nie znany mi z nazwiska poseł PO, który zasugerował, że covidowe paszporty to efekt strachu Europy przed Polakami. Sprawdziłem. Urbaniak się on nazywa. Jarosław.
Bożena wyraziła pretensję, że przeze mnie musiała słuchać tych programów, a nie miała na to ochoty. Jest to jednak potworne marnotrastwo czasu. 

2. Panowie od pompy zrobili dziurę w betonie koło domu, by poprowadzić nią rury z czynnikiem. Rury, które łączną obie jednostki. Pojechali. Została dziura z rurami. W peszlu rurami. Zaspałem dziurę piaskiem. Na wierzch dałem tłuczeń. Od sąsiada Tomka. Miało być wiaderko, wyszły trzy.
Naprawiłem dwa koła w zielonym wózku Bożeny. Trzeba było wymienić opony i dętki. Opony zrobione były z jakiegoś dziwnego tworzywa, które po roku zaczęło się rozwarstwiać. Wiejskie życie nauczyło mnie, że większość rzeczy da się naprawić. Trzeba tylko znaleźć części, które – jak się je już znajdzie – okazują się lepsze od oryginalnych.

Odwieźliśmy sąsiada Tomka nad kanał. Ma tam pomost, z którego łowi. Czterdziestometrowy. Dla siedzenia nad wodą w lesie mógłbym nawet zostać wędkarzem. Wieczorem przywiozłem siada Tomka z powrotem. Nic nie złowił, ale opowiadał, że kiedy przestało wiać, nagrzany słońcem las zaczął pachnieć. 

W międzyczasie z Darkiem, szwagrem sąsiada Gienka wywieźliśmy piec. Na korytarz. Po drodze dwa progi, których się udało nie uszkodzić. Więc sukces. Teraz, po drobnym tuningu, piec trafi do pokoju, w którym zwykle nocujemy gości. Będzie to idealne miejsce dla ludzi, którzy marzną, gdy temperatura jest poniżej dwudziestu jeden stopni. 

3. Po chorobie wciąż nie piję. Kiedyś nie rozumiałem, jak się można bawić bez alkoholu. Dziś też nie rozumiem. 







sobota, 8 maja 2021

8 maja 2021


 

1. W nocy były jakieś trzy stopnie. Rano się okazało, że pompa nagrzała dom. Równomiernie. Przy grzaniu kominkami ciepło było miejscami, więc trzeba się będzie przyzwyczaić. 
W RMF, u Ziemca Joachim Brudziński. Rzadki ostatnio gość. Szkoda, bo lubię go słuchać. Mam wrażenie, że prawie tak, jak on siebie. 

Zabrałem się za koszenie parku. Odzyskana w zeszłym roku część pełna jest niestety gruzu. I sterczących na jakieś dziesięć centymetrów obrzynków dzikiego bzu. Przyjdzie wrócić tam z kosą. Spalinową. Klasyczną nie potrafię. 
Poźniej zabrałem się za montowanie anteny w audi. Oryginalna się nie dawała odkręcić, co robiło w myjni pewien problem. Chwilę mi zajęło, nim dotarło do mnie, że ktoś, kto auto projektował musiał zostawić jakieś dojście. No i zostawił. W zupełnie innym miejscu, niż szukałem. 

2. Bożena chce utwardzić drogę przez park. Przyjechał pan drogowiec, żeby się sprawie przyjrzeć. Przyjechał A8. Nowszą niż nasza. Utwardzenie drogi będzie kosztowne. Pojechaliśmy kawałek za wieś, żeby zobaczyć dwa rodzaje tłucznia, jakim utwardzał drogę do farmy fotowoltaicznej. 
Kiedy wyjeżdżaliśmy przez otwartą bramę wparowały dwie panie i zaczęły robić zdjęcia domu. Zwiedzały okolicę. Sprawiały wrażenie zdziwionych, gdy je wyprosiliśmy. 

Później pojechaliśmy do paczkomatu. Ech, chciałbym, żeby paczkomat był koło sklepu w Ołoboku. Tylko nie koło Dino. Koło sklepu przy kanale. Opowieść, że korzystanie z paczkomatu jest bardziej ekologiczne niż z kuriera, w sytuacji, kiedy do paczkomatu jest 15 kilometrów, a kurier i tak w okolicy bywa – jak mawia Zbigniew Ziobro – nie polega na prawdzie. 

Dostałem wczoraj prezent na jutrzejsze urodziny. Lusterko wsteczne do Lawiny. W oryginalne przestało wyświetlać temperaturę i kierunek jazdy. Wymieniłem. Teraz wiem, gdzie jest zachód, co – jak uczy historia – może być wiedzą przydatną. 

3. Siadłem na chwilę przed telewizorem. Mignął mi „Robin Hood” z Gladiatorem. Desant francuskiego wojska. Wcześniej nie zwróciłem chyba uwago na to, że francuscy rycerze desantowali się z łodzi Higginsa. Łódź dobija, opada rampa, po rampie schodzi koń. Śmieszne. 
Później zobaczyłem Nowacką u Witwickiego. Nowacka w oczach ma to samo, co Arłukowicz. Mówiła i mówiła. Odniosłem wrażenie, że Witwickiemu od pewnego momentu odechciało się rozmawiać. 
Komu by się chciało.








piątek, 7 maja 2021

7 maja 2021


1. „Jak poradzić sobie z Robertem Mazurkiem”. Strategia druga: być wieloletnim eseldowcem, znać się z Mazurkiem od pewnie ćwierćwiecza. Też działa. 

2. Nasze życie z pompą ciepła. Zużyła 9kWh. 7 na CO, 2 na CWU. Panele zrobiły dziś 17 kWh, a cały dzień lało. Więc na razie wygląda to obiecująco. Ze złych informacji – kapie. Nie dolutowało się coś między zaworem zwrotnym a kotłem gazowym. Kapie: kropla na dwadzieścia pięć sekund. Pan od pompy ma przyjechać w przyszłym tygodniu. W tym temie nie zakapie do pełna podstawionej przeze mnie miednicy. 

Byliśmy w Świebodzinie. Niby na zakupach, ale bardziej, żeby coś odebrać z paczkomatu. Najpierw odebraliśmy jedną przesyłkę, później gubiliśmy czas, żeby zdążyła do paczkomatu trafić druga. Trafiła. No i jeszcze się okazało, że na poczcie czeka trzecia. Więc pełen sukces. 
Gubienie czasu przypomniało mi Watykan. Kiedy kolumna dojeżdża zbyt wcześnie, zaczyna meandrować po watykańskich ogrodach. Jest tam oczywiście ładnie, lecz sytuacja wygląda idiotycznie. Rządek czarnych samochodów jeździ – wydawać by się mogło – bez celu, z prędkością niezbyt zdeterminowanego psa. Wydawać by się mogło, że bez celu – a tak naprawdę, by zgubić parę minut. 

Kupiłem natynkową skrzynkę. Będę modyfikował tę, którą w pomieszczeniu przed łazienką – szumnie nazywanym kotłownią, powiesili panowie od pompy. Są tam dwa trzyfazowe bezpieczniki. Jeden od jednostki zewnętrznej, drugi od jednostki wewnętrznej. Dołożę tam trzeci od pieca gazowego i sterowanie pompą obiegową. 
Ech, gdyby nie moja niechęć do egzaminów, to może bym sobie zrobił uprawnienia elektryczne. 

3. Drogie dzieci, uchwyty do szafek lepiej montować przed szafek złożeniem. Na złożonych też się da, ale może wyjść krzywo. Montaż uchwytów zakończył pewien etap prac nad kuchnią. 

Muszę na piętrze przenieść piec. Kaflowy. Taki w ramie, więc dający się przenieść – takim, którzy te trzysta kilo potrafią dźwignąć. Mnie do tego potrzebny jest paleciak. Wyszarpałem go na piętro. Nie było łatwo. Okazało się, że jego widły nie mieszczą się między nogami pieca. Zacząłem podnosić piec na wideł połowie. Niby nie mógł się przewrócić, ale bardzo to było ryzykowne. Poprosiłem sąsiada Tomka, żeby mnie asekurował. Przyszedł. Popatrzył. –Trzeba na skos podnosić – powiedział. Mądrego warto posłuchać. Wystarczyło paleciakiem podjechać pod kątem czterdziestu pięciu stopni. Widły mieściły się między nogami i można było podnosić piec bez ryzyka wywrotki. Wyjeżdżać z piecem będziemy jutro. Trzeba będzie opracować jeszcze metodę pokonywania progów. 


 

6 maja 2021


1. Może napiszę podręcznik „Jak poradzić sobie z Robertem Mazurkiem”. Na razie analizuję strategie. Dzisiaj „Na Kidawę-Błońską” – najpierw nie słyszymy pytań, gdy powtórzy je trzy razy – odpowiadamy, jakbyśmy ich nie rozumieli. Skuteczne. 

Mazurek nabijał się z kampusu Trzaskowskiego. Trudno nie. 

Po czterdziestce panowie wchodzą w kryzys wieku średniego. Jedni kupują sobie rower, inni – porsche, jeszcze inni zaczynają prowadzić bujne życie towarzyskie. Trzaskowski – mój rówieśnik, czyli człowiek prawie pięćdziesięcioletni – ma inny pomysł. Postanowił, że jest nowym pokoleniem. I że teraz będzie zmieniał Polskę. 
To już bardziej wiarygodny jest Hołownia. Nie jest od dwudziestu lat w polityce.  

W spocie Trzaskowski mówi, że praca, nie daje ani lepszego życia ani satysfakcji. Cóż, nikt mu nie kazał być prezydentem Warszawy. 

2. Panowie od pompy ciepła tym razem przyjechali przed czasem. Wyjechali za to później niż zakładali, bo się chyba układ dłużej odpowietrzał. W każdym razie mamy pompę. Na razie nieoficjalnie, bo jeszcze musi przyjechać rewizor.
Vaillant. Porządna niemiecka technika. Pierwszy piec – przepraszam: kocioł – gazowy montowaliśmy w 2005 roku. Po dwunastu latach na brak prądu nałożył się zimny wiatr ze złej strony. Kocioł zamarzł i z tego zamarznięcia pękł. Został po nim czujnik temperatury zewnętrznej, który okazał się identycznym z tym do pompy. Więc odpadło przewiercanie się przez elewację. Podobnież było z kołkami rozporowymi, które mocowały sterownik. Identyczny rozstaw, jak w sterowniku nowym. Miło zabaczyć, że w dzisiejszych czasach komuś chce się myśleć o tym, by ułatwić innym pracę. 
Pompa się teraz będzie uczyć domu. Cokolwiek by to miało znaczyć.

Szef panów od pompy rozwiązał mi problem z wężykami w kuchni. Leciała tylko zimna woda. Poradził, by nie używać zaworków. Są zwykle byle jakie i się psują. A jak się coś z wodą robi, to się i tak zwykle zakręca w całym domu. Więc zamiast zaworków – trzeba montować kolanka. 

3. Finał „Homelandu” słaby. Szkoda. 





 

czwartek, 6 maja 2021

5 maja 2021


1. Ekipa montująca pompę ciepła miała przyjechać o ósmej. Więc się nie wyspałem. Ekipa o ósmej nie przyjechała. Przyjechała przed dziesiątą. Okazało się później, że czekali na zbiornik buforowy, bez którego ciężko by im było zacząć pracę. 

Jesteśmy jak Warszawa zarządzana przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Nałożyły się dwa remonty. Kuchni, który promieniuje na salon i hol, oraz pomieszczenia przed łazienką, który zablokował łazienkę, korytarz i boczne wejście. Nałożyła się na to jeszcze pogoda – wiało i przywiewało to deszcz, to słońce. Generalnie dzień do łatwych nie należał.

2. Ekipa od pompy miała wśród chyba tony elementów hydraulicznych wężyk, którego brakowało mi do skończenia kuchni. Niestety trzeba było odciąć wodę, więc nie mogłem sprawdzić szczelności. Czyli kuchnia gotowa będzie później. Założyłem tylko drzwi do szafki pod zlewem. Muszę jeszcze zrozumieć jak działa tych drzwi rychtowanie [może jestem pionierem w używaniu tego słowa w znaczeniu ustawiania drzwi tak, żeby były równo – ale jakoś mi ono pasuje].

W kościele był pogrzeb. Między samochody żałobników wbił się kurier DHL, który przywiózł mi owiewkę do szyberdachu Lawiny. Parę dni temu odkryłem, że urwany jest element, który po otwarciu dachu powinien się podnosić, żeby tak kierować powietrze, żeby nie robiło hałasu. Nie udało mi się znaleźć tej części. Znalazłem za to, za całe trzydzieści złotych owiewkę montowaną na dachu. Kupiłem. Założyłem. Bardzo dobrze wydane trzydzieści złotych. 
Miałem dziś jeszcze jeden sukces elektryczny – przeniosłem sterowanie ogrzewaniem podłogi w łazience. Bez wyłączania prądu. 
Dom miał kiedyś osobne wejście do piwnicy. Z zewnątrz. W połowie lat siedemdziesiątych, podczas remontu wejście zamurowano i zasypano gruzem. Pompa ciepła składa się z dwóch elementów. Jeden stoi na zewnątrz, drugi w środku – przed łazienką. Połączone są one przewodami. No do wprowadzenia do domu tych przewodów panowie wykorzystali to zaspane wejście do piwnicy. Teraz przyjdzie je odgruzować, zrobić drzwi, przebić na nowo zamurowane okno. Jak to się uda – będzie pięknie. Z tym, że najpierw będę musiał ogarnąć kontener na gruz. I ekipę, która ten gruz wyciągnie. 

3. W każdym razie pompa powinna zacząć działać jutro. To powinno oznaczać koniec zimnych dni. Skoro będziemy mieć tanie w eksploatacji ogrzewanie – to na pewno przestanie być ono potrzebne.